Czarno na białym macie Państwo dowód na to, że w dotychczasowym systemie, niemal wszystko okazuje się polityczne. Dlatego ten system nie może obejść się bez cenzury, a ta cenzura wcale się nie objawia w postaci działań jakiegoś urzędu centralnego, ma ona charakter całkiem oddolny. Znana jest wszystkim stara jak świat zasada "dziel i rządź". I jesteśmy świadkami tego jak to działa, nawet tu na forum. Konsumpcjonizm wraz z demoliberalizmem dzielą, szatkują społeczność na jednostki, dążąc do zniszczenia więzi między nimi, bo systemowo jednostka ma być w pełni niezależna, co wynika z hasła wolności absolutnej. Ale oczywiście chodzi tu nie o rzeczywistą niezależność, lecz niezależność od tradycji, która demoliberałom przeszkadza. Demoliberałom potrzebne są jednostki pozbawione oparcia we współnocie, którymi można będzie dowolnie manipulować. Potrzebne są egzemplarze zewnątrzsterowne.

A jednostki działające wspólnie stanowią zagrożenie dla cwaniaków. Umniejszając i przechwytując zaś wolność jednostek, cwaniacy powiększają pulę własnej wolności. Sterowane przez cwaniaków, ubezwłasnowolnione jednostki, realizują narzucone lub umiejętnie zasugerowane im cele.

Niezależność jednostki okazuje się mitem, czasami bardzo wygodnym mitem, bo jednostka nie jest w stanie egzystować poza wspólnotą. Tak więc ta iluzja ma bardzo praktyczne, konkretne konsekwencje. Jednostka oderwana od swojego naturalnego, wspólnotowego środowiska pada ofiarą cwaniaków, bo nie może się obejść bez innych. Cwaniacy wiedzą, że wszelkie więzi międzyosobowe mają charakter zasadniczo polityczny i starają się je z tego kontekstu wspólnego wyrwać, by móc nad nimi przejać kontrolę. Skąd się niby wziął niezwykły dziwoląg w języku polityki ostatnich lat, w postaci zarzutu, że dane działanie czy wypowiedź ma "charakter polityczny"? Horror, zgrozą wieje - coś ma charakter "polityczny". Pamiętacie osławione hasło z billboardów " Nie róbcie polityki, budujcie mosty", tak jakby dało się zbudować most bez minimum polityki.
W mediach ten dziwoląg powtarzany jest codziennie.

Ktoś tu rżnie głupa i robi z nas frajerów. Już starożytni Grecy o tym wiedzieli i do ludzi nie interesujacych się polityką stosowali określeńie "idiotes". Zresztą nawet szympansy zajmują się polityką - obserwacja członków grupy i tworzenie koalicji skierowanych przeciwko innym dominującym samcom to czysta polityka.