Widok
ADOPCJA--w oczekiwaniu na bociana...
Jako, że z tego co się zorientowałam kilka już nas jest, postanowiłam założyć wątek, w którym będziemy mogły rozmawiać o adopcji, procedurze adopcyjnej, oczekiwaniu na upragnionego dzidziusia, którego jeszcze nie ma z nami ale już od dawna jest w naszych serduszkach...
Będzie to miejsce na pytania dotyczące tej tematyki, rozmowy, wspieranie się w oczekiwaniu... a jak wiadomo okres oczekiwania trochę trwa...
Mam nadzieję, że wątek ten się sprawdzi i ktoś poza mną się będzie na nim udzielał:)
Będzie to miejsce na pytania dotyczące tej tematyki, rozmowy, wspieranie się w oczekiwaniu... a jak wiadomo okres oczekiwania trochę trwa...
Mam nadzieję, że wątek ten się sprawdzi i ktoś poza mną się będzie na nim udzielał:)
To ja na wstępie życzę wszystkiego najlepszego dla Was oczekujących na Bobaska. Piszę dlatego, że mój najbliższy kuzyn z żoną od 5mcy mają Julka. Adoptowali go, czekali bardzo długo, bo trafili to ośrodka w którym wszystko się ciąąąągnęło (gdzieś w Wawie), wcześniej się leczyli i tak na tego dzidziusia czekali i czekali, ale już jak dostali decyzję to minęło 8 mcy (decyzja marzec, Julek był z nimi w połowie listopada) i od tego czasu są chyba najszczęśliwsi, choć początki były ciężkie :)
Więc że tak powiem "jestem na świeżo" w temacie i życzę wszystkim WAM wytrwałości i trzymam kciuki!!!!
Pozdrawiam
Więc że tak powiem "jestem na świeżo" w temacie i życzę wszystkim WAM wytrwałości i trzymam kciuki!!!!
Pozdrawiam
Oczywiscie posty osób, które nei adoptują ale są jakkolwiekw temacie mile widziane :))))
Zacznę od siebie. Część dziewczyn z forum już sporo o mnie wie, część nie wie więc opisze po krótce.
Od 4 lat staramy sie o ciąże, ale lekarze nie dają nam zbytnich szans i jedyne co proponuja to in vitro,więc była to jedna z głównym przyczyn naszej decyzji choć nie jedyna.
Już tak długo jak się znamy (7 lat) rozmawiamy z mężem o tym, że chcielibyśmy stworzyc dom dla jakiegoś dzieciątka, które nie ma na niego szans, które nie ma rodziców bądź zostało w jakiś inny sposób już skrzywdzone przez los...Wtedy jeszcze nie wiedzielismy o tym, ze czekaja nas problemy z zajsciem w ciaze, wiec myslelismy zeby adoptować drugie a pierwsze sie postarac naturalnie. Los chcial chyba inaczej bo prawdopodobnie się skonczy, ze to pierwsze dziecko adoptujemy.Kto wie, moze po adopcji sie cos odblokuje, nie bede nastawiona psychicznie, odpuszcze, zajme sie dzieckiem i wtedy zajde?
Dokumenty do osrodka zlozylismy na poczatku marca tego roku, teraz jestesmy w trakcie oczekiwania na kurs (styczen 2011), pozniej kwalifikacje i dzidziusia...Chcielibysmy adoptować chłopczyka, niemowlę od 0 do 6 miesięcy (jak w suwaczku). Teraz odliczamy miesiące, tygodnie, dni do kursu, kwalifikacji, dzieciątka i mam nadzieję, że ten czas szybko minie bo już nie moge sie doczekac...
Zacznę od siebie. Część dziewczyn z forum już sporo o mnie wie, część nie wie więc opisze po krótce.
Od 4 lat staramy sie o ciąże, ale lekarze nie dają nam zbytnich szans i jedyne co proponuja to in vitro,więc była to jedna z głównym przyczyn naszej decyzji choć nie jedyna.
Już tak długo jak się znamy (7 lat) rozmawiamy z mężem o tym, że chcielibyśmy stworzyc dom dla jakiegoś dzieciątka, które nie ma na niego szans, które nie ma rodziców bądź zostało w jakiś inny sposób już skrzywdzone przez los...Wtedy jeszcze nie wiedzielismy o tym, ze czekaja nas problemy z zajsciem w ciaze, wiec myslelismy zeby adoptować drugie a pierwsze sie postarac naturalnie. Los chcial chyba inaczej bo prawdopodobnie się skonczy, ze to pierwsze dziecko adoptujemy.Kto wie, moze po adopcji sie cos odblokuje, nie bede nastawiona psychicznie, odpuszcze, zajme sie dzieckiem i wtedy zajde?
Dokumenty do osrodka zlozylismy na poczatku marca tego roku, teraz jestesmy w trakcie oczekiwania na kurs (styczen 2011), pozniej kwalifikacje i dzidziusia...Chcielibysmy adoptować chłopczyka, niemowlę od 0 do 6 miesięcy (jak w suwaczku). Teraz odliczamy miesiące, tygodnie, dni do kursu, kwalifikacji, dzieciątka i mam nadzieję, że ten czas szybko minie bo już nie moge sie doczekac...
Kiedyś, kiedyś...chyba w maju?
na ulicy...? lub w tramwaju...?
moją mamę spotkał tata.
Los obojgu figla spłatał
bo choć inne mieli plany,
czuli, że są...zakochani!
"Nie do wiary", myślał tata,
"Ja i miłość?!" Koniec świata!".
"Och, och, och..." szeptała mama,
chyba kocham tego pana...".
Tak zaczęło się to wszystko.
Wkrótce było weselisko,
pokój z kuchnią (na początku),
sto usmiechów w każdym kątku,
w dzień tysiące chwil uroczych,
gwiazdy spadające w nocy
(potem piasek w oczach z rana)
i...czekanie na bociana.
Ale bocian - sami wiecie -
woli włóczyć się po świecie,
szukać żan na całym globie,
zamiast dzieci dźwigać w dziobie.
Zresztą może ja się mylę?
Wszędzie jest niemowląt tyle...
Może to nie boćka wina?
Może inna jest przyczyna...?
Tak czy owak, mama z tatą,
choć od lat czekali na to,
choć szukali w krąg pomocy,
choć robili, co w ich mocy,
żeby zostać rodzicami,
ciągle byli sami. Sami!
Innym mamom, w wielkich brzuszkach,
słodko biły już serduszka
synków małych jak landrynki
i córeczek jak malinki.
A u mojej mamy - cisza...
Tylko tata czasem słyszał,
jak po domu nocą drepce
i cichutko (do mnie...?) szepcze:
- tak bym cię przytulić chciała,
okruszynko moja mała...
Wreszcie tata rzekł: - kochanie...
Jest też inne rozwiązanie.
Nie mogliśmy sprawić sami,
by maluszek był tu z nami,
ale go kochamy przecież!
Może on jest już na świecie?
Tak jak w bajkach - hen, daleko,
za górami i za rzeką...?
Trzeba tylko go odnaleźć.
Nie wahali się więc wcale!
Spakowali ciepłe ciuszki,
stertę pieluch, trzy poduszki,
odrzutowy samolocik
(prezent od szalonej cioci),
lalkę, mleko, bukiet bratków,
kaftaników sto (od dziadków),
kocyk w kratkę, kocyk z kotkiem,
tuzin smoczków i grzechotkę,
boćka z pluszu, czapkę w kwiatki,
niespodziankę od sąsiadki,
szampon, mydła, tran, mazidła
i...pognali jak na skrzydłach!
Przyjechali w samą porę,
bo różowy, smieszny stworek
(cztery kilo i pięć deka)
już się nie mógł ich doczekać.
Kiedy mnie przywieźli z dala,
tata mało nie oszalał,
dziadek po chusteczki latał
i tłumaczył, że ma katar,
wujek szeptał: "Moja klucho!",
babcia całowała w ucho,
piesek mi przynosił piłkę,
a mamusia, przez pomyłkę,
kaszką częstowała gości
i wciąż śmiała się z radości.
A co dalej?
Dalej było już zwyczajnie
- raz ciekawie, raz banalnie -
przytulanki i swawole,
rower, wrotki i przedszkole,
bajki, rosół, śnieg i narty,
bałwankowy nochal z marchwi,
czasem mina nadąsana,
bo znów stłukły się kolana,
czasem żarty i chichotki,
figle z tatą, z mamą plotki...
Nic w tym nie ma niezwykłego!
Moźe tylko prócz jednego -
kiedy widzę gdzieś bociany,
to przytulam się do mamy...
I z uśmiechem myślę o tym,
że choć przez bocianie psoty
nigdy mnie nie miała w brzuszku,
wciąż nosiła mnie w serduszku.
na ulicy...? lub w tramwaju...?
moją mamę spotkał tata.
Los obojgu figla spłatał
bo choć inne mieli plany,
czuli, że są...zakochani!
"Nie do wiary", myślał tata,
"Ja i miłość?!" Koniec świata!".
"Och, och, och..." szeptała mama,
chyba kocham tego pana...".
Tak zaczęło się to wszystko.
Wkrótce było weselisko,
pokój z kuchnią (na początku),
sto usmiechów w każdym kątku,
w dzień tysiące chwil uroczych,
gwiazdy spadające w nocy
(potem piasek w oczach z rana)
i...czekanie na bociana.
Ale bocian - sami wiecie -
woli włóczyć się po świecie,
szukać żan na całym globie,
zamiast dzieci dźwigać w dziobie.
Zresztą może ja się mylę?
Wszędzie jest niemowląt tyle...
Może to nie boćka wina?
Może inna jest przyczyna...?
Tak czy owak, mama z tatą,
choć od lat czekali na to,
choć szukali w krąg pomocy,
choć robili, co w ich mocy,
żeby zostać rodzicami,
ciągle byli sami. Sami!
Innym mamom, w wielkich brzuszkach,
słodko biły już serduszka
synków małych jak landrynki
i córeczek jak malinki.
A u mojej mamy - cisza...
Tylko tata czasem słyszał,
jak po domu nocą drepce
i cichutko (do mnie...?) szepcze:
- tak bym cię przytulić chciała,
okruszynko moja mała...
Wreszcie tata rzekł: - kochanie...
Jest też inne rozwiązanie.
Nie mogliśmy sprawić sami,
by maluszek był tu z nami,
ale go kochamy przecież!
Może on jest już na świecie?
Tak jak w bajkach - hen, daleko,
za górami i za rzeką...?
Trzeba tylko go odnaleźć.
Nie wahali się więc wcale!
Spakowali ciepłe ciuszki,
stertę pieluch, trzy poduszki,
odrzutowy samolocik
(prezent od szalonej cioci),
lalkę, mleko, bukiet bratków,
kaftaników sto (od dziadków),
kocyk w kratkę, kocyk z kotkiem,
tuzin smoczków i grzechotkę,
boćka z pluszu, czapkę w kwiatki,
niespodziankę od sąsiadki,
szampon, mydła, tran, mazidła
i...pognali jak na skrzydłach!
Przyjechali w samą porę,
bo różowy, smieszny stworek
(cztery kilo i pięć deka)
już się nie mógł ich doczekać.
Kiedy mnie przywieźli z dala,
tata mało nie oszalał,
dziadek po chusteczki latał
i tłumaczył, że ma katar,
wujek szeptał: "Moja klucho!",
babcia całowała w ucho,
piesek mi przynosił piłkę,
a mamusia, przez pomyłkę,
kaszką częstowała gości
i wciąż śmiała się z radości.
A co dalej?
Dalej było już zwyczajnie
- raz ciekawie, raz banalnie -
przytulanki i swawole,
rower, wrotki i przedszkole,
bajki, rosół, śnieg i narty,
bałwankowy nochal z marchwi,
czasem mina nadąsana,
bo znów stłukły się kolana,
czasem żarty i chichotki,
figle z tatą, z mamą plotki...
Nic w tym nie ma niezwykłego!
Moźe tylko prócz jednego -
kiedy widzę gdzieś bociany,
to przytulam się do mamy...
I z uśmiechem myślę o tym,
że choć przez bocianie psoty
nigdy mnie nie miała w brzuszku,
wciąż nosiła mnie w serduszku.
Nie, to inaczej wygląda...
Dotad zawsze chcielismy miec pierwszego, starszego synka, a jako druga corcie ( o ile w tej kwestii mozna w ogole wybierac), pozniej juz sie tak przy tym nie upieralismy. Poszlismy do osrodka i tam panie powiedzialy nam ze dobrze, ze wolelibysmy nawet chlopca bo na chlopca duzo krocej poczekamy. Mieli wiele przypadkow co nawet i 2 miesiace od kwalifikacji, czyli tempo szybkie:) Natomiast na dziewczynke mowia, ze trzeba liczyc ze 2 lata od kwalifikacji minimum :/ Wiadomo, ze sa wyjatki ale ogolnie dluzej, o wiele dluzej. Nam zalezy na czasie. Moze glupio to brzmi,ale tak jest...Juz tak dlugo na nie czekamy (ponad 4 lata) i tak bardzo pragniemy je przytulic ze nie wiem czy mielibysmy sile czekac na nie jeszcze dluzej, np 1,5 czy 2 lata dluzej tylko ze wzgledu na plec.
Poza tym maz bardzo marzy o synku... kupilismy juz nawet ubranka dla chlopca...Szczerze to ja marze o coreczce :) ale mu troche uleglam... Mysle jednak, ze jakby zadzwonili do nas z osrodka i powiedzieli, ze szybciej zlalazla sie dziewczynka to bysmy sie nie wahali ani chwile. Ubranka zawsze mozna spzredac albo...zostawic dla rodzenstwa;)
Dotad zawsze chcielismy miec pierwszego, starszego synka, a jako druga corcie ( o ile w tej kwestii mozna w ogole wybierac), pozniej juz sie tak przy tym nie upieralismy. Poszlismy do osrodka i tam panie powiedzialy nam ze dobrze, ze wolelibysmy nawet chlopca bo na chlopca duzo krocej poczekamy. Mieli wiele przypadkow co nawet i 2 miesiace od kwalifikacji, czyli tempo szybkie:) Natomiast na dziewczynke mowia, ze trzeba liczyc ze 2 lata od kwalifikacji minimum :/ Wiadomo, ze sa wyjatki ale ogolnie dluzej, o wiele dluzej. Nam zalezy na czasie. Moze glupio to brzmi,ale tak jest...Juz tak dlugo na nie czekamy (ponad 4 lata) i tak bardzo pragniemy je przytulic ze nie wiem czy mielibysmy sile czekac na nie jeszcze dluzej, np 1,5 czy 2 lata dluzej tylko ze wzgledu na plec.
Poza tym maz bardzo marzy o synku... kupilismy juz nawet ubranka dla chlopca...Szczerze to ja marze o coreczce :) ale mu troche uleglam... Mysle jednak, ze jakby zadzwonili do nas z osrodka i powiedzieli, ze szybciej zlalazla sie dziewczynka to bysmy sie nie wahali ani chwile. Ubranka zawsze mozna spzredac albo...zostawic dla rodzenstwa;)
Odpowiedz nie jest jedna. Po pierwsze taka potrzeba serduszka. Tak czy inaczej, majac biologiczne dziecko adoptowali bysmy dla niego rodzenstwo. To jest nasze marzenie, nasz cel zycia...nie wiem jak to inaczej nazwac.
Po drugie, in vitro nie zawsze sie udaje, nieraz trzeba kilkakrotmie podchodzic, a nieraz wcale nie wyjdzie...A placic trzeba i to jest to dla nas suma bardzo duza. Musielibysmy wziac na to kredyt, pozniej go nie wiem ile splacac a jak by nie wyszlo mimo to splacac... nikt by nam go nie podarowal. Pozniej bedac zadluzonymi plus jeszcze niedlugo kredyt na mieszkanie(bo chcemy powiekszac) byloby ciezko a my te pieniazki wolimy poswiecic na dziecko, na to co mu potrzeba...a niee wzbogacac banki. Takie nasze zdanie i cala pewnoscia sie ono nie zmieni. Bedziemy w pelni spelnionymi rodzicami adoptujac takze dzieciaczka a nie tylko majac biologicznego. Choc nadziei nie tracimy i mysle, ze w koncu nam sie uda miec i dziecko biologiczne. Moze taka kolejnosc jest nam pisana...
Po drugie, in vitro nie zawsze sie udaje, nieraz trzeba kilkakrotmie podchodzic, a nieraz wcale nie wyjdzie...A placic trzeba i to jest to dla nas suma bardzo duza. Musielibysmy wziac na to kredyt, pozniej go nie wiem ile splacac a jak by nie wyszlo mimo to splacac... nikt by nam go nie podarowal. Pozniej bedac zadluzonymi plus jeszcze niedlugo kredyt na mieszkanie(bo chcemy powiekszac) byloby ciezko a my te pieniazki wolimy poswiecic na dziecko, na to co mu potrzeba...a niee wzbogacac banki. Takie nasze zdanie i cala pewnoscia sie ono nie zmieni. Bedziemy w pelni spelnionymi rodzicami adoptujac takze dzieciaczka a nie tylko majac biologicznego. Choc nadziei nie tracimy i mysle, ze w koncu nam sie uda miec i dziecko biologiczne. Moze taka kolejnosc jest nam pisana...
my sie decydujemy na invitro. nie widze siebie w wychowywaniu obcego dziecka. nie wiadomo z jakij rodziny pochodzi itd. a juz duzo nasluchalam sie jakie problemy maja adopcyjni rodzice z dosrastajacym dzieckiem. kase od 2 lat odkladamy na invitro, na pare podejsc starczy. uwazam ze nie ma co oszczedzac na wlasnym dziecku.
Nie wszyscy maja takie zarobki zeby odlozyc na kilka podejsc,musielibysmy chyba jeszcze nie wiem ile lat skladac... A iles lat na pierwsze dziecko czekac nie chce.
Co do wychowania? Ja uwazam, ze z kazdego dziecka, czy to adptowanego czy biologicznego wyrosnie taki czlowiek na jakiego go wychowasz i jakie wartosci mu wpoisz. Szczegolnie,ze my adoptujemy niemowle, a nie dziecko ktore iles juz lat wychowywalo sie w innych warunkach, zapamietalo to co nieraz niedobre itd Zgodze sie ze ciezko jest wychowac adoptowane dziecko, ktore ma juz kilka czy kilkanascie lat, ale nie zgodze sie z malenkim dzieciaczkiem, ktory ledwo co przyszedl na swiat, czy nawet ma te 3-4 miesiace. Co on pamieta z dotychczasowego zycia? My mu damy tyle serca i tyle pracy wklozymyw jego wychowanie, ze z cala pewnoscia wyrosnie z niego dobry czlowiek. Jesli Bóg pozwoli nam miec jeszcze drugie, biologiczne dziecko, to z cala pewnoscia zadnego z nich nie bedziemy traktowac inaczej bo KAZDE z nich bedzie NASZE i tak samo kochane.
A co decyzji o adopcji... zdaje sobie sprawe, ze nie kazdy potrafi pokochac "czyjes" dziecko i to bardzo dobrze rozumiem. Nie kazdy jest do tego stworzony, my akurat tak... Mam nadzieje i wierze , ze pod tym podpisze sie samo zycie...
Co do wychowania? Ja uwazam, ze z kazdego dziecka, czy to adptowanego czy biologicznego wyrosnie taki czlowiek na jakiego go wychowasz i jakie wartosci mu wpoisz. Szczegolnie,ze my adoptujemy niemowle, a nie dziecko ktore iles juz lat wychowywalo sie w innych warunkach, zapamietalo to co nieraz niedobre itd Zgodze sie ze ciezko jest wychowac adoptowane dziecko, ktore ma juz kilka czy kilkanascie lat, ale nie zgodze sie z malenkim dzieciaczkiem, ktory ledwo co przyszedl na swiat, czy nawet ma te 3-4 miesiace. Co on pamieta z dotychczasowego zycia? My mu damy tyle serca i tyle pracy wklozymyw jego wychowanie, ze z cala pewnoscia wyrosnie z niego dobry czlowiek. Jesli Bóg pozwoli nam miec jeszcze drugie, biologiczne dziecko, to z cala pewnoscia zadnego z nich nie bedziemy traktowac inaczej bo KAZDE z nich bedzie NASZE i tak samo kochane.
A co decyzji o adopcji... zdaje sobie sprawe, ze nie kazdy potrafi pokochac "czyjes" dziecko i to bardzo dobrze rozumiem. Nie kazdy jest do tego stworzony, my akurat tak... Mam nadzieje i wierze , ze pod tym podpisze sie samo zycie...
Słonko, to i ja się melduję na tym wątku :)
Dokumenty złożylismy i mamy szansę na szkolenie we wrześniu....mam nadzieję że czas szybko minie.
My zdecydowaliśmy się na adopcję dziecka do 2 lat, niezaleznie od płci.
Jakoś teraz nam lepiej :) Moi rodzice bardzo się cieszą że się zdecydowaliśmy na adopcję, a znajomi nam gratuluja i trzymają kciuki. Mamy bardzo duże wsparcie.
Dokumenty złożylismy i mamy szansę na szkolenie we wrześniu....mam nadzieję że czas szybko minie.
My zdecydowaliśmy się na adopcję dziecka do 2 lat, niezaleznie od płci.
Jakoś teraz nam lepiej :) Moi rodzice bardzo się cieszą że się zdecydowaliśmy na adopcję, a znajomi nam gratuluja i trzymają kciuki. Mamy bardzo duże wsparcie.
dziewczyny trzymam kciuki za was.. !
tak sobie mysle.. ile ludzi ma problem z zajsciem w ciaze.. ehh nie wiedzialam ze aż tyle..
mam nadzieje, ze jeżeli się okaże ze ja rowniez nie moge miec dzidziusia.. pfu pfu.. to tez bym sie zdecydowała na adopcję.. chyba prędzej niż in vitro.. i nawet nie chodzi tutaj o kwestie finansowe..
tylko szkoda.. ze to tak długo wszystko trwa.. te formalnosci..
powodzenia jeszcze raz!
tak sobie mysle.. ile ludzi ma problem z zajsciem w ciaze.. ehh nie wiedzialam ze aż tyle..
mam nadzieje, ze jeżeli się okaże ze ja rowniez nie moge miec dzidziusia.. pfu pfu.. to tez bym sie zdecydowała na adopcję.. chyba prędzej niż in vitro.. i nawet nie chodzi tutaj o kwestie finansowe..
tylko szkoda.. ze to tak długo wszystko trwa.. te formalnosci..
powodzenia jeszcze raz!
Dokladnie... to jest najwiekszy bol :( Na okraglo rozmawialy z mezem o adopcji, o tym jaki bedzie nasz syn. Rozmawiamy co ktore z nas by zrobilo w takim a takim przypadku, jak by zareagowalo, jak sie i w co bedziemy z nim bawic, jak nim zajmowac itd itd Wiem jak sama na to bardzo czekam, jak kreci mi sie lza w oku jak widze rodzicow idacych z dzieckiem na dworzu, widze tez jak czeka na to moj maz. I to mnie bardzo cieszy. Ze ja nawet minuty nie musialam go do tej decyzji namawiac. On sam chcial, moze nawet pierwszy? I m.in to w nim bardzo cenie, ze ma ogromne serce, ktore chce podarowac nie tylko zonce :) czy naszemu biologicznemu dziecku, ale z wlasnej potrzeby serduszka, z wlasnych checi, pragnie je podarowac dziecku ktorego nie urodze... Takze nie tylko kobiety to potrafia.
Tylko najgorsze jest to, tak jak napisalas, ze tyle sie na to czeka... na to "dziecko z chmur"->czytałam ta ksiazke...
Sama procedura do kwalifikacji ile trwa. wiem, musza byc nas pewni, musza weszystko sprawdzic zeby wiedziec komu powierzaja dzieciatko, ale to tak sie masakrycznie dluzy a my juz tak bardzo chcielibysmy je przytulic i powiedziec, ze juz zawsze bedzie z nami...
Tylko najgorsze jest to, tak jak napisalas, ze tyle sie na to czeka... na to "dziecko z chmur"->czytałam ta ksiazke...
Sama procedura do kwalifikacji ile trwa. wiem, musza byc nas pewni, musza weszystko sprawdzic zeby wiedziec komu powierzaja dzieciatko, ale to tak sie masakrycznie dluzy a my juz tak bardzo chcielibysmy je przytulic i powiedziec, ze juz zawsze bedzie z nami...
Slonko, podczytuje rozne watki tego forum, gdyz sama niebawem zostane mama /czerwiec br./. wyczuwam straszne pragnienie posiadania dzieciatka. czego Ci z calego serca zycze!!! znalazlam cos takiego, przeklajeam, moze Cie zainteresuje: "na problemy z zajściem w ciążę rewelacyjna jest dr n. med. Jolanta
Jaworska-Karwowska. Przyjmuje w Poradni Leczenia Niepłodności na Jaśkowej
Dolinie we Wrzeszczu (głównie NFZ ze skierowaniem, ale można też zapłacić
Funduszowi za wizytę, poniżej 50 zł). Pani doktor jest świetnym fachowcem,
bardzo, bardzo skuteczna. Ma tylko jedną, bardzo dużą wadę: jest bardzo oschła
i potrafi być nieprzyjemna. Ale za skuteczność ocena maksymalna.'
mam nadzieje, ze moglam pomoc. powodzenia
Jaworska-Karwowska. Przyjmuje w Poradni Leczenia Niepłodności na Jaśkowej
Dolinie we Wrzeszczu (głównie NFZ ze skierowaniem, ale można też zapłacić
Funduszowi za wizytę, poniżej 50 zł). Pani doktor jest świetnym fachowcem,
bardzo, bardzo skuteczna. Ma tylko jedną, bardzo dużą wadę: jest bardzo oschła
i potrafi być nieprzyjemna. Ale za skuteczność ocena maksymalna.'
mam nadzieje, ze moglam pomoc. powodzenia
Dziewczyny orientujecie sie, jak juz szczesliwie dostaniemy kwalifikacje i zadzwoni TEN telefon, to dzidzie jedzie sie zobaczyc za pierwszym razem raczej do szpitala, czy domu dziecka czy jakies rodziny zastepczej czy cos? Chodzi mi o niemowle. Nie wiem, czy moze byc i tak i tak czy jest jakas zasada. Tak z ciekawosci pytam.
My z mezem postanowilismy zakupic pare rzeczy do domku potrzebnych jak dzidzia bedzie, takie drobne przemeblowanko zrobimy pod dziecka katem. Teraz jestesmy na etapie planowania co gdzie bedzie stalo i jak poustawiac, za pare miesiecy stopniowo co miesiac kupimy cos co jest dla dziecka potrzebne, z tych rzeczy neutralnych niezaleznie od plci i wieku bo wiele z tych rzeczy to dopiero jak bedziemy wiedziec jaki jest nasz synek... Cos chcemy robic zeby czas nam szybciej lecial do tej pieknej chwili... Powolutku...
My z mezem postanowilismy zakupic pare rzeczy do domku potrzebnych jak dzidzia bedzie, takie drobne przemeblowanko zrobimy pod dziecka katem. Teraz jestesmy na etapie planowania co gdzie bedzie stalo i jak poustawiac, za pare miesiecy stopniowo co miesiac kupimy cos co jest dla dziecka potrzebne, z tych rzeczy neutralnych niezaleznie od plci i wieku bo wiele z tych rzeczy to dopiero jak bedziemy wiedziec jaki jest nasz synek... Cos chcemy robic zeby czas nam szybciej lecial do tej pieknej chwili... Powolutku...
Nie wiem czy niestety... My jestesmy na to przygotowani...
Ciekawi mnie jedna rzecz. Dowiedzielismy sie w osrodku ze bardzo cieszko jest adoptowac dziewczynke, ze na dziewczynki sie duzo dluzej czeka a na chlopca mozemy krocej czekac wiec dobzre ze chcemy wlasnie chlopca. Czyli wyglada na to ze tak ma,lo dziewczynek przychodzi na swiat czy az takie zapotrzebowanie?Ciekawe to...
Ciekawi mnie jedna rzecz. Dowiedzielismy sie w osrodku ze bardzo cieszko jest adoptowac dziewczynke, ze na dziewczynki sie duzo dluzej czeka a na chlopca mozemy krocej czekac wiec dobzre ze chcemy wlasnie chlopca. Czyli wyglada na to ze tak ma,lo dziewczynek przychodzi na swiat czy az takie zapotrzebowanie?Ciekawe to...
Dziewczyny trzymam za Was i Wasze przyszłe maluchy kciuki oby jak najszybciej były w waszych ramionach!
Dla mnie jest głupotą wybieranie sobie płci dziecka moim zdaniem jeżeli ludzie pragną dziecka to chyba obojętnie jakiej będzie płci tak na chłopski rozum. Ja bym wolała adoptować szybciej chłopca niż czekać latami na dziewczynkę. Dziecko to dziecko i każde potrzebuje dużżżżo miłości.
I nie uważam żeby dziecko np. z patologicznej rodziny oddane przez matkę do adopcji od razu po porodzie musiało koniecznie taką rodzinę później stworzyć, albo jakieś problemy stwarzać. Dziecko uczy się przez obserwację. I to rodzice adopcyjni je wychowują. I moim zdaniem to tylko jest z rzucanie odpowiedzialności jak coś nie wyjdzie, że to na pewno przez to że biologiczni rodzice może byli ma marginesie społecznym, może byli tacy i owacy i pewnie dziecko takie po nich jest. Nawet dziecko biologiczne może "zejść na złą drogę" choć by nie wiem jak rodzice byli ułożeni.
A i jeszcze mnie to denerwuje że takie dzieciątko adopcyjne można oddać z powrotem!!! Żenada.
O CHOLERKA ALE SIĘ ROZPISAŁAM.
Jeszcze raz gratuluje podjęcia decyzji o adopcji i trzymam kciuki.
Dla mnie jest głupotą wybieranie sobie płci dziecka moim zdaniem jeżeli ludzie pragną dziecka to chyba obojętnie jakiej będzie płci tak na chłopski rozum. Ja bym wolała adoptować szybciej chłopca niż czekać latami na dziewczynkę. Dziecko to dziecko i każde potrzebuje dużżżżo miłości.
I nie uważam żeby dziecko np. z patologicznej rodziny oddane przez matkę do adopcji od razu po porodzie musiało koniecznie taką rodzinę później stworzyć, albo jakieś problemy stwarzać. Dziecko uczy się przez obserwację. I to rodzice adopcyjni je wychowują. I moim zdaniem to tylko jest z rzucanie odpowiedzialności jak coś nie wyjdzie, że to na pewno przez to że biologiczni rodzice może byli ma marginesie społecznym, może byli tacy i owacy i pewnie dziecko takie po nich jest. Nawet dziecko biologiczne może "zejść na złą drogę" choć by nie wiem jak rodzice byli ułożeni.
A i jeszcze mnie to denerwuje że takie dzieciątko adopcyjne można oddać z powrotem!!! Żenada.
O CHOLERKA ALE SIĘ ROZPISAŁAM.
Jeszcze raz gratuluje podjęcia decyzji o adopcji i trzymam kciuki.
Pierwsze slysze o oddawaniu dziecka z powrotem.No co Ty? Gdzie to slyszalas? Sad moze z tego co czytalam cofnac tylko wtedy decyzje o adopcji jak dziecko stwarza bardzo powazne problemy wychowawcze wynikajace z jego psychiki (jakos tak to brzmialo) i samo wychowanie, tlumaczenie nic tu nie da bo dziecko mimo to jest bardzo agresywne a rodzice o tym nie wiedzieli bo osrodek to zatail... Inaczej nie wyobrazam sobie zeby bylo wolno oddac dziecko ot tak, bo mi sie znbudzilo, bo zmienilam zdanie czy bo mam biologiczne ...Nie nie i jeszcze raz nie! Az mi ciary przeszly bryyy :/
Witajcie,
Chciałam dołączyć do tego forum, bo od pewnego czasu wyczuwam u siebie potrzebę obdarowania miłością jakiegoś maluszka. Mam już swoje biologiczne dziecko - synka ma 2 latka i 3 miesiące. Zawsze z mężem chcieliśmy żeby różnica wieku pomiędzy naszymi dziećmi była nie zbyt duża. Niestety sprawy tak się poukładały, że od roku pracujemy w dwóch różnych miastach oddalonych od siebie o kilkaset kilometrów. Zatem starania o drugiego dzidziusia są utrudnione. Ponadto ja mam od roku wykryte polipy endometrium i jestem zakwalifikowana do zabiegu. Lekarz powiedział mi, że po takim zabiegu trzeba sporo czasu odczekać żeby macica się zabliźniła i bardzo ciężko zajść w ciąże. Moja pierwsza ciąża była bardzo skomplikowana, a po tym zabiegu nawet gdyby udało się nam zajść i utrzymać ciąże to będzie to jeszcze większe ryzyko. Mam 27 lat więc w sumie mogę czekać (tak jak to ktoś napisał wyżej na forum) ale nie wiem czy będę miała siłę na taką walkę. Myślimy z moim mężem coraz więcej o adopcji. Mój tata wychowywał się w domu dziecka i wiem jak koszmarne ma wspomnienia. Oczywiście wiem, że nie wszyscy nas będą wspierać w tej decyzji, ale czuję że największego wsparcia udzieli tata, który sam tyla lat czekał na adopcję i się nie doczekał...
Chciałam dołączyć do tego forum, bo od pewnego czasu wyczuwam u siebie potrzebę obdarowania miłością jakiegoś maluszka. Mam już swoje biologiczne dziecko - synka ma 2 latka i 3 miesiące. Zawsze z mężem chcieliśmy żeby różnica wieku pomiędzy naszymi dziećmi była nie zbyt duża. Niestety sprawy tak się poukładały, że od roku pracujemy w dwóch różnych miastach oddalonych od siebie o kilkaset kilometrów. Zatem starania o drugiego dzidziusia są utrudnione. Ponadto ja mam od roku wykryte polipy endometrium i jestem zakwalifikowana do zabiegu. Lekarz powiedział mi, że po takim zabiegu trzeba sporo czasu odczekać żeby macica się zabliźniła i bardzo ciężko zajść w ciąże. Moja pierwsza ciąża była bardzo skomplikowana, a po tym zabiegu nawet gdyby udało się nam zajść i utrzymać ciąże to będzie to jeszcze większe ryzyko. Mam 27 lat więc w sumie mogę czekać (tak jak to ktoś napisał wyżej na forum) ale nie wiem czy będę miała siłę na taką walkę. Myślimy z moim mężem coraz więcej o adopcji. Mój tata wychowywał się w domu dziecka i wiem jak koszmarne ma wspomnienia. Oczywiście wiem, że nie wszyscy nas będą wspierać w tej decyzji, ale czuję że największego wsparcia udzieli tata, który sam tyla lat czekał na adopcję i się nie doczekał...
A co myslicie o adopcji dzieci niepelnosprawnych?
Moja znajoma pracuje w domu malego dziecka, w ktorym przebywaja takie dzieci. W wiekszosci sa to dzieci, ktorych sytuacja jest pewna,bo rodzice zrzekli sie praw rodzicielskich. Choroba chroboie nierowna,czasami jest to tylko duze wczesniactwo, ale dziecko rokuje super,czasami bardzo lekka postac postac mogowego porazenia dzieciecego. Wbrew opiniom jest spore zainteresowanie ,zeby takie dzieci przyjac do swojej rodziny.ale zazwyczja sa to rodziny, ktore maja juz 2-3 dzieci i chca dac te milosc kolejnemu.
Moja znajoma pracuje w domu malego dziecka, w ktorym przebywaja takie dzieci. W wiekszosci sa to dzieci, ktorych sytuacja jest pewna,bo rodzice zrzekli sie praw rodzicielskich. Choroba chroboie nierowna,czasami jest to tylko duze wczesniactwo, ale dziecko rokuje super,czasami bardzo lekka postac postac mogowego porazenia dzieciecego. Wbrew opiniom jest spore zainteresowanie ,zeby takie dzieci przyjac do swojej rodziny.ale zazwyczja sa to rodziny, ktore maja juz 2-3 dzieci i chca dac te milosc kolejnemu.
Cześć dziewczyny, to i ja się dołączę. Czekamy właśnie na adopcyjne dzieciątko. W 2008 zgłosiliśmy się do ośrodka, 21.09.2009 otrzymaliśmy kwalifikację i teraz czekamy na TEN telefon. Jeszcze w czasie kursów to czas jakoś leciał, a teraz chyba stoi w miejscu ...... to czekanie jest najgorsze....
Pozdrawiam z całęgo serca wszystkie czekające i planujące adopcję...nie zwlekajcie z decyzją, bo jak ją podejmiecie to pewnie będziecie chciały dziecko JUŻ...a tu 2-3 lata czekania
Pozdrawiam z całęgo serca wszystkie czekające i planujące adopcję...nie zwlekajcie z decyzją, bo jak ją podejmiecie to pewnie będziecie chciały dziecko JUŻ...a tu 2-3 lata czekania
Dziewczyny, życzę Wam z całego serca, abyście jak najszybciej mogły cieszyc się obecnością Waszego dzieciątka w domu. Czytałam ten post i płakałam. Słonko, masz z mężem tyle miłości do dziecka, że tego nie da się opisac. Będziecie bardzo dobrymi rodzicami.
Mój brat z żoną adoptowali kilka lat temu dwoje dzieci - rodzeństwo. Nie czekali tak długo na dzieci - ok. pół roku (dokładnie nie pamiętam), ale byli zdecydowani nawet na większe dzieci, nie tylko na niemowlęta. Może dlatego tak szybko to poszło. Synek miał 4 latka, a córeczka 2 latka. Nie powiem, żeby wychwanie ich było bezproblemowe, ale nie różniło się od innych rodzin. Nie słyszałam, żeby mój brat lub jego żona kiedykolwiek żałowali swojej decyzji. Kochają te dzieci i tworzą wspaniałą rodzinę. Nasza cała rodzina wspierała ich od samego początku i wszyscy czekaliśmy na te dzieci. Jestem ich matką chrzestną :-) Teraz dzieciaczki są już duże. Synek ma 13 lat, a córeczka 11. Są wspaniałymi dziecmi, kochają swoich rodziców. Naprawdę warto podjąc decyzję o adopcji - to szczęście dla rodziców i dla dzieci.
Kilka dni temu przeczytałam na NK pod zdjęciem brata z żoną komentarz ich synka: "To moi kochani rodzice. Kocham Was najbardziej na świecie!"
Mój brat z żoną adoptowali kilka lat temu dwoje dzieci - rodzeństwo. Nie czekali tak długo na dzieci - ok. pół roku (dokładnie nie pamiętam), ale byli zdecydowani nawet na większe dzieci, nie tylko na niemowlęta. Może dlatego tak szybko to poszło. Synek miał 4 latka, a córeczka 2 latka. Nie powiem, żeby wychwanie ich było bezproblemowe, ale nie różniło się od innych rodzin. Nie słyszałam, żeby mój brat lub jego żona kiedykolwiek żałowali swojej decyzji. Kochają te dzieci i tworzą wspaniałą rodzinę. Nasza cała rodzina wspierała ich od samego początku i wszyscy czekaliśmy na te dzieci. Jestem ich matką chrzestną :-) Teraz dzieciaczki są już duże. Synek ma 13 lat, a córeczka 11. Są wspaniałymi dziecmi, kochają swoich rodziców. Naprawdę warto podjąc decyzję o adopcji - to szczęście dla rodziców i dla dzieci.
Kilka dni temu przeczytałam na NK pod zdjęciem brata z żoną komentarz ich synka: "To moi kochani rodzice. Kocham Was najbardziej na świecie!"
Dziekuję Ewa, milo cos takiego przeczytac. Tak naprawdę jest. Czekamy z utesknieniem na nasz Skarb i wiem, że sie doczekamy. Są ludzie, ktorzy nas ostrzegają, żeby to jeszcze przemyslec, bo nie wiadomo jakie to dziecko bedzie mialo geny, z jakiej rodziny pochodzic, moga byc z nim problemy wychowawcze, zdrowotne. Ja zawsze odpowiadam tak- z biologicznym tez moga byc roznego rodzaju problemy. Zrobilabym wszystko, zeby leczyc, ratowac swoje biologiczne dziecko jakby mu cos bylo, tak samo dam sie pokroic za adoptusia...Jestem tego pewna. Bede je kochac, opiekowac sie, wychowywac, wspierac, martwic sie o nie i cieszyc sie nim tak samo jakbym je urodzila i szczerze mowiac mysle, ze w koncu w ogole zapomnimy ze je adoptowalismy. Bedzie naszym kochanym serduszkiem :)
przecież nie jest nigdzie powiedziane, że syn alkoholika też nim będzie :/
a ilu jest przestępców z tzw. "dobrych domów" czyli niby dziedzice "dobrych genów",
ludzie myślą stereotypowo nie rzadko krzywdząc innych,
moim zdaniem charakter dziecka zależy od jego wychowania i nie należy się bać adoptować dzieciaczków,
tylko moim zdaniem ludzie często robią błąd decydując się na przygarnięcie tylko maluszków, a co z tymi trochę starszymi dziećmi ? one tez potrzebują domu i miłości
a ilu jest przestępców z tzw. "dobrych domów" czyli niby dziedzice "dobrych genów",
ludzie myślą stereotypowo nie rzadko krzywdząc innych,
moim zdaniem charakter dziecka zależy od jego wychowania i nie należy się bać adoptować dzieciaczków,
tylko moim zdaniem ludzie często robią błąd decydując się na przygarnięcie tylko maluszków, a co z tymi trochę starszymi dziećmi ? one tez potrzebują domu i miłości
Emilia 14.11.2009
Szymon 05.01.2011
DZIĘKI SZATAŃSKIEJ PYSZE JEDNYCH NIE SŁUCHAM, DRUGICH NIE SŁYSZĘ
Szymon 05.01.2011
DZIĘKI SZATAŃSKIEJ PYSZE JEDNYCH NIE SŁUCHAM, DRUGICH NIE SŁYSZĘ
to jest odwieczne pytanie nature v nurture czyli geny versus wychowanie na ktore probuja odpowiedziec naukowcy od wielu lat. niestety ostatnie badania pokazuja ze geny maja przewage nad wychowaniem, przymajmniej w niektorych dziedzinach. a czemu maluszki? bo przeszly mniej traumy niz starsze dzieci i jest latwiej.
sama dawno temu zanim wyszlam za maz jescze myslalam ze kiedys bede chciala zaadoptowac dziecko majac tez wlasne....na razie te plany sa w zawieszeniu ale kto wie , moze kiedys...dlatego popieram te rodziny ktore podejmuja takie decyzje i zycze im wszystkiego co najlepsze....a jesli chodzi o dzieci niepelnosprawne , mysle ze jest to bardzo powazne decyzja i wielka odpowiedzialnosc rowniez , i nie chodzi tylko o dobre serce ale i kwestie materialna a wiadomo ze czesto takie dzieci - niepelnosprawne, chore potrzebuja wielu srodkow i nakladow w zwiazku z ich stanem , ja chyba nie mialabym tej sily zeby przygarnac takie dziecko , ale sa ludzie ktorzy ja maja i chwala im za to
3mam kciuki za wszystkich oczekujących na swojego maluszka. Obecnie jestem w ciąży, ale razem z mężem jesteśmy jak najbardziej ZA i jeżeli sytuacja na to pozwoli to chcemy adopotować dziecko.
Uważam, że twierdzenia, że nie wiadomo co kiedyś wyrośnie z takiego dziecka są bez sensu, bo jak już ktoś napisał wiele jest bandytów z tzw. dobrego domu. Myślę, że takie starsze dziecko z domu dziecka potrzebuje poprostu dużo miłości i opieki. Każde dziecko zresztą tego potrzebuje. Gdybym nie mogła zajść w ciąże to wybrałabym adopocje a nie in vitro. Ale tj.oczywiście każdego indywidualna decyzja. W każdym razie 3mam kciuki dziewczyny za was, żebyście jak najszybciej mogły utulić swoje dzieciątka.
Uważam, że twierdzenia, że nie wiadomo co kiedyś wyrośnie z takiego dziecka są bez sensu, bo jak już ktoś napisał wiele jest bandytów z tzw. dobrego domu. Myślę, że takie starsze dziecko z domu dziecka potrzebuje poprostu dużo miłości i opieki. Każde dziecko zresztą tego potrzebuje. Gdybym nie mogła zajść w ciąże to wybrałabym adopocje a nie in vitro. Ale tj.oczywiście każdego indywidualna decyzja. W każdym razie 3mam kciuki dziewczyny za was, żebyście jak najszybciej mogły utulić swoje dzieciątka.
Dzieci mojego brata są z rodziny patologicznej, zostały im odebrane prawa rodzicielskie. Starsze rodzeństwo też było w Domu Dziecka i było adoptowane. Mimo tego, że są z takiej rodziny i przebywały też jakiś czas w Domu Dziecka, to wyrosły na bardzo fajne i grzeczne dzieciaki. Synek brata miał i ma problemy z nauką, ciężko mu wszystko przychodzi, ale brat i bratowa zawsze mu pomagają, tłumaczą i dzięki temu nie ma problemów ze zdobyciem ocen na średnim poziomie. Co zupełnie nie przeszkadza, żeby go kochac.
Cześć dziewczyny. Piszę bo jakoś mi tak ciężko z tym czekaniem. Jak czekałam na kurs było łatwo. W czasie kursu - jeszcze lepiej, myślałm, ze dziecko jest tuż tuż....teraz czekam na TEN telefon i to czekanie aż boli. Nie moge utrzymać dystansu i cieszyć się na myśl o dziecku, bo zaczynam się martwić, ze może nigdy nie zadzwonią? A może moje dziecko już się urodziło i teraz jest chore, albo płacze? Ja wiem, wiem, że to głupie. To czekanie jest takie nierealne...kupiłam parę ciuszków dla dziecka, tak na 3-4 talka ( bo czekamy na dziecko od 0-4) i też się czułam tak dziwnie.
Ojej to dlugo... ja sie troche dowiadywalam o procedure w Polsce (mieszkam za granica) i niestety gdybysmy sie starali o adopcje to bylibysmy potraktowani jak adopcja zagraniczna, bo moj maz nie jest Polakiem, co wydluzylo by proces nawet dwukrotnie :-(
No ale trzymam za Ciebie kciuki zeby to bylo juz za chwile.
No ale trzymam za Ciebie kciuki zeby to bylo juz za chwile.
Tara Marta urodziła sie 06/09/2010 o godz 10:17 ważąc 3,9 kg i mierząc 53 cm
Cześć dziewczyny - ostatnio znalazłam ten artykuł o tzw. adopcji ze wskazaniem:
http://www.polityka.pl/spoleczenstwo/artykuly/1505896,1,adopcja-ze-wskazaniem--handel-dziecmi.read
Pomyslałam, że może kogoś to zainteresuje (ten rodzaj adopcji budzi wiele kontrowersji ale jest zupełnie legalny); Powodzenia wszystkim oczekującym na upragnione dzieciątko !!!!
http://www.polityka.pl/spoleczenstwo/artykuly/1505896,1,adopcja-ze-wskazaniem--handel-dziecmi.read
Pomyslałam, że może kogoś to zainteresuje (ten rodzaj adopcji budzi wiele kontrowersji ale jest zupełnie legalny); Powodzenia wszystkim oczekującym na upragnione dzieciątko !!!!
Adopcja ze wskazaniem, to nie jest droga dla mnie. Nie mogę zabiegać o względy matki w ciąży, potem denerwowac się czy nie zmieni zdania ( w ciągu 6 tygodni może mi odebrać), a potem w kazdym momencie może pojawić się u mnie w domu i skontaktować się z dizeckiem. Ja oczywiście nie mam zamiaru ukrwać faktu adopcji przed dzieckiem, ale dane matki dziecko pozna ( i my też) w swoje 18 urodziny.
Ja tez mam podobne odczucia, pomimo że przed nami jeszcze kurs... Czas oczekiwania na kurs mi sie masakrycznie dluzy, pozniej tez nie wiadomo ile nam przyjdzie czekac na samo dziecko. Oby jak najkrocej. Niby z tego co sie dowiedzialam akurat w naszym osrodku czeka sie krotko (dotad tak zawsze bylo) ale czy z nami bedzie tak samo? My sie jednoczesnie staramy o ciaze, bo pomimo ze lekarze daja nam marne szanse ja w to gleboko wierze, ze kiedys tak w koncu nam sie uda i bede podwojna mama :) Bo z adoptusia nigdy nie zrezygnujemy! Tez mamy kupionych troche ubranek (tak od 6-9 miesiecy, bo czekamy na dziecko do 6mcy- niemowle) Zmieniamy wystroj mieszkania pod katem dziecka, choc zadnego sprzetu dla dziecka jeszcze nie mamy. Mysle, ze na to czas bedzie w trakcie kursu oraz po...
Oby nam to jak najszybciej zlecialo. Nina pochwal sie koniecznie jesli ten telefon do Was zadzwoni czego Ci z calego serca zycze.
Jak to wlansie wyglada, zarowno my jak i dziecko dowiadujemy sie o danych rodzicow biologicznych, ze piszesz o 18tce, czy jest to anonimowe tak jak i nasze dane dla dziecka rodzicow biolog?
Oby nam to jak najszybciej zlecialo. Nina pochwal sie koniecznie jesli ten telefon do Was zadzwoni czego Ci z calego serca zycze.
Jak to wlansie wyglada, zarowno my jak i dziecko dowiadujemy sie o danych rodzicow biologicznych, ze piszesz o 18tce, czy jest to anonimowe tak jak i nasze dane dla dziecka rodzicow biolog?
Cześć Slonko. Jak tylko zadzwni TEN telefon na pewno dam znać.....ale pewnie zanim zadzwoni jeszcze nie raz wam tu pojęczę...jeżeli chodzi o dane rodziców bio, to my chyba znamy nazwisko i to wszystko. Dokładne namiary na rodziców może dziecko otzymać na własna prośbe po ukończeniu 18 rż. Rodzice bio nie mają o nas żadnych informacji. Ich ewentualne spotkanie w dzieckiem zalezy tylko od woli dziecka.... tego się nie boję, wiem że dziecko do domu znajdzie drogę. Ae niech to będzie świadoma decyzja a dziecko na tyle duże żeby znieść to co ma znieść.....a różnie może zostać przyjętę przez mamę i tatę...na pewno będzie bolało
Wszyscy chyba czekaja na ten telefon :)
My to puki co na kurs... Ciekawa jestem ile od kursu bedziemy czekac na malenstwo... Moze juz w przyszle wakacje bedziemy we troje?
Nina, bedziecie zmieniac maluszkowi imie, czy zostawiacie to ktore mu nadano? Kiedy planujecie przygotowywac mieszkanko pod katem dzieciaczka, kupowac cos dla niego? :)
My to puki co na kurs... Ciekawa jestem ile od kursu bedziemy czekac na malenstwo... Moze juz w przyszle wakacje bedziemy we troje?
Nina, bedziecie zmieniac maluszkowi imie, czy zostawiacie to ktore mu nadano? Kiedy planujecie przygotowywac mieszkanko pod katem dzieciaczka, kupowac cos dla niego? :)
Hej Slonko. NO to czekamy....czekamy. Właśnie minęło 2 lata od mojej pierwszej wizyty w ośrodku, no ale tez czekałam na kuts. My zrobilismy remond jeszcze w 2008 przed kwalifikacją. Bardzo się u nas nie przelewa, więc trochę to trwało. Pokoik czeka, kilka ubranek też - ale wszysktie dostałam. Znalazłam taki fany nowy portal, poza bacianem oczywiście http://www.twoja-adopcja.pl Będą tworzyć bazy danych z dziećmi do adopcji. Tylko, że dzieci nie będą 100% zdrowe, ale bardzo bardzo sprawgnione rodziców.
Nina, czy mowiono Wam cos odnosnie plci, ze ponoc latwiej adoptowac synka? My cos takiego uslyszelismy, ze na coreczke sie duzo dluzej czeka...Nie wiem od czego to jest zalezne. Jak szybciej juz pisalam, my sie jednoczensie staramy o biologiczne. Moj maz bardzo marzy o chc 1 synku, ja bym chciala i coreczke i synka. Wazne, zeby bylo zdrowe. Zalezy nam tez jak wszystkim na czasie, bo jesli na coreczke czekaloby sie tak masakkrycznie dlugo to chyba zwariujemy. Juz 5 lat czekamy na potomstwo. w dokumentach zaznaczylismy chlopca, ale szczerze mowiac jakby szybciej znalazla sie dziewczynka to nie wahalabym sie ani sekundy...
też słyszałam, że chłopaków jest więcej. My czekamy na dziewczynkę już 9 miesięcy po kwalifikacji. Wiem, że pary oczekujące chłopców już miały propozycje dzieci i są szczęśliwymi rodzicami. Ja się zapisałam właśnie na forum twoja adopcja, bo tam tworzą bazę dzieci, które w przeszłości nie miały szansy na adopcję a teraz ich stan się poprawił. Rozmawiałam z nimi o dziecku z wadą serca.....i trochę się boję. A Ty jak myślisz? masz jaiś znajomych po operacji serca? czy normalne życie jest możliwe?
Nie wiem, ja bym sie bała...I to nie tego, ze nie pokochalabym dziecka chorego, bo moze wlasnie jeszcze bardziej bym je pokochala, ale boje sie tego cierpnienia, jego jak i naszego, tych ciaglych nerwow, zapewnie operacji jakie musialoby przejsc i kosztow z nimi zwiazanych,na jakie nas nie stac.
a czy mozna z tym zyc... mysle ze na pewno sie je leczy, medycyna tak bardzo poszla do przodu, ale trzeba tez miec pieniazki na to leczenie, wytrzymalosc psychiczna, duzo wytrzymalosci, cierpliwosci, wiecej niz przy zdrowym dziecku...
Wczoraj maz mi potwierdzil to co juz dawno chcialam od niego uslyszec- "Bedzie co Bog da". chcemy zmienic w OAO z chlopca na "płeć dowolna". Skoro w ciazy czlowiek nie wybiera plci, to czemu w adopcji mamy wybierac? Jakas czesc mnie na pewno marzy o dziewczynce, ale z pewnoscia z chlopaka cieszylabym sie rownie mocno.
a czy mozna z tym zyc... mysle ze na pewno sie je leczy, medycyna tak bardzo poszla do przodu, ale trzeba tez miec pieniazki na to leczenie, wytrzymalosc psychiczna, duzo wytrzymalosci, cierpliwosci, wiecej niz przy zdrowym dziecku...
Wczoraj maz mi potwierdzil to co juz dawno chcialam od niego uslyszec- "Bedzie co Bog da". chcemy zmienic w OAO z chlopca na "płeć dowolna". Skoro w ciazy czlowiek nie wybiera plci, to czemu w adopcji mamy wybierac? Jakas czesc mnie na pewno marzy o dziewczynce, ale z pewnoscia z chlopaka cieszylabym sie rownie mocno.
nie, nie mamy imienia. Jeżeli dziecko będzie powyżej roczku i nie będzie nosiło jakiegoś niezmiernie głupawego imienia to chyba zostawię bez zmian. Zobaczymy. A wy macie coś wybrane?
Prawde piszesz, że jak się zachodzi w ciążę, to też się nie ma wpływu na płeć. Cłopaki są słodkie, zwłaszcza dla mamusi :)
Prawde piszesz, że jak się zachodzi w ciążę, to też się nie ma wpływu na płeć. Cłopaki są słodkie, zwłaszcza dla mamusi :)
My mamy wybrane, jak w suwaczku wyzej Kubuś a jak dziewczynka to Lenka(lub Milenka), ale to z tego wzgledu ze adoptujemy niemowlaczka do 6 miesiecy wiec jeszcze mu mozemy zmienic imie:)
Dlugo to u Was trwa...mzoe faktycznie to dlatego, ze chcecie coreczke, moze dlatego dluzej?U nas w OAO tra to duzo dluzej ale fakt, ze to byli glownie chlopcy, na dziewczynke tez sie czeka i czeka... U mnie w rodzinie sami chlopcy przyhodza na swiat, niedawno mojej tesciowej urodzil sie znowu wnuk. Dosc czesto slysze "Postarajcie sie wreszcie o dziewczynke" :) wiem, ze duzo osob bardzo by chcialo dziewczynke, a my na odmiane mamy kupione ciuszki na chlopczyka:) Ale w razie jakby faktycznie dziewczynka byla, to ciuszki poczekaja na rodzenstwo ;)
Dlugo to u Was trwa...mzoe faktycznie to dlatego, ze chcecie coreczke, moze dlatego dluzej?U nas w OAO tra to duzo dluzej ale fakt, ze to byli glownie chlopcy, na dziewczynke tez sie czeka i czeka... U mnie w rodzinie sami chlopcy przyhodza na swiat, niedawno mojej tesciowej urodzil sie znowu wnuk. Dosc czesto slysze "Postarajcie sie wreszcie o dziewczynke" :) wiem, ze duzo osob bardzo by chcialo dziewczynke, a my na odmiane mamy kupione ciuszki na chlopczyka:) Ale w razie jakby faktycznie dziewczynka byla, to ciuszki poczekaja na rodzenstwo ;)
wITAM mOJ KOCHANY MAZ I JA MAMY JUZ 4,5 LETNIEGO SYNKA MAMY ZA SOBA 5 LAT CUDOWNEGO MALZENSTA JA KIEDYS STUDIUJAC PIELEGNIARSTWO MIALAM PRAKTYKI W DOMU DZIECKA WTEDY POSTANOWILISMY ZE BEDZIEMY RODZINA DLA ,MALENSTWA KTORE BARDZO POTRZEEBUJE RODZICOW. JAK WSPOMNIOMNIALAM MAMY BIOLOGICZNE DZECKO, JESTESMY BARDZO SZCZESLIWI, JUZ NADSZEDL CZAS ...JUTRO SKLADAMY DOKUMENTY DO DOMU ADOPCYJNEGO POWODZI NAM SIE BARDZO DOBRZE, JEDNAK TA PUSTKA W SERCU, JAKBYSMY KOMUS KIEDYS COS OBIECALI... CHCEMY 5 -LETNIA CORECZKE/// TAK NA PRAWDE MOZE BYC TEZ CHLOPCYK, ZYJEMY Z MYSLA ZE GDZIES TAM CZEKA JUZ JEST NASZE DRUGIE DZIECKO KTORE JUZ KOCHAMY, CZEKAMY NA CIEBIE NASZE SZCZESCIE() MASIO(NASZ SYNEK I MY JUZ NA CIEBIE CZEKAMY) BOZE POMOZ NAM.. ODNALEZDZ SIE, POZDRAWIAM TRZYMAJCIE ZA NAS KCIUKI
trzymam za was kciuki :-) czasem was podczytuję ...i napisze wam , że ja mojego syna nie zmieniałabym na dziewczynkę NIGDY - taki synek mamusi - przytulak od zawsze i mówi mi ze jestem jego słonkiem , chmurką i najpiękniejszą księzniczką....można chcieć czegoś więcej ?? no i oczywiście ożeni się tylko ze mną kiedyś... hihih
Nie bójcie się adoptować chłopców są bardziej za mamą niż dziewczynki ...
Nie bójcie się adoptować chłopców są bardziej za mamą niż dziewczynki ...
Ojjjeeeejku, śliczny wierszyk, poryczłam sie... :')
Wpadłam tak przypadkiem... życzę Wam wszystkiego najlepszego i obyście sie doczekały swoich serduszek :)
A słuchajcie, czy trzeba przejść jakieś kwalifikacje zeby móc zaadoptować dzieciaczka? Robią wywiad środowiskowy? Sprawdzają dochody? Jak to po kolei wygląda?
Pytam, bo kiedyś myśleliśmy o adopcji i to ciągle nie jest wykluczone. Oczywiście nie teraz, za jakiś czas, ale skoro to wszystko tak strasznie długo trwa... Zastanawiam się jednak czy mielibyśmy jakies szanse.
Wpadłam tak przypadkiem... życzę Wam wszystkiego najlepszego i obyście sie doczekały swoich serduszek :)
A słuchajcie, czy trzeba przejść jakieś kwalifikacje zeby móc zaadoptować dzieciaczka? Robią wywiad środowiskowy? Sprawdzają dochody? Jak to po kolei wygląda?
Pytam, bo kiedyś myśleliśmy o adopcji i to ciągle nie jest wykluczone. Oczywiście nie teraz, za jakiś czas, ale skoro to wszystko tak strasznie długo trwa... Zastanawiam się jednak czy mielibyśmy jakies szanse.
Nie ma zadnego wywiadu srodowiskowego. Moze kiedys tak bylo ale teraz nic takiego sie nie zdarza. Zarobki podajesz w odpowiednim formularzu, piszesz tam tez o sytuacji mieszkaniowej, okreslasz jakie dziecko chcielibyscie adoptowac. Pisze sie takze zyciory opisujacy historie waszego zwiazku, pare slow o sobie (takie wypracowanie). To sklada sie na poczatku. Pozniej odbywa sie kurs, na ktory niestety czeka sie dlugo (my np 10 miesiecy ale sa pary co czekaja dluzej- kursy odbywaja sie 2-3 razy w roku, po 8 par na kurs stad to czekanie) Trwa on ok 2,5 miesiaca z tego co juz wiemy (my ciagle przed) W trakcie kursu pary przechodza przez testy psychologiczne, musza odbyc wizyte u psychiatry, panie odwiedzaja nas raz a nawet 2 razy w domku sprawdzic jak mieszkamy, jakie mamy miejsce dka dziecka, jaka jestesmy rodzina itd itd a na koncu odbywa sie kwalifikacja na rodzicow przed komisja (tak 2 tyg po kursie) i na niej zapada" werdykt". Od tego momentu czeka sie juz tylko na telefon ze nasz adoptus sie odnalazl i mozemy sie z nim zobaczyc :)
Tak po krotce to wyglada. My papiery skladalismy w marcu tego roku, kurs mamy miec w styczniu takze kwalifikacji spodziewamy sie na koniec marca gdzies. Mam wielka nadzieje, ze w przyszlym roku bede juz tulic swoje malenstwo...
Tak po krotce to wyglada. My papiery skladalismy w marcu tego roku, kurs mamy miec w styczniu takze kwalifikacji spodziewamy sie na koniec marca gdzies. Mam wielka nadzieje, ze w przyszlym roku bede juz tulic swoje malenstwo...
LENKA - bardzo się cieszę, że zdecydowaliście się na adopcyjne dziecko. Pewnie już jesteś po rozmowach w ośrodku to powiedz mi co i jak. My zaczynając procedurę otrzymaliśmy informację, że adoptowane dziecko musi być conajmniej o 9 miesięcy młodsze od najmłodszego dziecka w domu. Pewnie potrwa ze 2 lata zanim pojawi się dziecko, więc może wiek będzie OK
Cześć Dziewczyny.
Chcę Wam zadać pytanie. Czy w kwestii adopcji jest jakaś lokalizacja? Tzn. Czy mieszkając np. we Wrocławiu można się zgłosić do ośrodka adopcyjnego w Krakowie albo w Warszawie?? Czy może należy wybrać ośrodek najbliższy miejscu zamieszkania? Może któraś z Was ma doświadczenia w tej kwestii.
Jeszcze jedno, LENKA do Ciebie - jaką najlepiej podać motywację w takiej sytuacji gdy ma się już jedno biologiczne dziecko i chce się po prostu zaadoptować drugie? Co Wy powiedzieliście w ośrodku? Słyszałam od kogoś, że najgorsze jest powiedzieć, że chce się "stworzyć dom dla jakiejś biednej sierotki, że ma się dużo miłości bądź dług wobec świata"...... (czy takie tam banały). Jak sensownie umotywować chęć zaadoptowanie dziecka.? Ja też mam już biologicznego synka, ma prawie 3 latka, jesteśmy zdrowi, nie leczymy się na bezpłodność, ale mimo wszystko chcemy jednak tym razem zdecydować się na adopcje zamiast na drugą ciążę.
Czy ktoś ma mądrą radę???
Chcę Wam zadać pytanie. Czy w kwestii adopcji jest jakaś lokalizacja? Tzn. Czy mieszkając np. we Wrocławiu można się zgłosić do ośrodka adopcyjnego w Krakowie albo w Warszawie?? Czy może należy wybrać ośrodek najbliższy miejscu zamieszkania? Może któraś z Was ma doświadczenia w tej kwestii.
Jeszcze jedno, LENKA do Ciebie - jaką najlepiej podać motywację w takiej sytuacji gdy ma się już jedno biologiczne dziecko i chce się po prostu zaadoptować drugie? Co Wy powiedzieliście w ośrodku? Słyszałam od kogoś, że najgorsze jest powiedzieć, że chce się "stworzyć dom dla jakiejś biednej sierotki, że ma się dużo miłości bądź dług wobec świata"...... (czy takie tam banały). Jak sensownie umotywować chęć zaadoptowanie dziecka.? Ja też mam już biologicznego synka, ma prawie 3 latka, jesteśmy zdrowi, nie leczymy się na bezpłodność, ale mimo wszystko chcemy jednak tym razem zdecydować się na adopcje zamiast na drugą ciążę.
Czy ktoś ma mądrą radę???
witam, od jakiegoś czasu obserwuję wątek i myślę, myślę...
niedawno dowiedziałam się, że po wielu staraniach nie mogę zajść w ciążę, zostaje nam in vitro - strasznie drogie i pod znakiem zapytania czy się uda i adopcja. emocje już trochę opadły, płakać już nie mam siły...
dziewczyny z trójmiasta do jakich ośrodków się udajecie?czy rzeczywiście trzeba mieć min 5 letni staż małżeński?
mam też jeszcze pytanie jak to jest po adopcji z urlopami, czy istnieje macierzyński albo wychowawczy dla adopcyjnych rodziców?
niedawno dowiedziałam się, że po wielu staraniach nie mogę zajść w ciążę, zostaje nam in vitro - strasznie drogie i pod znakiem zapytania czy się uda i adopcja. emocje już trochę opadły, płakać już nie mam siły...
dziewczyny z trójmiasta do jakich ośrodków się udajecie?czy rzeczywiście trzeba mieć min 5 letni staż małżeński?
mam też jeszcze pytanie jak to jest po adopcji z urlopami, czy istnieje macierzyński albo wychowawczy dla adopcyjnych rodziców?
witam wszystkich, też się zastanawiamy z moją żoną nad adopcją, bo nasze własne dziecko jakoś nie chce się pojawić od kilku ładnych lat... :/ Wyczytałem na necie (np. tutaj - http://www.megapedia.pl/adopcja.html ) że w ośrodkach dobiera się dziecko na podstawie cech osobowości przyszłych rodziców. Czy to prawda? jak naprawdę taka procedura adopcyjna wygląda? Dzięki za odpowiedź :)
Witajcie - pozdrawiam wszystkie czekające i życzę szybkich adoptusi.
Ewa, my co prawda nie staraliśmy sie o adopcję, ale mój brat tak, a mam też koleżankę, która zaadoptowała dziewczynkę. Jeśli chodzi o macierzyński, to jak najbardziej otrzymasz macierzyński.
Konrad jeśli chodzi o staż to zapytam się brata, czy to wymagane i dam odpowiedź.
Ewa, my co prawda nie staraliśmy sie o adopcję, ale mój brat tak, a mam też koleżankę, która zaadoptowała dziewczynkę. Jeśli chodzi o macierzyński, to jak najbardziej otrzymasz macierzyński.
Konrad jeśli chodzi o staż to zapytam się brata, czy to wymagane i dam odpowiedź.
To moze ja odpowiem :) Rzadko zagladalam bo co zajrzalam, to cisza- brak nowych postow, a w koncu jestem autorką tego wątku ;)
A więc tak... Urlop macierzynski, czy tacierzynski jak najbardziej sie naleza( jest na to przepis prawny) , jako ze dziecko jest w koncu prawnie po adopcji Twoim dzieckiem, masz w stosunku do niego takie same prawa jak do dziecka biologicznego.Jednego tylko nie wiem, kiedy można go wziąć... czy jak dziecko jest juz z nami w domu, czy po zakonczeniu procedury adopcyjnej w sadzie. Wydaje mi się, że to drugie, chociaz nie mam co do tego pewności. Przed sprawa adopcyjną zwykle przyszli rodzice staraja się o rodzine zastepcza na czas do adopcji.Jak to wtedy wyglada z urlopem?Nie wiem.
Co do stazu... w osrodkach w Gdańsku z tego co wiem wymagane 5 lat... Tzn, my w momencie zapisania sie na kurs mielismy 4 lata z hakiem. Ważne jest, żeby przed rozpoczęciem kursu adopcyjnego mieć juz 5 (u nas tow grudniu wypada- kurs mamy w styczniu).W drugim osrodku pytalismy- wymagania takie same. Wszystkich nie obeszliśmy, ale raczej też...
A co do tego jak umotywowac ta decyzje, motywujesz ją w zyciorysie ktory się sklada w dokumentach. Nie wiem co wypada, co nie wypada. My sie tym nie przejmowalismy. Wydaje mi się, że najwazniejsze to pisac od serca, szczerze. Nie "ściemniać". Przecież nikt nie powiedzial, ze adoptowac moga tylko osoby bezplodne. Jesli ktos się na to decyduje mogąc mieć dzieci, to tylko dobrze swiadczy o nim.
W naszym przypadku niby nie stwierdzono, że dzieci miec nie możemy, chociaz tez proponowano nam in vitro, ale wiadomo- koszty...wybraliśmy więc adopcję. Obiecaliśmy sobie też, że nawet jak zajde w ciąże 1 dziecko chcemy adoptować. Tak czy inaczej, a umotywowaliśmy to...hmm... przelaniem naszych uczuć prosto z serca na papier- tak zwyczajnie...
A więc tak... Urlop macierzynski, czy tacierzynski jak najbardziej sie naleza( jest na to przepis prawny) , jako ze dziecko jest w koncu prawnie po adopcji Twoim dzieckiem, masz w stosunku do niego takie same prawa jak do dziecka biologicznego.Jednego tylko nie wiem, kiedy można go wziąć... czy jak dziecko jest juz z nami w domu, czy po zakonczeniu procedury adopcyjnej w sadzie. Wydaje mi się, że to drugie, chociaz nie mam co do tego pewności. Przed sprawa adopcyjną zwykle przyszli rodzice staraja się o rodzine zastepcza na czas do adopcji.Jak to wtedy wyglada z urlopem?Nie wiem.
Co do stazu... w osrodkach w Gdańsku z tego co wiem wymagane 5 lat... Tzn, my w momencie zapisania sie na kurs mielismy 4 lata z hakiem. Ważne jest, żeby przed rozpoczęciem kursu adopcyjnego mieć juz 5 (u nas tow grudniu wypada- kurs mamy w styczniu).W drugim osrodku pytalismy- wymagania takie same. Wszystkich nie obeszliśmy, ale raczej też...
A co do tego jak umotywowac ta decyzje, motywujesz ją w zyciorysie ktory się sklada w dokumentach. Nie wiem co wypada, co nie wypada. My sie tym nie przejmowalismy. Wydaje mi się, że najwazniejsze to pisac od serca, szczerze. Nie "ściemniać". Przecież nikt nie powiedzial, ze adoptowac moga tylko osoby bezplodne. Jesli ktos się na to decyduje mogąc mieć dzieci, to tylko dobrze swiadczy o nim.
W naszym przypadku niby nie stwierdzono, że dzieci miec nie możemy, chociaz tez proponowano nam in vitro, ale wiadomo- koszty...wybraliśmy więc adopcję. Obiecaliśmy sobie też, że nawet jak zajde w ciąże 1 dziecko chcemy adoptować. Tak czy inaczej, a umotywowaliśmy to...hmm... przelaniem naszych uczuć prosto z serca na papier- tak zwyczajnie...
Aha, jeszcze jedno- pytanie Konrada...
Tak, to prawda ze ze rodzicow dobiera się charakterem, osobowoscia do dziecka, nawet nie dziecko do rodzicow. Temu wlasnie sluzy kurs w którym decydując sie na ten krok para uczestniczy, temu sluza rozmowy osobiste z pania psycholog, czy rozmowy w domku z Wami jako parą. Muszą Was dogłębnie poznać. Jak wyglada procedura... po zlozeniu dokumentow, czeka sie na termin kursu (i to jest to najdluzsze czekanie bo nic sie w tym czasie nie dzieje), kurs trwa 2,5 miesiąca, w jego trakcie odbywaja sie 1 lub 2 wizyty w domku, rozmowy z psychologiem w osrodku, trzeba dostarczyc zaswiadczenie od psychiatry, zasw o zarobkach, o niekaralnosci z sądu...Po kursie odbywa sie kwalifikacja (jakos komisyjnie, ale w praktyce nie wiem bo jeszcze nie dotarlismy do tego momentu) a po niej czekanie na ten upragniony telefon ze Wasz bobasek się odnalazl :) Zapisywalismy się w marcu 2010, kurs zaczynamy w styczniu także już niedługo. Odliczamy miesiące,dni... Są osrodki gdzie na kurs czeka sie zdecydowanie dłużej albo tez dluzej sie czeka na dziecko.
Tak, to prawda ze ze rodzicow dobiera się charakterem, osobowoscia do dziecka, nawet nie dziecko do rodzicow. Temu wlasnie sluzy kurs w którym decydując sie na ten krok para uczestniczy, temu sluza rozmowy osobiste z pania psycholog, czy rozmowy w domku z Wami jako parą. Muszą Was dogłębnie poznać. Jak wyglada procedura... po zlozeniu dokumentow, czeka sie na termin kursu (i to jest to najdluzsze czekanie bo nic sie w tym czasie nie dzieje), kurs trwa 2,5 miesiąca, w jego trakcie odbywaja sie 1 lub 2 wizyty w domku, rozmowy z psychologiem w osrodku, trzeba dostarczyc zaswiadczenie od psychiatry, zasw o zarobkach, o niekaralnosci z sądu...Po kursie odbywa sie kwalifikacja (jakos komisyjnie, ale w praktyce nie wiem bo jeszcze nie dotarlismy do tego momentu) a po niej czekanie na ten upragniony telefon ze Wasz bobasek się odnalazl :) Zapisywalismy się w marcu 2010, kurs zaczynamy w styczniu także już niedługo. Odliczamy miesiące,dni... Są osrodki gdzie na kurs czeka sie zdecydowanie dłużej albo tez dluzej sie czeka na dziecko.
potwierdzam że w Pelikanie nie trzeba mieć 5letniego stażu małżeńskiego.
My mieliśmy mielismy zacząć szkolenie we wrześniu. Na początku sierpnia się odwiadywaliśmy i szystko było ok. Na koniec sieprnia dowiedzielismy się że jednak nie załapaliśmy się na szkolenie gdyż jest dużo par chętnych na rodzinę zastępczą a takie pary mają pierwszeństwo.
Poczuliśmy się oszukani :( Przeżyłam to strasznie...gdy prawie się pozbierałam i czekałam na kolejny termin szkolenia (w styczniu) to w listopadzie dowiedziałam się że zmieniają sie przepisy. Będzie trudniej o adopcję gdyż większy nacisk będzie na pzostawienie dziecka w rodznie bilogicznej i pomoc takiej rodzinie.
Teraz boję się dzwonić i pytać co ze szkoleniem... kolejne rozczarowanie? chyba ciężko bedzie to przeżyć a i tak jest ciężko :(
Zastanawiam się nad in-vitro. Tyle że przy mojej immunologi to też małe szanse.
My mieliśmy mielismy zacząć szkolenie we wrześniu. Na początku sierpnia się odwiadywaliśmy i szystko było ok. Na koniec sieprnia dowiedzielismy się że jednak nie załapaliśmy się na szkolenie gdyż jest dużo par chętnych na rodzinę zastępczą a takie pary mają pierwszeństwo.
Poczuliśmy się oszukani :( Przeżyłam to strasznie...gdy prawie się pozbierałam i czekałam na kolejny termin szkolenia (w styczniu) to w listopadzie dowiedziałam się że zmieniają sie przepisy. Będzie trudniej o adopcję gdyż większy nacisk będzie na pzostawienie dziecka w rodznie bilogicznej i pomoc takiej rodzinie.
Teraz boję się dzwonić i pytać co ze szkoleniem... kolejne rozczarowanie? chyba ciężko bedzie to przeżyć a i tak jest ciężko :(
Zastanawiam się nad in-vitro. Tyle że przy mojej immunologi to też małe szanse.
Andzia, to może inny ośrodek w trójmieście? jest też w Elblągu, dzwoniłaś?, może maja szybsze terminy szkoleń, co do zmian to chyba nie wejdą w przyszłym roku, my w Pelikanie po złożeniu dokumentów czekaliśmy na szkolenie 7 miesięcy, też mi się dłużyło strasznie, ale teraz jak mamy dziecko to już nic nie pamiętam..:) trochę dziwne ze rodziny zastępcze mają pierwszeństwo-ale pewnie jest ich ciągle mało, nie mogę Cię pocieszyć bo wiem ze pozostałe 3 pary adop. z szkolenia naszego nie maja jeszcze żadnych propozycji, pozostałe były też na rodz. zastępcze.Do ośrodka dzwon i pytaj! To, że jest Ci ciężko to wiem sama tak miałam, aleeeeeeee mam syna....bądź dobrej myśli!
Hej dziewczyny:) Mam na imię Asia, 21 lat i strasznie Wam zazdroszczę! Też chciałabym już być na tej drodze co wy. Ja, jak wiadomo jestem jeszcze za młoda i nie jestem po ślubie z 5 letnim stażem ale w przyszłości czeka mnie adopcja. Urodziłam się z zespołem RMKH (bez macicy) i tym sposobem, wiem, ze taka droga mnie czeka. Cóż, wszystko co nam się przytrafia, zawsze dzieje się z jakiegoś powodu, prawda? Będę tu częstym gościem i mam nadzieje, ze nie zamęczę Was pytaniami :)
PS. Na stronie papilot.pl zamieszczono mój artykuł "Jak dowiedziałam się, że jestem bezpłodna". Zapraszam Was wszystkie do zapoznania się z moja sytuacją.
Link do stronki :) :
http://www.papilot.pl/ciaza/10782/Jak-dowiedzialam-sie-o-tym-ze-jestem-bezplodna.html
pozdrawiam i do "usłyszenia" :)
PS. Na stronie papilot.pl zamieszczono mój artykuł "Jak dowiedziałam się, że jestem bezpłodna". Zapraszam Was wszystkie do zapoznania się z moja sytuacją.
Link do stronki :) :
http://www.papilot.pl/ciaza/10782/Jak-dowiedzialam-sie-o-tym-ze-jestem-bezplodna.html
pozdrawiam i do "usłyszenia" :)
witajcie wszyscy,
nie wiem od czego zaczac a nie chcialabym sie zbytnio rozpisac ;o)
przeczytalam caly watek i jestem troche podlamana...
tez staramy sie o dziecko juz od ponad roku (wiem, niektorzy powiedza ze to wcale nie dlugo) i szanse nasze sa coraz mniejsze. ja od dawna (juz jako nastolatka) myslalam o tym by kiedys w przyszlosci dac siebie, dom i milosc dziecku, ktore nie mialo szczescia i nie urodzilo sie w kochajacej rodzinie. jak sie poznalismy z moim partnerem to rozmawialismy tez o tym, a ostatnio coraz wiecej... jednak przerazaja mnie 3 rzeczy: 1) to jak pewnie zauwazyliscie nie napisalam z mezem tylko z partnerem - bo nie jestesmy po slubie, jakos nam na tym nigdy nie zalezalo, choc tworzymy dom calkiem jak malzonkowie ;o)
2) to zarobki - oboje prowadzimy dzialalnosc gosp. moj partner od wielu lat ja od niedawna i niestety raz jest lepiej a raz gorzej ale na zycie nam starcza tylko czasem na papierze wychodzi strata... ;o(
3) ten czas mnie przeraza bo ja juz nie jestem taka mloda a w kolo wszyscy rodza dzieci i wiecie jak to jest... te pytania "a kiedy wy?", te zyczenia przy kazdej okazji "no zebyscie juz mieli dzieci", itd. ...
jeszcze nie bylismy w osrodku, ale widze z tego co piszecie ze to okrooooopnie dlugo trwa... tylko czy wogle mozemy ubiegac sie o adopcje jesli nie jestesmy malzenstwem? przeciez adoptowac moga tez osoby samotne!
pozdrawiam wszystkich i zycze powodzenia :o)
p.s. sloneczko jak czytalam twoje wypowiedzi to dokladnie wiem o czym mowisz, czuje to samo, jak by ktos opisywal moje uczucia i mysli :o)
mam nadzieje ze udalo wam sie juz rozpoczac kurs! zycze powodzenia
nie wiem od czego zaczac a nie chcialabym sie zbytnio rozpisac ;o)
przeczytalam caly watek i jestem troche podlamana...
tez staramy sie o dziecko juz od ponad roku (wiem, niektorzy powiedza ze to wcale nie dlugo) i szanse nasze sa coraz mniejsze. ja od dawna (juz jako nastolatka) myslalam o tym by kiedys w przyszlosci dac siebie, dom i milosc dziecku, ktore nie mialo szczescia i nie urodzilo sie w kochajacej rodzinie. jak sie poznalismy z moim partnerem to rozmawialismy tez o tym, a ostatnio coraz wiecej... jednak przerazaja mnie 3 rzeczy: 1) to jak pewnie zauwazyliscie nie napisalam z mezem tylko z partnerem - bo nie jestesmy po slubie, jakos nam na tym nigdy nie zalezalo, choc tworzymy dom calkiem jak malzonkowie ;o)
2) to zarobki - oboje prowadzimy dzialalnosc gosp. moj partner od wielu lat ja od niedawna i niestety raz jest lepiej a raz gorzej ale na zycie nam starcza tylko czasem na papierze wychodzi strata... ;o(
3) ten czas mnie przeraza bo ja juz nie jestem taka mloda a w kolo wszyscy rodza dzieci i wiecie jak to jest... te pytania "a kiedy wy?", te zyczenia przy kazdej okazji "no zebyscie juz mieli dzieci", itd. ...
jeszcze nie bylismy w osrodku, ale widze z tego co piszecie ze to okrooooopnie dlugo trwa... tylko czy wogle mozemy ubiegac sie o adopcje jesli nie jestesmy malzenstwem? przeciez adoptowac moga tez osoby samotne!
pozdrawiam wszystkich i zycze powodzenia :o)
p.s. sloneczko jak czytalam twoje wypowiedzi to dokladnie wiem o czym mowisz, czuje to samo, jak by ktos opisywal moje uczucia i mysli :o)
mam nadzieje ze udalo wam sie juz rozpoczac kurs! zycze powodzenia
Koleżanka mieszająca na Helu składała papiery w Pucku w ośrodku i dostała niemowlę po pół roku. Wiem tylko, że to niemowlę zostawiła matka bilologiczna w szpitalu, po czym trafiło do pogotowia opiekuńczego (gdzie było jeszcze 5 innych dzieci w róznym wieku) i jak termin minął mogła jechac z meżem po ich córeczkę:) Wiem , że koleżanka bardzo się stresowała czy oby matka bilogiczna sie nie rozmysli-jest chyba 6 tyg na odwołanie decyzji-ojciec tego dziecka byl nieznany. Koleżanka przed adopcją parokrotnie odwiedzała dziecko w domu tych ludzi , którzy prowadzili to pogotownie opiekuńcze. Może więc warto u nich papiery złożyć?
Masz na mysli w pogotowiu opiekunczym cxzy cos zle zrozumialam?
Nie... Kazdy musi pzrejsc taka sama procedure, nie ma od tego wyjatkow. I tak tio faktycznie wyglada, ze kiedy osrodek adopcyjny odnajdzie juz dla nas dziecko, dzwonia, mowia w jakim jets wieku, jaka plec itd, i pytaja czy chcemy je poznac. Jesli chcemy to spotrykamy sie z nim wlansie w pogotowiu opiekunczym w obecnosci tez pracownika osrodka. Dziecko odwiedzamy w pogotowiu az do otrzymania decyzji sadu o tym, ze mozna do zcasu formalnej adopcji wziac je do domu (tzw okres preadopcji) a sady wiadomo jak dzialaja... chociaz ponoc na preadopcje sie dlugo nie czeka, gorzej z adopcja. Zobaczymy jak to bedzie wygladalo w praktyce.
U nas o tyle do przodu, ze jestesmy juz po wizycie pracownikow osrodka w domu i 17 stycznia zaczynamy 3miesieczny kurs, podczas ktorego bedzie jeszcze 1 wizyta w domu, msimy wykonac badania psychologiczne i psychiatryczne i zlozyc stosowne papierki...
Dowiedzielismy sie tez ze bedziemy musieli w trybie dosyc pilnym zmienic mieszkanie na wieksze bo sad moze nam robic problemy. Podobno odmawiaja adopcji w przypakdu kiedy nie ma sie osobnego pokoju dla dzieciatka nawet jesli to niemowle, rzekomo musi miec lepsze warunki anizeli biologiczne dziecko... Efekt: zyjemy teraz w mocnym stresie zeby to wszystko zdazyc zgrac i jak znajdzie sie bobas miec juz jakies lokum bo chyba sie zalamie jak przez to bedziemy patrzec jak ono rosnie i sie rozwija w pogotowiu opiekunczym, nie wizdac go na codzien albo tez jak w ogole go nie bedziemy mogli przez to poznac... ehh... Nie jest lekko ale czego sie nie robi dla dzieciatka...
Niestety z tego co wiem, wymagany jest 5 letni staz MALŻENSKI, zwiazek nieformalny nie wchodzi w gre :( Nie chce Was dolowac ale tak jest chyba w kazdym osrodku, chyba ze sa jakies wyjatki. W moim na pewno. Musi byc dokladnie 5 lat zwiazku formalnego, slub cywilny badz koscielny. Takie przepisy...:(
Nie... Kazdy musi pzrejsc taka sama procedure, nie ma od tego wyjatkow. I tak tio faktycznie wyglada, ze kiedy osrodek adopcyjny odnajdzie juz dla nas dziecko, dzwonia, mowia w jakim jets wieku, jaka plec itd, i pytaja czy chcemy je poznac. Jesli chcemy to spotrykamy sie z nim wlansie w pogotowiu opiekunczym w obecnosci tez pracownika osrodka. Dziecko odwiedzamy w pogotowiu az do otrzymania decyzji sadu o tym, ze mozna do zcasu formalnej adopcji wziac je do domu (tzw okres preadopcji) a sady wiadomo jak dzialaja... chociaz ponoc na preadopcje sie dlugo nie czeka, gorzej z adopcja. Zobaczymy jak to bedzie wygladalo w praktyce.
U nas o tyle do przodu, ze jestesmy juz po wizycie pracownikow osrodka w domu i 17 stycznia zaczynamy 3miesieczny kurs, podczas ktorego bedzie jeszcze 1 wizyta w domu, msimy wykonac badania psychologiczne i psychiatryczne i zlozyc stosowne papierki...
Dowiedzielismy sie tez ze bedziemy musieli w trybie dosyc pilnym zmienic mieszkanie na wieksze bo sad moze nam robic problemy. Podobno odmawiaja adopcji w przypakdu kiedy nie ma sie osobnego pokoju dla dzieciatka nawet jesli to niemowle, rzekomo musi miec lepsze warunki anizeli biologiczne dziecko... Efekt: zyjemy teraz w mocnym stresie zeby to wszystko zdazyc zgrac i jak znajdzie sie bobas miec juz jakies lokum bo chyba sie zalamie jak przez to bedziemy patrzec jak ono rosnie i sie rozwija w pogotowiu opiekunczym, nie wizdac go na codzien albo tez jak w ogole go nie bedziemy mogli przez to poznac... ehh... Nie jest lekko ale czego sie nie robi dla dzieciatka...
Niestety z tego co wiem, wymagany jest 5 letni staz MALŻENSKI, zwiazek nieformalny nie wchodzi w gre :( Nie chce Was dolowac ale tak jest chyba w kazdym osrodku, chyba ze sa jakies wyjatki. W moim na pewno. Musi byc dokladnie 5 lat zwiazku formalnego, slub cywilny badz koscielny. Takie przepisy...:(
Dziewczyny a ja mam jedno pytanie- jak to wygląda?? tzn jeśli procedura adopcyjna jest muż w toku, wiemy już które dzieciątko to będzie to są jakieś wziyty u dzieciątka?? czy maluszek jest już z nami w domu?? a my musimy dopwłnić tylko formalności. Bo wiem że ten cały proces to cholernie długo trwa ...
Zadowolona to bede dopiero jak sie nasza dzidzia odnajdzie :) Ale panie pracujace w osrodku bardzo mile, atmosfera przyjemna.
Ile to trwa...to zalezy. Samo czekanie na kurs od momentu zapisu jakies 10-12 miesiecy, kurs trwa 3,5 miesiaca (cotygodniowe spotkania), konczy sie kwalifikacja a pozniej czeka sie na TEN telefon, ze dzieciatko sie odnalazlo. Raz dzwoni szybciej raz pozniej, to zalezy od tego ile dzieci sie aktualnie rodzi i ile jest oddawamnych do adopcji, jakie sa wymagania kandydatow... Jedni moga czekac miesiac inni rok czy dluzej, naprawde nie ma reguly.
Tak, jelsi dziecko sie odnajdzie a ten telefon zadzwoni, para decyduje sie czy chce sie poznac z dzieckiem i je zobaczyc. Wozyta odbywa sie chyba (tak slyszalam) w pogotowiu opiekunczym, odwiedzasz dziecio dopuki sad nie da pozwolenia na zabranie go do domu (tzw okres preadopcji) i wtedy dzidzia juz mieszkajac z wami czeka z Wami na rozprawe adopcyjna. Mam nadzieje, ze cos rozjasnilam :)
Ile to trwa...to zalezy. Samo czekanie na kurs od momentu zapisu jakies 10-12 miesiecy, kurs trwa 3,5 miesiaca (cotygodniowe spotkania), konczy sie kwalifikacja a pozniej czeka sie na TEN telefon, ze dzieciatko sie odnalazlo. Raz dzwoni szybciej raz pozniej, to zalezy od tego ile dzieci sie aktualnie rodzi i ile jest oddawamnych do adopcji, jakie sa wymagania kandydatow... Jedni moga czekac miesiac inni rok czy dluzej, naprawde nie ma reguly.
Tak, jelsi dziecko sie odnajdzie a ten telefon zadzwoni, para decyduje sie czy chce sie poznac z dzieckiem i je zobaczyc. Wozyta odbywa sie chyba (tak slyszalam) w pogotowiu opiekunczym, odwiedzasz dziecio dopuki sad nie da pozwolenia na zabranie go do domu (tzw okres preadopcji) i wtedy dzidzia juz mieszkajac z wami czeka z Wami na rozprawe adopcyjna. Mam nadzieje, ze cos rozjasnilam :)
czesc wszystkim,
a ja mam takie pytanie - czy ktos ma moze jakies doswiadczenie z adopcja przez osobe samotna???
i drugie - czy mozna sie zglaszac do dowolnego osrodka, w dowolnym miescie? czy do tego z naszego miejsca zaieszkania? i czy jest gdzies jakis spis takich osrodkow? (tylko prosze nie piszcie ze mam se wygoooglac ;o))
moze polecacie jakies konkretne osrodki?
dzieki za odpowiedzi :o)
slonko, jak tam u was? czy jakies nowe wiadomosci? :o)
pzdr
a ja mam takie pytanie - czy ktos ma moze jakies doswiadczenie z adopcja przez osobe samotna???
i drugie - czy mozna sie zglaszac do dowolnego osrodka, w dowolnym miescie? czy do tego z naszego miejsca zaieszkania? i czy jest gdzies jakis spis takich osrodkow? (tylko prosze nie piszcie ze mam se wygoooglac ;o))
moze polecacie jakies konkretne osrodki?
dzieki za odpowiedzi :o)
slonko, jak tam u was? czy jakies nowe wiadomosci? :o)
pzdr
Mozna sie zglaszac do dowolnego osrodka, nawet poza miastem zamieszkania :) Tyle tylko, ze wygodniej jest blizej bo jednak do tego osrodka musisz jezdzic i to nie raz czy dwa. W Gdansku wiem, ze sa 3 osrodk (Na Abrachama w Oliwie, na Morenie i na Grunwaldzkiej- Pelikan)i, w Gdyni na Demptowie 1 i w Wejherowie 1.
Nie wiem jak to jest z osobami samotnymi wiec ci nie pomoge :( Najlepiej pojsc i sie zapytac, porozmawiac a wszystkiego sie dowiesz.
A jesli chodzi o nas...procedura w toku, teraz wiosna ja skonczymy i pozostaje czekac na dzieciatko, ktore mam nadzieje jak najszybciej bedzie z nami:)
Nie wiem jak to jest z osobami samotnymi wiec ci nie pomoge :( Najlepiej pojsc i sie zapytac, porozmawiac a wszystkiego sie dowiesz.
A jesli chodzi o nas...procedura w toku, teraz wiosna ja skonczymy i pozostaje czekac na dzieciatko, ktore mam nadzieje jak najszybciej bedzie z nami:)
witam was kochane.Dziś byliśmy 2 raz w OA.Pełni nadzieji i wiary.I wiecie co się stało...? Pani psycholog stwierdziła ,że mój mąż ma niewielką wadę wymowy i to będzie mu utrudniać komunikacje z dzieckiem. Ma się leczyć. A póki co robimy stop spotkaniom w OA. Jak się wyleczy możemy znów się zgłosić. Czy to jet w porządku???
Emilio, normalnie nie wierzę co czytam... Naprawdę powiedziała coś takiego??? Gdyby Twój mąż nawet miał takie problemy z mówieniem, że wydawałby jedynie kilka chrząknięć, to Wasze dziecko szybko byłoby tym, kto najlepiej by go rozumiał, możliwe tylko, ze zaraz po Tobie. Bzdura totalna!
Ale cóż, pewnie gdzieś napisano jej takie wytyczne, a akurat trafiła się osoba pilnujaca drobiazgów, choćby nie wiem jak głupich.
Ale cóż, pewnie gdzieś napisano jej takie wytyczne, a akurat trafiła się osoba pilnujaca drobiazgów, choćby nie wiem jak głupich.
Ten wątek jest mi bliski bo sama zostałam mamą adopcyjną w 2007 roku. Papiery zlożyliśmy w gdańskim ośrodku w czerwcu 2005 roku,
w 2006 roku na wiosnę przeszliśmy kurs. Potem kilka miesięcy czekaliśmy na telefon. Na początku 2007 roku zadzwoniłam zapytać czy jest szansa i Pani powiedziała "że mamy uzbroić się w cierpliwość, bo czeka się ok. 1,5 dodwóch lat". I wtedy jak to usłyszałam przestalam czekać. Zaczęłam planować wyjazd wakacyjny, studia podyplomowe itp. 10 dni później jak zadzwonił telefon nawet nie przypuszczałam, że to TEN z TĄ WYCZEKIWANĄ INFORMACJĄ. Uslyszałam, że jest chłopiec, ma 18 msc i czy chcemy go zobaczyć. bardzo chcieliśmy, bo w papierach wypełniliśmy (płeć obojętna, dziecko do 2 lat). Poznaliśmy go jeszcze w styczniu, do grudnia ciągnęły się formalności, ale od marca mieszkał już z nami i nosił imię przez nas wybrane (w pogotowiu opiekuńczym nazywali go wlaściwie takim zdrobnieniem, nie imieniem z papierów, bo było bardzo poważne dla takiego malucha), więc szybko to nowe przyjął. Minęło od tego czasu cztery lata. Synek ma w tej chwili 6 i jest dla nas najcudowniejszym maluchem na świecie. Brednie o tym 'że nie można pokochać cudzego dziecka" nie docierają do nas zupełnie. Geny, biologia itp nie mają znaczenia w miłości (popatrzcie ile ludzi na świecie kochacie choć nie macie z nimi więzi krwi). Miny robi podobne do nas, uśmiecha się i mówi podobnie, z wychowaniem przyjmuje podobną postawę życiową. Jest cały nasz. I świadomy tego, że nie urodziłam go naturalnie. Ten wierszyk, który jest w tym wątku, a wlaściwie książeczka była naszą wspólną lekturą jak mial 3 latka. Po drodze przed adopcją, a potem w trakcie nasłuchałam się wiele niewybrednych uwag od ludzi, którzy boją się adopcji i jej nierozumieją. Część z tych kontaktów zerwałam, część znajomych zmienila zdanie jak poznała naszego adoptusia. Teraz nie mogą się nadziwić jaki jest mądry i kochany i jaki podobny do rodziców. Wszystkim z tego wątku co mają podobne plany życzę dużo powodzenia, cierpliwości w czekaniu a potem morza miłości. Mogę tylko potwierdzić, że WARTO i że jest to najmądrzejsza i najlepsza rzecz jaką moglismy zrobić w życiu.
w 2006 roku na wiosnę przeszliśmy kurs. Potem kilka miesięcy czekaliśmy na telefon. Na początku 2007 roku zadzwoniłam zapytać czy jest szansa i Pani powiedziała "że mamy uzbroić się w cierpliwość, bo czeka się ok. 1,5 dodwóch lat". I wtedy jak to usłyszałam przestalam czekać. Zaczęłam planować wyjazd wakacyjny, studia podyplomowe itp. 10 dni później jak zadzwonił telefon nawet nie przypuszczałam, że to TEN z TĄ WYCZEKIWANĄ INFORMACJĄ. Uslyszałam, że jest chłopiec, ma 18 msc i czy chcemy go zobaczyć. bardzo chcieliśmy, bo w papierach wypełniliśmy (płeć obojętna, dziecko do 2 lat). Poznaliśmy go jeszcze w styczniu, do grudnia ciągnęły się formalności, ale od marca mieszkał już z nami i nosił imię przez nas wybrane (w pogotowiu opiekuńczym nazywali go wlaściwie takim zdrobnieniem, nie imieniem z papierów, bo było bardzo poważne dla takiego malucha), więc szybko to nowe przyjął. Minęło od tego czasu cztery lata. Synek ma w tej chwili 6 i jest dla nas najcudowniejszym maluchem na świecie. Brednie o tym 'że nie można pokochać cudzego dziecka" nie docierają do nas zupełnie. Geny, biologia itp nie mają znaczenia w miłości (popatrzcie ile ludzi na świecie kochacie choć nie macie z nimi więzi krwi). Miny robi podobne do nas, uśmiecha się i mówi podobnie, z wychowaniem przyjmuje podobną postawę życiową. Jest cały nasz. I świadomy tego, że nie urodziłam go naturalnie. Ten wierszyk, który jest w tym wątku, a wlaściwie książeczka była naszą wspólną lekturą jak mial 3 latka. Po drodze przed adopcją, a potem w trakcie nasłuchałam się wiele niewybrednych uwag od ludzi, którzy boją się adopcji i jej nierozumieją. Część z tych kontaktów zerwałam, część znajomych zmienila zdanie jak poznała naszego adoptusia. Teraz nie mogą się nadziwić jaki jest mądry i kochany i jaki podobny do rodziców. Wszystkim z tego wątku co mają podobne plany życzę dużo powodzenia, cierpliwości w czekaniu a potem morza miłości. Mogę tylko potwierdzić, że WARTO i że jest to najmądrzejsza i najlepsza rzecz jaką moglismy zrobić w życiu.
u nas odbyło się to inaczej.. myślę że Bóg nad nami czuwał..jeszcze nie rozpoczęliśmy kursu gdy nagle dostaliśmy wiadomość iż dziewczyna chce oddać dziecko, zgodziliśmy się je adoptować i tak w przeciągu tygodnia zostaliśmy rodzicami, byłam przy porodzie, pierwsza trzymałam go na rękach (poza personelem medycznym). Potem rozprawy sądowe, badania psychologiczne ale w końcu formalnie jesteśmy rodzicami, a co najważniejsze synuś był od początku z nami :)
dla nas to taki CUD, wymodlone dzieciątko...
cała rodzina za nim szaleje :)
dla nas to taki CUD, wymodlone dzieciątko...
cała rodzina za nim szaleje :)
To cudownie, ze Wam sie tak udalo :) a jeszcze, ze udalo Ci sie byc przy jego narodzinach...
U nas sie po drodze przedluzylo z powodow osobistych i dlatego kwalifikacje dostalismy pozniej niz wczesniej mialo to miec miejsce.
Dzis po 2 latach jeszcze raz sobie przeczytalam ten watek to az sie wzruszylam. Wiele lat staran o dziekco biologiczne, pozniej juz 2 lata czekania na adoptusia i dalabym sie pokroic, zeby sie dowiedziec kiedy ten telefon zadzwoni... Pokoik dziecka urzadzony (neutralnie do plci) , patrze na lozeczko, na wozek, na te kolorowe sciany i lza sie w oku kreci...
Zapomnialam tez dodac, ze poza zmiana plci na obojetna, rozszerzylismy wiek dziecka... :)
U nas sie po drodze przedluzylo z powodow osobistych i dlatego kwalifikacje dostalismy pozniej niz wczesniej mialo to miec miejsce.
Dzis po 2 latach jeszcze raz sobie przeczytalam ten watek to az sie wzruszylam. Wiele lat staran o dziekco biologiczne, pozniej juz 2 lata czekania na adoptusia i dalabym sie pokroic, zeby sie dowiedziec kiedy ten telefon zadzwoni... Pokoik dziecka urzadzony (neutralnie do plci) , patrze na lozeczko, na wozek, na te kolorowe sciany i lza sie w oku kreci...
Zapomnialam tez dodac, ze poza zmiana plci na obojetna, rozszerzylismy wiek dziecka... :)
życzę Ci aby jak najszybciej zadzwonił telefon !!
my z dnia na dzień szykowaliśmy wyprawkę, łóżeczko itp.
To że byłam przy narodzinach to coś wspaniałego, tego nie da się opisać..płakałam jak bóbr.. i jak patrzę teraz na tego naszego łobuziaka to aż trudno uwierzyć że był taki malutki a teraz biega i wszędzie go pełno :) I powiem Ci że kochamy go bardzo, bardzo i chyba bardziej już nie można:)
ludzie (i ci co wiedzą i ci co nie wiedzą o adopcji) ciągle nam mówią że mały jest bardzo ale to bardzo do mnie podobny. Mąż też tak uważa :)
codziennie dziękuję Bogu za ten cud...
my z dnia na dzień szykowaliśmy wyprawkę, łóżeczko itp.
To że byłam przy narodzinach to coś wspaniałego, tego nie da się opisać..płakałam jak bóbr.. i jak patrzę teraz na tego naszego łobuziaka to aż trudno uwierzyć że był taki malutki a teraz biega i wszędzie go pełno :) I powiem Ci że kochamy go bardzo, bardzo i chyba bardziej już nie można:)
ludzie (i ci co wiedzą i ci co nie wiedzą o adopcji) ciągle nam mówią że mały jest bardzo ale to bardzo do mnie podobny. Mąż też tak uważa :)
codziennie dziękuję Bogu za ten cud...
Jak tak czytam to zastanawiam sie co czuc bedzie moja kolezanka bo ona oddaje w sumie chce oddac bliżnieta do adopcji bo niestety nie stac jej na wychowanie a nie usunie bo jest juz 13 tydzien a po drugie i najwazniejsze zostala zgwalcona!
nigdy w zyciu by nie usunela ale nie jest w stanie ich wychowac i chce je oddac do adopcji. ma swoje dzieci jeszcze wiec obawia sie ze naprawde nie da rady sobie z utrzymaniem calej 4 razem bo nie ma pieniedzy. i niestety jest zmuszona. ja nie jestem w stanie jej doradzic bo sama nie wiem co bym zrobila na jej mijescu. trudno mi jest jej pomoc ale chyba jakby dzieci i ona mieli klepac biede to lepiej jest znalezc rodzinke ktora pokocha maluszki jak swoje.
nigdy w zyciu by nie usunela ale nie jest w stanie ich wychowac i chce je oddac do adopcji. ma swoje dzieci jeszcze wiec obawia sie ze naprawde nie da rady sobie z utrzymaniem calej 4 razem bo nie ma pieniedzy. i niestety jest zmuszona. ja nie jestem w stanie jej doradzic bo sama nie wiem co bym zrobila na jej mijescu. trudno mi jest jej pomoc ale chyba jakby dzieci i ona mieli klepac biede to lepiej jest znalezc rodzinke ktora pokocha maluszki jak swoje.
to napewno jest trudna decyzja i Twoja koleżanka musi to dobrze przemyśleć a może powinna porozmawiać z jakimś psychologiem.
Ja podziwiam mamę biologiczną mojego szkraba...jest młoda ale miała wszystko bardzo , bardzo dokładnie przemyślane....
acha w trójmieście jest babeczka która także oddała swoje dzieci bo miała już wcześniej a choruje itp i ona z chęcią doradza, mówi co i jak z własnego doświadczenia , na pewno nie namawia !! więc jakby co mogę podać kontakt
Ja podziwiam mamę biologiczną mojego szkraba...jest młoda ale miała wszystko bardzo , bardzo dokładnie przemyślane....
acha w trójmieście jest babeczka która także oddała swoje dzieci bo miała już wcześniej a choruje itp i ona z chęcią doradza, mówi co i jak z własnego doświadczenia , na pewno nie namawia !! więc jakby co mogę podać kontakt
wspaniałe wieści również serdecznie gratuluje i życzę wszystkiego najlepszego dla was i synka!!!:)
Bardzo dziekuje :)))
Kubuś jest naprawde maleńki... ma 2,5 miesiąca :)
A imię...jak wiecie mieliśmy już wybrane od kilku lat, tak na imię daliśmy mu my...
Maluszek jest naprawde kochany, slodki, cudowny... Zakochalismy sie w nim maksymalnie. Jest naszym calym swiatem. Jestesmy poprostu szczesliwi i tego szczescia nie da sie do niczego porownac.
A że jest tak maleńki... bedzie nam dane widziec jak uczy sie siadac, jak stawia pierwsze kroki, jak uczy sie pierwszych slow... bajka. Cudownie. Jak spojrzy na mnie tymi swoimi slicznymi oczętami, a jeszcze jak sie usmiechnie... nogi miękną...dosłownie...Warto było czekać...
Kubuś jest naprawde maleńki... ma 2,5 miesiąca :)
A imię...jak wiecie mieliśmy już wybrane od kilku lat, tak na imię daliśmy mu my...
Maluszek jest naprawde kochany, slodki, cudowny... Zakochalismy sie w nim maksymalnie. Jest naszym calym swiatem. Jestesmy poprostu szczesliwi i tego szczescia nie da sie do niczego porownac.
A że jest tak maleńki... bedzie nam dane widziec jak uczy sie siadac, jak stawia pierwsze kroki, jak uczy sie pierwszych slow... bajka. Cudownie. Jak spojrzy na mnie tymi swoimi slicznymi oczętami, a jeszcze jak sie usmiechnie... nogi miękną...dosłownie...Warto było czekać...
Po telefonie... hmm jak zadzwonil to poczatkowo nie zareagowalam... (mialam inna melodie na ostrodek a inna na wszystkich pozostalych) Jak zareagowalam to sie zerwalam na rowne nogi... rozmawialam drżącym glosem...bez ładu i składu...
A po rozmowie... zaczelam piszczec krzyczec :) a na koncu sie rozplakalam... :)))))
A po rozmowie... zaczelam piszczec krzyczec :) a na koncu sie rozplakalam... :)))))
Jestem agą, z postu z czerwca 2011, na tym forum jestem drugi raz, wtedy byłam żeby dodać otuchy a dziś weszłam z ciekawości bo w redakcji gdzie pracuję pojawił się temat do reportażu. Jestem tylko po to, by powiedzieć, że się cieszę, mój synek o którym mowa w moim poscie ma już prawie 8 lat. I tez ma na imię Kuba:-) Trzymajcie się dzielnie. Będzie czasem trudno, a czasem przepięknie. Jak to w rodzicielstwie.
Nie odzywalam sie bo to wszystko bylo dla mnie zbyt bolesne, ale postanowilam jednak napisac...
Nie jestem mama... Niestety :( do dzis... Nie chce dokladnie opisywac sytuacji, ale tamto dziecko ktore juz traktowalismy jako synka, okazalo sie nie byc nasze. Przerwano nam po miesiacu kontakty z nim- nie z naszej winy...Owszem wytlumaczono sie, ale co z tego, bol byl nie do zniesienia.W ogole czegos takiego nie powinno sie robic. Bardzo dlugo nie moglismy sie pozbierac.Cierpielismy, plakalismy...bo przeciez zdazylismy go juz pokochac. Oj dlugo by pisac, ale nie jest to temat na forum.
Dopiero teraz zdecydowalismy sie wznowic starania o adopcje, dalej pamietamy to co sie wtedy stalo, ale chcielibysmy w koncu stac sie rodzina z jakas malenka istotką. Zmiana jest o tyle, ze tym razem plec jest nam obojetna, nie okreslamy jej, a co do wieku nastawiamy sie raczej na dziecko powyzej roczku. Czesc procedur musielismy powtorzyc, ale juz blizej niz dalej. Oby w ciagu kilku najblizszych miesiecu udalo nam sie juz byc we troje- z synem badz coreczka...
Suwak jest nieaktualny, ale musze sobie przypomniec haslo by go skasowac. Co do imienia, jak dziecko juz bedzie sie utozsamialo ze swoim- nie bedziemy zmieniac. Trzymajcie prosze kochani za nas kciuki, zeby tym razem los sie z nami obszedl lepiej...
Nie jestem mama... Niestety :( do dzis... Nie chce dokladnie opisywac sytuacji, ale tamto dziecko ktore juz traktowalismy jako synka, okazalo sie nie byc nasze. Przerwano nam po miesiacu kontakty z nim- nie z naszej winy...Owszem wytlumaczono sie, ale co z tego, bol byl nie do zniesienia.W ogole czegos takiego nie powinno sie robic. Bardzo dlugo nie moglismy sie pozbierac.Cierpielismy, plakalismy...bo przeciez zdazylismy go juz pokochac. Oj dlugo by pisac, ale nie jest to temat na forum.
Dopiero teraz zdecydowalismy sie wznowic starania o adopcje, dalej pamietamy to co sie wtedy stalo, ale chcielibysmy w koncu stac sie rodzina z jakas malenka istotką. Zmiana jest o tyle, ze tym razem plec jest nam obojetna, nie okreslamy jej, a co do wieku nastawiamy sie raczej na dziecko powyzej roczku. Czesc procedur musielismy powtorzyc, ale juz blizej niz dalej. Oby w ciagu kilku najblizszych miesiecu udalo nam sie juz byc we troje- z synem badz coreczka...
Suwak jest nieaktualny, ale musze sobie przypomniec haslo by go skasowac. Co do imienia, jak dziecko juz bedzie sie utozsamialo ze swoim- nie bedziemy zmieniac. Trzymajcie prosze kochani za nas kciuki, zeby tym razem los sie z nami obszedl lepiej...
Za miesiac mamy finalizacje powtornej procedury adopcyjnej i odtad czekamy na dzieciatko. Zdecydowalismy sie zmienic wiek na 0-4 w zwiakzu z czym mam nadzieje szybciej sie doczekamy. Taka decyzja bo nie zalezy nam na konkretnym wieku, 3-4 latek to tez male dziecko, a na plci nam kompletnie nie zalezy. Chcemy tylko przelac swoj ogrom uczuc na to malenstwo... Trzymajcie kciuki zeby to jak najkrocej potrwalo.
slonko - ale jak to możliwe, że tak zostaliście potraktowani? Przecież przeszliście wszystkie procedury. O co tu w ogóle chodzi?
Wasze przeżycia można porównać z bólem po utracie dziecka w wyniku poronienia lub choroby.
Ponadto, czy przyszli rodzice adopcyjni myśleli kiedyś o zorganizowaniu akcji dążącej do zmiany przepisów o dzieciach porzuconych, tzn. by brak zrzeczenia się rodzica biologicznego nie uniemożliwiał dziecku adopcji? Ponoć jest mnóstwo dzieci z nieuregulowana sytuacja prawną.
Wasze przeżycia można porównać z bólem po utracie dziecka w wyniku poronienia lub choroby.
Ponadto, czy przyszli rodzice adopcyjni myśleli kiedyś o zorganizowaniu akcji dążącej do zmiany przepisów o dzieciach porzuconych, tzn. by brak zrzeczenia się rodzica biologicznego nie uniemożliwiał dziecku adopcji? Ponoć jest mnóstwo dzieci z nieuregulowana sytuacja prawną.
Procedury nie sa zupelnie zalezne od nas... niewiele mozna z tym zdzialac.
A co do tego co sie stalo- no niestety. Dokladnie tak to mozna porownac, to tak jak poronienie czy smierc dziecka, chociaz ono dalej zyje, gdzies tam sobie mieszka, mam nadzieje ze jesty chociaz szczesliwe z kims innym...Nie rozumiemy wielu rzeczy, z wieloma sprawami sie nie zgadzamy, wiele jest nniesprawiedliwosci, ale co nam zostaje? Zyc dalej... walczyc dalej... chocia ztrwa to juz tyle, ze naprawde. Procedure musuielismy przechodzic od nowa, ciagle jestesmy w jej trakcie, dopiero za 3 tygodnie bedziemy po oczekujac na kwalifikacje i na propozycje dziecka. Dlaczego ja powtarzamy? Bo jak sie okazalo kazdy osrodek rządzi sie swoimi prawami i trzeba od nowa. Tak nam to wszystko utrudniaja. Nowi ludzie znow nas musza poznac, ocenic, zakwalifikowac, znow te nerwy, stresy, oczekiwania, plakac sie juz chce na to wszystko, ale jestesmy twardzi i nie poddajemy sie. Za bardzo nam zalezy na tej istotce... Czekamy juz na nia tak jak widac po suwaku ponad 3 lata... Z tego co nam powiedziano to od zlozenia papierow w 2 osrodku na dziecko do lat 2 czeka sie 2-2,5 roku- koszmar... Miedzy innymi dlatego rozszerzylismy wiek do lat 4 zeby szanse byly wieksze, zeby doczekac sie szybciej, bo nie tyle nam zalezy na jakims konkretnym wieku, co na tym, zeby zostac rodzicami :) Na pewno jeszcze z rok bedziemy czekac, ale moze chociaz to nie beda 2 lata... Strasznie to wszystko trwa w czasie, a my w zyciu nie przypuszczalismy, ze bedziemy mieli tyle cierpliwosci, a jednak ona w nas jest. Chcialabym, tak bardzo chcialabym, jeszcze w tym roku poznac nasz Skarb, ale czy to sie ma szanse udac? Okaze się...
A co do tego co sie stalo- no niestety. Dokladnie tak to mozna porownac, to tak jak poronienie czy smierc dziecka, chociaz ono dalej zyje, gdzies tam sobie mieszka, mam nadzieje ze jesty chociaz szczesliwe z kims innym...Nie rozumiemy wielu rzeczy, z wieloma sprawami sie nie zgadzamy, wiele jest nniesprawiedliwosci, ale co nam zostaje? Zyc dalej... walczyc dalej... chocia ztrwa to juz tyle, ze naprawde. Procedure musuielismy przechodzic od nowa, ciagle jestesmy w jej trakcie, dopiero za 3 tygodnie bedziemy po oczekujac na kwalifikacje i na propozycje dziecka. Dlaczego ja powtarzamy? Bo jak sie okazalo kazdy osrodek rządzi sie swoimi prawami i trzeba od nowa. Tak nam to wszystko utrudniaja. Nowi ludzie znow nas musza poznac, ocenic, zakwalifikowac, znow te nerwy, stresy, oczekiwania, plakac sie juz chce na to wszystko, ale jestesmy twardzi i nie poddajemy sie. Za bardzo nam zalezy na tej istotce... Czekamy juz na nia tak jak widac po suwaku ponad 3 lata... Z tego co nam powiedziano to od zlozenia papierow w 2 osrodku na dziecko do lat 2 czeka sie 2-2,5 roku- koszmar... Miedzy innymi dlatego rozszerzylismy wiek do lat 4 zeby szanse byly wieksze, zeby doczekac sie szybciej, bo nie tyle nam zalezy na jakims konkretnym wieku, co na tym, zeby zostac rodzicami :) Na pewno jeszcze z rok bedziemy czekac, ale moze chociaz to nie beda 2 lata... Strasznie to wszystko trwa w czasie, a my w zyciu nie przypuszczalismy, ze bedziemy mieli tyle cierpliwosci, a jednak ona w nas jest. Chcialabym, tak bardzo chcialabym, jeszcze w tym roku poznac nasz Skarb, ale czy to sie ma szanse udac? Okaze się...
Zdecydowanie nie... niestety zbyt duze ryzyko, ogromne wrecz ryzyko, ze matka albo rozmysli sie do konca ciazy, albo okaze oszustka albo co gorsza przez te 6 ustawowych tygodni od powierzenia nam dziecka do mozliwosci zlozenia papierow o adopcje, ze sie rozmysli, my przez 6 tyg zdazymy sie z dzieckiem zwiazac i wtedy co... :( Placz i rozpacz... a to sie niestety czesto zdarza. No i nie wiadomo, czy dziecko sie nie okaze np chore...
Osrodki adopcyjne wszystko duzo lepiej sparwdzaja i rodzice adopcyjni nie ponosza zadnego ryzyka... tylko tyle i az, ze to trwa i trwa i trwa...:(
Osrodki adopcyjne wszystko duzo lepiej sparwdzaja i rodzice adopcyjni nie ponosza zadnego ryzyka... tylko tyle i az, ze to trwa i trwa i trwa...:(
po zmianie przepisów już nie tak prosto jest z adopcja ze wskazaniem
nam 2 lata temu właśnie w ten sposób się udało adoptować dzidzię tuz po urodzeniu (byłam przy porodzie i po 3 dniach zabrałam do domu) :)
potem mieliśmy 2 rozprawy sadowe, badania psychologiczne i więzi z dzieckiem przechodziliśmy, wszystko trwało 11 miesięcy
nam 2 lata temu właśnie w ten sposób się udało adoptować dzidzię tuz po urodzeniu (byłam przy porodzie i po 3 dniach zabrałam do domu) :)
potem mieliśmy 2 rozprawy sadowe, badania psychologiczne i więzi z dzieckiem przechodziliśmy, wszystko trwało 11 miesięcy
Nie korzystam. Nie ma mysle takiej potrzeby, juz uplynelo duzo czasu od tamtej sytuacji i teraz jestesmy z mezem nastawieni pozytywnie na nasz czekajacy na nas gdzies Skarbek :) i cos mi mowi, ze mamy wieksze szanse na dziecko ciut starsze anizeli na niemowle :) Jestem pewna, ze ono gdzies juz jest, zyje i czeka gdzies na nas, musimy sie tylko pewnego dnia wzajemnie odnalezc :) Nie ma to dla mnie znaczenia, czy to chlopiec czy dziewczynka, czy ma 2 latka czy 4, jak wyglada, jakie jest... na pewno bedzie cudowne, kochane i nasze, juz niedlugo. Tyle juz za nami to i to przebrniemy...
Mozna... ale nie chcemy sie na to decydowac. Nigdy nie ma 100% pewnosci, ze dziecko to bedzie mialo z czasem uregulowana sytuacje prawna i ze go nie stracimy... Dla nas jest wazna uregulowana sytuacja prawna i to, zebysmy na zawsze juz byli razem.
Zreszta procedura na rodzine zastepcza nie odbiega od procedury na rodzine adopcyjna wiec czasu bysmy w ten sposob nie zaoszczedzili.
Zreszta procedura na rodzine zastepcza nie odbiega od procedury na rodzine adopcyjna wiec czasu bysmy w ten sposob nie zaoszczedzili.
Hej slonko.
Jeśli nie boicie się adoptować dziecka z obciążeniami, to w Częstochowie jest taki ośrodek dla dzieci porzuconych "Ufność".
http://www.ufnosc.pl/nasi-darczyncy/sponsorzy-lozeczek.html
Organizują adopcje dla swoich podopiecznych i nie są jednostką państwową. Niektóre dzieci (a może większość?) jest adoptowana przez rodziny z USA.
Pozdrawiam.
Jeśli nie boicie się adoptować dziecka z obciążeniami, to w Częstochowie jest taki ośrodek dla dzieci porzuconych "Ufność".
http://www.ufnosc.pl/nasi-darczyncy/sponsorzy-lozeczek.html
Organizują adopcje dla swoich podopiecznych i nie są jednostką państwową. Niektóre dzieci (a może większość?) jest adoptowana przez rodziny z USA.
Pozdrawiam.
Witam, Ja również piszę po raz pierwszy. Podstawowe pytanie, w którym ośrodku jesteście i ile czekaliście od dnia złożenia dokumentów na wywiad? przeraża nas te długi czas oczekiwania :( Moja siostra 10 lat temu adoptowała 2 dzieci. trwało to niespełna rok. Czy procedury na prawde się tak wydłużyły, czy w ośrodkach chcą na początku lekko nastraszyc???
Obecnie w Gdansku na szkolenie czeka sie rok, samo szkolenie trwa pare miesiecy (10 spotkan + dodatki jak wizyty domowe, spotkanie z psychologiem itp.), potem kwalifikacja i od kwalifikacji tak okolo pol roku pewnie - zaleznie od tego, na jakie dziecko czekasz (ja jestem 2 mies. po kwalifikacji) :) trzeba sie uzbroic w cierpliwosc, ale.... wszystko w swoim czasie...