Widok
późne zaproszenie na rozmowę kwalifikacyjną
Witajcie!
czy nie wydaje Wam się, że zapraszanie kandydata na rozmowę kwalifikacyjną dzień przed, bez możliwości przełożenia jej na inny termin jest trochę nie fair? już po raz kolejny spotykam się z sytuacją, że potencjalny pracodawca dzwoni z informacją, że rozmowa odbędzie się "jutro o 10.00". Nie ma możliwości przełożenia jej np na pojutrze, bo na rozmowy przeznaczony jest jeden dzień, nie ma możliwości zmiany godziny. Dla mnie to trochę brak szacunku dla przyszłego pracownika, nie liczenie się z jego wcześniejszymi zobowiązaniami. Rekruter chce, by liczono się z jego czasem, a nie liczy się z naszym, jakby wyznawał zasadę, że jak kandydatowi zależy, to rzuci wszystko i przyjedzie specjalnie na 20 minutową rozmowę...A może uważają, że jak ktoś poszukuje pracy, to znaczy, i tak nie ma nic lepszego do roboty.
A może tylko mnie irytuje takie traktowanie? co Wy myślicie na ten temat?
czy nie wydaje Wam się, że zapraszanie kandydata na rozmowę kwalifikacyjną dzień przed, bez możliwości przełożenia jej na inny termin jest trochę nie fair? już po raz kolejny spotykam się z sytuacją, że potencjalny pracodawca dzwoni z informacją, że rozmowa odbędzie się "jutro o 10.00". Nie ma możliwości przełożenia jej np na pojutrze, bo na rozmowy przeznaczony jest jeden dzień, nie ma możliwości zmiany godziny. Dla mnie to trochę brak szacunku dla przyszłego pracownika, nie liczenie się z jego wcześniejszymi zobowiązaniami. Rekruter chce, by liczono się z jego czasem, a nie liczy się z naszym, jakby wyznawał zasadę, że jak kandydatowi zależy, to rzuci wszystko i przyjedzie specjalnie na 20 minutową rozmowę...A może uważają, że jak ktoś poszukuje pracy, to znaczy, i tak nie ma nic lepszego do roboty.
A może tylko mnie irytuje takie traktowanie? co Wy myślicie na ten temat?
Ludzie mają różne zobowiązania - naukę, pracę tymczasową. Z dnia na dzień nie da się pewnych spraw odwołać, a niepojawienie się w pracy może wiązać się z karą finansową. Natomiast na studiach bywa i tak, że z jakiegoś przedmiotu nie można opuścić ani jednej godziny zajęć.
Kiedyś miałam taki przypadek, że zaproszono mnie na rozmowę i jej termin pokrywał się z egzaminem na uczelni. Nie było mowy o umówieniu się w innym czasie. Wybór miałam taki: albo pójdę na egzamin, albo na rozmowę o pracę... Dlatego pozwolę sobie stwierdzić, że to nie jest wypisywanie farmazonów.
Kiedyś miałam taki przypadek, że zaproszono mnie na rozmowę i jej termin pokrywał się z egzaminem na uczelni. Nie było mowy o umówieniu się w innym czasie. Wybór miałam taki: albo pójdę na egzamin, albo na rozmowę o pracę... Dlatego pozwolę sobie stwierdzić, że to nie jest wypisywanie farmazonów.
No to sorry Stopka... To albo ty szukasz roboty, albo masz inne ważniejsze zajęcia... W tym co sama napisałaś masz pełną odpowiedż.
Skoro masz obowiązki wynikające z tymczasowego zatrudnienia lub egzamin na uczelni - to skup się na tym... Po co szukasz pracy ??? żeby takiemu pracodawcy czas marnować ???
Skoro tak podchodzisz do sprawy to sama jestes sobie winna...
Nie sadzisz chyba że "szef" będzie czekał az go łaskawie uraczysz swoją obecnością... Poza tym wnioski nasuwają się same... Z takim podejściem każdy przyszły boss będzie sie zastanawiał czy aby twoje liczne obowiazki nie beda kolidować z obowiązkam jakie będa wynikały z tytułu zatrudnienia w jego firmie.
Mała ciekawostka : prowadziłem rekrutację w swojej firmie - i zakwalifikowałem jednego z kandydatów.. biorę więc telefon i dzwonię do wybrańca o godz. 12.00 by poinformować że zakwalifikował się na stanowisko, wobec czego chcę by się stawił w pracy dnia następnego o godz. 9.00 (typowy dzień organizacyjny na umowy, szkolenia i zapoznanie z zakresem obowiązków).. I tu niespodzianka... Jak myslicie co mi koleś odpowiada ????
Odp: " Oj ale ja jutro nie moge bo o 10.00 mam rozmowę kwalifikacyjną w TESCO do pracy dorywczej (wykładanie towaru)...
Nie wiedziałem co powiedzieć.. aż mnie zatkało... - Gość wolał pracowac dorywczo w TESCO niż na stałą umowę o pracę u mnie - to ok... Jego decyzja...
Ale z doświadczenia już wiem że studenci tak mają.... Myślenie im ciężko przychodzi....Przytłacza ich chyba nadmiar obowiązków i czasami maja trudności z analizowaniem poszczególnych sytuacji.
Pozdrawiam
Skoro masz obowiązki wynikające z tymczasowego zatrudnienia lub egzamin na uczelni - to skup się na tym... Po co szukasz pracy ??? żeby takiemu pracodawcy czas marnować ???
Skoro tak podchodzisz do sprawy to sama jestes sobie winna...
Nie sadzisz chyba że "szef" będzie czekał az go łaskawie uraczysz swoją obecnością... Poza tym wnioski nasuwają się same... Z takim podejściem każdy przyszły boss będzie sie zastanawiał czy aby twoje liczne obowiazki nie beda kolidować z obowiązkam jakie będa wynikały z tytułu zatrudnienia w jego firmie.
Mała ciekawostka : prowadziłem rekrutację w swojej firmie - i zakwalifikowałem jednego z kandydatów.. biorę więc telefon i dzwonię do wybrańca o godz. 12.00 by poinformować że zakwalifikował się na stanowisko, wobec czego chcę by się stawił w pracy dnia następnego o godz. 9.00 (typowy dzień organizacyjny na umowy, szkolenia i zapoznanie z zakresem obowiązków).. I tu niespodzianka... Jak myslicie co mi koleś odpowiada ????
Odp: " Oj ale ja jutro nie moge bo o 10.00 mam rozmowę kwalifikacyjną w TESCO do pracy dorywczej (wykładanie towaru)...
Nie wiedziałem co powiedzieć.. aż mnie zatkało... - Gość wolał pracowac dorywczo w TESCO niż na stałą umowę o pracę u mnie - to ok... Jego decyzja...
Ale z doświadczenia już wiem że studenci tak mają.... Myślenie im ciężko przychodzi....Przytłacza ich chyba nadmiar obowiązków i czasami maja trudności z analizowaniem poszczególnych sytuacji.
Pozdrawiam
Nie zgadzam się.
Studiuję i rozkład zajęć pozwala mi na pracę, ale wymaga to elastyczności jeśli chodzi o czas pracy - i to było oferowane w ogłoszeniu.
Nie widzę powodu, żeby przyszły szef miał mieć wątpliwości, czy moje obowiązki będą kolidowały z pracą.
Określam przecież swoją dyspozycyjność i wszystko jest jasne - wtedy może podjąć decyzję, czy mu to odpowiada, czy nie.
Gdyby ktoś raczył poinformować mnie wcześniej o terminie rozmowy, może udałoby się załatwić coś na uczelni i w pracy dorywczej - bo nie jest to niemożliwe, ale wymaga odrobiny czasu. Z dnia na dzień, to można sobie palcem w nosie pogrzebać ;) A tak nie dano mi możliwości manewru.
Tak samo nie ustala się garfiku z dnia na dzień, tylko z wyprzedzeniem...
Szukając pracy stałej (lub na dłuższy okres czasu), nie wolno mi dorabiać? Przecież nie wiem, kiedy trafi się coś stałego - a w czasie "oczekiwania" pieniądze też są potrzebne.
W przypadku egzaminu na uczelni - nie można nie pojawić się ot tak... Chyba, że ktoś chce zakończyć edukację w trybie przyspieszonym. A w przypadku pracy dorywczej też obowiązuje umowa i złamanie jej postanowień często oznacza kary pieniężne (można też szybko zkaończyć współpracę, ale nie w ciągu jednego dnia). Ale widzę, że niektórzy tego nie rozumieją i gdy dzowni szanowny potencjalny pracodawca, to uważają, że trzeba wszystko olać, narobić sobie problemów itd. - a i tak nie ma pewności, że zostanie się zatrudnionym.
Nie żałuję, że stało się tak, a nie inaczej, bo po przemyśleniu sprawy nasuwa się wniosek, że ten pracodawca najprawdopodobniej wymaga pełnej dyspozycyjności, a elastyczny grafik polega na tym, że albo godzisz się na przydzielone godziny, albo szukaj innej roboty.
Wszystko jest kwestią dogadania się. Ale muszą być chęci z obu stron.
Praco-Nie-Dafco:
W podanym przez Ciebie (tak, wypada użyć wielkiej litery) przykładzie masz rację, że zachowanie tego studenta było nieco dziwne. Skoro już miał w garści stałą pracę, to niezbyt rozsądnym wydaje się odmawianie przyjścia na spotkanie z powodu rozmowy w Tesco... Czy nie uważasz jednak, że egzamin na uczelni lub praca dla agencji pracy tymczasowej są czymś innym? Świadczą raczej o tym, że ktoś poważnie podchodzi do swoich zobowiązań. A jeszcze raz podkreślam, że w przypadku pracy tymczasowej można zmienić grafik lub nawet zrezygnować z pracy, ale trzeba zachować (krótkie) terminy wypowiedzenia. Tak więc wystarczyłoby też trochę dobrej woli ze strony potencjalnego pracodawcy.
Jeśli widzi w moim CV, że studiuję dziennie, to po co się do mnie odzywa, skoro zależy mu na osobie, która będzie mogła stawić się na każde jego zawołanie?
Studiuję i rozkład zajęć pozwala mi na pracę, ale wymaga to elastyczności jeśli chodzi o czas pracy - i to było oferowane w ogłoszeniu.
Nie widzę powodu, żeby przyszły szef miał mieć wątpliwości, czy moje obowiązki będą kolidowały z pracą.
Określam przecież swoją dyspozycyjność i wszystko jest jasne - wtedy może podjąć decyzję, czy mu to odpowiada, czy nie.
Gdyby ktoś raczył poinformować mnie wcześniej o terminie rozmowy, może udałoby się załatwić coś na uczelni i w pracy dorywczej - bo nie jest to niemożliwe, ale wymaga odrobiny czasu. Z dnia na dzień, to można sobie palcem w nosie pogrzebać ;) A tak nie dano mi możliwości manewru.
Tak samo nie ustala się garfiku z dnia na dzień, tylko z wyprzedzeniem...
Szukając pracy stałej (lub na dłuższy okres czasu), nie wolno mi dorabiać? Przecież nie wiem, kiedy trafi się coś stałego - a w czasie "oczekiwania" pieniądze też są potrzebne.
W przypadku egzaminu na uczelni - nie można nie pojawić się ot tak... Chyba, że ktoś chce zakończyć edukację w trybie przyspieszonym. A w przypadku pracy dorywczej też obowiązuje umowa i złamanie jej postanowień często oznacza kary pieniężne (można też szybko zkaończyć współpracę, ale nie w ciągu jednego dnia). Ale widzę, że niektórzy tego nie rozumieją i gdy dzowni szanowny potencjalny pracodawca, to uważają, że trzeba wszystko olać, narobić sobie problemów itd. - a i tak nie ma pewności, że zostanie się zatrudnionym.
Nie żałuję, że stało się tak, a nie inaczej, bo po przemyśleniu sprawy nasuwa się wniosek, że ten pracodawca najprawdopodobniej wymaga pełnej dyspozycyjności, a elastyczny grafik polega na tym, że albo godzisz się na przydzielone godziny, albo szukaj innej roboty.
Wszystko jest kwestią dogadania się. Ale muszą być chęci z obu stron.
Praco-Nie-Dafco:
W podanym przez Ciebie (tak, wypada użyć wielkiej litery) przykładzie masz rację, że zachowanie tego studenta było nieco dziwne. Skoro już miał w garści stałą pracę, to niezbyt rozsądnym wydaje się odmawianie przyjścia na spotkanie z powodu rozmowy w Tesco... Czy nie uważasz jednak, że egzamin na uczelni lub praca dla agencji pracy tymczasowej są czymś innym? Świadczą raczej o tym, że ktoś poważnie podchodzi do swoich zobowiązań. A jeszcze raz podkreślam, że w przypadku pracy tymczasowej można zmienić grafik lub nawet zrezygnować z pracy, ale trzeba zachować (krótkie) terminy wypowiedzenia. Tak więc wystarczyłoby też trochę dobrej woli ze strony potencjalnego pracodawcy.
Jeśli widzi w moim CV, że studiuję dziennie, to po co się do mnie odzywa, skoro zależy mu na osobie, która będzie mogła stawić się na każde jego zawołanie?
Czemu wrzucasz wszystkich do jednego worka? To, że ktoś szuka pracy, nie oznacza, że siedzi całymi dniami w domu i nie ma innych zajęć.
Można chociażby spróbować przesunąć godzinę rozmowy, ale akurat na to też się nie zgodzono. Dla mnie to, jak wyżej napisałam, świadczy też o pracodawcy - i to niezbyt dobrze.
Wystarczy w ogłoszeniu uczciwie określić wymagania wobec potencjalnego pracownika. Poza tym, osoba zajmująca się rekrutacją, jednak zadzwoniła do mnie, więc studia dziennie niby nie były przeszkodą i wzięto pod uwagę możliwość zatrudnienia mnie...
Dlatego zgadzam się z osobą, która założyła ten wątek. Pewnie, że nie odnosi się to do wszystkich sytuacji, bo nie można generalizować... Jednak, każdy z nas może zostać potraktowany nie fair i wtedy już inaczej patrzy się na daną sprawę.
Można chociażby spróbować przesunąć godzinę rozmowy, ale akurat na to też się nie zgodzono. Dla mnie to, jak wyżej napisałam, świadczy też o pracodawcy - i to niezbyt dobrze.
Wystarczy w ogłoszeniu uczciwie określić wymagania wobec potencjalnego pracownika. Poza tym, osoba zajmująca się rekrutacją, jednak zadzwoniła do mnie, więc studia dziennie niby nie były przeszkodą i wzięto pod uwagę możliwość zatrudnienia mnie...
Dlatego zgadzam się z osobą, która założyła ten wątek. Pewnie, że nie odnosi się to do wszystkich sytuacji, bo nie można generalizować... Jednak, każdy z nas może zostać potraktowany nie fair i wtedy już inaczej patrzy się na daną sprawę.
A ja mogłabym nie mieć czasu na rozmowe kwalifikacyjną z powodu dziecka przez które i tak pracodawcy nie chcą zatrudniać.Jeżeli dzwoni dziś i jutra mam być to zależy ile czasu mam na zorganizowanie się.Wiadomo,że jak mnie zatrudnią to dziecko idzie do żłobka,przedszkola itp. ale na 1h lub dłużej na rozmowe musze kogoś zorganizować.Mąż w pracy,babcie w pracy zmianowej i nie zawsze da się coś zorganizować.
dokładnie o to chodzi! poszukiwanie pracy nie oznacza siedzenia kołkiem w domu i wpatrywania się w telefon, bo wtedy można by było zwariować. potencjalny kandydat może mieć danego dnia inne zajęcia zaplanowane, może też na przykład być poza trójmiastem i mieć problem z powrotem na czas.
Ponadto, jeśli w ogłoszeniu jest informacja, że pracodawca skontaktuje się z kandydatami w celu ustalenia terminu rozmowy, to dla mnie oznacza to coś zupełnie innego, niż "jak pani chce pracować to niech Pani przyjdzie jutro o 10.00". Podobnie termin rozpoczęcia pracy powinien być moim zdaniem uzgadniany, bo owszem, są osoby, które mogą zacząć "od jutra", ale jest też wiele takich, które potrzebują przynajmniej jednego na na tzw. "ogarnięcie".
Moim zdaniem dzisiejsza niekorzystna dla pracowników sytuacja na rynku pracy nie usprawiedliwia traktowania ich jako potencjalnej własności pracodawcy. podstawą udanej współpracy jest przecież szacunek dla drugiego człowieka.
Co do rozmowy o pracę, na którą wczoraj poszłam: trwała na 15 min, okazało się, że w ramach umowy zlecenia mam pracować codziennie po 8 h za 1000 zł miesięcznie, a za sformułowaniem "elastyczny czas pracy" kryje się zostawanie z szefem po godzinach...
podziękowałam.
Może ktoś, kto dodał wcześniej opinię, że za krótko szukam pracy i dlatego wybrzydzam. Ja jednak mam nadzieję, że to kwestia szacunku do siebie samej i swojego czasu:)
Ponadto, jeśli w ogłoszeniu jest informacja, że pracodawca skontaktuje się z kandydatami w celu ustalenia terminu rozmowy, to dla mnie oznacza to coś zupełnie innego, niż "jak pani chce pracować to niech Pani przyjdzie jutro o 10.00". Podobnie termin rozpoczęcia pracy powinien być moim zdaniem uzgadniany, bo owszem, są osoby, które mogą zacząć "od jutra", ale jest też wiele takich, które potrzebują przynajmniej jednego na na tzw. "ogarnięcie".
Moim zdaniem dzisiejsza niekorzystna dla pracowników sytuacja na rynku pracy nie usprawiedliwia traktowania ich jako potencjalnej własności pracodawcy. podstawą udanej współpracy jest przecież szacunek dla drugiego człowieka.
Co do rozmowy o pracę, na którą wczoraj poszłam: trwała na 15 min, okazało się, że w ramach umowy zlecenia mam pracować codziennie po 8 h za 1000 zł miesięcznie, a za sformułowaniem "elastyczny czas pracy" kryje się zostawanie z szefem po godzinach...
podziękowałam.
Może ktoś, kto dodał wcześniej opinię, że za krótko szukam pracy i dlatego wybrzydzam. Ja jednak mam nadzieję, że to kwestia szacunku do siebie samej i swojego czasu:)
Uważam, że między innymi dlatego mamy w Polsce taką sytuację gosp. i bezrobocie, gdyż jest w jakimś stopniu społeczne i prawne przyzwolenie na kombinatorstwo i nieuczciwość w różnych aspektach życia. I m.in. ten opisany tutaj brak szacunku wobec drugiego człowieka jest tego skutkiem. Pracodawcy nie szanują ani pracy ani czasu nie tylko swojego obecnego, ale też przyszłego pracownika. Wielcy panowie i władcy z nie wiadomo jakimi dochodami, a skąpią nawet na 1 telefon czy wysłanie mejla powiadamiającego o wynikach rekrutacji!!!
Co więcej, są nawet firmy, które nie mają odwagi powiadomić w jakikolwiek pracownika, że mu już nie przedłużą umowy! Albo gdy w trakcie rozmowy pracownika z sekretarką lub szefem przyjdzie klient, to żadne z nich nie zwróci się do pracownika mówiąc np. "Przepraszam panie Janku, ale zaraz wrócimy do rozmowy", tylko od razu ignoruje pracownika, często rzuca w kąt jego rzeczy (jeśli leżały na krześle lub biurku w sekretariacie) i zajmuje się klientem! Ale poziom kultury, szkoda gadać!
Może ktoś zna z autopsji coś podobnego?
Co więcej, są nawet firmy, które nie mają odwagi powiadomić w jakikolwiek pracownika, że mu już nie przedłużą umowy! Albo gdy w trakcie rozmowy pracownika z sekretarką lub szefem przyjdzie klient, to żadne z nich nie zwróci się do pracownika mówiąc np. "Przepraszam panie Janku, ale zaraz wrócimy do rozmowy", tylko od razu ignoruje pracownika, często rzuca w kąt jego rzeczy (jeśli leżały na krześle lub biurku w sekretariacie) i zajmuje się klientem! Ale poziom kultury, szkoda gadać!
Może ktoś zna z autopsji coś podobnego?
Nie wszyscy bezrobotni siedzą w domach i czakają na telefon z konkretnej firmy. Często bywa tak, że bezrobotny jest umówiony na rozmowę w terminie, który proponuje mu inny pracodawca i niestety wówczas nie może "olac" tego pierwszego i iść na rozmowę do drugiego. Pracodawcy chcą, by kandydaci byli uczciwi i w porządku w stosunku do nich, więc sami również powinni tacy być.
Wiele kobiet marzy o rycerzu w lśniącej zbroi. Ale większość musi zadowolić się giermkiem
w dziurawych skarpetkach.
w dziurawych skarpetkach.
Najbardziej irytujace jest to że niektórzy z Was uważają że człowiek poszukujacy pracy to tylko taki który siedzi w domu i czeka na telefon. Po pierwsze co z tymi którym bardzo zalezy na danej pracy lecz niestety nie ma ich aktualnie w mieście i nie maja mozliwości dojechac i przedwewszystkim dostatecznie przygotować sie do rozmowy na nastewpny dzień. Po drugie zdecydowana większość szuka innej pracy żeby sobie polepszyć, pracując w jednej. Ewentualnie gdy znajdą cos lepszego to odchodzą. Z czegos w międzyczasie trzeba życ. Nie kazdy tak poprostu następnego dnia może nie przyjśc do pracy trzeba miec na to np jeden chociaz dzien aby to uzgodnic, nie mowiąc juz o wiążacym nas chociazby tygodniowym wypowiedzeniu. Ten kto rzuca wszystko i zostaje w próżni, nie mając jakiejkolwiek pewności co do wyniuku rozmowy jest bardzo nieodpowiedzialny. z mojegop doświadczenia - szanujaca pracownika firma daje przynajmniej dwa dni czasy na przygotowanie sie do rozmowy.
Głowa do góry, jeszcze znajdziesz normalną pracę i normalnych przełożonych. Jeśli na wejściu są tak mało elastyczni to nie masz czego żałować, bo albo są to jacyś fajansiarze z którymi po miesiącu wymiękniesz albo taki mają burdel że ustawiają wszystko na styk w ostatniej chwili i sami nie potrafią się dobrze zorganizować. Też miałem takie przypadki i wcale nie żałuję tego, że sobie odpuściłem. Szacunek i pewna elastyczność musi działać ale w obie strony - nie róbmy z siebie niewolników.
Myślisz że jesteś jedyną osobą z którą umawiają się na rozmowę?
Że specjalnie dla ciebie będą zmieniać wszystkie zaplanowane rozmowy?
Powiem wam jak to jest :
zaprasza się na rozmowę kilkanaście , a może nawet kilkadziesiąt osób w ciągu całego dnia.A więc jeżeli komuś nie pasuje to po prostu odpadasz bez rozmowy.Kogo tam obchodzi że ty akurat tego dnia nie możesz przyjąć?!
Przyjdą inni i to z nich wybiorą kogoś kto może im odpowiadać.
Więc przestań wylewać tu jakieś żale że nie mogą dostosować się akurat do ciebie!
Że specjalnie dla ciebie będą zmieniać wszystkie zaplanowane rozmowy?
Powiem wam jak to jest :
zaprasza się na rozmowę kilkanaście , a może nawet kilkadziesiąt osób w ciągu całego dnia.A więc jeżeli komuś nie pasuje to po prostu odpadasz bez rozmowy.Kogo tam obchodzi że ty akurat tego dnia nie możesz przyjąć?!
Przyjdą inni i to z nich wybiorą kogoś kto może im odpowiadać.
Więc przestań wylewać tu jakieś żale że nie mogą dostosować się akurat do ciebie!
Nikogo to nie obchodzi i to jest nie fair. Człowiek jest dyskwalifikowany od razu, tylko dlatego, że śmiał mieć jakieś inne obowiązki, czy ustalone zajęcia. A będąc osobą odpowiedzialną, nie może ich "olać" i to okazuje się być jego wadą...
Jak ktoś ma ochotę wylewać żale, to niech to robi.
Rozumiem, że zasady na rynku pracy bywają okrutne, ale mamy prawo uważać, że czasem jesteśmy traktowani nieodpowiednio.
Myślę, że każdy, kto chociaż raz był w podobnej sytuacji (a to z powodu dziecka, a to przez studia, inną pracę, wyjazd itd.), wie w czym problem.
Jak widać z wypowiedzi w tym wątku, niektórzy nie są w stanie zrozumieć, że osoby poszukujące pracy, to nie frustraci siedzący przy telefonie 24h na dobę.
Jak ktoś ma ochotę wylewać żale, to niech to robi.
Rozumiem, że zasady na rynku pracy bywają okrutne, ale mamy prawo uważać, że czasem jesteśmy traktowani nieodpowiednio.
Myślę, że każdy, kto chociaż raz był w podobnej sytuacji (a to z powodu dziecka, a to przez studia, inną pracę, wyjazd itd.), wie w czym problem.
Jak widać z wypowiedzi w tym wątku, niektórzy nie są w stanie zrozumieć, że osoby poszukujące pracy, to nie frustraci siedzący przy telefonie 24h na dobę.
stopka ty chyba nie wiesz w jakich czasach przyszło ci żyć?
Mamy kapitalizm-który jak sami na tym forum piszecie jest zły!!!
I ja też tak uważam-ale pamiętajcie kto wywalczył ten system!!!!
Jest źle i będzie jeszcze gorzej!
Ale nie możesz obwiniać tych którzy prowadzą rozmowy rekrutacyjne że specjalnie dla ciebie nie zrobili wyjątku.
Mamy kapitalizm-który jak sami na tym forum piszecie jest zły!!!
I ja też tak uważam-ale pamiętajcie kto wywalczył ten system!!!!
Jest źle i będzie jeszcze gorzej!
Ale nie możesz obwiniać tych którzy prowadzą rozmowy rekrutacyjne że specjalnie dla ciebie nie zrobili wyjątku.
Nie mówię o specjalnym robieniu wyjątku dla mnie..
Miałam okazję umawiać się na rozmowy do różnych miejsc i jakoś większość nie miała problemu z tym, żeby ustalać jakieś dogodne dla obu stron terminy. Jednak, są też przypadki, gdy potencjalny pracownik nie ma nic do gadania. I doskonale zdaję sobie sprawę w jakich czasach żyję. Nie podobają mi się z wielu powodów, ale takie czasy...
Jak najbardziej zgadzam się też z wypowiedziami na temat tego, że minimalne wynagrodzenie powinno zapewniać godne życie, a nie klepanie biedy i wybieranie, czy pieniądze wydam na mieszkanie, czy na jedzenie.
Poza tym, taka mała uwaga ode mnie - nie rozumiem, czemu, ale już nie pierwszy raz widzę, że ludzie wypowiadający się na tym forum, zwracając się bezpośrednio do innego forumowicza, nie używają wielkiej litery. Trochę kultury, proszę!
Miałam okazję umawiać się na rozmowy do różnych miejsc i jakoś większość nie miała problemu z tym, żeby ustalać jakieś dogodne dla obu stron terminy. Jednak, są też przypadki, gdy potencjalny pracownik nie ma nic do gadania. I doskonale zdaję sobie sprawę w jakich czasach żyję. Nie podobają mi się z wielu powodów, ale takie czasy...
Jak najbardziej zgadzam się też z wypowiedziami na temat tego, że minimalne wynagrodzenie powinno zapewniać godne życie, a nie klepanie biedy i wybieranie, czy pieniądze wydam na mieszkanie, czy na jedzenie.
Poza tym, taka mała uwaga ode mnie - nie rozumiem, czemu, ale już nie pierwszy raz widzę, że ludzie wypowiadający się na tym forum, zwracając się bezpośrednio do innego forumowicza, nie używają wielkiej litery. Trochę kultury, proszę!
większość nie chce pracować i tyle
Prawda jest taka , że teraz ludziom nie chce się pracować. Jak ja przez 1,5 roku szukałam pracy to jak zadzwonił tel to bez dyskusji biegłam na złamanie karku jeszcze tego samego dnia - miałam 2 godz. na ogarniecie się i dotarcie na miejsce. I dałam radę.
Teraz kiedy prowadzę rekrutację do firmy w której pracuje widzę , że bezrobotny to w większości typ któremu wszystko wisi, ma duże oczekiwania i niczym nie jest w stanie się wykazać , umawia się na spotkanie i nie przychodzi. Deklaruje chęć do pracy i nie przychodzi do niej lub się spóźnia jakby był świętą krową i cały zespól , który jedzie do pracy miał na niego czekać. A po 1 dniu twierdzi , ze ma zakwasy i musi ze dwa dni odpocząć. Żenada. Już nawet nie wspomnę o poziomie rozmów rekrutacyjnych z tymi głównie Panami - bo chodzi o pracę fizyczną przy zieleni. W większości niedouczone tłuki parowe z oczekiwaniami jak na prezesa banku. Daje się szansę przyuczenia i zarobienia ( może nie oszałamiających pieniędzy bo ok 1500-1800 zł brutto min) i to nie wymagając referencji ( to dla nich za trudne słowo) zaświadczenia o niekaralności i nie dyskutując nawet o poziomie wykształcenia a i tak pracować im się nie chce. Przez dwa lata na stałe zostało 2 - słownie dwóch ludzi, którym się chce i nie olewają roboty - cała reszta wolała chlać, leżeć do góry d..ą i jęczeć jakie to straszne bezrobocie w tym kraju i że dzieci jeść nie maja co i za co. Zlikwidowałbym zasiłki to może to całe towarzystwo ruszyłoby tyłki do roboty. I zaznaczam, że nie wszystkie grupy bezrobotnych z danych branż tak postępują, ale do pracy fizycznej znaleźć "normalnego" człowieka z chęcią do pracy do jest dramat.
Teraz kiedy prowadzę rekrutację do firmy w której pracuje widzę , że bezrobotny to w większości typ któremu wszystko wisi, ma duże oczekiwania i niczym nie jest w stanie się wykazać , umawia się na spotkanie i nie przychodzi. Deklaruje chęć do pracy i nie przychodzi do niej lub się spóźnia jakby był świętą krową i cały zespól , który jedzie do pracy miał na niego czekać. A po 1 dniu twierdzi , ze ma zakwasy i musi ze dwa dni odpocząć. Żenada. Już nawet nie wspomnę o poziomie rozmów rekrutacyjnych z tymi głównie Panami - bo chodzi o pracę fizyczną przy zieleni. W większości niedouczone tłuki parowe z oczekiwaniami jak na prezesa banku. Daje się szansę przyuczenia i zarobienia ( może nie oszałamiających pieniędzy bo ok 1500-1800 zł brutto min) i to nie wymagając referencji ( to dla nich za trudne słowo) zaświadczenia o niekaralności i nie dyskutując nawet o poziomie wykształcenia a i tak pracować im się nie chce. Przez dwa lata na stałe zostało 2 - słownie dwóch ludzi, którym się chce i nie olewają roboty - cała reszta wolała chlać, leżeć do góry d..ą i jęczeć jakie to straszne bezrobocie w tym kraju i że dzieci jeść nie maja co i za co. Zlikwidowałbym zasiłki to może to całe towarzystwo ruszyłoby tyłki do roboty. I zaznaczam, że nie wszystkie grupy bezrobotnych z danych branż tak postępują, ale do pracy fizycznej znaleźć "normalnego" człowieka z chęcią do pracy do jest dramat.
...bo ludzie potrafią sobie przeliczyć czy im sie opłaca praca która nie pozwala żyć godnie, a 1100-1300 netto nie pozwala chyba ze żyje się na rachunek rodziców. Na co komu praca, która stawia przed wyborem zapłacić za mieszkanie albo jedzenie!!! Często bardziej opłacalne jest odwalanie hautury na czarno,(a kobieta z pewnością woli dopilnować rodzinę i domu a wieczorem sprzątać w domach innych albo na zmywaku) gdy każdy grosz trzeba oglądać ze wszystkich stron. Nikt nie pracuje dla samej satysfakcji z pracy i żeby po niej chodzić po śmietnikach.
Jestem zdania ze minimalne wynagrodzenie za pełen etat, nawet niewymagający kwalifikacji, powinno zapewnić utrzymanie na godziwym poziomie (bez rarytasów ale NIE W BIEDZIE) przynajmniej jednej osobie. Na zachodzie to oczywiste - w Polsce, szkoda gadać. Czasami zastanawiam się czy celem zatrudniających nie jest wyprowadzenie ludzi pod most. Bo za te "fantastyczne" pensje tylko na to człowieka stać. Wygląda to jak kupowanie niewolników na targu za miskę ryżu, brakuje tylko sprawdzania stanu uzębienia żeby sprawdzić kto dłużnej wytrzyma w takiej biedzie.
Podejście pracownika jest zwykle takie jak oferowane wynagrodzenie i warunki pracy. Rada jest prosta: Podnieście pensje będziecie mieli wielu lojalnych pracowników.
Jestem zdania ze minimalne wynagrodzenie za pełen etat, nawet niewymagający kwalifikacji, powinno zapewnić utrzymanie na godziwym poziomie (bez rarytasów ale NIE W BIEDZIE) przynajmniej jednej osobie. Na zachodzie to oczywiste - w Polsce, szkoda gadać. Czasami zastanawiam się czy celem zatrudniających nie jest wyprowadzenie ludzi pod most. Bo za te "fantastyczne" pensje tylko na to człowieka stać. Wygląda to jak kupowanie niewolników na targu za miskę ryżu, brakuje tylko sprawdzania stanu uzębienia żeby sprawdzić kto dłużnej wytrzyma w takiej biedzie.
Podejście pracownika jest zwykle takie jak oferowane wynagrodzenie i warunki pracy. Rada jest prosta: Podnieście pensje będziecie mieli wielu lojalnych pracowników.
"Podejście pracownika jest zwykle takie jak oferowane wynagrodzenie i warunki pracy. Rada jest prosta: Podnieście pensje będziecie mieli wielu lojalnych pracowników."
Byłoby super, gdyby minimalna pensja pozwalała na godne życie. Ja tu nie bronię pracodawców, ale już słyszę już ich argumentację typu: "Nie stać mnie płacić ZUS za pracownika" i "Będę musiał zwolnić ludzi".
Uważam, że życie w Polsce byłoby łatwiejsze, gdyby ta płaca minimalna pozwalałaby na samodzielną egzystencję pracownika, tzn. co miesiąc ma kasę na zapłacenie za wynajem mieszkania lub ratę kredytu, na czynsz, telefon, internet i inne podstawowe opłaty oraz jedzenie i może jeszcze udałoby się coś zaoszczędzić. A poza tym, to powinien istnieć tylko jeden rodzaj umów o pracę, tzn. z ubezpieczeniami, żadne tam umowy śmieciowe - to powinni bezwzględnie zlikwidować! Im dłużej pracujesz na umowę o dzieło czy zlecenie, tym mniej kasy jest na twoim koncie emerytalnym - to na dłuższą metę jest niekorzystne dla pracownika jak i państwa! Kryzys dot. kasy na emerytury będzie jeszcze większy dopóki będą te przeklęte umowy.
Te śmieciowe umowy jeszcze są do przyjęcia, jeśli chodziłoby o dodatkową pracę, gdzie już ktoś inną robotę z ubezp., ale nasi pracodawcy stosują te przeklęte umowy do prac, które są dla ludzi głównym zajęciem! Skoro prawo na to pozwala, to trudno się dziwić, że każdy kombinuje! Najgorsze jest to, że to nie jest sprzeczne z prawem!!! Czy to jakiś trend z USA?
A ponieważ nie zanosi się na poprawę sytuacji w Polsce (w moim odczuciu), jeśli chodzi o te rodzaje umów, to mamy 2 wyjścia - albo pogodzić się ze stanem faktycznym albo wyjechać do innego kraju, gdzie jest większa szansa na znalezienie pracy na bardziej przyjazną pracownikowi umowę.
Byłoby super, gdyby minimalna pensja pozwalała na godne życie. Ja tu nie bronię pracodawców, ale już słyszę już ich argumentację typu: "Nie stać mnie płacić ZUS za pracownika" i "Będę musiał zwolnić ludzi".
Uważam, że życie w Polsce byłoby łatwiejsze, gdyby ta płaca minimalna pozwalałaby na samodzielną egzystencję pracownika, tzn. co miesiąc ma kasę na zapłacenie za wynajem mieszkania lub ratę kredytu, na czynsz, telefon, internet i inne podstawowe opłaty oraz jedzenie i może jeszcze udałoby się coś zaoszczędzić. A poza tym, to powinien istnieć tylko jeden rodzaj umów o pracę, tzn. z ubezpieczeniami, żadne tam umowy śmieciowe - to powinni bezwzględnie zlikwidować! Im dłużej pracujesz na umowę o dzieło czy zlecenie, tym mniej kasy jest na twoim koncie emerytalnym - to na dłuższą metę jest niekorzystne dla pracownika jak i państwa! Kryzys dot. kasy na emerytury będzie jeszcze większy dopóki będą te przeklęte umowy.
Te śmieciowe umowy jeszcze są do przyjęcia, jeśli chodziłoby o dodatkową pracę, gdzie już ktoś inną robotę z ubezp., ale nasi pracodawcy stosują te przeklęte umowy do prac, które są dla ludzi głównym zajęciem! Skoro prawo na to pozwala, to trudno się dziwić, że każdy kombinuje! Najgorsze jest to, że to nie jest sprzeczne z prawem!!! Czy to jakiś trend z USA?
A ponieważ nie zanosi się na poprawę sytuacji w Polsce (w moim odczuciu), jeśli chodzi o te rodzaje umów, to mamy 2 wyjścia - albo pogodzić się ze stanem faktycznym albo wyjechać do innego kraju, gdzie jest większa szansa na znalezienie pracy na bardziej przyjazną pracownikowi umowę.
Umowy o dzieło czy zlecenia często zawierane sa niezgodnie z prawem. Nie każdy rodzaj pracy pozwala na zawarcie takiej umowy. w przypadku typowej pracy biurowej lub pracy ekspedienta itp. spełniającej warunki §1 zawieranie umów innych niż o pracę jest niezgodnym z prawem unikaniem stosunku pracy. Niestety w tej kwestii pracodawcy stali się bezkarni, ale głównie z winy pracowników którzy akceptują te warunki i nie zgłaszają łamania prawa do PIP.
Jeśli ktoś pracował w ten sposób możne domagać się by jego straty (niezapłacone składki) z tytułu złego rodzaju umowy zostały wyrównane. Wymaga to jednak wstąpienia na drogę Sądową, ale wina pracodawcy bywa często łatwa do udowodnienia.
Zgodnie z KP:
Art. 22.
§1. Przez nawiązanie stosunku pracy pracownik zobowiązuje się do !!!!!!!!!! wykonywania pracy określonego rodzaju na rzecz pracodawcy i pod jego kierownictwem oraz w miejscu i czasie wyznaczonym przez pracodawcę !!!!!!!!!!, a pracodawca - do zatrudniania pracownika za wynagrodzeniem.
§11. Zatrudnienie w warunkach określonych w § 1 jest zatrudnieniem na podstawie stosunku pracy, bez względu na nazwę zawartej przez strony umowy.
uwaga !!!!!!!
§12. Nie jest dopuszczalne zastąpienie umowy o pracę umową cywilnoprawną przy zachowaniu warunków wykonywania pracy, określonych w § 1.
Jeśli ktoś pracował w ten sposób możne domagać się by jego straty (niezapłacone składki) z tytułu złego rodzaju umowy zostały wyrównane. Wymaga to jednak wstąpienia na drogę Sądową, ale wina pracodawcy bywa często łatwa do udowodnienia.
Zgodnie z KP:
Art. 22.
§1. Przez nawiązanie stosunku pracy pracownik zobowiązuje się do !!!!!!!!!! wykonywania pracy określonego rodzaju na rzecz pracodawcy i pod jego kierownictwem oraz w miejscu i czasie wyznaczonym przez pracodawcę !!!!!!!!!!, a pracodawca - do zatrudniania pracownika za wynagrodzeniem.
§11. Zatrudnienie w warunkach określonych w § 1 jest zatrudnieniem na podstawie stosunku pracy, bez względu na nazwę zawartej przez strony umowy.
uwaga !!!!!!!
§12. Nie jest dopuszczalne zastąpienie umowy o pracę umową cywilnoprawną przy zachowaniu warunków wykonywania pracy, określonych w § 1.
Parę lat temu byłam zatrudniona albo na umowę o dzieło lub zlecenie (już nie pamiętam) i chciałam się poskarżyć w PIP. Pracownik tej instytucji zadał mi tylko jedno pytanie: "Czy pracuje Pani na umowę o pracę?, odpowiedź: "Nie". Gość mówi, że w takim razie nie może mi pomóc, bo to umowy cywilno-prawne!
Kiedyś nie było takiego zapisu w KP wprowadzono go gdy pracownicy nagminnie byli zmuszani do zakładania działalności gospodarczej. Zapis funkcjonuje chyba od 3 lat- ale pewności nie mam
Jeśli chodzi o roszczenia to można najpierw zgłosić sprawę do PIP a następnie do Sądu Pracy pozew o ustanowienie stosunku pracy. Można od razu do sądu ale trzeba mieć dowody, np.świadkowie, lista obecności, rejestr wysyłanych maili – cokolwiek co będzie dowodem na przebywanie w biurze itp. zgodnie z art 22 KP. PiP nie ma prawa ujawnić nazwiska zgłaszającego jeśli sam tego nie chce.
Można sprawę już zgłosić na etapie ogłoszenia jeśli jasno z niego wynika łamanie prawa.
Jeśli chodzi o roszczenia to można najpierw zgłosić sprawę do PIP a następnie do Sądu Pracy pozew o ustanowienie stosunku pracy. Można od razu do sądu ale trzeba mieć dowody, np.świadkowie, lista obecności, rejestr wysyłanych maili – cokolwiek co będzie dowodem na przebywanie w biurze itp. zgodnie z art 22 KP. PiP nie ma prawa ujawnić nazwiska zgłaszającego jeśli sam tego nie chce.
Można sprawę już zgłosić na etapie ogłoszenia jeśli jasno z niego wynika łamanie prawa.
Warunki pracy są normalne, umowa nie jest śmieciowa bo o pracę. Za nadgodziny płaci się więcej a za pracę w sobotę np. też jest stawka ekstra więc można sobie nieźle podciągnąć to minimum tylko trzeba chcieć. Jeśli człowiek po studiach + studiach podyplomowych , ze znajomością co najmniej jednego języka i prawem jazdy często nie może znaleźć pracy płatnej lepiej niż na poziomie 2500 netto to nikt mi nie powie, że jak na polskie warunki człowiekowi bez wykształcenia i dodatkowych umiejętności - tylko do prostych prac fizycznych należy się więcej. I nie gadajmy o tym co jest w innych krajach, bo żyjemy w Polsce i do tych warunków należy pewne sprawy odnosić. Prawda jest też taka, że ludzie o których piszę wyżej na żadną pracę po za granicami tego kraju nie maja szans ( brak wykształcenia i znajomości podstaw języka, kultury osobistej, punktualności i odpowiedzialności). A maja jednak narobione dzieci do utrzymania więc pytam czy jak się daje pracę na "normalną" umowę takiemu człowiekowi za około 1800-2000 z nadgodzinami i pracą w weekend to źle?! Im się nie chce pracować i już wolą przechlać zasilacz i jęczeć jak to im źle w życiu. Mogliby ruszyć za te pieniądze du..ka z kanapy i zapracować na te wcale nie małe pieniądze, ale wtedy nie mogliby pochlać z kolegami, spać do południa i użalać się nad sobą.
Pracodawca, który nie pyta podczas rozmowy telefonicznej, umawiajac się na spotkanie rekrutacyjne, czy ten termin odpowiada
Pani/Panu, nie jest wart uwagi..
Poważny pracodawca, który dba o swój wizerunek,
na kóry pracuje całe przedsiębiorstwo:
zadzwoni, przywita się, przedstawi, zapyta czy z tą konkretną osoba, która aplikowała, ma przyjemność, zapyta czy oferta ze str. poszukującej pracy jest aktualna, jeśli tak, zaproponuje termin, zapyta się, czy odpowiada, jeśli nie, zapropunuje negocjacyjnie inny, odpowiadający obu stronom termin, a jeśli rozmówca-kandydat/ka nie mają jak zanotować - zdarza się, to wyśle mailem.
To co napisałem powyżej, to moje doświadczenia.
Innych telefonów nie biorę pod uwagę..
Bo jeśli na wstępie Pracodawca wydziwia,"..że to i owo..",
i stawia np. termin taki i owaki, bez negocjacji..,
to co będzie dalej..
Pani/Panu, nie jest wart uwagi..
Poważny pracodawca, który dba o swój wizerunek,
na kóry pracuje całe przedsiębiorstwo:
zadzwoni, przywita się, przedstawi, zapyta czy z tą konkretną osoba, która aplikowała, ma przyjemność, zapyta czy oferta ze str. poszukującej pracy jest aktualna, jeśli tak, zaproponuje termin, zapyta się, czy odpowiada, jeśli nie, zapropunuje negocjacyjnie inny, odpowiadający obu stronom termin, a jeśli rozmówca-kandydat/ka nie mają jak zanotować - zdarza się, to wyśle mailem.
To co napisałem powyżej, to moje doświadczenia.
Innych telefonów nie biorę pod uwagę..
Bo jeśli na wstępie Pracodawca wydziwia,"..że to i owo..",
i stawia np. termin taki i owaki, bez negocjacji..,
to co będzie dalej..
NIe popieram i nie zaprzeczam :)
A tak poważnie pracowawca powinien powiedzieć: zapraszamy Panią jutro na rozmowę o godzinie 10-tej jezeli Pani nie odpowiada ta godzina proszę podać inna moze uda nam się jakoś dograć godziny rozmowy.
Oczywiście jezeli potencjalny pracownik zacznie za wiele kombinować i wymyślać, po tym jak pracodawca zaproponował już 2 czy 3 terminy ,może liczyć się z tym ,że nie będzie "brany na poważnie"
Pozdrawiam serdecznie,
A tak poważnie pracowawca powinien powiedzieć: zapraszamy Panią jutro na rozmowę o godzinie 10-tej jezeli Pani nie odpowiada ta godzina proszę podać inna moze uda nam się jakoś dograć godziny rozmowy.
Oczywiście jezeli potencjalny pracownik zacznie za wiele kombinować i wymyślać, po tym jak pracodawca zaproponował już 2 czy 3 terminy ,może liczyć się z tym ,że nie będzie "brany na poważnie"
Pozdrawiam serdecznie,