To nie jest prawda że znaleźć pracę w Trójmieście jest łatwo. Chyba że interesuje cię praca na czarno, mobbing, masz własny sprzęt a i tak czasami Cię nie wezmą nawet na kasjerkę bo masz za dużo...
rozwiń
To nie jest prawda że znaleźć pracę w Trójmieście jest łatwo. Chyba że interesuje cię praca na czarno, mobbing, masz własny sprzęt a i tak czasami Cię nie wezmą nawet na kasjerkę bo masz za dużo doświadczenia i wyższe wykształcenie. Pracodawca łamiący prawo pracy nie będzie się prosił o kłopoty i nie weźmie ogarniętego pracownika, raczej w potulnego przygłupa będzie celować.
To jest trzeci etap szukania pracy. Zniechęcenie i wypalenie.
Czasem pracę udaje się znaleźć przypadkiem w miesiąc, ale jak szuka się czegoś lepszego niż umowa śmieciowa za najniższą stawkę plus mobbing gratis to trwa nawet do roku lub półtora roku a widziałam że zależnie od regionu może do 2,5 roku trwać.
To nie żart. I moje doświadczenie to potwierdza. Codziennie wysyłam jedno C.V. już prawie od roku bo desperacko chcę zmienić prawodawcę. W ciągu roku miałam 3 rozmowy gdzie okazywało się że wprawdzie wymagania spełniam ale oni szukają niepełnosprawnego studenta tłumacza za mniej niż 2 tysie. Już zastanawiałam się czy nie iść do biedronki na kasę ale na co dzień pracuję z ludźmi których znowu bym spotkała i nie zniosłabym tego wzroku z pytaniem co pani z biura robi na kasie w markecie.
Rok temu miałam podpisać umowę z pewną lokalną firmą z pokrewnej branży ale coś mi się zaczęło nie zgadzać jak właściciel zaproponował inne warunki choć było już wszystko inne teoretycznie dogadane. Podziękowałam Panu z miejsca ale i tak nie uniknęłam telefonów z pogróżkami. Facet okazał się być świrem. Dotarłam do jego byłych pracowników i to co mi opowiadali dało mi obraz czego udało mi się uniknąć.
Tak że tego! Uszy do góry i aplikację ślij. Bo siła jest w statystyce - im więcej próbujemy tym większa szansa na sukces.
a jak nie to w marcu biorę wszystkich chętnych, wynajmujemy chatę koło Birmingham i idziemy na podbój nowych terenów :)
zobacz wątek