Odpowiadasz na:

Re: związek z rozwodnikiem

Rut, bez urazy - ale nie do końca mogę się z Toba zgodzić. Może to i dobrze, bo prezentujesz strone tej "pierwszej", porzuconej i pozostawionej z dziećmi oraz problemami związanymi z ich... rozwiń

Rut, bez urazy - ale nie do końca mogę się z Toba zgodzić. Może to i dobrze, bo prezentujesz strone tej "pierwszej", porzuconej i pozostawionej z dziećmi oraz problemami związanymi z ich wychowaniem. Zgadzam się, że to ciężka sprawa i ogólnie rzecz biorąc baaardzo przykra. Jesli jednak dochodzi do rozstania, to pewne konsekwencje tego faktu są i to jest chyba bezdyskusyjne. Zarówno jedna, jak i druga strona ma prawo założyć nowy związek. Jakże inaczej by się sprawy miały, gdyby to żona z bagażem (dzieci) stworzyła taki związek, szczęśliwy i udany i niezbyt chętnie wysyłałaby dzieci z poprzedniego związku na cotygodniowe wizyty do ich ojca....Czy chętnie dzieliłaby się swoim dobytkiem w nowym związku z byłym mężem, który wpadłby w bezrobocie???? Wątpię. Uważam, że dzieci nie powinny NIGDY być argumentem przetargu i okazją do dodatkowego uzupełniania budżetu domowego. Bez wątpienia alimenty, bez wątpienia eXtra-wydatki okazjonalne, bez wątpienia wspólne rozwiązywanie problemów wychowawczych i.t.p. jednak...bez rozpatrywania testamentu, bez "wyrównywania" poziomu życia w obu odrębnych po rozwodzie domach. Wiem, że znamy jedynie jedną stronę medalu, jednak druga raczej chyba się nie wypowie...więc przyjmijmy, że majami nie kręci i nie przesadza. A jesli tak, to finansowe wymagania dzieci z poprzedniego związku uważam za przesadne.

Rut napisał(a):

> Rozumiem majami, bo chciałaby być najważniejsza, ale
> dzieci przecież mają prawo do ojca i chcą być dla niego ważne.
> Na pewno jest im przykro, jesli widzą, że przyrodnie rodzeństwo
> i druga towarzyszka ojca opływają w dostatki, a one (gorsze,
> mniej ważne?), tego nie mają.

Nie wiem, czy chciałaby byc najwazniejsza....z jej wypowiedzi to raczej nie wynika. Chciałaby pewnie mieć ŚWIĘTY SPOKÓJ i przestać czuc się winna, że stworzyła udany związek i na dodatek nieźle im się WSPÓLNIE wiedzie. Wspólnie z nową partnerką, a nie z ex-żoną. A więc roszczenia majątkowe są co najmniej wątpliwe.

> Najłatwiej umyć rączki i krytykować, a
> ciężej podejmować trud codziennej opieki (nawet z błędami).

Racja. Jeśli jednak ten trud przerasta możliwości...mozna dzieci oddać pod opiekę ojca. Wystarczy zrzec się się praw rodzicielskich...

Tak się składa, że jestem z rodziny rozbitej, wychowywała mnie oraz brata młodszego o zaledwoe 10 miesięcy, Matka. Ojciec odszedł i zupełnie się nami nie interesował. Żył swoim życiem, czasem (okresowo) płacił jakies nędzne alimenty. Jednak nigdy matka nie wysyłała nas do ojca na kontrole jego aktualnego stanu materialnego, możliwości wyegzekwowania należnych rodzicielskich powinności zarówno finansowych jak i innych. I przyznam uczciwie, że za to, Matka ma u mnie duuuży plus. Ojciec, niestey, NIE!
> Czy ojciec jest zawsze w
> potrzebie, czy robi z nimi zadania, czy jest w chorobie, czy
> reperuje rower, itd. Samotna matka wcale nie ma lekko, mimo
> dopływu alimentów. Ojciec dzieci nie wspiera jej w trudach i
> radosciach rodzicielskich. Wiem coś o tym, bo jestem w takiej
> sytuacji. Można odwrócić pytanie, co dzieciom ojciec daje, czy
> może uważasz, ze ta kasa rozwiązuje sprawę i sama sprawę do
> tego zawężasz.

Coś za coś. Albo RAZEM, albo osobno i wtedy ten codzienny trud spada na jedną sobę. Inaczej się nie da. Bywają (choć rzadsze) przypadki, że ten trud spada na ojca.....

> Jednego jestem pewna, że dzieciom należy współczuc najbardziej.

Co do tego, nie mam żanych wątpliwości.

zobacz wątek
19 lat temu
bach_a

Odpowiedź

Autor

Polityka prywatności
do góry