Policzki wołowe, duszone w czerwonym winie (hiszpańskim) ale w stylu burgundzkim, jak przystało kuchni fjużyn z garścią suszonych grzybów (z przewagą czerwonych koźlarzy), do tego własnoręcznie...
rozwiń
Policzki wołowe, duszone w czerwonym winie (hiszpańskim) ale w stylu burgundzkim, jak przystało kuchni fjużyn z garścią suszonych grzybów (z przewagą czerwonych koźlarzy), do tego własnoręcznie zagnieciony makaron - raj jest tu na ziemi.
Jak obierałem te policzki z błon, to sobie pomyślałem, że nigdy więcej. Tylko chińskie noże byłem w stanie tak wyostrzyć, żeby dawały radę. Z kilograma policzków dobre 0,2 błon - tylko koty nie narzekały. Policzki obsmażone mocno na patelni, potem do gara, na tej samej patelni obsmażone cebula i okopowe, do gara, deglasacja czerwonym winem i tez do gara, uzupełnione bulionem z dodatkiem estragonu, pimento i liści bobkowych (czosnku i papryczki chili xD), a potem to już tylko 4 godziny pyrkania. Efekt? Warto spędzić pół godziny na czyszczeniu tych polików z błon, efekt kulinarny powala na kolana. Smacznego.
zobacz wątek