Odpowiadasz na:

Re: ja chce Budapeszt nad Wisłą!! ja chcę...

Państwo to nic innego, jak wielki koncern - nie prowadziłeś nigdy firmy, więc zwyczajnie nie rozumiesz mechanizmów biznesowych.

Tusk zrezygnował z populizmu, i bardzo dobrze, na rzecz... rozwiń

Państwo to nic innego, jak wielki koncern - nie prowadziłeś nigdy firmy, więc zwyczajnie nie rozumiesz mechanizmów biznesowych.

Tusk zrezygnował z populizmu, i bardzo dobrze, na rzecz wprowadzania bardzo niepopularnych reform gospodarczych - vide podwyżka VAT, która de facto niewiele zmienia na zwykłego zjadacza chleba (i.e. zamiast 122zł, płacisz 123zł).

Wytykanie Tuskowi sformułowania "zielona wyspa" w każdym z możliwych kontekstów, jest zwyczajnie śmieszne:) W czasie gdy wszystkie gospodarki europejskie "dołowały", my zachowaliśmy dodatnie wskaźniki rozwoju.

Myślisz, że można oszukać firmy ratingowe kreatywną księgowością? Nic bardziej mylnego:) Rating Polski nie został obniżony - a to w kryzysie oznacza, że jesteśmy wiarygodni.

Nie pomogą tu żadne "zegary Balecerowicza", absurdalne bilionowe liczby przeliczane na głowę jednego Polaka, itd.. - tym można karmić takich ludzi jak Ty i oni to przyjmą za pewnik.

Najgłupsze, co można zrobić, to obniżać podatki, twierdząc że niższe podatki będą stymulowały rynek^^

Z kolei, co to znaczy "zmniejszenie administracji publicznej"? To oznacza wylanie na bruk dziesiątków tysięcy urzędasów (wcale by mnie to nie zmartwiło), którzy zasilą armię bezrobotnych i tym razem będą na darmowych garnuszku wszelkich instytucji pomocowych. Nie pomyślałeś o tym?

Cięcie wydatków - tną wydatki, gdzie się tylko da. Ciąć trzeba z głową, a nie bezmyślnie. To się nazywa z angielska "cost killing" i tak się robi w przedsiębiorstwach (patrz Twoja uwaga, że państwo to nie przedsiębiorstwo).

Islandia - tylko im pogratulować. Ale pamiętaj o tym, że gwałtowny spadek wartości islandzkiej korony sprawił, że w 2010 ich eksport wzrósł 70 proc, a później pożyczyli 10 mld euro od MFW i kilku państw (my też się dołożyliśmy) - i tak wyszli z impasu.

Estonia - tu będę posiłkować się danymi oficjalnymi:
"Konsekwentna polityka finansowa umożliwiła także mimo wielu negatywnych skutków kryzysu doprowadzić do przyjęcia od 1.01.2011 r. euro jako waluty krajowej. Obniżono pensje w administracji i dokonano jej redukcji o kilkanaście procent, zmniejszono wydatki, podniesiono akcyzę na papierosy, alkohol i paliwa oraz inne podatki oraz wstrzymano wypłatę środków do prywatnych funduszy emerytalnych. Powyższe kroki nie spotkały się ze zdecydowanymi protestami estońskiego społeczeństwa. W 2010 roku gospodarka rosła już w tempie 2,5 proc. Wprawdzie inwestycje prywatne ciągle jeszcze są na niższym poziomie niż przed kryzysem, słaba jest też konsumpcja, ale osiągnięto znaczący wzrost eksportu, PKB ciągną też w górę produkcja przemysłowa i usługi."
Zwróć uwagę, że zdyscyplinowani Estończycy, zamiast się burzyć i narzekać na rząd (patrz na swoje wpisy), przyjęli to jako konieczność - nikt na ulicę wychodzić nie zamierzał.
Można? Można. Trzeba tylko mieć większą świadomość gospodarczą - ucz się od Estończyków.

Godzinkę wolną mam często - znam ten filmik. Oczywiście, że Woods ma rację. I co z tego? (uwaga! pytanie przewrotne).

zobacz wątek
12 lat temu
Halewicz

Odpowiedź

Autor

Polityka prywatności
do góry