Widok
mhm...
jest to bardzo bardzo trudne, bo oboje sa niesmiali... wiec aby to urealnic trzeba uczyc sie zyc z niesmialoscia i powoli ja eliminowac...
jest to bardzo trudne i wymaga duzo pracy, ale jest wykonalne... po malutku, malymi kroczkami, ale zwalczac... ciezko, wiem po sobie.. ale w koncu gdy spotka sie TĄ osobe bedzie sie umialo cos zrobic, a to cos moze osmieli ta osobe i... koniec moze byc jak w bajce... "..i zyli dlugo i szczesliwie.." czego wszystkim zycze:)
jest to bardzo bardzo trudne, bo oboje sa niesmiali... wiec aby to urealnic trzeba uczyc sie zyc z niesmialoscia i powoli ja eliminowac...
jest to bardzo trudne i wymaga duzo pracy, ale jest wykonalne... po malutku, malymi kroczkami, ale zwalczac... ciezko, wiem po sobie.. ale w koncu gdy spotka sie TĄ osobe bedzie sie umialo cos zrobic, a to cos moze osmieli ta osobe i... koniec moze byc jak w bajce... "..i zyli dlugo i szczesliwie.." czego wszystkim zycze:)
jeszcze zapomnialam dopisac ze niesmiali faceci maja szanse i to wielkie... takie same jak niesmiale dziewczyny... kazdy ma szanse bo rozni sa ludzie i rozne maja gusta... tylko musi nadejsc odpowiedni czas... a na kazdego on kiedys przyjdzie... moze jestem glupia ze tak mysle.. wierze w to szczeze ze kazdy kogos znajdzie kiedys... tego sie trzymam... to trzyma mnie przy zyciu...
Odpowiadam szczerze i zgodnie z własnym sumieniem : nie są z góry skazani na porażkę, muszą tylko trafić na kobietę śmiałą, która przejmie inicjatywę. Z pewnością nieśmiałym facetom jest trudniej, bo uważam, że mimo emancypacji i wielkiej samodzielności kobiet w XXI wieku jednak nie umarł stereotyp, że to mężczyzna powinien rozpocząć znajomość. Co do znajomości z netu to owszem daje to jakieś szanse nieśmiałym, pytanie tylko co będzie kiedy dojdzie do spotkania "na żywo"??? kolega wyraził kiedyś taką opiię, że śmieszą go przechwałki innych facetów o ich podbojach, ponieważ tak naprawdę to kobieta "dopuszcza" do siebie mężczyznę a nie on sobie wybiera "towar" na podryw. I chyba coś w tym jest, ale to mimo wszystko właśnie ten facet powinien rozpocząc, a kobieta tylko decyduje, czy się zgadza, czy nie ( i w ten sposób powrót do stwierdzenia kilka linijek powyżej:)))))
pozdrawiam
A.
pozdrawiam
A.
no ale kobiety umieją tak włazić w ręce żeby "nie włazić" i inne sposoby też znają ;)
faceci zdobywcy jak zdobywcy, ale bardziej to lecimy jak ćmy do światła / i wiadomo jak takie kończą...:))))))) /. no to co dopiero mówić o nieśmiałych - nawet się będzie zastanawiał czy podlecieć a światełko zgaśnie...
moim zdaniem dziewczyna musi po prostu lubić nieśmiałych i już coś z tego wyniknie. to chemia a nie wizyta u psychiatry :)
faceci zdobywcy jak zdobywcy, ale bardziej to lecimy jak ćmy do światła / i wiadomo jak takie kończą...:))))))) /. no to co dopiero mówić o nieśmiałych - nawet się będzie zastanawiał czy podlecieć a światełko zgaśnie...
moim zdaniem dziewczyna musi po prostu lubić nieśmiałych i już coś z tego wyniknie. to chemia a nie wizyta u psychiatry :)
Julka napisała:
"Właściwie to nie, ale nadal panuje tradycja że to mezczyzda robi pierwszy krok, osobiscie uwazam to za romantyczne, ale juz chyba czas to zmienic.Wszystko tez zalezy w jakim stopniu siie jest niesmaiłym, czasami jest to bardzo fajne:) "
Masz całkowitą rację - należy to zmienić. To znaczy, jeśli o mnie chodzi, to mój nick mówi sam za siebie - TROCHĘ nieśmiały ... Ja generalnie lubię robić pierwszy krok, lubię sobie kogoś 'upatrzeć' ... Chodzi raczej o to, aby dziewczyna _również_ wykazywała zainteresowanie; wcale nie musi się narzucać ani wychodzić pierwsza (choć może, i jest to bardzo miłe i - a jakże - romantyczne); by umiała _pomóc_ facetowi, gdy - w pewnym momencie znajomości - jemu pewne słowa nie przechodzą przez gardło i nie wie, co robić; aby wtedy nie rezygnowała, tylko przejmowała inicjatywę (a właściwie jej połowę).
Przykładowo: jest On i Ona. Znają się od dawna, bardzo się lubią i często spotykają. Kwitnie przyjaźń. Deklaracji miłości jeszcze nie było. Następuje w pewnym momencie jakaś miła chwilka, gdy trzeba powiedzieć coś BARDZO WAŻNEGO; oboje są obok siebie, i ... ON nie jest w stanie wydobyć z siebie ni słowa. Szkoda, gdy wtedy Ona po prost czeka, a jeśli się nie doczeka - to rezygnuje, uważając, że nie warto z kimś takim się wiązać (w końcu, On może być dla Niej naprawdę fajny; może być czułym kochankiem, miłym przyjacielem, wspaniałym facetem, tyle że trochę nieśmiałym; a Ona jest/może być dla Niego taką samą kobietą). Z własnych doświadczeń wiem, że życie mogłoby się czasem potoczyć o wiele lepiej, gdyby Ona w takim momencie 'przełamała lody' jakimś miłym słowem, jakimś pytaniem, albo wręcz otwartą deklaracją.
Pozdrówki,
TROCHĘ nieśmiały (i tak pewne osoby domyślają się kim jeszcze na forum jestem :)
"Właściwie to nie, ale nadal panuje tradycja że to mezczyzda robi pierwszy krok, osobiscie uwazam to za romantyczne, ale juz chyba czas to zmienic.Wszystko tez zalezy w jakim stopniu siie jest niesmaiłym, czasami jest to bardzo fajne:) "
Masz całkowitą rację - należy to zmienić. To znaczy, jeśli o mnie chodzi, to mój nick mówi sam za siebie - TROCHĘ nieśmiały ... Ja generalnie lubię robić pierwszy krok, lubię sobie kogoś 'upatrzeć' ... Chodzi raczej o to, aby dziewczyna _również_ wykazywała zainteresowanie; wcale nie musi się narzucać ani wychodzić pierwsza (choć może, i jest to bardzo miłe i - a jakże - romantyczne); by umiała _pomóc_ facetowi, gdy - w pewnym momencie znajomości - jemu pewne słowa nie przechodzą przez gardło i nie wie, co robić; aby wtedy nie rezygnowała, tylko przejmowała inicjatywę (a właściwie jej połowę).
Przykładowo: jest On i Ona. Znają się od dawna, bardzo się lubią i często spotykają. Kwitnie przyjaźń. Deklaracji miłości jeszcze nie było. Następuje w pewnym momencie jakaś miła chwilka, gdy trzeba powiedzieć coś BARDZO WAŻNEGO; oboje są obok siebie, i ... ON nie jest w stanie wydobyć z siebie ni słowa. Szkoda, gdy wtedy Ona po prost czeka, a jeśli się nie doczeka - to rezygnuje, uważając, że nie warto z kimś takim się wiązać (w końcu, On może być dla Niej naprawdę fajny; może być czułym kochankiem, miłym przyjacielem, wspaniałym facetem, tyle że trochę nieśmiałym; a Ona jest/może być dla Niego taką samą kobietą). Z własnych doświadczeń wiem, że życie mogłoby się czasem potoczyć o wiele lepiej, gdyby Ona w takim momencie 'przełamała lody' jakimś miłym słowem, jakimś pytaniem, albo wręcz otwartą deklaracją.
Pozdrówki,
TROCHĘ nieśmiały (i tak pewne osoby domyślają się kim jeszcze na forum jestem :)
Nie jestem przekonany co do znajomości przez net. Wiem to po sobie... Przeklikałem z dziewczyną 4 miesiące, w miarę jak się bardziej poznawaliśmy to byliśmy dla siebie coraz bardziej mili, oboje chcieliśmy się zobaczyć... Mówiła że nigdy ludzi nie ocenia po wyglądzie tylko po wnętrzu. Padały miłe słówka, "tęsknię", nawet "kocham" były też telefony... Podobno nie mogła spać przeze mnie i ciągle o mnie myślała. No i co? Następnego dnia po spotkaniu powiedziała, że to chyba nie ma sensu. Nie chciała powiedzieć co we mnie nie grało. Podobno wszystko było w porządku... Być może nie jestem zbyt przystojny ale też nie odstraszam wyglądem. I jak tu wierzyć kobiecie? W necie jest jedna wielka ściema... A co do miłości... zaczynam wątpić że w ogóle istnieje.
A może brakowało Ci w realu tej odwagi, którą miałeś na necie? Być może szukała potwierdzenia tego co jej pisałeś i nie zobaczyła tego, bo bałeś się jej to pokazać? A moze było jeszcze gorzej - może obydwoje się tak zachowywaliście? Drążyłeś temat? Jakoś niespecjalnie wierzę w to, że utrzymując czteromiesięczny kontakt z drugą osobą, która staje się dla Nas kimś bardzo bliskim, można kogoś - ot tak sobie, na podstawie detali fizjonomicznych, skreślić. No, chyba że ....eh - czasem ludzie sprawiają wrażenie bardziej skomplikowanych, niż w rzeczywistości....
Pozdrawiam, M25.
Pozdrawiam, M25.
Z własnego doświadczenia wiem, że poprzez sam net można się zaprzyjaźnić z inną osobą, poznać, często nawet lepiej niż w realu, ponieważ aby utrzymać kontakt z kimś na necie trzeba z tą osobą po prostu rozmawiać. Wierzę, że można poznać kogoś przez net lepiej, niż zna się inne osoby w realu, ale jakoś nie mogę uwierzyć w deklaracje miłości po 4 miesiącach znajomości netowej. Przecież poza wyglądem zewnętrznym (który, jak doskonale udajemy i deklarujemy nie ma dla nas większego znaczenia) człowiek ma jeszcze jakiś zapach. Mam na myśli zapach nie tak bezpośrednio, ale nieco bardziej metaforycznie, coś w rodzaju wymiany feromonów - tej sztuczki na necie jeszcze zrobić się nie da, więc spotkanie dwojga ludzi, mimo znajomości przez net, jest tak naprawdę dopiero początkiem drogi:)))
pozdrawiam
A.
pozdrawiam
A.