Re: Czy krzyczycie na swoje dzieci?
Co to znaczy problemowe dziecko? Absolutnie nie chcę nikogo oceniać, ale myślę, że sami "tworzymy" problemowe dzieci. Po pierwsze poprzez takie myślenie o swoich dzieciach (działanie...
rozwiń
Co to znaczy problemowe dziecko? Absolutnie nie chcę nikogo oceniać, ale myślę, że sami "tworzymy" problemowe dzieci. Po pierwsze poprzez takie myślenie o swoich dzieciach (działanie samospełniającej przepowiedni), po drugie poprzez swoje postępowanie.
Uważam, że nie ma "problemowych" dzieci są tylko trudne sytuacje, w których musimy się jakoś zachować,a czasami konsekwencją naszego zachowania jest "problemowe" zachowanie naszych dzieci (Oczywiście są jeszcze dzieci zaburzone, które wymagają wsparcia ze strony specjalisty i np. odpowiedniej terapii.). System kar jest często właśnie prostą drogą do wychowania "problemowego" dziecka, oczywiście zależy to od indywidualnych cech naszego potomka. Polecam lektury "Wychowanie bez nagród i kar" Kohn'a albo "Dziecko z bliska" Agnieszki Stein.
Sama mam dwójkę dzieci - jedno 5 lat i drugie 3 miesiące. Nie ma kar w naszym domu, są czasami "naturalne konsekwencje". Przyjemności nie są też reglamentowane jako nagrody za dobre zachowanie.Mamy ustalone też pewne zasady, których staramy się trzymać. Starsze dziecko zaczęło się "problemtycznie"zachowywać kiedy pojawiło się młodsze, więcej było impulsywności w zachowaniu, próbowało zawalczyć o to, aby ani trochę nie zmieniła się sytuacja w domu, co było niemożliwe oczywiście. Dużo rozmawiamy, tłumaczymy, pokazujemy pewne zależności, czasami prosimy żeby powiedziało co by zrobiło, gdyby było na naszym miejscu i musiało się jakoś zachować w stosunku do swojego dziecka - działa, nie zawsze od razu, czasami trzeba coś tłumaczyć kilka razy. Zdarza się, że czuję jak brakuje mi już cierpliwości, to normalne ale zbieram się w sobie i dalej tłumaczę. Pracuję nad sobą, aby nie podnosić głosu na dziecko, bo sama też nie chcę aby ktokolwiek na mnie krzyczał, nie zawsze się to udaje, ale zdarza się coraz rzadziej.
Mąż pomaga, ale w Trójmieście jesteśmy sami, nie mamy babć, dziadków, którzy by na co dzień pomagali. Prace mamy stresujące, bo oboje prowadzimy swoje małe działalności i jak złapiemy zlecenia to mamy pieniądze, a jak nie to trzeba mieć oszczędności. Moja praca jeszcze wiąże się z wyjazdami, więc były miesiące, że kilka dni w miesiącu nie było mnie w domu. Czasami jest ciężko, ale pomaga mi myśl, że dzieciaki i rodzina są dla mnie najważniejsze i dla nich chce mi się starać.
zobacz wątek