Widok
Faworyzowanie jednego z dzieci
Witam wszystkich. Mam pytanie do forumowiczow/ek ktore maja rodzenstwo. Czy wasi rodzice faworyzowali was, wasza siostre lub brata? Np. gdy dochodzilo do konfliktow miedzy rodzenstwem- obojetnie czy macie racje czy nie, stawali w obronie siostry lub brata, lub ktos inny z rodzenstwa otrzymywal od rodzicow wiecej pochwal, bylo bardziej docenione?
Ja mam starsza siostre. Mimo, ze mieszkamy obok siebie, mamy wlasne rodziny, to rodzice cale zycie wspierali i bronili jej. Gdy spytalam mamy dlaczego ja za wszystko bardziej obrywalam, dlaczego mnie mozna bylo np.nazwac typu " ty debilko" a do niej nigdy tak nie powiedzieli, mama odpowiedziala, ze moja siostra jest bardziej slabsza psychicznie- a ja twardsza, wiec po mnie pomyje w zyciu latwiej splywaja, a ona biedna cale zycie byla wrazliwa
Ja mam starsza siostre. Mimo, ze mieszkamy obok siebie, mamy wlasne rodziny, to rodzice cale zycie wspierali i bronili jej. Gdy spytalam mamy dlaczego ja za wszystko bardziej obrywalam, dlaczego mnie mozna bylo np.nazwac typu " ty debilko" a do niej nigdy tak nie powiedzieli, mama odpowiedziala, ze moja siostra jest bardziej slabsza psychicznie- a ja twardsza, wiec po mnie pomyje w zyciu latwiej splywaja, a ona biedna cale zycie byla wrazliwa
Ja bym sobie odpuścila kontakty z takimi rodzicami,, aby Ciebie bardziej nie skrzywdzili.
Jestem w stanie zrozumieć gdy ktos faworyzuje kogoś nieswiadomie, gdy komus sie wydaje ze inne dziecko jest lepiej traktowane, itd, ale w takim przypadku gdy ktoś swiadomie krzywdzi druga osobe wychodzac z zalożenia że jej sie nic nie stanie, szcegolnie własne dziecko, to nie mogę pojąc, juz lepiej sie nie kontaktowac z nimi.
Jestem w stanie zrozumieć gdy ktos faworyzuje kogoś nieswiadomie, gdy komus sie wydaje ze inne dziecko jest lepiej traktowane, itd, ale w takim przypadku gdy ktoś swiadomie krzywdzi druga osobe wychodzac z zalożenia że jej sie nic nie stanie, szcegolnie własne dziecko, to nie mogę pojąc, juz lepiej sie nie kontaktowac z nimi.
U nas było podobniie, mój brat to był "synuś mamusi" my z siostrą zawsze wszystko musiałysmy robić, zawsze byłyśmy najgorsze itd itp a na synusia nie można było złego słowa powiedzieć i jak oglądam jakieś wiadomości ze coś ktoś zrobił i wypowiedź matki: " że mój syn na pewno tego nie zrobił, ja znam swojego syna" to śmiać mi się chce.
Ale wokół siebie też mam takie przypadki i nawet rozmawialiśmy z mężem jak to jest i od czego to zależy czy nie można jednakowo kochać dzieci, jak słucham i patrze jak kuzynka faworyzuje młodsze dziecko a starsZe jest jak popychadło to mnie szlag trafia i nie wiem czy chce mieć drugie dziecko.
Ale wokół siebie też mam takie przypadki i nawet rozmawialiśmy z mężem jak to jest i od czego to zależy czy nie można jednakowo kochać dzieci, jak słucham i patrze jak kuzynka faworyzuje młodsze dziecko a starsZe jest jak popychadło to mnie szlag trafia i nie wiem czy chce mieć drugie dziecko.
Mam dwoje rodzeństwa i chyba nikt z nas nie czuł się faworyzowany. Jak mieliśmy problemy że sobą, to nie było sensu skarżyc bo mieliśmy to załatwic między sobą, ja może miałam mniej obowiązków bo było między nami 6 lat różnicy. Faworyzowanie to jedno ale ublizanie to drugie. Może spróbuj na jakiś czas " zawiesić " kontakty z mamą, bo skoro piszesz o tym to znaczy, że Ci to przeszkadza, później z nią porozmawiaj, że nie jednak nie jesteś taka twarda i bolą Cię jej słowa/ zachowanie
A moim zdaniem nie da sie traktowac obojga-czy wiecej dzieci identycznie, jeden ma klutliwa nature drugi nie, dla jednego jedno jest kara a dla drugiego moze byc nagroda.
staram sie uczciwie traktowac dzieci i dostaja adekwatne kary/pochwaly, czasem jak nie wiem kto zawinil to zbieram sporna rzecz az sie dogadaja, bo nie wiem kto zaczal - i jeszcze jak oboje upieraja sie ze pierwszy wział... ale to na razie maluchy jak bedzie dalej sama nie wiem, czy beda mieli zal do nas? jakis napewno nie ma szans ze uda mi sie wychowywac bez błędów.
tak jak ktos napisal faworyzowanie, wspieranie to jedno a gnojenie to drugie - i nikogo nie powinno sie gnoic a zwlaszcza zadnego dziecka
ale sama widze jak trudno mojemu synowi sie z niektore rzeczy osiagnac bo jest placzek i wredota, a cora w tych samych sytuacjach robi kota ze szreka i bardzo latwo osiaga wszedzie to co chce.taka drazaca skale 1000razy bedzie prosic az cie zameczy, syn robi pokazowe placze krzyki i tp..
ja jako matka widze i ucze syna innych reakcji, ale swiat nie bedzie na niego patrzal z poblazaniem i nie bedzie mu pomagal okielznac uczuc.
pozatym pierworodne(lub te bardziej "hej do przodu") dziecko czesto musi przelamac jakies tam nasze zalozenia wychowawcze - te czarno-biale pojmowanie wychowania, i przeciera szlaki a drugie idzie juz wydeptana scieszka.
ale takze nie chce powielac bledow starszego pokolenia w wlasnie "faworyzowaniu" czyli robienia z zalozenia ze jedno z dzieci to ciamajda zyciowa i zawsze potrzebuje pomocy,troski - chce sie starac jak pomoge jednemu to i dac podobnie drugiemu.
moim rodzicom udalo sie wychowac mnie i brata tak ze mimo ze brat jest kasiasty ja nie, nie mamy do nikogo o to zalu , staramy sie sobie radzic itp i nawet wzajemnie pomagac - ale raczej nie finansowo-wspieramy sie, mam jescze mlodsza siostre , teraz dopiero wchodzi w zycie i wiem ze rodzice jej mocno teraz pomoga i nie wiem jak ona wszystko to odbiera.
do autorki watku moze ta siostra ciagle prosi o pomoc, a ty nie potrafisz tego zrobic? i pogadaj z nia szczerze, bo moze ona w Tobie widzi swoja niedoskonalosc , probuje Ci dorownac, a ciagle jej nie wychodzi , tak ma moj z bratem, on konfliktowy - brat zawsze ugodowy ale i biedaczysko sam nic nie umial=mogl zalatwic - nawet wyrobienie dowodu czy WKU sam nie mogl jechac tylko z tatusiem i teraz jak stuknela 30 zaparl sie i przegina w druga strone bo chce udowodnic ze sam o sobie moze stanowic i wpakowal sie w zwiazkowe bagno i jest dramat - ale dalej jest zle bo nikt nie akceptuje jego zony... ktorej nie daje sie lubic - w kolko co to nie ona, a nie maja dzieci i siedzi w domu a starcza im ledwo od 1 do 1 i do wszystkich pretensje tylko nie do siebie...on zapier... a ona w domu zeby chociaz porzadek miala i zaprawy itp, ale nie...tylko pretensje ze na miasto nie maja za co isc.wpadl z deszczu pod rynne
staram sie uczciwie traktowac dzieci i dostaja adekwatne kary/pochwaly, czasem jak nie wiem kto zawinil to zbieram sporna rzecz az sie dogadaja, bo nie wiem kto zaczal - i jeszcze jak oboje upieraja sie ze pierwszy wział... ale to na razie maluchy jak bedzie dalej sama nie wiem, czy beda mieli zal do nas? jakis napewno nie ma szans ze uda mi sie wychowywac bez błędów.
tak jak ktos napisal faworyzowanie, wspieranie to jedno a gnojenie to drugie - i nikogo nie powinno sie gnoic a zwlaszcza zadnego dziecka
ale sama widze jak trudno mojemu synowi sie z niektore rzeczy osiagnac bo jest placzek i wredota, a cora w tych samych sytuacjach robi kota ze szreka i bardzo latwo osiaga wszedzie to co chce.taka drazaca skale 1000razy bedzie prosic az cie zameczy, syn robi pokazowe placze krzyki i tp..
ja jako matka widze i ucze syna innych reakcji, ale swiat nie bedzie na niego patrzal z poblazaniem i nie bedzie mu pomagal okielznac uczuc.
pozatym pierworodne(lub te bardziej "hej do przodu") dziecko czesto musi przelamac jakies tam nasze zalozenia wychowawcze - te czarno-biale pojmowanie wychowania, i przeciera szlaki a drugie idzie juz wydeptana scieszka.
ale takze nie chce powielac bledow starszego pokolenia w wlasnie "faworyzowaniu" czyli robienia z zalozenia ze jedno z dzieci to ciamajda zyciowa i zawsze potrzebuje pomocy,troski - chce sie starac jak pomoge jednemu to i dac podobnie drugiemu.
moim rodzicom udalo sie wychowac mnie i brata tak ze mimo ze brat jest kasiasty ja nie, nie mamy do nikogo o to zalu , staramy sie sobie radzic itp i nawet wzajemnie pomagac - ale raczej nie finansowo-wspieramy sie, mam jescze mlodsza siostre , teraz dopiero wchodzi w zycie i wiem ze rodzice jej mocno teraz pomoga i nie wiem jak ona wszystko to odbiera.
do autorki watku moze ta siostra ciagle prosi o pomoc, a ty nie potrafisz tego zrobic? i pogadaj z nia szczerze, bo moze ona w Tobie widzi swoja niedoskonalosc , probuje Ci dorownac, a ciagle jej nie wychodzi , tak ma moj z bratem, on konfliktowy - brat zawsze ugodowy ale i biedaczysko sam nic nie umial=mogl zalatwic - nawet wyrobienie dowodu czy WKU sam nie mogl jechac tylko z tatusiem i teraz jak stuknela 30 zaparl sie i przegina w druga strone bo chce udowodnic ze sam o sobie moze stanowic i wpakowal sie w zwiazkowe bagno i jest dramat - ale dalej jest zle bo nikt nie akceptuje jego zony... ktorej nie daje sie lubic - w kolko co to nie ona, a nie maja dzieci i siedzi w domu a starcza im ledwo od 1 do 1 i do wszystkich pretensje tylko nie do siebie...on zapier... a ona w domu zeby chociaz porzadek miala i zaprawy itp, ale nie...tylko pretensje ze na miasto nie maja za co isc.wpadl z deszczu pod rynne
U mnie tylko ja nie jestem faworyzowana. Nie wiem z czego to wynika.
rodzice mieszkają ponad 200 km do Trójmiasta. Starsza siostra jak urodziła to rodzice przyjechali na prawie miesiąc żeby pomóc w domu i przy dziecku. Do pierwszej wnuczki potrafili przyjechać nawet 2-3 razy w miesiącu a raz to było obowiązkowo.
Ja urodziłam to usłyszałam "przecież masz teściową" i moją córkę zobaczyli dopiero na chrzcinach( jakieś 4 m-ce). Córka ma teraz 3 lata a moich rodziców widziała może z 5 razy. Potrafią przyjechać do moich sióstr a do mnie juz nie bo im czasu nie wystarczy, w sumie to nie chodzi tu o mnie tylko o moją córkę. Teraz najmłodsza siostra jest w ciąży i doszli do wniosku, że muszą sprzedać mieszkanie i przeprowadzić sie do niej na stałe bo nie da sobie rady. Z siostrami utrzymuje kontakt, wszystkie mieszkamy w Trójmieście a do rodziców nie dzwonie. Oni nie mają potrzeby dowiedzieć co się u mnie dzieje a ja no cóż nie szukam kontaktu na siłę.
rodzice mieszkają ponad 200 km do Trójmiasta. Starsza siostra jak urodziła to rodzice przyjechali na prawie miesiąc żeby pomóc w domu i przy dziecku. Do pierwszej wnuczki potrafili przyjechać nawet 2-3 razy w miesiącu a raz to było obowiązkowo.
Ja urodziłam to usłyszałam "przecież masz teściową" i moją córkę zobaczyli dopiero na chrzcinach( jakieś 4 m-ce). Córka ma teraz 3 lata a moich rodziców widziała może z 5 razy. Potrafią przyjechać do moich sióstr a do mnie juz nie bo im czasu nie wystarczy, w sumie to nie chodzi tu o mnie tylko o moją córkę. Teraz najmłodsza siostra jest w ciąży i doszli do wniosku, że muszą sprzedać mieszkanie i przeprowadzić sie do niej na stałe bo nie da sobie rady. Z siostrami utrzymuje kontakt, wszystkie mieszkamy w Trójmieście a do rodziców nie dzwonie. Oni nie mają potrzeby dowiedzieć co się u mnie dzieje a ja no cóż nie szukam kontaktu na siłę.
To rzeczywiscie smutne. Jak ja urodzilam dziecko, maz pracowal w delegacji, nie mialam komu zostawic dziecka, zeby pojechac do pobliskiego miasta i kupic sobie jakies ubranie na chrzciny.
Poprosilam rodzicow, czy mogliby popilnowac. Uslyszalam tekst- " wez malego na plecy i jedz"
Jak urodzila moja siostra, to sami zaproponowali ze ma sie odprezyc i pojechac sobie z mezem na zakupy
Poprosilam rodzicow, czy mogliby popilnowac. Uslyszalam tekst- " wez malego na plecy i jedz"
Jak urodzila moja siostra, to sami zaproponowali ze ma sie odprezyc i pojechac sobie z mezem na zakupy