Re: nie radzę sobie - dużo krzyczę na dziecko
z całym szacunkiem, ale odnoszę dziwne wrażenie, że chyba niewiele z was dojrzało do macierzyństwa, rodziny, małżeństwa...z dzieckiem na ręku, dopiero czytacie i uświadamiacie sobie pewne rzeczy? z...
rozwiń
z całym szacunkiem, ale odnoszę dziwne wrażenie, że chyba niewiele z was dojrzało do macierzyństwa, rodziny, małżeństwa...z dzieckiem na ręku, dopiero czytacie i uświadamiacie sobie pewne rzeczy? z mężem się dochodzicie o wychowanie? to co robiłyście planując dziecko? bo chyba świadome dojrzałe osoby (mąż i żona), NAJPIERW takie rzeczy przetrawiają, omawiają, czytają, dowiadują się, planują...a potem stwierdzają, tak jesteśmy gotowi, wiemy z czym to się je. i nie, nie rzucajcie mi tu, że póki nie masz tego dzieciątka na ręku nie możesz wiedzieć. zalegacie na forum, czytacie o tym wszystkim, obserwujecie koleżanki, potraficie przed ciążą zrobić rozeznanie nt wózka czy fotelika, a kto z Was przygotował się wychowawczo do roli matki i ojca zanim został matką i ojcem?świadomie rozmawiał o tym jakie zmiany następują w małżeństwie i w życiu?o tym jak wychowywać dziecko, jakie zasady wprowadzić, jaki plan dnia przyjąć? czy policzyłyście tylko czy pieniążków wystarczy na pieluchy? no sorry...albo te wywody, bo z dzieckiem sama siedzę, bo pracy nie mam, bo u teściów mieszkamy? ale, czy to nie był przypadkiem Wasz wybór? może trzeba było odczekać, ąż praca się znajdzie, aż na swoje pójdziecie? nie wiem gdzie tu świadomość i dojrzałość...o wyżywaniu się na dziecku za zwady z mężem nie wspomnę...Szczerze, szkoda tych dzieciaków, one na świat się nie prosiły, daliście im życie, a teraz na nie przelewacie swoje frustracje. żal.
zobacz wątek