Po części się z Tobą zgadzam, niemniej w kilku kwestiach błędnie analizujesz przyczyny.
Oczywiście zgodzę się z Tobą, że jako Polacy mentalność mamy w zasadzie tożsamą co kraje na...
rozwiń
Po części się z Tobą zgadzam, niemniej w kilku kwestiach błędnie analizujesz przyczyny.
Oczywiście zgodzę się z Tobą, że jako Polacy mentalność mamy w zasadzie tożsamą co kraje na wschód u nas, w przeciwieństwie do pragmatyków na zachód od Odry (bez względu na kraj). Nasza mentalność objawia się niczym innym jak "zastaw się a postaw się", zarówno w kontekście mieszkań (maksymalne wykorzystywanie zdolności kredytowej, nawet jeżeli trochę mniejsze nadal byłoby ok, bez pozostawienia sobie zapasu na czarną godzinę), domu ("poniżej 200 metrów to nie dom, a potem dzieci z wnukami się tu wprowadzą i kiedyś odziedziczą" - ehe, w obecnych czasach dzieciaki wolą jednak iść na swoje, a jedyne co kiedyś odziedziczą, to 200 m2 na zadu piu, które trzeba będzie sprzedać za pół ceny, chyba że ma się gust do wykańczania), samochodu ("aaaby tego gnoja spod 5-ki kłuło w oczy !"), itd.
Teraz pora na to, z czym się nie zgadzam:
3. Szczerze mówiąc nie pamiętam, czy się z czymś takim spotkałem... praktycznie każdy ma w życiu sytuację, gdy musi wynajmować, albo przynajmniej mieszkać u kogoś kątem.
2., 1. Po części mentalność, po części na szczęście pragmatyzm. Jeżeli lubisz obserwować trendy na zachodzie, to rozumiem, że nie umyka Twojej uwadze również NIEUCHRONNY trend demograficzny w Polsce, który w ciągu 15-20 lat (?) doprowadzi do wprowadzenia emerytury obywatelskiej w wysokości dzisiejszych ok. 1000 zł. Przed odpowiedzią na to pytanie sprawdź również, ile % emerytury pożera wynajem w Niemczech czy Austrii, a jak taka proporcja będzie wyglądać u nas. W skrócie - w pewnym momencie wszystkie roczniki od X wzwyż będą już pracowały z góry wiedząc, że dostaną te 1000 zł (po dzisiejszych cenach), bez względu na zarobki i odłożone składki - lepiej zarabiający nadal będą płacić proporcjonalnie do dochodów, ale wszystko w składkach co powyżej składek u osób z minimalną (a taką samą emeryturą), będzie po prostu traktowane jako podatek solidarnościowy, aby w ogóle utrzymać taki system. (czy zarabiasz 2 czy 6, składki proporcjonalne, emerytura ta sama, bogatsi de facto finansują system).
Mając na uwadze powyższe - o ile np. w Niemczech średnia emerytura tylko jednej osoby pozwoli na wynajem mieszkania (i to piszę o największych, a zarazem najdroższych miastach) i jeszcze wyżywienie (nie mówiąc o ew. drugiej osobie w rodzinie, za której emeryturę jeżdżą sobie po prostu po świecie), o tyle w np. Gdańsku za 1000 zł nie pokryjesz nawet odstępnego za kawalerkę, a co dopiero mówić o opłatach czy wyżywieniu. W praktyce dwoje emerytów (a masa ludzi żyje samotnie) w Gdańsku z 2000 zł po prostu wynajmie i opłaci rachunki, nic ponadto. Porównujesz nieporównywalne. Dziwisz się, że ludzie mają pęd ku własności, jeżeli z góry wiadomo, że na starość większość będzie żreć tynk ze ścian ? Gdyby wszyscy chcieli wynajmować, to przy emeryturze rzędu dzisiejszych 1000 zł, albo kompletnie zniknie rynek wynajmu, albo musiałaby przyjść gwałtowna deflacja w całej gospodarce - minimalna emerytura 1000 zł, wynajem z opłatami dajmy na to 700 zł, ale wtedy i chleb za 1 zł. Nikt nie będzie wynajmował na stopie rentowności niecałego 1%. Jakie masz rozwiązanie dla tych wszystkich ludzi ?
Ponadto co powiesz o osobach, które mają np. 50% wkładu na mieszkanie - też mają iść wynajmować, jeżeli nie wiedzą jak ewentualnie to równolegle zainwestować (90-95% ogółu) ?
Wnioski (niekoniecznie poprawnie polityczne):
a) wynajem jest bardzo ok, jeżeli nie ma się jeszcze rodziny, a przede wszystkim konkretnej ścieżki zawodowej, dotarcia do pewnego poziomu - nie ma sensu osiadać w jednym miejscu, jeżeli możliwe są jeszcze relokacje, przebranżowienia, itd. Jednocześnie mając już tę rodzinę i stałą pracę, nie ma wg mnie sensu męczyć się na wynajmie.
b) jakkolwiek by to nie zabrzmiało - przed podjęciem kluczowych decyzji (czy to wynajem, czy kredyt) zanalizuj, czy masz szansę przed 50tką (gdy mogą się zacząć pierwsze choroby, problemy z pracą) na odziedziczenie jakiegoś mieszkania, w którym mógłbyś zamieszkać. Jak ktoś się na mnie za to rzuci, to niech się rzuca (takie myślenie nie jest niczym dziwnym w owej zachodniej Europie i wpływa właśnie na decyzje o wynajmie).
W skrócie - jeżeli do 50tki nie masz szans na własnościowe mieszkanie, nie jesteś szukającym na każdym forum dowartościowania programistą a zwyczajnym przeciętniakiem jeżeli chodzi o umysł i zarobki, to nawet nie myśl o permanentnym wynajmie, tylko staraj się iść na swoje. Jeżeli jest realna wizja, że za jakiś czas bez wysiłku finansowego wpadnie Ci takie mieszkanie - możesz wynajmować.
No i jeszcze jedna ważna kwestia - jak już dojdzie do tej starości z jałmużną, dzieci będą miały w d*pie, to mając swoje, możesz je po prostu sprzedać i żyć sobie do śmierci za te pieniądze.
zobacz wątek