Odpowiadasz na:

Re: czy wierzycie w przyjaźń między kobietą a mężczyzną?

Strzała amora? Czyli zakochują się od pierwszego spojrzenia, czyli zakochują się wzrokiem, czyli zakochują się w powierzchowności, czyli jest to pewna forma pożądania tego drugiego ciała... - tak... rozwiń

Strzała amora? Czyli zakochują się od pierwszego spojrzenia, czyli zakochują się wzrokiem, czyli zakochują się w powierzchowności, czyli jest to pewna forma pożądania tego drugiego ciała... - tak można to sobie tłumaczyć, odwrócić się i pójść w swoją stronę.
To co napisałaś dalej, o tych rozmowach, o tym że przecież nie trzeba się spotykać, że można inaczej, że może to być przyjaźń i że może do niczego dojść - takie coś i wiele innych tłumaczeń to takie podszepty diabełka, szukanie sobie powodów by posunąć się o krok dalej. A potem o kolejny i kolejny. To okłamywanie samego siebie. Wiadomo od razu o co chodzi, spotykasz faceta który wpada ci w oko i podejmujesz szereg decyzji których celem jest się do niego zbliżyć, kochać się z nim i być z nim.
Nie ma żadnego zaćmienia umysłu i można to łatwo przerwać, ale im dalej się w to brnie tym jest ciężej. Traci się swoją silną wolę, bo poprzednimi decyzjami przekonało się ją że chce się to zrobić.

Co do Twojego pytania o oświecenie gdy się jest w związku małżeńskim i ma dzieci - tutaj odpowiedź jest prosta, wynikająca z przykładów, chociażby Budda. On miał żonę i dziecko nim poszedł sobie w świat szukać oświecenia. Gdy je osiągnął nie wrócił do swojego pałacu, do żony i dziecka.
Jeśli chodzi o mistyków, oświeconych i świętych (a nawet mesjaszy i bogów) to ludzie podziwiają ich i czczą z pewnych względów, ale widzą tylko fragment rzeczywistości, tylko tą świętą otoczkę jaką oni lub ich wierni wokół nich roztoczyli. Widzą to co chcą widzieć.

Akurat ten temat jest głównym moim zainteresowaniem:) Przeczytałem o tym sporo książek, ale dostrzegałem też w nich to co tam było, ale na co ludzie nie zwracali uwagi.
W końcu nawet Jezus nie był tak święty jak się go pokazuje. Z jednej strony mówił o miłości do wszystkich z drugiej, z pewną pogardą, mówił o faryzeuszach i uczonych w piśmie. To on wołał "plemię żmijowe", on zbeształ mało rozumnego Piotra słowami "odejdź szatanie". On rozwalił kupieckie kramy w świątyni (może w ten sposób pozbawił chleba ludzi którzy z tego żyli), to on wywołał cudowne uschnięcie drzewa tłumacząc że musi umrzeć to co nie rodzi dobrych owoców (a drzewo nie rodziło żadnych owoców, to jakby zabić kobietę która nie może zajść w ciąże).

Zmierzam jednak do tego że mała ilość osób oświeconych/świętych sprawia że ludzie pogubili się w znaczeniu tych słów. Traktują tych ludzi jak anioły lub boga, a to są ludzie którzy więcej widzą, czują i rozumieją, ale poza tym są zwykłymi ludźmi. Chociaż z punktu widzenia Systemu całkowicie nieprzystosowanymi:P
Nie ma osób które wiedzą wszystko i rozumieją wszystko, są jednak takie które dużo myślą i starają się ograniczyć ilość błędów i źle podjętych decyzji.

De Mello, tak jak wielu zajmujących się duchowością, dają ludziom półprawdy, kłamstwa które mają skusić ludzi do poszukiwania. Gdyby dali ludziom prawdę, ot tak, nikt by ich nie słuchał. Pewnie staliby się wrogami publicznymi numer jeden;)

Duchowość i związki nie idą w parze;) Wystarczy zadać sobie proste pytanie, dlaczego ci wszyscy ludzie nie byli żonaci, dlaczego nie mieli dzieci? Odpowiedź na to pytanie jest niebezpieczna, zbyt niebezpieczna by ją tak po prostu napisać;)


Pozdrawiam

zobacz wątek
15 lat temu
Antyspołeczny

Odpowiedź

Autor

Polityka prywatności
do góry