Odpowiadasz na:

klebsiella pneumoniae z karbapenemazami

Od paru dni śledzę hałas medialny na temat w/w i wkurza mnie do głębi ilość nowomowy, ględzenia, mitomanii i pospolitych kłamstw na ten temat, bez zmrużenia powiek głoszonych z telewizora i prasy... rozwiń

Od paru dni śledzę hałas medialny na temat w/w i wkurza mnie do głębi ilość nowomowy, ględzenia, mitomanii i pospolitych kłamstw na ten temat, bez zmrużenia powiek głoszonych z telewizora i prasy przez różnych buców udających autorytety. Ponieważ jestem mały żuczek, nie ma sensu pisać pod moim nazwiskiem, za którym nie idzie taki auturytet i poparcie instytucjonalno - polityczne, dlatego by zagłuszyć sumienie napiszę tu, i dlatego anonimowo,

bo to wszystko jedno, czy ktoś przeczyta i zrozumie. I tak nic nikt nie zrobi.

Gdy przychodzi baba do lekarza, nie oczekuje ona, że ten będzie ją wysyłał na różne badania i zwlekał z leczeniem, bo za każde badania i kolejną wizytę baba musi płacić i tracić czas, a w tym czasie choroba postępuje. Baba chce "sztrasendiagnozę" w piątej minucie po pierwszym "dzieńdobry". I dostaje dokładnie to, po co przyszła, poradę, receptę, zwolnienie, a nie skierowanie na badania. Zwłaszcza, że przecież przyszła z błahą sprawą. Spraw błahych jest srylion razy więcej, niż poważnych, więc 99% bab wychodzi zadowolonych. To jest pułapka cywilizacyjna, tak jest i w Polsce, i w Ameryce, i w Afryce subsaharyjskiej, wszędzie.

Tymczasem organizmom zakażającym, różnym, tj. bakteriom, wirusom, pasożytom i innym takim (piszę anonimowo i do laików, więc luzik) często wszystko jedno, czy one wywołają ciężką chorobę, czy lekką. Ich sukces ma polegać na przeżyciu, a nie na byciu zauważonymi, więc im jest najlepiej, jak nie dają bardzo ostrych objawów, albo żadnych, czyli powodują nosicielstwo, bo łatwiej mogą przenieść się na innych gospodarzy i żyć, rozmnażać cię, "czynić sobie ziemię poddaną". Przetrwaniu służy szczególnie sytuacja, gdy organizm pozornie łagodny, uczy się bronić. I uczy innych, bo razem łatwiej się bronić.

Taka jest właśnie jest rzeczona Klebsiella. U wielu ludzi powoduje byle jaką chorobę. Baby z bylejakimi objawami dostają recepty (na ślepo, czyli na podstawie mniemania) a nie jak powinno być, najpierw posiew, wynik, antybiogram, potem recepta na podstawie antybiogramu, a potem ocena skuteczności działania leku. Nie uczymy się. A bakteria - owszem.

Klebsiella ma "rozum" (genom) w kilku kawałkach, niektórymi małymi (plazmidy) kawałkami wymienia się swobodniej niż my plotkami. Wystarczy, że w jednej z miliarda kolonizujących wszystkie baby z byle jakimi objawami, wróć, seksizm, wystarczy że w jednym chorym dziecku heroicznej matki polki, albo i w jej obwieszonym kokardkami jorku, jedna z miliarda bakterii, metodą prób i błądów wytworzy skuteczny enzym obronny na podany lek, wszystkie inne bakterie łatwo go zdobywają, ZNACZNIE szybciej niż by to było przez namnażanie się. Klebsiella może nawet "nauczyć" rozwalać leki inne typu bakterii, np. karmiącą nas witaminkami Escherichię coli, czy najłagodniejszego w świecie Proteusa vulgarisa, bez których nie zrobili byśmy prawidłowego stolca naszego codziennego. Niestety, plazmidy zawierające karbapenemazy np popularna OXA-48 albo KPC, są nieduże. Przenoszą się międzygatunkowo. Dzięki nim takie gupie Klebsielle uczą się skuteczniej i pracowiciej niż my, a im nikt nie ogranicza czasu i budżetu.

Jaki z tego wniosek? Otóż żaden. Bo żaden z tych napompowanych powietrzem buców w TV nie powie, że lekarz nie zleci badań, zanim da lek, bo za badania musiał by płacić on i ogólnie SYSTEM, co było by KOSZTEM, musiał by się użerać z każdym błahym pacjentem i musiał by się sklonować, bo lekarzy nie jest nieskończenie wielu, podczas gdy jeśli da receptę (jak oczekują wszyscy, pacjent, nfz, księgowy, grabaż) to zapłaci za nią sam pacjent. I w wielu przypadkach już nie wróci. Bo mu przejdzie, albo dzięki lekowi, albo pomimo leczenia. A jak lek nie zadziała, to wróci i zapłaci za inny. I dopiero jak nauczone tą sytuacją, a nie bezmyślne jak my, bakterie, trafią na słabego umierającego pacjenta, któremu zrobi się badania, bo on umiera, to wtedy jest wielkie halo, że mamy epidemiczną antybiotykooporność i że to ci żli lekarze dają zbyt pochopnie antybiotyki.

No dają. Bo chcemy. Jak nie dadzą, to pójdziemy do takiego co da. I czasem, często, wyleczy.

Kiedy ostatnio poszliście do lekarza z bólem garda i temperaturą 37,0, albo ze sr*czką, a tam zrobiono wam rtg, usg, tk, pobrano wam wymazy z gardła, plwocinę, mocz i krew do analizy immunologicznej, biochemicznej, bakteriologicznej i wirusologicznej, i kazano czekać na wyniki, nie dając leków?

zobacz wątek
7 lat temu
~opt out tX

Odpowiedź

Autor

Polityka prywatności
do góry