Widok
tak jak dziewczyny piszą, to normalna spowiedź tyle że przed ślubem ;)
A tak w ogóle to jak jest z tym u Was, bo u nas jak narzeczeni mieszkają ze sobą to spowiadają się raz, a jeśli mieszkają osobno to spowiadają się 2 razy (raz 2 tygodnie przed ślubem, drugi raz dzień przed ślubem w piątek). U Was jest tak samo.
Hajtałam się dawno, ale teraz dopiero mi sie to przypomniało ;)
A tak w ogóle to jak jest z tym u Was, bo u nas jak narzeczeni mieszkają ze sobą to spowiadają się raz, a jeśli mieszkają osobno to spowiadają się 2 razy (raz 2 tygodnie przed ślubem, drugi raz dzień przed ślubem w piątek). U Was jest tak samo.
Hajtałam się dawno, ale teraz dopiero mi sie to przypomniało ;)
to co opisałaś - czyli spowiedź z dłużego okresu życia, również obejmująca wczesniejsze spowiedzie, to tzw. spowiedź generalna - praktykowana CZASEM przed ważnymi sakramentami (bierzmowaniem, ślubem, namaszczeniem chorych)
jednak na wstępie należy zaznaczyć, ze jest to spowiedź z całego życia
W tym momencie spowiadasz się ze wszsytkich grzechów życia, które pamiętasz
U nas, ksiadz, który nas prowadził, zasugerował, zeby pierwsza z dwóch rpzedślubnych spowiedzi była właśnie generalną
Ale tak na prawdę, jesli chcesz sumiennie podejść do tematu, powinnaś porozmawiać z jakimś księdzem (i niekoniecznie przy okazji spowiedzi "taśmowej" - podczas mszy, przed świętami, czy np. w kościele św. Józefa, gdzie non stop masz kolejkę, a w konfesjonale siedzą przemeczeni księża)
jednak na wstępie należy zaznaczyć, ze jest to spowiedź z całego życia
W tym momencie spowiadasz się ze wszsytkich grzechów życia, które pamiętasz
U nas, ksiadz, który nas prowadził, zasugerował, zeby pierwsza z dwóch rpzedślubnych spowiedzi była właśnie generalną
Ale tak na prawdę, jesli chcesz sumiennie podejść do tematu, powinnaś porozmawiać z jakimś księdzem (i niekoniecznie przy okazji spowiedzi "taśmowej" - podczas mszy, przed świętami, czy np. w kościele św. Józefa, gdzie non stop masz kolejkę, a w konfesjonale siedzą przemeczeni księża)

Tak jak pisze AgaB, spowiedź generalna i spowiedź przedślubna to dwie różne rzeczy. Spowiedź przedślubna jest po prostu po to, żeby w pełni uczestniczyć w ślubnej mszy świętej. Spowiedź generalna to podsumowanie pewnego etapu życia, wtedy spowiadasz się ze wszystkiego (zaznaczając na początku, że to spowiedź generalna) - tylko bez drobiazgów, bo to zajmie godzinę. Moim zdaniem jeśli ktoś poważnie do takich rzeczy to bardzo fajna sprawa, natomiast jeśli to ma być dla świętego spokoju to wystarczy po prostu pójść normalnie do spowiedzi.
Nas ksiądz o współżycie nie pytał.
Nas ksiądz o współżycie nie pytał.
No właśnie widać, że nie rozumiesz.
Na pewno księża są już przyzwyczajeni i nie jest dla nich szokiem, że ktoś mieszka razem/współżyje przed ślubem. Ale nie mogą z tego powodu zmienić prawa kanonicznego i traktować tego jako normalność czy oczywistość. Kościół się po prostu w tej kwestii ze światem nie zgadza i tyle, nie musi iść na kompromis. Przecież jak komuś nie zależy, to nikt nikogo do wiary nie zmusza...
Na pewno księża są już przyzwyczajeni i nie jest dla nich szokiem, że ktoś mieszka razem/współżyje przed ślubem. Ale nie mogą z tego powodu zmienić prawa kanonicznego i traktować tego jako normalność czy oczywistość. Kościół się po prostu w tej kwestii ze światem nie zgadza i tyle, nie musi iść na kompromis. Przecież jak komuś nie zależy, to nikt nikogo do wiary nie zmusza...
No mam to za sobą...było strasznie. Ksiądz strasznie krzyczał i na mnie i na narzeczonego i do tego bardzo głośno. Zawsze myślałam, że lepiej iśc do innego księdza niż ze swojej parafi, ale teraz żałuję, że nie poszliśmy do naszych księży. Oni napewno potraktowaliby nas "bardziej intymnie". Mówił rzeczy w stylu "po co ci ślub" mówię mu na to "bo kocham narzeczonego", a on na to "weź cywilny". No co za ksiądz...do tego nie miał długopisu i musieliśmy biegac do sklepu, a potem wepchnąc się w kolejkę, żeby nam podpisac karteczki...uf...jak dobrze, że mam to już za sobą...
no rzeczywiście nie fajnie:(
my generalnie trzymaliśmy się jednego ksiedza spowiadającego (on nam zresztą to samo poradził, bo powiedział, ze są różni i wielu może nie uwierzyć, ze nie sypiamy ze sobą i może być niemiło)
teraz też unikamy np. spowiedzi u św. Józefa w Gdańsku - mamy "swoje" miejsca, gdzie ksiądz ma czas, ma wyczucie
no i przede wsyzstkim jest "intymność" a nie dziesięć osób pod konfesjonałem
może przed ślubem poszukacie kogoś innego, żeby ta spowiedź nie była przykrym przeżyciem, tylko miłym wstępem do ślubu:)
my generalnie trzymaliśmy się jednego ksiedza spowiadającego (on nam zresztą to samo poradził, bo powiedział, ze są różni i wielu może nie uwierzyć, ze nie sypiamy ze sobą i może być niemiło)
teraz też unikamy np. spowiedzi u św. Józefa w Gdańsku - mamy "swoje" miejsca, gdzie ksiądz ma czas, ma wyczucie
no i przede wsyzstkim jest "intymność" a nie dziesięć osób pod konfesjonałem
może przed ślubem poszukacie kogoś innego, żeby ta spowiedź nie była przykrym przeżyciem, tylko miłym wstępem do ślubu:)

Ja miałam tylko jedna spowiedz, bo mieszkałam z mężem przed ślubem i jak powiedziłam to księdzu przy załtwianiu formalności, to powiedział, że do pierwszej spowiedzi nie mam co iść bo i tak będę w sposobności do grzechu, a drugiej mam iść dzień przed ślubem, co prawda powinnam iść w dzień ślubu, ale "chyba wytrzymam ten jeden dzień". Nie wiem co on ma za wyobrażnia wspólnego mieszkania ze sobą.
A tak z doświadczenia znajomych, to nawet jak się nie powie o współżyciu to i tak takie pytanie pada. Ja to między inne grzechy wrzuciłam i nie było źle, żadnych dodatkowych pytań. Mój kuzyn nie powiedził, ze to spowiedz przedślubna i potem doipero dał kartkę, to ksiądz się do jeszcze dopytał czy było współżycie i nie dał u rozgrzeszenia i wyzwał od zboczeńców i zbereźników:)))potem poszedł do innego i nie było problem. Naprawdę czasem to wszystko jest zabawne.
MK&RL
uda się, uda:)
i na prawdę warto...
mój pod koniec to już postawił sobie za punkt honoru dotrzymanie do końca (w stylu "co ja nie dam rady?!" oraz "ja jestem panem mojego ciała")
wiesz, teraz też mogliście słabo trafić, bo przed Wielkanocą i duże kolejki chyba się zaczęły i jeszcze pecha mieliście, ze na "zamkniętego" ks trafiliście
a co do tego dopytywania (zwłaszcza jak spowiedź przedślubna), to nasz ks powiedział, ze część jego kolegów o to pyta, bo domyślają się, ze młodzi celowo zatajają (a to oznacza nieważność spowiedzi)
i są też młodzi, którzy nie uznają tego za grzech (np. "skoro już termin w kościele jest, to już można")
uda się, uda:)
i na prawdę warto...
mój pod koniec to już postawił sobie za punkt honoru dotrzymanie do końca (w stylu "co ja nie dam rady?!" oraz "ja jestem panem mojego ciała")
wiesz, teraz też mogliście słabo trafić, bo przed Wielkanocą i duże kolejki chyba się zaczęły i jeszcze pecha mieliście, ze na "zamkniętego" ks trafiliście
a co do tego dopytywania (zwłaszcza jak spowiedź przedślubna), to nasz ks powiedział, ze część jego kolegów o to pyta, bo domyślają się, ze młodzi celowo zatajają (a to oznacza nieważność spowiedzi)
i są też młodzi, którzy nie uznają tego za grzech (np. "skoro już termin w kościele jest, to już można")

A moja spowiedź przedślubna okazała się traumą. Poszłam do spowiedzi po dłuuugiej przerwie i naprawdę się do niej przygotowałam. Niestety trafiłam na księdza, który wyzwał mnie od prostytutek bo powiedziałam, że współżyłam przed ślubem i brałam pigułki. Pół kościoła to słyszało chyba. Do tego na koniec nie podpisał mi kartki bo dałam ją po spowiedzi a nie przed. Wyszłam z konfesjonału z rykiem, nie mogłam się uspokoić przez pół dnia. Ślub miał być następnego dnia. Powiedziałam mojemu wtedy narzeczonemu, że ja do komunii nie przystąpię bo już na pewno nie pójdę do żadnej spowiedzi. On poszedł do naszego proboszcza, opowiedział co mi się przytrafiło i dzięki temu miałam karteczkę. Podobno trafiłam na księdza, na którego było już mnóstwo skarg. Z resztą mogłam od razu się domyśleć , że to jakiś niezrównoważony człowiek, bo wcześniej też jakaś kobieta wyszła z płaczem z konfesjonału. Nie wiem czy jeszcze kiedyś pójdę do spowiedzi.