Odpowiadasz na:

Re: żonaty facet z portalu randkowego

>Serio ??? SERIO ?!
Anty... pomyliłeś chyba pojęcia...

Jedno jest następstwem drugiego. Nie można zdobywać i zdobyć oraz być zdobytą, a potem udawać "że to związek partnerski".... rozwiń

>Serio ??? SERIO ?!
Anty... pomyliłeś chyba pojęcia...

Jedno jest następstwem drugiego. Nie można zdobywać i zdobyć oraz być zdobytą, a potem udawać "że to związek partnerski". Jeśli coś się nie zaczęło partnerstwem a przejęciem, to zmiana zasad w trakcie, to zwykłe oszustwo;)

>Nie należę do osób, które...

Dlatego narzekasz i nie możesz dostać, czego byś chciała.
Chcesz zjeść ciastko i mieć ciastko - a tak się nie da.
To problem większości nowoczesnych kobiet - chcą faceta, który łączy w sobie skrajnie przeciwstawne zachowania, chcą czegoś, czego nie ma.

>i ogólnego podejścia do kobiet jako "rzeczy"

Podejście do kobiet jako rzeczy, to właśnie dawny styl życia, gdzie mężczyzna zdobywał kobietę.
To także kobiece podejście do mężczyzny jako rzeczy, czy psa, który w nagrodę, za dobre zachowanie dostanie seksu.

Tinder to właśnie przyszłość, w której obie strony są sobie równe, obie nie wiedzą czy zostaną wybrane, a gdy zostają wybrane, to oboje wyrażają chęć, aby zaistniała znajomość. To właśnie praktyczne zastosowanie "do tanga trzeba dwojga". To właśnie partnerski stosunek do związku już od samego początku.

>Oczywiście, że trzeba. Cytując klasyka dla mnie to oczywista oczywistość.

Nie, bo jeśli kobieta myśli w kategoriach "dać", to sprowadza siebie w postaci swego ciała do bycia rzeczą, nagrodą za dobre zachowanie.

>A znasz kogoś kto by Ci powiedział, że nie lubi seksu ?

Jeśli kobieta mówi o dawaniu, i robi to za coś, to najwyraźniej nie lubi seksu na tyle, by to robić po coś i z kimś.

>To, że seks jest przyjemny nie znaczy, że będę wskakiwać wszystkim do łóżka bo chce doznać trochę szczęścia

Nie musisz wszystkim, ale właśnie po to powinnaś to robić.
Jeśli robisz to w ramach nagrody, to uprzedmiotawiasz swoje ciało.
Nie powinnaś myśleć "dam" mu, ale "chcę z nim to przeżyć".
Z jakiego powodu? Bo jest to przyjemne, daje mi to radość, a on jest tym, z kim chce tą radość dzielić.
Jeśli wchodzi w to coś jeszcze, jakakolwiek interesowność, to jest to wynaturzenie seksu, użycie go jako płaciwa.
Dla mnie to obrzydliwe.

>Już kiedyś na jego temat dyskutowaliśmy.

To chyba pisałaś pod innym nickiem - nie rozpoznaję Cię, nie przypominam sobie.
A rzeczy nazywam po imieniu, jeśli seks jest obiektem wymiany za cokolwiek innego, co nie jest seksem, to jest to prostytucja.

>Anty...dlaczego nigdzie nie przeczytałam w Twoich wpisach o Szacunku, partnerstwie ? wierzysz w ogóle w coś takiego ?

Wierzę w miłość.
Związki partnerskie są moim zdaniem pozbawione miłości. Wymyśliły je samotne feministki jako teoretyczne rozwiązanie dla swoich nieudanych relacji damsko-męskich. Stworzyły je na podstawie swojego życia zawodowego. Związki partnerskie wynikają z działań biznesowych. Ale to co się sprawdza w biznesie (maksymalizacja zysków przy minimalnym wkładzie własnym) nie sprawdza się w uczuciach.
Związek partnerski może być metodą wychowywania dzieci, gdy dwoje ludzi już nic do siebie nie czuje, ale dla miłości, są one śmiertelną trucizną.
Szacunek to także coś, co pasuje bardziej do innych relacji - tych opartych na hierarchii władzy. Gdy myślę o szacunku to myślę o rywalach "nie lubię, ale szanuję".

Szacunek w miłości? A jak to jest względem nas samych, jeśli myślimy o sobie to mówimy "darzę się szacunkiem" czy "kocham siebie" - powiedz na głos te dwa zdania i pomyśl, co czujesz. Które brzmi lepiej, które zawiera właściwy element?

>Dla Ciebie jest tylko białe albo czarne.

Bo życie jest złożone z setek tysięcy czarnych i białych kropek, niekiedy tworzących mniejsze lub większe skupiska. Ludzie zaś dzielą się na tych, którzy się przyglądają i widzą czerń i biel oraz tych, którzy patrzą z daleka, czasem widzą jakieś większe skupiska, ale zwykle widzą zlewającą się w szarość całość.

>Albo liściowanie i poddanie się woli Pana, a jak nie- to kobiety się obrażają i wolą być same.

Jest jeszcze Tinder i związki partnerskie pośrodku;)

>LUDU. Straszne kobiety musiałes mieć

Miałem wspaniałe kobiety, ale te z którymi byłem na poważnie, z tymi byłem w związku, nie przyjaźniłem się.
Te z którymi się przyjaźniłem, z tymi aspekt związku nie dominował w relacjach.

>boisz się odpowiedzialności może, skoro przerasta Ciebie słowo "mój".

Masz na myśli odpowiedzialność za swoją własność?
W miłości nie ma odpowiedzialności, po prostu robi się to, na co ma się ochotę, i przypadkiem jest to to, co ludzie żyjący w związku robią z poczucia odpowiedzialności (czyli z obowiązku, zamiast dobrej woli).

>Ze ktoś nie sprosta oczekiwaniom, ktoś zostanie zraniony... że dasz ciała z jakimś tematem a druga strona będzie cierpiała. Po prostu się boisz :-)

Boję się wielu rzeczy, bardzo wielu! lecz to co opisujesz nie jest mi znane.

>mimo wszystko wchodząc w jakąkolwiek relację z drugim człowiekiem - poniekąd bierzesz za niego odpowiedzialność.

Poniekąd?:p
Wybacz, ale nie.
Chyba, że mówimy o dziecku - ale to nie ten temat.

>Nie masz wpływu na to co poczuje drugi człowiek.

Jak zatem możesz brać odpowiedzialność za coś, na co nie masz wpływu?:p

>Ty nad swoimi uczuciami możesz "panować".

Tylko na bardzo początkowym etapie i raczej nie panować, a zwyczajnie dokonać odwrotu, by nie wejść w bagno;)

>Nawet jeżeli zabronisz używania słowa "mój"...
taki trochę d*pochron, nie sądzisz ?

Nie chodzi o słowo, ale konotacje jakie to słowo wywołuje w umyśle drugiej osoby i jak się przekłada na rzeczywistość. Gdy ktoś mówi "mój", przez wzgląd na brak lepszego określenia, to nie ma problemu, gdy myśli "mój" - to wtedy rodzą się komplikacje. Bo moja własność nie ma własnej woli, moja własność musi być mi posłuszna. "Mój" w umyśle sprawia, że kiedy ktoś powie "nie dzisiaj", "jestem zmęczony", "nie mam ochoty" - to druga strona czuje ukłucie irytacji. Bo jakim prawem moja własność śmie mi odmawiać? I to się rozciąga na cały świat drugiej osoby, na jej wolny czas, na jej poglądy, na jej słownictwo, na jej pieniądze, na jej pracę, na jej rodzinę!

>Związek ubocznym miłości ??? hmmm...ubocznym miłości, gdzie się uprawia seks to chyba taki Friendzone - innego określenie nie znam :-)

Nie zrozumiałaś. Związek sam w sobie powinien być efektem ubocznym miłości. On powinien być czymś wtórnym, mało istotnym elementem, który dzieje się w tle, gdy dwoje ludzi się kocha.
W naszych zaś czasach, związek jest elementem dominującym, a miłość jest efektem wtórnym. Właściwie wiele związków wcale nie ma tego efektu. Spotyka się dwoje ludzi, którzy chcą być w związku, więc zakładają związek, zaczynają ze sobą spędzać czas, uprawiać seks, mieć dzieci, tworzyć rodzinę... i przez ten cały czas wcale się nie kochają! Oni są jak sąsiedzi, jak koledzy w pracy, lub społeczeństwo - sprawnie ze sobą współpracują i wykonują swoje role, ale bez miłości!

zobacz wątek
8 lat temu
Antyspołeczny

Odpowiedź

Autor

Polityka prywatności
do góry