W kwiaciarni sprzedano mojemu chłopakowi bukiet, który nie nadawał się do wręczenia jubilatce. Kwiaty z białych zmieniały już barwę na beżowo-brązową, płatki odpadały, a główki więdły. Mój chłopak nie zna się na kwiatach. Bukiet był ładnie przystrojony, więc nie zwrócił uwagi na stan liści i kwiatów. Od razu po zakupie pojechaliśmy na przyjęcie. Stan kwiatów zobaczyłam dopiero odwijając kwiaty z papieru tuż przed drzwiami jubilatki. Wstyd mi było patrząc na ich stan, kiedy stały w wazonie. Dzięki temu, że jubilatka jest mi bliską osobą - wytłumaczyłam sytuację i przeprosiłam, ale z drugiej strony przez to, że jest to bliska osoba, tym bardziej było mi przykro, że wręczyliśmy takie kwiaty zamiast je wyrzucić.
Gdybym wcześniej zobaczyła ich stan, na pewno bym cofnęła się do kwiaciarni. Przez brak czasu i ufność florystce tego nie zrobiłam
Nie wiem jak w ogóle można sprzedać takie kwiaty w kwiaciarni. Codziennie rano należy sprawdzać stan roślin przed sprzedażą...
Nie skorzystamy więcej z usług kwiaciarni. Mam nadzieję, że florystka po tej opinii przyłoży się bardziej. Choć zapewne w galeriach handlowych przy takim ruchu nieco mniej dba się o stałych klientów, bo i tak ktoś kupi...