Odpowiadasz na:

Re: zachowanie rodziny po śmierci bliskiej osoby :(

Dzięki za Wasze wypowiedzi :)

Zmarła była też moją teściową.

Tak jak któraś napisała, teść ma już swoje lata, wiele w życiu przeżył i obecnie jest trochę jak chorągiewka... rozwiń

Dzięki za Wasze wypowiedzi :)

Zmarła była też moją teściową.

Tak jak któraś napisała, teść ma już swoje lata, wiele w życiu przeżył i obecnie jest trochę jak chorągiewka na wietrze: raz mówi składnie i do rzeczy a raz 'ma swój świat' i opowiada jakieś historie sprzed lat albo powtarza jakieś zdarzenia sprzed kilku miesięcy i nie zawsze można się z nim dogadać o co dokładnie chodzi, bo ma też problem ze słuchem.

Szwagier ten, który jest sam i mieszka obecnie z teściem, aniołkiem nie jest i czasem lubił sobie zabalować z kumplami (co bardzo się mamie i nam też, nie podobało) no ale jest dorosły.. Do roboty w domu sam się nie garnął ale jak się go pogoniło to zrobił co trzeba. Zresztą teściowa była osobą, która sama musiała wszystko zrobić i wszystkiego dopilnować (chyba taki rocznik :-) )

My z mężem i dziećmi mieszkamy w Gdańsku a Oni 40km stąd.

Bywaliśmy tam dość często na weekendy i mieliśmy w ich domu swoją wydzieloną osobną część (pokój, aneks i łazienka)

Jeszcze przed pogrzebem, jak zaczęli robić tam porządki (szwagierka, szwagier i bratanek) to nas tam nie było ale ciągle były do nas telefony że wszystko przestawiają, rozwalają, wywalają itd. Dzień przed pogrzebem mąż pojechał tam, bo okazało się że w tej naszej części ma nocować wujek z rodziną no i trzeba sprzątnąć :p to nawet nocnik i pampersy małego zostały schowane :PP :((

No i oczywiście komentarze że brud, bałagan itd. Że szwagier ten, który jest sam to pijak więc z nim gadać nie będą...

Myśleliśmy że to do pogrzebu, ale co tam, już następnego dnia po przyszła i coś tam w kuchni rządziła no ale to przyniosła jakieś jedzenie co zostało ze stypy itd., szwagra do mycia naczyń zagoniła (też mówiliśmy że dobrze, niech się nauczy :PP :)

My po pogrzebie wróciliśmy do siebie i pojechaliśmy tam 4 dni później, prosto na cmentarz a po cmentarzu do domu i planowaliśmy zrobić obiad żeby i szwagier z teściem coś 'normalnego' zjedli. To 10 min po wejściu już był telefon ze zaraz przyjdą bo trzeba porządki zrobić, mąż mówi 'ale my obiad będziemy teraz robić', zaraz przyszli :P widzieli że się w kuchni kręcę i próbuję jakoś zorganizować (za życia mamy nie gotowałam tam) to tylko sapanie było że tak późno przyjechaliśmy :P :( Jedynie szwagier zapytał jak tam dzieciaki, czy zdrowe.
Zawinęłam co mi było potrzebne i poszłam do siebie, mąż co jakiś czas przychodził mi coś tam przynieść albo zabrać na górę dla teścia czy brata podgrzanego kotleta (do tego ograniczył się świąteczny obiad :PP) i mówił że nie może patrzeć na to co robią, że powstrzymuje się żeby jej nie wyzwać. Co chwile też musiał mi znajdować jakieś rzeczy potrzebne dla dzieci, które zostały schowane "bo rodzina przyjedzie".
Po całej akcji tekst że przecież musiała to zrobić, bo już jej się wolne kończy i nie będzie kiedy..
No to myśleliśmy, ze już będzie spokój. My zostawaliśmy tam do nast. dnia bo była msza w kościele.
Jak z mężem byliśmy na cmentarzu to wpadła i zdjęła ze ściany kalendarz ze zdjęciem mamy, 'bo nieaktualny' i powiesiła jakiś nowy a ten 'do wyrzucenia'.
Po powrocie z cmentarza jak zobaczyłam minę mojego dziecka i usłyszałam co się stało to zadzwoniłam i zapytałam jakim prawem wywala coś co mama dostała od nas, to zaraz była z synkiem, który od progu domu rzucił tekstem: 'o co wy się znowu wk********?' Mój starszy syn jak ich zobaczył to zbladł i przybiegł do mnie, ja zapytałam gdzie jest młodszy, spał w pokoju obok więc zabrałam tam starszego i zamknęłam drzwi żeby dzieci słyszały jak najmniej :( bo już zrobiła się awantura, mój mąż ze szwagrem powiedzieli żeby tamci nie włazili z buciorami, oni że przecież tu się nie da żyć, że wszyscy nienormalni jesteśmy, bo oni tak świetnie wszystko chcieli zrobić a na koniec młody zaczął po głowie lać psinę, która się akurat napatoczyła :(( Wtedy szwagier ich pogonił..
To naopowiadali że mój mąż młodego pobił - nie dotknął go nawet, szwagier tylko ręką się na niego zamachnął ale nie uderzył.

Teraz tamten brat to mojego męża się odzywa tylko jak coś na cmentarzu trzeba zrobić, jak mąż do niego po coś dzwonił to pretensje że tam na ogrodzie bałagan itd. Do brata, który mieszka z ojcem się wcale nie odzywa :P do ojca czasem zajrzy.

Głupia sytuacja bo to wszystko rozgrywało się zimą, ja wolałabym żebyśmy chociaż 'dzień dobry' sobie normalnie mówili jak się gdzieś tam na ulicy czy w sklepie spotkamy, no ale my ich przepraszać nie będziemy, bo jak widzę po Waszych wpisach to nie my przegięliśmy...

Sorry za tak długiego posta... ale musiałam się 'wygadać' :)

zobacz wątek
11 lat temu
~nie daje mi spokoju

Odpowiedź

Autor

Ogłoszenie
Polityka prywatności
do góry