Widok
Pewnie,ze tak ! Z dala od wlascicela mozna tygodniami trzymac smieci w kubelku, az zagniezdza sie szczury. Mozna tez grzac chate do upadlego przy otwartych oknach, bo przeciez w czynsz wliczone sa rachunki ! Mozna takze miesiacami nie sprzatac mieszkania, nie myc okiem, zaswinic parkiety ! Mozna wszystko ! Wlasciciel i tak sie nie skapnie. On przeciez mieszka daleko ... Hulaj dusza - piekla nie ma !
Separacja (odległość) pomiędzy najemcą, a właścicielem mieszkania jest wskazana wówczas, jeżeli najemca chce uchodzić za kogoś, kim w rzeczywistości nie jest. W innych przypadkach nie widzę powodu, aby izolować się od właściciela. Wchodzenie właściciela do mieszkania pod nieobecność najemcy można/należy wykluczyć na etapie zawierania umowy. Właściwie wszystkie warunki można/należy określić na etapie umowy.
Trudno jednak będzie uchodzić w oczach właściciela mieszkania za "cnotliwą panienkę" i jednocześnie przyjmować w mieszkaniu co noc innego chłopaka. Jeżeli jednak w umowie właściciel nie zastrzegł zakazu przyjmowania gości w porze nocnej, to i w tym przypadku nic mu do tego.
Trudno jednak będzie uchodzić w oczach właściciela mieszkania za "cnotliwą panienkę" i jednocześnie przyjmować w mieszkaniu co noc innego chłopaka. Jeżeli jednak w umowie właściciel nie zastrzegł zakazu przyjmowania gości w porze nocnej, to i w tym przypadku nic mu do tego.
Naprawdę nie rozumiem w czym tkwi problem. Wynajmuję już kolejne mieszkanie z racji charakteru pracy. Zupełnie nie przeszkadzają wizyty zarówno właściciela jak i sprzątaczki, nawet pod moją niebecność. Pamiętam jak była zakłopotana właścicielka kiedy weszła z rana do mieszkania (po moim wyjściu do pracy) pod moją niebecność i zastała w łóżku młodą dziewczynę. To była moja córka :) To ona miała problem a nie ja. Bardzo mnie przepraszała i więcej takie niezapowiedziane wizyty nie miały mijsca.
Na oku zawsze będzie Cię mieć jeżeli właściciel mieszka obok. Wszystko zależy od tego jakim jest człowiekiem, a tego tak naprawdę nie będziesz wiedziała dopóty, dopóki nie pomieszkasz jakiś czas. Ja byłam w takiej sytuacji dwukrotnie. Za pierwszym razem mieszkałam na piętrze domku jednorodzinnego. Właścicieli praktycznie nie widziałam mimo, że mieszkali piętro niżej. Nie interesowali się mną zupełnie, nie wchodzili do mieszkania. Za drugim razem było to mieszkanie w kamienicy (cała należała do starszego małżeństwa od których wynajmowałam mieszkanie). Właściciele mieszkali nade mną. Byli to bardzo sympatyczni emeryci, którzy, chyba z braku innych zajęć, często zapraszali mnie, wówczas studentkę, do siebie na kawę i pogaduchy. Bardzo lubili się spoufalać z najemcami. Niestety dopiero po jakimś czasie odkryłam, że pod moją nieobecność wchodzili mi do mieszkania. Po pewnym czasie doszło nawet do tego, że wyłączali mi grzejnik, bo "ogrzewanie dużo kosztuje" (mimo, że przecież ja za to płaciłam). Szczytem było ... sprzątanie! Pod moją nieobecność właścicielka potrafiła wyrzucić moje śmieci z wiaderka czy umyć kubek po porannej kawie, a nawet odkurzyć i umyć podłogi. I nie żebym była bałaganiarą czy fleją. Jej się po prostu nudziło przez cały dzień, więc szukała dla siebie zajęcia. Dość szybko się stamtąd wyprowadziłam.
Uważam, że jednak najlepiej jest mieszkać z dala od właścicieli. Masz wówczas większą swobodę, ale też nie zawsze. Jeśli właściciele dobrze żyli z sąsiadami to wówczas najemców pilnują sąsiedzi, mają na nich oko.
Uważam, że jednak najlepiej jest mieszkać z dala od właścicieli. Masz wówczas większą swobodę, ale też nie zawsze. Jeśli właściciele dobrze żyli z sąsiadami to wówczas najemców pilnują sąsiedzi, mają na nich oko.