Re: Eko-mamy z Trójmiasta, proszę o pomoc!
Oj... - pozwolę sobie na małą dygresję - jak dla mnie bycie eko w środku miasta, to bardziej marzenie, niż realna możliwość.
Ja - kobieta ze wsi, wiem, co mówię. Całe eko, które wdraża sobie...
rozwiń
Oj... - pozwolę sobie na małą dygresję - jak dla mnie bycie eko w środku miasta, to bardziej marzenie, niż realna możliwość.
Ja - kobieta ze wsi, wiem, co mówię. Całe eko, które wdraża sobie ktoś w domu, sporym wysiłkiem i nakładem dodatkowej pracy, rozbija się o to, co jest na "zewnątrz". Spaliny, psie kupki na chodniku co 1,5 -2 metra, zwierzęce siku i "kiepy" w piaskownicy, śmieci itp. itd.
Można sobie pomarzyć o czystym, wywietrzonym domu, o pachnącym wiatrem praniu, o czystej piaskownicy na podwórku, nawet jeśli tam nasika nasz kot i kot sąsiadów, to i tak jest bardziej eko, niż siku panów po piwku i ich niedopałki ;) Eko jest marchewka z robaczkiem prosto z grządki, eko są truskawki wygrzane słońcem, jeszcze z piaskiem, eko jest czysty trawnik pełen mniszka lekarskiego. I wtedy nawet domestos w łazience nie zaszkodzi.
Niestety, jest jak jest. I trzeba sobie radzić.
Tym, którym się chce, kibicuję i podziwiam, ale nie opuszcza mnie wrażenie, że to marny trud. A przynajmniej - na pewno trud, ale czy jakiś szczególnie pozytywny efekt, to trudno powiedzieć.
Ja jedyne czego się trzymam konsekwentnie to to, żeby dzieci jadły "prawdziwe" gotowane i przyrządzane w domu posiłki. Staram się nie stosować przerobionej żywności. Kinder cośtam, to nie kanapka, a gotowe paluszki rybne, to nie ryba.
Sorki, za dygresję. Już znikam. I życzę powodzenia w pisaniu pracy i ciekawych spotkań.
zobacz wątek