Widok
Długo się zastanawiałam czy coś na temat Misiakowa napisać, zdecydowałam się jednak uprzedzić rodziców na co się piszą zostawiając tam swojego Malucha. Może komuś się przyda i otworzy oczy na pewne sprawy:
1) Placówka przyjmuje już dzieciaczki od 1 roku, ale absolutnie nie jest do tego przystosowana:
- jedno krzesełko do karmienia wyklucza możliwość nakarmienia wszystkich dzieci w tym samym czasie, chociażby dlatego że nie wszystkie są w stanie usiedzieć grzecznie przy stole i samodzielnie jeść (mój Maluch nie umie)
- brak własnego placu zabaw - dzieci bawią się na pobliskim "miejskim" placu zabaw, który nie ma zamykanej bramki, za to posiada schody - roczne dziecko ma dużą szansę wywinąć orła...
2) Posiłki do placówki dostarcza katering, może są one smaczne, ale niestety kompletnie niedostosowane do młodszych dzieci, które ani devolaja, ani pierogów nie dadzą rady zjeść. Mój Maluch notorycznie przychodził głodny (chodził za mną i wołał "am" co mu się normalnie nie zdarza, bo to raczej ja go muszę z łyżką gonić). Na pewno raczej nikt mojemu synkowi nie pomagał jeść - mimo że uprzedzałam, że nie robi tego sam (ma niewiele ponad rok).
3) Pieluchy dzieciom zmienia się tam baardzo rzadko... W domu nie zdarzyło mi się, żeby dziecko mi się podczas drzemki przesikało, w Misiakowie co drugi dzień zabierałam z szafki mokre ubranka. Nie zwróciłam na to uwagi do momentu kiedy wpadłam tam z zaskoczenia przed południem - Panie były bardzo zaskoczone i w popłochu zaczęły przewijać mojego Malca.
4) Niestety Pani pozwalają przyprowadzać chore dzieci. U nas skończyło się to 1,5 miesięczną chorobą (zapalenie gardła, które przeszło w zapalenie oskrzeli). Panie "wygadały" się że jakaś epidemia zapalenia oskrzeli bo to już 3 maluch który im zachorował.
5) Właścicielka miła jest tylko przy pierwszym kontakcie. Synek pewnego dnia zaraz po wyjściu ze żłobka dostał ponad 39 stopni gorączki. Zadzwoniłam więc do Pani Pauliny z prośbą, żeby skontaktowała się z Paniami opiekunkami i zapytała czy coś działo się wcześniej. Usłyszałam odpowiedź, że jest już po godzinach pracy i żebym zadzwoniła jutro... Nie wiem czy osoba z taką empatią powinna żłobek prowadzić.
6) Na deser dodam że ostatnio wpadłam tam po resztę rzeczy mojego dziecka. Było już po 9 rano, wg rozkładu dnia dzieci powinny być już dawno po śniadaniu. Ku mojemu zaskoczeniu dzieci śniadanie dopiero jadły (nie wyobrażam sobie jak musiały być głodne te przyprowadzane po 7 rano :( ), a dodatkowo na schodach minęłam się z jedną z opiekunek, która najwyraźniej wychodziła na dłużej. Około 8 dzieci zostało więc pod opieką jednej Pani.
Bardzo żałuję doświadczenia z tym punktem opieki. Na szczęście chodziliśmy tam krótko.
1) Placówka przyjmuje już dzieciaczki od 1 roku, ale absolutnie nie jest do tego przystosowana:
- jedno krzesełko do karmienia wyklucza możliwość nakarmienia wszystkich dzieci w tym samym czasie, chociażby dlatego że nie wszystkie są w stanie usiedzieć grzecznie przy stole i samodzielnie jeść (mój Maluch nie umie)
- brak własnego placu zabaw - dzieci bawią się na pobliskim "miejskim" placu zabaw, który nie ma zamykanej bramki, za to posiada schody - roczne dziecko ma dużą szansę wywinąć orła...
2) Posiłki do placówki dostarcza katering, może są one smaczne, ale niestety kompletnie niedostosowane do młodszych dzieci, które ani devolaja, ani pierogów nie dadzą rady zjeść. Mój Maluch notorycznie przychodził głodny (chodził za mną i wołał "am" co mu się normalnie nie zdarza, bo to raczej ja go muszę z łyżką gonić). Na pewno raczej nikt mojemu synkowi nie pomagał jeść - mimo że uprzedzałam, że nie robi tego sam (ma niewiele ponad rok).
3) Pieluchy dzieciom zmienia się tam baardzo rzadko... W domu nie zdarzyło mi się, żeby dziecko mi się podczas drzemki przesikało, w Misiakowie co drugi dzień zabierałam z szafki mokre ubranka. Nie zwróciłam na to uwagi do momentu kiedy wpadłam tam z zaskoczenia przed południem - Panie były bardzo zaskoczone i w popłochu zaczęły przewijać mojego Malca.
4) Niestety Pani pozwalają przyprowadzać chore dzieci. U nas skończyło się to 1,5 miesięczną chorobą (zapalenie gardła, które przeszło w zapalenie oskrzeli). Panie "wygadały" się że jakaś epidemia zapalenia oskrzeli bo to już 3 maluch który im zachorował.
5) Właścicielka miła jest tylko przy pierwszym kontakcie. Synek pewnego dnia zaraz po wyjściu ze żłobka dostał ponad 39 stopni gorączki. Zadzwoniłam więc do Pani Pauliny z prośbą, żeby skontaktowała się z Paniami opiekunkami i zapytała czy coś działo się wcześniej. Usłyszałam odpowiedź, że jest już po godzinach pracy i żebym zadzwoniła jutro... Nie wiem czy osoba z taką empatią powinna żłobek prowadzić.
6) Na deser dodam że ostatnio wpadłam tam po resztę rzeczy mojego dziecka. Było już po 9 rano, wg rozkładu dnia dzieci powinny być już dawno po śniadaniu. Ku mojemu zaskoczeniu dzieci śniadanie dopiero jadły (nie wyobrażam sobie jak musiały być głodne te przyprowadzane po 7 rano :( ), a dodatkowo na schodach minęłam się z jedną z opiekunek, która najwyraźniej wychodziła na dłużej. Około 8 dzieci zostało więc pod opieką jednej Pani.
Bardzo żałuję doświadczenia z tym punktem opieki. Na szczęście chodziliśmy tam krótko.