Widok
my dojechaliśmy dziś dopiero po 14 i posiedizeliśmy do 15.15, bo wtedy p. Kasia się zbierała
jutro chciałabym koło 10, wyjdzie pewnie koło 11... i mąż zostanie a ja do pracy pomknę
dziś ponoć przez cały dzień razem z Antkiem było 5ro dzieci
ciekawa jestem, czy po zobaczeniu realiów część rodziców nie zrezygnuje...
szczerze mówiąc, jakbym miała inną opcję, to pewnie tez bym zrezygnowała...
a tak będziemy chodzić - moze od września w Gdańsku się dostaniemy
chociaż wiadomo, rodzice chcieliby nie wiadomo czego, a podejrzewam, ze większość punktów przedszkolnych wygląda podobnie, jak nie skromniej
a tak w celu rozpoznania - my na zebranie się spóźniliśmy i to Antek czołgał się pod krzesełkami...
jutro chciałabym koło 10, wyjdzie pewnie koło 11... i mąż zostanie a ja do pracy pomknę
dziś ponoć przez cały dzień razem z Antkiem było 5ro dzieci
ciekawa jestem, czy po zobaczeniu realiów część rodziców nie zrezygnuje...
szczerze mówiąc, jakbym miała inną opcję, to pewnie tez bym zrezygnowała...
a tak będziemy chodzić - moze od września w Gdańsku się dostaniemy
chociaż wiadomo, rodzice chcieliby nie wiadomo czego, a podejrzewam, ze większość punktów przedszkolnych wygląda podobnie, jak nie skromniej
a tak w celu rozpoznania - my na zebranie się spóźniliśmy i to Antek czołgał się pod krzesełkami...
To mi powiedzcie, co moje chłopaki robili... Bo ja się niczego dowiedzieć nie mogę - o ile od młodszego nei oczekuję, to od starszego dowiedziałam się, że
- no Antoś się bawił
- tak, zjadł obiad
- nie, nie bawił się z dziećmi
- dwa razy wychodziłem na godzinę na miasto
- nie wiem, ile było dzieci, chyba 6
- nie wiem, jak sie nazywały i w jakim wieku
itd (dalej następuje litania "nie wiem"
Jutro jadę ja i mam nadzieję, że szybciej uda mi się dojechać, bo posiedzimy max do 14, gdyż wieczorem na zajęcia pędzę na 16 chyba.
To może Wy napiszecie, ile dzieci było, jak Wasze opinie o paniach...
- no Antoś się bawił
- tak, zjadł obiad
- nie, nie bawił się z dziećmi
- dwa razy wychodziłem na godzinę na miasto
- nie wiem, ile było dzieci, chyba 6
- nie wiem, jak sie nazywały i w jakim wieku
itd (dalej następuje litania "nie wiem"
Jutro jadę ja i mam nadzieję, że szybciej uda mi się dojechać, bo posiedzimy max do 14, gdyż wieczorem na zajęcia pędzę na 16 chyba.
To może Wy napiszecie, ile dzieci było, jak Wasze opinie o paniach...

Aga ja dziś Olę zostawiłam samą na godzinę, jak po nią przyjechałam, to jeszcze trochę posiedziałam, bo nie chciała wyjść :P
Ania była cały czas, to może coś więcej Ci napisze :)
ja jak byłam to Antoś był sam i bawił się świetnie, ale zauważyłam, że kierował się w stronę drzwi i opiekunki go przyprowadzały za rączki na dywanik :) ale bez żadnego marudzenia czy płaczu, nic :)
my będziemy dopiero w poniedziałek, bo jutro wyjeżdżamy :)
Ola jak przyszła o 10.30 to była tylko Ania z małym, a jak wychodziłyśmy to oprócz nich była Maja, Gaja, Łukasz no i Antoś. Więc z Olą i Maksiem to faktycznie 6 :) chyba, że kogoś pominęłam :P
Ania była cały czas, to może coś więcej Ci napisze :)
ja jak byłam to Antoś był sam i bawił się świetnie, ale zauważyłam, że kierował się w stronę drzwi i opiekunki go przyprowadzały za rączki na dywanik :) ale bez żadnego marudzenia czy płaczu, nic :)
my będziemy dopiero w poniedziałek, bo jutro wyjeżdżamy :)
Ola jak przyszła o 10.30 to była tylko Ania z małym, a jak wychodziłyśmy to oprócz nich była Maja, Gaja, Łukasz no i Antoś. Więc z Olą i Maksiem to faktycznie 6 :) chyba, że kogoś pominęłam :P
było dokładnie tak ja pisze Asia:-) Antoś grzecznie się bawił, wcale nie płakał i nie marudził. dziś to ja poproszę o opinię jak tam się Maksiu sprawował:-) bo jak na razie to jest najbardziej żywym dzieckiem z wszystkich, no i chyba najstarszy, wszystko jest dla niego nowe to wszystko musi sprawdzić;-)
o Maks zdecydowanie bryluje sprawnościowo. Za długo nie byłam, gdy Maks był, bo przed 12 pojechałam do Auchan, a gdy wróciłam, to już go nie było.
A co sadzicie o paniach? Teraz, w tym okresie adaptacyjnym tak dziwnie się czuję, bo do końca nie wiem, kto ma sie Małym zajmować (w sensie zmiany pieluchy, dania jeść itd) - myślałam, ze będize tak, że ja czuwam, a panie, jak widzą, że bierzemy sie za przewijanie (nosimy wielorazówki) czy jedzenie czy mycie rak/zębów to jakiś krok w tę stronę zrobią, a tu nic (nie czepiałabym sie, jakby wszystkie zajęte były) - dziś p. dyrektor tej najstarszej kazała iść z Antkiem umyć ręce, gdy ja z nim po jedzeniu szykowałam się do łazienki.
Tzn mnie nie przeszkadza, ze to robię, ale... no właśnie - czy później będą pilnować np. mycia rąk przed jedzeniem, mycia zębów po? W tej chwili Antek ma nawyki i cieszyłabym się, jakby mu zostały...
Tak samo widziałam, że jak mnie nie było, to ktoś sprawdzał Małemu pieluszkę i neistety bardzo źle zapieta była - ewidentnie pani nei wiedziała jak zapiąć, bo cud, ze mu nie spadła ani nie zamoczył spodni;) Ale jak zmieniałam pieluszkę, to nawet obok nie stanęła, by zobaczyć, jak "to" sie zakłada...
Pani dyrektor dziś była i mówiła, że stara się zoragnizować, by ogrodzić przy tym budynku choć mały skrawek, wyłożyć sztuczną trawą i chociaż piaskownicę zorganizować. Oprócz tego opowiadała o takim zarąbistym wózku, że 6tka dzieci sie mieści, więc dwa wózki i praktycznie żłobek wychodzi na spacer... Ale koszt wózka do 7tys zł, a kasa przeznaczona na 2 lata funkcjonowania żłobka została obcięta z 400tys na 320tys (zrozumiałam, że Min. Pracy obcieło kasę), więc na wiele innych rzeczy brakuje, a co dopiero inwestycja w TAKI wózek...
A tak poza tym, chce się niedługo znów spotkać ze wszystkimi rodizcami i założyć komitet rodzicielski. Poza naszym żłobkiem, dyrektoruje jeszcze w chyba 2 innych żłobkach (zrozumiałam, ze w Kartuzach, a drugi nie wiem).
macie login do monitoringu? W razie czego napiszcie na priv, to Wam wyślę
A co sadzicie o paniach? Teraz, w tym okresie adaptacyjnym tak dziwnie się czuję, bo do końca nie wiem, kto ma sie Małym zajmować (w sensie zmiany pieluchy, dania jeść itd) - myślałam, ze będize tak, że ja czuwam, a panie, jak widzą, że bierzemy sie za przewijanie (nosimy wielorazówki) czy jedzenie czy mycie rak/zębów to jakiś krok w tę stronę zrobią, a tu nic (nie czepiałabym sie, jakby wszystkie zajęte były) - dziś p. dyrektor tej najstarszej kazała iść z Antkiem umyć ręce, gdy ja z nim po jedzeniu szykowałam się do łazienki.
Tzn mnie nie przeszkadza, ze to robię, ale... no właśnie - czy później będą pilnować np. mycia rąk przed jedzeniem, mycia zębów po? W tej chwili Antek ma nawyki i cieszyłabym się, jakby mu zostały...
Tak samo widziałam, że jak mnie nie było, to ktoś sprawdzał Małemu pieluszkę i neistety bardzo źle zapieta była - ewidentnie pani nei wiedziała jak zapiąć, bo cud, ze mu nie spadła ani nie zamoczył spodni;) Ale jak zmieniałam pieluszkę, to nawet obok nie stanęła, by zobaczyć, jak "to" sie zakłada...
Pani dyrektor dziś była i mówiła, że stara się zoragnizować, by ogrodzić przy tym budynku choć mały skrawek, wyłożyć sztuczną trawą i chociaż piaskownicę zorganizować. Oprócz tego opowiadała o takim zarąbistym wózku, że 6tka dzieci sie mieści, więc dwa wózki i praktycznie żłobek wychodzi na spacer... Ale koszt wózka do 7tys zł, a kasa przeznaczona na 2 lata funkcjonowania żłobka została obcięta z 400tys na 320tys (zrozumiałam, że Min. Pracy obcieło kasę), więc na wiele innych rzeczy brakuje, a co dopiero inwestycja w TAKI wózek...
A tak poza tym, chce się niedługo znów spotkać ze wszystkimi rodizcami i założyć komitet rodzicielski. Poza naszym żłobkiem, dyrektoruje jeszcze w chyba 2 innych żłobkach (zrozumiałam, ze w Kartuzach, a drugi nie wiem).
macie login do monitoringu? W razie czego napiszcie na priv, to Wam wyślę

Aga też się zdziwiłam jak byłam pierwszy raz, że one praktycznie siedziały, a ja się z Olą bawiłam (byłyśmy same dosyć długą chwilę)... jak pracowałam w żłobku to starałyśmy się jak najszybciej nawiązać kontakt z nowym dzieckiem, zagadać, zająć...
ale na szczęście jak się schowałam to od razu ją przejęły :)
fajnie, że napisałaś o pieluchach :) bo Ola w domu nie nosi, ale zdarzają jej się wpadki i martwiłam się o to, że jak jej znów do żłobka będę zakładać pampki to się odzwyczai :) no i zastanawiałam się nad wielorazówkami, czy nie będą marudzić, że to za dużo roboty :P nic Ci nie mówiły? :)
ja mogłabym im udostępnić wózek podwójny, ale to kropla w morzu :) jakby dużo dzieci chorowało (nikomu nie życzę), to może by im pomógł choć na dojście do placu zabaw dla tych najmłodszych dzieci, ale przy takiej ilości niewiele im to da... fajnie by było, jakby mieli możliwość wyjścia chociaż na chwilę przed budynek
o której będziecie w poniedziałek? :)
ale na szczęście jak się schowałam to od razu ją przejęły :)
fajnie, że napisałaś o pieluchach :) bo Ola w domu nie nosi, ale zdarzają jej się wpadki i martwiłam się o to, że jak jej znów do żłobka będę zakładać pampki to się odzwyczai :) no i zastanawiałam się nad wielorazówkami, czy nie będą marudzić, że to za dużo roboty :P nic Ci nie mówiły? :)
ja mogłabym im udostępnić wózek podwójny, ale to kropla w morzu :) jakby dużo dzieci chorowało (nikomu nie życzę), to może by im pomógł choć na dojście do placu zabaw dla tych najmłodszych dzieci, ale przy takiej ilości niewiele im to da... fajnie by było, jakby mieli możliwość wyjścia chociaż na chwilę przed budynek
o której będziecie w poniedziałek? :)
Ja o wielorazowe zapytałam się po zebraniu we wtorek dyrektorki. Ona powiedziała, ze nie widzi problemu. My pieluchujemy wymiennie wielo i jednorazówkami, ale to dlatego, ze do tej pory miałam trochę za malo wielorazówek i rozjeżdżałam sie z praniem (miało być o dzień, a wyszło średnio o dwa dni;P Ale moja mama nie bardzo chciała, więc zostaliśmy... A teraz czekam na nowe pieluchy (i cieszę sie jak dziecko;P)
Tak samo stwierdziłam, ze nie zostawię (i już) chusteczek mokrych - do tej pory zużyliśmy 2,5 paczki (łącznie ze szpitalem), z czego końcówki musiałam już moczyć w wodzie. Tam gdzie mam dostęp do bieżącej wody to albo myję pod kranem (rzadko) albo mam sobie pudełko po lodach, tam leję wody (jak trzeba to z płynem) i myję pupę. I zgodnie stwierdziliśmy, że taki zestaw zostawiamy w żłobku - miseczkę, myjkę, ręczniczek i płyn - wiem, jestem wredna, ale to pupa mojego dziecka.
No właśnie panie zajmowały się w zasadzie "tylko" dziećmi bez rodziców.
Podwójny wózek to mało, ale... plus dostawka dla stojącego dziecka to już trójka. Jeśli plac nie będzie daleko, to w pół godziny moga dać radę na zasadzie dwie wychodzą z czwórką dzieci, jedna zostaje w żłobku z resztą. Potem jedna wraca z pustym wózkiem, wraca z kolejną trójką itd...
Ale se wymyśliłam, ale pewnie w praktyce dużo gorzej by to wyszło, a przede wszystkim długo.
Nic, trzeba szukać sponsora...
Ja w poniedziałek znów do pracy, będzie mój Andrzej (zwolnili go 3 tygodnie temu...), ale nie wiem, o której, bo coś bąkał, że rano coś ma do załatwienia.
Musimy posprawdzać dojazd z Gda do Żukowa, to najwyżej przywiozłabym Antka wcześniej (zauważyłam, ze jak jestem sama, to nas rano w 1,5 godz wyszykuję, jak mi mąż "pomaga" - to min. 2 potrzeba...) a Andrzej dojechał... Zobaczymy jeszcze
Tak czy inaczej przed 10 to raczej się nas nie znajdzie;) - teraz muszę przestawić Antka na wcześniejsze kładzenie się spać i wcześniejsze wstawanie - do tej pory było mi na rękę, że śpi do 9 rano...
Mnie jeszcze jedno zastanawia - oczywiście jak byłam w żłobku, to nie myślałam o tym - czy tam będzie jakiś ramowy plan dnia? Bo przynjamniej ze sposobu mówienia o spaniu dzieci w dzień odniosłam wrażenie, że jak będzie tak będzie i tyle... Mówiły coś o tym na zebraniu nim dotarliśmy? Wiecie, coś w ten deseń - http://www.zlobki.gda.pl/show_event/6
I czy jadłospis będą wcześniej podawać - co w danym tygodniu/miesiącu będzie?
Tak samo stwierdziłam, ze nie zostawię (i już) chusteczek mokrych - do tej pory zużyliśmy 2,5 paczki (łącznie ze szpitalem), z czego końcówki musiałam już moczyć w wodzie. Tam gdzie mam dostęp do bieżącej wody to albo myję pod kranem (rzadko) albo mam sobie pudełko po lodach, tam leję wody (jak trzeba to z płynem) i myję pupę. I zgodnie stwierdziliśmy, że taki zestaw zostawiamy w żłobku - miseczkę, myjkę, ręczniczek i płyn - wiem, jestem wredna, ale to pupa mojego dziecka.
No właśnie panie zajmowały się w zasadzie "tylko" dziećmi bez rodziców.
Podwójny wózek to mało, ale... plus dostawka dla stojącego dziecka to już trójka. Jeśli plac nie będzie daleko, to w pół godziny moga dać radę na zasadzie dwie wychodzą z czwórką dzieci, jedna zostaje w żłobku z resztą. Potem jedna wraca z pustym wózkiem, wraca z kolejną trójką itd...
Ale se wymyśliłam, ale pewnie w praktyce dużo gorzej by to wyszło, a przede wszystkim długo.
Nic, trzeba szukać sponsora...
Ja w poniedziałek znów do pracy, będzie mój Andrzej (zwolnili go 3 tygodnie temu...), ale nie wiem, o której, bo coś bąkał, że rano coś ma do załatwienia.
Musimy posprawdzać dojazd z Gda do Żukowa, to najwyżej przywiozłabym Antka wcześniej (zauważyłam, ze jak jestem sama, to nas rano w 1,5 godz wyszykuję, jak mi mąż "pomaga" - to min. 2 potrzeba...) a Andrzej dojechał... Zobaczymy jeszcze
Tak czy inaczej przed 10 to raczej się nas nie znajdzie;) - teraz muszę przestawić Antka na wcześniejsze kładzenie się spać i wcześniejsze wstawanie - do tej pory było mi na rękę, że śpi do 9 rano...
Mnie jeszcze jedno zastanawia - oczywiście jak byłam w żłobku, to nie myślałam o tym - czy tam będzie jakiś ramowy plan dnia? Bo przynjamniej ze sposobu mówienia o spaniu dzieci w dzień odniosłam wrażenie, że jak będzie tak będzie i tyle... Mówiły coś o tym na zebraniu nim dotarliśmy? Wiecie, coś w ten deseń - http://www.zlobki.gda.pl/show_event/6
I czy jadłospis będą wcześniej podawać - co w danym tygodniu/miesiącu będzie?

z tego co mówiły na zebraniu, to będą karmić i kłaść dziecko spać tak jak jest przyzwyczajone, więc każde inaczej... chyba, że uda im się ustalić dla wszystkich stałe pory, pewnie wyjdzie w praniu
wszystko zależy od dzieci :) wątpię, że Ola uleży cicho na leżaczku i zaśnie :P (w domu nie śpi w dzień, a co dopiero w takiej grupie) Zuzia w żłobku rozwalała cały "system" usypiania i tak o to przestała spać w dzień, ale tam była druga sala i się bawiła sama
o jedzeniu mówiły, że w kartuzach jest 8-9 śniadanie, 11 obiad pierwsze danie, 13 obiad drugie danie (podejrzewam, że pomiędzy nimi jest spanie) no i podwieczorek przed wyjściem dziecka do domu
wszystko zależy od dzieci :) wątpię, że Ola uleży cicho na leżaczku i zaśnie :P (w domu nie śpi w dzień, a co dopiero w takiej grupie) Zuzia w żłobku rozwalała cały "system" usypiania i tak o to przestała spać w dzień, ale tam była druga sala i się bawiła sama
o jedzeniu mówiły, że w kartuzach jest 8-9 śniadanie, 11 obiad pierwsze danie, 13 obiad drugie danie (podejrzewam, że pomiędzy nimi jest spanie) no i podwieczorek przed wyjściem dziecka do domu
tak samo jak Asiaczek - jeszcze nie podpisaliśmy
Dostaliśmy do przeczytania, część rodziców już przyniosła podpisane, ale póki co nie gonią;)
Asiaczek - no właśnie się zastanawiam, czy nie bedzie wtedy mega b*rdel z tym spaniem i jedzeniem "na żądanie" - bo jakoś przy 10tce dzieci sobie tego nie wyobrażam...
Wiem, że nie wszystkie dzieci pójdą spać - Antek potrafi nie spać cały dzień albo co najmniej do tej 17/18, a jesli śpi wczesniej to w "sprzyjających" warunkach - typu spacer lub pierś, ale to bez reguły, przynajmniej takiej, którą ja umiem rozpoznać.
Jak doszłam na zebranie we wtorek, to panie przedstawiały wizję rozkładania tych kilkunastu leżaczków w głównej sali...
W piątek jedna mama (od Agatki) zostawiła wózek, żeby Agatka była w nim usypiana - zostawiła ten wózek już chyba na stałe zresztą - jeszcze trójka dzieci z usypianiem w wózku i będzie ciekawie;)
Dostaliśmy do przeczytania, część rodziców już przyniosła podpisane, ale póki co nie gonią;)
Asiaczek - no właśnie się zastanawiam, czy nie bedzie wtedy mega b*rdel z tym spaniem i jedzeniem "na żądanie" - bo jakoś przy 10tce dzieci sobie tego nie wyobrażam...
Wiem, że nie wszystkie dzieci pójdą spać - Antek potrafi nie spać cały dzień albo co najmniej do tej 17/18, a jesli śpi wczesniej to w "sprzyjających" warunkach - typu spacer lub pierś, ale to bez reguły, przynajmniej takiej, którą ja umiem rozpoznać.
Jak doszłam na zebranie we wtorek, to panie przedstawiały wizję rozkładania tych kilkunastu leżaczków w głównej sali...
W piątek jedna mama (od Agatki) zostawiła wózek, żeby Agatka była w nim usypiana - zostawiła ten wózek już chyba na stałe zresztą - jeszcze trójka dzieci z usypianiem w wózku i będzie ciekawie;)

Agatka - w naszym przypadku myślę, że można nie podpisywać, że można zrezygnować...
nie wiem, czy inne żłobki też tak startują, że adaptacja jest jakby przed otwarciem - u nas 1,5 tygodnia majowego, bo dopieor od czerwca rusza catering i jakby dopiero od czerwca płacimy itd...
Ale w umowie jest zapisany miesięczny okres wypowiedzenia (w przypadku częstej choroby dizecka nawet dopuszczają krócej - tj od 1go następnego miesiąca) a nie jest zapisane, jak gdzies czytałam, że gdy się rezygnuje przed upływem roku, to trzeba znaleźć dziecko na miejsce naszego
nie wiem, czy inne żłobki też tak startują, że adaptacja jest jakby przed otwarciem - u nas 1,5 tygodnia majowego, bo dopieor od czerwca rusza catering i jakby dopiero od czerwca płacimy itd...
Ale w umowie jest zapisany miesięczny okres wypowiedzenia (w przypadku częstej choroby dizecka nawet dopuszczają krócej - tj od 1go następnego miesiąca) a nie jest zapisane, jak gdzies czytałam, że gdy się rezygnuje przed upływem roku, to trzeba znaleźć dziecko na miejsce naszego

U nas w umowie nie ma takiego zapisu, bo go szukałam:)
Ciekawa jestem, co z dziećmi, które w tym tygodniu jeszcze nie przyszły - z jednej strony rozumiem, bo generalnie nagle okazało się, że "jutro" można już przyjść i nie w każdej rodzinie tak z dnia na dzień znajdzie się rodzic, który z dzieckiem może przyjść na kilka godzin do żłobka - muszą sobie poustawiać w pracy - a z drugiej zastanawiam, czy już na wstępie ktoś nie stwierdził, ze jednak ten żłobek to nie dla niego...
Ciekawa jestem, co z dziećmi, które w tym tygodniu jeszcze nie przyszły - z jednej strony rozumiem, bo generalnie nagle okazało się, że "jutro" można już przyjść i nie w każdej rodzinie tak z dnia na dzień znajdzie się rodzic, który z dzieckiem może przyjść na kilka godzin do żłobka - muszą sobie poustawiać w pracy - a z drugiej zastanawiam, czy już na wstępie ktoś nie stwierdził, ze jednak ten żłobek to nie dla niego...

ja jestem ciekawa z tymi spacerami. ile tych pań jest? nie pozwoliłabym, zeby moje dziecko wyszło "na chodnik" z taką grupą (choćby w drodze na plac zabaw). nie wiem, jak Wasze dzieci, ale moje jest na etapie "idę, gdzie mnie oczy poniosą", czasem da rękę, ale częsciej woli sama. to nie przedszkolaki, że można je przypiąć do linki.
Maksiu też rzadko śpi w ciągu dnia, i ciężko jest mi sobie wyobrazić jak inne dzieci będą miały spokojnie spać albo leżakować jak on wszędzie biega itp. ja też się troszkę obawiam jak to będzie jak dzieciaczki będą zostawać na cały dzień i jak to wszystko ogarną (chociaż z moich obserwacji te młode opiekunki bardziej się starają niż ta starsza). jestem pełna nadziei że będzie dobrze;-)
A nie wiem, bo ja zaraz po Tobie wyszłam a tuż przed Tobą wróciłam.
Dzisiaj było w sumie sześcioro dzieci.
Dziś posiedziałam prawie godzinkę, do 13.
Jak weszliśmy, Maks zaraz przybiegł do Antka sie przywitać. Przyniósł mu też zaraz auto do zabawy i w ogóle tak sie jakoś chłopaki bawili razem, nawet jak inne dzieci przysżły.
Szkoda, ze Antek jeszcze nie chodzi - byłby lepszym kompanem do zabawy dla Maksa;) Ale jak sie nauczy biegać, to tych dwóch rozniesie żłobek;)
Dzisiaj było w sumie sześcioro dzieci.
Dziś posiedziałam prawie godzinkę, do 13.
Jak weszliśmy, Maks zaraz przybiegł do Antka sie przywitać. Przyniósł mu też zaraz auto do zabawy i w ogóle tak sie jakoś chłopaki bawili razem, nawet jak inne dzieci przysżły.
Szkoda, ze Antek jeszcze nie chodzi - byłby lepszym kompanem do zabawy dla Maksa;) Ale jak sie nauczy biegać, to tych dwóch rozniesie żłobek;)

Z wczoraj to Oli nie pamiętam, dziś rano byłam z pół godziny, bo Mały bez śniadania, a w żłobku sajgon - dwójka dzieci płaczących, więc sama go pilnowałam przy kanapkach.
W międzyczasie Ola miała dostać swoje kanapki, ale nie chciała ani kanapek, ani jabłka ani pić. Taka w ogóle miałam wrażenie, że nieśmiała była na razie.
Moje wrażenie - p. Kasia (ta czarna) jest taka najbardziej zorientowana, pomysłowa, co robić no i pilnuje przewijania itp. - ona pracowała wcześniej w przedszkolu
P. Paulina (młoda, blondynka) - troszkę jej brakuje pomysłów na aktywizację dzieci - ale ona pracowała (może jeszcze pracuje) z dziećmi 6-15 lat (pewnie w świetlicy), więc myślę, że się rozkręci; denerwuje mnie, bo przyuważyłam, że mówi "po dziecięcemu", na co mam uczulenie - czyli nie "pogłaszacz Gaję" a "zrób Gai aja aja"
P. Ola (najstarsza) - chyba nigdy nie pracowała z takimi dziećmi, albo dawno temu - mam wrażenie, że jest najbardziej zagubiona; i że chciałaby żeby dzieci były tak trochę pod linijkę - typ "nie rusz";); też mówi po "dzieciowemu"; no i "naraziła" mi się, jak poukładała te lalki i misie na półkach, chłopiec je zdjął, to ona, ze tak się starała i układała, a on niszczy; chłopiec z porwotem pluszaki na półkę wsadził, wiadomo, tak jak mu wyszło, nie pochwaliła, tylko "kazała" inaczej ułożyć.
Mam też wrażenie, ze najmniej ogarnia, to co jest do zrobienia przy dzieciach - jak ma więcej niż jedno do ogarnięcia.
W międzyczasie Ola miała dostać swoje kanapki, ale nie chciała ani kanapek, ani jabłka ani pić. Taka w ogóle miałam wrażenie, że nieśmiała była na razie.
Moje wrażenie - p. Kasia (ta czarna) jest taka najbardziej zorientowana, pomysłowa, co robić no i pilnuje przewijania itp. - ona pracowała wcześniej w przedszkolu
P. Paulina (młoda, blondynka) - troszkę jej brakuje pomysłów na aktywizację dzieci - ale ona pracowała (może jeszcze pracuje) z dziećmi 6-15 lat (pewnie w świetlicy), więc myślę, że się rozkręci; denerwuje mnie, bo przyuważyłam, że mówi "po dziecięcemu", na co mam uczulenie - czyli nie "pogłaszacz Gaję" a "zrób Gai aja aja"
P. Ola (najstarsza) - chyba nigdy nie pracowała z takimi dziećmi, albo dawno temu - mam wrażenie, że jest najbardziej zagubiona; i że chciałaby żeby dzieci były tak trochę pod linijkę - typ "nie rusz";); też mówi po "dzieciowemu"; no i "naraziła" mi się, jak poukładała te lalki i misie na półkach, chłopiec je zdjął, to ona, ze tak się starała i układała, a on niszczy; chłopiec z porwotem pluszaki na półkę wsadził, wiadomo, tak jak mu wyszło, nie pochwaliła, tylko "kazała" inaczej ułożyć.
Mam też wrażenie, ze najmniej ogarnia, to co jest do zrobienia przy dzieciach - jak ma więcej niż jedno do ogarnięcia.

Aga co do opini na temat opiekunek to zgadzam się z Tobą w 100%. No jak ja dziś przyprowadziłam Maksia to też trafiłam na ten sajgon, troszkę się obawiam jak to będzie jak będą wszystkie dzieci, jak opiekunki to ogarną i też nie wyobrażam sobie żeby wtedy pilnowały takich nawyków jak mycie rąk itp. właściwie każdego dnia jak przyprowadzam Maksia albo go odbieram to staram się być co najmniej pół godzinki żeby wszystko poobserwować i ani razu nie widziałam żeby myły ręce przed jedzeniem, tylko od razu dawały kanapkę czy jakiś owoc do ręki żeby dziecko jadło. ale mimo wszystko cały czas mam nadzieję że się rozkręcą i jak dzieciaczki zaczną przychodzić na całe dnie to uda im się ustalić jakiś plan dla wszystkich.
A co do wcześniejszego Twojego wpisu to fajnie, że Maksiu Bawił się z Antkiem, bo on właściwie wcale nie miał wcześniej styczności z małymi dziećmi, dlatego czasami zdarza się że zabiera innym jakąś zabawkę. mimo że nie pracuję to zdecydowaliśmy się na złobek, właśnie dlatego żeby mógł pobyć z rówieśnikami i nauczyć się dzielić. jak się zaklimatyzuje i przyzwyczai do innych to będę mogła spokokojnie myśleć o jakiejś pracy;-)
Aga a co to za płaczki dziś były? :) Ola jak wychodziłam to zapłakała, ale chyba szybko się uspokoiła, co?
jak dla mnie te wejścia są średnie... ja jak pracowałam w żłobku to zaraz przejmowałyśmy dziecko na ręce, zagadywałyśmy, zajmowałyśmy zabawkami i obywało się bez płaczu bo nie było na to czasu :) Zuzia jak poszła do przedszkola to na początku też zaraz po otwarciu drzwi podbiegała pani, brała ją na ręce, robiły mi papa i Zuzia nigdy nie płakała... a tu jakoś tak drętwo wydaje mi się, mam lepsze doświadczenia :) no ale zobaczymy
W jakich godz od poniedziałku dajecie chłopców? :) ja zadeklarowałam się, że od 9 do 14, chyba tak mi najlepiej będzie pasować :)
jak dla mnie te wejścia są średnie... ja jak pracowałam w żłobku to zaraz przejmowałyśmy dziecko na ręce, zagadywałyśmy, zajmowałyśmy zabawkami i obywało się bez płaczu bo nie było na to czasu :) Zuzia jak poszła do przedszkola to na początku też zaraz po otwarciu drzwi podbiegała pani, brała ją na ręce, robiły mi papa i Zuzia nigdy nie płakała... a tu jakoś tak drętwo wydaje mi się, mam lepsze doświadczenia :) no ale zobaczymy
W jakich godz od poniedziałku dajecie chłopców? :) ja zadeklarowałam się, że od 9 do 14, chyba tak mi najlepiej będzie pasować :)
Jak przyjechaliśmy, to Ola nie płakała... Fakt, tuliła się do pani i była taka przylepka, ale nie płakała...
Płakała Gaja (niestety codzień praktycznie cały pobyt płacze - nie licząc czasu, gdy wycieńczona płaczem śpi) i Łukasz - ale on daje się po jakimś czasie utulić i później się bawi w miarę, jak już się oswoi
Może z tym "przekazywaniem" dzieci bedzie lepiej od poniedziałku - teraz jednak trzeba przekazać jedzenie, wskazówki, takie tam...
My zadeklarowaliśmy się 9-16/16.30, zobaczymy, jak nam wyjdzie ranne wstawanie - bo to tutaj jest problem (dziś Antek spał do 8.45, ja zresztą też, bo nie miałam świadomości, ze tak późno, a mąż uznał, że nie musi nas budzić...)
Ale jak odejdzie mi robienie Tośkowi posiłków na "do żłobka" no i śniadania, to też szybciej się wybierzemy...
Z tym myciem rąk, rzeczywiście nigdy nie odnotowałam. Fakt, że tam niewygodnie... Dziś kupiłam w Ikea taki stołek plastikowy i im zaniosę (bo mają podnóżek, ale ten bardzo niski) - moze zaczną korzystać... Mam nadzieję.
Ząbków też nie myją (choć my już kilka razy "na oczach" wszystkich dawaliśmy antkowi myć). Zresztą przed i po posiłkach ja też głośno mówię, tak zeby Panie słyszały - idziemy myć rączki (i zabki po posiłku). Raz, gdy była p. kierownik, to ona kazała p. Oli, żeby to ona poszła z Antkiem umyć ręce i zęby. Ale p. Ola nawet nie wiedziała, że sa pasty dla takich maluchów i że tych past nie płuczemy...
Ale wierzę, że sie rozkręcą, wyrobią... Póki co umowa do końca sierpnia;)
Płakała Gaja (niestety codzień praktycznie cały pobyt płacze - nie licząc czasu, gdy wycieńczona płaczem śpi) i Łukasz - ale on daje się po jakimś czasie utulić i później się bawi w miarę, jak już się oswoi
Może z tym "przekazywaniem" dzieci bedzie lepiej od poniedziałku - teraz jednak trzeba przekazać jedzenie, wskazówki, takie tam...
My zadeklarowaliśmy się 9-16/16.30, zobaczymy, jak nam wyjdzie ranne wstawanie - bo to tutaj jest problem (dziś Antek spał do 8.45, ja zresztą też, bo nie miałam świadomości, ze tak późno, a mąż uznał, że nie musi nas budzić...)
Ale jak odejdzie mi robienie Tośkowi posiłków na "do żłobka" no i śniadania, to też szybciej się wybierzemy...
Z tym myciem rąk, rzeczywiście nigdy nie odnotowałam. Fakt, że tam niewygodnie... Dziś kupiłam w Ikea taki stołek plastikowy i im zaniosę (bo mają podnóżek, ale ten bardzo niski) - moze zaczną korzystać... Mam nadzieję.
Ząbków też nie myją (choć my już kilka razy "na oczach" wszystkich dawaliśmy antkowi myć). Zresztą przed i po posiłkach ja też głośno mówię, tak zeby Panie słyszały - idziemy myć rączki (i zabki po posiłku). Raz, gdy była p. kierownik, to ona kazała p. Oli, żeby to ona poszła z Antkiem umyć ręce i zęby. Ale p. Ola nawet nie wiedziała, że sa pasty dla takich maluchów i że tych past nie płuczemy...
Ale wierzę, że sie rozkręcą, wyrobią... Póki co umowa do końca sierpnia;)
Na 15cioro dzieci jest kilka łamigłówek drewnianych (pewnie w sumie koło 10ciu), 6 dużych samochodów, w sumie 15 misiów i lalek takich szmacianych wielkości misia, dwa wózki dla lalek, duża drewniana kuchnia z wyposażeniem, duży sklep z warzywami, duży drewniany warsztat;
poza tym duży karton i worek kloców, zabawki manualne na ścianach, jedno duże auto (takie jak na drugim zdjęciu w tle: http://www.zlobki.pozytywneinicjatywy.pl/nasze-zlobki).
Widziałam tez domek dla lalek. Wiem, że Panie mają pochowane w szafkach plasteliny, jakieś kredki itp.
W naszym żłobku sa 3 łóżeczka drewniane (no. w Kartuzach jest 5 ale tam jest większa sypialnia) a poza tym dla pozostałych dzieci leżaczki (takie do spania, nie do zabawy) - żłobek jest przygotowany, by jednocześnie spało 15cioro dzieci
U nas są 3 krzesełka do karmienia.
Poza tym są stoliki dla dzieci z krzesełkami - wszystko odpowiednio do ilości dzieci.
http://www.zlobek1.pozytywneinicjatywy.pl/galeria http://www.zlobek22.pozytywneinicjatywy.pl/galeria22 http://www.zlobek23.pozytywneinicjatywy.pl/galeria23 - tu masz w zasadzie przegląd tych większych, gabarytowych sprzętów -= u nas są te same
poza tym duży karton i worek kloców, zabawki manualne na ścianach, jedno duże auto (takie jak na drugim zdjęciu w tle: http://www.zlobki.pozytywneinicjatywy.pl/nasze-zlobki).
Widziałam tez domek dla lalek. Wiem, że Panie mają pochowane w szafkach plasteliny, jakieś kredki itp.
W naszym żłobku sa 3 łóżeczka drewniane (no. w Kartuzach jest 5 ale tam jest większa sypialnia) a poza tym dla pozostałych dzieci leżaczki (takie do spania, nie do zabawy) - żłobek jest przygotowany, by jednocześnie spało 15cioro dzieci
U nas są 3 krzesełka do karmienia.
Poza tym są stoliki dla dzieci z krzesełkami - wszystko odpowiednio do ilości dzieci.
http://www.zlobek1.pozytywneinicjatywy.pl/galeria http://www.zlobek22.pozytywneinicjatywy.pl/galeria22 http://www.zlobek23.pozytywneinicjatywy.pl/galeria23 - tu masz w zasadzie przegląd tych większych, gabarytowych sprzętów -= u nas są te same
Asiaczek - nie wiem, jak było później, ale ogólnie do tej pory miałam takie wrażenie, że Oli ciężko sie rozstać, później pół godiznki do godzinki się boczy i jest smutna, a potem sie rozkręca w zabawie.
No ale może teraz, gdy wie, co ją czeka, to ma większy dołek porozstaniowy. Ale nie widziałam chyba, żeby płakała
Maks też miał dzisiaj dołek, ale może to po-weekendowy
A Antek dziś spał - choć i tak dzielnie długo sie trzymał, bo wstał po 7 rano (prawie dobrowolnie, a wczoraj zasnął dopiero przed północą), a padł ponoć ok 14.30.
Co do kamerki - cóż... za dużo nie pokazuje i dziś się wg mnie popsuła tak koło 13... Nie ma za dużego zasiegu i też czasem dłużej polowałam, zeby Antka zobaczyć.
Jutro znów mamy plan być ok 9. Antek nawet szybko poszedł spać;)
No ale może teraz, gdy wie, co ją czeka, to ma większy dołek porozstaniowy. Ale nie widziałam chyba, żeby płakała
Maks też miał dzisiaj dołek, ale może to po-weekendowy
A Antek dziś spał - choć i tak dzielnie długo sie trzymał, bo wstał po 7 rano (prawie dobrowolnie, a wczoraj zasnął dopiero przed północą), a padł ponoć ok 14.30.
Co do kamerki - cóż... za dużo nie pokazuje i dziś się wg mnie popsuła tak koło 13... Nie ma za dużego zasiegu i też czasem dłużej polowałam, zeby Antka zobaczyć.
Jutro znów mamy plan być ok 9. Antek nawet szybko poszedł spać;)
bo Ola generalnie jest strasznie nieśmiała, dopiero potem się rozkręca :) nawet jak jesteśmy gdzieś u kogoś albo nawet ktoś u nas, to siedzi na moich kolanach dosyć długo, po czasie zaczyna się jako tako bawić
mam nadzieję, że nie będzie coraz gorzej... :)
my jutro też pewnie ok 9
no kamerka za dużo nie pokazuje, no i ten obraz klatkowy też o kant d*py, no ale jest, żeby nie było
mam nadzieję, że nie będzie coraz gorzej... :)
my jutro też pewnie ok 9
no kamerka za dużo nie pokazuje, no i ten obraz klatkowy też o kant d*py, no ale jest, żeby nie było
zgłaszałam nie działającą kamerkę, facet odpisał, ze sprawdzi...
Maks rzeczywiście taki jakiś smutny był i tylko cień uśmiechu udało mi się u niego wywołać... Ale pewnie się rozkręcił...
Wczoraj ponoć z Damianem pół żłobka roznosili;)
Jak patrzę, jak panie zastawiają dojście do drzwi, to tak myślę, ze przydałaby im się taka barierka zabezpieczająca, jak np. przy schodach czy kominkach się montuje.
Dziś nie zostawałam z Antkiem, tylko go podałam nad szafką. Więc jak "wylądował" na ziemi głośno powiedziałam "teraz idziesz myć ręce i będziesz jadł śniadanie" - panie zrozumiały... p. Kasia poszła z nim umyć ręce
Maks rzeczywiście taki jakiś smutny był i tylko cień uśmiechu udało mi się u niego wywołać... Ale pewnie się rozkręcił...
Wczoraj ponoć z Damianem pół żłobka roznosili;)
Jak patrzę, jak panie zastawiają dojście do drzwi, to tak myślę, ze przydałaby im się taka barierka zabezpieczająca, jak np. przy schodach czy kominkach się montuje.
Dziś nie zostawałam z Antkiem, tylko go podałam nad szafką. Więc jak "wylądował" na ziemi głośno powiedziałam "teraz idziesz myć ręce i będziesz jadł śniadanie" - panie zrozumiały... p. Kasia poszła z nim umyć ręce
a ta barierka to faktycznie bardzo by się przydała. myślę że jak uda się zorganizować to spotkanie, które planuje p.Dyrektor to trzeba by m. in to ustalić. jeśli fundacja by nie chciała tego finansować, to może dało by radę namówić rodziców na ,,zrzutkę"- taki płotek to przecież nie taki duży koszt, każdy dałby kilka złotych i problem byłby rozwiązany. a jak nie to będziemy szukać sponsora;-)
hej sorki że znowu się wtrącam, ale dalej nic nie wiadomo co ze żłobkiem w Rumi dalej termin przesunięty ;/ a interesuje mnie kwestia cateringu, jak u was to wygląda co dzieciaczki dostają do jedzenia i te duże i te maluchy? i jak jest z mlekiem i butelkami? i czy jak dziecka nie ma to zwracaja za wyżywienie?
u nas catering jest od wczoraj, podobno mamy dostać plan posiłków na cały tydzień.dla wszystkich dzieci mają to samo, ale mówili że można zgłaszać swoje sugestie to postarają się dostosować.mleko mają w proszku- wystarczy dostarczyć butelkę lub kubeczek. u nas też termin otwarcia cały czas przesuwali, miał być początek lutego, a wyszedł koniec maja
jakby co to ja na bramkę mogę się zrzucić :)
Ola dziś znów kiepsko, ale ponoć jak wyszłam to było ok... przywiązała się do Pauliny, a ona dziś wcześniej skończyła i jak przyszłam to mówiły, że ciężkie chwile były właśnie jak pojechała, ale przetrwały jakoś ;)
byłam po 14, to taka drobna blondynka siedziała na krzesełku i miała kilka zabawek, ale ją potem wyciągnęły (Gaja chyba?) a na drugim krzesełku pochylonym chłopczyk z lokami spał...
Ola dziś znów kiepsko, ale ponoć jak wyszłam to było ok... przywiązała się do Pauliny, a ona dziś wcześniej skończyła i jak przyszłam to mówiły, że ciężkie chwile były właśnie jak pojechała, ale przetrwały jakoś ;)
byłam po 14, to taka drobna blondynka siedziała na krzesełku i miała kilka zabawek, ale ją potem wyciągnęły (Gaja chyba?) a na drugim krzesełku pochylonym chłopczyk z lokami spał...
Dobra, mam doła...
Nie wiem, czy przesadzam, ale...
1. dobija mnie jadłospis... wydaje mi sie, że nie byłam i nie jestem bardzo nastawiona na tylko to co zdrowe... i dziecko moje zje czasem kawałek ciasta "dorosłego", wędlinę "nie dla dzieci" i nie zawsze przeze mnie upieczoną; nie raz nie dwa dostanie coś "normalnie" posolonego - chodzi z nami do restauracji, na imprezy rodzinne
ale to jest czasem = raz/dwa razy w tygodniu
dobijają mnie śniadania - parówka (z ketchupem), pasztetowa, słodki serek homogenizowany (a na obiad naleśnik ze słodkim twarożkiem); rozwalił mnie jogurt serduszko
2. wkurza mnie, że Antek nie ma mytych rąk - dziś przyjechałam to spał; spał, bo padł, jak p. paulina posadziła go w foteliku; posadziła, żeby dać kanapkę, którą rano przywiozłam - ręce i buzia czarne... między palcami kłaki... ja wiem, że dzieci bawią sie na podłodze; mój bez problemu bawi się w piaskownicy, na trawniku, ziemi, z psem
ale po zabawie oraz przed jedzeniem MYJE ręce - sam, chętnie...
3. zębów nie miał ani razu umytych... a wystarczy po jedzeniu podać mu szczoteczkę z nałożoną pastą - sam się obsługuje - nie żądam, by ktokolwiek szorował mu w buzi
rąk po jedzeniu zresztą pewnie też nie myją...
4. wczoraj gdy przyjechałam i zmieniałam pieluchę miał kupę - nic strasznego... ale pupa czerwona jak u pawiana - czyli z kupą musiał chodzić co najmniej godzinę - no żesz kurna!
do tego jeszcze dochodzi to, że w pracy u mnie się pozmieniało i w zasadzie wyszło, że dowożenia Antka do żłobka + żłobek w najlepszym razie kosztowac bedzie tyle, co potencjalnie zarobię...
choć widzę, że fajnie się bawi; cieszy mnie, że jest z innymi dziećmi, że myślę, że będzie się lepiej rozwijał, że ma szanse budować więzi społeczne...
ale dziś mam mega doła
Nie wiem, czy przesadzam, ale...
1. dobija mnie jadłospis... wydaje mi sie, że nie byłam i nie jestem bardzo nastawiona na tylko to co zdrowe... i dziecko moje zje czasem kawałek ciasta "dorosłego", wędlinę "nie dla dzieci" i nie zawsze przeze mnie upieczoną; nie raz nie dwa dostanie coś "normalnie" posolonego - chodzi z nami do restauracji, na imprezy rodzinne
ale to jest czasem = raz/dwa razy w tygodniu
dobijają mnie śniadania - parówka (z ketchupem), pasztetowa, słodki serek homogenizowany (a na obiad naleśnik ze słodkim twarożkiem); rozwalił mnie jogurt serduszko
2. wkurza mnie, że Antek nie ma mytych rąk - dziś przyjechałam to spał; spał, bo padł, jak p. paulina posadziła go w foteliku; posadziła, żeby dać kanapkę, którą rano przywiozłam - ręce i buzia czarne... między palcami kłaki... ja wiem, że dzieci bawią sie na podłodze; mój bez problemu bawi się w piaskownicy, na trawniku, ziemi, z psem
ale po zabawie oraz przed jedzeniem MYJE ręce - sam, chętnie...
3. zębów nie miał ani razu umytych... a wystarczy po jedzeniu podać mu szczoteczkę z nałożoną pastą - sam się obsługuje - nie żądam, by ktokolwiek szorował mu w buzi
rąk po jedzeniu zresztą pewnie też nie myją...
4. wczoraj gdy przyjechałam i zmieniałam pieluchę miał kupę - nic strasznego... ale pupa czerwona jak u pawiana - czyli z kupą musiał chodzić co najmniej godzinę - no żesz kurna!
do tego jeszcze dochodzi to, że w pracy u mnie się pozmieniało i w zasadzie wyszło, że dowożenia Antka do żłobka + żłobek w najlepszym razie kosztowac bedzie tyle, co potencjalnie zarobię...
choć widzę, że fajnie się bawi; cieszy mnie, że jest z innymi dziećmi, że myślę, że będzie się lepiej rozwijał, że ma szanse budować więzi społeczne...
ale dziś mam mega doła

no i od poniedziałku do czwartku Ola zjadła jedynie dwa razy zupę i nic poza tym... myślałam, że to tak z tęsknoty, ze stresu... w końcu w pt rano spytałam czy ją karmią czy sama je? okazało się, ze ją chciały karmić, a ona wszystko chce sama
no i w pt zjadła wszystko!
i dopiero w pt została przeczytana karta informacyjna, w której było wszystko napisane przecież
no i w pt zjadła wszystko!
i dopiero w pt została przeczytana karta informacyjna, w której było wszystko napisane przecież
W czwartek Ola tez spała - widziałam na kamerce. I to całkiem szybko zasnęła chyba...
Maks zresztą też (w czwartek, bo w pt nas nie było i nie wiem)
Panie były dumne, że im się z dziećmi tak szybko udało ogarnąć do spania...
Jak by nie patrzeć wygodniej...
Mnie zadziwiło (może panie czytają nasz wątek), bo w czwartek usłyszałam, jak Tosiek był w środę przewijany (bo jak odbieram, to pani, która zostaje ostatnia nigdy nie wie), jak jadł itd... I jeszcze po obiedzie (drugim) jak weszłam to akurat zęby szorował...
Co do jadłospisu, chcę konkretnego maila do dietetyczki napisać.
Na chwilę obecną nerwa mam na: jogurt serduszko (każdy owocowy nie ten teges wg mnie, ale już serduszko mega kaloryczne i słodzone jest), pasztetową (rodzice gai podejrzewali, że uczulenie ją po nim wysypało, ale nie wiem, na czym stanęło) i mimo wszystko ketchup do parówek oraz słodki serek homogenizowany.
Będę sie czepiać też dżemu (bo widziałam, że na któryś dzień jest w rozpisce). Najgorzej, że panie dostają te bułki śniadaniowe w 100% smarowane, co znaczy, że albo dziecko zje z tym co jest, albo nie ma wcale
Co do jedzenia... Antek też sam je... I one to widziały, bo specjalnie podczas adaptacji obiady robiłam, by w żłobku pokazać, ze sam je... (ok, zupy jeszcze nie ma opanowanej, zwłaszcza takiej rzadkiej)
No ale przecież szybciej jest, jak nakarmią, prawda? No i czyściej...
Maks zresztą też (w czwartek, bo w pt nas nie było i nie wiem)
Panie były dumne, że im się z dziećmi tak szybko udało ogarnąć do spania...
Jak by nie patrzeć wygodniej...
Mnie zadziwiło (może panie czytają nasz wątek), bo w czwartek usłyszałam, jak Tosiek był w środę przewijany (bo jak odbieram, to pani, która zostaje ostatnia nigdy nie wie), jak jadł itd... I jeszcze po obiedzie (drugim) jak weszłam to akurat zęby szorował...
Co do jadłospisu, chcę konkretnego maila do dietetyczki napisać.
Na chwilę obecną nerwa mam na: jogurt serduszko (każdy owocowy nie ten teges wg mnie, ale już serduszko mega kaloryczne i słodzone jest), pasztetową (rodzice gai podejrzewali, że uczulenie ją po nim wysypało, ale nie wiem, na czym stanęło) i mimo wszystko ketchup do parówek oraz słodki serek homogenizowany.
Będę sie czepiać też dżemu (bo widziałam, że na któryś dzień jest w rozpisce). Najgorzej, że panie dostają te bułki śniadaniowe w 100% smarowane, co znaczy, że albo dziecko zje z tym co jest, albo nie ma wcale
Co do jedzenia... Antek też sam je... I one to widziały, bo specjalnie podczas adaptacji obiady robiłam, by w żłobku pokazać, ze sam je... (ok, zupy jeszcze nie ma opanowanej, zwłaszcza takiej rzadkiej)
No ale przecież szybciej jest, jak nakarmią, prawda? No i czyściej...

no patrz, a powiedziała mi, że w czw Ola nie spała... i dziwne to dla mnie było, że tak późno wieczorem poszła spać...
ketchupu bym się nie czepiała, bo już nie raz czytałam, że pomidor jest jednym z niewielu produktów, które zdrowsze są po przeróbce i właśnie ketchup lepszy niż pomidor ponoć
o tym pasztecie i Gai słyszałam, bo jak przyszłam po Olę to mama ją brała do lekarza w związku z tym, ale nie pamiętam co to za dzień był :)
co do przewijania- zrezygnowałam z wielorazówek jak zobaczyłam w jaki sposób Ola miała ją założoną no i odebrałam ją z kupą :/
ketchupu bym się nie czepiała, bo już nie raz czytałam, że pomidor jest jednym z niewielu produktów, które zdrowsze są po przeróbce i właśnie ketchup lepszy niż pomidor ponoć
o tym pasztecie i Gai słyszałam, bo jak przyszłam po Olę to mama ją brała do lekarza w związku z tym, ale nie pamiętam co to za dzień był :)
co do przewijania- zrezygnowałam z wielorazówek jak zobaczyłam w jaki sposób Ola miała ją założoną no i odebrałam ją z kupą :/
Ja sie czepiam... Bo skoro "jogurt owocowy" to serduszko, to ketchupu nie spodziewam się domowej roboty z pomidorów tylko raczej wody z przyprawami, polepszaczami, która stała koło pomidorów.
Bo wiesz... dla mnei ketchup, to domowy... przecier z pomidorów.
Bo tak szczerze, ja sama "tego" nie jem, a jak mnei bierze ochota, to czytam skład i ochota mi przechodzi;)
Ja Antka zawsze odbierając przewijam... Panie nigdy nei wiedzą, kiedy ostatnio był przewijany (zazwyczaj po chwili słyszę, że ok godz wcześniej), a że najczęściej prosto do domu nie wracamy (a nawet nasz powrót prosto do domu to pół godz),a jak prosto, to pod domem przekładam do wózka i od razu spacer, więc wolę mieć pewność, że ma świeżą pieluchę.
A tak poza tym, to myślę, że panie powinny każdemu dziecku wypełniać taki dzienniczek. W formie tabelki, żeby szybko i przejrzyście było.
Czy zjadło śniadanie/obiad/podwieczorek, o której, czy całe 1/2 czy wcale. O której przewijane, czy była kupa. Ile i o której dziecko spało. Bo jak odbieram i jest tylko ostatnia pani, to ona akurat nigdy nie wie... (ja rozumiem, że może nie wiedzieć, bo akurat nie ona sie Antkiem zajmowała, ale ja potrzebuję wiedzieć, jak Antek jadł - żeby wiedzieć, czy głodny będzie szybko, kiedy był przewijany - bo ile razy, to widzę po tym, co zabieram, no i czy spał i jak długo...)
Bo wiesz... dla mnei ketchup, to domowy... przecier z pomidorów.
Bo tak szczerze, ja sama "tego" nie jem, a jak mnei bierze ochota, to czytam skład i ochota mi przechodzi;)
Ja Antka zawsze odbierając przewijam... Panie nigdy nei wiedzą, kiedy ostatnio był przewijany (zazwyczaj po chwili słyszę, że ok godz wcześniej), a że najczęściej prosto do domu nie wracamy (a nawet nasz powrót prosto do domu to pół godz),a jak prosto, to pod domem przekładam do wózka i od razu spacer, więc wolę mieć pewność, że ma świeżą pieluchę.
A tak poza tym, to myślę, że panie powinny każdemu dziecku wypełniać taki dzienniczek. W formie tabelki, żeby szybko i przejrzyście było.
Czy zjadło śniadanie/obiad/podwieczorek, o której, czy całe 1/2 czy wcale. O której przewijane, czy była kupa. Ile i o której dziecko spało. Bo jak odbieram i jest tylko ostatnia pani, to ona akurat nigdy nie wie... (ja rozumiem, że może nie wiedzieć, bo akurat nie ona sie Antkiem zajmowała, ale ja potrzebuję wiedzieć, jak Antek jadł - żeby wiedzieć, czy głodny będzie szybko, kiedy był przewijany - bo ile razy, to widzę po tym, co zabieram, no i czy spał i jak długo...)
Czytam Pań opinie i zastanawiam się, kto ma wygodniej, opiekunki które uwijają się w pracy która do łatwych nie należy (w domu opiekujemy się jednym, czasem dwójką dzieci, natomiast 2 panie mają pod opieką 15tkę dzieci w różnym wieku) w dodatku pod czujnym okiem dzięki kamerze w sali, czy mamusie przed monitorem obserwujące swoje pociechy i nie daj Panie Boże aby ich dziecko zasnęło, bo jak wróci do domu wyspane to mamusia nie da rady usiąść do komputera. Ja będąc matką i gdybym miała tyle czasu na analizowanie ruchów pań w żłobku, to wolałabym poświęcić ten czas z dzieckiem w domu, aniżeli oddawać je do żłobka. A jeśli są to mamy pracujące to tylko pogratulować stanowiska a szefostwu zaproponować zamontowanie kamerki. Okres adaptacyjny w żłobku jest po to, aby zapoznać się ze żłobkiem, a wszelkie uwagi rozwiązuje się na miejscu w żłobku a nie na tak szerokim forum. Paniom opiekunkom w Żukowie życzę rozsądniejszych i wyrozumialszych rodziców.
Uważam też, że te żłobki powinny być przeznaczone dla dzieci i rodziców o niższym statusie ekonomicznym. Miłe Panie - niezadowolone matki, udajcie się do MOPS zapytajcie o potrzebujące rodziny i oddajcie swoje miejsce w żłobku komuś , kto będzie zadowolony.Dużo jest komercyjnych żłobków , zapiszcie tam swoje pociechy i żądajcie, żądajcie i jeszcze raz żądajcie wszystkiego, zapisywania kiedy kupa, zdjęcie kupy itp.
witamy w żłobkowej rzeczywistości. płacąc 200 nie ma co się spodziewać opieki jak za 1300 (tyle zarabiają nianie na moim osiedlu). dzienniczki? no sorry, ale te Panie nic innego by nie robiły, tylko wypelniały dla Was te zeszyciki. dziecko idzie spać? no trudno, tak jest łatwiej i wygodniej (poza tym kojarzę, że tam się bawi i spi w tym samym pomieszczeniu). co Panie interesuje, że Wy wolicie połozyć dziecko o 19?
nie pasuje Wam menu? rynek jest nasycony, poszukajcie żłobka, gdzie jest jedzenie dostosowane do potrzeb dzieci (parówki, jogurty serduszko czy pasztet według mnie to skandal) - droga wolna.
żłobek to jednak fabryka. nie ma miejsca na mycie zębów trzynastomiesięcznym dzieciom, na samodzielne jedzenie czy mycie rąk sto razy dziennie... nieważne czy to dobrze czy nie, Panie są tylko trzy (i w dodatku niewprawione)i raczej nie siedzą i nie piją kawy cały dzień...
też uważam, że takie żłobki to miejsce dla ludzi, ktorzy rzeczywscie nie mają co z dzieckiem zrobić, którzy będą przeszczęśliwi, że jest miejsce, gdzie mogą tanio swoje dziecko zostawić.
za jakość niestety trzeba płacić.
nie pasuje Wam menu? rynek jest nasycony, poszukajcie żłobka, gdzie jest jedzenie dostosowane do potrzeb dzieci (parówki, jogurty serduszko czy pasztet według mnie to skandal) - droga wolna.
żłobek to jednak fabryka. nie ma miejsca na mycie zębów trzynastomiesięcznym dzieciom, na samodzielne jedzenie czy mycie rąk sto razy dziennie... nieważne czy to dobrze czy nie, Panie są tylko trzy (i w dodatku niewprawione)i raczej nie siedzą i nie piją kawy cały dzień...
też uważam, że takie żłobki to miejsce dla ludzi, ktorzy rzeczywscie nie mają co z dzieckiem zrobić, którzy będą przeszczęśliwi, że jest miejsce, gdzie mogą tanio swoje dziecko zostawić.
za jakość niestety trzeba płacić.
Moje zdanie jest takie,że odkad nasz żłobek,który był prywatny i który przeszedł pod te "Pozytywne inicjatywy" bardzo stracił.
Jest inaczej,gorzej..i może płacę o te 5 stów mniej,ale to nie jest tego warte. Dobrze,że młody idzie od września gdzie indziej.
Dostaliśmy umowę,ze jezeli dziecka nie będzie w żłobku,nie płacimy za wyżywienie,a po miesiącu dostaliśmy aneks do umowy,że jednak mamy płacić,czyli jak dziecka nie ma dwa tygodnie to i tak 10 zł za kazdy dzień trzeba zapłacić,tylko komu to wpada do kieszeni?Prezesowi fundacji?
Pomyślcie ile jest tych żłobków,ile dzieci w kazdym i ile dzieci choruje,to kilka ładnych tyś miesięcznie.Ciekawe na co to pójdzie?
A za 4 minutowe spóźnienie 50 zł,bo za każdą rozpoczęta godzinę,ja im nie zapłacę,najpierw niech dobry sprzęt do monitoringu dadzą,a potem nagrywają.
Będzie o tych żłobkach głośno sie mi wydaje.
Jest inaczej,gorzej..i może płacę o te 5 stów mniej,ale to nie jest tego warte. Dobrze,że młody idzie od września gdzie indziej.
Dostaliśmy umowę,ze jezeli dziecka nie będzie w żłobku,nie płacimy za wyżywienie,a po miesiącu dostaliśmy aneks do umowy,że jednak mamy płacić,czyli jak dziecka nie ma dwa tygodnie to i tak 10 zł za kazdy dzień trzeba zapłacić,tylko komu to wpada do kieszeni?Prezesowi fundacji?
Pomyślcie ile jest tych żłobków,ile dzieci w kazdym i ile dzieci choruje,to kilka ładnych tyś miesięcznie.Ciekawe na co to pójdzie?
A za 4 minutowe spóźnienie 50 zł,bo za każdą rozpoczęta godzinę,ja im nie zapłacę,najpierw niech dobry sprzęt do monitoringu dadzą,a potem nagrywają.
Będzie o tych żłobkach głośno sie mi wydaje.
Dziewczyny ja Was tak podczytałam i o tych zeszytach to nie ma co nawet marzyć bo te Panie faktycznie by tylko stały i wypisywały co i jak, poza tym w żłóbkach normalnie jest ze dziecko śpi. Ja mam prawie trzy latka w przedszkolu i grupa najmłodsza czyli te 3 latki mają czas na sen, jak któreś dziecko nie chce spać to albo leżakuje albo bawi się po cichutku, a nie sądzę że one kładą dzieci na siłę. Jeśli dziecko nie chce spać to i tak nie pójdzie. Co do jedzenia u nas jest różne menu ale trafiają się i ciastka i kakao i inne. Nie dostają chyba tego pasztetu/keczupu czy jogurtów codziennie, a jak czasem zje to nic mu nie będzie, chyba że często to jest to inna bajka. Sama bym wolała by jadła zdrowo ale to miejsce zbiorowe i pewnie nie ma co liczyć na indywidualność.
Madziuska - jak jest jedno menu dla roczniaka i 3latka, to jednak powinno być zgodnie z tym, co roczniak może jeść... Jeśli gotujesz czy kupujesz coś dla siebie i dziecka kilkuletniego, to nie będzie, coś czego to dziecko kategorycznie nie powinno jeść/pić.
"Czasem" dla mnei oznacza raz na miesiąc nie na tydzień. Pasztet to co innego niż pasztetowa. Jogurt serduszko w 100gr zawiera 13 gr cukru, 6 gr owoców (smak brzoskwiniowy, "owoce" w postaci pbrzskwiń oraz soku owocowego; dla porównania, średniej wielkości truskawka waży 10-15gr, a tu owoców /i soku/ jest o połowę mniej) - no chyba coś jest nie w porządku. A dodatkowo syrop glukozowo-fruktozowy i parę innych "kwiatków".
I uwaga - zgadzam sie, że cukry sa potrzebne. Ale niekoniecznie w postaci białego cukru, a już na pewno nie w ilości (i zagęszczeniu) 4 kopiastych łyżeczek w 125gramowym jogurcie!
"Czasem" nie oznacza również tego, ze dziś dajemy "jogurt owocowy" jutro słodki serek homogenizowany oraz naleśniki z twarogiem i słodzoną śmietanką, a innego dnia drożdżówkę, a jeszcze innego herbatniczki - to wszystko w jednym tygodniu.
Ale nic... pracuję nad listem do dietetyczki, która układa ten jadłospis, mam nadzieję, że uda się zamienić pewne rzeczy na bardziej wartościowe.
Dla zaintereoswanych wklejam fragment umowy ze żłobkiem (a co tam... miejscie wodę na młyn;P)
Placówka zobowiązuje się:
1.Sprawować opiekę nad dziećmi zdrowymi.
2.Zapewnić dziecku bezpieczne warunki, zbliżone do warunków domowych zgodnie z jego potrzebami.
3.Zagwarantować dziecku właściwą pielęgnację i wyuczenie nawyków sanitarno-higienicznych.
4.Prowadzić zajęcia uwzględniające właściwy rozwój psychomotoryczny dziecka.
6.Zapewnić dziecku racjonalne wyżywienie zgodnie z obowiązującymi normami i przepisami.
7.Współpracować z rodzicami w sprawach opieki i wychowania.
A także informuję, że cały czas są żłobki fundacji, w których sa wolne miejsca, a także w żukowskim złobku kolejka oczekujących nie jest nie wiadomo, jak długa (chyba 6 osób w tej chwili jest na liście rezerwowej). Pierwszeństwo miały dzieci z domów, gdzie rodzice wracają do pracy lub pracują, o niskich dochodach, z rodzin wielodzietnych czy też z niepełnosprawnością. Adres fundacji można wygooglać.
A teraz do dziewczyn z Żukowa - macie w okolicy żłobka najlepiej, jakieś fajne sklepy spożywcze godne polecenia - ryby, mięso, warzywa, owoce?
"Czasem" dla mnei oznacza raz na miesiąc nie na tydzień. Pasztet to co innego niż pasztetowa. Jogurt serduszko w 100gr zawiera 13 gr cukru, 6 gr owoców (smak brzoskwiniowy, "owoce" w postaci pbrzskwiń oraz soku owocowego; dla porównania, średniej wielkości truskawka waży 10-15gr, a tu owoców /i soku/ jest o połowę mniej) - no chyba coś jest nie w porządku. A dodatkowo syrop glukozowo-fruktozowy i parę innych "kwiatków".
I uwaga - zgadzam sie, że cukry sa potrzebne. Ale niekoniecznie w postaci białego cukru, a już na pewno nie w ilości (i zagęszczeniu) 4 kopiastych łyżeczek w 125gramowym jogurcie!
"Czasem" nie oznacza również tego, ze dziś dajemy "jogurt owocowy" jutro słodki serek homogenizowany oraz naleśniki z twarogiem i słodzoną śmietanką, a innego dnia drożdżówkę, a jeszcze innego herbatniczki - to wszystko w jednym tygodniu.
Ale nic... pracuję nad listem do dietetyczki, która układa ten jadłospis, mam nadzieję, że uda się zamienić pewne rzeczy na bardziej wartościowe.
Dla zaintereoswanych wklejam fragment umowy ze żłobkiem (a co tam... miejscie wodę na młyn;P)
Placówka zobowiązuje się:
1.Sprawować opiekę nad dziećmi zdrowymi.
2.Zapewnić dziecku bezpieczne warunki, zbliżone do warunków domowych zgodnie z jego potrzebami.
3.Zagwarantować dziecku właściwą pielęgnację i wyuczenie nawyków sanitarno-higienicznych.
4.Prowadzić zajęcia uwzględniające właściwy rozwój psychomotoryczny dziecka.
6.Zapewnić dziecku racjonalne wyżywienie zgodnie z obowiązującymi normami i przepisami.
7.Współpracować z rodzicami w sprawach opieki i wychowania.
A także informuję, że cały czas są żłobki fundacji, w których sa wolne miejsca, a także w żukowskim złobku kolejka oczekujących nie jest nie wiadomo, jak długa (chyba 6 osób w tej chwili jest na liście rezerwowej). Pierwszeństwo miały dzieci z domów, gdzie rodzice wracają do pracy lub pracują, o niskich dochodach, z rodzin wielodzietnych czy też z niepełnosprawnością. Adres fundacji można wygooglać.
A teraz do dziewczyn z Żukowa - macie w okolicy żłobka najlepiej, jakieś fajne sklepy spożywcze godne polecenia - ryby, mięso, warzywa, owoce?
Drogie Mamy! Super, że wymieniacie się wszelkimi spostrzeżeniami. Szanowna Pani, nie ma różnicy, czy za 200 zł czy za 1300 zł. Chodzi do licha o DZIECI i wszystkie mają mieć zapewnione dobre, bezpieczne warunki. To, że te żłobki są takie tanie to efekt programu!!!!! Tyle było obietnic o profesjonalnej opiece, pora wykazać się. Wziąć pieniądze z unii i zapewnić byle co- prosta sprawa. W tym kraju powinna zmienić się mentalność. Te żłobki to program, objęty standardami, które trzeba trzymać. Drogie mamy, macie prawo bezkompromisowo domagać się warunków takich, jakie Wam obiecano niezależnie ile Was kosztuje.
Dzieci muszą mieć zapewnione werandowanie. Czytam to Wasze forum i powiem tak, owszem fajnie, że tutaj sobie wymieniacie spostrzeżenia, ale to za mało jeśli chodzi o Wasze dzieci. Za każde dziecko Unia dała duże pieniądze. Myślenie, że żłobek kosztuje TYLKO 200zł jest błędne. Co kraj, to obyczaj- w Gdańsku tak łatwo by nie poszło z brakiem werandowanie, ale powtarzam Wam kolejny raz- tu chodzi o dzieci!
znam żłobek w Gdańsku, gdzie dzieci nie wychodzą na dwór, syn kolezanki do takiego chodzi.
czy Wy za normalne pieniądze zapisałybyście dziecko do żłobka bez mozliwości wyjścia na dwór? no szczerze wątpię.
czy zapisałybyście do takiego, w którym dzieci jedzą parówki z ketchupem i jogurt serduszko?
czy w ogóle zapisałybyście do takiego, w którym po dniach adaptacyjnych miałyście wrażenie, że Panie się nie przykładają? i w dodatku nie stosują się do Waszych wytycznych?
odpowiedz na te pytania byłaby przecząca, bo uznałybyście, że skoro płacicie dużo pieniędzy, to macie prawo wymagać, a za 200 to można na niektóre rzeczy przymknąć oko z nadzieją, że się ułożą.
sanepid nie ma nic do jedzenia, jeśli jest odpowiednio przechowywane i jest świeże. sanepid to może przyjść i pobrać próbki czy nie ma bakterii, nie interesuje go czy to śmieciowe jedzenie czy nie. w kwestii zgodności z normami zywieniowymi to zadzwoniłabym się zapytać do wydziału edukacji urzedu odpowiedniego (miasta Żukowa?).
swoją drogą, wyobrażacie sobie ile waży wózek z szostką dzieci (zakładając, że każde waży ok 11kg?) kto by to pchał;P chyba, że te Panie to jakieś Robokopy;)
czy Wy za normalne pieniądze zapisałybyście dziecko do żłobka bez mozliwości wyjścia na dwór? no szczerze wątpię.
czy zapisałybyście do takiego, w którym dzieci jedzą parówki z ketchupem i jogurt serduszko?
czy w ogóle zapisałybyście do takiego, w którym po dniach adaptacyjnych miałyście wrażenie, że Panie się nie przykładają? i w dodatku nie stosują się do Waszych wytycznych?
odpowiedz na te pytania byłaby przecząca, bo uznałybyście, że skoro płacicie dużo pieniędzy, to macie prawo wymagać, a za 200 to można na niektóre rzeczy przymknąć oko z nadzieją, że się ułożą.
sanepid nie ma nic do jedzenia, jeśli jest odpowiednio przechowywane i jest świeże. sanepid to może przyjść i pobrać próbki czy nie ma bakterii, nie interesuje go czy to śmieciowe jedzenie czy nie. w kwestii zgodności z normami zywieniowymi to zadzwoniłabym się zapytać do wydziału edukacji urzedu odpowiedniego (miasta Żukowa?).
swoją drogą, wyobrażacie sobie ile waży wózek z szostką dzieci (zakładając, że każde waży ok 11kg?) kto by to pchał;P chyba, że te Panie to jakieś Robokopy;)
Witam, drogie mamy!
Ja również zapisałam moje dziecko do tego żłobka, póki co jest na liście rezerwowej i ma dopiero (niepełne) 6 miesięcy... a wiadomo takie maleństwo to jeszcze nie chodzi, nie mówi, trzeba je przewinąć, nakarmić i położyć spać, bo ma jeszcze kilka drzemek w ciągu dnia.
I wiadomo jak każda mama, a zwłaszcza takiego maleństwa też zastanawiam się i martwię jak to będzie wyglądało jak oddam dziecko do żłobka.
A już w ogóle jak się tu naczytałam różnych opinii o opiekunkach.. ja też kiedyś pracowałam w żłobku z maleńkimi dziećmi i wydaje mi się, że tutaj potrzeba trochę czasu zarówno dla dzieci jak i dla opiekunów. To jest nowo otwarty żłobek, a więc panie najpierw muszą poznać przyzwyczajenia wszystkich dzieci, jak jedzą, jak śpią itd. a wiadomo, że to wszystko wymaga czasu... co innego jak dajesz dziecko do żłobka, które już funkcjonuje długo i to Twoje dziecko jest "nowe" to łatwo jest zapamiętać wytyczne rodziców, bo masz do zapamiętania tylko jedno.
Dlatego miejmy trochę cierpliwości i wyrozumiałości a z czasem uda się wszystkim znaleźć wspólną drogę... widzę ostatnie wpisy z tygodnia więc myślę, że już się coś poprawiło.. życzę tego wszystkim mamom no i sobie również skoro moje dziecko być może już niedługo dołączy do waszych brzdąców :)
Ja również zapisałam moje dziecko do tego żłobka, póki co jest na liście rezerwowej i ma dopiero (niepełne) 6 miesięcy... a wiadomo takie maleństwo to jeszcze nie chodzi, nie mówi, trzeba je przewinąć, nakarmić i położyć spać, bo ma jeszcze kilka drzemek w ciągu dnia.
I wiadomo jak każda mama, a zwłaszcza takiego maleństwa też zastanawiam się i martwię jak to będzie wyglądało jak oddam dziecko do żłobka.
A już w ogóle jak się tu naczytałam różnych opinii o opiekunkach.. ja też kiedyś pracowałam w żłobku z maleńkimi dziećmi i wydaje mi się, że tutaj potrzeba trochę czasu zarówno dla dzieci jak i dla opiekunów. To jest nowo otwarty żłobek, a więc panie najpierw muszą poznać przyzwyczajenia wszystkich dzieci, jak jedzą, jak śpią itd. a wiadomo, że to wszystko wymaga czasu... co innego jak dajesz dziecko do żłobka, które już funkcjonuje długo i to Twoje dziecko jest "nowe" to łatwo jest zapamiętać wytyczne rodziców, bo masz do zapamiętania tylko jedno.
Dlatego miejmy trochę cierpliwości i wyrozumiałości a z czasem uda się wszystkim znaleźć wspólną drogę... widzę ostatnie wpisy z tygodnia więc myślę, że już się coś poprawiło.. życzę tego wszystkim mamom no i sobie również skoro moje dziecko być może już niedługo dołączy do waszych brzdąców :)
Byłam i widziałam
W życiu bym nie oddała dziecka do "żłobka" bez placu zabaw, zlokalizowanym w jakimś sklepie
nawet jakby mi dopłacali 500zł miesięcznie, dla mnie to jest to przechowalnia dla ludzi którzy tylko patrzą gdzie taniej dziecko w ciągu dnia przetrzymać - tanio nigdy nie znaczy dobrze - takie jest moje doświadczenie
W życiu bym nie oddała dziecka do "żłobka" bez placu zabaw, zlokalizowanym w jakimś sklepie
nawet jakby mi dopłacali 500zł miesięcznie, dla mnie to jest to przechowalnia dla ludzi którzy tylko patrzą gdzie taniej dziecko w ciągu dnia przetrzymać - tanio nigdy nie znaczy dobrze - takie jest moje doświadczenie
Natalia, dokładnie :) też pracowałam w żłobku i łatwiej było jak przyszło nowe dziecko do takiego funkcjonującego już niż tu gdzie wszystkie dzieci są nowe :)
jak dla mnie jest coraz lepiej :)
dziś rozmawiałam z dyrektorką i od września mają zmienić katering, bo jakaś babka otwiera taki typowo tylko i wyłącznie dla dzieci do lat 3- myślę, że wtedy będzie ok, bo teraz z tym wyżywieniem to średnio...
a o wyjściach na dwór też będzie mowa na zebraniu w przyszłym tyg- mają zgodę właściciela na wykorzystanie części placu, ale trzeba to jakoś zagospodarować, a nie ma środków, więc pewnie jakaś zrzuta będzie miała być, wszystko zależy od rodziców
jak dla mnie jest coraz lepiej :)
dziś rozmawiałam z dyrektorką i od września mają zmienić katering, bo jakaś babka otwiera taki typowo tylko i wyłącznie dla dzieci do lat 3- myślę, że wtedy będzie ok, bo teraz z tym wyżywieniem to średnio...
a o wyjściach na dwór też będzie mowa na zebraniu w przyszłym tyg- mają zgodę właściciela na wykorzystanie części placu, ale trzeba to jakoś zagospodarować, a nie ma środków, więc pewnie jakaś zrzuta będzie miała być, wszystko zależy od rodziców
Ja też uważam, że wszystko się da zorganizować i tak jak wcześniej napisałam to też kwestia czasu..Żłobek dopiero powstaje i myślę, że i również powstanie przy nim choćby mały plac zabaw, aby nasze pociechy mogły się na nim bawić.... a jak już są na ten temat rozmowy to znaczy, że wszystko idzie w dobrym kierunku.
Do Wera:
"Byłam i widziałam"
"nawet jakby mi dopłacali 500zł miesięcznie, dla mnie to jest to przechowalnia dla ludzi którzy tylko patrzą gdzie taniej dziecko w ciągu dnia przetrzymać - tanio nigdy nie znaczy dobrze - takie jest moje doświadczenie"
A jednak byłaś, więc śmiem przypuszczać, że również z zamiarem pozostawienia dziecka w taniej placówce... Pozdrawiam
Do Wera:
"Byłam i widziałam"
"nawet jakby mi dopłacali 500zł miesięcznie, dla mnie to jest to przechowalnia dla ludzi którzy tylko patrzą gdzie taniej dziecko w ciągu dnia przetrzymać - tanio nigdy nie znaczy dobrze - takie jest moje doświadczenie"
A jednak byłaś, więc śmiem przypuszczać, że również z zamiarem pozostawienia dziecka w taniej placówce... Pozdrawiam
Wera, a kiedy byłaś? I w zasadzie gdzie? Bo co prawda widziałam w środku zabawki w stylu sklep warzywniak, ale do najbliższego sklepu póki co jest jakieś 50-100m. A za ścianą dopiero szykują się do otwarcia.
Jeśli chodzi o katering... to czekam, czekam na zmiany... A póki co śniadanie sama organizuję. A powrót ze żłobka zawsze rozciągamy na spacer/plac zabaw... I o tyle lepiej, że wyjście na dwór nie jest w godzinach największego nasłonecznienia:)
Jeśli chodzi o katering... to czekam, czekam na zmiany... A póki co śniadanie sama organizuję. A powrót ze żłobka zawsze rozciągamy na spacer/plac zabaw... I o tyle lepiej, że wyjście na dwór nie jest w godzinach największego nasłonecznienia:)
