Widok
Don Giovanni
Opinie do spektaklu: Don Giovanni.
Wolfgang Amadeusz Mozart
Don Giovanni
Arcydzieło teatru operowego. Jego moc tkwi nie tylko w muzyce Mozarta, ale także w tym, że każda inscenizacja odkrywa w nim nowe treści. Dla jednych będzie to opera "płaszcza i szpady", dla innych skomplikowane studium relacji damsko-męskich. Jeszcze inni widzą w nim pochwałę ludzkiej wolności i godności, dla niektórych to opowieść o kobiecej ...
Przejdź do spektaklu.
Wolfgang Amadeusz Mozart
Don Giovanni
Arcydzieło teatru operowego. Jego moc tkwi nie tylko w muzyce Mozarta, ale także w tym, że każda inscenizacja odkrywa w nim nowe treści. Dla jednych będzie to opera "płaszcza i szpady", dla innych skomplikowane studium relacji damsko-męskich. Jeszcze inni widzą w nim pochwałę ludzkiej wolności i godności, dla niektórych to opowieść o kobiecej ...
Przejdź do spektaklu.
Don Giovanni - Opera Bałtycka
Po obejrzeniu przedstawienia w dniu 12.04.br. - mam rozdwojenie jażni.Mozart jest wspaniały ale uwspółcześnienie jego opery nie jest przekonywujące.Mimo wszystko jest to klasyka i powinno się zadbać o przekazanie wizerunku czasu w którym przebiega akcja.Z drugiej jednak strony trzeba podkreślić, że w realizację tego przedstawienia włożono ogromny wysiłek i to należy docenić.
Po pseudo-liftingu
Miało być nowocześnie, świeżo, inaczej...a wyszło...słabiutko, naprawdę. Machanie laptopem i robienie cyfrowych zdjęć nie wystarczy, aby skutecznie zliftingować operę. Ruch sceniczny - słaby, scenografia i kostiumy - lepiej nie wspominać, bardzo bardzo prowincjonalne i bez wyobraźni, misz-masz. Całe szczęście że Mozart broni się sam, jakość wykonania - nierówna. Podstawowy zarzut - brak rozmachu, albo inaczej rozmach na skalę miasteczka, a nie metropolii.
Don Zalasinski
Zalasinski super: Spiew, aktorstwo i urok sceniczny. Poprowadzil role od poczatku z wielka klasa. Pierwsza scena lekka, spiewana polglosem po dramatyczny pelny wyrazu i brawury final. Cudna canzonetta. Bardzo fajnie wypadl w roli Komendatora Bogdan Kurowski - piekny, wielki glos stworzony do tej partii. Dobry Ottawio - Pawel Skaluba. Orkiestra swietnie pod batuta Maestro Florencja.
Nuda
Nic z Mozarta w Mozarcie! Tempa albo za szybkie, albo za wolne,brak energii,muzykalności, figlarności, erotycznej pikanterii,wesołości, akcji i gry aktorskiej.Śpiewacy - fatalnie.Don Giovanni chyba bez formy.Leporello bardzo sie starał, pozytywnie. Brava należą się Komandorowi/12IV/!!!Kostiumy, scenografia i cała reszta jak z taniego,amerykańskiego musicalu.Nuda.
Po premierze studenckiej
Napisałam juz w opinii pod artykułem wprowadzajacym w dziale kultura. Po obejrzeniu oper nafestiwalu w Veronie i paru ekranizacji oper Zafirrelego nie dało sie ogladać . Głosy słabe, muzyki nie byłoo słychać, nikomu niepotrzebne tłumaczenie jedynioe rozpraszało. Ogólnie beznadziejny poziom faktycznie nuda i ledwo wytrzymalismy do końca I aktu. Uwielbiamy operę ale tego dziwactwa na miernym poziomie nie dało sie ogladać i słuchać. Co oni zrobili z mojego ukochanego Mozarta. Komador faktycznie się wyrózniał in plus. Szkoda , ze nie on był Don Giovannim. Szkoda , ze tak kiepsko wyszło . Polecam wyprawę do Verony albo pozyczenie filmów z operami Opera Rusticana, Tosca , Aida itd Carmen to pomoze zarówno rezyserowi , który zapomniał , ze opera to muzyka i sam sie przyznał , ze nie jest muzykiem. A zespół zobaczy co to gra sceniczna.
a mi sie podobalo!
kostiumy ciekawe, troche operetkowe (wbrew deklaracjom rezysera...), don ottavio jakby wyjety z zemsty nietoperza, ale ok, kolorowe sceny zbiorowe ozywialy calosc. niektore elementy niepotrzebne, wcisniete na sile (np. nic nie wnoszace dzieci, moglyby chociaz zatanczyc kolko graniaste na weselu M i Z:-), giovanni swietny, glosy zenskie piekne, muzycznie nie mam zastrzezen. Polecam!
Pomimo prosektorium ,laptopa, stryczka ,Weissa i podwiązek
grupa młodych i zdolnych artystów próbowała dziś obronić Mozarta.
Nie do pomyślenia jest ,by po duecie jak mówi młodzież szkół muzycznych " Ja Ci dałam za darmo" , nie odezwały się oklaski i to na premierze . A jednak do tego doszło .
"Don Giovanni" Mozarta to arcydzieło muzyczne wymagające perfkcji i stylu na najwyższym poziomie a nie wizji półoperetkowej głuchawego polonisty. Współczuję marszałkowi Kozłowskiemu, który musiał to oglądać z racji urzędu .
Nie do pomyślenia jest ,by po duecie jak mówi młodzież szkół muzycznych " Ja Ci dałam za darmo" , nie odezwały się oklaski i to na premierze . A jednak do tego doszło .
"Don Giovanni" Mozarta to arcydzieło muzyczne wymagające perfkcji i stylu na najwyższym poziomie a nie wizji półoperetkowej głuchawego polonisty. Współczuję marszałkowi Kozłowskiemu, który musiał to oglądać z racji urzędu .
DO PANI SCENOGRAF, DO PANI CHOREOGRAF, DO PANA REŻYSERA
dziękuję za scenografię.za pawie kolory kostiumów na pięknym tle.za kapelusze.za spójność.za pomysły.scenografia to niestety jedyny silny punkt przedstawienia.
teraz do pani choreograf.czy naprawdę nie można tak pokierować baletem aby chociaż w pierwszej scenie zatańczył synchronicznie?czy to tak duże wyzwanie dla pani?nic odkrywczego w pani choreografii nie znalazłem a szkoda.miernota z błędami.
teraz do pana reżysera...o choreografii już powiedziałem, mam nadzieję, że i pan miał swoje uwagi.ale czemu Leporello rozmijał się z muzyką?czemu głosy poza Anną były nijakie, mdłe...
laptop, aparat fotograficzny to za mało aby liczyć, że przedstawienie zostanie w pamięci.
Przykro mi - ocena 4/10
teraz do pani choreograf.czy naprawdę nie można tak pokierować baletem aby chociaż w pierwszej scenie zatańczył synchronicznie?czy to tak duże wyzwanie dla pani?nic odkrywczego w pani choreografii nie znalazłem a szkoda.miernota z błędami.
teraz do pana reżysera...o choreografii już powiedziałem, mam nadzieję, że i pan miał swoje uwagi.ale czemu Leporello rozmijał się z muzyką?czemu głosy poza Anną były nijakie, mdłe...
laptop, aparat fotograficzny to za mało aby liczyć, że przedstawienie zostanie w pamięci.
Przykro mi - ocena 4/10
bylem na dwoch premierach
Nie bylo az tak zle, jak pisza poprzednicy. Akcja zwarta, czytelna. Nie nudzilem sie ani chwili i trzygodzinne przedstawienie minelo w milym nastroju.Fakt - operetka zawiewalo..Brakowalo natomiast głosów!!! W operze chce się przede wszystkich słuchać pięnych głosów. Premiera studencka wypadła pod tym względem dużo lepiej. Harasimowicz - świetna Elwira, Buczek - świetna Anna (12.04), Zalasiński - jakby przytłumiony, w niedziele lepszy.Głosy kobiece 13.04. wypadły blado i beznamiętnie, no może Donna Anna porównywalna.. Zdunikowski jako Ottavio wiecznie pod dźwiękiem. Czy dyrektor muzyczny nie słyszy?
po co te dzieci? choreograf przed sąd!
Kiedy dzieci występują w reklamie pieluszek to jest to do przyjęcia.Kiedy są wykorzystywane od opola do przedszkola - może to być zabawne.Duże dzieci potrafią rozmawiać z Mannem.
Dzieci w Don Giovanni nie wnoszą do przedstawienia nic! Idą przestraszone i ślepo patrzą w stronę widowni.No i scena leży.Oczywiście jeden rodzic z drugim zaklaszczą w tym momencie.Nasza Marysia na scenie.
To było żenujące chociaż przyznać trzeba, że przedstawienie samo w sobie dość spójne. Może nawet przemyślane.Choreografia - DNO !
Dzieci w Don Giovanni nie wnoszą do przedstawienia nic! Idą przestraszone i ślepo patrzą w stronę widowni.No i scena leży.Oczywiście jeden rodzic z drugim zaklaszczą w tym momencie.Nasza Marysia na scenie.
To było żenujące chociaż przyznać trzeba, że przedstawienie samo w sobie dość spójne. Może nawet przemyślane.Choreografia - DNO !
Stawiam PLUS przy Giovannim
Mam wrażenie, że wypowiadają się na forum sami sfrustrowani studenci AM albo niezadowoleni pracownicy Opery.
Dla mnie, przeciętnego oglądacza, Don Giovanni jest ciekawym przedstawieniem, który na pewno będę mile wspominać. I nie uważam, żeby wieczór w operze był stracony.
Osobiście gorąco wszystkim polecam!!
Dla mnie, przeciętnego oglądacza, Don Giovanni jest ciekawym przedstawieniem, który na pewno będę mile wspominać. I nie uważam, żeby wieczór w operze był stracony.
Osobiście gorąco wszystkim polecam!!
Jestem na tak
Byłem na niedzielnej premierze i bardzo mi się podobało. Moim zdaniem w naszej operze idzie ku lepszemu - nie ma co narzekać - może to nie światowy poziom, ale wychodzimy na prostą z poziomu prowincjonalnego, jaki panował dotychczas. Ja w odróżnieniu od przedmówców zajmę się stroną muzyczną, a nie sceną i swoje słowa uznania kieruję w stronę orkiestry - piękne brzmienie i wspaniałe wykonanie dzieła Mozarta.Gratulacje! Sam jestem instrumentalistą i wiem co to znaczy dobrze zagrany Mozart przez orkiestrę. Doceniam i życzę dalszych sukcesów.
Szanowny rzeczniku pana marszałka
To, ze mamy w Gdańsku operę wiadomo . Co do owacjii na stojąco to prawda , ale krytyka jest potrzebna a nawet niezbędna i ma służyć "naprawie", a jest co naprawiać. Moje współczucie należy traktować jako odruch "ludzki" ale i obywatelski gdyż to z moich pieniędzy marszałek dofinansowuje Operę Bałtycką a nie ma nic bardziej zawodnego jak "samozadowolenie władzy".
Rozczarowanie
Spektakl wygląda tak jak plakat - nie zachęca.Muzyka pozbawiona energii, spójności,sensu.Za dużo barw, pomieszanie kolorów i styli - przeszkadza i razi. Obsada nietrafiona,śpiewacy w większości nadają się do wykonywania muzyki dawnej a nie opery.Zalasiński aktorsko dobrze, ale głosowo pozostawia wiele do życzenia/co się stało z tym pięknym barytonem?/.Wyróżnia się Komandor i Leporello. Harasimowicz/Elwira/ - brak słów,lepsza Wierzbicka,Buczek buczy/Anna/,lepsza Mikołajczyk. Spodziewałem się czegoś więcej.Muzyka Mozarta jest ponadczasowa, piękna, porywająca, tu niestety tego zabrakło.
Przeczytajcie to!!!
Czytając te wszystkie wpisy odniosłem wrażenie że istnieje kilku ludzi bardzo negatywnie nastawionych do nowej dyrekcji podejrzewam ze maja zwiazek z akademia muzyczna bo tam sa takie nastroje. Ci ludzie wpisuja sie tu po kilka razy i robia wszystko zeby jak najgorzej przedstawic nową dyrekcję. Zwróćcie uwagę jak wyzywa się reżysera, choreografkę ,pisze się jakieś niesmaczne komentarze, bardzo obraźliwe wg mnie - a chodzi przeciez tylko o przedstawienie operowe. Takie złe emocje nie moga byc spowodowane tym ze sie im nie podobalo. Tu sie kryją jacys pokrzywdzeni osobnicy z wewnatrz opery ktorzy wylewaja swoja żółć i staraja sie zemscic za to ze zostali odsunieci albo cos... Umiem to dostrzec bo znam srodowisko operowe bardzo dobrze. Niektóre negatywne wpisy są wręcz żałośnie nielogiczne - dosłownie jakby moherowa babcia wyzywała tvn - Takie mam skojarzenie! Przeciez to widac golym okiem ze ktos specjalnie tutaj bruździ.
A teraz o samym spektaklu - powiem wam że tak doskonale zrealizowanego spektaklu nie widziałem jeszcze a bywam na wiekszosci w calej polsce od lat. Jest doskonały, nowoczesny, mozartowski, muzyczny, filozoficzny i bardzo elegancki - to moje skojarzenia. Także dla dobra opery i zeby sprawiedliwosci stalo se zadosc, wpisujcie sie wszyscy ktorzy widzieliscie spektakl. Piszcie co myslicie, miejcie odwagę pisac ze wam sie podoba. Mowi to wam doswiadczony dziennikarz i znawca opery. Niech jakies wyrzutki operowe ktore w d*** były i g**** widziały nie zniszcza tego co probuje sie budowac w operze baltyckiej.
A teraz o samym spektaklu - powiem wam że tak doskonale zrealizowanego spektaklu nie widziałem jeszcze a bywam na wiekszosci w calej polsce od lat. Jest doskonały, nowoczesny, mozartowski, muzyczny, filozoficzny i bardzo elegancki - to moje skojarzenia. Także dla dobra opery i zeby sprawiedliwosci stalo se zadosc, wpisujcie sie wszyscy ktorzy widzieliscie spektakl. Piszcie co myslicie, miejcie odwagę pisac ze wam sie podoba. Mowi to wam doswiadczony dziennikarz i znawca opery. Niech jakies wyrzutki operowe ktore w d*** były i g**** widziały nie zniszcza tego co probuje sie budowac w operze baltyckiej.
SPISEK PRZECIE WEISSOM??
dziekuje za pana / pani wypowiedz. podpisuje sie pod pierwsza czescia, bo choc srodowiska nie znam i nie wiem, kto wyzywa,ale tez odnosze wrazenie, ze w trojmiescie zawiazal sie spisek przeciw weissom. Na operze i balecie sie nie znam, wiec sie nie wypowiadam (wystarczy ze robi to pani redaktor, choc jej kompetencje nie odbiegaja od moich) moze warto dac dyrektorowi jeszcze chwilke, zeby pokazal co potrafi?? ja sie zastanawialem, czy to przypadkiem nie media sa winne nagonki, ale skoro sa jakies srodowiska muzyczne, ktorym moze zalezec, to... GDZIE KULTURA????!!!!!!!!! i czego w takim razie chcecie od politykow, skoro tworcy kultury narodowej nie umieja... kulturalnie :-(
Mieszane uczucia
Ciężko jest cokolwiek powiedzieć na temat tej opery. Może zacznę od plusów:
wspaiała muzyka - na wyróżnienie zasługują kwestie Donny Anny i Elviry, arie grupowe również nie pozostawiają nic do życzenia, przeszywają do szpiku kości ( w pozytywnym znaczeniu)
dekoracje sceniczne i oświetlenie,
wstawki humorystyczne jak najbardziej były spektaklowi potrzebne - szczególnie w partiach gdzie występowała Zerlina, bo nie wyobrażam sobie zaśpiewania jej kwestii ze śmiertelną powagą
scena finałowa w prosektorium - wspaniale wykonana, pełna napięcia, wejście Komandora rzuca na kolana - finał godny mozartowskiej opery
Minusy:
-stroje - powiązanie z poplątaniem, niby współczesne, niby lata 20, laptop, szpada i aparat fotograficzny, kłująca w oczy kolorystyka - wszystko to ciężkostrawne i trudne do przełknięcia
-zbyt dużo bieganiny, stukania i pukania; mocno przesadzona ekspresja i gestykulacja - osobiście miałam szczerą ochotę podbiec i dać po łapach Leoprellowi jak stukał palcem w klawisze laptopa
wspaiała muzyka - na wyróżnienie zasługują kwestie Donny Anny i Elviry, arie grupowe również nie pozostawiają nic do życzenia, przeszywają do szpiku kości ( w pozytywnym znaczeniu)
dekoracje sceniczne i oświetlenie,
wstawki humorystyczne jak najbardziej były spektaklowi potrzebne - szczególnie w partiach gdzie występowała Zerlina, bo nie wyobrażam sobie zaśpiewania jej kwestii ze śmiertelną powagą
scena finałowa w prosektorium - wspaniale wykonana, pełna napięcia, wejście Komandora rzuca na kolana - finał godny mozartowskiej opery
Minusy:
-stroje - powiązanie z poplątaniem, niby współczesne, niby lata 20, laptop, szpada i aparat fotograficzny, kłująca w oczy kolorystyka - wszystko to ciężkostrawne i trudne do przełknięcia
-zbyt dużo bieganiny, stukania i pukania; mocno przesadzona ekspresja i gestykulacja - osobiście miałam szczerą ochotę podbiec i dać po łapach Leoprellowi jak stukał palcem w klawisze laptopa
Prawdziwy Don Giovanni - Zalasinski Mikolaj
Widzialem wielu w tej roli, ale Mikolaj Zalasinski spiewa tak scene finalowa, ze nikt nie robi wedlug mnie tego lepiej. Wprowadza taka sile skupienia energii, ze ogladalem to z zapartym tchem. O poczatku juz widac , ze to spiewak z wielka klasa i osobowoscia sceniczna. Glas zachwyca i w piano i w forte. pozostali tez dobrze obsadzeni. Orkiestra brawo!!!
No dokładnie, wygląda to tak, jakby jakieś trójmiejskie środowiska miały gule w związku z tym że ktoś obcy zmienia opere gdańską a oni nie mają w tym udziału. Proszę pamiętać że "redaktorzy" od recenzji to zazwyczaj ludzie po muzykologii i inni absolwenci muzycznych kierunków. A więc środowisko akademickie. Nie wiem... Na pewno jeden wielki syf. A pani która napisała recenzję powyżej to chyba nie była na spektaklu
SKANDAL!!!
Cóz za okrótny bezczelny spisek przeciwko nowej Dyrekcji!!Ludzi którym się nie podoba należy natychmiast eksmitowac zGdańska,zarazę jedną!!!!!Ta wredna akademia muz.i baletówka!!Tyle fatalnych opini o tak rewelacyjnym,wybitnym,ponadczasowym,odkrywczym dziele??Jak śmią!!Widzowie!!-nie wierzcie wichrzycielom i zdrajcom,chwalcie spektakl!!!Alleluja!
Szanowny panie "kultural"
Nie podzielam Pańskiego zachwytu i powiem więcej pańskiego języka. Spór o realizację Don Giovanniego może tylko pomóc Operze Bałtyckiej w jej wlasnej nowej drodze. Jeżeli po jednym z najsłynniejszych duetów operowych ( Chopin rownież się nim zachwycił) na premierze nie ma oklasków to jest tego jakaś przyczyna. Ja ją znam, Pan zaś Panie "kultura" udajesz ,że nic się nie stało.
A propos podpisu , wolę Kultura z dużej litery.
A propos podpisu , wolę Kultura z dużej litery.
Wykrzyknik tylko jeden,wiec po co liczba mnoga?podobnie z atakami,zresztą chyba tylko w wyobrażni tak rozumnej istoty.Ja niestety jestem niespełna rozumu-nie mam podobnych spostrzeżeń.A co do oceny spektaklu,to mimo pani uwagi-jak NALEŻY ocenić spektakl,proszę pozwolić że zachowam swoją ocenę która brzmi;przeciętnie -dostatecznie.
BYWALCU DROGI!
Drogi Panie Bywalcu, skoro już podkreśla Pan swą znajomość operowego savoir vivre'u (z pewnością dlatego, że Pab BYWA), to również powinien Pan wiedzieć, że pisać można małą, bądź wielką literą, nigdy "z dużej" lub "z małej" (jeśli masz jakiekolwiek wątpliwości odsyłam do słownika poprawnej polszczyzny - taki bywalec jak Pan powinien to chyba wiedzieć)
a mi się podobało! :)
Byłam wczoraj w operze, nieco przerażona przeczytanymi tu wcześniej komentarzami (ale nie uprzedzona - na szczęście). I podobało mi się. Przede wszystkim - MOZART. Naprawdę się cieszę, że mogłam usłyszeć tę operę w Gdańsku i CHCĘ WIĘCEJ :) Laptop i aparat cyfrowy nie raził (nawet było to chwilami zabawne - pozowane zdjęcia G. z Elwirą!). Prosektorium - mocna scena, musiałam to sobie przetrawić, ale potem stwierdziłam że to jednak dobre było (a studiuję na akademii medycznej, więc niby nie powinno mnie to tak bardzo poruszać, prawda?). To się naprawdę udało, ta scena daje do myślenia! Poza tym przy wejściu Komandora w finałowej scenie siedziałam na fotelu jak dziecko czekające na finał swojej ulubionej opowieści. Wielkie brawa dla wszystkich za stworzenie takiego klimatu. Poza tym wielkie ukłony dla donny Anny, nie wiem, kto wczoraj śpiewał tą partię, ale była boska, mogłam słuchać i słuchać!
I to tyle jeśli chodzi o głos laika (może nie do końca - po podstawowej szkole muzycznej).
I to tyle jeśli chodzi o głos laika (może nie do końca - po podstawowej szkole muzycznej).
Prosiłem w postach autorkę recenzji z Don Giovanniego, by dorzuciła choć parę słów o stronie muzycznej spektaklu. Jeśli nie, to zagroziłem, ze po środowym spektaklu pozwole sobie sam wyrazic moja opinie. Recenzentka nie napisala, wiec spełniam moją „groźbę”. Od razu chcę zaznaczyc, ze to będzie moja opinia. Jestem z wykształcenia muzykiem, ale z muzyki nie zyje od lat (bo się nie da, gdy ma się jedynie pośledni talent). Bliższe są mi zagraniczne teatry operowe niż polskie. Z naszych znam tylko POB i Teatr Wielkie w Wawie. Ale jestem wielkiem fanem opery, mam ogromna kolekcje DVD i CD. Krytyką nigdy się nie paralem. Mozart jest moim faworytem, a to oznacza, ze szczególnie krytycznie podchodze do wykonan jego dzieł.
Ale snując moje reflekse po dzisiejszym spektaklu zaczne je nie od muzyki, ale scenografii. Jestem nią zachwycony. Klasa, jedność stylu, po prostu piekna. Z XVI rzędu było widac, ze kostiumy poszyte z dobrych materiałów, a na scenie ani grama dykty czy papermache. Gdy na scene wszedl chor miałem wrazenie, ze to paw rozłożył ogon. Pięknie i precyzyjnie dobrane kolory i formy. No po prostu kolekcja na pokaz. Kolezanka, która była wczoraj mówiła, ze sama być chciala mieć jeden z płaszczyków. Cale to weselne towarzystwo z malego miasteczka zostalo pokazane z przymróżeniem oka – panowie maja zle powiazane krawaty, panie natapirowane wlosy itp Stad może w opinii wielu kostiumy określone SA jako operetkowe. Dla mnie były zabawne. Serio są natomiast stroje pozostałych postaci
Strona muzyczna. W koncu w Gdańsku pojawil się nie tylko dyrygent, ale kierownik muzyczny, który ma jakas koncepcje i pomuzykowal z orkiestra. Jej poziom specjalnie się nie polepszyl (intonacja smyczkow!), w stosunku do tego co słyszałem przed rokiem, ale słychać, ze starali się wykonac wizje maestro (tak, maestro) Florencio. Ucho cieszyly liczne smaczki artykulacyjne i dynamiczne. Doskonale rozłożone tempa. Final I aktu zagrany z brawura – troche się balem, ze muzycy się posypia, ale dyrygent swietnie wyczul granice ich możliwości. Brawo dla dętych, szczególnie waltorni. Nie wszystko było doskonale, ale to bardzo wymagajaca partytura. Troche zycia zabraklo mi w recytatywach. Z muzycznego punktu widzenia są dosyc nudnawe i lubie, jak wykonawcy nieco w nich szarżują i bardziej mowia niż śpiewają.
Soliści. Kilka miłych zaskoczen. Skałuba – okazuje się ze to śpiewak mozartowski. Glos idealny do Ottavia. Liryczny, delikatny, piekne frazy i piana. Jak spiewał Stefana to nie było w tym tej swobody i subtelności co w Mozarcie. Wierzbicka jako Elwira. Spiewaczka dla koneserow.. Bez efekciarstwa, piekna zlotawa barwa, doskonala technika, szlachetność i dystynkcja w prowadzeniu frazy,nie umizguje się wokalnymi sztuczkami. Ale i zabawna w momentach, gdy daje się poniesc chuci w ramionach Leporella. Buczek jako Donna Anna – bardzo mi się podobala. Troche brakuje jej kondycji, ale to intrygujący głos, „z mięsem” Śpiewacy swietnie wykonywali numery solowe, ale i pieknie słyszeli się i rozumieli w ansamblach. Mialem wrazenie, ze wszyscy śpiewają swe partie od lat. Troche oczywisty był Piotr Nowacki jako Leporello; takich Leporellow widzialoem już wiele, ale to może tez wina reżysera. Reżyser (i Mozart tez) ustawil tak Zerline i Masetta, ze to role samograje – nieważne jak zaśpiewają i tak się będą podobac. A do tego śpiewają dobrze. Zalasinski jako tytułowy bohater wie, jak uwiesc publiczność, ja jednak nie dalem się nabrac na te czary i mam dystans do jego wokalu. W jego spiewie jest za malo… spiewu. Ale pomysl na postac bardzo mi się podoba – zmeczony uwodziciel, który już sam nie wie, co by tu jeszcze moglo go podnieci. Ozywia się dopiero w ostatniej scenie i wtedy ciarki chodza po plecach!
Rezyseria – wszystkie moje uwagi dotyczące strony muzycznej i scenografii oraz postaci to zarazem tez i opinie o reżyserii, bo to pewnie reżyser realizowal swoja własną koncepcję, której inni się podporządkowali (albo dobral sobie takich, co mysla jak on) Dla mnie czytelną, klarowną, nie do konca odkrywcza, ale to może dlatego, ze wiedziałem już bardzo wiele realizacji tej opery. Nowoczesność od której tyle się tu pisze nie jest celem, tylko srodkiem, Zreszta co to za nowoczesność – lata 50-te, 60-te tamtego stulecia. Czyli moje niemowledztwo, dla mnie zamierzchla historia. Doskonaly pomysl. Bo niby wszystko rozgrywa się teraz, dotyczy nas, ale i pozwala na zabawe stylizacja, bez której teatr operowy duzo dla mnie traci (lubie w sztuce dystans). Fabula opowiedziana jest klarownie – wiadomo kto z kim, przeciw komu i z jakich powodow. Swietny pomysl na komandora. Klasyczne rozwiązanie (facet z marmuru przychodzacy cos zjesc) to dzis troche smieszne. Scene te zazwyczaj ratuje muzyka Mozarta i kleby dymu, za którymi ukrywa się pseudomarmurowego goscia. Przejmujaca jest sceneria ostatniej sceny –sprofanowane przez don Giovanniego prosektorium; to jednoczesnie profanacja śmierci, profanacja tajemnicy i sacrum. Ale co ciekawe bohatera nie karze niebo, tylko pokrzywdzeni ludzie. Dobry pomysl. W caly, spekatlu swietny jest drugi plan – glownie w wykonaniu choru. Pisze o tym w tym miejscu, bo w scenie w prosektorium polecam uwadze postaci dwoch pracownikow tego miejsca. Czasem na scenie dzialo się tak wiele (przez caly spektakl), ze pewnie wszystkiego nie zarejstrowalem, a nawet nie zauwazyle. Chocby dlatego pojde raz jeszcze. Nie znam się na balecie, wiec wymagam od niego tego, żeby był zajmujący (cokolwiek to oznacza ) i tanczyl rowno. Był zajmujący i dowcipny w scenie wesela, wysublimowany w scenie szermierki, ale rowno nie tanczyl.
Ale się rozpisałem. Ale to dlatego, ze spektakl wart jest tego, by o nim mowic i dyskutowac. Już go bardzo lubie i jeszcze nie raz na niego pojde. Ciesze się, ze będę znow chodzil do naszej opery, do której ostatnimi czasy nieco się zraziłem. Spektakle na takim poziomie przewaznie oglądam na niemieckich, francuskich czy wloskich scenach. Siedząc dzis na widowni troche żałowałem, ze już nie gram i ze nie gram tego wieczora w kanale, biorac tym samym udzial w tworzeniu tak dobrego spektaklu.
To, ze opera bałtycka się zmienia swiadczy tez to, ze zmienilo się foyer: brzydko upiete czarne zaslony (zmiana na gorsze) i wielkie plachty z artystami, których przed chwila wiedzieliśmy na scenie (zmiana na lepsze). Ceny bilów nadal niskie (moi zagraniczni goscie nie mogą uwierzyc, ze u nas bilet do opery kosztuje prawie tyle samo co do kina). W bufecie przydalyby się male kanapeczki. Byłem glodny i musialem zapychac się słodkimi batonami. Świetne, bo miłe bileterki.
Jeszcze kilak slow o publiczności: siedziała troche jak na tureckim kazaniu. Czy to wina Mozarta czy inscenizacji? Nie wiem. W planach dyrekcja ma „Salome” Straussa. To dopiero wprawi widzow w osłupienie! Ale i tak trzymam kciuki za powodzenie! Don Giovanni zaostrzyl mój apetyt. Państwu tez polecam. Pani recenzentce tez – może się jednak przekona i może usłyszy muzyke.
Ale snując moje reflekse po dzisiejszym spektaklu zaczne je nie od muzyki, ale scenografii. Jestem nią zachwycony. Klasa, jedność stylu, po prostu piekna. Z XVI rzędu było widac, ze kostiumy poszyte z dobrych materiałów, a na scenie ani grama dykty czy papermache. Gdy na scene wszedl chor miałem wrazenie, ze to paw rozłożył ogon. Pięknie i precyzyjnie dobrane kolory i formy. No po prostu kolekcja na pokaz. Kolezanka, która była wczoraj mówiła, ze sama być chciala mieć jeden z płaszczyków. Cale to weselne towarzystwo z malego miasteczka zostalo pokazane z przymróżeniem oka – panowie maja zle powiazane krawaty, panie natapirowane wlosy itp Stad może w opinii wielu kostiumy określone SA jako operetkowe. Dla mnie były zabawne. Serio są natomiast stroje pozostałych postaci
Strona muzyczna. W koncu w Gdańsku pojawil się nie tylko dyrygent, ale kierownik muzyczny, który ma jakas koncepcje i pomuzykowal z orkiestra. Jej poziom specjalnie się nie polepszyl (intonacja smyczkow!), w stosunku do tego co słyszałem przed rokiem, ale słychać, ze starali się wykonac wizje maestro (tak, maestro) Florencio. Ucho cieszyly liczne smaczki artykulacyjne i dynamiczne. Doskonale rozłożone tempa. Final I aktu zagrany z brawura – troche się balem, ze muzycy się posypia, ale dyrygent swietnie wyczul granice ich możliwości. Brawo dla dętych, szczególnie waltorni. Nie wszystko było doskonale, ale to bardzo wymagajaca partytura. Troche zycia zabraklo mi w recytatywach. Z muzycznego punktu widzenia są dosyc nudnawe i lubie, jak wykonawcy nieco w nich szarżują i bardziej mowia niż śpiewają.
Soliści. Kilka miłych zaskoczen. Skałuba – okazuje się ze to śpiewak mozartowski. Glos idealny do Ottavia. Liryczny, delikatny, piekne frazy i piana. Jak spiewał Stefana to nie było w tym tej swobody i subtelności co w Mozarcie. Wierzbicka jako Elwira. Spiewaczka dla koneserow.. Bez efekciarstwa, piekna zlotawa barwa, doskonala technika, szlachetność i dystynkcja w prowadzeniu frazy,nie umizguje się wokalnymi sztuczkami. Ale i zabawna w momentach, gdy daje się poniesc chuci w ramionach Leporella. Buczek jako Donna Anna – bardzo mi się podobala. Troche brakuje jej kondycji, ale to intrygujący głos, „z mięsem” Śpiewacy swietnie wykonywali numery solowe, ale i pieknie słyszeli się i rozumieli w ansamblach. Mialem wrazenie, ze wszyscy śpiewają swe partie od lat. Troche oczywisty był Piotr Nowacki jako Leporello; takich Leporellow widzialoem już wiele, ale to może tez wina reżysera. Reżyser (i Mozart tez) ustawil tak Zerline i Masetta, ze to role samograje – nieważne jak zaśpiewają i tak się będą podobac. A do tego śpiewają dobrze. Zalasinski jako tytułowy bohater wie, jak uwiesc publiczność, ja jednak nie dalem się nabrac na te czary i mam dystans do jego wokalu. W jego spiewie jest za malo… spiewu. Ale pomysl na postac bardzo mi się podoba – zmeczony uwodziciel, który już sam nie wie, co by tu jeszcze moglo go podnieci. Ozywia się dopiero w ostatniej scenie i wtedy ciarki chodza po plecach!
Rezyseria – wszystkie moje uwagi dotyczące strony muzycznej i scenografii oraz postaci to zarazem tez i opinie o reżyserii, bo to pewnie reżyser realizowal swoja własną koncepcję, której inni się podporządkowali (albo dobral sobie takich, co mysla jak on) Dla mnie czytelną, klarowną, nie do konca odkrywcza, ale to może dlatego, ze wiedziałem już bardzo wiele realizacji tej opery. Nowoczesność od której tyle się tu pisze nie jest celem, tylko srodkiem, Zreszta co to za nowoczesność – lata 50-te, 60-te tamtego stulecia. Czyli moje niemowledztwo, dla mnie zamierzchla historia. Doskonaly pomysl. Bo niby wszystko rozgrywa się teraz, dotyczy nas, ale i pozwala na zabawe stylizacja, bez której teatr operowy duzo dla mnie traci (lubie w sztuce dystans). Fabula opowiedziana jest klarownie – wiadomo kto z kim, przeciw komu i z jakich powodow. Swietny pomysl na komandora. Klasyczne rozwiązanie (facet z marmuru przychodzacy cos zjesc) to dzis troche smieszne. Scene te zazwyczaj ratuje muzyka Mozarta i kleby dymu, za którymi ukrywa się pseudomarmurowego goscia. Przejmujaca jest sceneria ostatniej sceny –sprofanowane przez don Giovanniego prosektorium; to jednoczesnie profanacja śmierci, profanacja tajemnicy i sacrum. Ale co ciekawe bohatera nie karze niebo, tylko pokrzywdzeni ludzie. Dobry pomysl. W caly, spekatlu swietny jest drugi plan – glownie w wykonaniu choru. Pisze o tym w tym miejscu, bo w scenie w prosektorium polecam uwadze postaci dwoch pracownikow tego miejsca. Czasem na scenie dzialo się tak wiele (przez caly spektakl), ze pewnie wszystkiego nie zarejstrowalem, a nawet nie zauwazyle. Chocby dlatego pojde raz jeszcze. Nie znam się na balecie, wiec wymagam od niego tego, żeby był zajmujący (cokolwiek to oznacza ) i tanczyl rowno. Był zajmujący i dowcipny w scenie wesela, wysublimowany w scenie szermierki, ale rowno nie tanczyl.
Ale się rozpisałem. Ale to dlatego, ze spektakl wart jest tego, by o nim mowic i dyskutowac. Już go bardzo lubie i jeszcze nie raz na niego pojde. Ciesze się, ze będę znow chodzil do naszej opery, do której ostatnimi czasy nieco się zraziłem. Spektakle na takim poziomie przewaznie oglądam na niemieckich, francuskich czy wloskich scenach. Siedząc dzis na widowni troche żałowałem, ze już nie gram i ze nie gram tego wieczora w kanale, biorac tym samym udzial w tworzeniu tak dobrego spektaklu.
To, ze opera bałtycka się zmienia swiadczy tez to, ze zmienilo się foyer: brzydko upiete czarne zaslony (zmiana na gorsze) i wielkie plachty z artystami, których przed chwila wiedzieliśmy na scenie (zmiana na lepsze). Ceny bilów nadal niskie (moi zagraniczni goscie nie mogą uwierzyc, ze u nas bilet do opery kosztuje prawie tyle samo co do kina). W bufecie przydalyby się male kanapeczki. Byłem glodny i musialem zapychac się słodkimi batonami. Świetne, bo miłe bileterki.
Jeszcze kilak slow o publiczności: siedziała troche jak na tureckim kazaniu. Czy to wina Mozarta czy inscenizacji? Nie wiem. W planach dyrekcja ma „Salome” Straussa. To dopiero wprawi widzow w osłupienie! Ale i tak trzymam kciuki za powodzenie! Don Giovanni zaostrzyl mój apetyt. Państwu tez polecam. Pani recenzentce tez – może się jednak przekona i może usłyszy muzyke.
Mozart
Bylam na wczorajszym spektaklu. Jako, że jest to pierwsza premiera nowego dyrektora, postaram się być obiektywna i skupić się na plusach.
Najpierw warstwa wokalna. Kocham Mozarta i traktuję jego muzykę bardzo poważnie, profesjonalnie. Technika i styl wykonawczy stoi tu na pierwszym miejscu. Niestety nie każdy wokalista o tym pamiętal... Jestem zachwycona Anną Wierzbicką. Sposób emitowania glosu, barwa i emocje... Poprostu wbilo mnie w fotel i bylam naprawdę szczęśliwa, że nareszcie tak śpiewającą osobę mogę uslyszeć w "mojej" operze (oczywiście pamiętam Iwonę Hossę w roli Violetty i kilka innych objawień, ale to należalo do wyjątków). Mam nadzieję, że ta tendencja "ulepszania poziomu teatru" zostanie utrzymana. Jeśli chodzi o mężczyz,to najbardziej podobal mi się Masetto. Aktorsko i wokalnie (czysta, ciepla barwa i dobra technika) byl naprawde fantastyczny w swojej postaci. Tak samo Komandor - cudowy glos! Don Giovanni byl świetny aktorsko. Widać, że wie kogo gra i robi to bardzo przekonywująco. Wokalnie już nie zachwyca (poprostu nierówno śpiewa). Potem uplasowalabym Leporella. Aktorsko może trochę drętwo, ale wokalnie bardzo ladnie. Chór byl dobry, a orkiestra mnie zaskoczyla. Nie bylam może zachwycona, ale wszystko bylo poprawnie zagrane. Nie bylo wpadek, a drobazgów nie czepia się nawet w samej La Scali ;) To żywa muzyka, a male bledy zdarzają sie nawet największym. Może tylko w II Arii Donny Anny nie rozumialam pewnych ritardando. Ogólnie poziom przedstawienia równa się z ich średnim poziomem teatrów niemieckich tej klasy.
Jeśli chodzi o warstwę sceniczną, to walaściwie nie mam nic do zarzucenia. Scenografia, choreografia, kostiumy bardzo mi się podobaly. Nie będę gloryfikowac, bo naturalnie można lepiej(czasem precyzyjniej zatańczone), ale bylo to przemyślane, konsekwentne i nie narzucające się. Kolorystyka też mi się podobala. Może ten zlew z bierzącą wodą jest jakby nieuzasadniony, ale ok.
Reżyseria. Liczylam, że mnie zbulwersuje, ale bylo wręcz przeciwnie. Nie doszukalam się kontrowersji. To także dobrze przmyslane zilustrowanie fabuly. Zrozumiala i trzymająca w napięciu. Często jednak poprzez nadmierne "zagrywanie" się aktorów, a szkoda, przedstawienie tracilo na jakości. (Lepiej grać oszczędniej, niż przerysowywać - myślę, że dlatego niektórzy dopatrzyli się tu operetkowości). Nie chcę oceniać czy to wina reżyserii, czy śpiewaków. To może ocenić ktoś, kto pracowal nad produkcją. Bardzo podobalo mi się, że Masetto nie byl ukazany, jak to zwykle bywa, jako naiwny, prostacki chlop. Co do laptopa - pomysl dobry, zważywszy na epokę w jakiej żyjemy. Dodalabym tylko podczas arii Leporella drukujące się kartki z nazwiskami uwiedzionych kobiet przez Don Giovanniego lub też ukazujące się na pulpicie (zwróconym do publiczności) zdjęcia różnych, przedziwnych kobiet. Bez tego tracimy tragizm i komizm sytuacji, aria staje sie nudna i oczywista. Zwykle Leporello rozklada "harmonijkową" książkę, w której znajdują się trofea - pończochy, podwiązki, pukle wlosów - ofiar Don Giovanniego. Wtedy publiczność szaleje ze śmiechu. Jest to poprostu jeden z najistotniejszych punktów tej opery.
Final fantastyczny! tylko światlo, ktore towarzyszy pojawieniu się Komandora, mogloby pozostać do końca wlączone - robi świetne wrażenie. Aktorzy pojawiający się na drugim planie znają swój cel. Ogólnie - cieszę się i czekam na kolejne premiery - oby bylo ich wiele.
Najpierw warstwa wokalna. Kocham Mozarta i traktuję jego muzykę bardzo poważnie, profesjonalnie. Technika i styl wykonawczy stoi tu na pierwszym miejscu. Niestety nie każdy wokalista o tym pamiętal... Jestem zachwycona Anną Wierzbicką. Sposób emitowania glosu, barwa i emocje... Poprostu wbilo mnie w fotel i bylam naprawdę szczęśliwa, że nareszcie tak śpiewającą osobę mogę uslyszeć w "mojej" operze (oczywiście pamiętam Iwonę Hossę w roli Violetty i kilka innych objawień, ale to należalo do wyjątków). Mam nadzieję, że ta tendencja "ulepszania poziomu teatru" zostanie utrzymana. Jeśli chodzi o mężczyz,to najbardziej podobal mi się Masetto. Aktorsko i wokalnie (czysta, ciepla barwa i dobra technika) byl naprawde fantastyczny w swojej postaci. Tak samo Komandor - cudowy glos! Don Giovanni byl świetny aktorsko. Widać, że wie kogo gra i robi to bardzo przekonywująco. Wokalnie już nie zachwyca (poprostu nierówno śpiewa). Potem uplasowalabym Leporella. Aktorsko może trochę drętwo, ale wokalnie bardzo ladnie. Chór byl dobry, a orkiestra mnie zaskoczyla. Nie bylam może zachwycona, ale wszystko bylo poprawnie zagrane. Nie bylo wpadek, a drobazgów nie czepia się nawet w samej La Scali ;) To żywa muzyka, a male bledy zdarzają sie nawet największym. Może tylko w II Arii Donny Anny nie rozumialam pewnych ritardando. Ogólnie poziom przedstawienia równa się z ich średnim poziomem teatrów niemieckich tej klasy.
Jeśli chodzi o warstwę sceniczną, to walaściwie nie mam nic do zarzucenia. Scenografia, choreografia, kostiumy bardzo mi się podobaly. Nie będę gloryfikowac, bo naturalnie można lepiej(czasem precyzyjniej zatańczone), ale bylo to przemyślane, konsekwentne i nie narzucające się. Kolorystyka też mi się podobala. Może ten zlew z bierzącą wodą jest jakby nieuzasadniony, ale ok.
Reżyseria. Liczylam, że mnie zbulwersuje, ale bylo wręcz przeciwnie. Nie doszukalam się kontrowersji. To także dobrze przmyslane zilustrowanie fabuly. Zrozumiala i trzymająca w napięciu. Często jednak poprzez nadmierne "zagrywanie" się aktorów, a szkoda, przedstawienie tracilo na jakości. (Lepiej grać oszczędniej, niż przerysowywać - myślę, że dlatego niektórzy dopatrzyli się tu operetkowości). Nie chcę oceniać czy to wina reżyserii, czy śpiewaków. To może ocenić ktoś, kto pracowal nad produkcją. Bardzo podobalo mi się, że Masetto nie byl ukazany, jak to zwykle bywa, jako naiwny, prostacki chlop. Co do laptopa - pomysl dobry, zważywszy na epokę w jakiej żyjemy. Dodalabym tylko podczas arii Leporella drukujące się kartki z nazwiskami uwiedzionych kobiet przez Don Giovanniego lub też ukazujące się na pulpicie (zwróconym do publiczności) zdjęcia różnych, przedziwnych kobiet. Bez tego tracimy tragizm i komizm sytuacji, aria staje sie nudna i oczywista. Zwykle Leporello rozklada "harmonijkową" książkę, w której znajdują się trofea - pończochy, podwiązki, pukle wlosów - ofiar Don Giovanniego. Wtedy publiczność szaleje ze śmiechu. Jest to poprostu jeden z najistotniejszych punktów tej opery.
Final fantastyczny! tylko światlo, ktore towarzyszy pojawieniu się Komandora, mogloby pozostać do końca wlączone - robi świetne wrażenie. Aktorzy pojawiający się na drugim planie znają swój cel. Ogólnie - cieszę się i czekam na kolejne premiery - oby bylo ich wiele.
don giovani do bani
ta z wyborczej fajnie pisze czytałem jakieś kilka arykułów i jako muzykowi, mogę powiedzieć przypadły mi do gustu, niektóre nawet bardzo. nie wiedzieć czemu skupiła się teraz na inscenizacji, która jest, mówiąc dostanie, do bani, więć po co się na tym skupiać w obliczu ciekawego wykonania muzycznie
idźcie sobie jeszcze raz
Ludzie kochani! Czy wam się coś nie pomyliło? Nigdy nie było w Gdańsku tak pięknego i precyzyjnie zrobionego spektaklu. Dawno nie słyszałem tak doskonałej obsady z dyrygentem na czele. Scenografia i kostiumy mądre i dowcipne. Każdy szczegół dopracowany. I dzieci i laptop i szermierka mają swój sens rozwijany konsekwentnie i poetycko. Ktoś pisał, ze dzieci powinny odtańczyć "kółko graniaste" a nie zrozumiał, że ono są po to, żeby na ich tle aria Ottavia i cała jego postać ukazała swój infantylny charakter. Dlaczego wybrzydzacie? Zapomnieliście, co się w naszej operze działo przez tyle lat? Idźcie sobie jeszcze raz, tak jak i ja pójdę! Nauczmy się cieszyć tym, co mamy, zamiast wciąż opluwać!
warto zobaczyć
Naprawdę warto ten spektakl zobaczyć, nawet po to by wyrobić sobie własną opinię. Sadzę, że gdyby nie recenzja byłoby więcej pozytywnych opinii.
Wielu ludzi chce być poprawnych „politycznie” i napisało swą opinię w podobnym duchu jak recenzja.
Są wśród widzów tacy, którzy nie lubią uwspółcześniania dzieł klasycznych i na to nic się nie poradzi.ale to nie oznacza, że należy zaniechać prób.
Jeżeli chodzi o mój odbiór spektaklu z 15 kwietnia to w miarę upływu czasu, pod wpływem refleksji coraz bardziej mi się podoba.
Można czepiać się, że Leporello walił w laptop – co po? Jaki był sens angażowania dzieci , które o tej porze powinny spać. Ktoś napisał dla podkreślenia infantylizmu Don Ottavio. Jak dla mnie to dzieci miały na dobranoc posłuchać bajeczki, bajeczki o miłości nie w TV ale w operze.
Jedyne to co mi przeszkadzało to ostra kolorystyka strojów chóru i baletu oraz zbytnia ich różnorodność.
Te jednak niedoskonałości spektaklu z nawiązką rekompensuje pełna zaangażowania gra tak aktorów jak i muzyków. Nie mogła się nie podobać..
Wielu ludzi chce być poprawnych „politycznie” i napisało swą opinię w podobnym duchu jak recenzja.
Są wśród widzów tacy, którzy nie lubią uwspółcześniania dzieł klasycznych i na to nic się nie poradzi.ale to nie oznacza, że należy zaniechać prób.
Jeżeli chodzi o mój odbiór spektaklu z 15 kwietnia to w miarę upływu czasu, pod wpływem refleksji coraz bardziej mi się podoba.
Można czepiać się, że Leporello walił w laptop – co po? Jaki był sens angażowania dzieci , które o tej porze powinny spać. Ktoś napisał dla podkreślenia infantylizmu Don Ottavio. Jak dla mnie to dzieci miały na dobranoc posłuchać bajeczki, bajeczki o miłości nie w TV ale w operze.
Jedyne to co mi przeszkadzało to ostra kolorystyka strojów chóru i baletu oraz zbytnia ich różnorodność.
Te jednak niedoskonałości spektaklu z nawiązką rekompensuje pełna zaangażowania gra tak aktorów jak i muzyków. Nie mogła się nie podobać..
do filona
Ciesze się, że mnie Pan o tym informuje tylko nie bardzo wiem, co mam teraz z tą wiedzą zrobić. To miłe, ze jakiegos tam dnia spiewała Harasimowicz, innego ktoś inny, tylko, że... no własnie: a propos czego napisał Pan tego posta wywołujac mnie do odpowiedzi? Czy polemizuje Pan z czymś, co napisałem?
altoviol
altoviol
zgadzam sie
Bylam na tym spektaklu wczoraj i bardzo mi sie podobalo. Mozna sie z tym zgodzic lub nie, ale w koncu w Operze Baltyckiej cos drgnelo i zmierza w lepszym kierunku. Jest wreszcie kogo posluchac. Glosy zenskie rewelacyjne, panowie tez bez zarzutu, gra aktorska na wysokim poziomie, scenografia wspolczesna, ale tak wygada teraz wpolczesne podejscie do opery. Jak sie pooglada Mezzo, to wszystkie prawie inscenizacje zmierzaja w tym kierunku. Zawsze lepij isc do przodu niz sie cofac. Gratuluje artystom i realizatorom. Polecam!
Gierlach rewelacyjny jako Don Giovanni
No super spektakl, a Robert Gierlach rewelacja. Warunki, wspaniale gra, a głos...kultura, siła, wszystkie odcienie barw i dynamiki. Wspaniałe panie co za głos Harasimowicz, a i Buczek wielkiej klasy! Fabrello też bardzo wdzięczna. Gratulacje! I kiedy będzie następny Don Giovanni? Wybrałbym się po raz kolejny porównać obsady.
ocena 3 lub 3,5 w skali do 5
Ocena 2,5 jest przesadzona.
Spektakl naprawdę fajnie się ogląda. Aktorzy i muzycy postarali się. Ich głosy są całkiem dobre jak na gdańską operę. Sceneria zasługuje na ocene 3 i nie więcej. Muzyka: brzmienie oki, choć z denerwował mnie dźwięk harfy - był za głośny.
Przyznam, że należe do ludzi, którzy nie lubią "uwspółcześniania dzieł klasycznych" jednak tu nawet ten laptop tak nie raził w oczy (jak pisze się w niektórych recenzjach tej opery). Moim zdaniem był całkiem dobrym pomysłem zoobrazowania listy kobiet którą miał Don Giovanni choć chyba wolałabym widzieć długą listę rozwijającą się z tradycyjnego papirusu.
Co do dzieci to zgadzam się, że troche bez sensu było je angażować, w sumie pojawiają się tylko na chwilę, no i spokojnie możnabyłoby tą scene odegrać bez nich.
Nie żałuje, że byłam na tej operze i napewno będę szła na kolejne opery - mam nadzieje, że repertuar będzie coraz bogatszy.
Spektakl naprawdę fajnie się ogląda. Aktorzy i muzycy postarali się. Ich głosy są całkiem dobre jak na gdańską operę. Sceneria zasługuje na ocene 3 i nie więcej. Muzyka: brzmienie oki, choć z denerwował mnie dźwięk harfy - był za głośny.
Przyznam, że należe do ludzi, którzy nie lubią "uwspółcześniania dzieł klasycznych" jednak tu nawet ten laptop tak nie raził w oczy (jak pisze się w niektórych recenzjach tej opery). Moim zdaniem był całkiem dobrym pomysłem zoobrazowania listy kobiet którą miał Don Giovanni choć chyba wolałabym widzieć długą listę rozwijającą się z tradycyjnego papirusu.
Co do dzieci to zgadzam się, że troche bez sensu było je angażować, w sumie pojawiają się tylko na chwilę, no i spokojnie możnabyłoby tą scene odegrać bez nich.
Nie żałuje, że byłam na tej operze i napewno będę szła na kolejne opery - mam nadzieje, że repertuar będzie coraz bogatszy.
rewelka
Od dłuższego czasu to pierwsza opera na gdańskiej scenie, do której nie mogę się przyczepić. Rewelacyjne głosy śpiewaków, brawurowa współczesna choreografia i bardzo udane uwspółcześnienie. Brawa szczególnie za scenografię i kostiumy. Miejmy nadzieję, że tak dobry spektakl zagości na dłużej w Operze Bałtyckiej
Don Giovanni 7 marca
Na operze bywam kilka razy w roku. Wybierając się w sobotę do POB zastanawiałem się czy nie zabraknie mi w spektaklu Mikołaja Zalasińskiego. O Robercie Gierlachu słyszałem wiele dobrego ale jeszcze do tej pory go nie widziałem. Był dobry tak jak większość towarzyszących jemu solistów. Jednak to Adam Pałka niespodziewanie przykuł wszystkich uwagę. Świetnie zagrał co zauważyła trochę ospała publiczność. A moze troche zdezorientowana bo w I akcie było za dużo szumu scenicznego. Mnie osobiście podobał się balet podczas uwertury, reszta zaś różnie. Dzieci na scenie nie przypadły mi do gustu. Laptop już bardziej wpasowywał się w "most do współczesności".Głosy solistów z początku jakby zgaszone w partiach solowych pokazały niemałe możliwości. Za aktorstwo wyróżniłbym Annę Wierzbicką. Scena finałowa nadzwyczajna, znacznie podniosła ocenę całego widowiska.