Widok
Ciąża.
Opiszę swój problem może mi pomożecie może nie. Jestem mamą i od jakiegoś czasu myślę o rodzeństwie dla dziecka ale jak zawsze jest jakieś ALE moja mama odradza mi że będzie ciężko i wogle mój mąż poprostu nie pomoże mi w opiece nic bo nie pracuje w kraju i nie ma takiego pociągu do dzieci. Więc niby chce mieć drugie dziecko ale tak naprawdę się boje wiem że nie będę mieć od nikogo pomocy. Czy poczekać aż będziemy w lepszej sytuacji jeśli chodzi o kasę i mąż będzie pracował tu i dziecko trochę nam podrośnie i będzie łatwiej. Sama nie wiem co myśleć
wydaje mi się -że zwykle w zyciu tak bywa ze nigdy nie jest 'dostatecznie dobry' moment, bo zawsze bedzie jakies ale...3 lata-wiec w momencie gdy pojawi się rodzenstwo-bedzie prawie 4-wiec juz jest to dziecko 'w miare' samodzielne, jezeli naprawde chcesz-to na pewno dasz rade :) mamy radza sobie -w dosc podobnych sytuacjach takze w sytuacji gdy roznica wieku jest mniejsza, wiadomo, że obawy są zawsze, i nikt ich nei rozwieje na 100 %, zbyt dlugie odwlaekanie decyzji-spowoduje ze bedzie wieksza roznica wieku i dzieci juz nie bedą mialy tak dobrego kontaktu, u mnie roznica jest 4,5 roku - i gdyby nie rozne 'ale' to wolalabym, aby byla mniejsza-ale wlasnie dla rodzicow jest latwiej gdy jest to wlasnie tak okolo 4-5 lat, pozdrawiam
Gadanie, że będzie ciężko i trudno, to takie głupie gadanie. Nie wiem, czemu Twoja mama chce Cię tak bardzo zniechęcić.
Gdy jesteś sama z jednym dzieckiem, też nie jest łatwo i lekko.
Z moich doświadczeń wynika że:
- im dłużej się zwleka, tym trudniej podjąć decyzję o kolejnym dziecku, bo jest wygodnie, bo pierwsze już odchowane, bo ma się znowu czas dla siebie, bo szkoda z tego rezygnować,
- najlepiej iść za ciosem, i gdy poczujesz, że czas na kolejne, to zrobić kolejne,
- dwoje dzieci to nie tak dużo i wbrew opiniom wcale nie jest trudno samodzielnie ogarnąć taką dwójkę, zwłaszcza, że czterolatek to już całkiem samodzielny brzdąc,
- codzienność z dwójką dzieci jest do ogarnięcia, oczywiście są sytuacje trudne, gdy np. dzieci chorują, ale wtedy może jednak ktoś pomoże np. sąsiadka lub Twoja mama.
Decyzja należy do ciebie. Zrób to, co czujesz, że będzie dobre dla Twojej rodziny. Odłóż dobre rady z zewnątrz i pomyśl, co Ty chcesz zrobić. Inaczej się nie da :) Strach jest zawsze, bo i tak większość obowiązków spoczywa na głowie tej osoby, która zostaje z dziećmi w domu, czyli matki, bez względu na to czy mąż pracuje w kraju czy zagranicą. Są mężowie, którzy pomagają dużo i tacy, którzy pomagają bardzo mało nawet jeśli co dzień po 18 wracają do domu.
Trzeba się nastawić bojowo :), że dasz sobie radę :).
Ja musiałam sama poradzić sobie z bliźniakami, bo mąż pracował zagranicą. Teściowa pomagała od czasu do czasu, ale sama miała pod opieką schorowaną matkę, więc nie mogła mi za wiele czasu poświęcić. Dlatego wiem, że da się to ogarnąć, sprawdziłam na sobie. Czasem sobie człowiek popłakał ze zmęczeni i bezsilności, ale trudno, coś za coś :)
Trzymaj się :)
Gdy jesteś sama z jednym dzieckiem, też nie jest łatwo i lekko.
Z moich doświadczeń wynika że:
- im dłużej się zwleka, tym trudniej podjąć decyzję o kolejnym dziecku, bo jest wygodnie, bo pierwsze już odchowane, bo ma się znowu czas dla siebie, bo szkoda z tego rezygnować,
- najlepiej iść za ciosem, i gdy poczujesz, że czas na kolejne, to zrobić kolejne,
- dwoje dzieci to nie tak dużo i wbrew opiniom wcale nie jest trudno samodzielnie ogarnąć taką dwójkę, zwłaszcza, że czterolatek to już całkiem samodzielny brzdąc,
- codzienność z dwójką dzieci jest do ogarnięcia, oczywiście są sytuacje trudne, gdy np. dzieci chorują, ale wtedy może jednak ktoś pomoże np. sąsiadka lub Twoja mama.
Decyzja należy do ciebie. Zrób to, co czujesz, że będzie dobre dla Twojej rodziny. Odłóż dobre rady z zewnątrz i pomyśl, co Ty chcesz zrobić. Inaczej się nie da :) Strach jest zawsze, bo i tak większość obowiązków spoczywa na głowie tej osoby, która zostaje z dziećmi w domu, czyli matki, bez względu na to czy mąż pracuje w kraju czy zagranicą. Są mężowie, którzy pomagają dużo i tacy, którzy pomagają bardzo mało nawet jeśli co dzień po 18 wracają do domu.
Trzeba się nastawić bojowo :), że dasz sobie radę :).
Ja musiałam sama poradzić sobie z bliźniakami, bo mąż pracował zagranicą. Teściowa pomagała od czasu do czasu, ale sama miała pod opieką schorowaną matkę, więc nie mogła mi za wiele czasu poświęcić. Dlatego wiem, że da się to ogarnąć, sprawdziłam na sobie. Czasem sobie człowiek popłakał ze zmęczeni i bezsilności, ale trudno, coś za coś :)
Trzymaj się :)
Ja mam dwa lata różnicy między maluchami i męża na miejscu. Bez niego byłoby mi ciężko z jednego powodu schodów. Mieszkamy na trzecim piętrze dwulatka muszę trzymać za rękę a niemowlaka na rękach przy schodzeniu. Chusty się ciężko mi nauczyć bym się czuła pewnie na nosidło za mały . Po za tym nie widzę wad.
A ja od siebie dodam tylko, ze mieszkajac w kawalerce nie zdecydowalabym sie na drugie dziecko (w zasadzie nawet na pierwsze). Mozecie minusowac, ale dla mnie jakies minimum musi byc...
Innych wad nie widze. Tez mam roznice 2 lata i tez 3 pietro i tu akurat nie mialam zadnego problemu ;) maz wiecej nieobecny niz obecny.
Innych wad nie widze. Tez mam roznice 2 lata i tez 3 pietro i tu akurat nie mialam zadnego problemu ;) maz wiecej nieobecny niz obecny.
Jak patrzę na wypowiedzi, to ręce mi opadają. Jasne, że mieszkanie jest ważne, ale bez przesady. Macie swoje, nie płacicie za wynajem - mega plus. Dzieci lepiej rozwijają się z rodzeństwem. Wbrew pozorom 3-latek, a do czasu porodu pewnie 4-latek to dziecko rozumne i samodzielne. Najczęściej takie dzieci potrafią się samodzielnie ubrać, załatwić, zjeść, bawić. Nie daj sobie wmówić, że się nie da! Nieraz mąż na miejscu jest tylko meblem, który nie pomoże, a jeszcze powietrze zużywa ;) Sory za porównanie, ale tak bywa. Pewnie, że będzie trudniej. Ale lepiej teraz, kiedy pierwsze dziecko ma iść do przedszkola - opieka jest do 10 godzin dziennie, możesz sobie wyrobić dobry rytm dnia - ważny dla niemowlęcia. Codziennie zaprowadzać i odprowdzać w tych samych godzinach, zaliczając spacer. Jak pójdzie do szkoły, to sorry, ale polskie realia są takie, że raz idzie na 7:40, raz na 13-stą do szkoły. Z rytmu dnia nici.
Zgodnie z jedną z wypowiedzi, im później, tym trudniej tę decyzję podjąć. Bo starszak już się ogarnie i myśl o pieluchach nie jet nadzwyczajną perspektywą, mogąc w końcu "odpocząć" od poświęcania całego dnia dziecku.
Kwestie mieszkaniowe mogą się zmienić, ale niejedna z nas wychowała się na małym metrażu z rodzeństwem i rodzicami nieraz w jednym pokoju i jakoś żyliśmy. Z czasem pewnie zacznie robić się ciasno, ale może wtedy pomyślicie o zmianie mieszkania.
Pewnie, że nie będzie lekko - nocne wstawanie, karmienie pół dnia, a drugie pół przewijanie. Ale czy sądzisz, że za parę lat będziesz miała więcej siły, energii i chęci?
Zgodnie z jedną z wypowiedzi, im później, tym trudniej tę decyzję podjąć. Bo starszak już się ogarnie i myśl o pieluchach nie jet nadzwyczajną perspektywą, mogąc w końcu "odpocząć" od poświęcania całego dnia dziecku.
Kwestie mieszkaniowe mogą się zmienić, ale niejedna z nas wychowała się na małym metrażu z rodzeństwem i rodzicami nieraz w jednym pokoju i jakoś żyliśmy. Z czasem pewnie zacznie robić się ciasno, ale może wtedy pomyślicie o zmianie mieszkania.
Pewnie, że nie będzie lekko - nocne wstawanie, karmienie pół dnia, a drugie pół przewijanie. Ale czy sądzisz, że za parę lat będziesz miała więcej siły, energii i chęci?
2-latek chodzil 50% za reke, 50% sam (bo tak chcial), a noworodek w nosidelku na dol (nosidelko zostawialam w piwnicy, skad wyjmowalam wozek), a potem po ok 6 miesiacach juz bez nosidelka na rekach. Smieci zostawialam mezowi albo wyrzucalam wieczorem jak dzieci zasnely. Zakupy przywozilam do klatki na pace wozka, pakowalam w torbe materialowa do zarzucenia na ramie, wozek do piwnicy, torba na ramie, corka na rekach, starszak szedl sam. I tak jakos czas zlecial...teraz moje dzieci maja juz 2,5 i 4,5 wiec mam obie rece wolne ;)
Ps. Dla dobra Twojego kregoslupa, naucz dzieci zeby jak najszybciej same chodzily po schodach. Ja mam jeszcze schody w mieszkaniu i pomimo tego, ze sie baaaardzo staralam malo nosic, to kregoslup do operacji. Niestety ;)
Ps. Dla dobra Twojego kregoslupa, naucz dzieci zeby jak najszybciej same chodzily po schodach. Ja mam jeszcze schody w mieszkaniu i pomimo tego, ze sie baaaardzo staralam malo nosic, to kregoslup do operacji. Niestety ;)
Zalecam mierzyć siły na zamiary i twardo stąpać po ziemi. Nie rzucać się na wiatr. Zabezpieczenie finansowe jest bardzo ważne.
Sześć lat mieszkałam w kawalerce. Opiekowałam się sama dwójka Dzieci gdy Mąż zapewniał środki do życia (normalnego życia) i budował dla nas Dom.
Zaletą kawalerki były niskie koszty utrzymania i to że miałam Dzieci przez cały czas na oku - 24/7. Oczywiście auto obowiązkowo.
Dla mnie mieszkanie w bloku to tortury ale trzymała mnie perspektywa wyprowadzki do domu. Tak się stało i musiało stać, również ze względu na sąsiadów, którym przeszkadzały nasze Dzieci. Pamiętaj, że potrzebują przestrzeni i warunków do rozwoju.
Jeżeli czujesz się na siłach udźwignąć obowiązki i doczekać pociechy z wychowania dzieci to nikomu nic do tego.
Doradzaj się męża - swojej połówki i nikogo innego.
NIGDY nie zapominaj o sobie, o własnych potrzebach. Od tego zależy ile będziesz mogła dać z siebie rodzinie, dzieciom.
Sześć lat mieszkałam w kawalerce. Opiekowałam się sama dwójka Dzieci gdy Mąż zapewniał środki do życia (normalnego życia) i budował dla nas Dom.
Zaletą kawalerki były niskie koszty utrzymania i to że miałam Dzieci przez cały czas na oku - 24/7. Oczywiście auto obowiązkowo.
Dla mnie mieszkanie w bloku to tortury ale trzymała mnie perspektywa wyprowadzki do domu. Tak się stało i musiało stać, również ze względu na sąsiadów, którym przeszkadzały nasze Dzieci. Pamiętaj, że potrzebują przestrzeni i warunków do rozwoju.
Jeżeli czujesz się na siłach udźwignąć obowiązki i doczekać pociechy z wychowania dzieci to nikomu nic do tego.
Doradzaj się męża - swojej połówki i nikogo innego.
NIGDY nie zapominaj o sobie, o własnych potrzebach. Od tego zależy ile będziesz mogła dać z siebie rodzinie, dzieciom.
Ręce opadają ! Co Wy tu wszyscy piszecie ? Schody? Wynieść śmieci? Wyjście na spacer ? Sama z dwójką dzieci? Kawalerka ? Ciężko z dwójką dzieci ? Ja pierdziele ! Albo kobiety się zmieniły na przestrzeni nastu lat na "nieogarnięte", albo świat zwariował. Pamiętaj - jesteś kobietą, która ma więcej siły i ogarnia więcej niż Tobie się zdaje - dasz radę, jak tylko zechcesz - słuchaj siebie !
Mnie się nikt nie pytał czy mi pomóc, ani mi do głowy nie przyszło prosić o pomoc - dwoje dzieci - różnica wieku 4 lata, mieszkanie wynajmowane 37 metrów, drugie piętro. Zawoziłam dzieci do żłobka, do przedszkola, jechałam do pracy, wyrzucałam śmieci, schodziłam po schodach z dwójką dzieci i żyjemy (!), robiłam zakupy, jeździłam z nimi do lekarza, na szczepienia, etc - ba ! miałam czas na własny relaks nawet - szok ? Nie. Kwestia organizacji, charakteru i samozaparcia. Dasz radę. :)
Mnie się nikt nie pytał czy mi pomóc, ani mi do głowy nie przyszło prosić o pomoc - dwoje dzieci - różnica wieku 4 lata, mieszkanie wynajmowane 37 metrów, drugie piętro. Zawoziłam dzieci do żłobka, do przedszkola, jechałam do pracy, wyrzucałam śmieci, schodziłam po schodach z dwójką dzieci i żyjemy (!), robiłam zakupy, jeździłam z nimi do lekarza, na szczepienia, etc - ba ! miałam czas na własny relaks nawet - szok ? Nie. Kwestia organizacji, charakteru i samozaparcia. Dasz radę. :)
Uśmiech kosztuje mniej niż elektryczność i daje więcej światła.
Dasz radę :) Na początku może być ciężko odnaleźć się w nowej sytuacji ale najważniejsza jest dobra organizacja :)
Co prawda mam męża na miejscu ale też go często w domu nie ma bo sporo czasu spędza w pracy. Jest kucharzem więc pracy dużo. Na pomoc rodziny nie mam co liczyć więc sama sobię musze ze wszystkim radzić. Jak już pisałam wcześniej - najważniejsza dobra organizacja ;)
Ja mam 4 dzieci ;) 8 lat, 5 lat, 1,8 roku i 1 miesiąc :)
Co prawda mam męża na miejscu ale też go często w domu nie ma bo sporo czasu spędza w pracy. Jest kucharzem więc pracy dużo. Na pomoc rodziny nie mam co liczyć więc sama sobię musze ze wszystkim radzić. Jak już pisałam wcześniej - najważniejsza dobra organizacja ;)
Ja mam 4 dzieci ;) 8 lat, 5 lat, 1,8 roku i 1 miesiąc :)
a co na to Twoj mąż? chyba tez ma.cos do powiedzenia w tej kwestii? padają tu same teksty czy dasz radę, ale sorry dziecko to nie zachcianka. Dwoje rodzicow powinno podjąć swiadoma decyzje i byc za nie odpwoedzialni. a w komentarzach same przechwałki kto jest większa Matka Polka i kto więcej dzwigal po schodach. Co kto lubi...jak to jest wyczyn samotnie wychowywac dzieci i tyrac jak wół, bo takich sie ma facetów ...
Autorce wątku życzę jak najlepiej i dobrych decyzji dla Niej i jej rodziny.
Niemniej jednak czytając niektóre wpisy i widząc oceny tych postów (łapka w górę/w dół) stwierdzam, że Wy kobiety (albo również mężczyźni) jesteście jacyś "niedorobieni" albo nieprzystosowani do życia. W ogóle. Współczuję Waszym dzieciom. Wam też. Za dobrze macie.
Niemniej jednak czytając niektóre wpisy i widząc oceny tych postów (łapka w górę/w dół) stwierdzam, że Wy kobiety (albo również mężczyźni) jesteście jacyś "niedorobieni" albo nieprzystosowani do życia. W ogóle. Współczuję Waszym dzieciom. Wam też. Za dobrze macie.
Uśmiech kosztuje mniej niż elektryczność i daje więcej światła.
EMO, a mi się wydaje, że to właśnie Ty jesteś sfrustrowaną, niedorobioną smutną kobietą, która nawet na ojca swoich dzieci nie może liczyć. Większość matek decydując się się na dziecko jednak bierze pod uwagę warunki, w jakich chce to dziecko wychować i ile jest w stanie udźwignąć, żeby nie zwariować. Tobie się to chyba nie udało.
Hela - udało mi się i to jeszcze jak ! Nie byłam nigdy sfrustrowana, ani niedorobiona, ani smutna. Wiedziałam kiedy mogę liczyć na męża a kiedy nie ( z racji jego pracy) i nie użalałam się nad sobą i nie "szukałam" problemów ani nie wydziwiałam. Mam wspaniałe dzieci, które doskonale sobie radzą. Starałam się powiedzieć w moim poście, że "dzisiejsze" kobiety niby nie potrafią sobie poradzić same - choć przecież potrafią to doskonale (tylko o tym nie wiedzą ! )
! Wg mnie problemy, które tutaj poruszają są dla mnie zwyczajnie błahe. Ale to tylko moja zdanie. Tylko moje. :)
! Wg mnie problemy, które tutaj poruszają są dla mnie zwyczajnie błahe. Ale to tylko moja zdanie. Tylko moje. :)
Uśmiech kosztuje mniej niż elektryczność i daje więcej światła.
Inna matka bardzo dobry komentarz. Dla mnie schody naprawdę są trudnością może jestem nadopiekuńczą ale ja mojego dwulatka nie puszczę samego w dół. Lubię to forum bo można się spotkać z różnymi opiniami. Może i jestem wygodna ale co komu do tego. Mi bez męża byłoby ciężko. Ważne że razem się dogadujemy. Wszystkie decyzje były wspólnie przemyślane.
A moim zdaniem to bardzo niedojrzałe i dziecinne. Tacy ludzie w ogóle nie powinni mieć dzieci, skoro na forum pytają czy mają je sobie zrobić.
Dziecko to powinno być świadoma i przemyślana decyzja rodziców, a nie rozpatrywanie za i przeciw obcych ludzi. Chcesz mieć drugie dziecko w kawalerce? Serio? Ja bym się nie zdecydowała nawet na pierwsze. Nie oszukujmy się, na początku łóżeczko jest blisko, ale potem co? Wszyscy chcecie się gnieździć w klitce? Jakie to warunki? Co to za życie? Wegetacja a nie życie.
Umowa śmieciowa? Jakie to zabezpieczenie na potem? No chyba, że chcesz żyć z socjala, to nie komentuje.
Skoro mąż Ci nie pomaga, bo nie ma pociągu do dzieci, cokolwiek to znaczy :/ :/ to Ty się jeszcze zastanawiasz? Zwłaszcza, że pracuje za granicą i go więcej nie ma niż jest.
Serio?! Masz jeszcze wątpliwości? To zapytaj sąsiadki albo pani z warzywniaka, ona na pewno doradzi i powie co masz zrobić.
Dziecko to powinno być świadoma i przemyślana decyzja rodziców, a nie rozpatrywanie za i przeciw obcych ludzi. Chcesz mieć drugie dziecko w kawalerce? Serio? Ja bym się nie zdecydowała nawet na pierwsze. Nie oszukujmy się, na początku łóżeczko jest blisko, ale potem co? Wszyscy chcecie się gnieździć w klitce? Jakie to warunki? Co to za życie? Wegetacja a nie życie.
Umowa śmieciowa? Jakie to zabezpieczenie na potem? No chyba, że chcesz żyć z socjala, to nie komentuje.
Skoro mąż Ci nie pomaga, bo nie ma pociągu do dzieci, cokolwiek to znaczy :/ :/ to Ty się jeszcze zastanawiasz? Zwłaszcza, że pracuje za granicą i go więcej nie ma niż jest.
Serio?! Masz jeszcze wątpliwości? To zapytaj sąsiadki albo pani z warzywniaka, ona na pewno doradzi i powie co masz zrobić.
To może dałoby się wydzielić malutki osobny pokoik w tej kawalerce? Młodsze dziecko będzie potrzebowało dużo snu, a starszak w tym czasie chciałby się bawić. Dobrze by było zapewnić niemowlakowi spokojny kąt do spania, w miarę możliwości odizolowany od hałasów.
Też mam małe mieszkanie (mniejsze niż twoja kawalerka, ale za to są dwa pokoje) i mimo to zdecydowałam się na drugie dziecko. Idzie przeżyć, ale na dłuższą metę warto pomyśleć o większym mieszkaniu. Dzieci rosną i z czasem będą potrzebowały więcej miejsca.
Też mam małe mieszkanie (mniejsze niż twoja kawalerka, ale za to są dwa pokoje) i mimo to zdecydowałam się na drugie dziecko. Idzie przeżyć, ale na dłuższą metę warto pomyśleć o większym mieszkaniu. Dzieci rosną i z czasem będą potrzebowały więcej miejsca.
Ja mieszkalam z bratem i rodzicami w 39 m( 2 pokoje, kuchnia,lazienka) i nie bylo nam ciasno. Czasem sie marzylo zeby mieszkac w domu z ogrodem ale tez fajnie byloby miec kolorowe a nie szare zeszyty do szkoly,piornik dwuczesciowy z wyposazeniem czy bluzke z niemieckigo katalogu mody ( dziecinstwo w latach 80 tych). Jednak bylismy szczesliwi w tych dwoch pokojach i nie zamienilibysmy go na inne. Teraz czasem odnosze wrazenie, ze nawet mieszkanie 60 metrowe okazuje sie dla niektorych za male. Zmienily sie czasy zmienilo sie nasze podejscie do roznych rzeczy.