2/3 listopada 2017
Z reguły o 15 jadę odebrać Maksia z przedszkola i wspólnie jedziemy odebrać panie, które pracują u nas w firmie, później wracamy do nas na wieś, po drodze rozwożąc...
rozwiń
2/3 listopada 2017
Z reguły o 15 jadę odebrać Maksia z przedszkola i wspólnie jedziemy odebrać panie, które pracują u nas w firmie, później wracamy do nas na wieś, po drodze rozwożąc „ciocie” do domów. Maksiu bardzo je lubi, każda dla niego jest ciocią i jakby swoją radością wprowadza zawsze taki pozytywny element podczas wspólnych powrotów. Jeździmy razem, bo lubię spędzać z nim każdą chwilę, a i Maksiu uwielbia wycieczki, bo to dla niego zawsze, niezmiennie przygoda, chociaż trasa ta sama ale musi po drodze nazwać wszystkie ważne dla niego rzeczy: dźwig na budowie, tramwaj co robi dryń dryń, pociąg co jeździ po torach i robi ciu ciu!, ijo-ijo ambulans jedzie; a gdy widził kościół, zawsze mówi: ooo Bozia bim bam bom!!! I tak dzień w dzień:)
Wróciliśmy jak zwykle po 17 do domu, a po powrocie zawsze mamy ten sam rytuał. Wchodzimy, Maksiu samodzielnie już się rozbiera z kurtki, zdejmuje „sialik” i „ciape”, a potem nadstawia nóżki, abym zdjął mu „buci”. Drepcze później do kuchennego stołu, gdzie stoi jego laptop, w którym ogląda ulubione rymowanki-bajki, a ja w tym czasie przygotowuję posiłek dla nas. Z reguły mi pomaga, przysuwając krzesło do kuchennego blatu i koniecznie chce razem ze mną gotować. Zawsze mnie to wzrusza, jak tak bardzo chce uczestniczyć w przygotowaniu wspólnego posiłku, małymi rączkami podaje mi produkty, bardzo skupiony i zaangażowany - zresztą pomaga mi we wszystkim, przy sprzątaniu, szykowaniu prania, praktycznie zawsze mam małego pomocnika obok siebie.
Zrobiliśmy przerwę w bajkach, zasiedliśmy do posiłku i śmiejąc się, podśpiewując, jedliśmy wspólnie obiad. Po obiedzie Maksiu pomógł mi posprzątać, zawsze ostrożnie wkłada naczynia do zlewu, mówiąc „tatuś teraz umyć umyć!”. Zmywanie też jest wspólne:) Trochę, jak zwykle, nachlapał wodą:) Wszędzie razem…
Bawić! Bawić! Tatuś! Bawić! Czyli czas na wspólną zabawę. Już było po 18 i Maksiu wie, że gdy krótka wskazówka zegara jest na siódemce, a długa wskazówka na dwunastce, to czas na mycie ząbków i kąpiel. Dotychczas, ze względu na swoje przypadłości, niechętnie bawił się klockami ale po kilku sesjach terapeutycznych nabrał ochoty na budowanie klockowego świata. Przytargał ze swojego pokoju pudło z klockami i oznajmił z uśmiechem: „bawić garaś tatuś!”, czyli mamy budować z klocków garaż. I tak do 19 budowaliśmy garaż z klocków. Widziałem na jego buzi wielkie zaangażowanie i skupienie, jak każdy klocek starannie łączył z drugim, powoli budując „auko bam”, czyli w jego języku warsztat samochodowy „garaś auko bam” (Maksiu, jako prawdziwy chłopak, jest fanem motoryzacji).
Gdy przyszła 19, jak zawsze zakomunikowałem mu: „Maksiu, idziemy myć ząbki”, wtedy, również jak zwykle, Maksiu mówi: „tatuś jednaaaa, jednaaaa” i pokazuje paluszek, co oznacza, że jeszcze troszkę chciałby się pobawić. Gdy widzi jednak, że nic nie wynegocjuje, grzecznie żegna się wszystkimi zabawkami, mówiąc do każdej po kolei: „papa garaś auko bam, papa baja, papa woda, papa domek”. Wczoraj był wyjątkowo coś zmęczony, bo nie było już „jednaaaaa”, tylko pożegnał się z zabawkami i poszliśmy do jego pokoju aby się rozebrać i szykować do kąpieli.
Ząbki mył jak zwykle z ochotą, bo w przedszkolu dzieci myją ząbki dwa razy, rano po śniadanku i w południe po obiadku, więc nie ma z tym problemu. Koniecznie pod prysznic musi zabrać chociaż jedno „auko”, bo zabawa musi trwać dalej. Szybko się wykąpliśmy, pieluszka, pidżamka i obowiązkowy soczek przed snem. A szczególnym dodatkiem do spania jest…”mośni”. Nie zgadniecie, co to jest „mośni”:) Otóż „mośni” to tetrowe pieluszki, które Maksiu uwielbia przytulać i…wąchać; bez nich nie uśnie i gdy czasem zapomnę zabrać „mośni”, zaraz woła: „tatooooooo mośni!!”.
Czułem, że był już śpiący i zmęczony dniem, bo ledwo co wypił swój soczek, przytulił mocno „mośni”, wtulił się we mnie i po chwili usłyszałem jego miarowy oddech…usnął bezpieczenie. Delikatnie wstałem z łóżka, dochodziła 19:30, w sumie niewiele miałem już do zrobienia, więc sam się wykąpałem, założyłem pidżamę i po 20-tej położyłem się obok Maksia. Zapaliłem małą lampkę i przyglądałem się mojemu synkowi, jak śpi. Dopiero wtedy, gdy już mocno śpi, mogę „zwolnić” hamulec emocji i zdarza się, że poleci łza wzruszenia. Usnąłem szybko, bo jak mawiał pewien krasnoludek: „sen, sen to najlepsza rzecz, bo wszystkie troski odrzuca precz…”
Noc Maksiu miał trudną, budził się często, śniła mu się mama, bo wołał ją przez sen. Bardzo był poruszony swoim snem, ledwo co udało mi się go wyciszyć. Tak przetrwaliśmy do rana. Pozwoliłem mu pospać dzisiaj do 6 i dopiero delikatnie go obudziłem, że to już czas wstawać i jedziemy do dzieci do przedszkola. Był wyraźnie smutny rano. Gdy zapytałem się go, czy jest smutny, bo tęskni za mamą, odpowiedział cichutko: „tak tato” i mocno się wtulił we mnie. W takich chwilach bardzo trudno mi powstrzymać emocje, ale niektóre osoby, które to czytają, zapewne znają to uczucie i tę niemoc w powstrzymaniu łez. Też go mocno przytuliłem i powiedziałem: „nie smuć się synku, mama kiedyś ciebie odwiedzi”. Jakby otrząsnął się ze smutnych myśli i zacżął się sam już ubierać, mówiąc z uśmiechem: „do dzieci Maksio do dzieci”
Na 6:30 byliśmy już w przedszkolu, pożegnałem się z nim, zrobił mi „papa” i pobiegł pomagać w szykowaniu śniadanka dla dzieci. Na pewno będzie miał dzisiaj dobry dzień, a na 13:30 jedziemy dzisiaj na terapię do pani psycholog, po terapii jak zwykle na 16 po „ciocie” i wracamy na naszą wiochę:) Dzisiaj piątek, to pewnie posiedzimy chwilkę dłużej wieczorem, zbudujemy kolejny „garaś” i nie nastawimy dzisiaj budzika:)
zobacz wątek
7 lat temu
maksiowesprawki