znikające placki bieli
Dawno nie przesiadywałem na tej ławce. Skoro już przyszliśmy do tego parku. Spójrzcie jak wiosna nadeptuje zimie na tył sukienki, ciągnący się po trawniku.
Uwielbiam tu przesiadywać, ale...
rozwiń
Dawno nie przesiadywałem na tej ławce. Skoro już przyszliśmy do tego parku. Spójrzcie jak wiosna nadeptuje zimie na tył sukienki, ciągnący się po trawniku.
Uwielbiam tu przesiadywać, ale ostatnimi czasy nie mogłem się nadziwić jak ludzie reagują na wiosenne przesilenie. Myślałem, że i za Odry, ktoś nam czerwoną kulę w oblicze ciśnie.
Po raz kolejny przywiozłem na wózeczku kilka kartonów produktów z polskiej szklarni.
Muszę przyznać podczas ostatniego spotkania byłem zaskoczony jak uczestnicy tego spektaklu zareagowali na taką nowinkę w śnieżny dzień.
Ale tym razem chciałbym zwrócić uwagę na inną sprawę. Na szczegół trwałości, coś, co w chwili obecnej jest najmniej ważną sprawą. Produkty, wszelkiego rodzaju, mają swoją określoną żywotność i im jest krótsza tym lepiej. A to wcale nie jest piękne, spoglądając nawet do Historii sztuki świata, którą przyniosłem z sobą. Możemy trafić na pamiątki po ludziach, (których nawet nie jesteśmy sobie w stanie wyobrazić. I tak przypisywalibyśmy im cechy współczesnych mieszkańców naszej planety).
Ciekawe, że ileś tysięcy lat temu, ktoś miał na tyle wyobraźni, że nagryzdał coś na ścianie. I to jeszcze w tak przypadkowy sposób, że informacja ta przez przypadek zachowała się aż do dziś.
Z jednej strony ciekawi mnie jak można było tego dokonać. Nie wiem jednak czy nie ciekawi mnie bardziej to jak postępujemy my ludzie tej dekady. Wszystko musimy mieć tanie, szybko i ładne.
Pierwsze pytanie, co jest ładne? Drugie pytanie, na czym naprawdę nam zależy? I trzecie najmniej ważne, czy komuś uda się za kilka tysięcy lat odczytać te hieroglify współczesności. Czy przez przypadek nie skazaliśmy się na zapomnienie?
My jako społeczeństwo, my jako cywilizacja. Jednak obserwując to jak funkcjonujemy w tym organizmie, śmiem twierdzić, że zniszczenia, jakich dokonamy poświadczą o naszym istnieniu. I nikomu nie przejdzie nawet przez myśl, że nie jest w stanie zrozumieć, kto żył na tej planecie kilka tysięcy lat temu.
W końcu mamy swoją piramidkę.
Z drugiej strony tylko dalszy rozwój może dać nam szansę na to, że będziemy w stanie uleczyć lub, chociaż nieco oczyścić to małe żyjątko, jakim jest Ziemia.
Przebiegnę się jeszcze do tego nowego kiosku nie wiem czy widzieliście przy zachodnim wejściu sprzedają dość ciekawe gazety. Nie pomyślałbym jeszcze o tym miesiąc temu, gdy nogi przymarzały do ziemi. A teraz, gdy w końcu na widnokręgu pokazało się słońce, które zwalcza śnieżne placki wylegujące się na ulicach, w sposób taki jak to robią turyści na plażach. W końcu akumulator można podładować, świecę zmienić i ciąć między samochodami. Może i opona jeszcze nie klei się tak jak, powinna, ale to już w końcu wiosna, której nie czyni pierwsza jaskółka. Ale miło widzieć już je na niebie i dźwięk silnika dobrze odkręconego, w głowie słyszeć można.
Uciekam w me strony nicości, w końcu las, zwierzyna, świeże powietrze, są to rzeczy, które powiększają radość w moim sercu, czy sarny przekopujące pola, czy dziki orające ziemię. Najwyższy już czas powrócić do lasów gdzie moje miejsce, najwyższy czas na dechach w mieście nogi swe postawić i struną pograć pozwolić. Spektakl trwać musi, bo jak nie to człek własnym wydychanym powietrzem się udusi.
Dlatego pozwólcie, że kartony tu zostawię i tymczasem znikam sobie.
zobacz wątek