Odpowiadasz na:

2/2

Muszę Wam powiedzieć, że Maksiu roztacza wokoło siebie jakąś tajemniczą i przyjazną aurę, bo zawsze gdy jesteśmy razem poza domem, a spotykamy zupełnie obcych ludzi, nie... rozwiń

2/2

Muszę Wam powiedzieć, że Maksiu roztacza wokoło siebie jakąś tajemniczą i przyjazną aurę, bo zawsze gdy jesteśmy razem poza domem, a spotykamy zupełnie obcych ludzi, nie wyglądających na takich, co wzruszają się dziećmi, większość na widok Maksia zaczyna się uśmiechać i przyjaźnie mu macha. Ileż razy to już nam się zdarzyło, że kierowca TIR’a, którego raczej o wrażliwość posądzać nie można, nagle sam z siebie zapraszał Maksia do swojej kabiny, a Maksiu taki przejęty wołał: „tatooo! wieka cienżarówa! Maksio jechać jechać!!!”. Kolejny raz, gdy byliśmy na stacji benzynowej zatankować, podjechał motocyklista na wielkim ścigaczu - Maksiu trochę niepewnie podszedł do motocykla i wyszeptał: „ooo motor motor”, a motocyklista z uśmiechem zaprosił go, aby sobie usiadł na prawdziwym motorze i jeszcze założył Maksiowi kask na głowę. Cóż to była za radość i emocje! Potem przed snem tak wielce przeżywał te chwile, że pan mu dał motor i kask!
Kochany jest ten mój Maksiu, tyle ma miłości w swoim małym serduszku, że chyba potrafi zmiękczyć najbardziej zatwardziałe serca u ludzi…szkoda, że nie u swojej mamy…no ale trudno. Zresztą nawet nie wiemy, gdzie mama dokładnie mieszka, chyba gdzieś w Osowie, więc celowo jadę zawsze tam na zakupy z Maksiem, licząc, że może Maksiu mamę spotka, a ją coś olśni, wydarzy się cud…bo wiecie, ja jestem z tych, co wierzą w cuda, a cuda czasem się zdarzają.

Po myjni pojechaliśmy do dziadków. Babcia już czekała w oknie, także szybciutko zebraliśmy się z auta i poszliśmy na obiad. Zgodnie z planem był kurczak w potrawce z ryżem, a że to już była pora Maksiowego posiłku, to brzuszek pusty i się dzieciak zrobił trochę marudny. Maksiu, zresztą ma to po mnie i moim ojcu, gdy jest głodny, to jest zły:) Zjadł na obiad wielki kawał piersi z kurczaka i oooogroooomną porcję ryżu z sosem, do tego surówkę z marchewki. Nie minęło może z parę minut, gdy zauważyłem, jak najedzony koleżka zaczyna przysypiać przy stole. Prawdziwy Polak!;) Głodny to zły, najedzony, idzie spać:) Ledwo co go wziąłem na ręce, a już chrapał. Położyłem go u rodziców w sypialni, zasłoniłem żaluzję, uchyliłem trochę okno i tak go zostawiłem w spokojnym śnie…
Spał prawie dwie godziny, a gdy się obudził, to oczywiście pierwsze słowa były: „baaaciaaaaaaa piciuuuuuuu” :) Moja mama jest jedyną osobą, która w mojej obecności może liczyć na pierwszeństwo - zawsze ja jestem na pierwszym miejscu, ale gdy jest moja mama, wtedy ona się liczy najbardziej. Krew z krwi…więź nie do opisania i zrozumienia; metafizyka miłości.
Posiedzieliśmy u dziadków do 18, Maksiu już był wyraźnie zmęczony i jak to on, w pewnym momencie poszedł do korytarza, przyniósł swoje „buci” i powiedział: „tatuś jechać Maksio domek prosi”:) No to jedziemy! :) Byliśmy w domu przed 19, także zdążyliśmy się rozebrać i trochę ogarnąć, ale Maksiu już mocno ziewał, więc nawet nie protestował, gdy powiedziałem, że idziemy myć ząbki. Nie było nawet: „jednaaaaa!! jednaaaaa!”, tylko grzecznie umył ząbki, szybciutko wziął prysznic, raz dwa w pidżamkę i co było dalej, to już wiecie, bo pisałem na początku:)

Dzisiaj jestem sam w domu. Maksiu spędza dzień z drugimi dziadkami, rodzicami swojej mamy. To nie są jego biologiczni dziadkowie, bo jego mama została przez nich adoptowana, gdy miała pół roku. Ciężkie życie mieli ze swoją przybraną córką, zresztą i ten ciężar stał się i moim udziałem. Ale widzę i czuję to, że bardzo Maksia kochają i na swój sposób chcą zrekompensować mu te wszystkie przykre chwile, które już go spotkały. Przestrzegłem ich tylko, że jeśli chcą czynnie uczestniczyć w procesie wychowawczym Maksia, pomagać mu w rozwoju, nie mogą popełnić tych samych błędów, które popełnili przed laty wobec swojej córki. Więc jakby zaczęli od nowa, dostali od Pana Boga drugą szansę i bardzo rzetelnie wypełniają wszystkie zalecenia pedagogiczne, bardzo się starają i otaczają Maksia wielką troską i miłością. Nie rozmawiam z nimi o jego mamie, nie poruszamy tego tematu. Wiem, że mają z nią jakiś tam sporadyczny kontakt, wiem że ją kochają, a ja nie widzę sensu, aby rozgrzebywać tę ranę i epatować się tym wszystkim - najważniejszy jest Maksiu, a jego uśmiech na buzi rekompensuje mi wszystkie rany, i te duchowe i te fizyczne. Dla niego i za niego byłbym gotów oddać życie bez wahania, w ciągu ułamka sekundy, bo przecież wiecie, że nie ma większej miłości, niż oddać życie za przyjaciół swoich…a on jest moim największym przyjacielem.

zobacz wątek
6 lat temu
maksiowesprawki

Odpowiedź

Autor

Ogłoszenie
Polityka prywatności
do góry