Re: syn premiera zatrudniony w gdańskim airporcie - jaja z narodu jak się patrzy
Młody pan T. przekazał tony dokumentów od pracodawcy, czyli Portu Lotniczego w Gdańsku do prywatnej firmy i to jest może ciekawe zadanie dla ABW, może dla prokuratury, czy można tak sobie...
rozwiń
Młody pan T. przekazał tony dokumentów od pracodawcy, czyli Portu Lotniczego w Gdańsku do prywatnej firmy i to jest może ciekawe zadanie dla ABW, może dla prokuratury, czy można tak sobie przekazywać dosłownie tony dokumentów, które są tajemnicą handlową spółki, które przeszły do prywatnej firmy.
Po drugie, młody pan T. miał ogromne pełnomocnictwa w tejże OLT, tzn. mógł nie tylko robić tam raporty jak opowiada, bo to są jakieś bajki, tylko miał jakieś pełnomocnictwa materialne, finansowe i korzystał z nich.
Trzeci ciekawy wątek to, że być może ktoś, czyli Komisja Nadzoru Finansowego wyrwał się niepotrzebnie przed czasem, bo to miał być złoty interes na dłużej i wszedł w paradę młodemu panu T., podczas gdy interesy zapowiadały się świetnie. LOT stracił siedemdziesiąt parę procent ruchu lotniczego na rzecz tej konkurencji z powodu tych niskich cen. A stracił z prostego powodu. Cały ten biznes od złota poczynając to było takie miejsce, gdzie się doprowadza brudne rzeczy do czystości, i on polegał na tym, że od dawna Rosjanie próbowali w Polsce albo w Niemczech wrzucić na rynek tzw. czerwone złoto, którego normalni klienci nie chcieli kupować. Spróbowali znaleźć sobie taki wehikuł i ten wehikuł znaleźli w Polsce w tej firmie. I to czerwone złoto miało być w sprowadzane w tonach na nasz rynek i legalizowane, czyli de facto prane.
Dodam jeszcze, że prawdopodobnie za tym wszystkim stoi niejaki Grzegorz S. ulubieniec starszego pana T., który o tych sprawach się dowiedział i postanowił pomóc koledze odnieść sukces i oczyścić się.
Ryszard Makowski: Dla mnie w tej całej sprawie wisienką na torcie jest to, że film o naszym bohaterze narodowym Lechu powstaje za pieniądze zwędzone różnym ciułaczom.
zobacz wątek