Widok
Dobra Zmiana Opon
Kiedyś Waszczykowski, znany w niektórych kręgach jako 'muzułmański legionista' powiedział, że 'W ciągu roku nie można popełniać dwukrotnie tych samych błędów, zwłaszcza w tak ważnym momencie jakim są demokratyczne wybory'. W ten sposób wytłumaczył, dlaczego wypitolił z roboty Konsul RP w Londynie Panią Węgłowską-Hajnus.
Jak widać Waszczykowski dobrze wie, że polityka to pole minowe i pomylić się można tylko raz.
Wiedza ta jest jednak obca Błaszczakowi, znanemu w niektórych kręgach jako 'Prototyp'. 'Prototyp' pomylił się bowiem już drugi raz.
I wciąż żyje. Chyba tylko dlatego, że myśli, chodzi i oburza się jak Prezes
Pierwszy raz było z Majem. Zbigniewem Majem. Znanym w niektórych kręgach jako 'po co mi to wszystko'. Pan Maj powołany przez Prototyp Błaszczaka na szefa policji w II PRL zaczął urzędowanie od publicznego wyrażenia zdziwienia, do czego służy w gabinecie Pierwszego Psa Rzeczypospolitej aparatura antypodsłuchowa i rejestrująca. Bo przecież gabinet szefa policji to takie tam sobie pomieszczenie, którym pewnie nikt się nie zainteresuje, a wypasiona aparatura to wynik zamiłowania do bizantyzmu elit III RP.
Pewnie z tym zdziwieniem pozostaje sobie teraz na zasłużonej emeryturce, która komu jak komu, ale Szefowi Policji II PRL po dwóch miesiącach walki z układami się należy.
Dziś wiemy, że Prototyp mianował Maja na stanowisko Głównego Komendanta, mimo, że inny Mariusz 'Prawomocnie Uniewinniony' Kamiński miał już wtedy kompromitujące Komendanta informacje o jego przeszłości. Miał, ale ich 'Prototypowi' nie ujawnił. Bo przecież człowiekiem, na którego ma się haki rządzi się łatwiej i można go szantażować.
To taka definicyjna ciągłość I i II PRL.
Tak więc, po Maju, Prototyp powinien się już pilnować. I się nie upilnował.
Drugi raz było z Pawlikowskim, którego 4 grudnia 2015 roku Prototyp mianował na stanowisko Szefa BOR-u. Osoba ta miała wprowadzić nową jakość do BOR-u, którego zepsucie i degrengolada miały swój tragiczny finał w Smoleńsku. Odtąd jedynie prawi i bohaterscy funkcjonariusze na służbie w BOR mieli zapewnić prawdziwe funkcjonowanie procedur oraz pełen profesjonalizm i bezpieczeństwo najważniejszych osób w Kraju Dobrej Zmiany.
Na drodze w pięknie rozwijającej się karierze Pawlikowskiego, a przede wszystkim Błaszczaka, zawisła opona. Pęknięta opona.
Prezydent Kraju Dobrej Zmiany, który akurat chwilowo nie ma nic do podPISania, ma ten komfort, że nie musi myśleć strategicznie. W II PRL robi to za niego druga część prezydenckiego ciała kolegialnego (ta na której spoczywa całkowita władza, a nie odpowiedzialność). Prezydent II PRL spędza więc czas na tym, co robi w miarę dobrze samodzielnie, czyli jeździ se na nartach. Z jednego Memoriału wybrał się właśnie na drugi, na jakieś Narciarskie Mistrzostwa Polski Samorządowców. Na śliskiej marcowej drodze pod Karpaczem, szef BORu Pawlikowski umieścił Dudę w samochodzie z tylnym napędem, podczas, gdy reszta borowskiej gwardii podążała w samochodach 4WD, a dodatkowo założył mu na koło 6-letnią oponę.
Nie posądzałbym Pawlikowskiego o bycie Polakiem Gorszego Sortu, bo tylko to mogłoby go tłumaczyć z takiej bezmyślności.
Pech (a raczej fizyka) chciał, że Pawlikowskiemu po drodze strzeliła opona, która strzelić mu nie powinna. Samochód natomiast zachował się tak, jak powinien się zachować samochód bez opony z tylnym napędem na śliskiej drodze, czyli dostojnie skończył w rowie.
Pęknięta opona z BMW 7, której szczątki opadły spokojnie w promieniu kilkuset metrów, jak w soczewce skupiła w sobie to, co w istocie znaczy "dobra zmiana". Pozwoliła obnażyć z szyderczym uśmiechem mentalny poziom tych, którzy stoją na straży bezpieczeństwa elit II PRL.
Tzw. "głęboki audyt" wykonany przez ludzi "dobrej zmiany" w Kancelarii Prezydenta wykrył brak czajnika i żyrandola, który odnalazł się potem w którymś kościele, a nie wykrył ewidentnego szwindlu, jakim było podłożenie przez poprzednią ekipę starej gumy w prezydenckiej limuzynie ?
Profesjonalizm ludzi "dobrej zmiany" pryska jak bańka mydlana przy pierwszym zderzeniu z rzeczywistością.
PS. Z ostatniej chwili Z powodu pękniętej opony Prototyp zapowiedział wymianę floty samochodowej BOR-u.
Szczerze mówiąc, po każdej gumie też wymieniam sobie auto na nowe.
W ten sposób ludzie "dobrej zmiany" będą mieli nowe fajne zabawki i zabawę przez kolejny rok, albo dłużej.
Głodne dzieci będą musiały jeszcze poczekać.
Jak widać Waszczykowski dobrze wie, że polityka to pole minowe i pomylić się można tylko raz.
Wiedza ta jest jednak obca Błaszczakowi, znanemu w niektórych kręgach jako 'Prototyp'. 'Prototyp' pomylił się bowiem już drugi raz.
I wciąż żyje. Chyba tylko dlatego, że myśli, chodzi i oburza się jak Prezes
Pierwszy raz było z Majem. Zbigniewem Majem. Znanym w niektórych kręgach jako 'po co mi to wszystko'. Pan Maj powołany przez Prototyp Błaszczaka na szefa policji w II PRL zaczął urzędowanie od publicznego wyrażenia zdziwienia, do czego służy w gabinecie Pierwszego Psa Rzeczypospolitej aparatura antypodsłuchowa i rejestrująca. Bo przecież gabinet szefa policji to takie tam sobie pomieszczenie, którym pewnie nikt się nie zainteresuje, a wypasiona aparatura to wynik zamiłowania do bizantyzmu elit III RP.
Pewnie z tym zdziwieniem pozostaje sobie teraz na zasłużonej emeryturce, która komu jak komu, ale Szefowi Policji II PRL po dwóch miesiącach walki z układami się należy.
Dziś wiemy, że Prototyp mianował Maja na stanowisko Głównego Komendanta, mimo, że inny Mariusz 'Prawomocnie Uniewinniony' Kamiński miał już wtedy kompromitujące Komendanta informacje o jego przeszłości. Miał, ale ich 'Prototypowi' nie ujawnił. Bo przecież człowiekiem, na którego ma się haki rządzi się łatwiej i można go szantażować.
To taka definicyjna ciągłość I i II PRL.
Tak więc, po Maju, Prototyp powinien się już pilnować. I się nie upilnował.
Drugi raz było z Pawlikowskim, którego 4 grudnia 2015 roku Prototyp mianował na stanowisko Szefa BOR-u. Osoba ta miała wprowadzić nową jakość do BOR-u, którego zepsucie i degrengolada miały swój tragiczny finał w Smoleńsku. Odtąd jedynie prawi i bohaterscy funkcjonariusze na służbie w BOR mieli zapewnić prawdziwe funkcjonowanie procedur oraz pełen profesjonalizm i bezpieczeństwo najważniejszych osób w Kraju Dobrej Zmiany.
Na drodze w pięknie rozwijającej się karierze Pawlikowskiego, a przede wszystkim Błaszczaka, zawisła opona. Pęknięta opona.
Prezydent Kraju Dobrej Zmiany, który akurat chwilowo nie ma nic do podPISania, ma ten komfort, że nie musi myśleć strategicznie. W II PRL robi to za niego druga część prezydenckiego ciała kolegialnego (ta na której spoczywa całkowita władza, a nie odpowiedzialność). Prezydent II PRL spędza więc czas na tym, co robi w miarę dobrze samodzielnie, czyli jeździ se na nartach. Z jednego Memoriału wybrał się właśnie na drugi, na jakieś Narciarskie Mistrzostwa Polski Samorządowców. Na śliskiej marcowej drodze pod Karpaczem, szef BORu Pawlikowski umieścił Dudę w samochodzie z tylnym napędem, podczas, gdy reszta borowskiej gwardii podążała w samochodach 4WD, a dodatkowo założył mu na koło 6-letnią oponę.
Nie posądzałbym Pawlikowskiego o bycie Polakiem Gorszego Sortu, bo tylko to mogłoby go tłumaczyć z takiej bezmyślności.
Pech (a raczej fizyka) chciał, że Pawlikowskiemu po drodze strzeliła opona, która strzelić mu nie powinna. Samochód natomiast zachował się tak, jak powinien się zachować samochód bez opony z tylnym napędem na śliskiej drodze, czyli dostojnie skończył w rowie.
Pęknięta opona z BMW 7, której szczątki opadły spokojnie w promieniu kilkuset metrów, jak w soczewce skupiła w sobie to, co w istocie znaczy "dobra zmiana". Pozwoliła obnażyć z szyderczym uśmiechem mentalny poziom tych, którzy stoją na straży bezpieczeństwa elit II PRL.
Tzw. "głęboki audyt" wykonany przez ludzi "dobrej zmiany" w Kancelarii Prezydenta wykrył brak czajnika i żyrandola, który odnalazł się potem w którymś kościele, a nie wykrył ewidentnego szwindlu, jakim było podłożenie przez poprzednią ekipę starej gumy w prezydenckiej limuzynie ?
Profesjonalizm ludzi "dobrej zmiany" pryska jak bańka mydlana przy pierwszym zderzeniu z rzeczywistością.
PS. Z ostatniej chwili Z powodu pękniętej opony Prototyp zapowiedział wymianę floty samochodowej BOR-u.
Szczerze mówiąc, po każdej gumie też wymieniam sobie auto na nowe.
W ten sposób ludzie "dobrej zmiany" będą mieli nowe fajne zabawki i zabawę przez kolejny rok, albo dłużej.
Głodne dzieci będą musiały jeszcze poczekać.
Z każdym dniem wiemy więcej o Dobrej Zmianie Opon.
Dobra Zmiana Opon to tylko część Wielkiej Dobrej Zmiany, dzięki której każdego dnia coraz mniej jesteśmy w III RP, a coraz bardziej w II PRL.
Jak bańki mydlane na wietrze, tak z każdym dniem pękają tezy stawiane przez narodowo-socjalistycznych funkcjonariuszy o tym, że wszystkiemu są winni ONI. Problemem coraz mniej są już ONI, a coraz bardziej MY.
Jak się okazało, BOR już w lutym dysponował kompletem nowych opon do pancernej prezydenckiej limuzyny. Dysponował, ale do BMW7 założono sparciałe i przeznaczone do utylizacji stare gumy.
Kadry w II PRL są dobierane starannie. Na stanowiska są wybierani kandydaci nie z nadania partyjnego, a według kwalifikacji. Tak więc odpada argument, że założenie złej opony mogło być dziełem przypadku, albo braku kwalifikacji osób zarządzających.
Pozostaje więc świadome działanie osoby, która chciała w ten sposób narazić życie Prezydenta, Głównego Instruktora Narciarskiego Kraju.
W tych okolicznościach głos zabiera Pani Szydło ps."Premier" mówiąc, że ma pełne zaufanie do Pana Mariusza "Prototyp" Błaszczaka, któremu BOR podlega.
Oznacza to ni mniej, nie więcej, jak udział Szydło wraz Pawlikowskim i Błaszczakiem w zorganizowanej grupie, która miała na celu narażenie na szwank życia prezydenta.
Na czyje polecenie działają Szydło, Błaszczak i Pawlikowski ?
Dobra Zmiana Opon to tylko część Wielkiej Dobrej Zmiany, dzięki której każdego dnia coraz mniej jesteśmy w III RP, a coraz bardziej w II PRL.
Jak bańki mydlane na wietrze, tak z każdym dniem pękają tezy stawiane przez narodowo-socjalistycznych funkcjonariuszy o tym, że wszystkiemu są winni ONI. Problemem coraz mniej są już ONI, a coraz bardziej MY.
Jak się okazało, BOR już w lutym dysponował kompletem nowych opon do pancernej prezydenckiej limuzyny. Dysponował, ale do BMW7 założono sparciałe i przeznaczone do utylizacji stare gumy.
Kadry w II PRL są dobierane starannie. Na stanowiska są wybierani kandydaci nie z nadania partyjnego, a według kwalifikacji. Tak więc odpada argument, że założenie złej opony mogło być dziełem przypadku, albo braku kwalifikacji osób zarządzających.
Pozostaje więc świadome działanie osoby, która chciała w ten sposób narazić życie Prezydenta, Głównego Instruktora Narciarskiego Kraju.
W tych okolicznościach głos zabiera Pani Szydło ps."Premier" mówiąc, że ma pełne zaufanie do Pana Mariusza "Prototyp" Błaszczaka, któremu BOR podlega.
Oznacza to ni mniej, nie więcej, jak udział Szydło wraz Pawlikowskim i Błaszczakiem w zorganizowanej grupie, która miała na celu narażenie na szwank życia prezydenta.
Na czyje polecenie działają Szydło, Błaszczak i Pawlikowski ?