Widok
nnt: mój pies umiera - czy lepiej go uśpić?
Mój pies bardzo poważnie zachorował. Jest to złośliwy nowotwór, który postępuję w straszliwym tempie. Od kilkunastu dni codziennie jest gorzej - pies stopniowo traci siły. Od kilku dni nie jest już w stanie stanąć na nogach, tylko leży w jednym miejscu i ewentualnie próbuje się czołgać, ale na to też nie ma siły. Nie wiem co robić - znajomy weterynarz stwierdził, że uśpienie psa jest dla niego wielkim stresem i nie jest to takie proste (trzeba znaleźć żyłę, a to stary pies i trudno to zrobić), że lepiej pozwolić mu odejść w spokoju. Teraz część rodziny nie chce go uśpić z tego powodu. A ja nie mogę patrzeć jak tak leży całymi dniami pod domem i pewnie bardzo cierpi. Dodam, że to pies wielkiej rasy i za bardzo nie ma możliwości go gdzieś przenieść itp. Co najlepiej zrobić w tej sytuacji?
Dla mnie to żadne miłość patrzeć jak zwierzę cierpi i każdego dnia opada z sił. Niestety, kiedy nadchodzi ten moment trzeba umieć podjąć taką decyzję. Zwłaszcza, że psiak jest stary, schorowany i nie ma szans na wyleczenie. Bardzo często weterynarze nie proponują tego ostatecznego rozwiązania i żywcem wyłudzają kasę od właścicieli bo Ci cały czas wierzą, że uda się uratować psiaka. Sama stałam przed taką decyzją i widziałam jak moja psina opada z sił i jej organizm przestaje walczyć. Wraz z lekarzem, który znał ją od szczeniaka zdecydowaliśmy, że to odpowiedni moment, aby oszczędzić jej cierpienia, miała 15 lat. Polecam weterynarza na Żabiance, pod przychodnią na Gdyńskiej.
Tak, ja też zawsze myślałam, że w takiej sytuacji jest to zaoszczędzenie cierpienia. Pierwszy raz spotkałam się z opinią, że pies będzie wiedział, że go zabijamy, będzie się stresował i może nawet bronić....i że gdyby bardzo cierpiał, to by np. wył (wówczas byśmy go uśpili). Już sama nie wiem, co jest lepsze dla psa w tej sytuacji - powoli opadac z sił aż to końca, czy dostać zastrzyk (stres itd.). Nie wiem co robić :(
w lutym także uśpiłam moją suczkę. miała takie guzy, że ropa powoli zaczęła wychodzić. a ona ledwo się trzymała, była zresztą po 2 operacjach, ale mimo to rak powracał. u nas nie było innego sposobu, więc musieliśmy ją uśpić, bo widać było jak strasznie się czuje. drugi raz też bym tak zrobiła widząc jak pies wygląda.
niestety też byłam w takiej sytuacji.
nasza suczka miała operację ale nic nie pomogło, wydaliśmy bardzo dużo pieniędzy i weterynarz dawał nam nadzieję do końca. było już bardzo źle, strasznie cierpiała, nie miała siły wstać jeść, trochę piła ale od razu wymiotowała. Następnego dnia sama odeszła, spokojnie na swoim kocyku. okropne przeżycie. staszne cierpienie, piesek jak członek rodziny:-(
nasza suczka miała operację ale nic nie pomogło, wydaliśmy bardzo dużo pieniędzy i weterynarz dawał nam nadzieję do końca. było już bardzo źle, strasznie cierpiała, nie miała siły wstać jeść, trochę piła ale od razu wymiotowała. Następnego dnia sama odeszła, spokojnie na swoim kocyku. okropne przeżycie. staszne cierpienie, piesek jak członek rodziny:-(
Nie miałam psa, ale ślicznego kochanego szczurka - gdy zachorowała długo walczyłyśmy, ale wciąż słabła - sparaliżowało jej łapki, nie jadła, siusiała pod siebie. Chciałam dać jej czas, dawałam leki. Męczyła się chyba 2 miesiące. Prawie całkiem wyłysiała. Nie chciałabym umierać w ten sposób.
Moje drugie szczurzątko spotkał podobny los - niestety zachorowała na to samo. Gdy okazało się że ma te same objawy podjęłam decyzję o uśpieniu. Byłam przy niej jak pani doktor dała jej zastrzyk, głaskałam i widziałam, jak jej ciało się odprężało, pyszczek rozpogadza. Widać było że jej ulżyło.
Nie wiem jak to jest z cierpieniem zwierząt - ponieważ one nie mówią, to nigdy się nie dowiemy co czują i kiedy pragną śmierci. Jedyne co możemy zrobić to wczuć się w ich sytuację i postąpić według własnego sumienia.
Moje drugie szczurzątko spotkał podobny los - niestety zachorowała na to samo. Gdy okazało się że ma te same objawy podjęłam decyzję o uśpieniu. Byłam przy niej jak pani doktor dała jej zastrzyk, głaskałam i widziałam, jak jej ciało się odprężało, pyszczek rozpogadza. Widać było że jej ulżyło.
Nie wiem jak to jest z cierpieniem zwierząt - ponieważ one nie mówią, to nigdy się nie dowiemy co czują i kiedy pragną śmierci. Jedyne co możemy zrobić to wczuć się w ich sytuację i postąpić według własnego sumienia.
współczuję również, to straszna decyzja i obawiam się, że też kiedyś przed nią stanę.
Ale ja bym uśpiła...
Sama wiem jak to jest, jak ciągle przez wiele miesięcy boli i wtedy nawet śmierć niestraszna, byleby tylko przestało boleć! Myślę, że zwierzęta nie rozumieją śmierci, a tylko pragną by skończyło się cierpienie...
[/url]
[/url]
Ale ja bym uśpiła...
Sama wiem jak to jest, jak ciągle przez wiele miesięcy boli i wtedy nawet śmierć niestraszna, byleby tylko przestało boleć! Myślę, że zwierzęta nie rozumieją śmierci, a tylko pragną by skończyło się cierpienie...


straszna decyzja... współczuję Twojemu psu cierpienia i Wam konieczności podjęci jakiejś decyzji...
jeśli nie ma nadziei na wyleczenie/poprawę - a śmierć psiaka jest wyłącznie kwestią dni/tygodni(w bólu i cierpieniu) - to również zdecydowałabym się na uśpienie...
również polecam Dr Darka Sularza z przychodni weterynaryjnej na Gdyńskiej (Żabianka, w piwnicy - wejście na szczycie budynku - przychodni). moimi psami zajmuje się od nastu lat... (i kilkorga znajomych)
jeśli nie ma nadziei na wyleczenie/poprawę - a śmierć psiaka jest wyłącznie kwestią dni/tygodni(w bólu i cierpieniu) - to również zdecydowałabym się na uśpienie...
również polecam Dr Darka Sularza z przychodni weterynaryjnej na Gdyńskiej (Żabianka, w piwnicy - wejście na szczycie budynku - przychodni). moimi psami zajmuje się od nastu lat... (i kilkorga znajomych)
ja uśpiłam swoją sunię ... kochałam ją bardzoooooooo przez 17,5 roku
ratowałam - zrobiłam operacje bo lekarze dawali szansę .. .operacja ok ale nerki padły ...
po kilku dniach: NOC - masakra... płacz ... walka z myślami ... widok cierpiacego psiaka, jedziemy ... opinia kolejnego lekarza ... decyzja DOBRANOC wredotko ... achhhh dziś wiem ze to była dobra decyzja, wtedy też to wiedziałam tyle że przez łzy i smarki cieknące z nosa ...
ratowałam - zrobiłam operacje bo lekarze dawali szansę .. .operacja ok ale nerki padły ...
po kilku dniach: NOC - masakra... płacz ... walka z myślami ... widok cierpiacego psiaka, jedziemy ... opinia kolejnego lekarza ... decyzja DOBRANOC wredotko ... achhhh dziś wiem ze to była dobra decyzja, wtedy też to wiedziałam tyle że przez łzy i smarki cieknące z nosa ...
Również stawałam przed decyzją uśpienia psiaka, raz jako już dorosła kobieta, dwa razy moi rodzice musieli taką decyzję podjąć
Za każdym razem ze wszystkich sił staraliśmy się psiaki ratować, operacje, leki, ale niestety nie udawało się.
Nie mogłam patrzeć jak moje kochane zwierze cierpi :( Decyzja była strasznie ciężka, ale jeżeli kiedyś będę musiała podjąć kolejną to postąpię tak samo, nie pozwolę na przedłużanie życia w cierpieniu, to nie ma sensu.
Za każdym razem ze wszystkich sił staraliśmy się psiaki ratować, operacje, leki, ale niestety nie udawało się.
Nie mogłam patrzeć jak moje kochane zwierze cierpi :( Decyzja była strasznie ciężka, ale jeżeli kiedyś będę musiała podjąć kolejną to postąpię tak samo, nie pozwolę na przedłużanie życia w cierpieniu, to nie ma sensu.
https://www.facebook.com/groups/200268143516906/?fref=ts
Zapraszam grupa zamknięta, sprzedaż ubranek dziewczęcych
Zapraszam grupa zamknięta, sprzedaż ubranek dziewczęcych
Miałam parę lat temu psa który miał raka ,był młody bo miał 6 lat ,zaczął bardzo śmierdzieć wiedziałam że nie pożyje długo ,widziałam że cierpi byłam u weta kazał zrobić dietę ryż gotowany z mięsem i warzywami ( zawsze jadł dobrze nie dostawał resztek ze stołu) nie pomogło po około 2 tygodniach znowu u weta a ten dalej dieta,na drugi dzień od wizyty zaczął sapać,wymiotować,wiedziałam że to koniec ,moja mama chciała dzwonić po weta ale nie zdążyła zdechł na moich rękach,trzymałam go do samego końca wiem że się męczył i żałuję że nie byłam uparta na uśpienie bo wiem że cierpiał a wet twierdził że za młody na uśpienie i go nie uśpi,tylko k.... kasę chciał ciągnąć szczęście w nieszczęściu że trzeciej wizyty nie było........Wiem że to ciężka decyzja ale lepiej jak uśpisz bo teraz zwierzak się męczy i to bardzo a wet będzie kasę z ciebie ściągał i dawał tobie nadzieję .
"przedłużanie życia w cierpieniu, to nie ma sensu."
"przedłużanie życia w cierpieniu, to nie ma sensu."
W zeszłym roku tez stałam przed tą ciężką decyzją. Moj najdroższy piesek był z nami 13 lat. Przez ostatnie 3 lata swojego życia dużo chorowała, przez ten okres ciągłe wizyty u weterynarza, trzy operacje, w tym usunęcie zmian nowotworowych. Niestety rak był silniejszy niż nasza kochana dzielna sunia i nasza miłość :( Weterynarz, który opiekował się naszym pieskiem przez te ostatnie trzy lata jej życia, zaleczał na bieżąco jej choroby, które wynikały ze starości na koniec po prostu powiedział nam, że rak zajął płuca i kręgosłup i on teraz może podawać tylko leki przeciwbólowe, żeby zwierzak nie cierpiał. Minął już rok,a jeszcze łąpie się na tym, że jak wchodze do domu po pracy to czekam, aż mnie obskoczy szczęścliwy psiak :) Ciężko się przyzwyczaić do pustego mieszkania :( Ale wiem, że podjęłam odpowiednią decyzję, człowiek jest odpowiedzialny za swojego psa i tak naprawdę to tylko przez nasz "egoizm" tak trudno podjąć tą przykrą, ostateczną decyzję, bo piesek po uspaniu już nie cierpi, a to my tutaj zostajemy z tym bólem i pewnie tego podświadomie najbardziej się boimy.
to bardzo boli...strasznie ci współczuję
moją suczkę uśpiłam kilka lat temu ponieważ już nie jadła- anie chciałam żeby umierała cierpiąc śmiercią głodową
mój pies był już bardzo wyczerpany, trafiłam na ludzkiego weterynarza-myslę, że to jest b.ważne-nie idź do byle kogo
właściwie od razu jak zaczął jej podawać ten zastrzyk odpłynęła, była już bardzo słaba, lekarz mi powiedział, że bardzo się męczyła, i że to był ostatni moment....
ale bądź tu człowieku mądry...
moją suczkę uśpiłam kilka lat temu ponieważ już nie jadła- anie chciałam żeby umierała cierpiąc śmiercią głodową
mój pies był już bardzo wyczerpany, trafiłam na ludzkiego weterynarza-myslę, że to jest b.ważne-nie idź do byle kogo
właściwie od razu jak zaczął jej podawać ten zastrzyk odpłynęła, była już bardzo słaba, lekarz mi powiedział, że bardzo się męczyła, i że to był ostatni moment....
ale bądź tu człowieku mądry...