No to pisze... "Killem all damn Ślimaks"
to jest opowiadanie z zycia wziete (no prawie) a przynajmniej z listy 3city na ktora nikt sie ni chce zapisac:KILLEM ALL DAMN SLIMAKS
"za siedmioma gorami za siedmioma lasami, zyla...
rozwiń
to jest opowiadanie z zycia wziete (no prawie) a przynajmniej z listy 3city na ktora nikt sie ni chce zapisac:KILLEM ALL DAMN SLIMAKS
"za siedmioma gorami za siedmioma lasami, zyla sobie
Baaba Yaaga,
mieszkala w chatce na kurzej stopce (w onych czasach
juz nikt nie
wiedzial jak wyglada kurza stopa, wiec tylko dzieki
zachowanemu
wygladowi chatki baaby yaagi mozna bylo sie
dowiedziec), niestety nie
ona bedzie grala glownej roli w naszym opowiadaniu.
nasze opowiadanie
bedzie opowiadac o ludziach z naszej listy ktorzy
postawieni na progu
przyszlosci, na golasa (zeby nie bylo latwo), maja
osiagnac okreslony
cel, ktorego za cholere nie moga sobie rzpypomniec
po podroz w czasei
spowodowala amnezje. przedstawie osoby dramatu:
KAPITAN XYwojtek -
maniakalny zabojca killer w dwoch osobach i maniak
seksualny, przez
przypadek zupelnie zostal poslany na ta misje, tylko
dlatego ze
uprawial seks z zona admirala i zostal na tym
przylapany.
PODpodPODporucznik Wicherek - oficer medyczny, ktory
za jedyna forme
diagnozy choroby uwaza wrozby i inne horoskopy,
czyli jednym slowem
czyta w gwiazdach i buja w oblokach, a na wszelkie
niepowodzenia
odpowiada: "coz, widocznie tak musialo byc",
najlepszy lekarz w
galaktyce. niestety to u XYwojtka sluzy...
NAJwyrazniejTROCHEznudzonyADIUTANTkapitana Ciri -
"nie, nie i jeeszcze
raz nie" to jej najulubiensze powiedzenie, niestety
slyszy je kazdy
ktory chce cokolwiek wyjac z magazynu, nawet jesli
chodzi o wojne z
obcymi i wlasnie skonczyl sie nam ostatni magazynek.
PIERWSZYpoBOGUczyliKAPELANpokladowy 7sk - "Bog jest
wsrod nas, a
niech go tylko ktos zastrzeli to ukatrupie" to
natomiast jego ulubione
powiedzenie, slynie ze wspanialych suszonych sliwek
ktorych uzywa
jakozacieru do swojego bimbru ktory po nocach chowa
przed zbyt
chlonnymi czlonkami jego zalogi, na ziemi zwykle
jezdzil swoja
zapalniczka, niestety po tym jak dom wyjechal na
droge i mial z nim
czolowe zderzenie, nie zasiada za kierownica,
niektorzy sadza ze to
wlasnie przez jego bimber. ale nie jestesmy tu po to
zeby go oskarzac.
ORAZwaszSKROMNYskrybaKTORYniePOTRAFInapisacANIslowaKTOREzostalobyZROZUMIANEprzezKOGOKOLWIEK
Pinh3ad - nawigator wielkeij przestrzeni jaka jest
jego szklanka,
(wlasnie trzyma sie stolu zeby nie upasc, szklanka
nie pinh3ad :))
wieczny kierowca zapalniczki, moderator napedu
ionowego, i nadzorca
spluczki w toalecie, pozdrawiam was wszystkich
uczestnikow kosmicznej
wyprawy "3city" w nieznane.
Jak zwykle co rano kapitan XYwojtek obudzony zostal
swoim slynnym
budzikiem symulujacym odliczanie. 10, 9, 8, 7, 6, 5,
4, (zwykle sie
budzil przy 6, dzisiaj mial zly dzien) 3, 2, 1, 0...
BLASTOFF...
(jesli wiecie jak brzmi dzwiek startujacej rakiety
slyszany z
odleglosci 5 metrow, to taki dzwiek uslyszal kapitan
XYwojtek w
momencie BLASTOFF, ludzie ktorzy slysza taki zdwiek
drugi raz w zyciu
nazywani sa albo szczesciarzami albo samobojcami)
kapitan zerwal sie
na rowne nogi (jak zwykle lewa postawil pierwsza) i
poprawil sobie
humor spojrzeniem na sportretowana pieknosc z
poczatkow lat 90,
claudie schiffer.
- musze zmienic pozytywke w budziku, jaki byl adres
do stronki GSM'a?-
staral sobie przypomniec. Lecz wtem uslyszal
piekny i niezwykle
melodyjny glos swej pani adiutant:
- NIEEEEEEEEEEEEEEE, NIEEEEEEEEEEEEEEEEEE i jeszcze
raz
NIEEEEEEEEEEEE. ile razy mam ci powtarzac ze nie
dostaniesz nowych
slipkow do snu? NIEEEEEEEEEEEEEEE - ktory
kapitanowi wydal sie bardzo
podobny do syreny okretowej, gdyby wlasnie udezyla
go w glowe, lecz po
chwili namyslu przypomnial sobie ze nie maja czegos
takiego na
pokladzie i musial uderzyc sie glowa w sufit.
Wyszedl ze swej kabiny i
stal sie swiadkiem niesamowitej sceny:
PIERWSZYpoBOGUnaTYMstatkuKAPELAN 7sk probowal zdobyc
pare swiezych
majteczek (niestety nie powiedzial pani adiutant ze
maja to byc jej
wlasne) dla siebie. Wlasnie probowal uzyc jednego ze
swych wdziekow,
czyli superHIPERmegaMIODZIOpocalunku, niestety
zostal wbity w podloge
potega glosu pieknej (jak przystalo na zawodnika
sumo) pani adiutant.
-
NIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE
znow wykrzyczala zona frankensteina - potrzykroc
NIEEEEEEEEEEEEEEE,
gluchy jestes
NIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE
- DOSC! - przerwal jej kapitan, cierpiacy na syndrom
dnia
poprzedniego - DOSC wrzaskow, daj mu te majtki i sie
uspokoj.
- ALE PANIE KAPITANIE - widzac mine przelozonego,
oraz czytajac w
jego wzroku cos co moglby byc uwazane za "nigdy
wiecej nie zabiore tej
kobiety na poklad, a co tam, zaraz wysle ja ze
specjalna misja na
marsa, 'nikt nie musi wiedziec ze to slonce
przeciez', i pozbede sie
wrednego babska raz na zawsze", troche zeszla z tonu
i szeptem (godnym
adiutant, tylko troche cichszym dla postronnych, a o
cala skale glosu
dla niej samej dokonczyla - my nie mamy majtek na
skladzie!
- to daj mu kawalek swoich - wyraznie zadowolona
mina kapelana chyba
zostala zauwazona przez XYwojtka - albo daj mu jedne
moje.
Kapelan ze zwieszona glowa, w myslach krazyly mysli
niegodne kapelana
"!@#$%#^#@#$^ jak nastepnym razem dorwe tego
@#$#^%@#%&^ to mu nogi z
d-oi-py powyrywam". Myslac tak sobie dotarl do
kuchni pokladowej, w
ktorej zastal mnie, przekomarzajacego sie jak zwykle
z papuga ktora
nazwalem skromnie kubus. wlasnie wymylala mnie od
pierdolonych
s*******ow, ale to przeciez takie mile zwierzatko ze
nie sposob byloby
zrobic z niego potrawki, albo salatki, albo jakiegos
innego gulaszu,
gdzie to ja mialem ta ksiazke "100 potraw z papug"?
gdzies mi sie
zapodziala...
- To samo co zwykle - poprosil kapelan.
- przykro mi, skonczyly sie mozdzki kalamarnic -
odpowiedzialem
- a jakie mozdzki jescze macie?
- jakies krowie sie ostaly, chcesz? moge dwa ci
dorzucic plus serek z
genitaliow pawiana,
- moze byc - szepnal do mnie zadowolony z mojego
wyboru kapelan, i
zaczal jak co rano przy sniadaniu swoj monolog na
temat wyzszosci boga
nad ludzmi, osobiscie nigdy nie slucham bo nic nie
rozumiem z tego
belkotu, widocznie zapomniano go nauczyc ze z
pelnymi ustami sie nie
mowi.
wtem uslyszalem krzyki dochodzace z ambulatorium.
- Znow ktos zatrul sie twoim bimbrem, mowilem ci
zebys nie pakowal do
niego slimakow. mowilem ze slimaki a sliwki to
calkiem co innego.
- mmmrhnrhmnh - odpowiedzial kapelan, co wzailem za
kontynuacje jego
wspanialego i naprawde nudnego monologu.
- no to co dzisiaj na sniadanie? - wpadla z
usmiechem na ustach doktor
wicherek, jej fartuch bylby niezwykle czysty gdyby
nie slady rzygowin
i innych ciekawych stworzen (wyjatkowo
przypominajacych slimaki)
wyjetych z zoladka operowanego kapitana XYwojtka -
nie mow niech
zgadne, placki jablkowe? - skierowala swoj wzrok na
mnie, inne
stworzonka znajdujace sie na jej fartuchu rowniez,
poczulem sie jak na
scenie.
- jak zwykle sie nie mylisz, dzisiaj mamy kanapki z
maslem i z dzemem,
jak chcesz moge jeszcze dorzucic pare slimakow z
twojego fartucha -
nie spodobal mi sie sposob patrzenia co niektorych
oslizgow
gniezdzacych sie na jej fartuszku - wiesz ze
rekawiczki zdejmuje sie
do jedzenia? - upomnialem ja mimochodem.
- a czy ty wiesz ze zaklada sie majtki zanim zalozy
sie spodnie?
- grrrrr - odpowiedzialem, nie da sie ukryc, znow w
pospiechu
zalozylem majtki na spodnie... to byl zly dzien...
- howgh blade twarze! - rozlegl sie nagle glos na
wysokosci, pepka
wicherka.
- NIEEE powiedzialas nam ze jestes w ciazy! dlaczego
ukrywalas to
rpzed nami? - zauwazyla CIRI,
- Mysle ze to cos ma cos wspolnego z naszym pobytem
na veniVIDIvenus w
tamtej galaktyce - rzekl niezastapiony w tych
sprawach kapitan,
ktory dopiero wypelzl z ambulatorium, wspomagany
przez gromade
slimakow, mowiac oglednie, zostal przez nie
przyniesiony.
- MYLICIE SIE WSZYSCY! nie jestesmy z
venividicostam, tylko zostalismy
zmutowani i obdarzeni zbiorowa swiadomoscia dzieki
waszemu
wynalazkowi, ktory nazywacie BIMBER. zostajecie
tymczasowo zatrzymani
przez moich wspoltowarzyszy w tamtej kajucie! -
wskazal jednym
czu(o)lkiem na drzwi od spizarni.
- dobrze ze nie w chlodni - wrzasnel kapelan - tutaj
przynajmniej nie
zginiemy z glodu - stwierdzil wesolo glodomor.
Wszyscy podporzadkowali sie woli slimakow, ktore
jakims dziwnym cudem
opanowaly statek, niszczyly nasze kajuty, mordowaly
zlote rybki (a to
skad sie tu wzielo?), pladrowaly magazyny, strazsyly
portret claudii
schiffer i popijaly wszystko bimbrem kapelana.
- jezeli nic nie zrobimy zniszcza caly statek i nie
dojedziemy d
domu!- ostrzeglem innych
- ale jezeli zginiemy to nie o pustym zoladku -
stwierdzil kapelan
palaszujacy wlasnie nasze zapasy mozdzkow w sosie
wlasnym.
- masz racje pinh3ad (jak oni to wymawiaja :)),
trzeba cos z tym
zrobic, no idz i je wyplosz - jak zwykle chetny do
wszelkich czynow,
wliczajac w to posylanie ludzi na smierc, kapitan.
- przeciez musimy mu pomoc !!! - podPODpod PORUCZNIK
ciri przejela
wladze nad okretem, zawsze myslalem ze kapitan jest
pantoflarzem.
- wyjdz na zewnatrz zobaczymy, moze troche
schudniesz - jak zwykle
rozbawiona wicherek, nie szczedzila milych uwag
nikomu.
- ja pojde, to byl moj pomysl, ja go wykonam -
zaoferowalem sie w
zamian za butelke kubusia - oni maja moja papuzke!
Wyszedlem zza rogu, z mordercza mina czailem sie za
kazdym zakretem,
wejrzalem do kazdej kajuty, ani sladu slimakow. ide
dalej, coraz
bardziej rozczarowany, zadnego oporu ze strony
przeciwnika? jak to
mozliwe, byly ich miliony?! wszedlem ostroznie do
kuchni, a tam
zastalem najdziwniejszy widok na swiecie, kubus,
siedzacy na zlewie.
- Kubus - wrzasnalem radosnie - znalazles sie! stary
draniu co tym
razem wykombinowales?
- Hic! Nic! urw-Hic-synu. S-Hic!-rdalaj Hic!-tad.
- co zrobiles ze slimakami?
- A Hic!-wa myslisz ze co? Hic!-dolone zjadlem!
KRAAA Hic!?!? -
stwierdzil zdziwiony dziwnym dzwiekiem dobiegajacym
z jego wlasnego
dzioba."
KONIEC
written by Plagiat (2001.02.04) dzieki za uwage
zobacz wątek