Widok
związek z rozwodnikiem
Witam.
Od prawie pięciu lat jestem związana z rozwodnikiem.Od roku jesteśmy małżeństwem.Mamy wspólnego 2,5-rocznego synka..Mąż ma dwoje dzieci z pierwszego związku (córka -10 lat,syn-13 lat).Pierwsze małżeństwo męża trwało niespełna 10 lat z czego przez 8 lat trwały rozmowy o odejściu.Była żona męża poniżała go,wychowywała dzieci tak by zniszczyć jego autorytet jako ojca.Mąż jest człowiekiem niezwykle wrażliwym zaś jego ex szorstką osobą twardo stąpającą po ziemi,szydzącą z sentymentalizmu,miłości,dla której nadrzędną wartością są pieniądze i zbytki materialne.
Mimo,iz minęło tyle lat od odejścia męża od byłej żony nieustannie nęka nas ona poprzez dzieci.Mnie wprost nienawidzi.Mimo iz poznaliśmy sie krótko po męża odejściu z domu,wmówiła całej rodzinie że odszedł,za przeproszeniem,"dla dupy".Przypuszczam,że kieruje nią zawiść gdyż mąż w tym samym roku w którym od niej odszedł,założył firmę,która zaczeła przynosić znaczne profity.Mamy teraz nowe mieszkanie i kawalerkę,którą wynajmujemy,w zeszłym roku otworzyliśmy także sklep i zmieniliśmy auto.
Mąż w trakcie rozwodu przepisał na nią ich wspólne mieszkanie (kawalerka) ,zostawił jej dosłownie wszystko i musiał od nowa wszystkiego się dorabiać.Ona jednak uważa,że jej się wszystko należy i przez dzieci wywiera na nas presję,żeby kupować jej różne rzeczy a może nawet zamienić jej mieszkanie na większe.Dzieciom nakazuje mnie nienawidzieć,mogą mówić do mnie tylko na "Pani".Nie wspomnę nawet ile przyrych rzeczy mogę od nich usłyszeć między słowami,jak szukają w każdym słowie haka na mnie.Tak jak ich matka są nastawione na pieniądze,bez przerwy przeliczają wszystko co mamy.Wykorzystują wrażliwość mężą i naciągają go na drogie prezenty(drogie telefony komórkowe,rakiety do tenisa,rolki na ktorych jeżdziły może raz),Jak idziemy razem na wspólny spacer to ciągną nas tylko od jednego sklepu do drugiego.A to markowe ciuchy a to MP3,filmy DVD,podręczniki do szkoły.
Przecież jego ex dostaje co miesiąc od nas 1200 zl alimentów! a wszystko jest na naszej głowie.Nie wiem jak długo to wszystko dam radę znosić.Cierpię strasznie.Każda ich wizyta u nas to piekło a są u nas w każdą sobotę i niedzielę i psychicznie prubóją mie wykończyć.Możecie uwieżyć,że one w tym wieku już mówią o spadkach.Proszę o jakąś radę...
Od prawie pięciu lat jestem związana z rozwodnikiem.Od roku jesteśmy małżeństwem.Mamy wspólnego 2,5-rocznego synka..Mąż ma dwoje dzieci z pierwszego związku (córka -10 lat,syn-13 lat).Pierwsze małżeństwo męża trwało niespełna 10 lat z czego przez 8 lat trwały rozmowy o odejściu.Była żona męża poniżała go,wychowywała dzieci tak by zniszczyć jego autorytet jako ojca.Mąż jest człowiekiem niezwykle wrażliwym zaś jego ex szorstką osobą twardo stąpającą po ziemi,szydzącą z sentymentalizmu,miłości,dla której nadrzędną wartością są pieniądze i zbytki materialne.
Mimo,iz minęło tyle lat od odejścia męża od byłej żony nieustannie nęka nas ona poprzez dzieci.Mnie wprost nienawidzi.Mimo iz poznaliśmy sie krótko po męża odejściu z domu,wmówiła całej rodzinie że odszedł,za przeproszeniem,"dla dupy".Przypuszczam,że kieruje nią zawiść gdyż mąż w tym samym roku w którym od niej odszedł,założył firmę,która zaczeła przynosić znaczne profity.Mamy teraz nowe mieszkanie i kawalerkę,którą wynajmujemy,w zeszłym roku otworzyliśmy także sklep i zmieniliśmy auto.
Mąż w trakcie rozwodu przepisał na nią ich wspólne mieszkanie (kawalerka) ,zostawił jej dosłownie wszystko i musiał od nowa wszystkiego się dorabiać.Ona jednak uważa,że jej się wszystko należy i przez dzieci wywiera na nas presję,żeby kupować jej różne rzeczy a może nawet zamienić jej mieszkanie na większe.Dzieciom nakazuje mnie nienawidzieć,mogą mówić do mnie tylko na "Pani".Nie wspomnę nawet ile przyrych rzeczy mogę od nich usłyszeć między słowami,jak szukają w każdym słowie haka na mnie.Tak jak ich matka są nastawione na pieniądze,bez przerwy przeliczają wszystko co mamy.Wykorzystują wrażliwość mężą i naciągają go na drogie prezenty(drogie telefony komórkowe,rakiety do tenisa,rolki na ktorych jeżdziły może raz),Jak idziemy razem na wspólny spacer to ciągną nas tylko od jednego sklepu do drugiego.A to markowe ciuchy a to MP3,filmy DVD,podręczniki do szkoły.
Przecież jego ex dostaje co miesiąc od nas 1200 zl alimentów! a wszystko jest na naszej głowie.Nie wiem jak długo to wszystko dam radę znosić.Cierpię strasznie.Każda ich wizyta u nas to piekło a są u nas w każdą sobotę i niedzielę i psychicznie prubóją mie wykończyć.Możecie uwieżyć,że one w tym wieku już mówią o spadkach.Proszę o jakąś radę...
majami
wspolczuje sytuacji. moge sobie wyobrazic co czujesz. Nie jestem osoba upowazniona do jakichkolwiek rad ale ja- wspolnie z mezem udala bym sie o porade do psychologa, badz innej instytucji...
coz moge powiedziec...latwo mowic, nie przejmuj sie i badz "ponad to" ale tak chyba byloby najrozsadniej. No i musisz koniecznie porozmawiac z mezem na temat dzieci i ich "naciagania". Tak nie moze byc przeciez...
coz moge powiedziec...latwo mowic, nie przejmuj sie i badz "ponad to" ale tak chyba byloby najrozsadniej. No i musisz koniecznie porozmawiac z mezem na temat dzieci i ich "naciagania". Tak nie moze byc przeciez...
kwiaty spia- jutro wstana znow, do slonca!
Skoro mąż odchodząc od żony zostawił jej mieszkanie, co miesiąc płaci alimenty na córki i jeszcze spełnia ich zachcianki codzienne to jego zobowiązania wobec rodziny w kwestiach finansowych sa całkowicie wypełnine.
Jeżeli czuje porzebe spotkania sie z córkami, chce pełnic rolę wzorowego ojca, otrzymując za to jedynie kolejne wymagania finansowe to niech spotyka się z nimi poza waszym wspolnym domem.
Badz szczera sama ze soba czy Ty masz ochote na te wizyty??
Powiedz meżowi, ze nie zyczysz sobie wizyt corek w waszym domu- jest tysiac miejsc gdzie moga razem spedzac mile chwile- z daleka od ciebie.
Bylam w podobnej sytuacji- nie jestem juz z tym mezczyzna. My na szczescie nie bylismy malzenstwem. On był moja największą miłościa i największym przekleństwem. A odeszłam, bo nie mogłam znieść tego, że nasze wspólne zycie, nigdy nie było tylko nasze!
Jeżeli czuje porzebe spotkania sie z córkami, chce pełnic rolę wzorowego ojca, otrzymując za to jedynie kolejne wymagania finansowe to niech spotyka się z nimi poza waszym wspolnym domem.
Badz szczera sama ze soba czy Ty masz ochote na te wizyty??
Powiedz meżowi, ze nie zyczysz sobie wizyt corek w waszym domu- jest tysiac miejsc gdzie moga razem spedzac mile chwile- z daleka od ciebie.
Bylam w podobnej sytuacji- nie jestem juz z tym mezczyzna. My na szczescie nie bylismy malzenstwem. On był moja największą miłościa i największym przekleństwem. A odeszłam, bo nie mogłam znieść tego, że nasze wspólne zycie, nigdy nie było tylko nasze!
kasik
Podzielam zdanie Kasik.S. Jesteście małżeństwem, macie dzieciaka, macie swoje życie. Nie jestem absolutnie zwolenniczką zerwania wszelkich więzów ojca ze swoimi dziećmi z poprzedniego małżeństwa, jednak...pępowinę wypadałoby odciąć. Jeżeli Tobie przeszkadzają dość częste wizyty tych dzieci, źle się czujesz wysłuchując coraz to nowych żądań finansowych (szczególnie te spadkowe...hmmm...zastanawiające), to masz jak najbardziej prawo się od nich uwolnić. To są bardzo trudne sytuacje, wiem o tym. Jednak zdobądź się na szczerą rozmowę ze swoim mężem i wytłumacz mu, co Cię boli i dlaczego. Tylko w ten sposób możecie wspólnie ustalić coś, co pozwoli Wam żyć swoim życiem, a nie życiem w trójkącie+wszystkie dzieci. Obecna sytuacja jest nie tylko niezdrowa, ale wręcz zatruwa Wasze życie.
:)Popieram.
Ja również nie uważam, że ludzie po rozwodach, chodzi tu zwłaszcza o ojcow powinni zrywać kontakty ze swoimi dziećmi z pierwszego mależeństwa dla dobra drugiego związku. Nic podobnego. Ale te kontakty nie moga wpływać, zwlaszcza negatywnie, na obecną partnerke/ra, a tym bardziej dzieci z drugiego związku.Jestem przekonana, że Wasz synek tez zacznie odczuwać obecność córek Twojego męża.
Porozmawiaj z mężęm i zrób jakis krok.
Ja również nie uważam, że ludzie po rozwodach, chodzi tu zwłaszcza o ojcow powinni zrywać kontakty ze swoimi dziećmi z pierwszego mależeństwa dla dobra drugiego związku. Nic podobnego. Ale te kontakty nie moga wpływać, zwlaszcza negatywnie, na obecną partnerke/ra, a tym bardziej dzieci z drugiego związku.Jestem przekonana, że Wasz synek tez zacznie odczuwać obecność córek Twojego męża.
Porozmawiaj z mężęm i zrób jakis krok.
kasik
Bardzo trudno rozmawiać mi z mężem na temat jego dzieci z pierwszego związku.Dzieje się tak dlatego iż mąż jak już pisałam jest osobą niezwykle wrażliwą a jego dzieci ,szczególnie syn,prubóją to wykorzystywać.Np. Udają zasmucone,prawie nic nie mówią bo marzą o telefonie Nokia N70 (chociaż syn ma 6230i).Mają wtedy nadąsane miny,na pytania odpowiadaja monosylabami,często są po prostu obrażone,w rozmowie rzucają kąśliwości mężowi,że ma to ,tamto,a to było pewnie takie drogie itp.Celem takiego zachowania jest oczywiście wzbudzenie poczucia winy,bo tato masz to i w takim razie musisz kupić nam tamto.W tym samym czasie nie składają mu życzeń urodzinowych,mężowi jest przykro i chodzi smutny i zamyślony. końcu kupuje synowi telefon,córce ubrania,książki i filmy DVD i jakby ręką odjął (ale tylko na kilka dni).Nagle zasypują go stertą buziaków,przypominają sobie,że miał urodziny i składają spóźnione życzenia...Jednak po kilku dniach sytuacja cyklicznie zaczyna się od nowa bo mają nowy pomysł co jeszcze chcą dostać.Dzieci w straszny sposób manipulują uczuciami męża.Ostatnio zaczyna już do męża docierać,że to czysta manipulacja z ich strony i że uczy ich tego była żona.Dzieci często powtarzają przy nas co mówi mama,np.że każdą sytuacje trzeba maksymalnie wykorzystać.A tata dlatego że coś w życiu osiągnął jest dla nich taką okazją.Mąż opowiadał mi jakie były ulubione sentencje życiowe byłej żony np."dupa nie szklanka" itp..Więc na prawdę nic ciekawego.O mężu w rodzinie opowiadała jak o,cytuję, "odjechanym świże" tylko dlatego że interesował się jogą.Wiem,że teraz mówi dzieciom o ojcu podobnie...I co można zrobić w takiej sytuacji?....
majami
majami napisał(a):
>Udają
> zasmucone,prawie nic nie mówią bo marzą o telefonie Nokia N70
> (chociaż syn ma 6230i).Mają wtedy nadąsane miny,na pytania
> odpowiadaja monosylabami,często są po prostu obrażone,w
> rozmowie rzucają kąśliwości mężowi,że ma to ,tamto,a to było
> pewnie takie drogie itp.
ze co? jak dzieciak moze moze zarzucac ojcu ze ma cos lepszego, w koncu facet pracuje to sobie kupuje, a gowniarz nie musi miec co chwila nowego modelu komorki. przeciez oni maja teraz kilka kilkanascie lat... ciekawe co bedzie za kolejne kilka... ja tu czegos nie rozumiem...
>Udają
> zasmucone,prawie nic nie mówią bo marzą o telefonie Nokia N70
> (chociaż syn ma 6230i).Mają wtedy nadąsane miny,na pytania
> odpowiadaja monosylabami,często są po prostu obrażone,w
> rozmowie rzucają kąśliwości mężowi,że ma to ,tamto,a to było
> pewnie takie drogie itp.
ze co? jak dzieciak moze moze zarzucac ojcu ze ma cos lepszego, w koncu facet pracuje to sobie kupuje, a gowniarz nie musi miec co chwila nowego modelu komorki. przeciez oni maja teraz kilka kilkanascie lat... ciekawe co bedzie za kolejne kilka... ja tu czegos nie rozumiem...
witaj majami,
zacznę z trochę innej beczki .... jeżeli ktoś jest nałogowym palaczem a potem ma nowotwór płuc , tak się zdarzyło właśnie w mojej rodzinie jednemu z moich ukochanych wójków, to nie mozna oczekiwać aż takiego wspólczucia jak wtedy gdy komuś przytrafi sie coś złego ale z zaskoczenia..
jest pewien związek przyczynowo-skutkowy miedzy paleniem a nowotworami płuc...
.i analogiczna wydaje mi sie twoja sytuacja, przeciez wiedziałaś w co wchodzisz, wiedziałaś że facet ma dwójkę dzieci i czego oczekiwałaś że bedzie swoje dzieci kochał wybiórczo, twoje tak a tych od pierwszej żony nie??....
przecież porzucił je dla ciebie, a skoro jest chociaż odrobinkę wrażliwy to ma jakieś wyrzuty sumienia i świadomość że one go bardzo potrzebują, stąd zaspokajanie ich kaprysów jako forma zadoścuczynienia krzywdy.....
wydaje mi sie ze będziesz musiała sytuację zaakceptować taką jaka jest (przynajmniej do usamodzielnienia dzieci) bo może się pogorszyć i zamiast marudzącej drugiej żony znajdzie sobie trzecią ...
zacznę z trochę innej beczki .... jeżeli ktoś jest nałogowym palaczem a potem ma nowotwór płuc , tak się zdarzyło właśnie w mojej rodzinie jednemu z moich ukochanych wójków, to nie mozna oczekiwać aż takiego wspólczucia jak wtedy gdy komuś przytrafi sie coś złego ale z zaskoczenia..
jest pewien związek przyczynowo-skutkowy miedzy paleniem a nowotworami płuc...
.i analogiczna wydaje mi sie twoja sytuacja, przeciez wiedziałaś w co wchodzisz, wiedziałaś że facet ma dwójkę dzieci i czego oczekiwałaś że bedzie swoje dzieci kochał wybiórczo, twoje tak a tych od pierwszej żony nie??....
przecież porzucił je dla ciebie, a skoro jest chociaż odrobinkę wrażliwy to ma jakieś wyrzuty sumienia i świadomość że one go bardzo potrzebują, stąd zaspokajanie ich kaprysów jako forma zadoścuczynienia krzywdy.....
wydaje mi sie ze będziesz musiała sytuację zaakceptować taką jaka jest (przynajmniej do usamodzielnienia dzieci) bo może się pogorszyć i zamiast marudzącej drugiej żony znajdzie sobie trzecią ...
Gajka, a czytasz Ty posty na ktore odpisujesz??? Bo jesli tak, to dlaczego twierdzisz ze mąż majami porzucił dzieci dla niej ??? Przecież wyraźnie napisała, że poznali się już po jego odejsciu z domu. Nie rozumiem róznież dlaczego facet , ponieważ jest jest rozwodnikiem , to zaraz musi czuć się winny i na pewno wyrządził ogromną krzywdę dzieciom.....
Jak słusznie Rut zauważyła, znamy opowieści jednej tylko strony, więc trudno o w miarę obiektywną i rzetelną ocenę. Sytuacja wydaje mi się jednak mocno niezdrowa. Postawa dzieci, która jest pewnie pochodną nauk mamusi, jest naprawdę niefajna. Miłość do tatusia tylko za kasiorkę i prezenty???? A jak prezencików nie ma to foch ???? No sorka, ale facet jest chyba nie tyle wrazliwy, co po prostu dupowaty. Chyba materialne, zbytkowne prezenty poowinny nagrodą i dodatkiem , a nie główną wartoscią. Myślę że musisz koniecznie sprobować sytuację uzdrowic, póki nie jest za późno. Wiadomo, że nie mozesz oczekiwać całkowitego odcięcia się męża od przeszłości, ze względu na dzieci właśnie, ale w chwili obecnej to Ty jesteś jego zoną, urodziłas jego syna i powinien zadbać głównie o Ciebie i wasze dziecko, w stopniu nie gorszym niż o poprzednią rodzinę. Koinieczny jest jakiś kompromis, i jest to do osiągnięcia. Jeśli jednak bedziesz rozmawiać z mężem, proponuję dużo wyczucia i taktu. Zasygnalizuje mi co Ciebie boli i frustruje, co uwazasz za złe i szkodliwe dla was, i co mozna zrobić, by to poprawiać. W tym co piszesz opisujesz głownie sprawy finansowe, a mniej o przykrościach, które jego dzieci obie wyrządzają. Od tego powinnaś zacząć a finanse raczej odłóz na pózniej. Naturalne ze skoro dobrze wam się powodzi, to ojciec bedzie rozpiesszczał swoje potomstwo. Dzieci męża muszą Ciebie kochać i lubić, ale zachowyać się grzecznie i nie sprawiac Tobie przykrosci to naprawdę podstawowe i niewygórowane oczekiwanie.
Druga sprawa ze mąż naprawdę może byc nieświadomy, tego co przechodzisz. Mamy nieco inną ocenę ważności faktów i zdarzen, czasem trzeba nam wskazać w prosty sposób, sprawy zdawałoby się oczywiste.:)))))) To co Ciebie najbardziej drażni, dla niego moze byc błahe i nieistotne, a co za tym idzie, nie domyśli się , co się dzieje naprawdę w twojej głowie..
Pozdrawiam i życze przywrócenie właściwej równowagi i relacji, abyś nie stała się zakładniczką przeszłości....
Jak słusznie Rut zauważyła, znamy opowieści jednej tylko strony, więc trudno o w miarę obiektywną i rzetelną ocenę. Sytuacja wydaje mi się jednak mocno niezdrowa. Postawa dzieci, która jest pewnie pochodną nauk mamusi, jest naprawdę niefajna. Miłość do tatusia tylko za kasiorkę i prezenty???? A jak prezencików nie ma to foch ???? No sorka, ale facet jest chyba nie tyle wrazliwy, co po prostu dupowaty. Chyba materialne, zbytkowne prezenty poowinny nagrodą i dodatkiem , a nie główną wartoscią. Myślę że musisz koniecznie sprobować sytuację uzdrowic, póki nie jest za późno. Wiadomo, że nie mozesz oczekiwać całkowitego odcięcia się męża od przeszłości, ze względu na dzieci właśnie, ale w chwili obecnej to Ty jesteś jego zoną, urodziłas jego syna i powinien zadbać głównie o Ciebie i wasze dziecko, w stopniu nie gorszym niż o poprzednią rodzinę. Koinieczny jest jakiś kompromis, i jest to do osiągnięcia. Jeśli jednak bedziesz rozmawiać z mężem, proponuję dużo wyczucia i taktu. Zasygnalizuje mi co Ciebie boli i frustruje, co uwazasz za złe i szkodliwe dla was, i co mozna zrobić, by to poprawiać. W tym co piszesz opisujesz głownie sprawy finansowe, a mniej o przykrościach, które jego dzieci obie wyrządzają. Od tego powinnaś zacząć a finanse raczej odłóz na pózniej. Naturalne ze skoro dobrze wam się powodzi, to ojciec bedzie rozpiesszczał swoje potomstwo. Dzieci męża muszą Ciebie kochać i lubić, ale zachowyać się grzecznie i nie sprawiac Tobie przykrosci to naprawdę podstawowe i niewygórowane oczekiwanie.
Druga sprawa ze mąż naprawdę może byc nieświadomy, tego co przechodzisz. Mamy nieco inną ocenę ważności faktów i zdarzen, czasem trzeba nam wskazać w prosty sposób, sprawy zdawałoby się oczywiste.:)))))) To co Ciebie najbardziej drażni, dla niego moze byc błahe i nieistotne, a co za tym idzie, nie domyśli się , co się dzieje naprawdę w twojej głowie..
Pozdrawiam i życze przywrócenie właściwej równowagi i relacji, abyś nie stała się zakładniczką przeszłości....
do majami i Markiza,
moi drodzy, jakimś wyjatkowym olśnieniem tym razem udało mi się zrozumieć od razu, a mianowicie obecny mąz majami najpierw porzucił pierwsza żonę a następnie poznał majami, co wg mnie jest jednoznaczne z porzuceniem dzieci w momencie zamieszkania z majami, bo nawet jeśli rodzice się już nie spotykają to dzieci nadal zachowuja swoje prawa do ojca, czyli mogą u niego pomieszkiwać, bywać z nim do woli, spać w jego nowym lokum, wspólnie spędzać czas, dopiero nowa rodzina zmienia tą sytuację (chociaż nie zawsze, znam kilka przykładów bardzo dobrej symbiozy następnej żony i dzieci z wcześniejszego małżeństwa, i wtedy dzieci dalej zachowują wszystkie swoje prawa które wcześniej wymienłam i nawet podoba im sie nowa sytuacja bo zyskują opiekunkę- przyjaciólkę, tyle że owe nowe żony kierują sie zasadą " dzieci twoje są dziećmi naszymi")
.... i wyobraź sobie majami że to nie TY jesteś w najgorszej sytuacji a twój pasierb i pasierbica, więc może z macochy przeistocz się w ich kumpelkę wtedy wszyscy będa szczęśliwi ...
moi drodzy, jakimś wyjatkowym olśnieniem tym razem udało mi się zrozumieć od razu, a mianowicie obecny mąz majami najpierw porzucił pierwsza żonę a następnie poznał majami, co wg mnie jest jednoznaczne z porzuceniem dzieci w momencie zamieszkania z majami, bo nawet jeśli rodzice się już nie spotykają to dzieci nadal zachowuja swoje prawa do ojca, czyli mogą u niego pomieszkiwać, bywać z nim do woli, spać w jego nowym lokum, wspólnie spędzać czas, dopiero nowa rodzina zmienia tą sytuację (chociaż nie zawsze, znam kilka przykładów bardzo dobrej symbiozy następnej żony i dzieci z wcześniejszego małżeństwa, i wtedy dzieci dalej zachowują wszystkie swoje prawa które wcześniej wymienłam i nawet podoba im sie nowa sytuacja bo zyskują opiekunkę- przyjaciólkę, tyle że owe nowe żony kierują sie zasadą " dzieci twoje są dziećmi naszymi")
.... i wyobraź sobie majami że to nie TY jesteś w najgorszej sytuacji a twój pasierb i pasierbica, więc może z macochy przeistocz się w ich kumpelkę wtedy wszyscy będa szczęśliwi ...
Sorry to co to za facet ktory nie potrafi poradzic sobie ze swoimi dziecmi???nie ma co wspołczoc sytuaccji bo wiedziały gały co brały.
I jaki to zwiazek w ktorym Ty sie boisz,czy wstydzisz rozmawiac ze swoim mezczyzna o tej sprawie?
Tak to jest jak sie bierze rozwodnika. Zona i dzieci zawsze juz beda czescia zycia.
I jaki to zwiazek w ktorym Ty sie boisz,czy wstydzisz rozmawiac ze swoim mezczyzna o tej sprawie?
Tak to jest jak sie bierze rozwodnika. Zona i dzieci zawsze juz beda czescia zycia.
Gajko, zgadzam sie z Tobą. Najgorzej mają dzieci, bo one niewinne. Pisałam, że należaloby usłyszeć wersję z innych stron. Rozumiem majami, bo chciałaby być najważniejsza, ale dzieci przecież mają prawo do ojca i chcą być dla niego ważne. Na pewno jest im przykro, jesli widzą, że przyrodnie rodzeństwo i druga towarzyszka ojca opływają w dostatki, a one (gorsze, mniej ważne?), tego nie mają. Zresztą to samo (żądania bonusow) widać także w pełnych rodzinach, jesli nie poświeca się dzieciom wystarczajacej troski i nie daje miłości. Nie można miec tylko pretensji do wychowania dzieci przez matkę, bo to jest także rola ojca. Najłatwiej umyć rączki i krytykować, a ciężej podejmować trud codziennej opieki (nawet z błędami). Spacer po sklepach, czy nie po sklepach nie wyczerpuje tego i nie tworzy więzi i nie daje wzorców. Czy dobrze się czują w Twoim towarzystwie czy czują życzliwość, czy przeszkadzają? Odpowiedź chyba jest wyraźna. Czy ojciec jest zawsze w potrzebie, czy robi z nimi zadania, czy jest w chorobie, czy reperuje rower, itd. Samotna matka wcale nie ma lekko, mimo dopływu alimentów. Ojciec dzieci nie wspiera jej w trudach i radosciach rodzicielskich. Wiem coś o tym, bo jestem w takiej sytuacji. Można odwrócić pytanie, co dzieciom ojciec daje, czy może uważasz, ze ta kasa rozwiązuje sprawę i sama sprawę do tego zawężasz.
Nie widze w Twoich wypowiedziach żadnych zalet u eks-żony, ani u tych dzieci, to jedna wielka krytyka. Obyś Ty nie wypowiadała jej na głos przy dzieciach i ufam, że tego nie robisz.
Moja najmłodsza czasem opowiada, że tacie i teściom nie podobają się moje metody wychowawcze albo stroje przeze mnie kupowane i właściwie to ja najbardziej jej współczuję, że musi w takiej sprzeczności autorytetow funkcjonować. Nie wszystko musi sie wszystkim podobać, ale pochwał i akceptacji moich poczynań jakoś dziwnie wcale stamtąd nie przynosi. Nie chce mi sie zabierać głosu w tej sprawie bardziej wyczerpująco, bo chyba za dużo we mnie goryczy.
Jednego jestem pewna, że dzieciom należy współczuc najbardziej.
Nie widze w Twoich wypowiedziach żadnych zalet u eks-żony, ani u tych dzieci, to jedna wielka krytyka. Obyś Ty nie wypowiadała jej na głos przy dzieciach i ufam, że tego nie robisz.
Moja najmłodsza czasem opowiada, że tacie i teściom nie podobają się moje metody wychowawcze albo stroje przeze mnie kupowane i właściwie to ja najbardziej jej współczuję, że musi w takiej sprzeczności autorytetow funkcjonować. Nie wszystko musi sie wszystkim podobać, ale pochwał i akceptacji moich poczynań jakoś dziwnie wcale stamtąd nie przynosi. Nie chce mi sie zabierać głosu w tej sprawie bardziej wyczerpująco, bo chyba za dużo we mnie goryczy.
Jednego jestem pewna, że dzieciom należy współczuc najbardziej.
lubię cyfry i litery
Rut, ta twoja najmłodsza chyba już nie jest taka mała, więc zrób tak jak moja koleżanka, jej córeczka też ciągle od dziadków i taty słyszała że mama ją brzydko ubiera, i przychodzila z tym do domu " ...a babcia powiedziała że to jest nieładne ..." "a tata powiedział że tamto jest brzydkie, że ty mamo nie masz gustu i nigdy nie miałaś ...", więc ta odpowiadała dziecku "curuś twój tata zawsze miał lepszy gust niż ja więc niech ci kupi ładne ...papcie, sweter, płaszczyk, kożuszek itd itp, poproś tatę , babcię (w zależności od osoby aktualnie krytykującej)", po tygodniu skończyła sie wszelka krytyka i nawet wiele rzeczy zaczęło się podobac ....
podobnie pewnie jest z wychowanie .... zaproponuj Rut swoim teściom że skoro ty ją źle wychowujesz to może by ci pomogli i wiecej z nia przebywali albo nawet zamieszkała by u nich przez parę miesiecy, wtedy mieliby wpływ na jej wychwanie a Ty byś trochę odpoczęła, małej pewnie tez by sie spodobała bo kocha was wszystkich, a mieszkanie z dziadkami czy własnym tatą to przecież frajda
pozdrawiam gajka
podobnie pewnie jest z wychowanie .... zaproponuj Rut swoim teściom że skoro ty ją źle wychowujesz to może by ci pomogli i wiecej z nia przebywali albo nawet zamieszkała by u nich przez parę miesiecy, wtedy mieliby wpływ na jej wychwanie a Ty byś trochę odpoczęła, małej pewnie tez by sie spodobała bo kocha was wszystkich, a mieszkanie z dziadkami czy własnym tatą to przecież frajda
pozdrawiam gajka
Hehe.
Młoda ma 13 lat. Nie chciałabym się z nią rozstawać na miesiące i nie zaproponuję tego (także ze względu na jej problemy zdrowotne). Odwiedza dziadkow, skąd ją tata odbiera dwa razy w tygodniu na kilka godzin (połowe siedzi tu, połowe tam). Spędza też u taty tydzien wakacji, maksimum dwa razy do roku jakiś weekend. Wiecej sie nie da, bo tata jest zajęty (to jego słowa) i musi pracować (ja też pracuję). I niech tak zostanie, niech sami sobie regulują, ja patrze na to z boku i bardzo, bardzo rzadko interweniuję. Krzywdy jej tam nie robią.
Ciuchy tatuś kupuje na różne święta i urodziny, raz podobają mi się bardziej, raz mniej. Nie złości mnie to, niech sobie robią, co chcą. Gorzej trawię, jeśli konkubina męża coś przynosi dla córki z lumpeksu. Wtedy najczęsciej tak bywa, że w porozumieniu z corką oddaję je biednym, przeważnie uważamy wspólnie, że jest niemodne.
Młoda ma 13 lat. Nie chciałabym się z nią rozstawać na miesiące i nie zaproponuję tego (także ze względu na jej problemy zdrowotne). Odwiedza dziadkow, skąd ją tata odbiera dwa razy w tygodniu na kilka godzin (połowe siedzi tu, połowe tam). Spędza też u taty tydzien wakacji, maksimum dwa razy do roku jakiś weekend. Wiecej sie nie da, bo tata jest zajęty (to jego słowa) i musi pracować (ja też pracuję). I niech tak zostanie, niech sami sobie regulują, ja patrze na to z boku i bardzo, bardzo rzadko interweniuję. Krzywdy jej tam nie robią.
Ciuchy tatuś kupuje na różne święta i urodziny, raz podobają mi się bardziej, raz mniej. Nie złości mnie to, niech sobie robią, co chcą. Gorzej trawię, jeśli konkubina męża coś przynosi dla córki z lumpeksu. Wtedy najczęsciej tak bywa, że w porozumieniu z corką oddaję je biednym, przeważnie uważamy wspólnie, że jest niemodne.
lubię cyfry i litery
Rut, bez urazy - ale nie do końca mogę się z Toba zgodzić. Może to i dobrze, bo prezentujesz strone tej "pierwszej", porzuconej i pozostawionej z dziećmi oraz problemami związanymi z ich wychowaniem. Zgadzam się, że to ciężka sprawa i ogólnie rzecz biorąc baaardzo przykra. Jesli jednak dochodzi do rozstania, to pewne konsekwencje tego faktu są i to jest chyba bezdyskusyjne. Zarówno jedna, jak i druga strona ma prawo założyć nowy związek. Jakże inaczej by się sprawy miały, gdyby to żona z bagażem (dzieci) stworzyła taki związek, szczęśliwy i udany i niezbyt chętnie wysyłałaby dzieci z poprzedniego związku na cotygodniowe wizyty do ich ojca....Czy chętnie dzieliłaby się swoim dobytkiem w nowym związku z byłym mężem, który wpadłby w bezrobocie???? Wątpię. Uważam, że dzieci nie powinny NIGDY być argumentem przetargu i okazją do dodatkowego uzupełniania budżetu domowego. Bez wątpienia alimenty, bez wątpienia eXtra-wydatki okazjonalne, bez wątpienia wspólne rozwiązywanie problemów wychowawczych i.t.p. jednak...bez rozpatrywania testamentu, bez "wyrównywania" poziomu życia w obu odrębnych po rozwodzie domach. Wiem, że znamy jedynie jedną stronę medalu, jednak druga raczej chyba się nie wypowie...więc przyjmijmy, że majami nie kręci i nie przesadza. A jesli tak, to finansowe wymagania dzieci z poprzedniego związku uważam za przesadne.
Rut napisał(a):
> Rozumiem majami, bo chciałaby być najważniejsza, ale
> dzieci przecież mają prawo do ojca i chcą być dla niego ważne.
> Na pewno jest im przykro, jesli widzą, że przyrodnie rodzeństwo
> i druga towarzyszka ojca opływają w dostatki, a one (gorsze,
> mniej ważne?), tego nie mają.
Nie wiem, czy chciałaby byc najwazniejsza....z jej wypowiedzi to raczej nie wynika. Chciałaby pewnie mieć ŚWIĘTY SPOKÓJ i przestać czuc się winna, że stworzyła udany związek i na dodatek nieźle im się WSPÓLNIE wiedzie. Wspólnie z nową partnerką, a nie z ex-żoną. A więc roszczenia majątkowe są co najmniej wątpliwe.
> Najłatwiej umyć rączki i krytykować, a
> ciężej podejmować trud codziennej opieki (nawet z błędami).
Racja. Jeśli jednak ten trud przerasta możliwości...mozna dzieci oddać pod opiekę ojca. Wystarczy zrzec się się praw rodzicielskich...
Tak się składa, że jestem z rodziny rozbitej, wychowywała mnie oraz brata młodszego o zaledwoe 10 miesięcy, Matka. Ojciec odszedł i zupełnie się nami nie interesował. Żył swoim życiem, czasem (okresowo) płacił jakies nędzne alimenty. Jednak nigdy matka nie wysyłała nas do ojca na kontrole jego aktualnego stanu materialnego, możliwości wyegzekwowania należnych rodzicielskich powinności zarówno finansowych jak i innych. I przyznam uczciwie, że za to, Matka ma u mnie duuuży plus. Ojciec, niestey, NIE!
> Czy ojciec jest zawsze w
> potrzebie, czy robi z nimi zadania, czy jest w chorobie, czy
> reperuje rower, itd. Samotna matka wcale nie ma lekko, mimo
> dopływu alimentów. Ojciec dzieci nie wspiera jej w trudach i
> radosciach rodzicielskich. Wiem coś o tym, bo jestem w takiej
> sytuacji. Można odwrócić pytanie, co dzieciom ojciec daje, czy
> może uważasz, ze ta kasa rozwiązuje sprawę i sama sprawę do
> tego zawężasz.
Coś za coś. Albo RAZEM, albo osobno i wtedy ten codzienny trud spada na jedną sobę. Inaczej się nie da. Bywają (choć rzadsze) przypadki, że ten trud spada na ojca.....
> Jednego jestem pewna, że dzieciom należy współczuc najbardziej.
Co do tego, nie mam żanych wątpliwości.
Rut napisał(a):
> Rozumiem majami, bo chciałaby być najważniejsza, ale
> dzieci przecież mają prawo do ojca i chcą być dla niego ważne.
> Na pewno jest im przykro, jesli widzą, że przyrodnie rodzeństwo
> i druga towarzyszka ojca opływają w dostatki, a one (gorsze,
> mniej ważne?), tego nie mają.
Nie wiem, czy chciałaby byc najwazniejsza....z jej wypowiedzi to raczej nie wynika. Chciałaby pewnie mieć ŚWIĘTY SPOKÓJ i przestać czuc się winna, że stworzyła udany związek i na dodatek nieźle im się WSPÓLNIE wiedzie. Wspólnie z nową partnerką, a nie z ex-żoną. A więc roszczenia majątkowe są co najmniej wątpliwe.
> Najłatwiej umyć rączki i krytykować, a
> ciężej podejmować trud codziennej opieki (nawet z błędami).
Racja. Jeśli jednak ten trud przerasta możliwości...mozna dzieci oddać pod opiekę ojca. Wystarczy zrzec się się praw rodzicielskich...
Tak się składa, że jestem z rodziny rozbitej, wychowywała mnie oraz brata młodszego o zaledwoe 10 miesięcy, Matka. Ojciec odszedł i zupełnie się nami nie interesował. Żył swoim życiem, czasem (okresowo) płacił jakies nędzne alimenty. Jednak nigdy matka nie wysyłała nas do ojca na kontrole jego aktualnego stanu materialnego, możliwości wyegzekwowania należnych rodzicielskich powinności zarówno finansowych jak i innych. I przyznam uczciwie, że za to, Matka ma u mnie duuuży plus. Ojciec, niestey, NIE!
> Czy ojciec jest zawsze w
> potrzebie, czy robi z nimi zadania, czy jest w chorobie, czy
> reperuje rower, itd. Samotna matka wcale nie ma lekko, mimo
> dopływu alimentów. Ojciec dzieci nie wspiera jej w trudach i
> radosciach rodzicielskich. Wiem coś o tym, bo jestem w takiej
> sytuacji. Można odwrócić pytanie, co dzieciom ojciec daje, czy
> może uważasz, ze ta kasa rozwiązuje sprawę i sama sprawę do
> tego zawężasz.
Coś za coś. Albo RAZEM, albo osobno i wtedy ten codzienny trud spada na jedną sobę. Inaczej się nie da. Bywają (choć rzadsze) przypadki, że ten trud spada na ojca.....
> Jednego jestem pewna, że dzieciom należy współczuc najbardziej.
Co do tego, nie mam żanych wątpliwości.
> Racja. Jeśli jednak ten trud przerasta możliwości...mozna dzieci oddać pod opiekę ojca. Wystarczy zrzec się się praw rodzicielskich...
Nie wynika z opisu tej sytuacji, żeby eks-żona uważała, że przerasta ją trud opieki nad dziećmi. I nie ma mowy na temat, żeby tatuś wspólnie z nową żoną chcieli wziąć te dzieci do siebie i wychowywać lepiej. Czuję, że za daleko zachodzą nasze dywagacje i za bardzo włazimy w nie z butami.
Chciałam tylko zasygnalizować, że warto spojrzeć z innej strony.
Nie wynika z opisu tej sytuacji, żeby eks-żona uważała, że przerasta ją trud opieki nad dziećmi. I nie ma mowy na temat, żeby tatuś wspólnie z nową żoną chcieli wziąć te dzieci do siebie i wychowywać lepiej. Czuję, że za daleko zachodzą nasze dywagacje i za bardzo włazimy w nie z butami.
Chciałam tylko zasygnalizować, że warto spojrzeć z innej strony.
lubię cyfry i litery
Ja naprawdę wszystko rozumiem i zgadzam się z tym co piszesz.Ja w żadnym wypadku nie ograniczam spotkań dzieciom z ojcem,wręcz odwrotnie.Od samego początku chciałam jak najlepiej.Było dobrze przez może dwa pierwsze miesiące jak poznałam dzieci.Jednak one zbyt szybko nawiązały ze mną pozytywny kontakt i wtedy do akcji wkroczyła była żona męża.Bo za bardzo mnie polubiły.Zaczęła im robić "pranie mózgu",ograniczać spotkania,zabraniała odbierać telefony od ojca.Wszystko zaczęło się sypać.Wyobrażasz sobie,że one w domu nie mogą słowem wspomnieć o swoim przyrodnim bracie(naszym wspólnym synu),mieć w domu choćby jednego jego zdjęcia?(powiedziała nam to siostra męża,która bywa tam raz na jakiś czas).Podobno cały czas przy dzieciach wyzywa nas od najgorszych.My ani razu nie powiedzieliśmy przy dzieciach na nią złego słowa.Czy takie jej zachowanie i wkręcanie dzieci w chora i nieuzasadnioną nienawiść do nas jest twoim zdaniem ok?Ja dzieciom nigdy nie wyrządziłam żadnej krzywdy,jestem otwarta i delikatna w każdym słowie i geście a one w zamian powtarzają (zapewne zasłyszane od matki)stwierdzenia,że np. w Ameryce to uchodziłabym za anorektyczkę (choć ważę 55 kg i wyglądam normalnie) albo pouczają mnie jak powinnam karmić Mikołaja (naszego synka) bo robię to żle.Jak coś ugotuję to obscesowo odmawiają jeść,choćby nie wiem co im przygotować to zjedzą tylko toco przygotuje im mąż.
Czy to sprawiedliwe by mnie karać za to,że rodzicom się nie ułożyło?
Czy to sprawiedliwe by mnie karać za to,że rodzicom się nie ułożyło?
majami
Twoja sytuacja "majami", jest nie do pozazdroszczenia, bardzo Ci współczuję, tak to już niestety jest na tym świecie, że byłe żony własnych mężów, to stare wredne małpy, które najlepiej byłoby spławić pod lodem w rzece albo spalić na stosie.
Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, chodzi o doświadczenie, Twoje "majami" doświadczenie, na przyszłość jak znalazł...
Gdy kolega małżonek, jeszcze bardziej się dorobi, skroń mu posiwieje, wcześniej czy później uzna, że źle się przy Tobie prezentuje, a jego męskość, przypruszone skronie podkreślą: uroda, jędrne cycki i dupa z udami bez celulitis, płaski nierozepchany brzuch, jakieś dwudziestokilkuletniej, następnej dziwki, dziwki nie tylko w Twojej ocenie...najlepiej szczupłej, wysokiej blondynki.(przepraszam za użycie może nieco wulgarnego słowa "dziwka" ale tak ją zapewne będziesz tytyłowała :-)
Wtedy to co tu napisałaś, będzie Ci bardzo pomocne w zrozumieniu tego, co się wokół Ciebie dzieje, bedziesz mogła rozkoszować się wrażliwością byłego męża, obsypującego wasze dziecko prezentami, szastać pieniędzmi jakie Ci będzie płacił(li). Drogą pewnych transpolacji, można oszacować tę kwotę, na równowartość dzisiejszych ...800 zł/m-c.
Będziesz "majami" mogła lepiej zrozumieć, co czuje do Ciebie ta jego (następna) suka (nie tylko w twojej ocenie... :-), która nie dość, że ukradła Ci męża i ojca Twojego dziecka, rozbiła Ci dom, to jeszcze Ciebie nienawidzi. Ba! będziesz być może domagała się np. na jakimś forum towarzyskim, publicznego poparcia i współczucia, chociaż bardziej konsekwentna wydaje się być teza o wpisie szałowej blond-laski prześladowanej (wraz z mężem) przez jakieś stare, rozepchane, wredne babsko, z dupą jak trzydzwiowa szafa gdańska (ona przecież szupła będzie, młodsza i ładniejsza, bo kolega małżonek przecież wraźliwy jest, lubi piękno i czuje się jeszcze wciąż taki młody).
A także bez problemu przyjmiesz do wiadomości, że skoro Twój mąż nie kocha Cię już, znudziłaś się mu, jesteś mu tylko ciężarem, to oczywiste jest, że odchodzi do innej, tym bardziej, że jest to ostanimi czasy bardzo modny pogląd, że gdy małżonkowie przestają się kochać, to powinni jak najszybciej się rozwieść aby nie stresować się swoim widokiem. A przyznasz chyba, że dla zamożnego szpakowatego i bardzo wrażliwego macho, nie ma nic bardziej deprymującego jak stara żona, z obwisłymi piersiami i pośladkami, wiotką plouzowaną skórą na brzuchu, wstrętnym celulitis i filetowymi żyłkami na udach, taka lampucera bardzo źle wygląda w kabriolecie, więc wstyd się z nia pokazać na mieście, a nie każdy lubi jeździć limuzyną z przyciemnionymi szybami
Nie chce mi się przypominać sobie, kto, kiedy i w jakich okolicznościach powiedział: "co ty uczyniłeś(aś) bliźniemu swemu, niechaj tobie będzie uczynione" i sam nie wiem dlaczego, to mi akurat teraz na myśl przyszło, a z resztą co tam, nie ważne, mało to "głupot" kiedyś nawypisywano?...
PS Tak więc, nie ważne co uczynisz w tej sytuacji, ważne co zapamiętasz, z tej sytuacji...
Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, chodzi o doświadczenie, Twoje "majami" doświadczenie, na przyszłość jak znalazł...
Gdy kolega małżonek, jeszcze bardziej się dorobi, skroń mu posiwieje, wcześniej czy później uzna, że źle się przy Tobie prezentuje, a jego męskość, przypruszone skronie podkreślą: uroda, jędrne cycki i dupa z udami bez celulitis, płaski nierozepchany brzuch, jakieś dwudziestokilkuletniej, następnej dziwki, dziwki nie tylko w Twojej ocenie...najlepiej szczupłej, wysokiej blondynki.(przepraszam za użycie może nieco wulgarnego słowa "dziwka" ale tak ją zapewne będziesz tytyłowała :-)
Wtedy to co tu napisałaś, będzie Ci bardzo pomocne w zrozumieniu tego, co się wokół Ciebie dzieje, bedziesz mogła rozkoszować się wrażliwością byłego męża, obsypującego wasze dziecko prezentami, szastać pieniędzmi jakie Ci będzie płacił(li). Drogą pewnych transpolacji, można oszacować tę kwotę, na równowartość dzisiejszych ...800 zł/m-c.
Będziesz "majami" mogła lepiej zrozumieć, co czuje do Ciebie ta jego (następna) suka (nie tylko w twojej ocenie... :-), która nie dość, że ukradła Ci męża i ojca Twojego dziecka, rozbiła Ci dom, to jeszcze Ciebie nienawidzi. Ba! będziesz być może domagała się np. na jakimś forum towarzyskim, publicznego poparcia i współczucia, chociaż bardziej konsekwentna wydaje się być teza o wpisie szałowej blond-laski prześladowanej (wraz z mężem) przez jakieś stare, rozepchane, wredne babsko, z dupą jak trzydzwiowa szafa gdańska (ona przecież szupła będzie, młodsza i ładniejsza, bo kolega małżonek przecież wraźliwy jest, lubi piękno i czuje się jeszcze wciąż taki młody).
A także bez problemu przyjmiesz do wiadomości, że skoro Twój mąż nie kocha Cię już, znudziłaś się mu, jesteś mu tylko ciężarem, to oczywiste jest, że odchodzi do innej, tym bardziej, że jest to ostanimi czasy bardzo modny pogląd, że gdy małżonkowie przestają się kochać, to powinni jak najszybciej się rozwieść aby nie stresować się swoim widokiem. A przyznasz chyba, że dla zamożnego szpakowatego i bardzo wrażliwego macho, nie ma nic bardziej deprymującego jak stara żona, z obwisłymi piersiami i pośladkami, wiotką plouzowaną skórą na brzuchu, wstrętnym celulitis i filetowymi żyłkami na udach, taka lampucera bardzo źle wygląda w kabriolecie, więc wstyd się z nia pokazać na mieście, a nie każdy lubi jeździć limuzyną z przyciemnionymi szybami
Nie chce mi się przypominać sobie, kto, kiedy i w jakich okolicznościach powiedział: "co ty uczyniłeś(aś) bliźniemu swemu, niechaj tobie będzie uczynione" i sam nie wiem dlaczego, to mi akurat teraz na myśl przyszło, a z resztą co tam, nie ważne, mało to "głupot" kiedyś nawypisywano?...
PS Tak więc, nie ważne co uczynisz w tej sytuacji, ważne co zapamiętasz, z tej sytuacji...
Tak Flagon... ukazałeś się w całej swojej okazałości i urodzie. Najpierw kłamstwo i manipulacja (majami nie rozbila niczyjego małżenstwa ani domu, dobrze o tym wiesz , ale sugerujesz cos zgoła innego) , potem własne domniemania na temat wieku ( bo nie zauwazylem, zeby majami cos pisala o tym iz jest młodsza). Wszystko to napisane w taki sposób, by sprawic jak najwiecej przykrosci, dotknąć najczuleszego punktu i wkurzyć jak najwiecej osób... Mam tylko nadzieję , że nikt sobie specjalnie do serca nie bierze tego co wypisujesz..
Gajka, gratuluję olśnienia ! naprawdę i szczerze. Szkodza ze jak sama napisałaś jest ono : wyjątkowe, ale co tam, :))))) Wg mnie dziwnie rozumujesz, twierdzac ze facet po rozwodzie, ktory zakłada nową rodzinę z nowopoznaną kobietą, porzuca dla niej swoje dzieci. A gdyby tak w drugą stronę... stosując twój tok myslenia to matka zaniedbała i zawiodła dzieci, niszczą ich dzieciństwo przez pozbawienie ojca. Przecież gdyby była dobrą żoną i matką to nie dopuściłaby do rozwodu ???? każdy ma prawo do własnej oceny...
Rut, napisalś ze majami tylko krytykuje ex żonę swojego męza, nie pisząc o jej zaletach. Ja czytając twoje posty dowiedzialem się :
1. Konkubina twojego bylego męza kupuje twojej corce niemodne ciuchy z lumpeksu, co Ciebie wkurza.
2. tesciowie wraz z owym mężem zajmują się głownie krytykowaniem twojego gustu, twoich metod wychowawczych idt.
Przyznasz ze to dosc uboga charakterystyka??? nie czynie z tego jednak zarzutu, ponieważ nawet jesli w nastepnym poscie napiszesz że dziadkowie to para uroczych i miłych staruszków, kochających ludzi, a konkubina to fajna babaczka, pełna zalet duchowych, to nie zmieni faktu iż postepują wobec Ciebie nie fair i wrednie. Pewnych zachowań nie da się usprawiedliwić innymi zaletami.
Rzeczywiscie dyskusja zaczyna sie rozmywać i rozłazić na boki, ale chce pokreslic jedną rzecz. Druga zona nie oznacza = drugi gatunek. oczywiscie ze dzieci z poprzeniego malzenstwa sa czescią zycia męża, oczywiscie ze nalezy je kochac, wspierac podtrzymywac więź. Pewne zasady musza jednak byc zachowane. Skoro dzieci przychodzą do ICH WSPOLNEGO domu, i żadają prezentów za ICH WSPOLNE PIENIĄDZE, to ma Majami ma prawa oczekiwac iz bedą ja traktowac grzecznie i nie sprawaic przykrosci swoim zachowaniem. Ma tez prawo kontrolowac sytuację i pilnowac by te roszczenia byly w rozsądnych granicach. Tym bardziej ze pretensje dzieci dotycza glownie finansow a nie np braku uczuć i czasu dla nich, odmowy spotkań, złego traktowania itp.
Generalnie najwiecej mam do zarzucenia facetowi. Nie tylko nie sprawdza sie jako ojciec w sensie wychowaczym starszych dzieci, ale tez nie staje na wysokosci zadania jako mąż i ojciec nowej rodziny. W dodatku ma powazne wątpliwosci czy szczerze i prawdziwie przedstawil swoje pierwsze malzenstwo.
Pozdrawiam..
Gajka, gratuluję olśnienia ! naprawdę i szczerze. Szkodza ze jak sama napisałaś jest ono : wyjątkowe, ale co tam, :))))) Wg mnie dziwnie rozumujesz, twierdzac ze facet po rozwodzie, ktory zakłada nową rodzinę z nowopoznaną kobietą, porzuca dla niej swoje dzieci. A gdyby tak w drugą stronę... stosując twój tok myslenia to matka zaniedbała i zawiodła dzieci, niszczą ich dzieciństwo przez pozbawienie ojca. Przecież gdyby była dobrą żoną i matką to nie dopuściłaby do rozwodu ???? każdy ma prawo do własnej oceny...
Rut, napisalś ze majami tylko krytykuje ex żonę swojego męza, nie pisząc o jej zaletach. Ja czytając twoje posty dowiedzialem się :
1. Konkubina twojego bylego męza kupuje twojej corce niemodne ciuchy z lumpeksu, co Ciebie wkurza.
2. tesciowie wraz z owym mężem zajmują się głownie krytykowaniem twojego gustu, twoich metod wychowawczych idt.
Przyznasz ze to dosc uboga charakterystyka??? nie czynie z tego jednak zarzutu, ponieważ nawet jesli w nastepnym poscie napiszesz że dziadkowie to para uroczych i miłych staruszków, kochających ludzi, a konkubina to fajna babaczka, pełna zalet duchowych, to nie zmieni faktu iż postepują wobec Ciebie nie fair i wrednie. Pewnych zachowań nie da się usprawiedliwić innymi zaletami.
Rzeczywiscie dyskusja zaczyna sie rozmywać i rozłazić na boki, ale chce pokreslic jedną rzecz. Druga zona nie oznacza = drugi gatunek. oczywiscie ze dzieci z poprzeniego malzenstwa sa czescią zycia męża, oczywiscie ze nalezy je kochac, wspierac podtrzymywac więź. Pewne zasady musza jednak byc zachowane. Skoro dzieci przychodzą do ICH WSPOLNEGO domu, i żadają prezentów za ICH WSPOLNE PIENIĄDZE, to ma Majami ma prawa oczekiwac iz bedą ja traktowac grzecznie i nie sprawaic przykrosci swoim zachowaniem. Ma tez prawo kontrolowac sytuację i pilnowac by te roszczenia byly w rozsądnych granicach. Tym bardziej ze pretensje dzieci dotycza glownie finansow a nie np braku uczuć i czasu dla nich, odmowy spotkań, złego traktowania itp.
Generalnie najwiecej mam do zarzucenia facetowi. Nie tylko nie sprawdza sie jako ojciec w sensie wychowaczym starszych dzieci, ale tez nie staje na wysokosci zadania jako mąż i ojciec nowej rodziny. W dodatku ma powazne wątpliwosci czy szczerze i prawdziwie przedstawil swoje pierwsze malzenstwo.
Pozdrawiam..
MarkizDeSade napisał(a):
> No proszę, mamy tlumaczkę i specjalistkę od interpretacji
> Flagona :DDDD
> A licencję posiadasz???? :)))))))
"My"? to znaczy kto? kto to są ci "My", czy to może ty, tedik i Vicki?
Nie dopuszczasz myśli, że ona może po prostu więcej dostrzega od ciebie... (mądralkowaty ...ślepcze?)
> No proszę, mamy tlumaczkę i specjalistkę od interpretacji
> Flagona :DDDD
> A licencję posiadasz???? :)))))))
"My"? to znaczy kto? kto to są ci "My", czy to może ty, tedik i Vicki?
Nie dopuszczasz myśli, że ona może po prostu więcej dostrzega od ciebie... (mądralkowaty ...ślepcze?)
MarkizDeSade: Tak Flagon... ukazałeś się w całej swojej okazałości i urodzie.
flagon: O! stokrotne dzięki za ciepłe słowo ;-) ale nie odwzajemnie się...
MarkizDeSade: Najpierw kłamstwo i manipulacja (majami nie rozbila niczyjego małżenstwa ani domu, dobrze o tym wiesz , ale sugerujesz cos zgoła innego) ,
flagon: Czyżby? ...a może to twoja nieumiejętność rozumienia tego co napisano, przecinki, to nie tylko dekoracyjna kropka z ogonkiem, je też się czyta...
MarkizDeSade: potem własne domniemania na temat wieku ( bo nie zauwazylem, zeby majami cos pisala o tym iz jest młodsza).
flagon: Patrz, komentarz, powyżej...
MarkizDeSade: Wszystko to napisane w taki sposób, by sprawic jak najwiecej przykrosci, dotknąć najczuleszego punktu i wkurzyć jak najwiecej osób...
flagon: ...flagon, sum :-)
A propos, a w kwestii zasadniczej, co mojemu wpisowi zarzucasz?
MarkizDeSade: Mam tylko nadzieję , że nikt sobie specjalnie do serca nie bierze tego co wypisujesz..
flagon: Bo ja wiem... mowia że nadzieja matką..., zdaje się, że jednemu tutaj, to wczoraj dekiel wywaliło, napisał biedaczysko ostatnie zdanie w ojczystym języku... i zamilkł(oby) do tej chwili przynajmniej.
flagon: O! stokrotne dzięki za ciepłe słowo ;-) ale nie odwzajemnie się...
MarkizDeSade: Najpierw kłamstwo i manipulacja (majami nie rozbila niczyjego małżenstwa ani domu, dobrze o tym wiesz , ale sugerujesz cos zgoła innego) ,
flagon: Czyżby? ...a może to twoja nieumiejętność rozumienia tego co napisano, przecinki, to nie tylko dekoracyjna kropka z ogonkiem, je też się czyta...
MarkizDeSade: potem własne domniemania na temat wieku ( bo nie zauwazylem, zeby majami cos pisala o tym iz jest młodsza).
flagon: Patrz, komentarz, powyżej...
MarkizDeSade: Wszystko to napisane w taki sposób, by sprawic jak najwiecej przykrosci, dotknąć najczuleszego punktu i wkurzyć jak najwiecej osób...
flagon: ...flagon, sum :-)
A propos, a w kwestii zasadniczej, co mojemu wpisowi zarzucasz?
MarkizDeSade: Mam tylko nadzieję , że nikt sobie specjalnie do serca nie bierze tego co wypisujesz..
flagon: Bo ja wiem... mowia że nadzieja matką..., zdaje się, że jednemu tutaj, to wczoraj dekiel wywaliło, napisał biedaczysko ostatnie zdanie w ojczystym języku... i zamilkł(oby) do tej chwili przynajmniej.
Fakt, Markizie, że nie pisałam charakterystyki teściów, bo nie było to moim zamiarem, chciałam tylko pokazać, że złe etykietki działają w obie strony. Czasem ta "pierwsza" jest jędzą, z którą mąż nie mógł wytrzymać, bo mu zatruwała życie, poniżała, nie dbała o siebie, o dom i dzieci itd. I w związku z tym bardzo skwapliwie wychwytuje sie jej wszelkie błędy, a nie zauważa zalet, żeby wciąz radośnie utrzymywać się w swoim słusznym przekonaniu. To bardzo poprawia samopoczucie. Rozumiem to z psychologicznego punktu widzenia. Majami tez jest ofiarą podobnego mechanizmu.
Skąd, Markizie, wiedziałeś, że mam uroczych teściów? Z pełną odpowiedzialnością to przyznaję, że są życzliwi, gościnni, pomocni, umieją wysłuchać z uwagą, często mnie do siebie zapraszają. Oczywiście, że mają swoje słabości (szczególnie te etykietki dla różnych ludzi).
Konkubinę męża miałam okazję poznać, zachowujemy sie kulturalnie wobec siebie. Nie docierają do mnie żadne uwagi z jej strony na mój temat. Jednak przeważnie nie ma wyczucia (według mnie i według corki), co do ubrań dla nastolatek i ja nie oczekuję tego od niej.
Nie lubię negatywnych uczuć, nie pielęgnuję ich w sobie i generalnie moge radzic sobie ze złymi ocenami ludzi, od ktorych nie jestem zależna. Problem sie pojawia, jeśli wmieszane są w to dzieci.
Skąd, Markizie, wiedziałeś, że mam uroczych teściów? Z pełną odpowiedzialnością to przyznaję, że są życzliwi, gościnni, pomocni, umieją wysłuchać z uwagą, często mnie do siebie zapraszają. Oczywiście, że mają swoje słabości (szczególnie te etykietki dla różnych ludzi).
Konkubinę męża miałam okazję poznać, zachowujemy sie kulturalnie wobec siebie. Nie docierają do mnie żadne uwagi z jej strony na mój temat. Jednak przeważnie nie ma wyczucia (według mnie i według corki), co do ubrań dla nastolatek i ja nie oczekuję tego od niej.
Nie lubię negatywnych uczuć, nie pielęgnuję ich w sobie i generalnie moge radzic sobie ze złymi ocenami ludzi, od ktorych nie jestem zależna. Problem sie pojawia, jeśli wmieszane są w to dzieci.
lubię cyfry i litery
Porozmawiałabym sobie z jego eks żoną, skoro on nie potrafi nic z tym zrobić. I nie przebierałabym w słowach. Czasem trzeba być agresywnym, żeby potem mieć święty spokój. Zresztą... dzieciom także bym powiedziała, czego od nich oczekuję, skoro przychodzą do mojego domu. Bo faktem jest, że przychodzą do was, a nie tylko do swojego taty. I przez wzgląd na niego, powinny okazywać Tobie szacunek. Jeżeli własna matka nie potrafi przekazać im elementarnych podstaw dobrego wychowania, a ojciec jest najwyraźniej albo zbyt słaby, albo jeszcze nie widzi pewnych spraw, to wziełabym sprawy w swoje ręce. Zdaję sobie sprawę, że pisać łatwo, lecz sytuacja taka, jaka trwa zapewne niszczy wasz związek ( co weekend- zgroza!!). Niestety, niektórzy rozwodnicy tak mają... dopiero muszą sie nauczyć nie odczuwać winy z powodu rozpadu związku- dopiero gdy się z tym uporają, zaczynają sprawę traktować trzeźwo.
Aha, no ktos tu miał rację pisząc, że twoje dziecko niedługo również zacznie odczuwać skutki takiej sytuacji. Warto powalczyć choćby dla niego.
Swoją drogą, ciekawe jak dzieci twojego męża traktują wasze maleństwo?
Aha, no ktos tu miał rację pisząc, że twoje dziecko niedługo również zacznie odczuwać skutki takiej sytuacji. Warto powalczyć choćby dla niego.
Swoją drogą, ciekawe jak dzieci twojego męża traktują wasze maleństwo?
**********************
Mądrość jest szeptem samotnika z samym sobą pośród gwarnego targowiska.
F.Nietzsche
Mądrość jest szeptem samotnika z samym sobą pośród gwarnego targowiska.
F.Nietzsche