Właściwie to stardard, że inna cena jest naliczana przy kasie, zdarza się to w innych supermarketach. W PiP jednak zapytałam o cenę jabłek panią przy stoisku, powiedziała, że wszystkie są w jednej cenie (2,99), pani przy stoisku z alkoholami (także kasa na wszystkie towary), policzyła za nie 6,49. Skroiła mnie na 5 złotych, przy zakupach za 39. W każdym razie któraś z pań nie mówiła prawdy. Pakowałam więcej produktów, zauważyłam różnicę dopiero w domu. Jest to frustrujące, że człowieka tną na każdym kroku. Przy kasie stoi się długo, w sobotę rano (PiP przy Grunwaldzkiej/Gdańsk) były otwarte dwie-trzy kasy.Następnym razem bede sprawdzać rachunek na miejscu. Dodzwonić się do nich w sobotę niesposób.