Re: zonki marynazy i nie tylko
Sylvia wiesz co masz racje. Też tak zawsze myślałam. Ale poznałam mojego męża jak już pływał więc musiałam się z tym pogodzić lub nie być z nim. Nigdy nie myślałam że zakocham się w marynarzu, no...
rozwiń
Sylvia wiesz co masz racje. Też tak zawsze myślałam. Ale poznałam mojego męża jak już pływał więc musiałam się z tym pogodzić lub nie być z nim. Nigdy nie myślałam że zakocham się w marynarzu, no ale tak wyszło. Oni zawsze mowią że gdyby na lądzie były takie pieniądze to by nie pływali. Tęsknią ogromnie i jak są z dala od rodziny to obiecują że będą szukać , więcej nie wypłyną i takie tam. Ale pieniądze pieniędzmi. Nie oszukujmy się , oni to kochają. Mój mąż nie widzi się w innym zawodzie. On się tam sprawdza, czuje się tam potrzebny, doceniany i choć się nie przyznaje ale chyba stworzony do takiej pracy ;-). Daje mu ogromną satysfakcje i spełnienie zawodowe. A ja go kocham nie potrafie mu tego zabrać i zabronić pływać. Tego zawodu nie da się wykonywać nie kochając tej pracy. Wiedzą Ci którzy nie pływają bo takie podjeli decyzje. Może moj mąż też kiedyś przestanie pływać ale myśle że każda praca którą będzie wykonywał będzie związana z morzem, czy za takie pieniądze czy inne. I mam nadzieje że kiedyś znajdzie taką prace na lądzie , stacjonarną a do tego taką która będzie związana z jego pasją i miłościa jaką jest morze. Więc we wszystkim trzeba szukać pozytywów i powiem tak są i plusy tego zawodu. Ale wiem że innym trudno jest to zrozumieć. Pozdrawiam ;-)
zobacz wątek