Widok

jestem przerażona

Jeżeli idzie się do Akademii Fitness znanej osoby to spodziewa się czegoś fajnego, jakiegoś określonego standardu. A tam wygląda jak za PRL'u - dosłownie. Wchodzi się po schodach i na samo wejście 2 manekiny których można się przestraszyć. Wystrój to jakaś pomyłka. W poczekalni do "fryzjera" wiszą ciuchy "POLSKICH PROJEKTANTÓW MODY" a ma się wrażenie jakby się siedziało co najmniej w lumpeksie- ceny tych ciuchów kosmos totalny. Są dwa miejsca do strzyżenia a Pani tylko jedna która odbiera telefony, obcina, farbuje, rozmawia przy okazji z innymi. Pierwszy raz byłam u fryzjera który nic do mnie nie mówił. Dziewczyna bardzo młoda, nie była specjalnie przygotowana do swojej pracy. Tak ja stała ubrana tak obcinała i farbowała mi włosy, żadnego fartucha ani nic. Jedynie rękawiczki do farbowania, ale to chyba oczywiste. Wszystkie przyrządy tj nożyczki, szczotki, klamry leżały na jakimś zardzewiałym wózku, brudny był strasznie. Miejsce gdzie myje się włosy to kolejna masakra. Nad głową wisi bojler i myśli się tylko kiedy spadnie na głowę. Po umyciu włosów Pani wytarła mi głowę ręcznikiem papierowym. "Salon" niby partnerski Loreal, ale rozjaśniacz to mają firmy Joanna...NIE POLECAM !!!
Moja ocena
Fitness Klub Marlet kategoria: Fryzjerzy
obsługa: 3
 
jakość usług: 4
 
kreatywność: 2
 
klimat i wystrój: 1
 
przystępność cen: 4
 
ocena ogólna: 2
 
2.7

* maksymalna ocena 6

popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 2

Nie prawda

to zapraszam do sklepu firmowego np Armani gdzie tez ciuchy niektore jak z lumpeksu moga dla innych wygladac (zalezy od gustu).
Jest jedna pani fryzjerka to chyba trzeba byc wyrozumiałym i zrozumiec ze czasem trzeba odebrac telefon. Podczas strzyzenia widac było pewne ruchy bo niektore fryzjerki (nawet okolo 30 lat) podczas strzyzenia maja niepewne ruchy i sie zastanawiaja co dalej robic.
Czasem nieda sie posprzatac szybko gdzie wiec nozyczki, szczotki, klamry itp maja prawo lezec na wozku (wiem bo widziałam jak fryzjerka latała i widac było zmeczenie i moze dla tgo nie rozmawiała bo juz była zmeczona albo pani nie okazywała tez checi do rozmow).
Rozjaśniacz tez widziałam i raczej to nie był sklepowy tylko hurtowy (może jest lepszy od loreal'a)
Wozek nie był zardzewiały tylko brudny troche po farbach (ale to akurat normalne bo taki rzeczy sie brudza gdzie sie stawia farbe)
Przy farbowaniu moich wlosow fryzjerka tez nie posiadała farucha ale koszulke firmowa ( z malo widocznym czarnym napisem ktory zauwazyłam na koncu usługi)
Manekiny to chyba reklama ciuchow a miejsce jest dobre do ich stania bo sa widoczne i ozywia pomieszczenie.
A pani chyba pierwszy raz była u fryzjera czy wczesniej sama pani robiła w domu wlosy ze nie wie pani ze recznik papierowy do wycierania glowy jest obowiazkowy w kazdym salonie?
co do bojlera to nie mam zadnych zastrzezen bo chyba woda ciepla musi być i wisi solidnie
popieram tę opinię 4 nie zgadzam się z tą opinią 1
do góry