Widok
..pogmatwało się troche
... niby wszystko w porządku, nie ma się do czego przyczepić ale to pozory z precyzją chowana prawda, świat ogląda szczęśliwą roześmianą osobę która powinna dostać Oscara. Po co obciążać innych swoimi problemami? Niech myślą, że już wszystko w porządku, że jakoś wyszłam z dołka. Czy to normalne? Czasem zastanawia mnie ile tak naprawde wiemy o ludziach których widujemy na codzień. Tyle pewnie ile oni wiedzą o nas, niewiele, czasem tak naprawdę nic. Czy ktoś rozumie o co mi chodzi?
chyba rozumiem - jasne, że jakies pozory stwarzamy, nakładamy maskę po to, żeby trzymać fason. No bo przecież nie do każdego o wszystkim, nie z każdym można i trzeba się dzielic problemami. Oj, miałam kiedys taki okres trudny :( ale w pracy trzymałam się, byłam jak automacik, nikt nie wiedział, co się dzieje w środku, bo czy ktoś chce wiedzieć? I rzadko przecież bywa, że ktoś wtedy pomoże, że może tak naprawdę pomóc. Dziś taki świat - trzeba keep smiling, nobody likes you when you are down and out, ludzie mają swoje problemy. Ale dobrze mieć kogoś, przy kim zawsze jestesmy bez maski. A to, co Cię nie zabije, to Cię wzmocni. Po nocy przychodzi dzień :) Dobre są tez takie internetowe miejsca, gdzie każdy może powiedzieć, co go gryzie, zazwyczaj dostanie odpowiedź kilku życzliwych, bezinteresownych, rozumiejących... Pozdrawiam Cię "Aktorko" i wszytskich innych :)
Moj sposob, zyc chwila. Nie myslec o tym co bylo i nie czekac na to co bedzie. Mnie zycie zweryfikowalo do tego stopnia ze nie mysle o tym co bylo kiedys... po co katowac sie myslami ze zrobilo sie zle, ze moglo byc inaczej. Tego sie nie zmieni.
Nie mysle o tym co bedzie , a jedynie na to czekac... plany... dla mnie one nie istnieja poza ogolno pojetym szkieletem, zamglona wizja. To co ma byc to bedzie.
I tu zgadzam sie z kolezanka co zacytowala (?) Friedricha Nietzchego "To co nas nie zabije, umocni nas".
Zycie chwila, zycie na plenym luzie... kazdy wie ze zycie jest ciezkie , szczegolnie tu w Polsce, gdzie kazdy boii sie o swoje jutro. Ale zamartwianiem sie sami siebie niszczymy. To ze mam prace niewdzieczna, to ze panuja uklady i ukladzi.. to kazdy wie, ale.. przymruzenie oka, luz a jednoczescie stanowczosc... to jest to, co na w tym swiecie moze pomoc.
Nie mysle o tym co bedzie , a jedynie na to czekac... plany... dla mnie one nie istnieja poza ogolno pojetym szkieletem, zamglona wizja. To co ma byc to bedzie.
I tu zgadzam sie z kolezanka co zacytowala (?) Friedricha Nietzchego "To co nas nie zabije, umocni nas".
Zycie chwila, zycie na plenym luzie... kazdy wie ze zycie jest ciezkie , szczegolnie tu w Polsce, gdzie kazdy boii sie o swoje jutro. Ale zamartwianiem sie sami siebie niszczymy. To ze mam prace niewdzieczna, to ze panuja uklady i ukladzi.. to kazdy wie, ale.. przymruzenie oka, luz a jednoczescie stanowczosc... to jest to, co na w tym swiecie moze pomoc.
Szkoda,że wcześniej niewidziałem tego wątku.
Zgadzam się kochani -jeżeli tak moge powiedzeć- z Wami. Żyjemy tu i teraz. Nie warto się zamartwiać. Trzeba życ chwilą, ale na refleksje również mieć trochę czasu.
Powinnaś szukac przyjaciół, którzy mogą wyrwac Cię z tej melancholii.
Trzymaj się.Tego Ci życzę.
Zgadzam się kochani -jeżeli tak moge powiedzeć- z Wami. Żyjemy tu i teraz. Nie warto się zamartwiać. Trzeba życ chwilą, ale na refleksje również mieć trochę czasu.
Powinnaś szukac przyjaciół, którzy mogą wyrwac Cię z tej melancholii.
Trzymaj się.Tego Ci życzę.