służba zdrowia - tak zwana
Jest sobie pacjent. Starszy pan po wypadku samochodowym (nie z własnej winy), po skomplikowanej operacji stopy. Nie może chodzić przez 3 miesiące. Przed operacją - badania na własną rękę, nie w...
rozwiń
Jest sobie pacjent. Starszy pan po wypadku samochodowym (nie z własnej winy), po skomplikowanej operacji stopy. Nie może chodzić przez 3 miesiące. Przed operacją - badania na własną rękę, nie w szpitalu jak dawniej. Jak przewozić chorego tam i z powrotem - bez informacji, więc prywatnie. dziesiątki telefonów, jeden odsyłał do innego. Dopiero tuż przed operacją, w kolejnej rozmowie telefonicznej, dowiaduje się, że to rejonowa przychodnia ma ustawowy obowiązek wydać i załatwić zlecenie na przewóz pacjenta. Szpital - oblężona twierdza. Módlcie się, żeby tam nie musieć być. przyłbice otwierają drzwi i w każdej chwili mogą je zamknąć. Niczego nie można się dowiedzieć. Co się dzieje z pacjentem, jak się czuje po operacji. ZERO informacji. Po szpitalu - gehenna. Żadnej informacji o tym, gdzie i jak skoordynować dalsze leczenie. Skierowanie poszpitalne do przychodni ortopedycznej za 5-7 dni. Proszę sobie pomarzyć. Dopiero na listopad można zarejestrować. I znowu dziesiątki telefonów. Od rejestracji do pielęgniarki coś tam koordynującej, do księgowej przychodni, żeby zechciała uwzględnić opłatę za transport medyczny pacjenta, bo przychodnia nie ma wolnych terminów na transport, "a przecież można rany obejrzeć później". To nic, że pacjent ma cukrzycę i niczego nie może zlekceważyć. Od pani Joli do pani Ani i jeszcze do innej pani. W końcu udało się znaleźć termin, ale UWAGA, pacjent mieszka na ostatnim piętrze wieżowca w centrum Gdyni. Od dwóch dni winda jest nieczynna i jak zapewniają spece od naprawy i administracja, może będzie naprawiona za pięć dni. W sumie przez osiem dni mieszkańcy tego bloku z wyższych pięter ze Wspólnoty "Lider" zostali pozbawieni możliwości funkcjonowania. No i jeszcze ten pacjent. Transport odmówił zniesienia chorego i wniesienia na powrót z i na ostatnie piętro wieżowca. Pacjent dzwoni po raz, nie wiadomo który, do przychodni zdrowia i prosi o zmianę terminu wizyty u ortopedy i tu słyszy w tle od którejś pielęgniarki (? )z przychodni na Pułaskiego w Gdyni: "to znowu ten pacjent z roszczeniami, ten, któremu się wydaje, że mu się wszystko należy". A pacjent chciał tylko umówić się na wizytę u lekarza po operacji i prosił o transport. To ma ustawowo zagwarantowane. Opłaca składki na ubezpieczenie zdrowotne. I to mu się należy, a pani, która raczyła wypowiedzieć powyższe słowa, może nie należy się ta praca. Z pewnością się nie należy! Wybawieniem na dzisiaj była pani pielęgniarka środowiskowa, za co jej dziękujemy.
zobacz wątek