Widok
Syna od września na religię nie zapiszę - będzie w zerówce. Do tej pory przez rok chodził w przedszkolu ponieważ byłby jedyny, który nie byłby zapisany. Nie mniej jednak po tym roku stwierdzam, że to był duży błąd - jego przemyślenia, pytania itd. Córka idzie do starszaków od września i nawet jeśli będzie jedyna to jej i tak nie będę posyłała na religię. Sądziłam na początku, że na religii w przedszkolu będą rozmowy nt. dobra i zła, żeby postępować tak by nie krzywdzić innych itp. Myliłam się - dla przykładu podam, że przed 1 listopada kolorowali scenę z trumną, dołem i księdzem modlącym się nad nim. Przeraziło mnie to wystarczająco aby na religię ich nie posyłać.
Jak dorośnie, to zdecyduje, czy będzie chodzić do kościoła, czy nie. A na razie zapiszę je na religię, to przecież nic nie zaszkodzi - taką właśnie iluzją wielu ludzi karmi siebie i swoje otoczenie, a swoim dzieciom niszczy lub okalecza przyszłość. Równie dobrze można dziecko skierować na termin do grabarza, niech popracuje kilkanaście lat łopatą. Przecież wyrobi sobie mięśnie, a te się ponoć przydają. Gdy osiągnie pełnoletność, samo zadecyduje, jaki zawód będzie chciało uprawiać. Może jednak okazać się, że np. droga kariery pianisty jest już dla niego nieodwracalnie zamknięta, bo wyniszczone przez lata palce nigdy nie nabiorą pożądanej zręczności i delikatności.
http://www.czarnymwczarne.pl/index.php/component/k2/item/82-zaklety-krag
http://www.czarnymwczarne.pl/index.php/component/k2/item/82-zaklety-krag
Moja droga,
W naszym kraju, w naszych czasach to trudny wybór. Niejednokrotnie zależy od uwarunkowań w jakich się znalazłaś. Musisz sobie jednak odpowiedzieć na dość proste, poniekąd, pytanie - czy chcesz aby Twoja córka rozwijała się w atmosferze zupełnie dla Niej niezrozumiałego bełkotu o piekle, aniołach, grzechu pierworodnym, przybitych do drzwi nietoperzach, ukrzyżowanych ludziach za Jej grzechy itd, co mocno skrzywi Jej charakter, ALBO pozwolisz jej się rozwijać, pielęgnując cechy, które każdy człowiek posiada, takie jak rozróżnianie dobra od zła, posiadanie przyjaciół, szanowanie zwierząt, a przede wszystkim MYSLENIE SAMODZIELNE.
To ważny wybór i zastanów się nad nim. Czy chcesz córke zostawić na tym świecie na kolanach, zastraszoną piekłem czy złą karmą albo zbyt małą ilością zjedzonych nietoperzy czy też chcesz aby Twoja córka wchodziła w Jej świat z podniesioną głową i sama DECYDOWAŁA jak chce żyć.
W naszym kraju, w naszych czasach to trudny wybór. Niejednokrotnie zależy od uwarunkowań w jakich się znalazłaś. Musisz sobie jednak odpowiedzieć na dość proste, poniekąd, pytanie - czy chcesz aby Twoja córka rozwijała się w atmosferze zupełnie dla Niej niezrozumiałego bełkotu o piekle, aniołach, grzechu pierworodnym, przybitych do drzwi nietoperzach, ukrzyżowanych ludziach za Jej grzechy itd, co mocno skrzywi Jej charakter, ALBO pozwolisz jej się rozwijać, pielęgnując cechy, które każdy człowiek posiada, takie jak rozróżnianie dobra od zła, posiadanie przyjaciół, szanowanie zwierząt, a przede wszystkim MYSLENIE SAMODZIELNE.
To ważny wybór i zastanów się nad nim. Czy chcesz córke zostawić na tym świecie na kolanach, zastraszoną piekłem czy złą karmą albo zbyt małą ilością zjedzonych nietoperzy czy też chcesz aby Twoja córka wchodziła w Jej świat z podniesioną głową i sama DECYDOWAŁA jak chce żyć.
moja corka przez 3 lata przedszkola nie chodzila ( niestety pare razy nie mieli co z nia zrobic i bez mojej zgody uczestniczyla- jakbysmy zyli w jakims muzlumanskim kraju to przeciez by nas ukamieniowali ), teraz w szkole tez na religie nie bedzie chodzic, zreszta nie jest ochrzszczona w zandym obrzadku. teraz od wrzesnia wchodzic przepis ze nawet jak 1 dziecko chce uczestniczyc w zajeciach etyki szkoly musi je zapewnic. no i super w sumie z zalozenia na religii powinni sie uczyc wszystkich religii przeciwko temu nic nie mam.
ale tez nmnie przeraza mysl czasu komuni, itp ale ja nie ulegne ;) osobiscie jestem zagorzalym ateista a corke staram sie humanistycznie nastawiac do swiata. zycie sie ma jedno i potem grob :]
ale tez nmnie przeraza mysl czasu komuni, itp ale ja nie ulegne ;) osobiscie jestem zagorzalym ateista a corke staram sie humanistycznie nastawiac do swiata. zycie sie ma jedno i potem grob :]
Dziękuję za opinię. Dzięki wam spojrzałam na sprawę z dystansem i więcej czynników wzięłam pod uwagę.
Myślałam że zadecyduję gdy dowiem się kiedy w planie zajęć jest religia, z kim i podobne ale chyba nie zdam się na przypadek.
Moje dziecko jest w takim wieku (4,5) że łatwo je kształtować i przejmuje się każdą bzdurą którą usłyszy. Niech wystarczy przykład: po przypadkowym obejrzeniu reklamy córka uznała że dana, reklamowana woda mineralna umożliwia skoki na deskorolce. Niech więc się trafi drugi Natanek, który jej jakichś głupot o Hello Kitty czy piekle naopowiada, to miesiącami będę to odkręcać.
Myślałam że zadecyduję gdy dowiem się kiedy w planie zajęć jest religia, z kim i podobne ale chyba nie zdam się na przypadek.
Moje dziecko jest w takim wieku (4,5) że łatwo je kształtować i przejmuje się każdą bzdurą którą usłyszy. Niech wystarczy przykład: po przypadkowym obejrzeniu reklamy córka uznała że dana, reklamowana woda mineralna umożliwia skoki na deskorolce. Niech więc się trafi drugi Natanek, który jej jakichś głupot o Hello Kitty czy piekle naopowiada, to miesiącami będę to odkręcać.
w naszej szkole to nie ma etyki i dzieci później np. przychodzą do szkoły, bo religia jest albo na początku albo na końcu. Mogą też przeczekać w bibliotece/świetlicy. Swoją drogą, fakt, dzieci takie bzdury wygadują jak wracają z religii tzn. to dla nich za trudne do pojęcia lub przekaz nie ten być może.Jak fajna osoba, co ma dobry kontakt z dziećmi i fajnie prowadzi zajęcia to czemu nie? No chyba,że nie jesteście wierzący to wtedy po co? Lepiej dziecku dodatkowo nie mieszać.
Też nie chce posyłać swojego dziecka na religię, i aż mi się lepiej zrobiło na duszy po przeczytaniu tych komentarzy ;-)
czuję tak samo jak wy, nie chcę żeby młoda chodziła na religię, a najchętniej bym jej też nie ochrzciła, ale czuje się bombardowana przez wszystkich włącznie z moim mężem który twierdzi, że musimy ochrzcić, bo potem będzie miała do nas pretensje że jej koleżanki poszły do pierwszej komunii a ona nie, z kolei moja babcia zagorzała fanka tv z torunia wręcz mi powiedziała, że jak dziecko nie będzie wychowane w wierze katolickiej to będzie złym człowiekiem pozbawionym wartości......
z kolei ja nie chcę żeby moje dziecko było ochrzczone bo tak wypada, żeby poszło do 1 komunii bo inne dzieci idą i dostają prezenty, wydawało mi się , że w wierze chodzi o co innego, a skoro ja nie wierzę, to jak mam dziecko w katolicyzmie wychować? dla mnie priorytetem jest żeby była szczęśliwym i dobrym człowiekiem a nie obrządki które w moim mniemaniu nie mają sensu
z kolei ja nie chcę żeby moje dziecko było ochrzczone bo tak wypada, żeby poszło do 1 komunii bo inne dzieci idą i dostają prezenty, wydawało mi się , że w wierze chodzi o co innego, a skoro ja nie wierzę, to jak mam dziecko w katolicyzmie wychować? dla mnie priorytetem jest żeby była szczęśliwym i dobrym człowiekiem a nie obrządki które w moim mniemaniu nie mają sensu
osobiście mam podobne zdanie do reszty Pań. Sama jestem raczej ateistką a na pewno nie praktykującą katoliczką. Do instytucji kościoła mam negatywny stosunek. Ale mimo wszystko moje dziecko jest ochrzczone i przwdopodonie będzie chodzić na religię. Decyzję pomogła mi podjąć koleżanką, w tej chwili 30 letnia kobieta. Była ona wychowywana w typowo ateistycznej rodzinie, została ochrzczona potajemnie przez babcię ale do kolejnych sakramentów już nie przystąpiła. Mówi, że w dzieciństwie bardzo brakowało jej czegoś związanego z wiarą, było jej tak jakoś pusto. tęskniła za jakoś siłą wyższą i za tym, że np. dziadkowie jej koleżanek szli do nieba i jakoś tak tą śmierć się łatwiej tłumaczyło, że są teraz u Pana Jezusa, że są szczęśliwi a jej rodzina po prostu umierała.
w rezultacie ta dziewczyna w dniu dzisieszym jest ateistką, wzięła ślub kościelny wcześniej nadrabiając sakramenty i swoje dziecko ochrzciła
oczywiście nikogo nie namiawiam do posyłania dziecka na religię ale jest to inna strona medalu, którą warto przemyśleć
w rezultacie ta dziewczyna w dniu dzisieszym jest ateistką, wzięła ślub kościelny wcześniej nadrabiając sakramenty i swoje dziecko ochrzciła
oczywiście nikogo nie namiawiam do posyłania dziecka na religię ale jest to inna strona medalu, którą warto przemyśleć
Moim zdaniem demonizujecie trochę te lekcje religii jakby tam dzieci ze skóry obdzierali... Ja jestem wierząca jak 80% Polaków ale staram się być konsekwentna, skoro ja i mój mąż przyjęliśmy wszystkie sakramenty to tak też robimy z naszym synkiem.
Moje zdanie jest tylko takie by religia nie była w szkole. To nie jest miejsce na takie nauki. Że już o ocenianiu jakimkolwiek tego "przedmiotu" nie wspomnę! To powinno być w salkach przy kościołach, powinno mieć dobra oprawę i przede wszystkim powinien to prowadzić ktoś z głową - kto będzie uczył dzieci wrażliwości, miłości i poszanowania określonych wartości. Będzie prowadził lekcje w formie warsztatów - spotkań w ciekawym gronie.
Wyobrażam sobie takie lekcje, gdzie ksiądz z gitarą śpiewa razem z dziećmi pieśni (Tylko nie "Czarna Madonna" oczywiście ;) Gdzie razem idą do kościoła, ze starszymi dziećmi do ludzi, którzy potrzebują pomocy. Mogłyby być też wspólne akcje dobroczynne - np. organizowanie zbiórek dla schroniska dla zwierząt. Takie lekcje mogłyby być dobrym starem dla przyszłych wolontariuszy.
Ja swoje zajęcia z religii, prowadzone w salce właśnie przez młodych księży pamiętam do dziś ! :) I mam z tego okresu najmilsze wspomnienia. Wszyscy uwielbialiśmy te lekcje. Z resztą ogromnego wzruszenia doznałam jak po blisko 25 latach zobaczyłam jednego z tych księży jak udziela ślubu mojej koleżance :)
Moje zdanie jest tylko takie by religia nie była w szkole. To nie jest miejsce na takie nauki. Że już o ocenianiu jakimkolwiek tego "przedmiotu" nie wspomnę! To powinno być w salkach przy kościołach, powinno mieć dobra oprawę i przede wszystkim powinien to prowadzić ktoś z głową - kto będzie uczył dzieci wrażliwości, miłości i poszanowania określonych wartości. Będzie prowadził lekcje w formie warsztatów - spotkań w ciekawym gronie.
Wyobrażam sobie takie lekcje, gdzie ksiądz z gitarą śpiewa razem z dziećmi pieśni (Tylko nie "Czarna Madonna" oczywiście ;) Gdzie razem idą do kościoła, ze starszymi dziećmi do ludzi, którzy potrzebują pomocy. Mogłyby być też wspólne akcje dobroczynne - np. organizowanie zbiórek dla schroniska dla zwierząt. Takie lekcje mogłyby być dobrym starem dla przyszłych wolontariuszy.
Ja swoje zajęcia z religii, prowadzone w salce właśnie przez młodych księży pamiętam do dziś ! :) I mam z tego okresu najmilsze wspomnienia. Wszyscy uwielbialiśmy te lekcje. Z resztą ogromnego wzruszenia doznałam jak po blisko 25 latach zobaczyłam jednego z tych księży jak udziela ślubu mojej koleżance :)
Ja mam troszkę inne zdanie na ten temat, mimo iż nie mamy ślubu kościelnego dziecko otrzymało chrzest, pójdzie na religie i do komunii-dlaczego? Dlatego by jej teraz nie narzucać woli rodziców, my wsYscy byliśmy karmieni bzdurami o piekle i niebie... Teraz mamy swoj rozum, sami odpowiadamy za swoje czyny i wybieramy w co wierzymy. Dlaczego mam odebrać to prawo córce? Żyjemy w takich czasach a nie innych, świadomość ludzka jest coraz większa na temat całego tego bełkotu... Jesli bedzie chciała miec ślub kościelny a nie miałaby chrztu i komunii miałaby pewnie pretensje ze utrudnilismy jej to. Jesli natomiast wybierze inna drogę zrobi to sama, świadomie mając prawo wyboru.
"Kiedys traktowałam ludzi dobrze, dzisiaj z wzajemnością..."
Mnie natomiast zadziwia to że autorce tak ochoczo przyznano punkty plusowe i pytam za co ? Za to że nie ma pojęcia czy wierzy czy nie czy chce być katoliczką i tym samym czy jej dziecko ma być tak wychowane .
Religia to nie wybór koloru bluzki ale coś bardzo ważnego w życiu człowieka wierzącego jeżeli wierzę to chcę aby moje dziecko uczestniczyło w mszy św ,zostało ochrzczone ,chodziło na religię. Jeżeli nie wierzę to nawet przez głowę nie powinno przejść rodzicowi czy dziecko ma chodzić na religie bo go to nie dotyczy .
Niestety teraz ludzie żyją dla innych i pewne rzeczy robią "bo tak wypada" akurat w sprawach wiary nie ma czy wypada czy nie i zadaniem rodzica jest dziecku wytłumaczyć dlaczego nie będzie chodziło na religię ,nie zostało ochrzczone i nie pójdzie do komunii a rodzice no cóż wpychają dziecko bo tak im wygodniej bo nie trzeba nic mówić a ludzie też krzywo patrzeć nie będą .
Religia to nie wybór koloru bluzki ale coś bardzo ważnego w życiu człowieka wierzącego jeżeli wierzę to chcę aby moje dziecko uczestniczyło w mszy św ,zostało ochrzczone ,chodziło na religię. Jeżeli nie wierzę to nawet przez głowę nie powinno przejść rodzicowi czy dziecko ma chodzić na religie bo go to nie dotyczy .
Niestety teraz ludzie żyją dla innych i pewne rzeczy robią "bo tak wypada" akurat w sprawach wiary nie ma czy wypada czy nie i zadaniem rodzica jest dziecku wytłumaczyć dlaczego nie będzie chodziło na religię ,nie zostało ochrzczone i nie pójdzie do komunii a rodzice no cóż wpychają dziecko bo tak im wygodniej bo nie trzeba nic mówić a ludzie też krzywo patrzeć nie będą .
Wiola, nie rozumiesz pewnych uwag i opinii, prawdopodobnie dlatego że dopowiedziałaś sobie całą historię na temat naszych światopoglądów, dodałaś cały system filozoficzny i tworzysz tutaj taką wypowiedź-potworka, do którego aż nie wiadomo jak się odnieść, tyle ma wątków-macek.
No to najkrócej, żeby uciąć: zasadniczo w moim pytaniu i odpowiedziach nie ma mowy o wierze. Sprawdź. Zastanawiamy się czy dzieci pięcioletnie, nawet niespełna, powinny chodzić na religię, czy nie, dlaczego i pytamy siebie o decyzje.
Kropka.
No to najkrócej, żeby uciąć: zasadniczo w moim pytaniu i odpowiedziach nie ma mowy o wierze. Sprawdź. Zastanawiamy się czy dzieci pięcioletnie, nawet niespełna, powinny chodzić na religię, czy nie, dlaczego i pytamy siebie o decyzje.
Kropka.
To chyba raczej ty nie rozumiesz ,bo jak dla mnie jest coś jest nie ważne to nie zaprzątam sobie tym głowy i nie mam dylamtu tak czy nie,nie pytam obcych ludzi o takkie sprawy .
Jakbyś była św jehowy albo muzułmanką zapytałabyś czy puścić dziecko na lekcje religi nigdybyś nawet takiego tamatu nie założyła i to jest jak nabardziej związane z wiarą a nie czy 5 latek zrozumie co jest w tym grane i co ma zrozumieć jak mu rodzić nic nie powie tylko zadaje pytanie obcym ludziom .
Jakbyś była św jehowy albo muzułmanką zapytałabyś czy puścić dziecko na lekcje religi nigdybyś nawet takiego tamatu nie założyła i to jest jak nabardziej związane z wiarą a nie czy 5 latek zrozumie co jest w tym grane i co ma zrozumieć jak mu rodzić nic nie powie tylko zadaje pytanie obcym ludziom .
A wyobraź sobie, że w naszym kraju nagle dominującą religią jest islam. A Ty masz poglądy i wiarę nadal taką samą jak teraz, czyli chrześcijańską. I nagle wszystkie dzieci chodzą na religię do imama. W tej chwili inaczej spojrzałabyś na problem. Nie wszystko byłoby już takie oczywiste ...? W tym momencie czułabyś się jak obierana ze skóry. Niestety.
Mnie zastanawia, co zrobią ateiści jak dziecko chodzące na religię (bo wypada, po będzie takie jak inne, bo będzie miało Komunie i dostanie prezenty itd), gdy dziecko bedzie chciało rozmawiać z nimi o Bogu. Kiedy postawi jasne pytania, na które trzebe odpowiedzieć jednoznacznie? Albo swój autorytet podważą, albo szkoły. Jeden i drugi przypadek jest zły.
A co do prezentów komunijnych, że dla niektórych to jest właśnie sens:
http://komediowo.pl/gid,15747129,img,15747243,title,Przedziwne-zdjecia-z-Pierwszej-Komunii,galeria.html
Chodzi mi jedynie o pierwsze zdjęcie z galerii
A co do prezentów komunijnych, że dla niektórych to jest właśnie sens:
http://komediowo.pl/gid,15747129,img,15747243,title,Przedziwne-zdjecia-z-Pierwszej-Komunii,galeria.html
Chodzi mi jedynie o pierwsze zdjęcie z galerii
Mam pytanie, bez złośliwości, do tych którzy twierdzą, że nie chrzczą, nie posyłają na religię, żeby dziecko miało wybór. Ma mieć wybór, ale jedną opcję ma z gruntu obśmianą i uznaną za nie wartą wyboru. I czy, jeśli mimo wszystko wybierze wiarę katolicką, wybór ten zostanie uszanowany i dziecko nie usłyszy że tam SAMI złodzieje, pedofile i oszuści.
Z każdej lekcji dziecko może przynieść niewygodne pytania, a jakich rzeczy dowie się na korytarzu czy podwórku w szkole. Aż strach pomyśleć.
Z każdej lekcji dziecko może przynieść niewygodne pytania, a jakich rzeczy dowie się na korytarzu czy podwórku w szkole. Aż strach pomyśleć.
i corka i syn chodzili juz w przedszkolu od średniaków na lekcje religii i jakoś nie wyniesli z nich jakiś traumatycznych przezyć. Wszystko zalezy od tego kto i w jaki sposób prowadzi lekcję
Specjalnie przejrzałam ich ksiązki odreligii i nie znalazłam nic strasznego.
Wierzę w Boga , nie przepadam za ludżmi, którzy go tworzą, ale nie wszyscy księża są źli, znam takich, którzy wiedzą po co nimi są,
Dlatego dzieci są ochrzczone, bedą mialy komuniĘ itd, żeby mogly sobie poźniej wybrac drogę a sakramenty przyjete w życiu nie przeszkadzaja
Specjalnie przejrzałam ich ksiązki odreligii i nie znalazłam nic strasznego.
Wierzę w Boga , nie przepadam za ludżmi, którzy go tworzą, ale nie wszyscy księża są źli, znam takich, którzy wiedzą po co nimi są,
Dlatego dzieci są ochrzczone, bedą mialy komuniĘ itd, żeby mogly sobie poźniej wybrac drogę a sakramenty przyjete w życiu nie przeszkadzaja
Ola, nasz syn nie był chrzczony i zapewne również nie poślemy go na religię, chyba że wyraźnie będzie tego chciał. Skłaniamy się ku odłamom protestanckim, choć nie możemy określić się jeszcze na 100%. W naszym domu o religioznawstwie mówi się często i uwierz, że nie zwykliśmy deprecjonować żadnego wyznania, czy żadnego odłamu jakiejkolwiek religii. Nie jest właściwe, jeśli na podstawie iluś tam wyjątków tworzy się opinię rzutującą na całą grupę, a niestety często słychać argumenty, że "nie chrzczę, bo kościół to złodzieje". Dla mnie to żaden argument.
Do A.:
Podaj przykład pytania na które myślący człowiek miałby odpowiedzieć "jednoznacznie", gdy kwestia dotyczy wiary.
Ja nie jestem w stanie mówić córce nic więcej niż "niektórzy wierzą że istnieje Bóg, dobrze by było..." Ostatnio córka męczy mnie pytaniami o to skąd wzięły się dinozaury. Znam teorię ewolucji i zgodnie z nią wyjaśniam co trzeba. Mam córce czytać historyjkę o stworzeniu świata z Biblii stworzonej dawno temu na podstawie innych podobnych podań? Oczywiście kiedyś jej to przeczytam ale jako legendę jedną z wielu. No bo przecież nie będę córce mówić o świecie przez pryzmat takich wierzeń.
Innymi słowy religia to element kultury a o Bogu można mówić poważnie, czyli też hipotetycznie.
To i tak lepsze niż piosenki które wspominam z czasów mojej komunii. Były dziecinne i na pewno istoty boga nie wyjaśniały.
A, nie pisz o autorytecie "szkoły", tylko katechety.
I co, dziecko miałoby swój autorytet podważyć jako osoby myślącej bo katecheta będzie odpowiadał "jednoznacznie"?
Podaj przykład pytania na które myślący człowiek miałby odpowiedzieć "jednoznacznie", gdy kwestia dotyczy wiary.
Ja nie jestem w stanie mówić córce nic więcej niż "niektórzy wierzą że istnieje Bóg, dobrze by było..." Ostatnio córka męczy mnie pytaniami o to skąd wzięły się dinozaury. Znam teorię ewolucji i zgodnie z nią wyjaśniam co trzeba. Mam córce czytać historyjkę o stworzeniu świata z Biblii stworzonej dawno temu na podstawie innych podobnych podań? Oczywiście kiedyś jej to przeczytam ale jako legendę jedną z wielu. No bo przecież nie będę córce mówić o świecie przez pryzmat takich wierzeń.
Innymi słowy religia to element kultury a o Bogu można mówić poważnie, czyli też hipotetycznie.
To i tak lepsze niż piosenki które wspominam z czasów mojej komunii. Były dziecinne i na pewno istoty boga nie wyjaśniały.
A, nie pisz o autorytecie "szkoły", tylko katechety.
I co, dziecko miałoby swój autorytet podważyć jako osoby myślącej bo katecheta będzie odpowiadał "jednoznacznie"?
Nie zgadzam się z Tobą, jako rodzic i jako pedagog. Dziecko nie zawsze dzieli: osobno katecheta, osobno szkoła. Dla dziecka szkoła jest instytucją, jako całością, na którą jak najbardziej się składają elementy. Ale to jest jakaś całość. Dobrze jest jak jest pewna spójność między tym, co się słyszy w szkole i w domu. Jeśli jest inaczej, to jest to zawsze podważanie pewnego autorytetu. Czym mniejsze dziecko tym bardziej tak jest.
A pytań może być mnóstwo, np.:
- czy Bóg istnieje (i to nie jest pytanie z serii :mamo, czy ty wierzysz)
- czy jest niebo i piekło
- mamo, czy to jest grzech że nie idziemy do kościoła?
można mnożyć
Dziecko zadaje pytania jednoznaczne i też takich informacji powinno mu się udzielić. Na pytanie, gdzie odpowiedzi są dwie (tak lub nie) powinno się odpowiadać właśnie tak (i zgodnie z własnymi przekonaniami), a nie zacząć filozofować. Zwlaszcza że podstawowe informacje dotyczące religii są przedstawiane dzieciom wprost, jako dogmat. Gdyby było inaczej, to nie byłby to przedmiot "religia" tylko "etyka", "zróżnicowanie kulturowe na świecie".
Dla osoby wierzącej odpowiedź na pytanie "czy jest Bóg" jest jednoznaczna. Gdyby było inaczej, to nie byłaby osobą wierzącą. Byłaby agnostykiem, ateistą lub innowiercą.
A pytań może być mnóstwo, np.:
- czy Bóg istnieje (i to nie jest pytanie z serii :mamo, czy ty wierzysz)
- czy jest niebo i piekło
- mamo, czy to jest grzech że nie idziemy do kościoła?
można mnożyć
Dziecko zadaje pytania jednoznaczne i też takich informacji powinno mu się udzielić. Na pytanie, gdzie odpowiedzi są dwie (tak lub nie) powinno się odpowiadać właśnie tak (i zgodnie z własnymi przekonaniami), a nie zacząć filozofować. Zwlaszcza że podstawowe informacje dotyczące religii są przedstawiane dzieciom wprost, jako dogmat. Gdyby było inaczej, to nie byłby to przedmiot "religia" tylko "etyka", "zróżnicowanie kulturowe na świecie".
Dla osoby wierzącej odpowiedź na pytanie "czy jest Bóg" jest jednoznaczna. Gdyby było inaczej, to nie byłaby osobą wierzącą. Byłaby agnostykiem, ateistą lub innowiercą.
Taka mnie refleksja naszła. Czasami się słyszy, że katolicy są złośliwi, plują jadem itd. A tu jak jest zasugerowane? Że człowiek myslący nie da jednoznacznej odpowiedzi na żadne pytanie związane z religią. Jaki wniosek z tego? Jak da odpowiedź jednoznaczną, to pewnie jest niemyślący. Smutne to trochę.
Mam znajomych innowierców, ba nawet bliską koleżankę ateistkę. Bardzo się lubimy i szanujemy. I nigdy nikt z nas nie dał do zrozumienia, że druga strona ma coś nie tak z myśleniem.
Mam znajomych innowierców, ba nawet bliską koleżankę ateistkę. Bardzo się lubimy i szanujemy. I nigdy nikt z nas nie dał do zrozumienia, że druga strona ma coś nie tak z myśleniem.
Może jako pedagog chciałabyś aby dzieci traktowały szkołę jednolicie, a postulaty szkoły, każdego pracownika, jako pewniki, ba, nawet "dogmaty" ale na szczęście nie dotyczy to naszego gatunku, zwanego nie bez powodu "homo sapiens".
I tak z tego co wiem i co sama wspominam, to dzieci zawsze wiedziały na co można sobie pozwolić z panią od plastyki, katechetą, a na co z nauczycielką matematyki i to się nie zmieni, bez względu na to czego będą sobie pedagogowie życzyli. Na szczęście po prostu to nie czasy hitlerowskie i bezwzględnego posłuszeństwa.
Podobnie przedstawia się kwestia odpowiadania na pytania dziecka. Oczywiście można starać się je ogłupić odpowiedzią "tak, jest piekło" ale czy to wzmocni nasz autorytet w odbiorze dziecka, to bardzo wątpię.
No, mniejsza o to, z osobą która wierzy w piekło, nie ma wątpliwości, i zapewnia o tym dziecko z pełnym przekonaniem, nie jestem w stanie się porozumieć.
Ale świadomość że taki ktoś mógłby też uczyć mojego czterolatka o piekle, grzechu niechodzenia do kościoła, bardzo skutecznie utwierdza mnie w przekonaniu że trzeba trzymać dziecko z dala od katechizacji, przynajmniej póki jest podatne na wszystko co słyszy.
I tak z tego co wiem i co sama wspominam, to dzieci zawsze wiedziały na co można sobie pozwolić z panią od plastyki, katechetą, a na co z nauczycielką matematyki i to się nie zmieni, bez względu na to czego będą sobie pedagogowie życzyli. Na szczęście po prostu to nie czasy hitlerowskie i bezwzględnego posłuszeństwa.
Podobnie przedstawia się kwestia odpowiadania na pytania dziecka. Oczywiście można starać się je ogłupić odpowiedzią "tak, jest piekło" ale czy to wzmocni nasz autorytet w odbiorze dziecka, to bardzo wątpię.
No, mniejsza o to, z osobą która wierzy w piekło, nie ma wątpliwości, i zapewnia o tym dziecko z pełnym przekonaniem, nie jestem w stanie się porozumieć.
Ale świadomość że taki ktoś mógłby też uczyć mojego czterolatka o piekle, grzechu niechodzenia do kościoła, bardzo skutecznie utwierdza mnie w przekonaniu że trzeba trzymać dziecko z dala od katechizacji, przynajmniej póki jest podatne na wszystko co słyszy.
Rzeczywiście, nie dalibyśmy rady się porozumieć ale zupełnie nie dlatego, że jestem osobą wierzącą, a Ty nie. Problem leży w zupełnie innym miejscu. Nawet jak nie jest to wprost powiedziane, to z Twojej wypowiedzi bardzo wyraźnie wychodzi brak szacunku do ludzi z innym światopoglądem niż Ty. Nie ma w Twoich wypowiedziach otwartości na ludzi myślących inaczej (tak, wiem tylko osoby nie wierzące myślą, inni nie), nie ma tolerancji w tym sensie, że każdy człowiek ma prawo do własnego światopoglądu, wiary bądź jej braku. I należy się każdemu szacunek. Nie ma nawet krzty szacunku w zdaniu: Oczywiście można starać się je ogłupić odpowiedzią "tak, jest piekło". Jest to wyraźne deprecjonowanie ludzi którzy wierzą, bo oni po prostu dzieci ogłupiają. Każdy z nas ma prawo wierzyć bądź nie, ale nikt nie ma prawa obrażać kogoś o światopoglądzie odmiennym. To nie jest kwestia tego, czy jest się wierzącym czy nie, to jest kwestia tego, jakim się jest człowiekiem.
Mam bardzo dobrą koleżankę ateistkę, kiedyś nawet razem mieszkałysmy. I zawsze potrafiłyśmy się porozumieć. Temat religii nie był zasadniczo poruszany ale kilka razy zdarzyło nam się porozmawiać na ten temat; nie by "przerobić na swoją modłę" ale zwyczajnie pogadać z ciekawości trochę. Nikt nikogo nie obraził, nawet głosu nie podniósł. Można? Można. Ale tu trzeba być przede wszystkim otwartym na drugiego człowieka, bez względu na to jakiego jest wyznania.
Ja w ogóle nie miałam na uwadze, czego oczekuje szkoła, pedagodzy w stosunku do dzieci. Zupełnie mnie nie zrozumiałaś, a może nie było wcale chęci ku temu? Ja wyszłam od strony dziecka, które może szkołe postrzegać po swojemu i to "po swojemu" może ale nie musi być zgodne z tym co myślą rodzice, pedagodzy, ktokolwiek. I zawsze może być taka możliwość, że będzie pytało, będzie szukało potwierdzenia tego, co usłyszy w szkole. I to na pewno nie jest spójne z hitleryzmem, jak to napisałaś. Gdybym była zwolennikiem takiego posłuszeństwa, to nie byłoby w ogóle problemu ale ja zawsze zakładam, że dziecko ma prawo pytać, szukać. I dla mnie, przede wszystkim jako rodzica, jest ważne, żeby dziecko wychować w pewnego rodzaju szczerości, żeby nie fundować mu różnych sprzeczności, bo w moim odczuciu nie jest to dla dziecka dobre. A może być tak, że czy więcej sprzeczności w życiu dziecka, tym więcej pytań. Dlatego to rodzic kieruje wychowaniem dziecka. Tak też jest z religią. Jeśli jestem wierzącą osobą, akceptuję dogmaty to zapisuję na religię. Jeśli nie to dlaczego mam robić śmietnik z głowy mojego dziecka. Oczywiście, że nie musi byc problemu z taką sytuacją ale zawsze jest prawdopodobieństwo, że będzie inaczej. Jeśli dziecko pyta o coś wprost, to uważam, że zasługuje na to by mu wprost odpowiadać. Zwłaszcza że to rodzic decyduje w tym przypadku o tym, czy dziecko treści religijne otrzymuje w szkole czy nie. I zupełnie czymś innym jest przekonanie dziecka, na co może pozwolić sobie z panią od matematyki, plastyki, religii. Czymś zupełnie innym jest problem, "czy u pani z polskiego można siedzieć na biurku" a czymś innym problem: "kto mówi prawdę mama czy pani, bo każda mówi coś innego".
Dla mnie sprawa jest prosta. Nie ma możliwości, by posyłać dziecko do szkoły muzycznej i potem wymagac, by nie uczyło się grać na instrumencie. Tak samo z religią. Nie chcę, żeby było "ogłupiane", to po prostu nie posyłam na te lekcje.
Mam bardzo dobrą koleżankę ateistkę, kiedyś nawet razem mieszkałysmy. I zawsze potrafiłyśmy się porozumieć. Temat religii nie był zasadniczo poruszany ale kilka razy zdarzyło nam się porozmawiać na ten temat; nie by "przerobić na swoją modłę" ale zwyczajnie pogadać z ciekawości trochę. Nikt nikogo nie obraził, nawet głosu nie podniósł. Można? Można. Ale tu trzeba być przede wszystkim otwartym na drugiego człowieka, bez względu na to jakiego jest wyznania.
Ja w ogóle nie miałam na uwadze, czego oczekuje szkoła, pedagodzy w stosunku do dzieci. Zupełnie mnie nie zrozumiałaś, a może nie było wcale chęci ku temu? Ja wyszłam od strony dziecka, które może szkołe postrzegać po swojemu i to "po swojemu" może ale nie musi być zgodne z tym co myślą rodzice, pedagodzy, ktokolwiek. I zawsze może być taka możliwość, że będzie pytało, będzie szukało potwierdzenia tego, co usłyszy w szkole. I to na pewno nie jest spójne z hitleryzmem, jak to napisałaś. Gdybym była zwolennikiem takiego posłuszeństwa, to nie byłoby w ogóle problemu ale ja zawsze zakładam, że dziecko ma prawo pytać, szukać. I dla mnie, przede wszystkim jako rodzica, jest ważne, żeby dziecko wychować w pewnego rodzaju szczerości, żeby nie fundować mu różnych sprzeczności, bo w moim odczuciu nie jest to dla dziecka dobre. A może być tak, że czy więcej sprzeczności w życiu dziecka, tym więcej pytań. Dlatego to rodzic kieruje wychowaniem dziecka. Tak też jest z religią. Jeśli jestem wierzącą osobą, akceptuję dogmaty to zapisuję na religię. Jeśli nie to dlaczego mam robić śmietnik z głowy mojego dziecka. Oczywiście, że nie musi byc problemu z taką sytuacją ale zawsze jest prawdopodobieństwo, że będzie inaczej. Jeśli dziecko pyta o coś wprost, to uważam, że zasługuje na to by mu wprost odpowiadać. Zwłaszcza że to rodzic decyduje w tym przypadku o tym, czy dziecko treści religijne otrzymuje w szkole czy nie. I zupełnie czymś innym jest przekonanie dziecka, na co może pozwolić sobie z panią od matematyki, plastyki, religii. Czymś zupełnie innym jest problem, "czy u pani z polskiego można siedzieć na biurku" a czymś innym problem: "kto mówi prawdę mama czy pani, bo każda mówi coś innego".
Dla mnie sprawa jest prosta. Nie ma możliwości, by posyłać dziecko do szkoły muzycznej i potem wymagac, by nie uczyło się grać na instrumencie. Tak samo z religią. Nie chcę, żeby było "ogłupiane", to po prostu nie posyłam na te lekcje.
Ja też na zebraniu dostałam formularz oświadczenia i porozumieliśmy się w kilka osób że nie zapisujemy dzieci.
Niby nie problem ale...
po pierwsze, do zebrania które odbyło się dopiero w drugim tygodniu, dzieci normalnie były na religię zabierane, jakby było jakieś założenie że na pewno będą chodzić - to łamie zasadę świeckości szkół publicznych,
po drugie, bardzo mi się nie podoba że tak delikatne kwestie jak światopogląd trzeba było ujawnić i postawić na forum publicznym, bo organizacja zajęć szkolnych tego wymaga.
To trochę nie w porządku i jestem pewna że wg obiektywnej oceny każdego, czy jest katolikiem, ateistą czy jakiegokolwiek wyznania.
Niby nie problem ale...
po pierwsze, do zebrania które odbyło się dopiero w drugim tygodniu, dzieci normalnie były na religię zabierane, jakby było jakieś założenie że na pewno będą chodzić - to łamie zasadę świeckości szkół publicznych,
po drugie, bardzo mi się nie podoba że tak delikatne kwestie jak światopogląd trzeba było ujawnić i postawić na forum publicznym, bo organizacja zajęć szkolnych tego wymaga.
To trochę nie w porządku i jestem pewna że wg obiektywnej oceny każdego, czy jest katolikiem, ateistą czy jakiegokolwiek wyznania.
Zajęcia tego typu powinny odbywać się przy kościołach, wówczas nie byłoby problemu z zabieraniem dzieci bez zgody rodziców lub też z ujawnianiem światopoglądu na forum - całkowicie rozumiem postawę autorki posta powyżej, która o tym wspomniała! Nie byłoby też sytuacji, w których "cała klasa" przygotowuje się do komunii a dane dziecko nie..
Ciekawi mnie też o ile mniej dzieci rzeczywiście chodziłoby na religię, gdyby rodzice musieli pofatygować się osobiście, aby je tam zapisać..
Ciekawi mnie też o ile mniej dzieci rzeczywiście chodziłoby na religię, gdyby rodzice musieli pofatygować się osobiście, aby je tam zapisać..
muszę przyznać że zasada świeckości szkół publicznych to chyba dyrektorom niektórym nie jest znana... w szkole, do której uczęszcza moje dziecko podczas apelu 1 września było błogosławieństwo udzielone przez księdza oraz zbiorowa modlitwa ojcze nasz..hm...(wszystko podczas apelu rozpoczynającego rok szkolny)
A ktoś się zastanowił, czemu jest religia w szkole? Bo tylu mamy w Polsce katolików. NIe ma nauczania innej religii bo nie ma tylu wyznawców. A katolików jest pewnie z 80%. Ja jako katolik jestem zadowolona z tego, że religia jest w szkole. Nie podoba się to osobom... No właśnie jakim? Niewierzącym? Po co w takim razie chrzczą dzieci, wpisując je jednocześnie do kościoła katolickiego. Te statystyki mówią jasno - jest tylu katolików, że nauczanie religii w szkole ma sens. Jakoś nie uczą dzieci wiary np. świadków Jehowy, zasad wiary adwentystów dnia siódmego itd. Czemu? Bo takich dzieci jest garstka.
Ludziom chodzącym do kościoła nie przeszkadza religia w szkole, formalności w kościele, zasady, praktyki. Protestują ci, którzy z kościołem nie mają i nie chcą mieć nic wspólnego. Tylko że to tak także za ich przyczyną dzieją się pewne rzeczy związane z kościołem.
Ludziom chodzącym do kościoła nie przeszkadza religia w szkole, formalności w kościele, zasady, praktyki. Protestują ci, którzy z kościołem nie mają i nie chcą mieć nic wspólnego. Tylko że to tak także za ich przyczyną dzieją się pewne rzeczy związane z kościołem.
"Ludziom chodzącym do kościoła nie przeszkadza religia w szkole, formalności w kościele, zasady, praktyki."
Wszyscy ci to powiedzieli?
Ja nie potwierdzam w swoim imieniu.
"Protestują ci, którzy z kościołem nie mają i nie chcą mieć nic wspólnego."
Może właśnie z powodu tego co "przeszkadza" nie chcą mieć owego niczego wspólnego. Pomyślałaś o tym?
"Tylko że to tak także za ich przyczyną dzieją się pewne rzeczy związane z kościołem."
Tajemniczo to brzmi, jakbyś dawała nam do zrozumienia że znasz teorię spiskową. Wyjaśnisz jakie to "pewne rzeczy związane z kościołem dzieją się za przyczyną tych którzy nie chcą mieć z kościołem nic wspólnego"? To naprawdę zastanawiające.
Wszyscy ci to powiedzieli?
Ja nie potwierdzam w swoim imieniu.
"Protestują ci, którzy z kościołem nie mają i nie chcą mieć nic wspólnego."
Może właśnie z powodu tego co "przeszkadza" nie chcą mieć owego niczego wspólnego. Pomyślałaś o tym?
"Tylko że to tak także za ich przyczyną dzieją się pewne rzeczy związane z kościołem."
Tajemniczo to brzmi, jakbyś dawała nam do zrozumienia że znasz teorię spiskową. Wyjaśnisz jakie to "pewne rzeczy związane z kościołem dzieją się za przyczyną tych którzy nie chcą mieć z kościołem nic wspólnego"? To naprawdę zastanawiające.
Oczywiście, że piszę w swoim imieniu. Jednak również ci moi znajomi, którzy chodzą do kościoła, nie mają nic przeciwko religii w szkole.
"Ludziom chodzącym do kościoła nie przeszkadza religia w szkole, formalności w kościele, zasady, praktyki."
Wszyscy ci to powiedzieli?
Ja nie potwierdzam w swoim imieniu. "
A do kościoła chodzisz? Bo w tym zdaniu tylko o takich osobach wspomniałam.
A co do teorii spiskowej to takowej nie znam. Tu nie ma nic tajemniczego. Religia w szkole jest dlatego, że tak dużo jest zdeklarowanych katolików w statystykach kościelnych. Gdyby ich tylu nie było, to tej religii też by nie było. Osoby przeciwne kościołowi, poprzez zapisanie się do ksiąg parafialnych, zwiększają ten bardzo duży odsetek katolików, a co za tym idzie, są współodpowiedzialni za zorganizowanie lekcji religii w szkołach. No bo jeśli prawie wszyscy mają zadeklarowany światopogląd taki a nie inny, to czemu nie wyjść im na przeciw?
Jesli dyskusja toczy się na temat religii w szkole, to naprawdę tak trudno było zrozumieć, że sformułowanie "pewne rzeczy związane z kościołem" dotyczy także tej religii? Naprawdę tak trudno było te informacje połączyć w procesie myślenia? Jeśli rzeczywiście to było niewykonalne, to zastanawiam się, co jest tego przyczyną? Czy nasz system edukacyjny, który coraz bardziej podaje dzieciom wszystko "na tacy" zabiła w uczniach zdolność samodzielnego myślenia?
"Ludziom chodzącym do kościoła nie przeszkadza religia w szkole, formalności w kościele, zasady, praktyki."
Wszyscy ci to powiedzieli?
Ja nie potwierdzam w swoim imieniu. "
A do kościoła chodzisz? Bo w tym zdaniu tylko o takich osobach wspomniałam.
A co do teorii spiskowej to takowej nie znam. Tu nie ma nic tajemniczego. Religia w szkole jest dlatego, że tak dużo jest zdeklarowanych katolików w statystykach kościelnych. Gdyby ich tylu nie było, to tej religii też by nie było. Osoby przeciwne kościołowi, poprzez zapisanie się do ksiąg parafialnych, zwiększają ten bardzo duży odsetek katolików, a co za tym idzie, są współodpowiedzialni za zorganizowanie lekcji religii w szkołach. No bo jeśli prawie wszyscy mają zadeklarowany światopogląd taki a nie inny, to czemu nie wyjść im na przeciw?
Jesli dyskusja toczy się na temat religii w szkole, to naprawdę tak trudno było zrozumieć, że sformułowanie "pewne rzeczy związane z kościołem" dotyczy także tej religii? Naprawdę tak trudno było te informacje połączyć w procesie myślenia? Jeśli rzeczywiście to było niewykonalne, to zastanawiam się, co jest tego przyczyną? Czy nasz system edukacyjny, który coraz bardziej podaje dzieciom wszystko "na tacy" zabiła w uczniach zdolność samodzielnego myślenia?
te 80% to oficjalne statystyki kościelne...myślę, że każdą niedzielę 80% to szybciej w galerii spędza niż w kościele :) i widzę że w pokoleniu, które obecnie ma 25-40 lat wzrasta odsetek osób, które w statystykach figurują ale nijak się to ma do ich światopoglądu itd.,
tutaj też nie do końca chodzi o protestowanie...ja np uważam, że dziecko 5-cio letnie (wierzące jeszcze w Reksia, świętego Mikołaja itp) to nie jest jeszcze etap i moment na kwestie światopoglądowe...i obawiam się co do jakości prowadzonych zajęć na religii przez księdza
tutaj też nie do końca chodzi o protestowanie...ja np uważam, że dziecko 5-cio letnie (wierzące jeszcze w Reksia, świętego Mikołaja itp) to nie jest jeszcze etap i moment na kwestie światopoglądowe...i obawiam się co do jakości prowadzonych zajęć na religii przez księdza
cóż powiedzieć na to przedszkole...ciemnota do kwadratu.... mój mąż na pewno poszedłby już na rozmowę z dyrektorką jeśli efekt byłby kiepski-to kuratorium...ale wiadomo - mało kto chce iść na otwartą "wojnę"...choć jeżeli ksiądz jest z podejściem do dzieciaków i przekazuje mądrze i łagodnie pewne treści - to ok-ale 4 latkom-to lepiej bajkoczytanie w tym czasie zorganizować :)to nie jest czas na religię..
Mój w ubiegłym roku szkolnym 4-latek chodził do grupy 4-5 latków i chodził na religię z resztą grupy (chyba tylko jedno dziecko nie chodziło) i jakoś krzywda mu się z tego powodu nie stała :P :) Religię prowadzi siostra z wykształceniem pedagogicznym do nauczania maluchów i głównie śpiewali piosenki, rozmawiali o tradycjach przy okazji świąt itd.
Nika.
Moje dzieci chodzą do Publicznego Przedszkola.
Do grupy 5 i 3 latkow.
Religia raz w tyg, angielski 4 razy w tyg, rytmika 2 razy w tyg.
A co do tematu wątku.
Myślę ze tego typu pytania są po prostu głupie, bo każda matka powinna wiedzieć czy chce żeby jej dziecko uczęszczalo na religię od najmłodszych lat czy nie.
A nie siě pytać obcych kobiet...szok!
Moje dzieci chodzą do Publicznego Przedszkola.
Do grupy 5 i 3 latkow.
Religia raz w tyg, angielski 4 razy w tyg, rytmika 2 razy w tyg.
A co do tematu wątku.
Myślę ze tego typu pytania są po prostu głupie, bo każda matka powinna wiedzieć czy chce żeby jej dziecko uczęszczalo na religię od najmłodszych lat czy nie.
A nie siě pytać obcych kobiet...szok!
Niestety muszę to napisać... Gdzieś w listopadzie(?) wbrew sobie wyraziłam zgodę na uczestniczenie mojego Syna w religii... :/ Oj mocno się we mnie gotowało...
Ale Dzieć był bardzo ciekawy co dzieci robią jak przychodzi "ta pani"... I dlaczego On musi iść do innej grupy? On nie chce wychodzić ze swojej sali...
Więc zgodziłam się żeby byl w sali i uczestniczył w zajęciach na tyle na ile będzie chciał.
Któregoś wieczoru przed spaniem zadał mi pytanie - czy jego też przybiją do krzyża? No cóż...
Nie wiem co zrobię od września - w szkole zajęcia z etyki są w innym dniu niż religia dla pozostałej części klasy. Dopiero jak się zbierze grupa dzieci z różnych klas... A w czasie religii dzieci chyba siedzą w stołówce? (czy jakoś tak)
Jeśli ktoś ma podobną sytuację w szkole - napiszcie jak to rozwiązaliście?
Ale Dzieć był bardzo ciekawy co dzieci robią jak przychodzi "ta pani"... I dlaczego On musi iść do innej grupy? On nie chce wychodzić ze swojej sali...
Więc zgodziłam się żeby byl w sali i uczestniczył w zajęciach na tyle na ile będzie chciał.
Któregoś wieczoru przed spaniem zadał mi pytanie - czy jego też przybiją do krzyża? No cóż...
Nie wiem co zrobię od września - w szkole zajęcia z etyki są w innym dniu niż religia dla pozostałej części klasy. Dopiero jak się zbierze grupa dzieci z różnych klas... A w czasie religii dzieci chyba siedzą w stołówce? (czy jakoś tak)
Jeśli ktoś ma podobną sytuację w szkole - napiszcie jak to rozwiązaliście?
U mojego syna w szkole religia jest pierwszą albo ostatnią lekcją, kończy więc szybciej lub idzie na późniejszą godzinę. Jeśli klasa ma religię w środku lekcji to dzieciaki idą do świetlicy.
Nie posłaliśmy jego na etykę bo tak jak piszesz, zajęcia są organizowane w różnych szkołach i z tego co wiem w sobotę...
Nie posłaliśmy jego na etykę bo tak jak piszesz, zajęcia są organizowane w różnych szkołach i z tego co wiem w sobotę...
I co w zamian? Islam?
Litością, są pewne tradycje. KK jest lepszy czy gorszy, ale w porównaniu z islamem to i tak klasa. Zachodnie społeczeństwa promowały ostro ateizm, teraz płaczą. W miejsce jednej religii na pewno wejdzie druga.
"Piszę do ciebie mały gryps, wiedz że broniłem poczty w Gdańsku, tak, dzisiaj rozstrzelają nas..." Horytnica.
Litością, są pewne tradycje. KK jest lepszy czy gorszy, ale w porównaniu z islamem to i tak klasa. Zachodnie społeczeństwa promowały ostro ateizm, teraz płaczą. W miejsce jednej religii na pewno wejdzie druga.
"Piszę do ciebie mały gryps, wiedz że broniłem poczty w Gdańsku, tak, dzisiaj rozstrzelają nas..." Horytnica.
Tak, zapiszę moje dziecko na religię. Syn uczęszcza już drugi rok i jest to jedna z jego ulubionych lekcji. Jesteśmy praktykującymi katolikami i skoro zdecydowaliśmy się na ślub kościelny i chrzest dziecka, nie widzę powodów, aby nie uczęszczało na religię. Zresztą moi rodzice w czasach Solidarności walczyli o to, żeby religia mogła wrócić do szkół.
Mój także chodzi. Nie jestem specjalnie praktykujący i zwolennik panów w czarnych sukienkach. Jednak uważam, że to nasze dziedzictwo, warto aby dziecko je poznało, przyjęło pewne zasady moralne, bo i tak ateizm to żadna alternatywa, tym bardziej że islam puka do drzwi i coś takiego jak świeckie państwo tak naprawdę nie istnieje nigdzie na świecie.
"Piszę do ciebie mały gryps, wiedz że broniłem poczty w Gdańsku, tak, dzisiaj rozstrzelają nas..." Horytnica.
"Piszę do ciebie mały gryps, wiedz że broniłem poczty w Gdańsku, tak, dzisiaj rozstrzelają nas..." Horytnica.
Ale że co? Że jeśli nie jestem wyznawcą żadnej religii(lub też jeszcze nie znalazłam nazwy określającej moje przekonania) to nie mam zasad moralnych? Nie mogę być dobrym człowiekiem? To ja już wolę być taka jak jestem niż jak co niektórzy "katolicy"... Fanatyzm zawsze jest groźny - obojętnie w imię której religii.
Ponury - czemu to jest "nasze dziedzictwo"?
Póki co Dzieć chodzi na religię w przedszkolu. Wbrew moim przekonaniom. Ile razy o coś pyta lub o czymś opowiada - to mówię, że tego uczy pani zakonnica, bo to jej "praca", bo w to wierzą ludzie chodzący do kościoła itd.
Młody raz w roku idzie do kościoła z Tatą - ze święconką. Taką potrzebę ma Mąż.
Mimoza wstydliwa - a ja uważam, że religia powinna wrócić do przykościelnych salek, tak jak to było w czasach mojego dzieciństwa. Ciekawe ilu rodziców wtedy zaprowadzałoby dzieci na te zajęcia...
Ponury - czemu to jest "nasze dziedzictwo"?
Póki co Dzieć chodzi na religię w przedszkolu. Wbrew moim przekonaniom. Ile razy o coś pyta lub o czymś opowiada - to mówię, że tego uczy pani zakonnica, bo to jej "praca", bo w to wierzą ludzie chodzący do kościoła itd.
Młody raz w roku idzie do kościoła z Tatą - ze święconką. Taką potrzebę ma Mąż.
Mimoza wstydliwa - a ja uważam, że religia powinna wrócić do przykościelnych salek, tak jak to było w czasach mojego dzieciństwa. Ciekawe ilu rodziców wtedy zaprowadzałoby dzieci na te zajęcia...
"Ciekawe ilu rodziców wtedy zaprowadzałoby dzieci na te zajęcia..."
I o czym to świadczy? O poziomie tych osób. Szczerze mówiąc, ja bardziej szanuję ateistę, który jest dobrym człowiekiem, żyje zgodnie z własnym przekonaniem niż "katolika", który posyła dziecko do komunii, bo ma prezenty dostać apotem w nosie ma przykazania.
I o czym to świadczy? O poziomie tych osób. Szczerze mówiąc, ja bardziej szanuję ateistę, który jest dobrym człowiekiem, żyje zgodnie z własnym przekonaniem niż "katolika", który posyła dziecko do komunii, bo ma prezenty dostać apotem w nosie ma przykazania.
A który ateista żyje zgodnie ze swoimi przekonaniami? Ostatnio mieliśmy przykłady wielkich niby ateistów, komunistów: Jaruzelskiego, Oleksego. Na łóżu śmierci się wyspowiadali ze strachu i mieli pogrzeby kościelne.
Co to za ateiści?
Już lepszy i konsekwentny do końca był prof. Religa czy p. Szymborska :)
"Piszę do ciebie mały gryps, wiedz że broniłem poczty w Gdańsku, tak, dzisiaj rozstrzelają nas..." Horytnica.
Co to za ateiści?
Już lepszy i konsekwentny do końca był prof. Religa czy p. Szymborska :)
"Piszę do ciebie mały gryps, wiedz że broniłem poczty w Gdańsku, tak, dzisiaj rozstrzelają nas..." Horytnica.
Pozwolić, żeby na zajęcia z religii chodziło takie małe dziecko, już w przedszkolu czy w zerówce? To bardzo ryzykowne. Dzieci w tym wieku za bardzo wierzą w to, co mówi im prowadzący, mają za dużo zaufania, nie potrafią też dokładnie zrelacjonować rodzicowi, co się dzieje, obronić się w razie czego.
Moje dziecko nie chodziło w przedszkolu (tak, od najmłodszej grupy byli napastowani przez Kościół), w zerówce, dopiero w pierwszej klasie, a i tak w klasie trzeciej trzeba było pozbyć się katechetki bo straszyła dzieci potopem za bieganie po korytarzu, manipulowała, napadała na niewierzące (to cała historia) i opowiadała jak to zwierzęta nie czują. Nie wiemy ile szkód udało się temu indywiduum narobić.
(Potem był fajny katecheta, ale tylko przez rok). Następnie moje dziecko przestało chodzić na religię.
Młodszego już nie chrzczę, odchodzę całkowicie z rodziną od tej bandy psycholi tworzących władze Kościoła. Za bardzo się zraziliśmy, i przez religię, i wciskanie się kościoła do szkoły przy innych okazjach, a najbardziej chyba przez formalności przy chrzcie i przygotowania do pierwszej komunii.
Moje dziecko nie chodziło w przedszkolu (tak, od najmłodszej grupy byli napastowani przez Kościół), w zerówce, dopiero w pierwszej klasie, a i tak w klasie trzeciej trzeba było pozbyć się katechetki bo straszyła dzieci potopem za bieganie po korytarzu, manipulowała, napadała na niewierzące (to cała historia) i opowiadała jak to zwierzęta nie czują. Nie wiemy ile szkód udało się temu indywiduum narobić.
(Potem był fajny katecheta, ale tylko przez rok). Następnie moje dziecko przestało chodzić na religię.
Młodszego już nie chrzczę, odchodzę całkowicie z rodziną od tej bandy psycholi tworzących władze Kościoła. Za bardzo się zraziliśmy, i przez religię, i wciskanie się kościoła do szkoły przy innych okazjach, a najbardziej chyba przez formalności przy chrzcie i przygotowania do pierwszej komunii.
Mnie zastanawia jedna rzecz. W klasie mojego syna wszystkie dzieci od początku chodziły na religię. A po komunii nagle połowa z religii zrezygnowała. Czyli grunt, że komunia była, impreza i prezenty, a teraz już nie wierzący czy jak? A potem będzie cud nawrócenia przed bierzmowaniem? Taka wyrywkowa wiara?
U młodszego w klasie tylko jedno dziecko nie chodzi na religię, od początku. Zobaczymy jaka będzie sytuacja po komunii.
U młodszego w klasie tylko jedno dziecko nie chodzi na religię, od początku. Zobaczymy jaka będzie sytuacja po komunii.
Tak, chyba to w Polsce kwestia głownie tradycji (kiedyś poganie w tym wieku robiono chlopcom postrzyżyny a dziewczynkom zapleciny, teraz robi się komunię). Niektórzy robią dla prezentów, inni zeby babci nie było smutno ( jeszcze sie pogniewa i przepisze wszystko na Rydzyka). Inni chcą umożliwić ślub koscielny w przyszlosci. O wiarę najmniej w tym chodzi. Dlatego my mówimy nie. Nie bedziemy skladać się na wypasiony prezent dla księdza. Nie będziemy przyklaskiwać temu, ile kasy dostaje Rydzyk od panstwa a na leczenie dzieci nie ma. Pedofilia w Kościele nierozliczona, finanse niejawne i niejasne. Włos sie jeży jak slyszę co księża mówią o dzieciach z invitro. Słyszeliście co papież mówi o wojnie w Ukrainie? Wiecie że to dzieki KK jest nakaz kontunuowania ciąży w przypadku wad śmiertelnych płodu? Ja w tym uczestniczyć nie chcę.