Widok
niekoniecznie. o ile pamiętam, to stan był jedynie lekko wskazujący. ale, ale... chodzi o to, że wreszcie dostałem pewien materiał sprzed kilku lat. jak uda mi się pociąć go na kawałki, to opublikuję gdzieś wspomnianą recytację i można będzie samemu ocenić. w ciemno uprzedzę, że jest naprawdę dobra.
słowo się rzekło, a więc raz kozie. kontekst sytuacyjny jest następujący: rozewie 2005, pożegnanie bardzo przyzwoitego człowieka - szefa odchodzącego na emeryturę. na scenę wychodzi zarośnięty chudzielec w niedbale powyciąganej koszulce (efekt wyprania w 90 stopniach) i przedstawia co następuje:
http://pl.youtube.com/watch?v=G9oi11sQhxE
ps. napis seven b na koszulce to nazwa niestety nieistniejącego już genialnego zespołu blues-rockowego, ale oznacza też radziecką kategorię "niezdolny do służby wojskowej z powodu choroby psychicznej". interpretację zostawiam recenzentom
http://pl.youtube.com/watch?v=G9oi11sQhxE
ps. napis seven b na koszulce to nazwa niestety nieistniejącego już genialnego zespołu blues-rockowego, ale oznacza też radziecką kategorię "niezdolny do służby wojskowej z powodu choroby psychicznej". interpretację zostawiam recenzentom
byłem wczoraj. okazało się, że kto chciał, to informację znalazł już bardzo dawno. biletów nie było od miesiąca. ale udało się namówić panie z teatru na dostawkę paru krzesełek. było naprawdę dobrze. to był ich drugi koncert, który widziałem. one przebiegają według schematu - pierwszy set utworów nowych, czy też mało znanych i drugi set szlagierów, które wszyscy znają i śpiewają razem z zespołem. i pamiętam, że za pierwszym razem pierwszy set mi trochę umknął bo czekałem tylko na standardy. a wczoraj wręcz przeciwnie. wsłuchałem się przede wszystkim w to co mieli do przekazania na początku. a była to niezwykle profesjonalnie zagrana, bardzo wymagająca, a miejscami jakaś taka transowo-hipnotyczna muzyka i (co szczególnie miłe) dające do myślenia teksty. no a potem było i wzruszająco i wesoło. żarty ze sceny, kontakt z publiką, potrójne bisy. w sumie ze trzy godziny udanego wieczoru.
na przykład taki tekst bardzo mi się wczoraj spodobał. mam dokładnie tak samo jak podmiot liryczny. autor wiersza się jan rybowicz nazywa. sdm odeszło wreszcie od stachury i wzięło się właśnie za rybowicza, który moim zdaniem jest o wiele mniej naiwny i o wiele bardziej dojrzały niż ten poczciwy ulubieniec licealistek sted.
Kiedy mi mówią,
że dobry Bóg zabiera po śmierci
wszystkich ludzi do siebie, do nieba,
mówię - tak!
Kiedy mi mówią, że nie ma żadnego Boga
i zdycha się raz na zawsze,
dokładnie i nieodwołalnie,
mówię - tak!
mówią: święte, to k***y,
a k***y, to święte.
Mówię - tak!
Mówią: domy wariatów są pełne
zapoznanych geniuszy.
Tak - mówię - tak!
Nie ma sprwiedliwości na tym świecie,
mówią, bo biedny zawsze dostaje w kość,
a bogaty i tak i tak sie wywinie...
Tak - mówię - tak!
Mówią: jest pan zdolny, błyskotliwy, wybitny,
przystojny, inteligentny, mądry,
moralny, wstrzemięźliwy...
Tak - mówię - tak!
Mówią: jest pan wariatem, alkoholikiem,
głupcem, idiotą,
grafomanem, erotomanem, zerem,
przestępcą, nikim...
Tak - mówię - tak!
Mówię: tak, tak i jeszcze raz - tak!
I odwalcie się wreszcie ode mnie.
ps. adminów proszę o przymknięcie oka na obecne w wierszu brzydkie wyrazy. to byłoby kuriozum, gdybym w dziale hyde park cenzurował poezję, prawda?
Kiedy mi mówią,
że dobry Bóg zabiera po śmierci
wszystkich ludzi do siebie, do nieba,
mówię - tak!
Kiedy mi mówią, że nie ma żadnego Boga
i zdycha się raz na zawsze,
dokładnie i nieodwołalnie,
mówię - tak!
mówią: święte, to k***y,
a k***y, to święte.
Mówię - tak!
Mówią: domy wariatów są pełne
zapoznanych geniuszy.
Tak - mówię - tak!
Nie ma sprwiedliwości na tym świecie,
mówią, bo biedny zawsze dostaje w kość,
a bogaty i tak i tak sie wywinie...
Tak - mówię - tak!
Mówią: jest pan zdolny, błyskotliwy, wybitny,
przystojny, inteligentny, mądry,
moralny, wstrzemięźliwy...
Tak - mówię - tak!
Mówią: jest pan wariatem, alkoholikiem,
głupcem, idiotą,
grafomanem, erotomanem, zerem,
przestępcą, nikim...
Tak - mówię - tak!
Mówię: tak, tak i jeszcze raz - tak!
I odwalcie się wreszcie ode mnie.
ps. adminów proszę o przymknięcie oka na obecne w wierszu brzydkie wyrazy. to byłoby kuriozum, gdybym w dziale hyde park cenzurował poezję, prawda?
Masz rację,zdecydowanie bardziej dojrzały.
Ja jednak lubię Stachurę, jak widać nie tylko dla licealistek.
Trzy godziny muzyki,to długo. Mają wyćwiczone gardła.
Od wielu lat nie słyszałam ich na żywo i żałuję że nie byłam na koncercie ale nie można mieć wszystkiego.
Może następnym razem...
Ciekawe czy w Trójmieście wkrótce zagra Kasprzycki?
Lubisz?
Ja jednak lubię Stachurę, jak widać nie tylko dla licealistek.
Trzy godziny muzyki,to długo. Mają wyćwiczone gardła.
Od wielu lat nie słyszałam ich na żywo i żałuję że nie byłam na koncercie ale nie można mieć wszystkiego.
Może następnym razem...
Ciekawe czy w Trójmieście wkrótce zagra Kasprzycki?
Lubisz?
lubię, chociaż słabo znam. a co do stachury to zupełnie nie ma za co go nie lubić. wielu ludzi ma do niego ogromny sentyment bo kojarzy się im z najlepszym okresem życia. a że często niezbyt mnie przekonuje jego przesłanie, to osobna sprawa. chociażby taki klasyk, jak "z nim będziesz szczęśliwsza". jaki facet tak szczerze, bez prowokacji byłby w stanie powiedzieć swojej kobiecie: idź prześpij się z innym facetem, ja nie będę miał żalu. bo ja wiem, że jestem do dupy i wiem, że zasługujesz na więcej.
to takie wzruszające, naiwne, ale jakże nieżyciowe. pamiętam zagadkę z serialu przystanek alaska: jak zatrzymać przy sobie ukochaną osobę? odpowiedź: nie można. bo jeśli się kogoś naprawdę kocha, to nie chce się mieć go tylko dla siebie.
no przepiękne. przewspaniała sentencja. problem w tym, że równie wyidealizowana jak wiersz stachury. bo problem w tym, że kochaną osobę właśnie chce się mieć tylko dla siebie. i niewiele można na to poradzić
to takie wzruszające, naiwne, ale jakże nieżyciowe. pamiętam zagadkę z serialu przystanek alaska: jak zatrzymać przy sobie ukochaną osobę? odpowiedź: nie można. bo jeśli się kogoś naprawdę kocha, to nie chce się mieć go tylko dla siebie.
no przepiękne. przewspaniała sentencja. problem w tym, że równie wyidealizowana jak wiersz stachury. bo problem w tym, że kochaną osobę właśnie chce się mieć tylko dla siebie. i niewiele można na to poradzić
A czytałeś równie kultową "Prefacje" z Missa pagana. Widzisz tam niedojrzałość życiową? Ja widzę dużą samoświadomość, doświadczenie, radość i krztę naiwności, ale nie tej z licealnych lat, zupełnie inną. Pytanie skąd nagle u Steda ta "głupia" radość i co to za rodzaj naiwności. Ktoś kiedyś mądrze zauważył czytając pierwsze teksty Stachury, że ten facet był skazany na mistycyzm(doświadczenie mistyczne).
Wiesz taki myk, że wstajesz rano z łóżka i ( jak to pisał De mello) patrząc na sto złotych nie widzisz stówy, tylko kawałek papierka. Ja przypuszczam, że to co nazywasz niedojrzałością, naiwnością, idealizmem jest wynikiem głębokiego przeżycia duchowego jaki ten facet doznał (nie wiem może w 1977, może wcześniej) i wcale nie oznacza niedojrzałości, naiwności i idealizmu, ale po prostu wiarę w coś. Chyba w Boga. Ja tak to czytam między wierszami.
Wiesz taki myk, że wstajesz rano z łóżka i ( jak to pisał De mello) patrząc na sto złotych nie widzisz stówy, tylko kawałek papierka. Ja przypuszczam, że to co nazywasz niedojrzałością, naiwnością, idealizmem jest wynikiem głębokiego przeżycia duchowego jaki ten facet doznał (nie wiem może w 1977, może wcześniej) i wcale nie oznacza niedojrzałości, naiwności i idealizmu, ale po prostu wiarę w coś. Chyba w Boga. Ja tak to czytam między wierszami.
No pewnie Kropeczko przypadki są różne 100% racji. Mogło nawet być tak, że Sted (choć dopieszczał swe teksty nieustannie i doskonalił przed publikacją) wypił 0.7 albo litra poszedł na wrzosowiska, bagna czy inne torfowe łąki jakieś, stworzył w swej głowie imaginacje jakiejś dziewczyny i napisał "Z nim będziesz szczęśliwa" Albo np. 284 inne opcje mogły zaistnieć.