Widok
Budować dom w pobliżu rodziny CZY wybrać lepsza przyszłość dla dzieci z dala od rodziny ?
Niedawno było na forum pytanie zadane przez MMM "dom czy mieszkanie".. Jednak moje pytanie trochę odbiega więc założyłam nowy wątek.
W skrócie... Jestem na macierzyńskim i nie wracam do pracy, męża często nie ma, rodzina spoza trójmiasta. Zastanawiam się czy kupować tutaj dom (Gdynia i okolice) uzwględniając przyszłość dzieci - chociażby bardziej renomowane szkoły, multum zajęć dodatkowych do wyboru, mniejsza przestępczość CZY wyjeżdżać do miasta tam gdzie rodzina która podobno zawsze pomoże..
W skrócie... Jestem na macierzyńskim i nie wracam do pracy, męża często nie ma, rodzina spoza trójmiasta. Zastanawiam się czy kupować tutaj dom (Gdynia i okolice) uzwględniając przyszłość dzieci - chociażby bardziej renomowane szkoły, multum zajęć dodatkowych do wyboru, mniejsza przestępczość CZY wyjeżdżać do miasta tam gdzie rodzina która podobno zawsze pomoże..
jesli odległośc od rodziny to kwestia kilkunastu km to zdecydowanie zostałabym w Trójmiescie albo w bliskich okolicach tym bardziej , że jak sama piszesz maż czesto jest poza domem - do rodziny te kilkanascie km zawsze mozna podjechac a zostając w Trójmieście będziesz miała wszystko blisko i pod nosem
Uściślę, z trójmiasta do rodziny mam 2godz drogi. Przy podejmowaniu decyzji bierzemy pod uwagę, jak pisałam wyżej, dobro dzieci. Wiem, że rodzina się skórczy i ci ze starszego pokolenia nie będą wiecznie żyć. Jeszcze jest taka ewentualność żeby rodziców do trojmiasta przywieść ale boje się że to nie będzie strzał w 10tkę.
Dobrze mieć rodzinę blisko .Znajomi się wykruszją a rodzina zostaje i naprawdę pomoc np. rodziców przy wnukach jest nieoceniona. Dzieci nawiazują większa więż z dziadkami i innymi krewnymi. Znam takich , co żałują , ze sa sami w wielkim miescie. Ludzie w zyciu są najwazniejsi. Trudna decyzja przed tobą .Większość mojej rodziny mieszka w 3-mieście i sobie chwale taką sytuację.
ja akurat też wybrałabym życie bliżej rodziny, sama mam wszystkich praktycznie na miejscu choć aktualnie mieszkam na wsi jakieś 25 km od rodziców i siostry i większości; z drugiej strony te 2 godz. drogi jak piszesz to też chyba nie jest aż tak daleko; w każdym razie ja wybrałabym bliżej bliskich życie bo u nas akurat jest zawsze tak, że na wszystkich można liczyć i że zawsze sobie pomagamy itp. itd. :)
http://www.slubnemarzenie.com.pl
Kartki i zaproszenia okolicznościowe dla dzieci i dorosłych
min. na Chrzest, I Komunię, urodziny, rocznice.
Zaproszenia, zawiadomienia, zawieszki, winietki itd. na ślub
Ślubne dekoracje kościołów i sal weselnych
Kartki i zaproszenia okolicznościowe dla dzieci i dorosłych
min. na Chrzest, I Komunię, urodziny, rocznice.
Zaproszenia, zawiadomienia, zawieszki, winietki itd. na ślub
Ślubne dekoracje kościołów i sal weselnych
ja osobiście doradzam pozostanie w trójmieście - my do rodziców mamy też 1,5 godziny jazdy i ta odległość jest idealna - nie za blisko więc nie "zatruwaja życia częstymi wizytami" ale też nie za daleko - bo spokojnie przynajmniej raz w miesiącu można się spotkać - a tutaj jak sama wspomniałaś jest pełno szkół, zajęć dodatkowych i ogólnie łatwiejszy dostęp do wszystkigo - z własnego doświadczenia wiem, że mieszkanie daleko od szkoły nie jest fajne - a do liceum pewnie dzieciaki musiałyby już dojeżdżać (jeśli wyprowadziłabyś sie na wieś) a i studiowanie tańsze dla rodziców kiedy nie trzeba wynajmować akdemika czy pokoju dla dziecka.
też musisz patrzeć na siebie - teraz byłabyś blizej rodziny - ale za kilka lub kilkanaście lat - to ty zostałabyś sama (starszego pokolenia nie bedzie a młodsze pewnie do miasta wroci).
też musisz patrzeć na siebie - teraz byłabyś blizej rodziny - ale za kilka lub kilkanaście lat - to ty zostałabyś sama (starszego pokolenia nie bedzie a młodsze pewnie do miasta wroci).
a ja nidy na nikogo nie liczyłam i nie liczę...mieszkam ponad 100km od rodziców, jakieś 30 km od teściów..mam 2 malutkich dzieci i sobie świetnie sama radze....ja wybierałabym miejsce zasiedlenia pod kątem praktycznym...m.in. rynek pracy, dojazd do pracy, dostepnosc do szkół, przedszkoli, zajec dodatkowych...osobiscie nie mialam takiego dylematu ale mysle ze czasami decyzja jest warunkowana innymi czynnikami, np. ktos ma ziemie blisko rodzicow i wowczas spore koszty odpadaja...roznie w zyciu jest..
ale moze to tez kwestia bliskosci z rodzina....ja pępowine mialam odcieta juz bardzo bardzo dawno, bo w wieku 19 lat wyjechalam na studia do 3miasta i musialam nauczyc sie zyc i radzic sobie sama...czasem moze i zaluje ze mame mam tak daleko, bo naprawde bywa ciezko samemu z dziecmi, ale wiem ze w rodzinnej miejscowosci zycie jest inne, gorzej z praca, dalej od "atrakcji" itp.
Rozterko w sumie rok temu podejmowałam podobną decyzję do Ciebie. Do Gdańska przeprowadziłam się na studia, w sumie mam tutaj rodzinę, ale dalszą (rodzeństwo ojca), moi rodzice i brat mieszkają w Toruniu. Mój chłopak też nie pochodzi z Gdańska i w sumie w tamtym roku po skończeniu studiów zastanawialiśmy się, czy nie sprzedać mieszkania, poszukać pracy i wrócić "na stare śmieci". I po głębszym zastanowieniu stwierdziliśmy, że tam czulibyśmy się gorzej niż w Gdańsku, bo poza rodzicami (którzy są młodzi i żyją swoim życiem na razie) i rodzeństwem bylibyśmy zupełnie sami - większość znajomych z liceum rozjechała się po Polsce i świecie, zostali nieliczni. A w Gdańsku przez czas studiów nawiązaliśmy nowe przyjaźnie, znajomości, znaleźliśmy pracę. Decyzji nie żałuję, nie czuję się jakoś wyobcowana czy samotna, wręcz przeciwnie mam wspaniałych ludzi wokół siebie i zaczynam czuć się tak no "u siebie". Jeśli wiesz, że nie byłabyś tu sama (masz jakieś przyjazne dusze wokół) to radzę Ci pomieszkać w Gdańsku - może na początku nie kupuj domu tylko wynajmij lub kup mieszkanie (mniej wiążąca inwestycja), sprawdź czy na pewno będziesz się dobrze czuła, bo jeśli jesteś bardzo związana z rodziną to będziesz tęsknić. A dziecko będzie miało lepsze możliwości rozwoju (nie chodzi mi już o edukację, bo w mniejszych miasteczkach też zdarzają się dobre szkoły), ale np. kina, teatry, zajęcia sportowe czy np. taneczne. Jak nie wytrzymasz, to wrócisz "na stare śmieci", ale do odważnych świat należy i trzeba próbować! Trochę się rozpisałam :), mam nadzieję że pomogłam!
Odświeżę watek.
Ze względu na pracę męża przeprowadzamy się do Gdyni. Pochodzimy z podkarpacia z niewielkiego miasta. Na Pomorzu nie mamy nikogo, ani rodziny ani znajomych.
Zawsze chciałam mieszkać w dużym mieście (miał to być Kraków, bo tam studiowałam) i z daleka od rodziny, ale po pierwsze chyba jednak nie az tak daleko, a po drugie teraz mamy dwójkę małych dzieci. Jako, ze męża bardzo często nie ma w domu dużo pomaga mi mama, która mieszka kilka km dalej, a poza tym moje dzieci są z nią baaardzo związane. Ona z nimi zresztą też.
Nie wyobrażam sobie jak to wszytsko będzie wyglądać. Może jest tu ktoś w podobnej sytuacji.
Ze względu na pracę męża przeprowadzamy się do Gdyni. Pochodzimy z podkarpacia z niewielkiego miasta. Na Pomorzu nie mamy nikogo, ani rodziny ani znajomych.
Zawsze chciałam mieszkać w dużym mieście (miał to być Kraków, bo tam studiowałam) i z daleka od rodziny, ale po pierwsze chyba jednak nie az tak daleko, a po drugie teraz mamy dwójkę małych dzieci. Jako, ze męża bardzo często nie ma w domu dużo pomaga mi mama, która mieszka kilka km dalej, a poza tym moje dzieci są z nią baaardzo związane. Ona z nimi zresztą też.
Nie wyobrażam sobie jak to wszytsko będzie wyglądać. Może jest tu ktoś w podobnej sytuacji.
Witaj Kochana!
Cóż za miły zbieg okoliczności - też jestem z podkarpacia, studiowałam w Krakowie, a teraz siedzę w Gdyni ze względu na pracę męża ;)
Tylko ja już kilka lat tutaj i zdążyłam się zadomowić. Poza tym mąż tutejszy, a jego mama mieszka blisko i pomaga nam w razie awarii.
Ale i tak radzimy sobie głównie sami, po prostu jak człowiek musi, to wszystko tak ułoży, że "maszyna działa". Musi działać.
Poza tym sąsiadów mamy dobrych i grono znajomych się uzbierało przez te kilka lat i człowiek już nie taki "oderwany".
Początki będą trudne. Będziecie tęsknić. Ja tęskniłam. Jeździłam do domu, kiedy tylko mogłam. Nawet pogoda w Gdyni mi się nie podobała, bo tu taka niezdecydowana i zmienna, a u nas konkretna i stabilna, nie zmieniająca się w ciągu dnia sześć razy;)
Teraz przywykłam. I nawet polubiłam. Da się żyć.
Powodzenia! Będzie dobrze.
Ps. I Gdynia to jednak lepsza opcja niż Kraków. Kraków bardzo lubię, ale dzieci nie chciałabym tam wychowywać. W Gdyni jest więcej "powietrza" ;)
Cóż za miły zbieg okoliczności - też jestem z podkarpacia, studiowałam w Krakowie, a teraz siedzę w Gdyni ze względu na pracę męża ;)
Tylko ja już kilka lat tutaj i zdążyłam się zadomowić. Poza tym mąż tutejszy, a jego mama mieszka blisko i pomaga nam w razie awarii.
Ale i tak radzimy sobie głównie sami, po prostu jak człowiek musi, to wszystko tak ułoży, że "maszyna działa". Musi działać.
Poza tym sąsiadów mamy dobrych i grono znajomych się uzbierało przez te kilka lat i człowiek już nie taki "oderwany".
Początki będą trudne. Będziecie tęsknić. Ja tęskniłam. Jeździłam do domu, kiedy tylko mogłam. Nawet pogoda w Gdyni mi się nie podobała, bo tu taka niezdecydowana i zmienna, a u nas konkretna i stabilna, nie zmieniająca się w ciągu dnia sześć razy;)
Teraz przywykłam. I nawet polubiłam. Da się żyć.
Powodzenia! Będzie dobrze.
Ps. I Gdynia to jednak lepsza opcja niż Kraków. Kraków bardzo lubię, ale dzieci nie chciałabym tam wychowywać. W Gdyni jest więcej "powietrza" ;)
O, jak miło ;-)
Liczyłam na kogoś z podobną historią, a tu proszę.
Ja o siebie się nie martwię. Gdyby ta przeprowadzka była kilka lat temu, to byłabym nawet super szczęśliwa. Niestety teraz, jak sa dzieci, to wszystko wygląda nieco inaczej.
Mam poczucie, że zabieram im babcię i w ogóle rodzinę, a babci łamię serce. No i zostawiam rodziców samych. To mnie dręczy najbardziej.
Liczyłam na kogoś z podobną historią, a tu proszę.
Ja o siebie się nie martwię. Gdyby ta przeprowadzka była kilka lat temu, to byłabym nawet super szczęśliwa. Niestety teraz, jak sa dzieci, to wszystko wygląda nieco inaczej.
Mam poczucie, że zabieram im babcię i w ogóle rodzinę, a babci łamię serce. No i zostawiam rodziców samych. To mnie dręczy najbardziej.
Mieszkam w Gdańsku od 10 lat, mam trójkę dzieci i cała rodzinę daleko ostatnio były momenty, że chciałam powrócić na stare śmieci jednak zbiegi okoliczności otworzyły mi oczy i był to pobyt w tamtym szpitalu gdzie nadal ani rodzice ani dzieci głosu nie mają a prawa małego pacjenta obowiązują tylko na papierze, turnus rehabilitacyjny też w tamtym rejonie który był tylko wywaleniem kasy bo z tym turnusem który córka ma na polankach nawet nie ma co porównywać, próba umówienia jednego z rodziców do specjalisty o ironio w trójmieście jest o wiele łatwiej. Zjazd absolwentów ludzi z którymi miałabym ewentualnie wspólny język rozstrzelało po świecie, a ci co zostali to młodzi starzy gderający ludzie. Jak również sama rodzina więcej wymagająca ode mnie niż mi pomagająca. Wtrącająca się we wszystko.
Przez te 10 lat świetnie radziłam sobie ze wszystkim sama i sama podejmowałam decyzje, pomimo, że wiem, że oni chcą dobrze to mnie ich rady irytują i ich podejście np. kwestii bezpieczeństwa dzieci. Wolę jednak opcję pozostania w trójmieście jeszcze przez chwilę wynajmowania i kupienia jednak mieszkania tutaj niż budowę domu tam. Do rodziców czy rodzeństwa mogę pojechać na weekend czy kilka dni pomóc siostrze czy bratu pojechać z rodzicami do lekarza czy urzędu ale mieszkać absolutnie nie. Nawet kosztem tego, ze jednak tutaj muszę zatrudniać opiekunkę która zaraz po moim powrocie z pracy wychodzi a ja mam swój dom z swoimi zasadami dla siebie
Przez te 10 lat świetnie radziłam sobie ze wszystkim sama i sama podejmowałam decyzje, pomimo, że wiem, że oni chcą dobrze to mnie ich rady irytują i ich podejście np. kwestii bezpieczeństwa dzieci. Wolę jednak opcję pozostania w trójmieście jeszcze przez chwilę wynajmowania i kupienia jednak mieszkania tutaj niż budowę domu tam. Do rodziców czy rodzeństwa mogę pojechać na weekend czy kilka dni pomóc siostrze czy bratu pojechać z rodzicami do lekarza czy urzędu ale mieszkać absolutnie nie. Nawet kosztem tego, ze jednak tutaj muszę zatrudniać opiekunkę która zaraz po moim powrocie z pracy wychodzi a ja mam swój dom z swoimi zasadami dla siebie
Od 3.5 roku mieszkamy w Gdańsku. Rodzice moi jak i męża 400km stąd. Było ciężko, ogrom tesknoty doskwieral najbardziej, zwlaszcza jak córeczka była malutka, mąż ciagle w pracy a ja sama w domu z dzieckiem. On nigdy o powrocie nie myślał, ja mialam momenty zwatpienia chociaz nie byloby to juz takie łatwe bo kupiliśmy tu mieszkanie na kredyt. A wracać tylko po to aby liczyć na pomoc rodziny to sensu nie widze. Teraz gsy mała ma juz 1.5 roku jakoś powrotu w rodzinne strony nie widzę. Mimo że ogromna tesknota nadal jest nasze zycie jest juz w Gdańsku.
Ja wiem, ze będzie mi ciężko, zwłaszcza, ze mąż ma specyficzną pracę, ale z tym sobie poradzę. Z tęsknotą też. Najgorsze jest to, że dręczą mnie wyrzuty sumienia. Rodzice z roku na rok coraz starsi i zostaną sami na drugim końcu Polski. Dla mojej mamy moje ddzieci to była ostatnio największa radość w życiu, a i moja starsza córka jest z babcią mocno związana... Chyba lepiej byłoby wyjechać zanim się dzieci urodziły.
Będzie nas dzieliło ponad 600km, więc na weekend nie bardzo opłaca się jechać. Ale mam nadzieję, ze te więzi moich dzieci z dziadkami się utrzymają.
Strasznego mam dzis doła i mnóstwo obaw co do tego nowego roku. I pomyśleć, ze to kiedyś bbyło moje marzenie.
Szczęśliwego Nowego Roku!
Będzie nas dzieliło ponad 600km, więc na weekend nie bardzo opłaca się jechać. Ale mam nadzieję, ze te więzi moich dzieci z dziadkami się utrzymają.
Strasznego mam dzis doła i mnóstwo obaw co do tego nowego roku. I pomyśleć, ze to kiedyś bbyło moje marzenie.
Szczęśliwego Nowego Roku!
Kam
Też tak mieliśmy z rodzeństwem. Jakoś tak razem się wyprowadziliśmy i zawsze te łzy w oczach mojej mamy kiedy się zbieraliśmy do wyjścia były nie do wytrzymania. Każde starało się jak najczęściej u rodziców bywać. Aż po jakimś czasie coraz częściej zdarzało się, że nie zastawaliśmy ich w domu. A oni porostu zaczęli żyć własnym życiem pasjami, wycieczkami i zjazdy rodzinne teraz planujemy, a jak potrzebują pomocy to albo próbujemy to wysondować albo sami powiedzą
Też tak mieliśmy z rodzeństwem. Jakoś tak razem się wyprowadziliśmy i zawsze te łzy w oczach mojej mamy kiedy się zbieraliśmy do wyjścia były nie do wytrzymania. Każde starało się jak najczęściej u rodziców bywać. Aż po jakimś czasie coraz częściej zdarzało się, że nie zastawaliśmy ich w domu. A oni porostu zaczęli żyć własnym życiem pasjami, wycieczkami i zjazdy rodzinne teraz planujemy, a jak potrzebują pomocy to albo próbujemy to wysondować albo sami powiedzą