Widok
W moim przypadku najchętniej wynajmuję mieszkanie długoterminowo ale z usługami oferowanymi przy wynajmie krótkotremontowym. Kompletny sprzęt w mieszkaniu, to podstawa, sprzątanie, jeżeli nie jest w ofercie, to zlecam dodatkowo. Na pewno dogadałbym się z wynajmującym. Takiego najemcy jak jestem ja, "ze świecą szukać" :)
Najemca ma swoje prawa i właściciel również ma swoje prawa. Wszystkie warunki można zastrzec w umowie.
Jeżeli właściciel mieszkania określi warunki zbyt wygórowane (nie możliwe do zaakceptowania przez najemcę), mieszkanie pozostanie puste. Myślę, że nie jest to zmartwienie dla najemcy :-)
Jeżeli mieszkanie będzie miało takie cechy, które najemca uzna za warte spełnienia warunków stawianych przez właściciela, to mieszkanie zostanie wynajęte na warunkach właściciela i uzgodnionych przez obie strony.
To byłoby na tyle ;-) .
Jeżeli właściciel mieszkania określi warunki zbyt wygórowane (nie możliwe do zaakceptowania przez najemcę), mieszkanie pozostanie puste. Myślę, że nie jest to zmartwienie dla najemcy :-)
Jeżeli mieszkanie będzie miało takie cechy, które najemca uzna za warte spełnienia warunków stawianych przez właściciela, to mieszkanie zostanie wynajęte na warunkach właściciela i uzgodnionych przez obie strony.
To byłoby na tyle ;-) .
Czy gdzieś ktoś napisał, że najemca został zmuszony do podpisania umowy najmu z takimi, a nie innymi warunkami?
Gdybym, jako właściciel, trafił na potencjalnego najemcę typu ~hahaha, prawdopodobnie rozeszlibyśmy się bez podpisania umowy (mam nadzieję, że bez urazy :-) ). Gdybym trafił na najemcę typu ~Abcd, prawdopodobnie sprzątanie nie stanowiłoby problemu, a nawet byłoby zaakceptowane z zadowoleniem (tak wynika z komentarzy).
Gdybym, jako właściciel, trafił na potencjalnego najemcę typu ~hahaha, prawdopodobnie rozeszlibyśmy się bez podpisania umowy (mam nadzieję, że bez urazy :-) ). Gdybym trafił na najemcę typu ~Abcd, prawdopodobnie sprzątanie nie stanowiłoby problemu, a nawet byłoby zaakceptowane z zadowoleniem (tak wynika z komentarzy).
A dlaczego najemca na czas przymusowego sprzatania ma wynosic z lokalu co cenniejsze rzeczy ? Przeciez jest u siebie. Zaplacil !
Ja uwazam, ze takie przymuszanie lokatora do obowiazkowego sprzatania przez wlasciciela traci wschodnimi, kolchozowymi zwyczajami. Dla mnie rownoznaczne jest to z podsluchiwaniem pod drzwiami i otwieraniem cudzych listow nad para z czajnika !
Ja uwazam, ze takie przymuszanie lokatora do obowiazkowego sprzatania przez wlasciciela traci wschodnimi, kolchozowymi zwyczajami. Dla mnie rownoznaczne jest to z podsluchiwaniem pod drzwiami i otwieraniem cudzych listow nad para z czajnika !
Kupę lat temu wynajmowałem mieszkanie obok jego właścicieli.
Kwestia gustu, ale moim zdaniem nie miało to żadnych zalet a jedynie wady.
Główną była wymuszona fraternizacja. Towarzystwo było (szczególnie pan) trunkowe i często musiałem znosić pijacki bełkot, bo nie wiedzieć czemu oboje traktowali "moje" mieszkanie jak konfesjonał ;)
Świadomość bycia ciągle "na oku" też miła nie była. Co prawda nie ingerowali, co robię, z kim i kiedy, ale do przyjemności to nie należało. No i również zdarzało się, że Pani, pod moja dłuższą nieobecność (tydzień-dwa) nieproszona sprzątała "moją" chałupę. To mnie najbardziej irytowało, bo cały czas miałem wrażenie zera prywatności.
W kolejnych mieszkaniach nie miałem właścicieli pod nosem. I na wejściu zmieniałem zamki, a klucze do nich dawałem właścicielom zamknięte w kopercie bankowej. Do użytku wyłącznie w razie jakiejś katastrofy, kiedy nie można się ze mną skontaktować telefonicznie.
Bezpiecznie i dla właścicieli (zero posądzeń a dostęp w razie czego mają) i dla mnie (a skad wiem, kto mieszkał przede mną?).
No i jako bonus: właścicieli nie korciło, żeby złożyć mi niezapowiedzianą wizytę.
Kwestia gustu, ale moim zdaniem nie miało to żadnych zalet a jedynie wady.
Główną była wymuszona fraternizacja. Towarzystwo było (szczególnie pan) trunkowe i często musiałem znosić pijacki bełkot, bo nie wiedzieć czemu oboje traktowali "moje" mieszkanie jak konfesjonał ;)
Świadomość bycia ciągle "na oku" też miła nie była. Co prawda nie ingerowali, co robię, z kim i kiedy, ale do przyjemności to nie należało. No i również zdarzało się, że Pani, pod moja dłuższą nieobecność (tydzień-dwa) nieproszona sprzątała "moją" chałupę. To mnie najbardziej irytowało, bo cały czas miałem wrażenie zera prywatności.
W kolejnych mieszkaniach nie miałem właścicieli pod nosem. I na wejściu zmieniałem zamki, a klucze do nich dawałem właścicielom zamknięte w kopercie bankowej. Do użytku wyłącznie w razie jakiejś katastrofy, kiedy nie można się ze mną skontaktować telefonicznie.
Bezpiecznie i dla właścicieli (zero posądzeń a dostęp w razie czego mają) i dla mnie (a skad wiem, kto mieszkał przede mną?).
No i jako bonus: właścicieli nie korciło, żeby złożyć mi niezapowiedzianą wizytę.
Po pierwsze, kradzież trzeba udowodnić.
Po drugie, warto przejawiać odrobinę zaufania do ludzi.
Po trzecie, jeżeli najemca pozostawia wartościowe przedmioty podczas swojej nieobecności w mieszkaniu wiedząc, że tego dnia będzie sprzątanie, to pretensje może mieć tylko do siebie.
Odpukać, jeszcze nie miałem zdarzenia związanego z kradzieżą przez sprzątaczkę. Przykładowo: bardzo często pozostawiam różne przedmioty w biurze i zawsze są na swoim miejscu mimo, że osoby sprzątające zmieniają się od czasu do czasu.
Widać mam szczęście do ludzi, :-)
Po drugie, warto przejawiać odrobinę zaufania do ludzi.
Po trzecie, jeżeli najemca pozostawia wartościowe przedmioty podczas swojej nieobecności w mieszkaniu wiedząc, że tego dnia będzie sprzątanie, to pretensje może mieć tylko do siebie.
Odpukać, jeszcze nie miałem zdarzenia związanego z kradzieżą przez sprzątaczkę. Przykładowo: bardzo często pozostawiam różne przedmioty w biurze i zawsze są na swoim miejscu mimo, że osoby sprzątające zmieniają się od czasu do czasu.
Widać mam szczęście do ludzi, :-)
A wlasciciel nie boi sie, ze jezeli rzecz nalezaca do najemcy zginie z mieszkania, ten posadzi go o kradziez ? Takie wchodzenie do lokalu pod nieobecnosc najemcy, nawet w dobrej wierze (sprzatanie), jest jednak zawsze ryzykowne ! Mozna umowic sie na okresowe sprawdzanie stanu mieszkania, ale TYLKO w obecnosci lokatora. Inaczej akcja taka moze sie skonczyc w sadzie ...
Tylko wydaje się, że sprzątanie jest na koszt właściciela. Opłata za sprzątanie jest zawarta w czynszu. Osobiście ja nawet preferuję taki sposób rozliczenia, bo nie muszę dodatkowo zatrudniać sprzątaczki. W moim przypadku gruntowne sprzątanie mieszkania odbywa się co 2 tygodnie, mimo że mieszkam sam. W przypadku opisanym przez Pietro właścicielowi raczej chodzi o comiesięczną kontrolę stanu mieszkania.