Widok
nietypowe języki obce a zarobki
Chciałabym zorientować się, jakie są zarobki osób znających nietypowe języki obce - nie mam porównania na trójmiejskim rynku.
Sama znam norweski, zarobki niewiele ponad 4000 zł na rękę, praca na etat.
Czy to dużo/ mało? Jest sens stąd wyjeżdżać i próbować zaczepić się w Warszawie?
Sama znam norweski, zarobki niewiele ponad 4000 zł na rękę, praca na etat.
Czy to dużo/ mało? Jest sens stąd wyjeżdżać i próbować zaczepić się w Warszawie?
Jestem po skandynawistyce. Praca biurowa, kontakt z klientem zagranicznym, nie korporacja. Swoją drogą, może ktoś wie, ile się zarabia w Reutersie, Antal i innych BPO z językami skandynawskimi? Kusi mnie zmiana pracy, chociaż wiem, że o te 4 tys jest teraz bardzo trudno na rynku. Za 2-3 lata planuję wyjazd, teraz niestety nie mam takich możliwości.
ja znam od malego angielski (wychowalem sie w USA-jestem Amerykaninem) i pracy z jezykiem szukam w Polsce od lat.
Albo chca certyfikat (wola kogos kto mam papier a nie byl za granica nawet, niz kogos kto nie ma papieru a mowi biegle od zawsze), albo proponuja zalosne zarobki ok 2000 zl.
Uciekaj stad.
Albo chca certyfikat (wola kogos kto mam papier a nie byl za granica nawet, niz kogos kto nie ma papieru a mowi biegle od zawsze), albo proponuja zalosne zarobki ok 2000 zl.
Uciekaj stad.
Można się dobrze czuć w tym co się robi i co najważniejsze nie ma się tej bariery strachu, która paraliżuje co niektórych przed rozmową, ale zawsze będą jakieś niedociągnięcia. Oczywiście tylko w przypadku tych, którzy uczyli się języka w dorosłym życiu. Poza tym specjalistycznego słownictwa nie używa się w życiu prywatnym, dlatego ciężko jest się odnaleźć, ale co to za problem? Jak pracodawca da Ci szansę?
I tu zaczynają się schody..
I tu zaczynają się schody..
no wlasnie ja niewiele potrafie.
znam od malego jezyk i tyle.
mam skonczone LO, nie mam zawodu, ani studiow.
zreszta ja humanista jestem, wiec to bez roznicy czy mam studia czy nie bo po takich jakie chcialem robic i tak pracy bym nie znalazl, chyba ze jako nauczyciel :)
slow technicznych nie znam (nawet po polsku), ale nauczenie sie ich nie jest problemem.
chodzi o to ze w tym kraju wymagaja niewiadomo czego, a zarobki sa bardzo slabe.
w USA nie trzeba nic potrafic, pracodawca chetnie przyuczy przyszlego pracownika (no chyba ze aplikujesz na jakies techniczne stanowisko, to wymagaja).
ale tutaj nawet od robola wymagaja uprawnien na maszyny i kilka lat doswiadczenia.
znam od malego jezyk i tyle.
mam skonczone LO, nie mam zawodu, ani studiow.
zreszta ja humanista jestem, wiec to bez roznicy czy mam studia czy nie bo po takich jakie chcialem robic i tak pracy bym nie znalazl, chyba ze jako nauczyciel :)
slow technicznych nie znam (nawet po polsku), ale nauczenie sie ich nie jest problemem.
chodzi o to ze w tym kraju wymagaja niewiadomo czego, a zarobki sa bardzo slabe.
w USA nie trzeba nic potrafic, pracodawca chetnie przyuczy przyszlego pracownika (no chyba ze aplikujesz na jakies techniczne stanowisko, to wymagaja).
ale tutaj nawet od robola wymagaja uprawnien na maszyny i kilka lat doswiadczenia.
No coś przecież musisz robić. Doświadczenie też się liczy. A papierek nie świadczy o niczym.
No tak, dla pracodawców to wymarzona sytuacja. Wysokie bezrobocie i można przebierać jak w ulęgałkach. Jak nie Ty to znajdzie się 10 innych. I żeby tylko. Kurcze, ostatnio jak szukałam pracy, a było to w 2005, nie było durnowatych rekrutacji. Zarobek był niczego sobie. A teraz, nie dość, że ten cały proces ciągnie się jak flaki z olejem, to na sam koniec człowiek dowiaduje się, że dostanie 1200 i szaleństwo :D
No tak, dla pracodawców to wymarzona sytuacja. Wysokie bezrobocie i można przebierać jak w ulęgałkach. Jak nie Ty to znajdzie się 10 innych. I żeby tylko. Kurcze, ostatnio jak szukałam pracy, a było to w 2005, nie było durnowatych rekrutacji. Zarobek był niczego sobie. A teraz, nie dość, że ten cały proces ciągnie się jak flaki z olejem, to na sam koniec człowiek dowiaduje się, że dostanie 1200 i szaleństwo :D
Uważam, że akurat w Trójmieście nazwanie języków skandynawskich "egzotycznymi" jest grubo przesadzone. Może i były one nietypowe kiedyś, 10-15 lat temu, natomiast teraz mam wrażenie, że są czymś absolutnie przeciętnym. Gdańska skandynawistyka produkuje co roku dość solidną rzeszę studentów i absolwentów, będących w stanie posługiwać, w lepszym bądź gorszym stopniu, językami skandynawskimi. Jeżeli udało Ci się złapać pracę, o której mówisz to naprawdę świetnie. Przeciętne zarobki we wszystkich BPO w Trójmieście z językami skandynawskimi to 2 do 2.500 zł na rękę. SZAŁ :) No chyba, że ktoś ma dodatkowo odpowiednie doświadczenie, w tym przypadku 3 - 3.500 zł to maks. W tych firmach zdarzają się naprawdę ludzie znający płynnie 3-4 języki, (których używają!) więc wg mnie wysokość tego wynagrodzenia jest po prostu śmieszna. Już abstrahując od faktu, że "procesowanie" danych w cieniu wszechobecnych KPI nie jest spełnieniem marzeń, przynajmniej moich. Z tego co słyszę na południu Polski jest faktycznie większe zapotrzebowanie na języki skandynawskie, więc jeśli pojawia się jakaś oferta zawsze warto wysłać CV, bo może akurat...
Co tam Twój norweski Joasiu, skoro w Urzędzie Pracy w Gdyni jest oferta do pracy z wymaganiem koniecznym języka mandarynskiego. Jaką płacę oferuję? 1600 brutto!
Tak właśnie ceniona jest znajomość języka chińskiego...czyli tak naprawdę w ogóle nie jest ceniona. Minimalną pensję to dostanie każdy robol mający opanowany język polski na poziomie komunikatywnym + podwórczaną łacinę.
Tak właśnie ceniona jest znajomość języka chińskiego...czyli tak naprawdę w ogóle nie jest ceniona. Minimalną pensję to dostanie każdy robol mający opanowany język polski na poziomie komunikatywnym + podwórczaną łacinę.
Polecam rzucić okiem na ogłoszenia - czasem podają widełki. Tutaj masz portal stricte z ogłoszeniami o pracę związaną ze znajomością języków : http://www.linguajob.pl , branże różne, HR, księgowość, IT, myślę że to jest najlepsza opcja na obadanie gdzie można ile zarobić ;)