Widok
Grzyby!
Nie będę zaczynał wątku od "yyyy...".. no i stary się przeterminował (za długo się ładuje) :D
Ciepło i mokro. Faceci to lubią.. grzyby też :D
Zatem krótkie żołnierskie pytanie do BMtF: (a w zasadzie prośba o raport ;)
Jak to wygląda u Cię?
Nadanżasz? ;)
--
Jesli ktoś ma info z innych regionów, to oczywiście mile widziane :D
Ciepło i mokro. Faceci to lubią.. grzyby też :D
Zatem krótkie żołnierskie pytanie do BMtF: (a w zasadzie prośba o raport ;)
Jak to wygląda u Cię?
Nadanżasz? ;)
--
Jesli ktoś ma info z innych regionów, to oczywiście mile widziane :D
Grzyby hmmm jakieś tam są, ja byłam w okolicach Sławutowa i jedyne co mogę powiedzieć to że trujaki są, szatany są, maliny są, zaczyna żurawina dojrzewać, jagódki ostatnie były i już nie ma :(
Ale w lesie sytuacja może się zmieniać z dnia na dzień więc trzeba chodzić i szukać.
Taki pokemon Go starych czasów :P
Ale w lesie sytuacja może się zmieniać z dnia na dzień więc trzeba chodzić i szukać.
Taki pokemon Go starych czasów :P
Hejka, nie ma obficie, ale idzie nazbierać.
Właśnie skończył się dwutygodniowy wysyp borowików, ale pojedyncze sztuki idzie znaleźć. Są kurki i podgrzybki brunatne, zaczynają wyglądać płachetki, sporadycznie koźlarze, są gołąbki.
Wczorajsze papu:
kaczka od rolnika, obcinamy kuper i dajemy sforze, obcinamy łapy i wycinamy szyję - przydadzą się na rosół. Kaczkę nacieramy solą i zmiażdżonym czosnkiem i zostawiamy na 2-3 dni w piwnicy, żeby skruszała.
Gotujemy 3/4 szklanki pęczaku na szklance wody na sypko - zagotować, pogotować i zawinąć w pierzynę.
Na patelni smażymy na wędzonej słoninie pokrojoną w grubą kostkę cebulę, wrzucamy 3 papryki chili pokrojone w plasterki, pokrojone kacze podroby (wątróbka, serce, żołądek) i cztery garście pokrojonych płachetek. Podlewamy winem z jabłek i dusimy do odparowania płynu. Na koniec wrzucamy ugotowany pęczak i wszystko ładnie mieszamy i zostawiamy do ostygnięcia.
Zimnym farszem napychamy kaczkę, otwory spinamy wykałaczkami, kaczkę z nadzieniem wkładamy w rękaw do pieczenia i obkładamy kawałkami jabłek, rodzynkami i czarnymi winogronami, dorzucamy garść świeżych kurek. Całość zamykamy i robimy dziurę w rękawie, żeby miała jak ulatywać para. Pieczemy w 190 stopniach 1 godz i 15 min na kilogram kaczki - moja ważyła 2,2 kg i piekła się 3 godziny.
Po upieczeniu wyciągamy na półmisek i zostawiamy na 20 minut, po czym raczymy się faczką faszerowaną. Smacznego.
A wracając do grzybów na porannym spacerze zbieram codziennie kobiałkę.
Właśnie skończył się dwutygodniowy wysyp borowików, ale pojedyncze sztuki idzie znaleźć. Są kurki i podgrzybki brunatne, zaczynają wyglądać płachetki, sporadycznie koźlarze, są gołąbki.
Wczorajsze papu:
kaczka od rolnika, obcinamy kuper i dajemy sforze, obcinamy łapy i wycinamy szyję - przydadzą się na rosół. Kaczkę nacieramy solą i zmiażdżonym czosnkiem i zostawiamy na 2-3 dni w piwnicy, żeby skruszała.
Gotujemy 3/4 szklanki pęczaku na szklance wody na sypko - zagotować, pogotować i zawinąć w pierzynę.
Na patelni smażymy na wędzonej słoninie pokrojoną w grubą kostkę cebulę, wrzucamy 3 papryki chili pokrojone w plasterki, pokrojone kacze podroby (wątróbka, serce, żołądek) i cztery garście pokrojonych płachetek. Podlewamy winem z jabłek i dusimy do odparowania płynu. Na koniec wrzucamy ugotowany pęczak i wszystko ładnie mieszamy i zostawiamy do ostygnięcia.
Zimnym farszem napychamy kaczkę, otwory spinamy wykałaczkami, kaczkę z nadzieniem wkładamy w rękaw do pieczenia i obkładamy kawałkami jabłek, rodzynkami i czarnymi winogronami, dorzucamy garść świeżych kurek. Całość zamykamy i robimy dziurę w rękawie, żeby miała jak ulatywać para. Pieczemy w 190 stopniach 1 godz i 15 min na kilogram kaczki - moja ważyła 2,2 kg i piekła się 3 godziny.
Po upieczeniu wyciągamy na półmisek i zostawiamy na 20 minut, po czym raczymy się faczką faszerowaną. Smacznego.
A wracając do grzybów na porannym spacerze zbieram codziennie kobiałkę.
Jechałam w sobotę pociągiem z Młodą do wsi mojej rodzinnej przez leśne knieje. Licząc że w miejscowości docelowej po uprzedniej strawie i odpoczynku, pójdę zanurzyć się w las i wyjdę z darami natury.
Zasmuciła mnie moja Mamuśka mówiąc, że grzybów nie ma, nawet w skupach.
No ale to jednak ciut daleko od 3city i Borów.
W Zblewie bowiem przed stacją siedziało dwóch takich, co to czasu dostatek mają a i pasję i siły. Siedzieli i każdy po wielkim, naprawdę wielkim koszu grzybów mieli, a i reklamówka jeszcze bardziej okazałych rozmiarów z grzybami przed nimi była.
Ja obeszłam się smakiem. Smakiem kulinarnym i smakiem na obieranie. Jednak warto w tamtejszej okolicy pospacerować z koszyczkiem.
Zasmuciła mnie moja Mamuśka mówiąc, że grzybów nie ma, nawet w skupach.
No ale to jednak ciut daleko od 3city i Borów.
W Zblewie bowiem przed stacją siedziało dwóch takich, co to czasu dostatek mają a i pasję i siły. Siedzieli i każdy po wielkim, naprawdę wielkim koszu grzybów mieli, a i reklamówka jeszcze bardziej okazałych rozmiarów z grzybami przed nimi była.
Ja obeszłam się smakiem. Smakiem kulinarnym i smakiem na obieranie. Jednak warto w tamtejszej okolicy pospacerować z koszyczkiem.
Raport z dnia dzisiejszego:
Generalnie bryndza. Łany płachetek, głównie starych.
Do zbioru nadawał się niewielki odsetek ale i tak wiadro budowlane napełniło się chwila moment.
Moja towarzyszka płachetek nie zbierała. Chyba mi nie ufa, chociaż dobrze mnie zna (a może właśnie dlatego? ;>).
Oprócz płachetek trochę kurek.
Ale żadnych innych znanych powszechnie (zaznaczam, bo Manson z pewnością miałby inne zdanie) grzybów jadalnych. Nawet starych.
W innym miejscu, w lesie liściastym, trochę maślaków.
Las iglasty w okolicach Wdzydz a liściasty koło Przywidza.
Jest bardzo mokro. Podejrzewam, że grzybnia rozrasta się jak wściekła, ale na razie nie przekłada się to na owocniki. Za wcześnie.
Jednak jeśli nie będzie jakiegoś kataklizmu pogodowego, to tegoroczna jesień może być niezwykle plenna, podobnie jak rok temu.
Generalnie bryndza. Łany płachetek, głównie starych.
Do zbioru nadawał się niewielki odsetek ale i tak wiadro budowlane napełniło się chwila moment.
Moja towarzyszka płachetek nie zbierała. Chyba mi nie ufa, chociaż dobrze mnie zna (a może właśnie dlatego? ;>).
Oprócz płachetek trochę kurek.
Ale żadnych innych znanych powszechnie (zaznaczam, bo Manson z pewnością miałby inne zdanie) grzybów jadalnych. Nawet starych.
W innym miejscu, w lesie liściastym, trochę maślaków.
Las iglasty w okolicach Wdzydz a liściasty koło Przywidza.
Jest bardzo mokro. Podejrzewam, że grzybnia rozrasta się jak wściekła, ale na razie nie przekłada się to na owocniki. Za wcześnie.
Jednak jeśli nie będzie jakiegoś kataklizmu pogodowego, to tegoroczna jesień może być niezwykle plenna, podobnie jak rok temu.
Większosć tych "muchomorów" uduszę na masełku i zamrożę.
Ale część chcę zrobić tak: http://www.mojegotowanie.pl/przepis/kolpaki-po-cygansku
Z ciekawości ;)
Ale część chcę zrobić tak: http://www.mojegotowanie.pl/przepis/kolpaki-po-cygansku
Z ciekawości ;)
Właśnie zrobiłem płachetki wg powyższego przepisu.
I od razu Wam powiem: nie ufajcie za grosz przepisom z Netu.
O ile proporcje smakowe są w miarę ok (ciut za dużo soli wg mnie) to grzybów na taką ilość zalewy jest stanowczo za mało. Powinno być z 4-5 kg przynajmniej.
Ewentualnie, tak jak piszą, 1-1,5 kg ale grzybów odcedzonych, kiedy puszczą sok przy duszeniu. Można go wykorzystać na zalewę.
I od razu Wam powiem: nie ufajcie za grosz przepisom z Netu.
O ile proporcje smakowe są w miarę ok (ciut za dużo soli wg mnie) to grzybów na taką ilość zalewy jest stanowczo za mało. Powinno być z 4-5 kg przynajmniej.
Ewentualnie, tak jak piszą, 1-1,5 kg ale grzybów odcedzonych, kiedy puszczą sok przy duszeniu. Można go wykorzystać na zalewę.
> Pierwszy raz czytam o Gościu, który zbiera i pichci "muchory" na maśle :)
Tak btw:
Chyba nieuważnie czytasz Forum ;)
Manson pichci takie cudactwa, że nawet byś nie posądziła ich o jadalność. Także niektóre gatunki muchomorów (bez cudzysłowu).
Ja zbieram tylko to co znam i czego jestem pewien. Płachetek czy szmaciaka nie sposób pomylić. Zbyt charakterystyczne.
A Manson zna wszystkie grzyby (a przynajmniej te leśne) :D
Tak btw:
Chyba nieuważnie czytasz Forum ;)
Manson pichci takie cudactwa, że nawet byś nie posądziła ich o jadalność. Także niektóre gatunki muchomorów (bez cudzysłowu).
Ja zbieram tylko to co znam i czego jestem pewien. Płachetek czy szmaciaka nie sposób pomylić. Zbyt charakterystyczne.
A Manson zna wszystkie grzyby (a przynajmniej te leśne) :D
Oj tam zaraz wszystkie, parę znam, fakt.
Dzisiaj robiłem w occie z płachetkami muchomory rdzawobrązowe oraz muchomory czerwieniejące. Dają niesamowite przeżycia przy zagryzaniu kieliszka wódeczki w zimowe wieczory większości samców alfa.
Do jajecznicy polecam wszelkie pieprzniki, ale lejkowce dęte najbardziej.
Szmaciak jest cudownie orzechowy i pełen ściółki, zdecydowanie warto.
A ciekawe są też czasznice pokrojone w plastry, obtoczone w jajku i bułce tartej i usmażone jak sznycelki.
A ten przepis cygański to mi się widzi, też wypróbuję.
Dzisiaj robiłem w occie z płachetkami muchomory rdzawobrązowe oraz muchomory czerwieniejące. Dają niesamowite przeżycia przy zagryzaniu kieliszka wódeczki w zimowe wieczory większości samców alfa.
Do jajecznicy polecam wszelkie pieprzniki, ale lejkowce dęte najbardziej.
Szmaciak jest cudownie orzechowy i pełen ściółki, zdecydowanie warto.
A ciekawe są też czasznice pokrojone w plastry, obtoczone w jajku i bułce tartej i usmażone jak sznycelki.
A ten przepis cygański to mi się widzi, też wypróbuję.
W sumie szmaciaka umiejętnie przyrządzonego to bym spróbował , tak aby sprawdzić czy jest bardziej orzechowy od orzechów... i których konkretnie
Tylko...
- sam spotkałem go może raz w życiu
- nie znam się , ani jak rozpoznać "zdrowy" okaz ani co z nim potem zrobić
- są pod ochroną więc "oficjalnie" ich nie zjem :P
Tylko...
- sam spotkałem go może raz w życiu
- nie znam się , ani jak rozpoznać "zdrowy" okaz ani co z nim potem zrobić
- są pod ochroną więc "oficjalnie" ich nie zjem :P
Szmaciak gałęzisty, według obecnej nomenklatury siedzuń sosnowy, jest na liście gatunków zagrożonych, ale w PL nie podlega ochronie. Już o tym kiedyś było. Jest bardziej orzechowy od orzechów włoskich, choć laskowe tez czasem przypomina. Nie znasz - nie zbieraj, jest kilka gatunków szmaciaków niejadalnych.
No, dobra, pochwalę się :)
Jadłem ją.
μ nie kłamie :D
A dzisiaj z moją towarzyszką byliśmy w lesie, gdzie znalazłem najwięcej szmaciaków w życiu. Niestety.. tym razem nie było ani sztuki.
Znalazłem coś, co mogło być zalążkiem przyszłego szmaciaka, ale było to tak maleńkie i tak schowane w mchu, że głowy bym nie dał, co z tego wyrośnie.
Szmaciak ma jedną wadę: czyszczenie go zajmuje zwykle więcej czasu niż jego znalezienie. Przypomina czyszczenie brokuła utytłanego pianą montażową :D
Jadłem ją.
μ nie kłamie :D
A dzisiaj z moją towarzyszką byliśmy w lesie, gdzie znalazłem najwięcej szmaciaków w życiu. Niestety.. tym razem nie było ani sztuki.
Znalazłem coś, co mogło być zalążkiem przyszłego szmaciaka, ale było to tak maleńkie i tak schowane w mchu, że głowy bym nie dał, co z tego wyrośnie.
Szmaciak ma jedną wadę: czyszczenie go zajmuje zwykle więcej czasu niż jego znalezienie. Przypomina czyszczenie brokuła utytłanego pianą montażową :D
Kurki też nasiąkają i nie zawsze można je płukać strumieniem wody.
Ale.. kurki są "zbite", jednorodne. Chyba faktycznie musiałbyś karchera użyć, żeby ci się kurka przy płukaniu rozpadła.
Natomiast płachetki i szmaciaki są bardzo kruche. Mocniej kichniesz i kawałek odpada :D
Podejrzewam, że z tego też względu nie ma np. płachetek w obrocie handlowym. Nie przeżyłyby transportu.
@μ:
Poza kruchością istotna jest też faktura grzyba. Moje porównanie z brokułem chyba dosyć wiernie oddaje fakturę szmaciaka. Milion zakamarków w których czai się mech, igliwie, piasek. Na szczęście.. rozjuszonych ślimaków na szmaciakach nie spotkałem :D
Kalafior umyjesz ciśnieniowo. Czasami coś odpadnie ale to rzadkość.
Szmaciaka się nie da.
Ale.. kurki są "zbite", jednorodne. Chyba faktycznie musiałbyś karchera użyć, żeby ci się kurka przy płukaniu rozpadła.
Natomiast płachetki i szmaciaki są bardzo kruche. Mocniej kichniesz i kawałek odpada :D
Podejrzewam, że z tego też względu nie ma np. płachetek w obrocie handlowym. Nie przeżyłyby transportu.
@μ:
Poza kruchością istotna jest też faktura grzyba. Moje porównanie z brokułem chyba dosyć wiernie oddaje fakturę szmaciaka. Milion zakamarków w których czai się mech, igliwie, piasek. Na szczęście.. rozjuszonych ślimaków na szmaciakach nie spotkałem :D
Kalafior umyjesz ciśnieniowo. Czasami coś odpadnie ale to rzadkość.
Szmaciaka się nie da.
Jak to się dzieje, że co roku ludzie umierają lub mają przeszczepiane wątroby z powodu zatrucia grzybami? Nie mogę zrozumieć, na co trzeba szczególnie uważać. Bo śmiertelnie trujący jest w Polsce tylko muchomór sromotnikowy i bardzo podobny do niego jadowity. Z czym ludzie to mylą? No ja byłbym całkiem spokojny gdyby nie coroczne newsy, że jakiś dziadek, grzybiarz z 40 letnim stażem zatruł muchomorem sromotnikowym siebie i całą rodzinę.
Znalazłem tydzień temu z 15 pieczarek polnych. Niby nie da się pomylić bo mają brązowe lub czarne blaszki, a muchomor może mieć tylko białe. Ale przez takie newsy lekki strach i upewnianie się były. Oczywiście zjadłem i żyję. Smażone na maśle, posolone i położone na bułkę. Proste rzeczy są genialne
Znalazłem tydzień temu z 15 pieczarek polnych. Niby nie da się pomylić bo mają brązowe lub czarne blaszki, a muchomor może mieć tylko białe. Ale przez takie newsy lekki strach i upewnianie się były. Oczywiście zjadłem i żyję. Smażone na maśle, posolone i położone na bułkę. Proste rzeczy są genialne
Młode muchomory sromotnikowe najczęściej są mylone z młodymi kaniami.
Szczególnie, że mogą rosnąc obok siebie.
Dojrzałych pomylić się nie da.
Dlatego też zawsze zbieram grzyby z nogami. Mimo tego, że jak w przypadku np. płachetki, tylko łeb wykorzystuję. Mam sposobność wtórnej selekcji. Nie przemknie mi przy czyszczeniu coś, co mogłem przeoczyć w ferworze zbiorów ;)
BTW:
Jakoś z rok temu nawiedziła mnie domokrążna menelówa.
Chodziła od mieszkania do mieszkania, żeby sprzedać swoje suszone grzyby za flaszkę. Cena była diabelnie atrakcyjna.
Ale nie sądzę, żeby ktokolwiek się skusił. Nawet na Dolnej Oruni.. wbrew pozorom.. ludzie myślą :D
Szczególnie, że mogą rosnąc obok siebie.
Dojrzałych pomylić się nie da.
Dlatego też zawsze zbieram grzyby z nogami. Mimo tego, że jak w przypadku np. płachetki, tylko łeb wykorzystuję. Mam sposobność wtórnej selekcji. Nie przemknie mi przy czyszczeniu coś, co mogłem przeoczyć w ferworze zbiorów ;)
BTW:
Jakoś z rok temu nawiedziła mnie domokrążna menelówa.
Chodziła od mieszkania do mieszkania, żeby sprzedać swoje suszone grzyby za flaszkę. Cena była diabelnie atrakcyjna.
Ale nie sądzę, żeby ktokolwiek się skusił. Nawet na Dolnej Oruni.. wbrew pozorom.. ludzie myślą :D
>Podejrzewam, że z tego też względu nie ma np. płachetek w obrocie handlowym.
Otóż rozczaruję Cię, są, nawet w znaczących ilościach. W zależności od zapotrzebowania skupy oferują za nie 0,10 - 0,50 zł za kg. Jest zapotrzebowanie w zakładach przetwórczych na krajankę z płachetek, która udaje po przerobieniu farsz pieczarkowy (pizza, zapiekanka) z tą różnicą, że nie ciemnieje. Jeżeli jadłeś kiedyś kupną pizzę z jasnymi pieczarkami to to były właśnie płachetki. Jest też powszechnym składnikiem kostek grzybowych i mielonego suszu borowikowego, gdzie w zasadzie borowiki stanowią do 2%.
Zgodnie z prawem w PL mieszanki handlowe przetworzonych grzybów mogą zawierać nie więcej, niż 3 gatunki. Płachetka to wspaniały i tani balast.
Otóż rozczaruję Cię, są, nawet w znaczących ilościach. W zależności od zapotrzebowania skupy oferują za nie 0,10 - 0,50 zł za kg. Jest zapotrzebowanie w zakładach przetwórczych na krajankę z płachetek, która udaje po przerobieniu farsz pieczarkowy (pizza, zapiekanka) z tą różnicą, że nie ciemnieje. Jeżeli jadłeś kiedyś kupną pizzę z jasnymi pieczarkami to to były właśnie płachetki. Jest też powszechnym składnikiem kostek grzybowych i mielonego suszu borowikowego, gdzie w zasadzie borowiki stanowią do 2%.
Zgodnie z prawem w PL mieszanki handlowe przetworzonych grzybów mogą zawierać nie więcej, niż 3 gatunki. Płachetka to wspaniały i tani balast.
>No ja byłbym całkiem spokojny gdyby nie coroczne newsy, że jakiś dziadek, grzybiarz z 40 letnim stażem zatruł muchomorem sromotnikowym siebie i całą rodzinę.
Trujących śmiertelnie jest jeszcze kilka gatunków, na przykład piestrzenica kasztanowata albo muchomor jadowity. Jest też cała fura grzybów trujących w ten sposób, że upośledzają układ immunologiczny i otwierają organizm na ataki patogenów, szczególnie u dzieci i osób starszych.
Wspaniały i smaczny czernidłak kołpakowaty (pospolity też) zawierają np substancję, która blokuje w organizmie metabolizm alkoholu. Jedząc czernidłaki dzień przed i trzy dni po nie wolno pić, bo zatrucie alkoholowe murowane.
Prof. Lisiewska zawsze powtarzała, że najczęściej śmiertelnie trują się ci, którzy się znają na grzybach, bo jak ktoś się nie zna to po prostu nie zbiera. A ten co się zna ma słabsze wątpliwości.
Trujących śmiertelnie jest jeszcze kilka gatunków, na przykład piestrzenica kasztanowata albo muchomor jadowity. Jest też cała fura grzybów trujących w ten sposób, że upośledzają układ immunologiczny i otwierają organizm na ataki patogenów, szczególnie u dzieci i osób starszych.
Wspaniały i smaczny czernidłak kołpakowaty (pospolity też) zawierają np substancję, która blokuje w organizmie metabolizm alkoholu. Jedząc czernidłaki dzień przed i trzy dni po nie wolno pić, bo zatrucie alkoholowe murowane.
Prof. Lisiewska zawsze powtarzała, że najczęściej śmiertelnie trują się ci, którzy się znają na grzybach, bo jak ktoś się nie zna to po prostu nie zbiera. A ten co się zna ma słabsze wątpliwości.
Oj Mansonie Sklerotyku ;)
O przemysłowym zastosowaniu płachetek rozmawialiśmy z rok temu, zatem doskonale o tym wiem.
Chodziło mi o obrót "targowiskowy" czy "przyuliczny".
Zabawnie w tym kontekście brzmi wyrzekanie się wodera płachetek, bo pewnie szamał je z przyjemnoscią wielokrotnie w życiu :)
A tak btw: pamiętałem, że kiedyś mówiłeś o cenach skupu płachetek, że to jakieś śmieszne kwoty są. Ale nie pamiętałem dokładnie.. ile.
Wczoraj guglałem ale nie znalazłem.
Dzięki za konkret. Tak coś podskórnie podejrzewałem, że aby wyżyć z ich sprzedaży, trzeba parę ton do skupu zatargać :D
O przemysłowym zastosowaniu płachetek rozmawialiśmy z rok temu, zatem doskonale o tym wiem.
Chodziło mi o obrót "targowiskowy" czy "przyuliczny".
Zabawnie w tym kontekście brzmi wyrzekanie się wodera płachetek, bo pewnie szamał je z przyjemnoscią wielokrotnie w życiu :)
A tak btw: pamiętałem, że kiedyś mówiłeś o cenach skupu płachetek, że to jakieś śmieszne kwoty są. Ale nie pamiętałem dokładnie.. ile.
Wczoraj guglałem ale nie znalazłem.
Dzięki za konkret. Tak coś podskórnie podejrzewałem, że aby wyżyć z ich sprzedaży, trzeba parę ton do skupu zatargać :D
@ ...wyrzekanie się wodera płachetek, bo pewnie szamał je z przyjemnoscią...
nie zaprzeczę tyle że nieświadomie w postaci mocno przetworzonej, prawdopodobnie codziennie zjadam też robaki pod postacią koszenili , a i w czereśniach pewnie parę zjadłem żywcem tyle że to wszystko nieświadomie :P
P.S.
Tam gdzie jadam pizzę pieczarki są czarne ;P
nie zaprzeczę tyle że nieświadomie w postaci mocno przetworzonej, prawdopodobnie codziennie zjadam też robaki pod postacią koszenili , a i w czereśniach pewnie parę zjadłem żywcem tyle że to wszystko nieświadomie :P
P.S.
Tam gdzie jadam pizzę pieczarki są czarne ;P
No to zagadka:
Załącznik do rozporządzenia Ministra Zdrowia z dnia 17 maja 2011 r. (poz. 672)
WYKAZ GRZYBÓW DOPUSZCZONYCH DO OBROTU LUB PRODUKCJI PRZETWORÓW GRZYBOWYCH ORAZ ŚRODKÓW SPOŻYWCZYCH ZAWIERAJĄCYCH GRZYBY
1) boczniak ostrygowaty Pleurotus ostreatus (Jacq.) P. Kumm.;
2) borowik szlachetny (prawdziwek wszystkie odmiany) Boletus edulis Bull.;
3) czubajka kania Macrolepiota procera (Scop.) Singer;
4) gąska zielonka (zielona) Tricholoma equestre (L.) P. Kumm.;
5) kolczak obłączasty Hydnum repandum L.;
6) koźlarz babka (wszystkie odmiany) Leccinum scabrum (Bull.) Gray;
7) koźlarz czerwony (wszystkie odmiany) Leccinum rufum (Schaeff.) Kreisel;
8) koźlarz grabowy Leccinum pseudoscabrum (Kallenb.) Šutara;
9) lejkowiec dęty Craterellus cornucopioides (L.) Pers.;
10) lejkówka wonna Clitocybe odora (Bull.) P. Kumm.;
11) łuskwiak nameko Pholiota nameko (T. Itô) S. Ito et S. Imai;
12) łuszczak zmienny Kuehneromyces mutabilis (Schaeff.) Singer et A. H. Sm., pochodzący wyłącznie z uprawy;
13) maślak pstry Suillus variegatus (Sw.) Kuntze;
14) maślak sitarz Suillus bovinus (Pers.) Roussel;
15) maślak ziarnisty Suillus granulatus (L.) Roussel;
16) maślak zwyczajny Suillus luteus (L.) Roussel;
17) maślak żółty Suillus grevillei (Klotzsch) Singer;
18) mleczaj późnojesienny (jodłowy) Lactarius salmonicolor R. Heim et Leclair;
19) mleczaj rydz Lactarius deliciosus (L.) Gray;
20) mleczaj smaczny Lactarius volemus (Fr.) Fr.;
21) mleczaj świerkowy Lactarius deterrimus Gröger;
22) opieńka miodowa Armillaria mellea (Vahl) P. Kumm.;
23) piaskowiec kasztanowaty Gyroporus castaneus (Bull.) Quél.;
24) piaskowiec modrzak Gyroporus cyanescens (Bull.) Quél.;
25) pieczarka dwuzarodnikowa (ogrodowa) Agaricus bisporus (J.E. Lange) Imbach, z wyjątkiem zbyt młodych
egzemplarzy ze stanu naturalnego, których blaszki jeszcze nie poróżowiały;
26) pieczarka lśniąca Agaricus silvaticus Schaeff., z wyjątkiem zbyt młodych egzemplarzy ze stanu naturalnego,
których blaszki jeszcze nie poróżowiały;
27) pieczarka ogrodowa Agaricus hortensis Pers., z wyjątkiem zbyt młodych egzemplarzy ze stanu naturalnego,
których blaszki jeszcze nie poróżowiały;
28) pieczarka polna Agaricus campestris L., z wyjątkiem zbyt młodych egzemplarzy ze stanu naturalnego,
których blaszki jeszcze nie poróżowiały;
29) pieczarka miejska (szlachetna) Agaricus bitorquis (Quél.) Sacc., z wyjątkiem zbyt młodych egzemplarzy
ze stanu naturalnego, których blaszki jeszcze nie poróżowiały;
30) pieczarka zaroślowa Agaricus silvicola (Vittad.) Peck, z wyjątkiem zbyt młodych egzemplarzy ze stanu
naturalnego, których blaszki jeszcze nie poróżowiały;
31) pieprznik jadalny (kurka) Cantharellus cibarius Fr.;
32) płachetka kołpakowata Rozites caperatus (Pers.) P. Karst.;
33) pochwiak wielkopochwowy (pochwiasty) Volvariella volvacea (Bull.) Singer;
34) podgrzybek brunatny Xerocomus badius (Fr.) Kühner;
35) podgrzybek zajączek Xerocomus subtomentosus (L.) Quél.;
36) podgrzybek złotawy Xerocomus chrysenteron (Bull.) Quél.;
37) trufla czarnozarodnikowa Tuber melanosporum Vittad.;
38) trufla letnia Tuber aestivum (Wulfen) Spreng.;
39) trufla zimowa Tuber brumale Vittad.;
40) trzęsak morszczynowaty Tremella fuciformis Berk.;
41) twardziak (Shii-take) Lentinus edodes (Berk.) Singer;
42) twardzioszek przydrożny Marasmius oreades (Bolton) Fr.;
43) ucho bzowe Hirneola auricula-judae (Bull.) Berk.;
44) uszak gęstowłosy (grzyby mun) Auricularia polytricha (Mont.) Sacc.
Ile z tego znacie? (Pytanie nie dotyczy Mansona :D
Załącznik do rozporządzenia Ministra Zdrowia z dnia 17 maja 2011 r. (poz. 672)
WYKAZ GRZYBÓW DOPUSZCZONYCH DO OBROTU LUB PRODUKCJI PRZETWORÓW GRZYBOWYCH ORAZ ŚRODKÓW SPOŻYWCZYCH ZAWIERAJĄCYCH GRZYBY
1) boczniak ostrygowaty Pleurotus ostreatus (Jacq.) P. Kumm.;
2) borowik szlachetny (prawdziwek wszystkie odmiany) Boletus edulis Bull.;
3) czubajka kania Macrolepiota procera (Scop.) Singer;
4) gąska zielonka (zielona) Tricholoma equestre (L.) P. Kumm.;
5) kolczak obłączasty Hydnum repandum L.;
6) koźlarz babka (wszystkie odmiany) Leccinum scabrum (Bull.) Gray;
7) koźlarz czerwony (wszystkie odmiany) Leccinum rufum (Schaeff.) Kreisel;
8) koźlarz grabowy Leccinum pseudoscabrum (Kallenb.) Šutara;
9) lejkowiec dęty Craterellus cornucopioides (L.) Pers.;
10) lejkówka wonna Clitocybe odora (Bull.) P. Kumm.;
11) łuskwiak nameko Pholiota nameko (T. Itô) S. Ito et S. Imai;
12) łuszczak zmienny Kuehneromyces mutabilis (Schaeff.) Singer et A. H. Sm., pochodzący wyłącznie z uprawy;
13) maślak pstry Suillus variegatus (Sw.) Kuntze;
14) maślak sitarz Suillus bovinus (Pers.) Roussel;
15) maślak ziarnisty Suillus granulatus (L.) Roussel;
16) maślak zwyczajny Suillus luteus (L.) Roussel;
17) maślak żółty Suillus grevillei (Klotzsch) Singer;
18) mleczaj późnojesienny (jodłowy) Lactarius salmonicolor R. Heim et Leclair;
19) mleczaj rydz Lactarius deliciosus (L.) Gray;
20) mleczaj smaczny Lactarius volemus (Fr.) Fr.;
21) mleczaj świerkowy Lactarius deterrimus Gröger;
22) opieńka miodowa Armillaria mellea (Vahl) P. Kumm.;
23) piaskowiec kasztanowaty Gyroporus castaneus (Bull.) Quél.;
24) piaskowiec modrzak Gyroporus cyanescens (Bull.) Quél.;
25) pieczarka dwuzarodnikowa (ogrodowa) Agaricus bisporus (J.E. Lange) Imbach, z wyjątkiem zbyt młodych
egzemplarzy ze stanu naturalnego, których blaszki jeszcze nie poróżowiały;
26) pieczarka lśniąca Agaricus silvaticus Schaeff., z wyjątkiem zbyt młodych egzemplarzy ze stanu naturalnego,
których blaszki jeszcze nie poróżowiały;
27) pieczarka ogrodowa Agaricus hortensis Pers., z wyjątkiem zbyt młodych egzemplarzy ze stanu naturalnego,
których blaszki jeszcze nie poróżowiały;
28) pieczarka polna Agaricus campestris L., z wyjątkiem zbyt młodych egzemplarzy ze stanu naturalnego,
których blaszki jeszcze nie poróżowiały;
29) pieczarka miejska (szlachetna) Agaricus bitorquis (Quél.) Sacc., z wyjątkiem zbyt młodych egzemplarzy
ze stanu naturalnego, których blaszki jeszcze nie poróżowiały;
30) pieczarka zaroślowa Agaricus silvicola (Vittad.) Peck, z wyjątkiem zbyt młodych egzemplarzy ze stanu
naturalnego, których blaszki jeszcze nie poróżowiały;
31) pieprznik jadalny (kurka) Cantharellus cibarius Fr.;
32) płachetka kołpakowata Rozites caperatus (Pers.) P. Karst.;
33) pochwiak wielkopochwowy (pochwiasty) Volvariella volvacea (Bull.) Singer;
34) podgrzybek brunatny Xerocomus badius (Fr.) Kühner;
35) podgrzybek zajączek Xerocomus subtomentosus (L.) Quél.;
36) podgrzybek złotawy Xerocomus chrysenteron (Bull.) Quél.;
37) trufla czarnozarodnikowa Tuber melanosporum Vittad.;
38) trufla letnia Tuber aestivum (Wulfen) Spreng.;
39) trufla zimowa Tuber brumale Vittad.;
40) trzęsak morszczynowaty Tremella fuciformis Berk.;
41) twardziak (Shii-take) Lentinus edodes (Berk.) Singer;
42) twardzioszek przydrożny Marasmius oreades (Bolton) Fr.;
43) ucho bzowe Hirneola auricula-judae (Bull.) Berk.;
44) uszak gęstowłosy (grzyby mun) Auricularia polytricha (Mont.) Sacc.
Ile z tego znacie? (Pytanie nie dotyczy Mansona :D
No ja też, zważywszy, że np. maślaki czy pieczarki występują kilka razy :)
Części nie poznam, bo to chińszczyzna.
Ale myślę, ze warto poznać wszystkie występujące w Polsce gatunki z tej listy.
Choćby, żeby nie wracać z grzybobrania z prawie pustymi rękoma jak wczoraj moja towarzyszka ;]
Lista nie wyczerpuje oczywiście wszystkich grzybów jadalnych. Nie ma na niej np. gołąbków. Ale są tam gatunki, które można zbierać bez obawy pomyłki (stąd zastrzeżenie o blaszkach dziko rosnacych pieczarek).
Inne to już wyższa szkoła jazdy, a ich rozpoznawania trza się nauczyć od kogoś naprawdę obeznanego.
Części nie poznam, bo to chińszczyzna.
Ale myślę, ze warto poznać wszystkie występujące w Polsce gatunki z tej listy.
Choćby, żeby nie wracać z grzybobrania z prawie pustymi rękoma jak wczoraj moja towarzyszka ;]
Lista nie wyczerpuje oczywiście wszystkich grzybów jadalnych. Nie ma na niej np. gołąbków. Ale są tam gatunki, które można zbierać bez obawy pomyłki (stąd zastrzeżenie o blaszkach dziko rosnacych pieczarek).
Inne to już wyższa szkoła jazdy, a ich rozpoznawania trza się nauczyć od kogoś naprawdę obeznanego.
Te to akurat znam, bo je miałem na egzaminie. Jedno ale - nie wszystkie rosną w naszym regionie np mleczaj jodłowy albo trufle albo twardnik.
Nie zbieram łuszczaka zmiennego, bo go można pomylić ze śmiertelnie trującą hełmówką obrzeżoną. Hełmówka ma blaszki cynamonowe, a łuskwiak od białych do rdzawych. Niestety, ona rosną w tym samym biotopie.
Ale powiem ciekawostkę, oprócz oznaczania grzybów jadalnych trzeba też oznaczać grzyby suszone. Pan adiunkt przyniósł pełne pudło suszonych grzybów luzem, wkładało się rękę, wyciągało i omawiało, co się wylosowało. Żeby było ciekawiej posuszyli nam wszystko, i jadalne, i trujące. Niżej podpisany na świeżych miał luzik, bo wylosował podgrzybka brunatnego, ale w suszonych miał wyzwanie, bo trafił na trująca maślankę wiązkową, której nikt normalny nie zbiera i nie suszy.
Nie zbieram łuszczaka zmiennego, bo go można pomylić ze śmiertelnie trującą hełmówką obrzeżoną. Hełmówka ma blaszki cynamonowe, a łuskwiak od białych do rdzawych. Niestety, ona rosną w tym samym biotopie.
Ale powiem ciekawostkę, oprócz oznaczania grzybów jadalnych trzeba też oznaczać grzyby suszone. Pan adiunkt przyniósł pełne pudło suszonych grzybów luzem, wkładało się rękę, wyciągało i omawiało, co się wylosowało. Żeby było ciekawiej posuszyli nam wszystko, i jadalne, i trujące. Niżej podpisany na świeżych miał luzik, bo wylosował podgrzybka brunatnego, ale w suszonych miał wyzwanie, bo trafił na trująca maślankę wiązkową, której nikt normalny nie zbiera i nie suszy.
>W związku z tym, że się tole naczytałam o tych waszych cudeńkach :-) idę zjeść naleśniki - z nutellą :-D
Wreszcie ktoś z normalnymi i zdrowymi nawykami żywieniowymi:)
Choć nic nie przebije naleśników z twarogiem;)
Wreszcie ktoś z normalnymi i zdrowymi nawykami żywieniowymi:)
Choć nic nie przebije naleśników z twarogiem;)
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
Tylko twaróg musi być bez grudek (bez blendera nie ma życia:p), bo te naleśniki z mlecznego baru, to jednak smakują jak z poprzedniej epoki;)
A dla smakosza, twaróg może być tylko bazą do innych składników (rodzynek, truskawek, bananów, wydrylowanych wiśni... )
Choć mi to nawet klasyk się nie nudzi:)
Ale nutella też brzmi nieźle, a ciekawe jakby smakowały z sernikiem na zimno?:d
>Anty, czy Ty jesteś moją świadomością? :-D
Nie byłbym Ci zbyt bliski?:p
A dla smakosza, twaróg może być tylko bazą do innych składników (rodzynek, truskawek, bananów, wydrylowanych wiśni... )
Choć mi to nawet klasyk się nie nudzi:)
Ale nutella też brzmi nieźle, a ciekawe jakby smakowały z sernikiem na zimno?:d
>Anty, czy Ty jesteś moją świadomością? :-D
Nie byłbym Ci zbyt bliski?:p
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
Nie jedzcie białego cukru. A przynajmniej mocno ograniczcie. Dzięki za info, że czernidlaki są jadalne. Spotykam je w dziwnych miejscach, np. przy parkingach supermarketów. Ale zawsze są już za stare. No, tyle. Naprawdę nie karmcie raka cukrem. A jak będziecie unikać cywilizacji, to może ominą was choroby cywilizacyjne. A może nie, bo nwo czuwa.
Linka nie będzie.
Skeczu z papugą też nie.
Dobrnoc
Linka nie będzie.
Skeczu z papugą też nie.
Dobrnoc
Nie jedz białego cukru. I nie zbieraj grzybów przy tesco. Miej szerokie i pełne miłości serce. Co jeszcze mogę napisac? Przecież pisałem, że tylko zaobserwowałem te czernidlaki. I że były już za stare, a co za tym idzie niezdatne. Zresztą jakby był młode to też bym nie zebrał. Tak jak nie zbieram kozaków przy meteorytowej w Klukowie. Czy to, co napisałem czyni mnie szalonym dziadkiem z wiewiórkami w brodzie, co mieszka w ziemiance pod tesko i w kociołłku gotuje na starych oponach zupke ze starych czernidlaków?.
A link jedns będzie.
Zaraz poszukam linka tomka lipińskiego. Serio, dopiero poszukam. słyszałem w radiu na 103,7 i nie wiem czy jest na youtube. Zaraz sprawdze i jak będzie to wkleje. Cięzko było ale jest. Raczej stereo
https://www.youtube.com/watch?v=fg_djYcTsJ8
A link jedns będzie.
Zaraz poszukam linka tomka lipińskiego. Serio, dopiero poszukam. słyszałem w radiu na 103,7 i nie wiem czy jest na youtube. Zaraz sprawdze i jak będzie to wkleje. Cięzko było ale jest. Raczej stereo
https://www.youtube.com/watch?v=fg_djYcTsJ8
> Miej szerokie i pełne miłości serce
Zauważyłeś, że to zwykle kobietom marzną dłonie i stopy?
Maleńkie serca.
Nie nadążające z obiegiem krwi obwodowej ;]
> Czy to, co napisałem czyni mnie szalonym dziadkiem z wiewiórkami w brodzie, co mieszka w ziemiance pod tesko i w kociołłku gotuje na starych oponach zupke ze starych czernidlaków?
Kruku.. masz to coś, za co dajesz się lubić :D
Zauważyłeś, że to zwykle kobietom marzną dłonie i stopy?
Maleńkie serca.
Nie nadążające z obiegiem krwi obwodowej ;]
> Czy to, co napisałem czyni mnie szalonym dziadkiem z wiewiórkami w brodzie, co mieszka w ziemiance pod tesko i w kociołłku gotuje na starych oponach zupke ze starych czernidlaków?
Kruku.. masz to coś, za co dajesz się lubić :D
Noo. Bo one mają małe serca i często są bardzo poranione. I zamiast o tym normalnie opowiedzieć, to myślą sobie, ze jak będą agresywne i wredne, to my zrozumiemy o co chodzi. Wrzeszczą i obrażają zupełnie bez sensu. Agresja jako sposób wyartykuowania potrzeby miłości. #głupiastrategia
No i to jest najlepszy klucz do przebaczenia im. Jak się to zrozumie, to po prostu się im współczuje. A wtedy już nie można się na nie gniewać. To bardzo niedoskonałe przebaczenie, bo zbudowane na poczuciu jakiejś wyższości. Szowinistyczny patriarchat rules
No i to jest najlepszy klucz do przebaczenia im. Jak się to zrozumie, to po prostu się im współczuje. A wtedy już nie można się na nie gniewać. To bardzo niedoskonałe przebaczenie, bo zbudowane na poczuciu jakiejś wyższości. Szowinistyczny patriarchat rules
> jak będą agresywne i wredne, to my zrozumiemy o co chodzi
Każda lub prawie każda zna twórczość Sherry Argov
A że nic to nie daje? No cóż.. na pohybel!
Samiec Twój wróg :D
A tak naprawdę (prawie) każda chce mieć swojego esesmana ;]
Każda lub prawie każda zna twórczość Sherry Argov
A że nic to nie daje? No cóż.. na pohybel!
Samiec Twój wróg :D
A tak naprawdę (prawie) każda chce mieć swojego esesmana ;]
Przy ścieżce rowerowej, na skraju parku w Kolibkach (jakieś 50m przed zjazdem na bruk, na teren tych tam stajni) pełno dzikich pieczarek. Na terenie Gdańska kilka razy napotkałem ostatnio (niestety już za stare owocniki) żółciaki siarkowe, w lasach sopockich kolczaki obłączaste i lakówki ametystowe. Poza tym w Brzeźnie trafiły mi się boczniaki a w Otominie pieczarki kępkowe.
Odmeldował.
Odmeldował.
Choćbym zgłupiał to życia nie zrozumiem, poza tym jestem aktorem i najlepiej wychodzi mi granie skończonych idiotów.
Avatar w pełnej krasie: http://plfoto.com/zdjecie,ludzie,tyle-dobrego-z-tych-mistrzostw,935474.html
Avatar w pełnej krasie: http://plfoto.com/zdjecie,ludzie,tyle-dobrego-z-tych-mistrzostw,935474.html
Pozbierał i co gorsza - zeżarł ... :)
Choćbym zgłupiał to życia nie zrozumiem, poza tym jestem aktorem i najlepiej wychodzi mi granie skończonych idiotów.
Avatar w pełnej krasie: http://plfoto.com/zdjecie,ludzie,tyle-dobrego-z-tych-mistrzostw,935474.html
Avatar w pełnej krasie: http://plfoto.com/zdjecie,ludzie,tyle-dobrego-z-tych-mistrzostw,935474.html
@Stary leśny dziadu:)
Podejrzewam, że masz słuszność, ale dotyczy to Twoich okolic.
Bliżej 3city, jak wynika z wczorajszego raportu jednej z forumek, jest bryndza i dopiero pojawiają się zajawki podgrzybków. Na wysyp należałoby zaczekać przynajmniej z tydzień.
Ale sprawdzić naocznie oczywiście nie zaszkodzi ;)
Podejrzewam, że masz słuszność, ale dotyczy to Twoich okolic.
Bliżej 3city, jak wynika z wczorajszego raportu jednej z forumek, jest bryndza i dopiero pojawiają się zajawki podgrzybków. Na wysyp należałoby zaczekać przynajmniej z tydzień.
Ale sprawdzić naocznie oczywiście nie zaszkodzi ;)
W zeszłym tygodniu, odbierając Młodą od babci, zapuściłam się w leśną knieję - d*pa blada, nieusmaczniona ususzyłam 5 grzybów.
ale to okolice nieco inne niż te
A jak Manson mówi, że trza teraz w las, znaczy że trza.
Od soboty ... Kociewie witaj!!! Aż do niedzieli, kolejnej. Przyczaję się na kapeluszniki. Manson, nie wyzbieraj wszystkich.
ale to okolice nieco inne niż te
A jak Manson mówi, że trza teraz w las, znaczy że trza.
Od soboty ... Kociewie witaj!!! Aż do niedzieli, kolejnej. Przyczaję się na kapeluszniki. Manson, nie wyzbieraj wszystkich.
Mały spacer, w pobliżu Domu i kolacja gotowa.
Większość maślaków plus rydze, zajączki, koźlaki i podgrzybki.
Wczoraj wieczorem, po przyjeździe, na szybko, były same rydze, które uwielbiam :)
Czas na regularne wyprawy "za grzybem" i zakup czegoś mocnego na komary. Lecą do Poison i żrą mendy jak najęte :(
Większość maślaków plus rydze, zajączki, koźlaki i podgrzybki.
Wczoraj wieczorem, po przyjeździe, na szybko, były same rydze, które uwielbiam :)
Czas na regularne wyprawy "za grzybem" i zakup czegoś mocnego na komary. Lecą do Poison i żrą mendy jak najęte :(
> Czas na regularne wyprawy "za grzybem" i zakup czegoś mocnego na komary
Proponuję tańsze i (jak mniemam) skuteczniejsze rozwiązanie.
Wytrzyj się wieczorem z potu jakąś szmatką i schowaj ją w szczelny woreczek foliowy.
Przed wyjściem do lasu się wykąp i nie używaj żadnych kosmetyków, nawet dezodorantu.
Wyciągniętą z woreczka szmatkę ciągnij za sobą w lesie na 5m sznurku.
Tak działają, stosowane w łodziach podwodnych, wabiki na torpedy ;]
Proponuję tańsze i (jak mniemam) skuteczniejsze rozwiązanie.
Wytrzyj się wieczorem z potu jakąś szmatką i schowaj ją w szczelny woreczek foliowy.
Przed wyjściem do lasu się wykąp i nie używaj żadnych kosmetyków, nawet dezodorantu.
Wyciągniętą z woreczka szmatkę ciągnij za sobą w lesie na 5m sznurku.
Tak działają, stosowane w łodziach podwodnych, wabiki na torpedy ;]
No dobrze. Rankiem (~8:00 ;)) kawa i bez mycia ha ha zbiegłam między drzewa.
Rydze zanęciły mnie w przyjemne, zacienione miejsce. Komarzyc i ich młodych od cholery. Nie było tak źle i bąble już się wyrównały...
Warto było!
Doliczając jeszcze pokaźną, suchą gałąź na ognisko to już zupełny sukces ~:)
Ps
Oczywiście dziś zakup "psiukacza" na komary.
Rydze zanęciły mnie w przyjemne, zacienione miejsce. Komarzyc i ich młodych od cholery. Nie było tak źle i bąble już się wyrównały...
Warto było!
Doliczając jeszcze pokaźną, suchą gałąź na ognisko to już zupełny sukces ~:)
Ps
Oczywiście dziś zakup "psiukacza" na komary.
@ i bez mycia ha ha zbiegłam między drzewa.
teraz ha ha ... a później ryk na forum "...poradźcie coś bo mnie strasznie piecze, a wizytę u ginekologa mam dopiero za tydzień...
...jak tu...
http://forum.trojmiasto.pl/lek-bez-recepty-na-infekcje-pochwy-t155711,1,50.html
teraz ha ha ... a później ryk na forum "...poradźcie coś bo mnie strasznie piecze, a wizytę u ginekologa mam dopiero za tydzień...
...jak tu...
http://forum.trojmiasto.pl/lek-bez-recepty-na-infekcje-pochwy-t155711,1,50.html
Nazbierałem dzisiaj czernidlaków kołpakowatych.
W sumie.. troszkę się spóźniłem, bo szczyt wysypu był kilka dni temu i zdecydowana większosć już się zupełnie do zbioru nie nadawała..ale kilkanaście sztuk właśnie się dusi :)
To mój pierwszy raz. Głównie: zwyciężyła ciekawość :D
Pachną... nieziemsko a na patelni, z cebulką, zrobiła się z nich pyszna sałatka. Bardzo smaczna i niezwykle delikatna.
Ale.. ad meritum:
Czytałem, że wysyp czernidlaków jest skorelowany czasowo z wysypem podgrzybków w lasach.
Zatem pytanie do BMtF (ale oczywiście nie tylko): czy jesteś w stanie ową pogłoskę potwierdzić lub zdementować?
W sumie.. troszkę się spóźniłem, bo szczyt wysypu był kilka dni temu i zdecydowana większosć już się zupełnie do zbioru nie nadawała..ale kilkanaście sztuk właśnie się dusi :)
To mój pierwszy raz. Głównie: zwyciężyła ciekawość :D
Pachną... nieziemsko a na patelni, z cebulką, zrobiła się z nich pyszna sałatka. Bardzo smaczna i niezwykle delikatna.
Ale.. ad meritum:
Czytałem, że wysyp czernidlaków jest skorelowany czasowo z wysypem podgrzybków w lasach.
Zatem pytanie do BMtF (ale oczywiście nie tylko): czy jesteś w stanie ową pogłoskę potwierdzić lub zdementować?
Kurcze... lato jak marzenie. Ciepłe i bardzo mokre.
A z grzybami w tym roku kiszkowato :/
Czyżby "za karę" za zeszły sezon? ;>
Z tego, co czytałem, czernidlaki kołpakowate nie dają tak drastycznych skutków w połączeniu z alko jak czernidlaki pospolite, ale i tak weryfikować tego w żaden sposób nie zamierzam.
Jednak dzięki za czujność :D
A z grzybami w tym roku kiszkowato :/
Czyżby "za karę" za zeszły sezon? ;>
Z tego, co czytałem, czernidlaki kołpakowate nie dają tak drastycznych skutków w połączeniu z alko jak czernidlaki pospolite, ale i tak weryfikować tego w żaden sposób nie zamierzam.
Jednak dzięki za czujność :D
Od kilku dni jest wysyp.
Na znajomej działce znalazłem wczoraj maślaki i rydze.
Maślaki i kanie widziałem też przy drodze... ale nie miałem logistyki, żeby je zebrać i coś z nimi zrobić w krótkim czasie.
A na znajomym trawniku przed Biedrą przyuważyłem z okna auta czernidłaki. Jutro je podejmę. Będą mi do obiadu pasować ;).
Na znajomej działce znalazłem wczoraj maślaki i rydze.
Maślaki i kanie widziałem też przy drodze... ale nie miałem logistyki, żeby je zebrać i coś z nimi zrobić w krótkim czasie.
A na znajomym trawniku przed Biedrą przyuważyłem z okna auta czernidłaki. Jutro je podejmę. Będą mi do obiadu pasować ;).
Wczoraj krótki spacer i około 10 młodych i zdrowych kozaków, w tym jeden czerwony, i dwa podgrzybki, z czego jeden tak okazały, że zastanawiałem się, czy to nie borowik królewski. Ale nie. Oglądam zdjęcia i i widzę, ze podgrzybki brunatne bywają dokładnie takie piękne. Oprócz tego kilka kani, z których tylko młode okazały się nierobaczywe. Ogólnie za mało na suszenie, ale obiad wyśmienity. Rurkowce na maśle z cebulą w śmietanie, a schabowych z kani starczyło na dwie duże kanapki. Jak prawdziwe schabowe smażyłem na smalcu. Zaznaczam, ze nie znam tu żadnych sekretnych miejsc, więc podejrzewam, że kto zna, ten wynosi pełne kosze
Grzyby są. Prasując, widzę z pralni Sąsiadkę, jak przedziera się w deszczu (!!!) z pełnym koszykiem. Już za sam fakt, że dotlenia się w takich warunkach (mokro, zielsko, brudno, na głowę w cienkim kapturku kapie...) zasługuje na uznanie.
Nie mam teraz głowy do grzybobrania. Dzieci usmarkane. Produkuję syropy i parzę herbatki...
Ps
Dopiero teraz (rok czasu!!!), przeczytałam komentarz wdr. Złośliwa Małpa :)))
Nie mam teraz głowy do grzybobrania. Dzieci usmarkane. Produkuję syropy i parzę herbatki...
Ps
Dopiero teraz (rok czasu!!!), przeczytałam komentarz wdr. Złośliwa Małpa :)))
Hmm
po pierwsze zawsze jest szansa, ze dzieki okularom znowu zaczne przynosic ze spacerow po dwa grzyby.
Biorac pod uwage, że kazdego dnia jestem 1-2 razy w lesie, to dziennie 2-4 grzyby, i tak przez 30 dni...
Z tego mozna niezly zapas ususzyc.
A poza tym ostatnio w lesie przymierzylam cudze okulary zobaczyc jak swiat wyglada (u mnie cala rodzina to okularnicy poza mama, eksem i mna) i nagle okazalo sie, że wcale w lesie nie ma delikatnej tajemniczej mgly, a liscie na drzewach nabraly niebywalej ostrosci..
po pierwsze zawsze jest szansa, ze dzieki okularom znowu zaczne przynosic ze spacerow po dwa grzyby.
Biorac pod uwage, że kazdego dnia jestem 1-2 razy w lesie, to dziennie 2-4 grzyby, i tak przez 30 dni...
Z tego mozna niezly zapas ususzyc.
A poza tym ostatnio w lesie przymierzylam cudze okulary zobaczyc jak swiat wyglada (u mnie cala rodzina to okularnicy poza mama, eksem i mna) i nagle okazalo sie, że wcale w lesie nie ma delikatnej tajemniczej mgly, a liscie na drzewach nabraly niebywalej ostrosci..
Każdemu, kto nie ma czasu na wyprawę w bory tucholskie sugeruję odpuścić sobie ambicje poszukiwania borowików. Najlepiej wynajdywać małe brzozowe zagajniki. Tam jest zwykle pełno kozaków. Te czerwone są twarde i równie dobre, co prawdziwki. Przez kilka lat najlepsze zbiory miałem na niezagospodarowanych działkach budowlanych. One lubią porastać brzozami samosiejkami. Kilka czteropiętrowych suszarek każdej jesieni nastawiałem. A drugie tyle na bieżąco obiady i kolacje wzbogacało
Off topic. Czemu przy niektórych postach miga ramka z lewej strony?
Off topic. Czemu przy niektórych postach miga ramka z lewej strony?
Żółto-czerwona, migajaca ramka pojawia sie przy postach,które ktoś zgłosił do moderacji.
Znika po interwencji admina (często wraz z postem).
A niezagospodarowane, a już wytrzebione działki, porośniete roślinnością ruderalną, to często jest królestwo również maślaków.
Prawie co roku się nabieram na ich masowy zbiór - a potem, dłubiąc je mozolnie do ciężkiej nocy, sobie przypominam,że przecieź miało być "nigdy więcej". Ale słoiczek marynowanych kapelusików pod wódeczkę powoduje ponowną amnezję :D
Znika po interwencji admina (często wraz z postem).
A niezagospodarowane, a już wytrzebione działki, porośniete roślinnością ruderalną, to często jest królestwo również maślaków.
Prawie co roku się nabieram na ich masowy zbiór - a potem, dłubiąc je mozolnie do ciężkiej nocy, sobie przypominam,że przecieź miało być "nigdy więcej". Ale słoiczek marynowanych kapelusików pod wódeczkę powoduje ponowną amnezję :D
Zgłosiłem ostatnio jakąś reklamę doktora Makumby skopiowaną chyba z translatora na zasadzie Kali ukraść krowę. A ramka migała przy mojej odpowiedzi, w której robiłem sobie jaja. Widocznie fani doktora mnie też zgłosili. Ale zniknęły oba posty. I dobrze. Teraz masz zgłoszonego mema z posłem Szczerbą. Fakt, że telewizja Kury za bardzo grzeje tę sprawę, ale ja pamiętam jak Bul zeznawał przed sądem i sam sobie przeczył albo nic nie pamiętał. Żeby to przykryć WSI24 rozdmuchało sprawę sałatki poseł Pawłowicz. Ona wylądowała z tą sałatką na pierwszej stronie Faktu potem. A to ponoć zupełna norma. Na każdym posiedzeniu ten je w sejmie jabłko, tamten kanapkę, a jeszcze inny orzeszki. A tą sałatkę tak ludziom wkręcili, że do dziś jest to pierwsze skojarzenie z tą posłanką. Chyba wpychanie się bez kolejki do WC i wytrącenie dziennikarzowi telefonu bardziej zasługuje na nagłośnienie.
Nadużywam tego pisania off topic, ale nie widzę dla siebie miejsca w dziale polityka
Nadużywam tego pisania off topic, ale nie widzę dla siebie miejsca w dziale polityka
Twoją odpowiedź do Makumby ja zgłosiłem do moderacji (Makumbę zresztą też).
Zauważyłem, że ramka nigdy nie pojawia się przy wpisie założycielskim wątku. I takie dziwaczne wątki, mimo zgłaszania, nie są moderowane.
Kiedy natomiast zgłosi się jakiś kolejny wpis, Admin łaskawie wówczas najczęściej się zainteresuje i wykasuje również ten poprzedni. I tak właśnie było w tym przypadku.
A wracając do topicu:
Czernidłaki, które widziałem wczoraj, już się rozpłynęły. Ostała się jedna, jeszcze biała sztuka, której zbiór nie miał sensu. A nowe jeszcze się nie wykluły.
Zauważyłem, że ramka nigdy nie pojawia się przy wpisie założycielskim wątku. I takie dziwaczne wątki, mimo zgłaszania, nie są moderowane.
Kiedy natomiast zgłosi się jakiś kolejny wpis, Admin łaskawie wówczas najczęściej się zainteresuje i wykasuje również ten poprzedni. I tak właśnie było w tym przypadku.
A wracając do topicu:
Czernidłaki, które widziałem wczoraj, już się rozpłynęły. Ostała się jedna, jeszcze biała sztuka, której zbiór nie miał sensu. A nowe jeszcze się nie wykluły.
Przekroczylem teraz ścianę mego lasu i z bomby kanie mam. Przy zakochanych drzewach za gdynska bodega. Scinam na Łężyce. Gdzie zakochane drzewa? Pytajcie Cieme Barową. Może pamięta. :)
https://m.youtube.com/watch?v=5eKvO8dJtms
https://m.youtube.com/watch?v=5eKvO8dJtms
Po powrocie z apteki, na własnej działce podknęłam się o rydza. Z jednym cóż począć... pół h później wyszłam na papierosa. Obeszłam teren i w dwóch, stałych miejscach znalazłam więcej. Z trzech garści i po przebraniu, zwłaszcza tych wielkich okazów, do obiadku było co podać. Lepszy rydz niż nic ale musi, czas ruszyć w teren.
Uhm...z tym deszczem to prawda. Lubię kiedy nocą lub nad ranem (szczególnie w weekend) deszcz stuka w okna dachowe.
Ps
Przed 18tą, zatelefonował mój Tatuś, sprawdzić czy żyję ~:). Zapytał czy zjadłam grzyby, których zdjęcie przesłałam Mu kilka godzin wcześniej. Odczekał i zadzwonił ponieważ On "takich grzybów w życiu nie widział". Rzeczywiście, nas uczył zbierać tylko prawdziwki, koźlarze, maślaki... Gdy poznałam Męża, poznałam też rydze. Lubię bo są twarde i smaczne.
Tata, z jednej strony rozbawił mnie, z drugiej zawsze cieszę się gdy dzwoni bo często czyta w moich myślach.
"Zjadłaś już te grzyby? Jak się czujesz? Żyjesz?" ~:))))))
Ps
Przed 18tą, zatelefonował mój Tatuś, sprawdzić czy żyję ~:). Zapytał czy zjadłam grzyby, których zdjęcie przesłałam Mu kilka godzin wcześniej. Odczekał i zadzwonił ponieważ On "takich grzybów w życiu nie widział". Rzeczywiście, nas uczył zbierać tylko prawdziwki, koźlarze, maślaki... Gdy poznałam Męża, poznałam też rydze. Lubię bo są twarde i smaczne.
Tata, z jednej strony rozbawił mnie, z drugiej zawsze cieszę się gdy dzwoni bo często czyta w moich myślach.
"Zjadłaś już te grzyby? Jak się czujesz? Żyjesz?" ~:))))))
Rydze łatwo pomylić z mleczajem wełnianką.
Jest nieco trująca, choć raczej nikogo nie zabije, bo jest parszywa (piekąca i gorzka) w smaku. Co najwyżej de.. urwie ;) Ale po co sp***zyć sobie np. susz?
Różni się nieco kolorem i prążkami, oraz ma włókniste strzępki na krańcach kapelusza. Ale ta ocena może być zawodna.
Niezawodnym kryterium jest kolor mleczka. Rydz ma pomarańczowe, nie zmieniające barwy. Wełnianka ma białe, ciemniejące. Na język - bardzo piekące.
Poza tym rydz, gdzieś przygnieciony, przebarwia się na zielono, czego wełnianka nie robi.
Szkoda, że Mansona nie ma. Mógłby zweryfikować to, co piszę i ew. dodać coś od siebie.
Jest nieco trująca, choć raczej nikogo nie zabije, bo jest parszywa (piekąca i gorzka) w smaku. Co najwyżej de.. urwie ;) Ale po co sp***zyć sobie np. susz?
Różni się nieco kolorem i prążkami, oraz ma włókniste strzępki na krańcach kapelusza. Ale ta ocena może być zawodna.
Niezawodnym kryterium jest kolor mleczka. Rydz ma pomarańczowe, nie zmieniające barwy. Wełnianka ma białe, ciemniejące. Na język - bardzo piekące.
Poza tym rydz, gdzieś przygnieciony, przebarwia się na zielono, czego wełnianka nie robi.
Szkoda, że Mansona nie ma. Mógłby zweryfikować to, co piszę i ew. dodać coś od siebie.
> nas uczył zbierać tylko prawdziwki, koźlarze, maślaki.
Czyli generalnie: grzyby rurkowe.
Z pewnością o tym było w niniejszym (a może wcześniejszym) wątku. Nie chce mi się sprawdzać;)
Ale warto to powtórzyć dla osób, które z lenistwa nie czytały całego wątku :)
To jest świetna selekcja dla zupełnych nowicjuszy. Ciężko trafić na coś trującego. Borowik szatański w Polsce praktycznie nie występuje. Pojedyncze egzemplarze. Szansa trafienia jak szóstka w lotto :)
A goryczaka żółciowego (często mylnie nazywanego szatanem) nikt, komu nie zanikły kubki smakowe, po prostu nie zje.
Wszystko inne rurkowe da sie pożreć:)
Czyli generalnie: grzyby rurkowe.
Z pewnością o tym było w niniejszym (a może wcześniejszym) wątku. Nie chce mi się sprawdzać;)
Ale warto to powtórzyć dla osób, które z lenistwa nie czytały całego wątku :)
To jest świetna selekcja dla zupełnych nowicjuszy. Ciężko trafić na coś trującego. Borowik szatański w Polsce praktycznie nie występuje. Pojedyncze egzemplarze. Szansa trafienia jak szóstka w lotto :)
A goryczaka żółciowego (często mylnie nazywanego szatanem) nikt, komu nie zanikły kubki smakowe, po prostu nie zje.
Wszystko inne rurkowe da sie pożreć:)
Zmieniają się te opinie. Kiedyś borowik ceglastopory uważany był za niejadalny, a teraz czytam, że jest bardzo dobry. Pełno tego nazbierałem dawno temu. Dołączyły do innych suszonych, zostały zapomniane i w zimie skończyły w zupie albo w bigosie. Nikomu nic nie było. A może to były borowiki ponure? Tego to nikt nie rozróżni nawet doświadczony grzybiarz.
Jak byłem dziecięciem, to się olszówki zbierało.
Potem poszło info, że są zabójcze na dłuższą metę - zawierają coś, co się kumuluje i nieodwracalnie uszkadza wątrobę.
Nie zbieram. Moja wątroba ma wystarczająco dużo roboty :D
Ale nie popadajmy w panikę. Na coś kiedyś trza umrzeć. Szansa, że akurat grzyby się do tego przyczynią, jest znikoma.
Chyba, że ktoś się nażre łysiczek i wyjdzie przez okno :D
btw: na działce, na której spotkałem rydze i maślaki, na moje niewprawne oko, najprawdopodobniej rosną również łysiczki. Weryfikować tego nie zamierzam ;)
Potem poszło info, że są zabójcze na dłuższą metę - zawierają coś, co się kumuluje i nieodwracalnie uszkadza wątrobę.
Nie zbieram. Moja wątroba ma wystarczająco dużo roboty :D
Ale nie popadajmy w panikę. Na coś kiedyś trza umrzeć. Szansa, że akurat grzyby się do tego przyczynią, jest znikoma.
Chyba, że ktoś się nażre łysiczek i wyjdzie przez okno :D
btw: na działce, na której spotkałem rydze i maślaki, na moje niewprawne oko, najprawdopodobniej rosną również łysiczki. Weryfikować tego nie zamierzam ;)
Tak na dobrą sprawę niewiele jest grzybów śmiertelnie trujących. Ale te blaszkowane zawsze sama jadam bo u mnie w rodzinie sami strachliwi. Nie wiem dlaczego ale po solidnym ususzeniu grzyby uznawane nawet za lekko trujące, tracą swoje właściwości :P
A najwięcej aromatu grzybowego uzyskuje się z niektórych hub nadrzewnych - ususzonych i sproszkowanych
I osobiście uwielbiam maślaczki pieprzowe - nikt ich nie zbiera bo są pikantne po usmażeniu. Ja lubię ich pikantność ale większość ludzi się ich pewnie boi
Po ostudzeniu i ponownym podgrzaniu tracą swoją pikantność i można je normalne szamać
A najwięcej aromatu grzybowego uzyskuje się z niektórych hub nadrzewnych - ususzonych i sproszkowanych
I osobiście uwielbiam maślaczki pieprzowe - nikt ich nie zbiera bo są pikantne po usmażeniu. Ja lubię ich pikantność ale większość ludzi się ich pewnie boi
Po ostudzeniu i ponownym podgrzaniu tracą swoją pikantność i można je normalne szamać
Dobrze prawisz panie Sadyl.
U mleczajów jest taka zasada, że ciemne mleczko - grzyb jadalny, jasne mleczko - niejadalny lub trujący. Organoleptyczne sprawdzenie smaku mleczka tez dobre, bo gorzkie lub piekące dyskwalifikuje grzyba, przy czym czasem jest tak gorzkie, że gęby nie można wypłukać przez godzinę, a ślinotok daje o sobie znać.
Z tymi mleczajami to jest jeszcze tak, że niektórzy jedzą nawet te niejadalne. U mnie wysyp mleczaja dołkowanego, w PL uznawany za trujący, w Meksyku i Skandynawii gotują go kilkukrotnie, po czym kiszą i jest nawet w obrocie handlowym.
U mleczajów jest taka zasada, że ciemne mleczko - grzyb jadalny, jasne mleczko - niejadalny lub trujący. Organoleptyczne sprawdzenie smaku mleczka tez dobre, bo gorzkie lub piekące dyskwalifikuje grzyba, przy czym czasem jest tak gorzkie, że gęby nie można wypłukać przez godzinę, a ślinotok daje o sobie znać.
Z tymi mleczajami to jest jeszcze tak, że niektórzy jedzą nawet te niejadalne. U mnie wysyp mleczaja dołkowanego, w PL uznawany za trujący, w Meksyku i Skandynawii gotują go kilkukrotnie, po czym kiszą i jest nawet w obrocie handlowym.
Miałem chwilę wczoraj, to się zapuściłem do lasu.
Szału nie ma, de.. nie urywa. Nie są to zbiory "przemysłowe", jak u Ciebie, BMtF ;)
90% to maślaki. Z miejsca, które od wejścia maślakami mi "pachło". Troszkę innych znalezisk.
Wśród nich kilka płachetek.
Jako, że KILKA, poszły na śmietnik. Nie ufam pojedynczo rosnącym płachetkom.
I prawdopodobnie przytrafiłem borowika ponurego lub ceglastoporego. Miałem problem z rozpoznaniem..
Tak czy owak... obgotowane i wrzucone w czeluście zamrażarki. Nawet jeśli to był ponury, to co najwyżej de.. mi urwie :D
I przy okazji miałem okazję posmakować mleczko wełnianki. Jest jak mówisz. Smak w pysku pozostaje na długo :)
Szału nie ma, de.. nie urywa. Nie są to zbiory "przemysłowe", jak u Ciebie, BMtF ;)
90% to maślaki. Z miejsca, które od wejścia maślakami mi "pachło". Troszkę innych znalezisk.
Wśród nich kilka płachetek.
Jako, że KILKA, poszły na śmietnik. Nie ufam pojedynczo rosnącym płachetkom.
I prawdopodobnie przytrafiłem borowika ponurego lub ceglastoporego. Miałem problem z rozpoznaniem..
Tak czy owak... obgotowane i wrzucone w czeluście zamrażarki. Nawet jeśli to był ponury, to co najwyżej de.. mi urwie :D
I przy okazji miałem okazję posmakować mleczko wełnianki. Jest jak mówisz. Smak w pysku pozostaje na długo :)
Ponurego od ceglastoporego łatwo odróżnić.
Po pierwsze, po smaku miąższu. Ponury jest gorzkawy. Ale co do zasady jadalny, trujący jedynie w stanie surowym. Na dodatek borowiki są miło trujące, bo w najgorszym razie leci z człowieka z obu stron przez trzy dni, i tyle.
Po drugie, po rysunku na trzonie. ponury ma marmurkowy wzorek, jak większość borowików, a ceglastopory kosmki, jak koźlarze.
Na Podhalu na ceglastopore mówi się pociece (#ciekawostka)
Po pierwsze, po smaku miąższu. Ponury jest gorzkawy. Ale co do zasady jadalny, trujący jedynie w stanie surowym. Na dodatek borowiki są miło trujące, bo w najgorszym razie leci z człowieka z obu stron przez trzy dni, i tyle.
Po drugie, po rysunku na trzonie. ponury ma marmurkowy wzorek, jak większość borowików, a ceglastopory kosmki, jak koźlarze.
Na Podhalu na ceglastopore mówi się pociece (#ciekawostka)
> łatwo odróżnić.
Tobie łatwo. Ja siedziałem z pół godziny w Necie, oglądając zdjęcia. A jako, że egzemplarz był już letko skapciały i częściowo pożarty przez ślimaki (choć robaczywy nie był), nie wyglądał na nic z obrazka ;)
Ale gorzkawy nie był. Sprawdziłem ;)
> miło trujące, bo w najgorszym razie leci z człowieka z obu stron przez trzy dni, i tyle
Dzięki za takie MIŁE trucie. W szczególy wdawać sie nie zamierzam, ale po drugim tygodniu takich "przyjemności" ląduje się na SOR-ze z wetkniętymi kroplówami w obie łapy (pisałem o tym w wątku obok ;). Trzeciego już bym nie pyknął :/
Wiesz, jak boli kroplówa z potasu? ;>
Wziąłem sobie do serca to, co mówiłeś o fazach Księżyca. Kolejny raz ruszę do lasu za ok. 10-14 dni ;)
Tobie łatwo. Ja siedziałem z pół godziny w Necie, oglądając zdjęcia. A jako, że egzemplarz był już letko skapciały i częściowo pożarty przez ślimaki (choć robaczywy nie był), nie wyglądał na nic z obrazka ;)
Ale gorzkawy nie był. Sprawdziłem ;)
> miło trujące, bo w najgorszym razie leci z człowieka z obu stron przez trzy dni, i tyle
Dzięki za takie MIŁE trucie. W szczególy wdawać sie nie zamierzam, ale po drugim tygodniu takich "przyjemności" ląduje się na SOR-ze z wetkniętymi kroplówami w obie łapy (pisałem o tym w wątku obok ;). Trzeciego już bym nie pyknął :/
Wiesz, jak boli kroplówa z potasu? ;>
Wziąłem sobie do serca to, co mówiłeś o fazach Księżyca. Kolejny raz ruszę do lasu za ok. 10-14 dni ;)
Ja polecam oznaczać sobie miejsca dobrych grzybobrań za pomocą gps-a. Wtedy możemy tam trafić ponownie nawet po ciemku :)
Obchodząc admina i system, do zobaczenia w Rzymie
http://youtu.be/McjmZUyhwkE
Ps
Rydze "som" i w dzisiejszej, porannej mgle aż chce się żyć!
http://youtu.be/McjmZUyhwkE
Ps
Rydze "som" i w dzisiejszej, porannej mgle aż chce się żyć!
Nie wiem, o co chodzi. Dotarłem w miejsca z pozoru idealne. Ogromne zagajniki młodych sosen i nieużytki leśne porośnięte sosnami i świerkami sporadycznie. Powinno być tam kilka wiader maślaków i przynajmniej kilkadziesiąt rydzów. A przez 3 godziny zebrałem tylko około 20 maślaków, a drugie tyle odrzuciłem bo były robaczywe. Ja tam swoje zawsze wyniosę, bo w takich sytuacjach uzupełniam zbiór purchawkami. To najlepsze grzyby, nie ślimaczeją na patelni. Obiad był zatem przyzwoity, zwłaszcza, że poparty Kadarką Prestige. Ale jak to się ma tych wszystkich historii o niebywałym wysypie grzybów, to pojęcia nie mam
Ja pierdykam... Co to było?!
Corona mi się od krwi oddzieliła w krwioobiegu.
http://youtu.be/OLj8EcECKxk
Corona mi się od krwi oddzieliła w krwioobiegu.
http://youtu.be/OLj8EcECKxk
Nie wnikamy, nie interesujemy się i nie zbieramy tych z czapeczkami gandalfa
https://www.youtube.com/watch?v=D_h2G6QMMjA
https://www.youtube.com/watch?v=D_h2G6QMMjA
A propos Alfa ;)
Po wielu dniach walki, Bóg ukazał mi twarz mojego "wroga". Dokładnie w chwili gdy już byłam gotowa do ciosu. Zobaczyłam w tej twarzy odbicie "twarzy" Jezusa. Gdy tylko odstąpiłam, i ode mnie odstąpił Zły i jego znaki.
"Jestem sługą "Tajemnego" Ognia... Wracaj do Cienia! Nie przejdziesz!" :)
http://youtu.be/mJZZNHekEQw
Ps
Do następnego razu
Po wielu dniach walki, Bóg ukazał mi twarz mojego "wroga". Dokładnie w chwili gdy już byłam gotowa do ciosu. Zobaczyłam w tej twarzy odbicie "twarzy" Jezusa. Gdy tylko odstąpiłam, i ode mnie odstąpił Zły i jego znaki.
"Jestem sługą "Tajemnego" Ognia... Wracaj do Cienia! Nie przejdziesz!" :)
http://youtu.be/mJZZNHekEQw
Ps
Do następnego razu
Bo to jest małpa. Nie mocy tworzenia, tylko małpuje i odtwarza swoje rozpaczliwe karykatury,
Nie lękajcie się.
I jeszcze have a cookie:
https://www.youtube.com/watch?v=pBfZooPrmfo
Nie lękajcie się.
I jeszcze have a cookie:
https://www.youtube.com/watch?v=pBfZooPrmfo
Nic, nic, Tośka.
Jak byłem mały to byłem Murzynem i grałem w kosza. Bardzo mi wtedy było przykro, jak słyszałem: "idźcie już dzieci, bo teraz dorośli rozmawiają".
Zatem nie chcę tak postąpić.
Plus za słodką śmietanę. Ja prawie wszędzie zacząłem stosować słodką. I do zup i do grzybów i do mizerii. Jeszcze tylko nie wiem, w jakiej księżyc się powinno dusić
https://www.youtube.com/watch?v=RKrA-Ki8U9s
Jak byłem mały to byłem Murzynem i grałem w kosza. Bardzo mi wtedy było przykro, jak słyszałem: "idźcie już dzieci, bo teraz dorośli rozmawiają".
Zatem nie chcę tak postąpić.
Plus za słodką śmietanę. Ja prawie wszędzie zacząłem stosować słodką. I do zup i do grzybów i do mizerii. Jeszcze tylko nie wiem, w jakiej księżyc się powinno dusić
https://www.youtube.com/watch?v=RKrA-Ki8U9s
Okonomiyaki z leśnymi grzybami i majonezem chrzanowym mojego pomysłu w stylu japońskim. To na śniadanie.
Śniadanie musi być treściwe jak się robi w lesie.
Na obiad kotlety z kanii, dwa małe ziemniaczki na parze i pomidor od piekarza z cebulką.
A na kolację dwa tosty z smażonymi grzybami leśnymi i czedarem.
Teraz jestem na etapie testowania aribibi, dodaję do wszystkiego. Jutro butelkuję crazy beer - jasne pełne ze strąkiem aribibi w środku. A dwa kilowe słoje z red saviną się już kiszą na sos podług przepisu Kwasiora (będzie taki ognisty, że sam zły wpadnie popatrzeć). No i przymierzam się do kolejnej partii, tym razem carolina reaper i trynidad scorpion.
(Tę aribibi pakuję nawet do słoików z marynowanymi grzybami).
Śniadanie musi być treściwe jak się robi w lesie.
Na obiad kotlety z kanii, dwa małe ziemniaczki na parze i pomidor od piekarza z cebulką.
A na kolację dwa tosty z smażonymi grzybami leśnymi i czedarem.
Teraz jestem na etapie testowania aribibi, dodaję do wszystkiego. Jutro butelkuję crazy beer - jasne pełne ze strąkiem aribibi w środku. A dwa kilowe słoje z red saviną się już kiszą na sos podług przepisu Kwasiora (będzie taki ognisty, że sam zły wpadnie popatrzeć). No i przymierzam się do kolejnej partii, tym razem carolina reaper i trynidad scorpion.
(Tę aribibi pakuję nawet do słoików z marynowanymi grzybami).
Noga biała (to raczej standard) , ale na nodze nie kapelusz tylko takie nie wiadomo co jakby prażynki 3D (albo pościel rzucona na łoże) w kolorze pomarańczowym wpadający w rudy , ( no dałbym zdjęcie , ale nie chce mi się zakładać jakiś kont na serwerach ze zdjęcimi) .... ktoś może sypnie nazwą z ciekawości ?
Piestrzenice też wiosenne. Woder nie pisał, kiedy znalazł te grzyby.
A ocena koloru przez faceta nie jest zbyt wiarygodna. DLa mnie np. te są też pomarańczoworude ;)
Z tego filmiku zresztą pochodzi moje skojarzenie, bo smardza na własne oczy chyba w życiu nie spotkałem.
A ocena koloru przez faceta nie jest zbyt wiarygodna. DLa mnie np. te są też pomarańczoworude ;)
Z tego filmiku zresztą pochodzi moje skojarzenie, bo smardza na własne oczy chyba w życiu nie spotkałem.
No fakt, piestrzenice trochę późniejsze od smardzów, ale w zasadzie majowe.
Dzisiaj przespacerowałem się po lesie, ale jakby przystopowało grzybowo. Koszyk uzbierałem, ale większość po mojej stronie płota. Będą w occie i na susz.
A Ty Słodziutka z muchorów się nie nalewaj, bo niektóre są jadalne, a te które są jadalne, są bez wątpienia smakowite. Jeden z nich nosi nawet nazwę cesarski, albowiem uznawano go godnego tylko podniebienia władcy. W PL nie rośnie, chociaż literatura mówi, że pół wieku temu ktoś go zebrał nad Odrą. Za to u nas dużo partyjniaków czerwonogłowych.
Dzisiaj przespacerowałem się po lesie, ale jakby przystopowało grzybowo. Koszyk uzbierałem, ale większość po mojej stronie płota. Będą w occie i na susz.
A Ty Słodziutka z muchorów się nie nalewaj, bo niektóre są jadalne, a te które są jadalne, są bez wątpienia smakowite. Jeden z nich nosi nawet nazwę cesarski, albowiem uznawano go godnego tylko podniebienia władcy. W PL nie rośnie, chociaż literatura mówi, że pół wieku temu ktoś go zebrał nad Odrą. Za to u nas dużo partyjniaków czerwonogłowych.
No masz. Nikt się nie "nalewa". Zwyczajnie refleksja mnie naszła i zaraz po niej radosny wniosek.
Do pełni szczęśliwości jeszcze ta "zapodajka" na fotce.
Wygląda jak ...kupa, która zaraz wystrzeli na pomarańczowo. W życiu czegoś takiego nie widziałam więc jestem zainteresowana.
Nie wiem czy w ogóle znajdę to w atlasie.
Do pełni szczęśliwości jeszcze ta "zapodajka" na fotce.
Wygląda jak ...kupa, która zaraz wystrzeli na pomarańczowo. W życiu czegoś takiego nie widziałam więc jestem zainteresowana.
Nie wiem czy w ogóle znajdę to w atlasie.
Dziś udało mi się zabrać aż 3 kosze maślaków :D
Ja bym nie wiedział tego co wiem. umowa kupna sprzedaży samochodu
Kurka ~:) Zabyłam o grzybach...i w ogóle o wszystkim ~8)))) http://youtu.be/kvz_gW5C2cY
Czernidłaki? To te przypominające kanie? Młode wyglądają nawet apetycznie (takie delikatnie uduszone na maśle z ciutkiem śmietanki, pieprzu i zieloną pietruszką) ale dojrzałe są chyba niejadalne. Odpuściłabym sobie. Osobiście ich nie zbieram. W przeciwieństwie do kani czernidłaki wydają mi się być grzybem niepewnym. Ale co kto lubi.
Ja chcę na grzyby, ja chcę na grzyby :)
Ja chcę na grzyby, ja chcę na grzyby :)
> To te przypominające kanie?
Tylko z daleka i to wyłącznie jeśli komuś się obraz w pionie rozciąga ;)
> dojrzałe są chyba niejadalne
Z całą pewnością nie. Nawet nie zerwiesz, bo Ci się w ręku rozpłynie. Czernidłaki są jadalne tylko jeśli są białe. Kiedy zaczynają czernieć przy kapeluszu, to juz można je sobie odpuścić. No i trza je błyskawicznie przerabiać.
Za to są bardzo aromatyczne i delikatne w smaku i konsystencji.
> W przeciwieństwie do kani czernidłaki wydają mi się być grzybem niepewnym.
A (wg mnie oczywiście) właśnie kanię (szczególnie młodą) można znacznie łatwiej pomylić.
> Ja chcę na grzyby
Masz transport? Z chęcią wybiorę się wraz z Tobą :)
Tylko z daleka i to wyłącznie jeśli komuś się obraz w pionie rozciąga ;)
> dojrzałe są chyba niejadalne
Z całą pewnością nie. Nawet nie zerwiesz, bo Ci się w ręku rozpłynie. Czernidłaki są jadalne tylko jeśli są białe. Kiedy zaczynają czernieć przy kapeluszu, to juz można je sobie odpuścić. No i trza je błyskawicznie przerabiać.
Za to są bardzo aromatyczne i delikatne w smaku i konsystencji.
> W przeciwieństwie do kani czernidłaki wydają mi się być grzybem niepewnym.
A (wg mnie oczywiście) właśnie kanię (szczególnie młodą) można znacznie łatwiej pomylić.
> Ja chcę na grzyby
Masz transport? Z chęcią wybiorę się wraz z Tobą :)
E tam, marchewka :( Marchew jest w sklepach cały okrąglutki rok, więc jej pasteryzacja dla mnie nie ma najmniejszego sensu. Jeżeli cokolwiek gotuje w słoikach są to właśnie grzyby lub owoce sezonowe typu borówki, jagody. Wojny na razie chyba nie będzie a gdyby nawet wolałabym jakąś mięsną "słoikówkę" niżeli marchew z Biedronki tym bardziej że łykowata jest i mało soczysta.
Zawiodłam się. Czekałam na coś bardziej interesującego :( Napisz przynajmniej czym przyprawiłeś tę marchew, sekret często tkwi w szczegółach.
Zawiodłam się. Czekałam na coś bardziej interesującego :( Napisz przynajmniej czym przyprawiłeś tę marchew, sekret często tkwi w szczegółach.
Niby wszystko można kupić w sklepie. Idąc tym tropem można w ogóle nie gotować, tylko paść się gotowcami.
Jest tylko mały niuans: pichcenie sprawia mi przyjemność. Nawet jeśli dla kogoś jest to nieopłacalne finansowo czy czasowo. A ja nie lubię odmawiać sobie przyjemności :D
Poza tym mam 100% wiedzę, co jem i z czego to jest zrobione.
No i na wypadek wojny nie będę musiał się dopiero uczyć robienia przetworów. Szczególnie, że w takim przypadku na pomoc Netu raczej liczyć nie będzie można :P
PS: Zawiodę Cię kolejny raz: tylko marchew, woda, sól i cukier.
Jest tylko mały niuans: pichcenie sprawia mi przyjemność. Nawet jeśli dla kogoś jest to nieopłacalne finansowo czy czasowo. A ja nie lubię odmawiać sobie przyjemności :D
Poza tym mam 100% wiedzę, co jem i z czego to jest zrobione.
No i na wypadek wojny nie będę musiał się dopiero uczyć robienia przetworów. Szczególnie, że w takim przypadku na pomoc Netu raczej liczyć nie będzie można :P
PS: Zawiodę Cię kolejny raz: tylko marchew, woda, sól i cukier.
Znam takie miejsce, gdzie rosną czubajki czerwieniejące. Te kanie, o których pisałem niedawno to były właśnie te czubajki. W czwartek było ich tam 12. Dzisiaj tylko 3. Wszak minęły 2 dni zaledwie. Dwie małe zostawiłem. Niech dorodnieją sobie spokojnie.
A jedząc to, co inni odrzucają można odkryć miłość nieznaną. Mianowicie nóżki kani i czubajek. Nigdy nie jadłem tak smacznych frytek jak dzisiaj. To były podsmażone nóżki czubajki. Fajne takie, włókniste. Coś jak cowboy przeżuwający suszoną wołowinę się poczułem.
https://www.youtube.com/watch?v=4EF4-sqtD7c
A jedząc to, co inni odrzucają można odkryć miłość nieznaną. Mianowicie nóżki kani i czubajek. Nigdy nie jadłem tak smacznych frytek jak dzisiaj. To były podsmażone nóżki czubajki. Fajne takie, włókniste. Coś jak cowboy przeżuwający suszoną wołowinę się poczułem.
https://www.youtube.com/watch?v=4EF4-sqtD7c
Gdzie wszyscy do pracy to ja dziś ostatni dzień urlopu na grzybkach od rana i nazbierałem mnóstwo :D
moja natura przychylnie patrzy w przyszłość. puszcza oko do śmierci, wolno, sennie umowa kupna sprzedaży samochodu
WYPRAWA NA GRZYBY :)
Jeśli ktoś ma chęć, czas i lubi grzyby (zbierać a potem je przerabiać) w najbliższą sobotę 14.10. wyjazd na grzybobranie (okolice Choczewa- bogate zbiory) Zbiórka Gdynia Cisowa pod Mc Donaldem godz. 8.00- 8.30. Koszt 10,00 od osoby (paliwo). Ogłoszenie nieaktualne w razie deszczu. Zgłoszenia tylko przez forum.
Jeśli ktoś ma chęć, czas i lubi grzyby (zbierać a potem je przerabiać) w najbliższą sobotę 14.10. wyjazd na grzybobranie (okolice Choczewa- bogate zbiory) Zbiórka Gdynia Cisowa pod Mc Donaldem godz. 8.00- 8.30. Koszt 10,00 od osoby (paliwo). Ogłoszenie nieaktualne w razie deszczu. Zgłoszenia tylko przez forum.
Nalewka z kurek. Takim oto newsem zostałam dziś ustrzelona... Przebiło nawet krucze purchawki, o których własnie czytam z tradycyjnie głupią miną;) Nalewki robi się dziwnych rzeczy, to wiem, ale z grzybów??? W ogóle zrobiono mi wykład o właściwościach kurek jak stąd do BydgoszczU. Muszę kogoś podpuścić, żeby zrobił nalewkę z kurek.
Próbowałem kopać genealogię nalewki z kurek, ale nie znalazłem.
Dowiedziałem się tylko, że zubaża (przez zawartość hitinmannozy i kwasu trametonolinowego) życie wewnętrzne w człowieku ;)
Mi na nic. Jako troglodyta, jestem wręcz sterylnie pusty wewnątrz ;D
Za to, niejako przy okazji, odkryłem parę fajnych roślin. Kilka sobie zapuszczę na działkę. Jednej z całą pewnością nie - choć wiem gdzie rośnie i będę czerpał z niej resweratrol.
W zasadzie.. już czerpię, od kilku tygodni. Zamiast herbacianego ulepka (znajomi wiedzą o czym mówię) piję napar z chwasta. :D
Kto mnie zna, wie
Dowiedziałem się tylko, że zubaża (przez zawartość hitinmannozy i kwasu trametonolinowego) życie wewnętrzne w człowieku ;)
Mi na nic. Jako troglodyta, jestem wręcz sterylnie pusty wewnątrz ;D
Za to, niejako przy okazji, odkryłem parę fajnych roślin. Kilka sobie zapuszczę na działkę. Jednej z całą pewnością nie - choć wiem gdzie rośnie i będę czerpał z niej resweratrol.
W zasadzie.. już czerpię, od kilku tygodni. Zamiast herbacianego ulepka (znajomi wiedzą o czym mówię) piję napar z chwasta. :D
Kto mnie zna, wie
Ja chyba śnię! Od wątku do wątku szaleństwo :)
Chwal się. Rozbierz do gumiaków i zostań człowiekiem-gumofilcem. Jutro przeczytamy na głównej o akcji, w której Cię zawiną z kwartą naparu w dłoni, podczas konsumpcji corpus delicti:)
Ps
FYI gryps jest przezroczysty nie tylko dla "znajomych" (absurdalny twór zatruwający słownik)
Chwal się. Rozbierz do gumiaków i zostań człowiekiem-gumofilcem. Jutro przeczytamy na głównej o akcji, w której Cię zawiną z kwartą naparu w dłoni, podczas konsumpcji corpus delicti:)
Ps
FYI gryps jest przezroczysty nie tylko dla "znajomych" (absurdalny twór zatruwający słownik)
A ja gupi myślałem, ze chodzi o absynt. YT podsuwa mi sugestie licząc na to, ze ja nie wiem, że wszyscy żyjemy we śnie i tak naprawdę chodzi o misterny plan wychowania idealnego konsumenta. Czasem jednak się zdarzy. Że się bosman rozmarzy. I jest błąd w matriksie. I to jest absolutnie najpiękniejsza rzecz, jaką. Soryy. To jest prawdopodobnie najpiękniejsza rzecz. Zdrówko
https://www.youtube.com/watch?v=tg56lKVoips
https://www.youtube.com/watch?v=tg56lKVoips
Byłem na grzybobraniu.
Nazwa jest niezwykle myląca, gdyż w 2,5h zebrałem ilość, która może wystarczy na poranną jajecznicę. O ile nie będzie robaczywa :/
Las w Trzepowie.
@Rondelku:
To nie miał być gryps. Chodziło mi o to, że znajomi wiedzą, jaki ulepek zwykle pijam ;)
A ostatnia linijka wkleiła mi się niezamierzenie i jest zupełnie bez sensu.
Nazwa jest niezwykle myląca, gdyż w 2,5h zebrałem ilość, która może wystarczy na poranną jajecznicę. O ile nie będzie robaczywa :/
Las w Trzepowie.
@Rondelku:
To nie miał być gryps. Chodziło mi o to, że znajomi wiedzą, jaki ulepek zwykle pijam ;)
A ostatnia linijka wkleiła mi się niezamierzenie i jest zupełnie bez sensu.
U mnie rosną. Nielubiane przez Sadyla sarniaki, gąski i gąsówki, podgrzybki i koźlaki i kurki. W tym roku było wyjątkowo dużo kurek.
Ale ja dzisiaj warzę sos na kiszonych red savinach. W całej chacie unosi się ogień. Zatoki mam wyczyszczone do cna. A przed chwilą pùrtk zastukał w okno, bo mu się zmyliła droga do piekła. Jeszcze godzinka gotowania, potem blendowanie, potem jeszcze godzinka i można butelkować. Będzie się działo.
Ale ja dzisiaj warzę sos na kiszonych red savinach. W całej chacie unosi się ogień. Zatoki mam wyczyszczone do cna. A przed chwilą pùrtk zastukał w okno, bo mu się zmyliła droga do piekła. Jeszcze godzinka gotowania, potem blendowanie, potem jeszcze godzinka i można butelkować. Będzie się działo.
Koncentrat Krakusa możecie kupić tu:
https://www.ecarrefour.pl/artykuly-spozywcze/konserwy-i-dania-gotowe/zupy/krakus-grzybowa-koncentrat-300-ml
nie zapomnijcie też o barszczu i żurku.
https://www.ecarrefour.pl/artykuly-spozywcze/konserwy-i-dania-gotowe/zupy/krakus-grzybowa-koncentrat-300-ml
nie zapomnijcie też o barszczu i żurku.
> kupiłam takie specjalne
Łysiczki? ;>
A poważnie: jasne, że można kupić grzybnie najróżniejszych grzybów, z borowikami włącznie. Reklam tego jest w pip.
Tyle, ze to nie marchewka, która urośnie niemal wszędzie. Grzyby zazwyczaj potrzebują określonego środowiska. I nie jest przypadkiem, że grzybów uprawnych jest w Polsce tylko kilka gatunków. Po prostu uprawa grzybów leśnych to czysta loteria, z raczej niewielką szansą na wygraną.
Łysiczki? ;>
A poważnie: jasne, że można kupić grzybnie najróżniejszych grzybów, z borowikami włącznie. Reklam tego jest w pip.
Tyle, ze to nie marchewka, która urośnie niemal wszędzie. Grzyby zazwyczaj potrzebują określonego środowiska. I nie jest przypadkiem, że grzybów uprawnych jest w Polsce tylko kilka gatunków. Po prostu uprawa grzybów leśnych to czysta loteria, z raczej niewielką szansą na wygraną.
Opieńki czy kurki mają z definicji inne zastosowania kulinarne i po prostu ich szkoda na susz.
Inna bajka, kiedy z grzybobrania mamy N innych grzybów i kilka np. kurek, z którymi nie bardzo wiadomo, co zrobić, bo na jakąkolwiek potrawę (choćby jajecznicę) jest ich za mało. Wówczas spokojnie można je dorzucić do suszu.
Problem jest z grzybami bardzo wilgotnymi (np. maślakami) bo trza je suszyć intensywnie (na słońcu, w suszarce lub w piekarniku), żeby zdążyły się zasuszyć, zanim spleśnieją.
Z kolei np. suszone (i sproszkowane) kanie są świetne jako przyprawa (wzmacniacz aromatu i smaku) do zup czy sosów grzybowych.
Też rozwiązanie zastępcze, jeśli akurat nie mamy ochoty na kotlety z kani.
Oczywiście... pomysł wzięty od BMtF, ale juz przetestowany przy okazji wigilijnych pierogów i zupy grzybowej.
I (jak dla mnie) jest to jedyna metoda na spożycie starych sarniaków, choć Leśny Człowiek ma o nich lepsze zdanie :D
Inna bajka, kiedy z grzybobrania mamy N innych grzybów i kilka np. kurek, z którymi nie bardzo wiadomo, co zrobić, bo na jakąkolwiek potrawę (choćby jajecznicę) jest ich za mało. Wówczas spokojnie można je dorzucić do suszu.
Problem jest z grzybami bardzo wilgotnymi (np. maślakami) bo trza je suszyć intensywnie (na słońcu, w suszarce lub w piekarniku), żeby zdążyły się zasuszyć, zanim spleśnieją.
Z kolei np. suszone (i sproszkowane) kanie są świetne jako przyprawa (wzmacniacz aromatu i smaku) do zup czy sosów grzybowych.
Też rozwiązanie zastępcze, jeśli akurat nie mamy ochoty na kotlety z kani.
Oczywiście... pomysł wzięty od BMtF, ale juz przetestowany przy okazji wigilijnych pierogów i zupy grzybowej.
I (jak dla mnie) jest to jedyna metoda na spożycie starych sarniaków, choć Leśny Człowiek ma o nich lepsze zdanie :D
Co ten Krakus tak zajadle się reklamuje. To może niech każdy sobie sam oceni czy by to uznał za bazę do zupy, jakiejkolwiek , skład tego koncentratu:
woda, przeciery warzywne (20%) z: ziemniaków, selera, cebuli, pietruszki, marchwi (2,5%) i czosnku (0,15%), ekstrakt grzybowy, podgrzybek suszony (2,0%), serwatka (mleko, laktoza), warzywa suszone i ekstrakty warzywne (w tym ekstrakt selera), przyprawy, olej palmowy, laktoza, białka mleka, mąka ryżowa, cukier, sól, aromaty (zawierają mleko, seler), regulatory kwasowości - kwas mlekowy i kwas cytrynowy, stabilizatory - guma ksantan i gellan
woda, przeciery warzywne (20%) z: ziemniaków, selera, cebuli, pietruszki, marchwi (2,5%) i czosnku (0,15%), ekstrakt grzybowy, podgrzybek suszony (2,0%), serwatka (mleko, laktoza), warzywa suszone i ekstrakty warzywne (w tym ekstrakt selera), przyprawy, olej palmowy, laktoza, białka mleka, mąka ryżowa, cukier, sól, aromaty (zawierają mleko, seler), regulatory kwasowości - kwas mlekowy i kwas cytrynowy, stabilizatory - guma ksantan i gellan
Pytanko do BMtF:
Kilka tygodni temu zwaliłem na działce hałdę zrębków. Mieszane, z przewagą iglastych. Nawilżyłem i przykryłem plandeką, żeby sobie toto kompostowało, do czasu, aż trafi do gleby.
Dziś to odkryłem i stwierdziłem niezłą kolonię grzybków. Z pokroju przypominają czernidłaki. Są jednak znacznie od nich mniejsze. Jakieś 5 cm wysokości kapelusza max. Dosyć chuda, biała nóżka. Kapelusze gładkie, sine, z fioletowym odcieniem. Charakterystyczny jest biały, jakby pleśniowy, dosyć gruby nalot na kapeluszach, łatwo ścieralny w dotyku.
Cóż to może być?
Kilka tygodni temu zwaliłem na działce hałdę zrębków. Mieszane, z przewagą iglastych. Nawilżyłem i przykryłem plandeką, żeby sobie toto kompostowało, do czasu, aż trafi do gleby.
Dziś to odkryłem i stwierdziłem niezłą kolonię grzybków. Z pokroju przypominają czernidłaki. Są jednak znacznie od nich mniejsze. Jakieś 5 cm wysokości kapelusza max. Dosyć chuda, biała nóżka. Kapelusze gładkie, sine, z fioletowym odcieniem. Charakterystyczny jest biały, jakby pleśniowy, dosyć gruby nalot na kapeluszach, łatwo ścieralny w dotyku.
Cóż to może być?
Miałem okazję dzisiaj widzieć ładnie juz ukorzeniony trawnik "z rolki". Kilkumiesięczny.
Jakbym powiedział, że spoza grzybów nie było widac trawy, byłoby to przesadą... ale niezbyt dużą ;)
Rosły plackami po kilka m². Ale na tych plackach to w rastrze rzędu 5x5 cm. Bardzo podobne do tych "moich".
Diabelnie "ekspansywne". Szkoda, że prawdziwki tak nie mają :D
Jakbym powiedział, że spoza grzybów nie było widac trawy, byłoby to przesadą... ale niezbyt dużą ;)
Rosły plackami po kilka m². Ale na tych plackach to w rastrze rzędu 5x5 cm. Bardzo podobne do tych "moich".
Diabelnie "ekspansywne". Szkoda, że prawdziwki tak nie mają :D
W sąsiednim wątku wspomniałem o wczorajszym zaskoczeniu w lesie w Kowalach. Wybrałem się na rekonesens własnie aby sprawdzić, jak przyroda daje sobie radę po upalnym i suchym lecie.
Parę razem tam byłem w poprzednich latach i nigdy nic nie udało mi się znaleźć nic sensownego. Nawet trujaki występowały z rzadka.
A wczoraj zaskok - poza chmarami trujaków znalazłem dwie kurki i zajączka. Przez około pół godziny. Już zrezygnowany wracałem, kiedy trafiłem na stadko maślaków: tych ciemnopomarańczowych, z których ciężko się skórę obdziera. W efekcie miałem sporą garstkę, wystarczającą na solidne śniadanie.
U mnie na działce jakieś cudactwa wyskakują masowo na glebie, którą wcześniej zrębkami drzewnymi zasiliłem.
Kiedy kilka dni temu czytałem grzybne raporty, w pasie nadmorskim jest wysyp, ale bardziej na zachód. Gdzieś tak od wysokości Ustki a może Kołobrzegu.
Bardziej na południe - w okolicach Bytowa.
Natomiast u nas cieniutko a Manson twierdzi, że w Borach już zupełna bryndza. Jeśli u Mansona jest bryndza, to nie wiem, gdzie miałyby być grzyby :)
Z drugiej strony zauważyłem jednak sporą podaż na gdańskich targowiskach. Głownie opieńków ale i maslaki widziałem.
Nie pytałem jednak skąd. Abo to ktoś prawdę powie? ;>
Parę razem tam byłem w poprzednich latach i nigdy nic nie udało mi się znaleźć nic sensownego. Nawet trujaki występowały z rzadka.
A wczoraj zaskok - poza chmarami trujaków znalazłem dwie kurki i zajączka. Przez około pół godziny. Już zrezygnowany wracałem, kiedy trafiłem na stadko maślaków: tych ciemnopomarańczowych, z których ciężko się skórę obdziera. W efekcie miałem sporą garstkę, wystarczającą na solidne śniadanie.
U mnie na działce jakieś cudactwa wyskakują masowo na glebie, którą wcześniej zrębkami drzewnymi zasiliłem.
Kiedy kilka dni temu czytałem grzybne raporty, w pasie nadmorskim jest wysyp, ale bardziej na zachód. Gdzieś tak od wysokości Ustki a może Kołobrzegu.
Bardziej na południe - w okolicach Bytowa.
Natomiast u nas cieniutko a Manson twierdzi, że w Borach już zupełna bryndza. Jeśli u Mansona jest bryndza, to nie wiem, gdzie miałyby być grzyby :)
Z drugiej strony zauważyłem jednak sporą podaż na gdańskich targowiskach. Głownie opieńków ale i maslaki widziałem.
Nie pytałem jednak skąd. Abo to ktoś prawdę powie? ;>
Trzeba tę skórkę zdejmować? Ja tego zupełnie nie rozumiem. Jak przekrawam kapelusz na pół żeby sprawdzić, czy nie ma robaków, to czasem skórka pięknie schodzi jednym pociągnięciem. To przyjemne uczucie, że się taki fajny, czysty grzybek zrobił. Ale jak się nie uda, to tnę w kapelusz w paski tak jak prawdziwka czy podgrzybka, myję w durszlaku pod mocno odkręconym prysznicem i na patelnię. Nie jest ani gorzka ani nie mam potem niestrawności. Żona jednego profesora dostała kiedyś ataku histerii i spazmów przy obieraniu maślaków. Nazbierali jej kilka wiader a potem "masz babo, obieraj". A ja jadłem kiedyś młode maślaki wrzucone do octu razem ze skórką i były przepyszne.
Zastanawiałem się nad fenomenem ściągania maślaczej skórki. Doszedłem do wniosku, że w niektórych odmianach po prostu łatwiej ściagnać skórkę z całym brudem i igliwiem niż domyć je, usiłując spłukać klieisty i uświniony śluz. A może ta skórka w trakcie obróbki termicznej sama odłazi i potem nieestetycznie wyglądają te pływające farfocle w słoiczku maślaczków w occie?
U niektórych maslaków, tych "suchszych", skóra nie daje się w ogóle ściągnać i te oczywiście przerabiam tak, jak są.
Z ciekawostek: jedna z moich znajomych zawsze mnie męczyła, po co ściągam skórkę z kapeluszy pieczarek? Sama dzieciństwo spędziła na farmie pieczarkowej i przez całe dorosłe życie nie ściągała skórki. Jeśli nie płukała, to najwyżej jakimś pędzelkiem otrzepała z ewentualnych resztek pieczarkowego podłoża.
Część czynności wykonujemy machinalnie, nie zastanawiając się nad ich celowością, bo tak zostaliśmy nauczeni od małego.
U niektórych maslaków, tych "suchszych", skóra nie daje się w ogóle ściągnać i te oczywiście przerabiam tak, jak są.
Z ciekawostek: jedna z moich znajomych zawsze mnie męczyła, po co ściągam skórkę z kapeluszy pieczarek? Sama dzieciństwo spędziła na farmie pieczarkowej i przez całe dorosłe życie nie ściągała skórki. Jeśli nie płukała, to najwyżej jakimś pędzelkiem otrzepała z ewentualnych resztek pieczarkowego podłoża.
Część czynności wykonujemy machinalnie, nie zastanawiając się nad ich celowością, bo tak zostaliśmy nauczeni od małego.
Właśnie sobie czytam. Niektórzy twierdzą, że śluz jest cieżkostrawny i może zaczopować układ trawienny. Myślę, że im człowiek starszy tym mu trudniej z trawieniem. Ale równie dobrze może to być jakaś kolejna klechda ludowa, której po prostu nikt naukowo nie zbadał. Jakiś pisarz opisał przykładowo sensacyjną metodę łowienia węgorzy na koński łeb i do dziś są ludzie, co zarzekają się, iż widzieli potworne węgorze wyłażące z wyżartych oczodołów. A węgorz to ryba drapieżna a nie padlinożerna. Jak się gdzieś zaplącze w takim łbie to przypadkiem całkiem, bo tam ciemno i bezpiecznie. Mamie koleżanki skórka pomidora przykleiła się do żołądka czy gdzieś tam w okolicach. Wyobraziłem sobie takie katusze i akurat pomidory to parzę wrzątkiem i obieram. No ale to sama przyjemność takie ściąganie skórki. Maślak zamarynowany ze skórką jest po prostu śliski i sprawia wrażenie tłustego. Jego spożywanie jako zagrycha do zmrożonej wódy jest zatem psychologicznie uzasadnione. Człowiek ma wrażenie, że zagryza czymś bardziej treściwym, co lepiej te wszystkie błony żołądka zabezpiecza.
Tak se skaczę po tematach bo czemu nie?
Tak se skaczę po tematach bo czemu nie?
W temacie lisówki zdania nie są jednoznaczne. Niektórzy badacze klasyfikują ja jako niejadalną, inni jako trującą. Po mojemu to jest tak, że niektóre grzyby są dosyć ciężko strawne. I ta ich strawność powoduje zaburzenia gastryczne, które w osobniczych przypadkach mogą przyjmować postać zatruć pokarmowych. A u tych lepiej znoszących najwyżej poboli brzuszek., albo odczuwają potrzebę kieliszeczka na trawienie.
Młody jesteś Kruku to dałeś radę. Jak się zestarzejesz raczej odpuść sobie takie eksperymenty. Jak chcesz poszpanować to nauczę Cię jeść muchomory, to jest dopiero jazda muchomorek z octu pod wódeczkę.
Młody jesteś Kruku to dałeś radę. Jak się zestarzejesz raczej odpuść sobie takie eksperymenty. Jak chcesz poszpanować to nauczę Cię jeść muchomory, to jest dopiero jazda muchomorek z octu pod wódeczkę.
No to Was wnerwię...
Właśnie wróciłem z działki. Działkowa sąsiadka opowiedziała mi o kuzynce, która dzisiaj nazbierała (rzecz jasna nie sama ale max to 5 osób bo autobusem nie jechali) pełen bagażnik w 2 godziny. W zasadzie nie wchodząc do lasu a jedynie na obrzeżach drogi.
Widziałem zdjęcie. Okolice Lęborka.
Klamka zapadła. Środa-czwartek ruszam na grzyby. Działkowy sąsiad jest chętny aby się dołączyć.
Ze dwa miejsca się jeszcze znajdą, jakby ktoś był chętny i dzwoniąc wyświetli mi się z osoby, nie numeru :D
No i nie ma uczulenia na suki - bo ona oczywiście też jedzie.
Właśnie wróciłem z działki. Działkowa sąsiadka opowiedziała mi o kuzynce, która dzisiaj nazbierała (rzecz jasna nie sama ale max to 5 osób bo autobusem nie jechali) pełen bagażnik w 2 godziny. W zasadzie nie wchodząc do lasu a jedynie na obrzeżach drogi.
Widziałem zdjęcie. Okolice Lęborka.
Klamka zapadła. Środa-czwartek ruszam na grzyby. Działkowy sąsiad jest chętny aby się dołączyć.
Ze dwa miejsca się jeszcze znajdą, jakby ktoś był chętny i dzwoniąc wyświetli mi się z osoby, nie numeru :D
No i nie ma uczulenia na suki - bo ona oczywiście też jedzie.
Nic nie jest w stanie wnerwić mnie :)
Grzyby odpuszczam...
Piję wino, jem smakołyki i popijam underbergiem... znowu piję wino i dopiero rano przypominam sobie, że już nie mam 20 lat a potem cały dzień nie mogę doczekać się nocy.
Przydałoby się trochę deszczu nocą żeby grał na szybach poddasza ale poczekam cierpliwie :)
Grzyby odpuszczam...
Piję wino, jem smakołyki i popijam underbergiem... znowu piję wino i dopiero rano przypominam sobie, że już nie mam 20 lat a potem cały dzień nie mogę doczekać się nocy.
Przydałoby się trochę deszczu nocą żeby grał na szybach poddasza ale poczekam cierpliwie :)
> Przydałoby się trochę deszczu nocą
Oj.. nie trochę i nie nocą. Przydałoby się kilka deszczowych dni z rzędu.
W naszych okolicach wilgotność gleby (a zatem i ściólki) jest "plackowata".
Kilka ulew tego lata pominęło moją działkę - za to lało jak z cebra np. na Jasieniu czy Kowalach. A jaka to różnica? Z 10 km?
Testowałem dzisiaj na działce świezy nabytek: świder glebowy. W glinę w wykopanej dziurze w ogóle nie było mowy, żeby wkręcić. Tam nawet jak szpadlem dziabnę z rozpędu, to ledwo ryskę zrobię.
Ale nawet w miejscu, które przekopywałem wielokrotnie i regularnie podlewałem (i nadal podlewam, bo poplon wyrasta), z dziury wysypuje się suchy pył.
Suchoty straszliwe.
Jeśli taka "plackowatość" była w calym kraju (albo chociaż w rejonie naszych zainteresowań) to efekty grzybiarskie mogą być fascynujące. W tym samym większym kompleksie leśnym, tylko w różnych stron, grzybozbiory mogą się różnić diametralnie.
Oj.. nie trochę i nie nocą. Przydałoby się kilka deszczowych dni z rzędu.
W naszych okolicach wilgotność gleby (a zatem i ściólki) jest "plackowata".
Kilka ulew tego lata pominęło moją działkę - za to lało jak z cebra np. na Jasieniu czy Kowalach. A jaka to różnica? Z 10 km?
Testowałem dzisiaj na działce świezy nabytek: świder glebowy. W glinę w wykopanej dziurze w ogóle nie było mowy, żeby wkręcić. Tam nawet jak szpadlem dziabnę z rozpędu, to ledwo ryskę zrobię.
Ale nawet w miejscu, które przekopywałem wielokrotnie i regularnie podlewałem (i nadal podlewam, bo poplon wyrasta), z dziury wysypuje się suchy pył.
Suchoty straszliwe.
Jeśli taka "plackowatość" była w calym kraju (albo chociaż w rejonie naszych zainteresowań) to efekty grzybiarskie mogą być fascynujące. W tym samym większym kompleksie leśnym, tylko w różnych stron, grzybozbiory mogą się różnić diametralnie.
Zblanszowane to oczywistość.
Chodziło mi o takie, jakie można w marketach kupić, czyli totalnie surowe.
Tam się stosuje technologię wręcz kriogeniczną. Zastanawiałem się, czy można to zrobić w domu, gdzie max, jaki da się wydusić z zamrażalnika to może z -25°.
Jakbym miał nadmiar surowca, to sam bym sprawdził. Tak zrobiłem ze szpinakiem, mrożąc surowe liście w woreczkach odessanych próżniowo własną piersią :D Wyszły nieźle.
Ale trochę żal zmarnować grzyby. Może zatem ktoś próbował i się podzieli wiedzą?
Chodziło mi o takie, jakie można w marketach kupić, czyli totalnie surowe.
Tam się stosuje technologię wręcz kriogeniczną. Zastanawiałem się, czy można to zrobić w domu, gdzie max, jaki da się wydusić z zamrażalnika to może z -25°.
Jakbym miał nadmiar surowca, to sam bym sprawdził. Tak zrobiłem ze szpinakiem, mrożąc surowe liście w woreczkach odessanych próżniowo własną piersią :D Wyszły nieźle.
Ale trochę żal zmarnować grzyby. Może zatem ktoś próbował i się podzieli wiedzą?
Makłowicz próbował w jakimś programie. Mówił że to rzadko stosowana metoda ale można i warto tak zrobić. Pociął na bardzo grube kawały i wsadził do worka. Niektórzy twierdzą jednak, ze trochę się smak zmienia przez to. Ja opieńki kiedyś zamroziłem w ogromnych ilościach i były spoko. Tylko że z jajkami zawsze jadłem, po obgotrowaniu jak to opieńki, więc cieżko oceniać jakieś subtelności w różnicy smaku
Mroziłem i mrożę. Kurki się sprawdzają, reszta niespecjalnie. Lepiej mrozić zblanszowane - zajmują mniej miejsca, a walory smakowe rozmrożonych bez blanszowania nie przewyższają tych zblanszowanych.
Jeśli chodzi o przechowywanie grzybów zdecydowanie suszenie, bo nadaje im dodatkowego smaku. Mrożenie jest wydajne, ale smaku grzybów nie poprawia.
A my ty w Borach pieczemy chleb grzybowy.
Jeśli chodzi o przechowywanie grzybów zdecydowanie suszenie, bo nadaje im dodatkowego smaku. Mrożenie jest wydajne, ale smaku grzybów nie poprawia.
A my ty w Borach pieczemy chleb grzybowy.
To chleb pszenno-żytni na zakwasie z dodatkiem suszonych i ugotowanych grzybów.
Jest też wersja ciasta grzybowego, gdzie farsz grzybowo-cebulowy zapieka się w cieście chlebowym, coś jak grzybowy kulebiak.
A tak na marginesie - opracowałem tez recepturę pasztetu z grzybów i co sezon go robię, świeże grzyby różnych odmian, grubo posiekane plus warzywa.
Jest też wersja ciasta grzybowego, gdzie farsz grzybowo-cebulowy zapieka się w cieście chlebowym, coś jak grzybowy kulebiak.
A tak na marginesie - opracowałem tez recepturę pasztetu z grzybów i co sezon go robię, świeże grzyby różnych odmian, grubo posiekane plus warzywa.
> świeże grzyby różnych odmian, grubo posiekane plus warzywa.
Nie mielisz? Mniej roboty.
Farsz do pierogów typu grzyby czy kapusta mielę na największych oczkach jakie mam dostępne. Sok wylata, ale dodaję go do farszu a potem i tak go obsmażam, czyli nie tracę.
Przy małej ilości siekanie* jest szybsze, bo unika się mycia maszynki do mielenia. Ale przy dużej wręcz odwrotnie.
---
* Ze sto lat temu walnąłem na jakimś Forum tekst: "Siekanie jest procesem stochastycznym, w przeciwieństwie do procesu deterministycznego, jakim jest N-plasterkowanie". Chodziło o sposób krojenia cebuli :D
W tym temacie, BMtF, jesteś dla mnie wyrocznią - walnąłem mądrze brzmiącą głupotę (jak często ZJ robi), czy moje słowa miały sens?
Nie mielisz? Mniej roboty.
Farsz do pierogów typu grzyby czy kapusta mielę na największych oczkach jakie mam dostępne. Sok wylata, ale dodaję go do farszu a potem i tak go obsmażam, czyli nie tracę.
Przy małej ilości siekanie* jest szybsze, bo unika się mycia maszynki do mielenia. Ale przy dużej wręcz odwrotnie.
---
* Ze sto lat temu walnąłem na jakimś Forum tekst: "Siekanie jest procesem stochastycznym, w przeciwieństwie do procesu deterministycznego, jakim jest N-plasterkowanie". Chodziło o sposób krojenia cebuli :D
W tym temacie, BMtF, jesteś dla mnie wyrocznią - walnąłem mądrze brzmiącą głupotę (jak często ZJ robi), czy moje słowa miały sens?
Taka dygresja:
Często się chwalę, że większość Forumów znam "z gęby".
Nie do końca jest to prawdą. Mam cholernie słabą pamięć do twarzy.
Wspomnianego wyżej sundoga na ulicy bym nie poznał. Chociaż troszkę czasu ze sobą spędziliśmy.
Jak widzę gdzieś w sklepie gościa przypominającego Andersona, to myślę, że to BMtF :D
Dzisiaj nie poznałem babki, którą miałem okazję widzieć przez przynajmniej godzinę, raptem ze 2 tygodnie temu.
Albo problem neurologiczny, jak w "Vinci" (Prozopagnozja) albo nadmiar znajomych twarzy na co dzień.
Odkąd pracuję w "usługach", szeroko pojętych, gdzie muszę non stop spotykać się z ludźmi, zauważam to zjawisko.
A teraz na dokładkę anegdotka, żeby żalem powyższe nie trącało:
Na przełomie liceum i studiów często bywałem u świetnego alergologa, śp*. prof. Ryszarda Gniazdowskiego.
Jeszcze w liceum, po wizycie u Niego, skapnąłem się na schodach, że zapomniałem wziąć zwolnienia ze szkoły na czas wisyty lekarskiej.
Wracam, odczekuję aż ktoś wyszedł i wchodzę po prośbie.
Pan profesor podnosi okulary i mi się przygląda... i po chwili pyta: A kiedy Pan był u mnie?
---
* nie wiedziałbym, że nie żyje (bo skąd?), gdybym przypadkiem nie trafił na jego grób.
Często się chwalę, że większość Forumów znam "z gęby".
Nie do końca jest to prawdą. Mam cholernie słabą pamięć do twarzy.
Wspomnianego wyżej sundoga na ulicy bym nie poznał. Chociaż troszkę czasu ze sobą spędziliśmy.
Jak widzę gdzieś w sklepie gościa przypominającego Andersona, to myślę, że to BMtF :D
Dzisiaj nie poznałem babki, którą miałem okazję widzieć przez przynajmniej godzinę, raptem ze 2 tygodnie temu.
Albo problem neurologiczny, jak w "Vinci" (Prozopagnozja) albo nadmiar znajomych twarzy na co dzień.
Odkąd pracuję w "usługach", szeroko pojętych, gdzie muszę non stop spotykać się z ludźmi, zauważam to zjawisko.
A teraz na dokładkę anegdotka, żeby żalem powyższe nie trącało:
Na przełomie liceum i studiów często bywałem u świetnego alergologa, śp*. prof. Ryszarda Gniazdowskiego.
Jeszcze w liceum, po wizycie u Niego, skapnąłem się na schodach, że zapomniałem wziąć zwolnienia ze szkoły na czas wisyty lekarskiej.
Wracam, odczekuję aż ktoś wyszedł i wchodzę po prośbie.
Pan profesor podnosi okulary i mi się przygląda... i po chwili pyta: A kiedy Pan był u mnie?
---
* nie wiedziałbym, że nie żyje (bo skąd?), gdybym przypadkiem nie trafił na jego grób.
Tym którzy piszą że mrozili kurki chcę zapytać : czy smakowaly ? Bo może mają jeszcze w stanie zagrożonym. Spróbujcie : nie do zjedzenia. Gorzkie jak goryczaki. Natomiast kurki dobrze przechowuje sie i mrozi oraz dobrze smakują zblanszowane lub tak przetworzone na patelni, jakby zaraz do nich wbijać jajka na jajecznicę. Pasteryzuje się takie smazone kurki w sloiczkach. Natomiast doskonałe smakują mrożone małe borowiki. Trzeba je jedynie osuszyć po umyciu na papierowym ręczniku i w małych porcjach wkładać w woreczki i mrozic w zwykłej zamrażarce. Robiliśmy to w zamrażalniku lodówki podczas pamiętnego roku obfitości borowików. Chyba 3 lata temu. Nigdy wcześniej nie próbowaliśmy tego mrożenie. Ale smakowały naprawdę jak świeże no i były twarde. Faktem jest ze nie miały dużo wody w sobie. Smacznego.
Technologia produkcji żywności rozwiązała ten problem wieki temu - w zamrażarce lodówkowej nie należy przechowywać żywności dłużej niż miesiąc.
W zakresie grzybów można je mrozić w niskich temperaturach i przechowywać do 10 miesięcy, bo chociaż zamrożone pewnym procesom starzenia się ulegają. W moich zamrażarkach jest arktyczny mróz - -28 - i bez szkody dla smaku przechowują się w niej spokojnie 3 lata (dłużej nie trzymałem). Trujące nie są, jadalne są, ale poopy nie urywa. (Zamrażary mam przez sforę, bo przechować dziesiąt kilo padliny inaczej się nie da, a wyprawy po mięso co kilka dni to utopia).
Istotny jest też proces zamrażania, inaczej zamraża się grzyby młode, inaczej stare. Ja zamrażam tylko młode, i to od razu w temperaturze arktyki. Nie ulegają degradacji. W zanrażarce lodówkowej nie próbowałem, ale bym też nie widział sensu, bo to nie urządzenie do długoterminowego przechowywania żywności.
W zakresie grzybów można je mrozić w niskich temperaturach i przechowywać do 10 miesięcy, bo chociaż zamrożone pewnym procesom starzenia się ulegają. W moich zamrażarkach jest arktyczny mróz - -28 - i bez szkody dla smaku przechowują się w niej spokojnie 3 lata (dłużej nie trzymałem). Trujące nie są, jadalne są, ale poopy nie urywa. (Zamrażary mam przez sforę, bo przechować dziesiąt kilo padliny inaczej się nie da, a wyprawy po mięso co kilka dni to utopia).
Istotny jest też proces zamrażania, inaczej zamraża się grzyby młode, inaczej stare. Ja zamrażam tylko młode, i to od razu w temperaturze arktyki. Nie ulegają degradacji. W zanrażarce lodówkowej nie próbowałem, ale bym też nie widział sensu, bo to nie urządzenie do długoterminowego przechowywania żywności.
> w zamrażarce lodówkowej nie należy przechowywać żywności dłużej niż miesiąc.
To chyba jakaś forma asekuracji ze strony producenta lodówki. Mi potrawy w zamrażalniku wytrzymują dowolny czas. Najwyżej, po kilku _latach_, się nadmiernie wysuszają. A szczególnego szału nie mam, bo raptem rzędu -22-25° w zależności od temp na zewnątrz.
Lodówka jednoagregatowa. Nie rozróżnia, temp dołu i góry. Termostat pilnuje części "chłodniczej". Temp dołu wychodzi zatem dosyć losowo ale mieści się w kanonie. Im częściej "wietrzę" górę, tym bardziej p*ździ na dole. Prosta zależność :D
Mięso, ryby, moje włąsne potrawy, czy choćby właśnie zblanszowane lub obsmażane grzyby, po N miesiącach kompletnie się nie różnią od tych, zamrożonych tydzień temu.
Jedynie zielsko się różni. Mrożone liście np. mięty czy selera, po roku są suche jak pieprz. Mimo, że niby "hermetycznie" zamknięte. Podobnie płatki róż, które trzymam do kąpieli dla wyjątkowych Pań. Co rok muszę wymieniać :D
To chyba jakaś forma asekuracji ze strony producenta lodówki. Mi potrawy w zamrażalniku wytrzymują dowolny czas. Najwyżej, po kilku _latach_, się nadmiernie wysuszają. A szczególnego szału nie mam, bo raptem rzędu -22-25° w zależności od temp na zewnątrz.
Lodówka jednoagregatowa. Nie rozróżnia, temp dołu i góry. Termostat pilnuje części "chłodniczej". Temp dołu wychodzi zatem dosyć losowo ale mieści się w kanonie. Im częściej "wietrzę" górę, tym bardziej p*ździ na dole. Prosta zależność :D
Mięso, ryby, moje włąsne potrawy, czy choćby właśnie zblanszowane lub obsmażane grzyby, po N miesiącach kompletnie się nie różnią od tych, zamrożonych tydzień temu.
Jedynie zielsko się różni. Mrożone liście np. mięty czy selera, po roku są suche jak pieprz. Mimo, że niby "hermetycznie" zamknięte. Podobnie płatki róż, które trzymam do kąpieli dla wyjątkowych Pań. Co rok muszę wymieniać :D
Z tym mrożeniem to raczej zalecenie technologów żywności, a nie producentów lodówek. Chociaż tyłkami trzęsą pewnie jedni i drudzy.
Tak mi się przypomniało, że w czasach kiedy jeszcze studiowałem szamanizm natrafiłem gdzieś w rosyjskojęzycznym necie na dość ciekawą informację, mianowicie Czukczowie (albo inni jacyś tamtejsi, nie upieram się) wydobywają z wiecznej zmarzliny mięso dinozaurów. Ludzie go nie jedzą, ale psy są nim skarmiane z powodzeniem.
Tak mi się przypomniało, że w czasach kiedy jeszcze studiowałem szamanizm natrafiłem gdzieś w rosyjskojęzycznym necie na dość ciekawą informację, mianowicie Czukczowie (albo inni jacyś tamtejsi, nie upieram się) wydobywają z wiecznej zmarzliny mięso dinozaurów. Ludzie go nie jedzą, ale psy są nim skarmiane z powodzeniem.
Nie uwierzyćie, ale łancuch raptem kilku synapsów (coś jak sześć stopni Milgrama vel oddalenie Bacona), od mrożonych kurek, doprowadził mnie do IRA.
Już teraz tego nie powtórzę, a co dopiero jutro, ale pamiętam, że po drodze był Steven Rhea
https://www.youtube.com/watch?v=6Ejga4kJUts
Już teraz tego nie powtórzę, a co dopiero jutro, ale pamiętam, że po drodze był Steven Rhea
https://www.youtube.com/watch?v=6Ejga4kJUts
Uwierzę. Już mało co mnie zaskakuje.
Przez ten wątek zacznę zużywać zapasy suszonych grzybów.
http://youtu.be/Gcxv7i02lXc
Przez ten wątek zacznę zużywać zapasy suszonych grzybów.
http://youtu.be/Gcxv7i02lXc
Oj tam...
Sobota, czyli ptawie poprzedwczoraj.
Zajeżdżam do Klientki o. 17; Jej mąż w wyrze. Strasznie "wczorajszy".
Wypełznąl z niego do 23 raptem 3x. 2x do kibelka i raz do pizzy ok. 22
Kiedy złapałem kawałek pizzy i pożarłem go w locie do do roboty, Babeczka mi mówi (była ok. 22 w sobotę): Panie.. wyluzuj. Gdzie się Pan tak spieszysz?
Odpowiedź:
Do domu i do mojej suki.
Na co ten niezwykle cierpiący (kicia! nie tupaj!) mąż rzuca tekst: Też się kiedyś spieszyłem do swojej suki. Teraz tylko się martwwię, o portfel.
Sobota, czyli ptawie poprzedwczoraj.
Zajeżdżam do Klientki o. 17; Jej mąż w wyrze. Strasznie "wczorajszy".
Wypełznąl z niego do 23 raptem 3x. 2x do kibelka i raz do pizzy ok. 22
Kiedy złapałem kawałek pizzy i pożarłem go w locie do do roboty, Babeczka mi mówi (była ok. 22 w sobotę): Panie.. wyluzuj. Gdzie się Pan tak spieszysz?
Odpowiedź:
Do domu i do mojej suki.
Na co ten niezwykle cierpiący (kicia! nie tupaj!) mąż rzuca tekst: Też się kiedyś spieszyłem do swojej suki. Teraz tylko się martwwię, o portfel.
No tak. Tylko to jest dla mnie inna galaktyka, obce klimaty, inny świat...
Kiedy byłam młodsza to nie mogłam się nadziwić niektórym postawom życiowym ludzi.
Teraz nie mam do tego cierpliwości.
Nie wiem ku...wa co to będzie za 20 lat. Serio.
Głupota i bezmyślność bezbrzeżna a potem płacz i zdziwienie.
Kiedy byłam młodsza to nie mogłam się nadziwić niektórym postawom życiowym ludzi.
Teraz nie mam do tego cierpliwości.
Nie wiem ku...wa co to będzie za 20 lat. Serio.
Głupota i bezmyślność bezbrzeżna a potem płacz i zdziwienie.
Rozmawiałem z działkowym sąsiadem. Był dzisiaj na grzybach.
Zebrał tyle, ile był w stanie unieść. W lesie spotkał grzybiarza, który wczoraj zebrał 600 (słownie: sześcset) prawdziwków,
'Sam zebrał sporo podgrzybków. Na łany płachetek nie miał już miejsca. Gdześ po drodze na Bytów.
Jutro jedziemy we dwójkę, A w zasadzie czwórkę, bo zabiera się jeszcze moja przyjaciółka i oczywiście suka.
Zebrał tyle, ile był w stanie unieść. W lesie spotkał grzybiarza, który wczoraj zebrał 600 (słownie: sześcset) prawdziwków,
'Sam zebrał sporo podgrzybków. Na łany płachetek nie miał już miejsca. Gdześ po drodze na Bytów.
Jutro jedziemy we dwójkę, A w zasadzie czwórkę, bo zabiera się jeszcze moja przyjaciółka i oczywiście suka.
Raport:
Okolice łeby: bryndza. Urobek: 1 rydz i trochę opieniek
Okolice Lęborka i Sierakowic: kompletna brzyndza. Nawet trujaków nie było.
Okolice Dębnicy Kaszubskiej: coś tam nazbieralim. Niewielkie gniazda płachetek - po kilka-kilkanaście sztuk. Sporo starych, nie nadających się już do zbioru. I tam też był jedyny las, gdzie były jagody na krzakach.
W lasach jest potwornie wręcz sucho.
Okolice łeby: bryndza. Urobek: 1 rydz i trochę opieniek
Okolice Lęborka i Sierakowic: kompletna brzyndza. Nawet trujaków nie było.
Okolice Dębnicy Kaszubskiej: coś tam nazbieralim. Niewielkie gniazda płachetek - po kilka-kilkanaście sztuk. Sporo starych, nie nadających się już do zbioru. I tam też był jedyny las, gdzie były jagody na krzakach.
W lasach jest potwornie wręcz sucho.
Jeszcze chwila... wait for it, wait for it... koszyki i koziki przygotować ;)
http://www.youtube.com/watch?v=Slgo2ho7cVQ
http://www.youtube.com/watch?v=Slgo2ho7cVQ
Rano byłem w zaprzyjaźnionym sklepiku agd. po głowice do baterii na fuchę, ale przy okazji wykosztowałem się (dwa zeta!) na nowy kozik grzybowy.
Nawet miałem szatański plan, aby ruszyć dzisiaj do lasu, wyzbierać choćby płachetki, ale rozsądek zwyciężył. Wziąłem się za sprzątanie kanciapy, żeby było gdzie wyngiel na zimę zwalić. Sytuacja sprzed roku, kiedy dogrzewałem chatę suszarką (nb: do dzisiaj nie kupiłem nowych szczotek do niej) bo nie miałem miejsca na wyngiel, mocno mnie zmobilizowała :D
Nawet miałem szatański plan, aby ruszyć dzisiaj do lasu, wyzbierać choćby płachetki, ale rozsądek zwyciężył. Wziąłem się za sprzątanie kanciapy, żeby było gdzie wyngiel na zimę zwalić. Sytuacja sprzed roku, kiedy dogrzewałem chatę suszarką (nb: do dzisiaj nie kupiłem nowych szczotek do niej) bo nie miałem miejsca na wyngiel, mocno mnie zmobilizowała :D
Przez Ciebie oplułam monitor i klawiaturę a pepsi poszła mi nosem więc inhalację mam z bańki (musiało mnie przewiać gdy docierałam mojego Byczka miedzy Wsią a Kowalami, 70-80 km/h).
Zaraz włożę okulary i jeszcze jedne a potem poszukam mojego szkła powiększającego żeby w pełni delektować się okazałością Twojego nowego kozika... o ile do końca weekendu wyszukam go na tym zdjęciu :)
W każdym razie Gracias za pocieszenie mnie, że rozpierduszka w moim obejściu to po prostu twórczy chaos, chaosik.
http://www.youtube.com/watch?v=Aeum1SeEVNY
Zaraz włożę okulary i jeszcze jedne a potem poszukam mojego szkła powiększającego żeby w pełni delektować się okazałością Twojego nowego kozika... o ile do końca weekendu wyszukam go na tym zdjęciu :)
W każdym razie Gracias za pocieszenie mnie, że rozpierduszka w moim obejściu to po prostu twórczy chaos, chaosik.
http://www.youtube.com/watch?v=Aeum1SeEVNY
Prawie wszystko już uprzątnięte. Opony mi zostały.
Fartownie wynalazłem kanciapę nieopodal, gdzie mogę graciarnię wywalić.
Wyngiel już zamówiony, zatem wyboru nie mam. Trza sprzątać :D
Wszystko dawno powinno trafić juz na smietnik, ale cokolwiek wyrzucę, to najdalej za tydzień okazuje się potrzebne.
Opon mi żal, bo są naprawde boskie. Kumpela mi je ładnych parę lat temu sprezentowała. Bo ona, jak się doczyta, że co 3 lata trza zmieniac, to zmienia. Zimówki Bridgestone 14". Tyko jeden sezon z nich korzystałem, bo potem miałem auta na laczkach 13 albo 15.
Kiedyś pisałem, jak lubię się poślizgać nocą na ośnieżonym parkingu pod jakimś marketem.
W nich się nie dało. Są tak przylepne, że naprawdę.. żadne warunki drogowe niestraszne.
Wywlekłem na swiatło dzienne, żeby zdjątko pstryknąć i na OLXie za grosze wystawić. Bo teraz mi tylko gracą
Fartownie wynalazłem kanciapę nieopodal, gdzie mogę graciarnię wywalić.
Wyngiel już zamówiony, zatem wyboru nie mam. Trza sprzątać :D
Wszystko dawno powinno trafić juz na smietnik, ale cokolwiek wyrzucę, to najdalej za tydzień okazuje się potrzebne.
Opon mi żal, bo są naprawde boskie. Kumpela mi je ładnych parę lat temu sprezentowała. Bo ona, jak się doczyta, że co 3 lata trza zmieniac, to zmienia. Zimówki Bridgestone 14". Tyko jeden sezon z nich korzystałem, bo potem miałem auta na laczkach 13 albo 15.
Kiedyś pisałem, jak lubię się poślizgać nocą na ośnieżonym parkingu pod jakimś marketem.
W nich się nie dało. Są tak przylepne, że naprawdę.. żadne warunki drogowe niestraszne.
Wywlekłem na swiatło dzienne, żeby zdjątko pstryknąć i na OLXie za grosze wystawić. Bo teraz mi tylko gracą
Za wcześnie się dzisiaj zwlokłem z koja. Kto wcześnie wstaje temu głupoty przychodzą do łba.
Zaczęło się niewinnie - herbatka i kuk w mesydże, bo za oknem jeszcze ciemno. No i tak jakoś samo powędrowało, że odpaliłem sobie filmik w temacie japońskiej street food art, w którym gościu kupił kawał wołowiny kobe (28,5k jenów) i sprzedawca na ulicy przygotował mu z niej steki. I inne takie, trochę sushi, trochę sałatki z grillowaną kobe i klasyczny stek. Już zacząłem lekko świrować.
Gdy się rozjaśniło polazłem na psi spacer i znalazłem w lesie .... pióro pawia. Z ogona samca. Piękne, długie, kolorowe. O żadnej imprezie z krakusami w okolicy nie słyszałem, więc historia tego pióra wręcz mnie zaintrygowała. Tkwi teraz z innymi trofeami - piórami orlików, jastrzębi, krogulców. Pewnie nigdy nie dowiem się skąd się wzięło w borze.
Z powyższego krótki przeskok myślowy do myśliwych, stąd kroczek na polowanie, dalej Karwowski ze swoją pasją i teść, który uczy go grac na rogu "ku mnie...". Teść to Hańcza, a Hańcza to Wąsowski, a Wąsowski to prawie jak Vincent Vega. A Vincent Vega nigdy nie jadł w Burger Kingu. Tak zresztą jak i ja. Wsiadłem więc w Czarną Panterę i śmignąłem do GD do Burger Kinga, ostatni ciepły dzień tej jesieni, można się poobijać.
W Burger Kingu byłem pierwszy raz w życiu, pewnie przez te hamburgery jako pożywne śniadanie (wg Julesa) i wołowinę kobe w stekach (wg japsów). Frytki maja koszmarne. Fryta ma być gruba jak sadyl, znaczy badyl, a nie cienka jak wykałaczka. Nie przypadły mi do gustu. Cola tez nie, wolę pepsi, chociaż w KFC też nie jadam. Zapodałem więc sobie największego kiepściucha jakiego tam mają i zażyczyłem sobie fest smaru do niego.
Ich największy kiepściuch nazywa się Big King XXL, jest zacny, dwa ćwierćfunciaki wołowe z serem, do tego kapusta, cebula i pikle, smaru obficie - szybki atak serca. I powiem, że warto. Jak wróciłem do chaty to sprawdziłem, że ta kanapeczka ma kaloryczność na poziomie 1k. Wciągnąłem ją 6 godzin temu i chyba już dzisiaj mam dosyć szammy, piwko jedynie wciągam, bo coś czuję że ta wołowinka pragnie popływać.
Nie mam nic do amerykańskiego fast foodu, chociaż to nie moja bajka, ale ten kiepściuch był naprawdę spoko.
Właśnie szukam ofert z wołowina wagyu, ktoś tym w PL musi handlować. I wiem, czym się będe zajmować w najbliższym czasie.
A gdyby były grzyby to nazbierałbym grzybów i smażył na grillu quesadillę z grzybani, a tak co?
A propos, trzymaj sadyl rękę na pulsie z tym od prawdziwków. W długie zimowe wieczory dobry gawędziarz to skarb, a barwna opowieść warta jest wielu wyrzeczeń.
Zaczęło się niewinnie - herbatka i kuk w mesydże, bo za oknem jeszcze ciemno. No i tak jakoś samo powędrowało, że odpaliłem sobie filmik w temacie japońskiej street food art, w którym gościu kupił kawał wołowiny kobe (28,5k jenów) i sprzedawca na ulicy przygotował mu z niej steki. I inne takie, trochę sushi, trochę sałatki z grillowaną kobe i klasyczny stek. Już zacząłem lekko świrować.
Gdy się rozjaśniło polazłem na psi spacer i znalazłem w lesie .... pióro pawia. Z ogona samca. Piękne, długie, kolorowe. O żadnej imprezie z krakusami w okolicy nie słyszałem, więc historia tego pióra wręcz mnie zaintrygowała. Tkwi teraz z innymi trofeami - piórami orlików, jastrzębi, krogulców. Pewnie nigdy nie dowiem się skąd się wzięło w borze.
Z powyższego krótki przeskok myślowy do myśliwych, stąd kroczek na polowanie, dalej Karwowski ze swoją pasją i teść, który uczy go grac na rogu "ku mnie...". Teść to Hańcza, a Hańcza to Wąsowski, a Wąsowski to prawie jak Vincent Vega. A Vincent Vega nigdy nie jadł w Burger Kingu. Tak zresztą jak i ja. Wsiadłem więc w Czarną Panterę i śmignąłem do GD do Burger Kinga, ostatni ciepły dzień tej jesieni, można się poobijać.
W Burger Kingu byłem pierwszy raz w życiu, pewnie przez te hamburgery jako pożywne śniadanie (wg Julesa) i wołowinę kobe w stekach (wg japsów). Frytki maja koszmarne. Fryta ma być gruba jak sadyl, znaczy badyl, a nie cienka jak wykałaczka. Nie przypadły mi do gustu. Cola tez nie, wolę pepsi, chociaż w KFC też nie jadam. Zapodałem więc sobie największego kiepściucha jakiego tam mają i zażyczyłem sobie fest smaru do niego.
Ich największy kiepściuch nazywa się Big King XXL, jest zacny, dwa ćwierćfunciaki wołowe z serem, do tego kapusta, cebula i pikle, smaru obficie - szybki atak serca. I powiem, że warto. Jak wróciłem do chaty to sprawdziłem, że ta kanapeczka ma kaloryczność na poziomie 1k. Wciągnąłem ją 6 godzin temu i chyba już dzisiaj mam dosyć szammy, piwko jedynie wciągam, bo coś czuję że ta wołowinka pragnie popływać.
Nie mam nic do amerykańskiego fast foodu, chociaż to nie moja bajka, ale ten kiepściuch był naprawdę spoko.
Właśnie szukam ofert z wołowina wagyu, ktoś tym w PL musi handlować. I wiem, czym się będe zajmować w najbliższym czasie.
A gdyby były grzyby to nazbierałbym grzybów i smażył na grillu quesadillę z grzybani, a tak co?
A propos, trzymaj sadyl rękę na pulsie z tym od prawdziwków. W długie zimowe wieczory dobry gawędziarz to skarb, a barwna opowieść warta jest wielu wyrzeczeń.
A tak ad meritum: taki dwuminutowy stek, dobrze zrobiony, jadłęm raptem ze 3-4 x w życiu
Kupna wołowina to loteria. Przeważnie przegrana. Chyba faktycznie, zeby pewniaka mieć, trza by kupować je japońskie krowy, masowane po brzuszkach i pojone sake.
Jak wygram w totka, to se też zapuszczę taką hodowlę krówek ;)
Kupna wołowina to loteria. Przeważnie przegrana. Chyba faktycznie, zeby pewniaka mieć, trza by kupować je japońskie krowy, masowane po brzuszkach i pojone sake.
Jak wygram w totka, to se też zapuszczę taką hodowlę krówek ;)
Vincent wspomina też o McRoyalu z serem. Wiedział, co dobre. Z tej odwiecznej, standardowej oferty maca podwójny McRoyal jest zdecydowanie najlepszy. Bardzo rzadko bywam. Kojarzy mi się ta knajpa kiepsko, bo z potwornym zmęczeniem, środkiem nocy i kilometrami drogi do domu.
Jak już kiedyś wspomniałem, wkurza mnie to, że na obrazkach te kanapki są przepiękne, piętrowe, bardzo wysokie i napchane kolorowymi pysznościami, a w rzeczywistości wyglądają jak oklapnięte puffy. A przecież te obrazki to prezentacja produktu, a nie reklama. Okazało się, że Michaela Douglasa w filmie Upadek też to zirytowało. Dobry film. W sfrustrowanym facecie stojącym w korku coś pęka, Zostawia samochód na środku autostrady i rusza na miasto robić porządki. Każdy chyba by tak czasem chciał. Tak sobie np. "porozmawiać" z tymi młodzieńcami z słuchawkami na uszach, z których umcy umcy słychać na drugim końcu tramwaju. Ciężkie uszkodzenie słuchu wyjdzie im najpóźniej jak pójdą się na prawo jazdy zbadać
Jak już kiedyś wspomniałem, wkurza mnie to, że na obrazkach te kanapki są przepiękne, piętrowe, bardzo wysokie i napchane kolorowymi pysznościami, a w rzeczywistości wyglądają jak oklapnięte puffy. A przecież te obrazki to prezentacja produktu, a nie reklama. Okazało się, że Michaela Douglasa w filmie Upadek też to zirytowało. Dobry film. W sfrustrowanym facecie stojącym w korku coś pęka, Zostawia samochód na środku autostrady i rusza na miasto robić porządki. Każdy chyba by tak czasem chciał. Tak sobie np. "porozmawiać" z tymi młodzieńcami z słuchawkami na uszach, z których umcy umcy słychać na drugim końcu tramwaju. Ciężkie uszkodzenie słuchu wyjdzie im najpóźniej jak pójdą się na prawo jazdy zbadać
W "Upadku" najbardziej podobała mi się scenka z granatnikiem.
Czemu są korki? Bo roboty drogowe. Jakie roboty. Nic przeciez nie robicie.
Jakiś chłopaczek pokazał Douglasowi, gdzie się toto odbezpiecza. Odpalił... i skwitował bezcennym komentarzem:
Teraz rzeczywiście będziecie mieli co robić.
Przypomniała mi się ta scena kilka dni temu, kiedy stałem w korku na Bulońskiej, chcąc skręcić w prawo, w Myśliwską.
Stały barierki, zwężenie. Robotników zero, robót zero.
Czemu są korki? Bo roboty drogowe. Jakie roboty. Nic przeciez nie robicie.
Jakiś chłopaczek pokazał Douglasowi, gdzie się toto odbezpiecza. Odpalił... i skwitował bezcennym komentarzem:
Teraz rzeczywiście będziecie mieli co robić.
Przypomniała mi się ta scena kilka dni temu, kiedy stałem w korku na Bulońskiej, chcąc skręcić w prawo, w Myśliwską.
Stały barierki, zwężenie. Robotników zero, robót zero.
Mimo, że całe auto zagracone różnymi narzędziami, to granatnika na wyposażeniu nie mam :D
Ale już się zastanawiałem, żeby, podobnie jak Douglas, zostawić auto w cholerę i pójść kilkadziesiąt metrów do znajomych Forumów na kawę.
Z miesiąc temu jechalim z kumplem z Redy na Przymorze. Poganiałem go, żebyśmy wyjechali przed 14, bo potem będzie kiepsko... ale się nie udało. Klientka zamarudziła. W rezultacie wyjechaliśmy dobrze po 15. W piątek.
Kumpel prowadził, ja komara przyciąłem. Kiedy się obudziłem.. rozglądam się, gdzie jesteśmy. Tesco na Karwinach.
Trasa zajęła nam 2,5h. Żadnych robót, żadnego wypadku.. Ot.. piąteczek..piątunio...
Ale już się zastanawiałem, żeby, podobnie jak Douglas, zostawić auto w cholerę i pójść kilkadziesiąt metrów do znajomych Forumów na kawę.
Z miesiąc temu jechalim z kumplem z Redy na Przymorze. Poganiałem go, żebyśmy wyjechali przed 14, bo potem będzie kiepsko... ale się nie udało. Klientka zamarudziła. W rezultacie wyjechaliśmy dobrze po 15. W piątek.
Kumpel prowadził, ja komara przyciąłem. Kiedy się obudziłem.. rozglądam się, gdzie jesteśmy. Tesco na Karwinach.
Trasa zajęła nam 2,5h. Żadnych robót, żadnego wypadku.. Ot.. piąteczek..piątunio...
Na rynku grzybów niewiele. Przy jednym stoisku z wędlinami duża skrzynia z młodymi borowikami ceglastoporymi albo brunatnymi. W drugiej skrzyni sporo podgrzybków po 25 zł za kg. Bardziej szlachetne sztuki czyli ładne zdrowe koźlarze powsadzane do plastikowych pudełek i sprzedawane po 10 zł za mniejsze i 15 zł za większe pudełko. Ale to jedno stoisko tylko. Za to kurek sporo. Pakowane w pudełka i sprzedawane po 5 za małe i 10 za duże. Na tym stoisku z wędlinami kurki za to są na wagę, po 35 za kg. Poprosiłem o porcję za 15 zł i pani wysłała córkę żeby mi nałożyła. Nabrała pół kilo i na wagę nabiła cenę 30 zł. Nie wiem, czy nie wiedziała ile mama za nie chce, czy nie chciało jej się odsypywać i sprytnie przeliczyła sobie w głowie, co musi zrobić żeby moja cena się ładnie wyświetliła. A wygląda to tak. Chwalić się grzybami, których się nie nazbierało jest głupi pomysłem, więc powiedzmy, że raportuję. Tak na wypadek, gdyby ktoś rodzinie naściemniał, że na grzyby jedzie i poszedłby zrobić flaszkę z kumplami. Nie są czyszczone, więc myślę, że ten numer by przeszedł
Fiński, więc powinien być kanoniczny. Ale może już przetworzony przez grafików od kreskówek. Kolega, co zna się na rzeczy mówił, że kreskówka to było anime. Zdziwiłem się, bo nie przypominała czarodziejki z księżyca ani dragonballi. W każdym razie emalia jest ok. Miło się kojarzy z dzieciństwem, babciami i krowim mlekiem. Ciekawa rzecz. Przeczytałem u Cejrosia, że ma zamiar zaangażować się w wypromowanie polskiej marki i zaraz potem pojawiły się sponsorowane artykuły o tych fińskich. Chętnie przygarnę kiedyś polski do pary żeby mieć porównanie. Każda rywalizacja z dzielnym narodem fińskim, co Białą Śmierć wydał, to honor i zaszczyt
https://cejrowski.com/dziennik-pokladowy/podrozniczy/2018/05/23/pierwszy-wystep-2018-siedlce/
https://cejrowski.com/dziennik-pokladowy/podrozniczy/2018/05/23/pierwszy-wystep-2018-siedlce/
Olkuska Fabryka Naczyń Emaliowanych była legendą.
Sam miałem (tzn.. rodzice mieli) w pip naczyń od nich. Do dzisiaj mam jakieś ze dwa emaliowane garnki i kubek, bodaj z 1,5l, taki w sam raz do grzania mleka (nie cierpię ciepłego mleka).
Naczynia fajne, póki emalia się nie obtłucze. No i... z tego, co kiedyś czytałem, fabryka ta była jednym z większych trucicieli w regionie.
Załatwiłem sobie kuchnię na dobre.
Paprykarz na suficie to pikuś.
Urobek ze środy obrabiałem... i przysnąłem.
Wszystko do piachu.. pikuś.
Spalone gary... pikuś...
Ale eksplodowały mi słoiki z sieczką opieńkową. Grzyby i szkło są dosłownie wszędzie.
Dwa dni podchodziłem, jak pies do jeża. Niech się zapach odwietrzy...
Dzisiaj się wziąłem za sprzątanie. Sprzęty, blat, kafle.. wszystko do doczyszczenia.
Ale ściany i sufit już nie. Sufit i tak chcialem maznąć, żeby paprykarza zniknąć, ale ściany mnie załamały.
Pancerna Dekso5 z Fluggera się poddała. Zmyć się nie da. Trza skrobać szpachelką i odłazi wraz z farbą i gładzią.
Kto miał drugi remont kuchni, zanim zakończył pierwszy ? ;>
Sam miałem (tzn.. rodzice mieli) w pip naczyń od nich. Do dzisiaj mam jakieś ze dwa emaliowane garnki i kubek, bodaj z 1,5l, taki w sam raz do grzania mleka (nie cierpię ciepłego mleka).
Naczynia fajne, póki emalia się nie obtłucze. No i... z tego, co kiedyś czytałem, fabryka ta była jednym z większych trucicieli w regionie.
Załatwiłem sobie kuchnię na dobre.
Paprykarz na suficie to pikuś.
Urobek ze środy obrabiałem... i przysnąłem.
Wszystko do piachu.. pikuś.
Spalone gary... pikuś...
Ale eksplodowały mi słoiki z sieczką opieńkową. Grzyby i szkło są dosłownie wszędzie.
Dwa dni podchodziłem, jak pies do jeża. Niech się zapach odwietrzy...
Dzisiaj się wziąłem za sprzątanie. Sprzęty, blat, kafle.. wszystko do doczyszczenia.
Ale ściany i sufit już nie. Sufit i tak chcialem maznąć, żeby paprykarza zniknąć, ale ściany mnie załamały.
Pancerna Dekso5 z Fluggera się poddała. Zmyć się nie da. Trza skrobać szpachelką i odłazi wraz z farbą i gładzią.
Kto miał drugi remont kuchni, zanim zakończył pierwszy ? ;>
> Urobek ze środy obrabiałem... i przysnąłem
Nie.. nie zachlałem.
Po ładnych kilku godzinach w lesie suka już padała. Ja też.
Zanim woda się w garze ze słoikami wygotuje, to ładnych kilka godzin. Podobnie... zanim płachetki się odparują. Jedno i drugie "ściszone" do minimum. Mogłem bezpiecznie (jak mi się zdawało) se paść na drzemkę. Zwykle nie spię dłużej niż 1-1,5h. Zatem jest margines bezpieczeństwa.
Nie tym razem... :/
Najkosztowniejsze grzybobranie w życiu.. :/
Nie.. nie zachlałem.
Po ładnych kilku godzinach w lesie suka już padała. Ja też.
Zanim woda się w garze ze słoikami wygotuje, to ładnych kilka godzin. Podobnie... zanim płachetki się odparują. Jedno i drugie "ściszone" do minimum. Mogłem bezpiecznie (jak mi się zdawało) se paść na drzemkę. Zwykle nie spię dłużej niż 1-1,5h. Zatem jest margines bezpieczeństwa.
Nie tym razem... :/
Najkosztowniejsze grzybobranie w życiu.. :/
Jeszcze se pomarudzę, w koncu.. mój wątek :D
Kiedy późną wiosną sypnęło mi się sprzęgło w aucie, ostatnim jego tchnieniem zjechałem na stację w Osowej.
Wziąłem kawę, spaliłem papierosa, zadzwoniłem gdzie trzeba. Wiedziałem, że na ratunek muszę poczekać przynajmniej z godzinę.
Rozłożyłem się zatem na trawie. Kumpel, z którym byłem: Nie mów, że idziesz spać. Oczywiście... i to były ostatnie słowa, jakie usłyszał. Zasnałem natychmiast.
Dziwią mnie ludzie, którzy nie potrafią zasnąć np. w trkacie n godzin jazdy autobusem czy pociągiem. Ja zasypiam wszędzie, w każdej pozycji. Niejednokrotnie obwisałem na skórzanej krótkiej smyczy czyli uchwytu w zbiorkomie. Mam czas, to można go wykorzystać z korzyścią.
Podobno tak ludzie po wojsku mają. Ale na ile pamiętam, potrafiłem przykimać na światłach, jeszcze przed wojskiem. Klaksony wnerwionych kierowców za mną mnie budziły.
W środę żałowałem, że używam zapalniczki a nie zapałek. Nie było czym powiek podeprzeć.
Całą trasa od Dębnicy Kaszubskiej do Kartuz rozkopana. Ruch wahadłowy i światełka po kilka czy kilkanascie minut. I upał - a klimy w aucie niet.
Zasypiałem co każde światło. Mój towarzysz, z którym jechalem szturchał mnie, kiedy nastał na to czas :D
Kiedy późną wiosną sypnęło mi się sprzęgło w aucie, ostatnim jego tchnieniem zjechałem na stację w Osowej.
Wziąłem kawę, spaliłem papierosa, zadzwoniłem gdzie trzeba. Wiedziałem, że na ratunek muszę poczekać przynajmniej z godzinę.
Rozłożyłem się zatem na trawie. Kumpel, z którym byłem: Nie mów, że idziesz spać. Oczywiście... i to były ostatnie słowa, jakie usłyszał. Zasnałem natychmiast.
Dziwią mnie ludzie, którzy nie potrafią zasnąć np. w trkacie n godzin jazdy autobusem czy pociągiem. Ja zasypiam wszędzie, w każdej pozycji. Niejednokrotnie obwisałem na skórzanej krótkiej smyczy czyli uchwytu w zbiorkomie. Mam czas, to można go wykorzystać z korzyścią.
Podobno tak ludzie po wojsku mają. Ale na ile pamiętam, potrafiłem przykimać na światłach, jeszcze przed wojskiem. Klaksony wnerwionych kierowców za mną mnie budziły.
W środę żałowałem, że używam zapalniczki a nie zapałek. Nie było czym powiek podeprzeć.
Całą trasa od Dębnicy Kaszubskiej do Kartuz rozkopana. Ruch wahadłowy i światełka po kilka czy kilkanascie minut. I upał - a klimy w aucie niet.
Zasypiałem co każde światło. Mój towarzysz, z którym jechalem szturchał mnie, kiedy nastał na to czas :D
Eee.. tam.
Zasypianie na kolanie mam "od zawsze". Od poziomu szczyla w liceum.
Podobnie.. podniesiony poziom cukru we krwi. Taka uroda i już :D
Badam się na tyle często, że znajoma od hipochondryków mnie wyzywa. Jak się nie wypłuczę z minerałów, to skład krwi jest ok. Hormony bardzo w normie.
Nawet wątrobę jeszcze mam
CHciałem zdjątko wkleić, ale te czarne krzaki z usg się nie chca skanować :D
Zasypianie na kolanie mam "od zawsze". Od poziomu szczyla w liceum.
Podobnie.. podniesiony poziom cukru we krwi. Taka uroda i już :D
Badam się na tyle często, że znajoma od hipochondryków mnie wyzywa. Jak się nie wypłuczę z minerałów, to skład krwi jest ok. Hormony bardzo w normie.
Nawet wątrobę jeszcze mam
CHciałem zdjątko wkleić, ale te czarne krzaki z usg się nie chca skanować :D
> Zasypianie na kolanie mam "od zawsze".
To jeszcze małą przypowieść
W latach 80-tych, zanim za kółko nie wsiadłem dużo jeździłem pkp. i wyczaiłem, ze mogę robić za test ciążowy.
Ilekroć usiadłem koło jakiejś ciężarówki, natychmiast przycinałem komara. Jak osesek. Jakieś feromony albo hormony w powietrzu latały.
Jeśli ciąża widoczna, to ok. Ale zdarzyło mi się kiedyś przyciać komara na ramieniu babeczki, która zupełnie nie wyglądała na ciężarówkę.
Pracowałem już od kilku lat w usługach, zatem zagadanie nie było problemem. Po prostu zapytałem, czy jest w ciaży.
Jest... ale wie o tym od kilku dni :)
To jeszcze małą przypowieść
W latach 80-tych, zanim za kółko nie wsiadłem dużo jeździłem pkp. i wyczaiłem, ze mogę robić za test ciążowy.
Ilekroć usiadłem koło jakiejś ciężarówki, natychmiast przycinałem komara. Jak osesek. Jakieś feromony albo hormony w powietrzu latały.
Jeśli ciąża widoczna, to ok. Ale zdarzyło mi się kiedyś przyciać komara na ramieniu babeczki, która zupełnie nie wyglądała na ciężarówkę.
Pracowałem już od kilku lat w usługach, zatem zagadanie nie było problemem. Po prostu zapytałem, czy jest w ciaży.
Jest... ale wie o tym od kilku dni :)
Drzewiej bywało różnie.
Nawet to twierdzenie - grzybów nie ma - poniekąd mnie zawsze śmieszyło. Bo grzyby są zawsze. Może nie prawdziwki, albo podgrzybki, ale coś co nadaje się do jedzenia rośnie na okretę. No prawie. Teraz nie rośnie nic. Dzisiaj natrafiłem na jednego (łan, adin, raz) mocno posuniętego w latach prawdziwka. Poza nic kompletnie nic (zero, null, nafing). Żadnych trujaków, psiunów, kompletnie nic. Pustynia.
Za to wybiorę się na jagody jałowca, w tym roku obrodziło. Jak i żołędzi. Kiedyś starzy ludzie mówili, że taka jesień oznacza śnieżną zimę.
Nawet to twierdzenie - grzybów nie ma - poniekąd mnie zawsze śmieszyło. Bo grzyby są zawsze. Może nie prawdziwki, albo podgrzybki, ale coś co nadaje się do jedzenia rośnie na okretę. No prawie. Teraz nie rośnie nic. Dzisiaj natrafiłem na jednego (łan, adin, raz) mocno posuniętego w latach prawdziwka. Poza nic kompletnie nic (zero, null, nafing). Żadnych trujaków, psiunów, kompletnie nic. Pustynia.
Za to wybiorę się na jagody jałowca, w tym roku obrodziło. Jak i żołędzi. Kiedyś starzy ludzie mówili, że taka jesień oznacza śnieżną zimę.
Trochę popadało.
Może jeszcze jest cień szansy. Wszak jeszcze wrzesień mamy...
A co do powieści starszych ludzi.... nie dalej jak wczoraj, w rozmowie z kimś, rzuciłem tekstem: Mielismy pierwsze, od wielu lat, porządne lato. Wcale bym się nie zdziwił, jakbyśmy dla równowagi mieli też pierwszą, od wielu lat, porządną zimę :D
Może jeszcze jest cień szansy. Wszak jeszcze wrzesień mamy...
A co do powieści starszych ludzi.... nie dalej jak wczoraj, w rozmowie z kimś, rzuciłem tekstem: Mielismy pierwsze, od wielu lat, porządne lato. Wcale bym się nie zdziwił, jakbyśmy dla równowagi mieli też pierwszą, od wielu lat, porządną zimę :D
Generalnie... rzadko trafiam na robaczywe grzyby.
Jeśli jest to sędziwy podgrzybek, na jakiego trafił BMtF, to często ma w środku sitko.
Ale nigdy np. nie trafiłem robaczywych płachetek, kurek czy szmaciaków.
Może zbieram grzyby na tyle wcześnie, że nie zdążą się robaki zorientować? ;>
Podoba mi się teoria BMtf, że grzyby trza zbierać przed 9. Bo potem muchi się budzą i obsrywają co wlezie. I grzyby od tego robaczywieją :D
Jeśli jest to sędziwy podgrzybek, na jakiego trafił BMtF, to często ma w środku sitko.
Ale nigdy np. nie trafiłem robaczywych płachetek, kurek czy szmaciaków.
Może zbieram grzyby na tyle wcześnie, że nie zdążą się robaki zorientować? ;>
Podoba mi się teoria BMtf, że grzyby trza zbierać przed 9. Bo potem muchi się budzą i obsrywają co wlezie. I grzyby od tego robaczywieją :D
Veriverifani... :P
Wyjaśnijta mi jedną rzecz:
Rozmawiałem dzisiaj z moim towarzyszem z ostatniego grzybobrania. Był na rynku i spotkał stragan z olbrzymimi wręcz ilościami podgrzybków, kozaków i kurek. Pyta: skąd to? A spod Słupska.
Sęk w tym, że ma on rodzinę w Słupsku. Również zapalonych grzybiarzy. I są oni zdegustowani totalną bryndzą w okolicznych lasach.
Czyli albo straganiara kłamała, albo sprawdza się moja teoria grzybowej plackowatości i trza mieć po prostu fuksa ;)
Wyjaśnijta mi jedną rzecz:
Rozmawiałem dzisiaj z moim towarzyszem z ostatniego grzybobrania. Był na rynku i spotkał stragan z olbrzymimi wręcz ilościami podgrzybków, kozaków i kurek. Pyta: skąd to? A spod Słupska.
Sęk w tym, że ma on rodzinę w Słupsku. Również zapalonych grzybiarzy. I są oni zdegustowani totalną bryndzą w okolicznych lasach.
Czyli albo straganiara kłamała, albo sprawdza się moja teoria grzybowej plackowatości i trza mieć po prostu fuksa ;)
Drgnęło. Dla Was jeszcze nic nie ma, ale drgnęło. Wyjrzały ze ściółki lisówki pomarańczowe i muchomory cytrynowe. Po kilkadziesiąt, ale miejscami. Widziałem tez pojedyncze: łuskowca jeleniego, czernidłaka szarawego oraz jakąś maślankę, ale nie chciało mi się zginać krzyża, żeby sprawdzić jaką (z trzech rodzajów rosnących w PL dwie są trujące, a jedna jadalna, ale i tak kiepawa). No i na koniec dwa piaskowce kasztanowe - już wzbogaciły moje leczo, oraz kilogramowy szmaciak, który zapewne będzie stanowił gwóźdź dnia w jutrzejszym obiedzie. Tak, że drgnęło.
Jeżeli zostawiłaś tylko kapelusze, to dedukuję, że są duże. Gdyby byłe małe cięłabyś całe. Trzeba wiec tak - ususzyć kapelusze w całości. potem odczekać jakieś 2-3 miesiące, aż przyjdzie mroźna i śnieżna zima. Wtedy wyciągnąć te ususzone kapelusze, zalać je wrzątkiem, leciutko podgotować, wyjąc i osączyć. i te obgotowane uprzednio suszone kapelusze obtaczać w mące, jajku i bułce i smażyć na złoto. Podawać z dobrym czatnejem śliwkowym, ale keczup tez da radę.
A jeżeli te kapelusze musza być koniecznie marynowane, to ja używam zalewy 1% z octu jabłkowego. Nie wymyśliłem nic lepszego. Jednak opieńka jako marynowana zakąska jest taka sobie, na głowę (kapelusz?) bije ją muchomor rdzawobrązowy, płachetka albo maślak.
Ja nadmiar opieńkowych kapeluszy po prostu blanszuję, porcjuje i mrożę. Jako zimowy dodatek do dań - sosów, farszów, jajecznicy - zdaje egzamin.
A jeżeli te kapelusze musza być koniecznie marynowane, to ja używam zalewy 1% z octu jabłkowego. Nie wymyśliłem nic lepszego. Jednak opieńka jako marynowana zakąska jest taka sobie, na głowę (kapelusz?) bije ją muchomor rdzawobrązowy, płachetka albo maślak.
Ja nadmiar opieńkowych kapeluszy po prostu blanszuję, porcjuje i mrożę. Jako zimowy dodatek do dań - sosów, farszów, jajecznicy - zdaje egzamin.
Więc tak :) Ponieważ nie ma grzybów w ogóle (zwykle mam u siebie w obejściu, pod drzewami i w promieniu 300 m) widok takiej ilości grzybów, jakichkolwiek musi wywołać chęć posiadania. Wycięłam całą michę i dokonałam bardzo starannej selekcji. Tak, chcę je zamarynować do pochrupania.
Ps
Muchomor? Mój Tata wolałby żebym TE (opieńki) muchomory wywaliła bo będzie musiał dzwonić kontrolnie dwa razy dziennie czy żyje :)
Ps
Muchomor? Mój Tata wolałby żebym TE (opieńki) muchomory wywaliła bo będzie musiał dzwonić kontrolnie dwa razy dziennie czy żyje :)
Opieńki są klasyfikowane jako trujące w stanie surowym. Faktycznie, u niektórych osób po zjedzeniu surowych wywołują wstrząs i objawy zatrucia. Po obgotowaniu są si. Chociaż część badaczy upiera się przy twierdzeniu, że istotne jest, czy opieńka zaatakowała roślinę iglastą, czy liściastą. Te z pni drzew iglastych są uważane za lepsze dla ludzkiego organizmy, a te z pni drzew liściastych mogą powodować sensacje.
Z muchomorami nie ma takich pierypałek - albo trujący, albo jadalny. A z tych trujących - albo na śmierć, albo nie.
Z muchomorami nie ma takich pierypałek - albo trujący, albo jadalny. A z tych trujących - albo na śmierć, albo nie.
Wicie co? Zdawa mi się, że trza ruszać w las.
Nawet jeśli nie jest za duzo, to coś powinno być.
Księżyc jest w I kwadrze. Ziemia rano i wieczorem jest mocno wilgotna.
A przed chwilą, na spacerze z suką, na typowej psiej sr*lni, zauważyłem całe stada grzybów.
Podobne z wyglądu do płachetek, tyle, że nieco mniejsze. Nie są to płachetki. Nie mają pierścienia i zupełnie nie ten biotop (chyba). Manson by pewnie wiedział, co to za psiary.
Ale nigdy w tym miejscu takiego wysypu grzybów nie widziałem.
Nawet jeśli nie jest za duzo, to coś powinno być.
Księżyc jest w I kwadrze. Ziemia rano i wieczorem jest mocno wilgotna.
A przed chwilą, na spacerze z suką, na typowej psiej sr*lni, zauważyłem całe stada grzybów.
Podobne z wyglądu do płachetek, tyle, że nieco mniejsze. Nie są to płachetki. Nie mają pierścienia i zupełnie nie ten biotop (chyba). Manson by pewnie wiedział, co to za psiary.
Ale nigdy w tym miejscu takiego wysypu grzybów nie widziałem.
W rezerwacie czejenów, gdzie mleko nadal się zsiada, nie można płacić visą i nie dostaje się paragonów, kurki się już skończyły. Jest bardzo dużo opieniek, trochę gąsek, sporo podgrzybków, a w jednym czy dwóch miejscach piękne prawdziwki i czerwone koźlarze. Szukałem kani na schabowe i ciężka sprawa z tym. Jak znalazłem to pani zaczęła zachwalać, ze dzisiaj zebrane. Ale spostrzegłem, że mają futerko od spodu i powiedziałem, że to przecież nie kanie. Pani zapytała, czy ona kledykolwiek stwierdziła, że to kanie. No nie. Nic takiego nie powiedziała. Konkludując, jak tylko podłoga mi wyschnie to po raz pierwszy w życiu skosztuję sarniaków. Pudełko 8 zł kosztuje. Warto wspomagać naszych czejenów choć naklejek wymienialnych za słodziaki nie dają. Benzyna na wyprawę na grzybobranie i tak was drożej wyjdzie. Choć z drugiej strony zdaję se sprawę, ze nie o to chodzi by złowić króliczka...
poranna mgła osiadła, temperatura powyżej 10 stopni, grzybnia się ruszyła, pojawiły się maślaczki i to na tyle, reszty nie widać, zresztą po ubiegłorocznym wysypie trudno się spodziewać jakiegoś szału w tym roku https://www.ted.com/profiles/11029675
Sobota 20.10.18r - 10 zdrowych prawdziwków, maślaki i niewyrośnięta kania.
http://alejak.pl/grzyby.html
http://alejak.pl/images/kania.jpg
Ja się od tego środowego wpisu przymierzam. Niestety... choróbsko mnie rozłożyło na kilka dni, zaległości w robocie się porobiły. Miałem mieć kilka dni wolnych na początku tygodnia, ale to marzenie. Jednak myślę, że koło środy-czwartku ruszę w las.
Dziś, katując się na działce, wyczaiłem, że grzybów rośnie w pip. Tam, gdzie wilgoć trzyma, bo generalnie ziemia jest u mnie cholernie przesuszona. Nawet zrębki, trzymane pod plandeką i regularnie moczone setkami litrów wody są z wierzchu suche jak pieprz.
Ale na sąsiedniej, praktycznie "niczyjej" działce, gdzie zielsko rośnie po kolana, poranna rosa wystarcza. Nawilża ziemię na jakieś 2-3cm i tyle grzybom styka. W porządnym lesie, z mchem, powinno być nie najgorzej.
Suka rano ze spaceru wraca mokra po grzbiet, mimo, że nie padało... ;)
Duże skoki temperatury miedzy dniem a nocą. Dziś rano o 6 miałem 2° na liczniku. A w dzień majówka. Stad intensywna kondensacja pary wodnej w nocy.
Dziś, katując się na działce, wyczaiłem, że grzybów rośnie w pip. Tam, gdzie wilgoć trzyma, bo generalnie ziemia jest u mnie cholernie przesuszona. Nawet zrębki, trzymane pod plandeką i regularnie moczone setkami litrów wody są z wierzchu suche jak pieprz.
Ale na sąsiedniej, praktycznie "niczyjej" działce, gdzie zielsko rośnie po kolana, poranna rosa wystarcza. Nawilża ziemię na jakieś 2-3cm i tyle grzybom styka. W porządnym lesie, z mchem, powinno być nie najgorzej.
Suka rano ze spaceru wraca mokra po grzbiet, mimo, że nie padało... ;)
Duże skoki temperatury miedzy dniem a nocą. Dziś rano o 6 miałem 2° na liczniku. A w dzień majówka. Stad intensywna kondensacja pary wodnej w nocy.
Korekta:
Tam, gdzie były opienki, spotkałem również coś co mogło być łuskwiakiem zmiennym lub hełmówką obrzeżoną.
Oba gatunki są podobne, szczególnie dla niewprawnego oka. A różnica jest spora - jeden jest jadalny, drugi trujący.
Wizerunek bywa zawodny. Zatem prośba do BMtF: jakiś istotny szczegół, nie do pomylenia, który różni te gatunki?
Tam, gdzie były opienki, spotkałem również coś co mogło być łuskwiakiem zmiennym lub hełmówką obrzeżoną.
Oba gatunki są podobne, szczególnie dla niewprawnego oka. A różnica jest spora - jeden jest jadalny, drugi trujący.
Wizerunek bywa zawodny. Zatem prośba do BMtF: jakiś istotny szczegół, nie do pomylenia, który różni te gatunki?
Nie da się bez badania mikroskopowego zarodników.
Kiedyś uważano, że hełmówka rośnie tylko na pniakach drzew iglastych (świerk), ale dzisiaj obalono już ten mit. Prawdą jest, że hełmówka fawozryzuje iglaste, podczas gdy łuskwiak liściaste (najchętniej różne betule). Jak ktoś zna oba gatunki to widząc je w biotopie oceni, ale ściętych nie odważyłbym się klasyfikować na oko.
Co prawda amanityny hełmówki nie są śmiertelnie trujące (przynajmniej ja sobie nie przypominam takiego przypadku), ale gdy leci z człowieka z obu stron, a przy okazji niszczy podroby - średnia frajda.
Kiedyś uważano, że hełmówka rośnie tylko na pniakach drzew iglastych (świerk), ale dzisiaj obalono już ten mit. Prawdą jest, że hełmówka fawozryzuje iglaste, podczas gdy łuskwiak liściaste (najchętniej różne betule). Jak ktoś zna oba gatunki to widząc je w biotopie oceni, ale ściętych nie odważyłbym się klasyfikować na oko.
Co prawda amanityny hełmówki nie są śmiertelnie trujące (przynajmniej ja sobie nie przypominam takiego przypadku), ale gdy leci z człowieka z obu stron, a przy okazji niszczy podroby - średnia frajda.
U mnie w borze nadal pustynia. Plackami pojawiają się maślaki (pstry, zwyczajny, ziarnisty i sitarz), ale trzeba się nachodzić. I ładnie występują kanie, chociaż nie z tych największych. Prócz tego pojawiają się opieńki i pogdrzybki złotawe. No i piękne amanita muscaria, najładniejsze grzyby jesieni, ale je zbierają tylko wielce wyrafinowani zbieracze.
Hmmm.... nie wiem fubu czy ja powinienem się wychylać w temacie anestezjologii. No ale niech tam, a co mi.
Grzyby się suszy w celach magazynowania, bo świeże się psują. I moim zdaniem to jest celem tego zabiegu jedynie. Świeże amanita muscaria są dostępne przez dwa miesiące w roku, a potrzebne przez 12.
Natomiast zabieg gotowania ma na celu uczynienie wywaru z amanita muscaria znośnym dla człowieka. Chodzi tutaj o kwas ibotenowy, który jest trujący, a który pod wpływem temperatury ulega przekształceniu do muscymolu, wydalanego przez organizm człowieka bez zmian i pozbawiony właściwości trujących, aczkolwiek działający psychoaktywnie. Zawierają tez trochę muskaryny i ta akurat jest be, bo powoduje wymioty.
Mistrzami w wykorzystaniu amanita muscaria dla potrzeb własnych byli Syberyjczycy, dla których był to podstawowy środek odurzający, jeszcze zanim dotarł do nich alkohol. Szamani przygotowywali napoje mieszajac wywar z amanita z sokiem borówki bagiennej albo mlekiem reniferów. Szamani syberyjscy do dzisiaj chętnie korzystają z tego środka.
No to tyle na skróconym kursie biochemii amanita muscaria.
Grzyby się suszy w celach magazynowania, bo świeże się psują. I moim zdaniem to jest celem tego zabiegu jedynie. Świeże amanita muscaria są dostępne przez dwa miesiące w roku, a potrzebne przez 12.
Natomiast zabieg gotowania ma na celu uczynienie wywaru z amanita muscaria znośnym dla człowieka. Chodzi tutaj o kwas ibotenowy, który jest trujący, a który pod wpływem temperatury ulega przekształceniu do muscymolu, wydalanego przez organizm człowieka bez zmian i pozbawiony właściwości trujących, aczkolwiek działający psychoaktywnie. Zawierają tez trochę muskaryny i ta akurat jest be, bo powoduje wymioty.
Mistrzami w wykorzystaniu amanita muscaria dla potrzeb własnych byli Syberyjczycy, dla których był to podstawowy środek odurzający, jeszcze zanim dotarł do nich alkohol. Szamani przygotowywali napoje mieszajac wywar z amanita z sokiem borówki bagiennej albo mlekiem reniferów. Szamani syberyjscy do dzisiaj chętnie korzystają z tego środka.
No to tyle na skróconym kursie biochemii amanita muscaria.
@BMtF:
Ze 30 lat temu, czytając powyższe, uznałbym, że Boga za nogi złapałem. Teraz zwiędły kalafior. Ani ochoty nie ma, ani mozliwości, bo wszędzie w bebechach rezerwa już mi się pali :D
Ale...
Może obiła Ci się o oko lub ucho informacja, jak doprowadzić pokrzyk albo dziędzierzawę do stanu możliwego dla człowieka? ;>
Ze 30 lat temu, czytając powyższe, uznałbym, że Boga za nogi złapałem. Teraz zwiędły kalafior. Ani ochoty nie ma, ani mozliwości, bo wszędzie w bebechach rezerwa już mi się pali :D
Ale...
Może obiła Ci się o oko lub ucho informacja, jak doprowadzić pokrzyk albo dziędzierzawę do stanu możliwego dla człowieka? ;>
3h snu w wannie. Bez charakteryzacji mogę na helloween robić za topielca. Biała, doskonale zmacerowana, pomarszczona skóra :)
Pytam m.in. o dziędzierzawę, bo jak kiedyś wspominałem, sąsiadce działkowej wyrosła w znacznej ilości. Sama z siebie. Jakieś 100m dalej jest kolejne stanowisko i zapewne stamtąd się zasiała. Pojedyncze krzaki są na terenie działek dosłownie wszędzie.
Kiedy kilka m-cy temu rozmawiałem z Szefową działek o tych krzaczkach, nie miała bladego pojęcia co to za roślina. Ale, mimo, że blondyna, to bardzo kumata i zapewne sobie poguglała, bo w kolejnej rozmowie już doskonale wiedziała, co to jest.
I dzisiaj mnie "zastrzeliła".
Jest cień szansy, żebym przechwycił kolejne 500m² działki. Ten teren obok, praktycznie niczyj.
Po cichu planuję tam wyłacznie drzewa i trawnik.
Ale Szefowa rzuca mi dzisiaj tekst: "Bielunia wysiej. Będziesz ustawiony do końca życia".
No... coś w tym jest. O zbyt martwić bym się nie musiał. Debili na świecie nie brakuje :D
Pytam m.in. o dziędzierzawę, bo jak kiedyś wspominałem, sąsiadce działkowej wyrosła w znacznej ilości. Sama z siebie. Jakieś 100m dalej jest kolejne stanowisko i zapewne stamtąd się zasiała. Pojedyncze krzaki są na terenie działek dosłownie wszędzie.
Kiedy kilka m-cy temu rozmawiałem z Szefową działek o tych krzaczkach, nie miała bladego pojęcia co to za roślina. Ale, mimo, że blondyna, to bardzo kumata i zapewne sobie poguglała, bo w kolejnej rozmowie już doskonale wiedziała, co to jest.
I dzisiaj mnie "zastrzeliła".
Jest cień szansy, żebym przechwycił kolejne 500m² działki. Ten teren obok, praktycznie niczyj.
Po cichu planuję tam wyłacznie drzewa i trawnik.
Ale Szefowa rzuca mi dzisiaj tekst: "Bielunia wysiej. Będziesz ustawiony do końca życia".
No... coś w tym jest. O zbyt martwić bym się nie musiał. Debili na świecie nie brakuje :D
Ale ja o odurzaniu amanitą pościłem jedynie w celach naukowych, można powiedzieć chemiczno-historycznych.
W otoczeniu człowieka jest wiele substancji psychoaktywnych. Śmiem twierdzić, że wszedłszy do przypadkowej kuchni znajdę tam z 10 rodzajów produktów nadających się do tego celu. O łażeniu po polu już nie powiem, to tam jest bajka. W sumie jak ktoś ma pojecie co rośnie dookoła niego to raczej słabo ekscytujące, ale dla laików ....
Ciekawostka - w okresie powojennym atlasy grzybów celowo pomijały rodzaje psylociba. A już ich zdjęć nie publikowano w PL wcale.
W otoczeniu człowieka jest wiele substancji psychoaktywnych. Śmiem twierdzić, że wszedłszy do przypadkowej kuchni znajdę tam z 10 rodzajów produktów nadających się do tego celu. O łażeniu po polu już nie powiem, to tam jest bajka. W sumie jak ktoś ma pojecie co rośnie dookoła niego to raczej słabo ekscytujące, ale dla laików ....
Ciekawostka - w okresie powojennym atlasy grzybów celowo pomijały rodzaje psylociba. A już ich zdjęć nie publikowano w PL wcale.
Jest w Zagórzu najfajniejsza droga krzyżowa, jaką widziałem. Każdą stację zrobił inny ludowy artysta. Dziewiąta mnie intryguje. To jest trzeci upadek pod krzyżem. Postać jakby ociekająca błotem i wodorostami, a obok grzybki. Co artysta miał na myśli? Powstawanie z upadku w kontekście grzybków. Czapeczki mają psiejskie-czarodziejskie, ale jak porównuję ze zdjęciami wyżej wspomnianych, to trochę jakby za bardzo spiczaste.
No więc tego .... Właśnie wróciłem z lasu z pierwszym tegorocznym zbiorem i niniejszym sezon 2019 uważam za otwarty!
Co prawda na dzisiaj zaplanowałem sobie, z racji gołej jeszcze, ale już cieplutkiej wiosny, grillowaną kaczą pierś z cole slow z czerwonej kapusty, i nie skłaniam się ku zmianie w menu obiadowym, jednak grzybki oporządzę i jutro, a ma się lekko zacząć schładzać, piekę pierwszą w tym sezonie pitcę z świeżymi grzybami! Oj będzie się działo ....
Uśmiechniętego dnia ziomale :))))
Co prawda na dzisiaj zaplanowałem sobie, z racji gołej jeszcze, ale już cieplutkiej wiosny, grillowaną kaczą pierś z cole slow z czerwonej kapusty, i nie skłaniam się ku zmianie w menu obiadowym, jednak grzybki oporządzę i jutro, a ma się lekko zacząć schładzać, piekę pierwszą w tym sezonie pitcę z świeżymi grzybami! Oj będzie się działo ....
Uśmiechniętego dnia ziomale :))))
Chyba jakies smardze rzadkie. Utknalem we wsi W. gdzie weekendowe autobusy jezdza tylko w wakacje. Dzwony bily o 6, kogut pial o 7, wiec sporo dnia juz za mna. Sklep na uboczu zapamietany sprzed lat jest i to jest otwarty. Zatem zdrowko wypije i ide lapac stopa. Moze dotre na mecz gksu a moze nie. Nic przeciez nie musze i nigdzie sie mi nie spieszy.
Obiecałem rondelkowi, zatem wklejam:
Jak widać, głównie maślaki. Trochę innego grzyba (po kilka prawdziwków, podgrzybków, kozaków, zajączków, rydzów) + duża porcja płachetek. Mogłoby być więcej, ale rozsądek zwyciężył - wszak trzeba to jeszcze przerobić :/
Od "przemysłowego" zbioru u Mansona nie udało mi się zebrać tyle grzybów za jednym zamachem. Ale za kilka dni, jak już ochłonę, korci mnie, żeby zapuścić się w las ponownie. Bo maślaki to się obgotuje i pójdą w słoiki albo do zamrażalnika. Uduszone płachetki też do zamrażalnika. A brak będzie większej ilości grzybów na susz. No i nie miałem cierpliwości do małych maślaków, z przeznaczeniem w ocet.
Moja towarzyszka zebrała nieco mniej ilościowo, ale nie zbierała płachetek.
Jak widać, głównie maślaki. Trochę innego grzyba (po kilka prawdziwków, podgrzybków, kozaków, zajączków, rydzów) + duża porcja płachetek. Mogłoby być więcej, ale rozsądek zwyciężył - wszak trzeba to jeszcze przerobić :/
Od "przemysłowego" zbioru u Mansona nie udało mi się zebrać tyle grzybów za jednym zamachem. Ale za kilka dni, jak już ochłonę, korci mnie, żeby zapuścić się w las ponownie. Bo maślaki to się obgotuje i pójdą w słoiki albo do zamrażalnika. Uduszone płachetki też do zamrażalnika. A brak będzie większej ilości grzybów na susz. No i nie miałem cierpliwości do małych maślaków, z przeznaczeniem w ocet.
Moja towarzyszka zebrała nieco mniej ilościowo, ale nie zbierała płachetek.
Hejka!
Jest zimno i nawet pies nie oddala się na sikacza od domu.
Dzielni Grzybiarze :)
No nieźle :)))
Czy pisałam, że podłoga wychodzi dobrze na zdjęciach?
Ps
Cudowna, mądra towarzyszka.
Płachetek brzmi słodko i rozczulająco ale jak patrzę na zawartość torby to dreszcz mnie przechodzi.
Czernidlaki z trawnika i płachetki :]
Jest zimno i nawet pies nie oddala się na sikacza od domu.
Dzielni Grzybiarze :)
No nieźle :)))
Czy pisałam, że podłoga wychodzi dobrze na zdjęciach?
Ps
Cudowna, mądra towarzyszka.
Płachetek brzmi słodko i rozczulająco ale jak patrzę na zawartość torby to dreszcz mnie przechodzi.
Czernidlaki z trawnika i płachetki :]
Upewnij się czy te dwa to nie mleczaj welnianka. Rydze mocno krwawia na pomaranczowo. Ten trzeci to pewnie rydz. Od gory tak wyglada. Ale najwazniejszy jest pomaranczowy sok. Wczoraj zebralem dwie patelnie tego, a obok rosly i welnianki i olszowki, wiec mialem fajny quiz na czujnosc i znajomosc tematu
> Jest zimno i nawet pies nie oddala się na sikacza od domu.
Teraz pogoda się skiepściła, ale do południa była bajeczna. Zgrzałem się w t-shircie :D
Wszystkie to rydze. Mleczko może na zdjęciu niewidoczne, ale jest pomarańczowe. Za to widać na zdjęciu, że w miejscach "uciśniętych" przebarwia się na zielonkawo. Wełnianki tego nie robią.
A co do podłogi: jej wybór był kolektywny. Mi się podobała i kilku znajomym Forumkom ;D
https://forum.trojmiasto.pl/Maly-patent-na-plytki-t641530,1,305.html
Teraz pogoda się skiepściła, ale do południa była bajeczna. Zgrzałem się w t-shircie :D
Wszystkie to rydze. Mleczko może na zdjęciu niewidoczne, ale jest pomarańczowe. Za to widać na zdjęciu, że w miejscach "uciśniętych" przebarwia się na zielonkawo. Wełnianki tego nie robią.
A co do podłogi: jej wybór był kolektywny. Mi się podobała i kilku znajomym Forumkom ;D
https://forum.trojmiasto.pl/Maly-patent-na-plytki-t641530,1,305.html
Dzisiejsze śniadanie: jajecznica z rydzami.
Ale w challangu udziału brać nie zamierzam. Wiem, kto jest bezkonkurencyjny i potrafi zrobić nie tylko 365 potraw z grzybów rocznie ale i kilka dziennie :D
BTW: wczoraj padłem w połowie obróbki. Dzisiaj od rana dalsza walka. Ale maślaki się tak posklejały, że przed czyszczeniem muszę je moczyć w wodzie. I spora część robi się tak bryndzowata, że nawet zdrowe okazy idą w śmietnik :/
Ale w challangu udziału brać nie zamierzam. Wiem, kto jest bezkonkurencyjny i potrafi zrobić nie tylko 365 potraw z grzybów rocznie ale i kilka dziennie :D
BTW: wczoraj padłem w połowie obróbki. Dzisiaj od rana dalsza walka. Ale maślaki się tak posklejały, że przed czyszczeniem muszę je moczyć w wodzie. I spora część robi się tak bryndzowata, że nawet zdrowe okazy idą w śmietnik :/
Ja mam takie proste odkrycia, nie ma się czym chwalić. Po pierwsze do grzybów rurkowych smażonych na patelni dolewam juz po połowie smazenia coś, co w biedrze nazywa się śmietanka. W kubeczkach jak wsztstkie smietany, ale slodka, w sensie że nie kwasna. W innych sklepach mozna kupic smietanke do kawy, ale jest duzo drozsza i poddana UHT, które wyjalawia ze wszystkiego, co dobre i ponoć jeszcze modyfikuje strukture bialka. Smietanka odarowuje i robi się pyszny gęsty sos, w ogóle nie kwaśny.
A po drugie rydze na masle warto szczodrze posolic. Słabo posolone byly nijakie. Dopiero porzadna szczypta coś z nich fajnego wydobyła. Coś jak paluszki albo chipsy- niektóre potrawy muszą po prostu być mocno słone.
A po drugie rydze na masle warto szczodrze posolic. Słabo posolone byly nijakie. Dopiero porzadna szczypta coś z nich fajnego wydobyła. Coś jak paluszki albo chipsy- niektóre potrawy muszą po prostu być mocno słone.
To i ja coś o grzybach powiem. Ale nie będzie potrawa, tylko protip. Jak smażycie grzyby to zróbcie tak:
1. rozgrzać patelnię z odrobiną oleju,
2. na rozgrzaną patelnię wrzucić pierwszą porcję suchych, pokrojone grzybów i przesmażyć kilka minut,
3. dodać drugą porcję grzybów i przesmażyć kilka minut,
4. na koniec dodać pokrojoną cebulkę i zeszklić.
Najpierw grzyby, na końcu cebulka, nie tak jak babcie uczyły. Spróbujcie.
1. rozgrzać patelnię z odrobiną oleju,
2. na rozgrzaną patelnię wrzucić pierwszą porcję suchych, pokrojone grzybów i przesmażyć kilka minut,
3. dodać drugą porcję grzybów i przesmażyć kilka minut,
4. na koniec dodać pokrojoną cebulkę i zeszklić.
Najpierw grzyby, na końcu cebulka, nie tak jak babcie uczyły. Spróbujcie.
> właściciel pizzerii zmienił nazwisko
Jo. Teraz mogę calkowicie zgodnie z prawdą twierdzić, że od dawna mam w swoim zwykłofonie wbity prywatny numer do LW :D
Ale biznes mu się sypie. Lokale na Zaspie i na Górnej zamknął. Szczęście że "flagowy" się ostał, bo od kogo bym sępił gotowe ciasto na pizzę? ;)
> zapas dowcipów po tej stronie sceny jest na wyczerpaniu
Nie doceniasz ich. Zawodowi kabareciarze powoli mogą zacząć się przebranżawiać :D
Jo. Teraz mogę calkowicie zgodnie z prawdą twierdzić, że od dawna mam w swoim zwykłofonie wbity prywatny numer do LW :D
Ale biznes mu się sypie. Lokale na Zaspie i na Górnej zamknął. Szczęście że "flagowy" się ostał, bo od kogo bym sępił gotowe ciasto na pizzę? ;)
> zapas dowcipów po tej stronie sceny jest na wyczerpaniu
Nie doceniasz ich. Zawodowi kabareciarze powoli mogą zacząć się przebranżawiać :D
Gdzie to jest? Tylko na starym wygladzie widze. Cos napisze zeby sprawdzic. Mnie to tasmy z Sowy ciagle bawia. Bo ci faceci gadaja nawet nie jak mafia ale jak pomagierzy mafijni w dresach i bez szyi. Kaczynski i Kulczyk na nagraniach najlepiej wypadli. Tu ja cie nie moge, a tam k,, poj... Pier itd.
Mysle ze Ziobro ma dostep do wszystkich tasm bo sa w sprawie Falenty. Moze sobie powoli wykrwawiac PO, a Morawiecki moze mu skoczyc bo tez sie dal nagrac.
Neumann powiedzial ze Adamowicz powinien siedziec. Beatyfikowal go i rzad i opozycja i lokalny Kosciol. Oni sie tam wszyscy dobrze znaja i wielkiej krzywdy sobie nie zrobia. Jurny Stefan odszedl z mafii i od razu dostal zarzuty. Tak jak Neumann powiedzial. Odejdziesz z PO, to nie masz gwarancji bezpieczenstwa
Juz widze. Sorry za oftopic, ale cos bylo o tym, co zabawne w tym cyrku
Mysle ze Ziobro ma dostep do wszystkich tasm bo sa w sprawie Falenty. Moze sobie powoli wykrwawiac PO, a Morawiecki moze mu skoczyc bo tez sie dal nagrac.
Neumann powiedzial ze Adamowicz powinien siedziec. Beatyfikowal go i rzad i opozycja i lokalny Kosciol. Oni sie tam wszyscy dobrze znaja i wielkiej krzywdy sobie nie zrobia. Jurny Stefan odszedl z mafii i od razu dostal zarzuty. Tak jak Neumann powiedzial. Odejdziesz z PO, to nie masz gwarancji bezpieczenstwa
Juz widze. Sorry za oftopic, ale cos bylo o tym, co zabawne w tym cyrku
No. Calkiem dobrze. Wlasciwie to po krolewsku. Biala na winie i rozmarynie, ziemniaki z maslem, ogorki i TE grzyby. Jedna duza cebula na te ilosc to troche za duzo, wylawialem grzyby z cebulowego ataku. Ale czlowiek sie uczy a pomysl ciekawy. Teraz siesta. I reszta wina. A potem znowu w droge.
Nomad-koczownik
Nomad-koczownik
@kruku:
Robiąc sos ze świeżej śmietanki również ją wyjaławiasz i bakterie w niej żyjące (w tym również te potrzebne dla organizmu) idą do piachu. Natomiast zaciekawiłeś mnie tą zmianą białek w UHT. Bo idea pasteryzacji UHT jest właśnie taka, aby wybić bakterie a nie zniszczyć struktury białek, jak to się dzieje przy dłuższym gotowaniu. Trza będzie se w wolnej chwili pogrzebać w Necie, jak to wygląda w rzeczywistości ;)
Natomiast kwestia soli w rydzach to sprawa gustu. Ja akurat generalnie mało solę i już niewielki dodatek soli do grzybow w zupełności mi wystarcza. Większy wlaśnie zabiłby ich unikalny (dla mnie) smak.
Robiąc sos ze świeżej śmietanki również ją wyjaławiasz i bakterie w niej żyjące (w tym również te potrzebne dla organizmu) idą do piachu. Natomiast zaciekawiłeś mnie tą zmianą białek w UHT. Bo idea pasteryzacji UHT jest właśnie taka, aby wybić bakterie a nie zniszczyć struktury białek, jak to się dzieje przy dłuższym gotowaniu. Trza będzie se w wolnej chwili pogrzebać w Necie, jak to wygląda w rzeczywistości ;)
Natomiast kwestia soli w rydzach to sprawa gustu. Ja akurat generalnie mało solę i już niewielki dodatek soli do grzybow w zupełności mi wystarcza. Większy wlaśnie zabiłby ich unikalny (dla mnie) smak.
Ok, ale denaturacja zachodzi też w "normalnym" procesie ogrzewania (jak choćby przy przyrządzaniu sosu). Każde dziecko wie, że w surowych potrawach więcej jest np. witamin niż w gotowanych, dlatego nie bardzo widzę powód do demonizowania akurat procesu UHT. Poza tym, nie wiem jak inni, ale ja nigdy całego kubka śmietany nie zużywam na sos (bo na sosy, w przeciwieństwie do kawy, kupuję właśnie taką śmietankę w kubeczku o jakiej Kruk pisał) a resztę, żeby się nie zepsuła, po prostu wychlewam na surowo, zatem bilans prozdrowotny znacząco się poprawia :)
W Bricomarche są słoiki różne.
Kto rano wstaje, ten przerabia podgrzybki.
https://zapodaj.net/83e418f9ab2b8.jpg.html
PS 2godzinki
Kto rano wstaje, ten przerabia podgrzybki.
https://zapodaj.net/83e418f9ab2b8.jpg.html
PS 2godzinki
Wow... a raczej: o żesz q... :)
Za info o Brico dzięki. Muszę przemyśleć, gdzie mam toto w okolicy. Na razie poupychałem się w słoiki po majonezie. Trochę za duże, ale w pobliskich sklepach, z Tesco włącznie, po słoikach nie ma już śladu a wolałem nie odkładać słoikowania do dzisiaj, w nadziei, że uda mi się zanabyć je na wrzeszczańskim rynku.
Za info o Brico dzięki. Muszę przemyśleć, gdzie mam toto w okolicy. Na razie poupychałem się w słoiki po majonezie. Trochę za duże, ale w pobliskich sklepach, z Tesco włącznie, po słoikach nie ma już śladu a wolałem nie odkładać słoikowania do dzisiaj, w nadziei, że uda mi się zanabyć je na wrzeszczańskim rynku.
Mialem ostatnio problem z rozroznieniem maslaka brazowego, sosnowego od podgrzybka brunatnego. Lalo tak, za wszystkie grzyby, lacznie z kozakami, mialy sliska, maslakowata skorke. Bez znaczenia bo i maslaki i podgrzybki szly na patelnie. Nigdy nie zrobilem grzybow w sloiku. Za rok sie w to pobawie chetnie
No jak tak przymraza w nocy, to juz chyba koncowka. Choc jest cos takiego jak babie lato. W szkole uczyli mnie ze to takie pajaczki, co lataja na pajeczych nitkach, ale pewien Kaszuba przekonywal mnie, ze to cos w rodzaju pory roku, krorkotrwaly powiem lata w pazdzierniku. Na razie to co zjadlem to moje a wielka puszka po zestawie redsa pelna po brzegi suszonymi. Po raz pierwszy od 4 albo 5 lat. Jak byla wojna w Donbasie to Ukraincy stamtad przyjechali i razem nazbieralismy poprzednia
Ostatnie kilka lat jesień jest wyjątkowo długa i ciepła. Na zdjątkach mam datownik, zatem mogę odtworzyć np. prace działkowe robione w drugiej połowie listopada, kiedy ziemia jeszcze nawet nad ranem nie była ani ciut przemarznięta. A w 2015, kiedy wyjeżdzałem z Gdańska w połowie grudnia, na liczniku było +13°. Pamiętam, bo kilka dni później, będąc poza domem, na cito kupowałem jakieś ciepłe ciuchy, bo ich nie wziąłem ze sobą.
@ann(n):
Zdjątko wklej.
Ja już nie miałem cierpliwości do opieńkowej dłubaniny, aby je w occie utopić. Praktycznie wszystkie były o nominałach od 10 do 50gr, jeszcze zamknięte. Jak jakaś otwarta złotówkowa sie trafiła, to był wyjątek ;)
Z grubsza obmyłem, zblanszowałem na masełku, zmieliłem na dużych oczkach i zapasteryzowałem w słoiku. Za parę dni zrobię sobie z nich farsz do pierogów.
Zdjątko wklej.
Ja już nie miałem cierpliwości do opieńkowej dłubaniny, aby je w occie utopić. Praktycznie wszystkie były o nominałach od 10 do 50gr, jeszcze zamknięte. Jak jakaś otwarta złotówkowa sie trafiła, to był wyjątek ;)
Z grubsza obmyłem, zblanszowałem na masełku, zmieliłem na dużych oczkach i zapasteryzowałem w słoiku. Za parę dni zrobię sobie z nich farsz do pierogów.
Czy "obmycie z grubsza" oznacza, że podczas jedzenia pierogów będzie w zębach trzeszcxal piasek?
Wyrzocilam te grzyby, ale wieczorem po ciemku potknęłam się o dwa prawdziwki.
Niestety na grzyby tak na poważnie się nie wybrałam, co oznacza , że suszonych nie mam. Ale za to mam trochę słoiczków z kurkami.
Ma ktoś wolny pokój cobym mogła na pół roku się wprowadzić?
Wyrzocilam te grzyby, ale wieczorem po ciemku potknęłam się o dwa prawdziwki.
Niestety na grzyby tak na poważnie się nie wybrałam, co oznacza , że suszonych nie mam. Ale za to mam trochę słoiczków z kurkami.
Ma ktoś wolny pokój cobym mogła na pół roku się wprowadzić?
Grzyby grzybami.
Niestety, ale kiedy ją bywam w lesie to już jest ciemno.
Albo jeszcze ciemno.
Latem jakieś kurki przynosiłam. Teraz słabo.
Pojechałabym gdzieś na grzyby, ale nie wiem gdzie są grzybodajne lasy.
Jakiś czas temu pisałam, że nie oglądam nic w odcinkach.. i tu coś się zmieniło. Obejrzałam "faude"..bardzo mnie wciągnął... A teraz drugi serial próbuje..ale nie wiem czy dam radę .
Niestety, ale kiedy ją bywam w lesie to już jest ciemno.
Albo jeszcze ciemno.
Latem jakieś kurki przynosiłam. Teraz słabo.
Pojechałabym gdzieś na grzyby, ale nie wiem gdzie są grzybodajne lasy.
Jakiś czas temu pisałam, że nie oglądam nic w odcinkach.. i tu coś się zmieniło. Obejrzałam "faude"..bardzo mnie wciągnął... A teraz drugi serial próbuje..ale nie wiem czy dam radę .
Wszystkie lasy są grzybodajne :) Tylko sęk w tym, że musi być odpowiednia wilgotność i wtedy grzyby rosną :) Polecam stronę :
https://www.przewodnik-grzybiarza.pl
Są tam opisane najpopularniejsze grzyby oraz to w jakim typie lasu można znaleźć dany gatunek ;)
https://www.przewodnik-grzybiarza.pl
Są tam opisane najpopularniejsze grzyby oraz to w jakim typie lasu można znaleźć dany gatunek ;)
Grzyby są bardzo dobre, tylko niestety mam ostatnio mało czasu na ich zbieranie, dlatego cieszę się że znalazłem ofertę tego sklepu https://fitorsweet.pl/warzywa-owoce-i-grzyby/marynowane-w-zalewie/pomidory-w-zalewie na prawdę polecam, mają bardzo dobre grzyby w ofercie w różnych wariantach.
Kurde, przecież jest 11 maja. Czereśnie to ja jadłem zawsze gdzieś tak w okolicach wakacji. Nie w maju. W maju nie. Cena czereśni w maju prawdopodobnie nie świadczy o niczym. Będą jeszcze grzyby, będą i czereśnie. Panoramix wysłał Rzymian po truskawki, a Tusk swych wyborców po czereśnie. Eee. Walić to
https://youtu.be/cRtg6GbOXvE
https://youtu.be/cRtg6GbOXvE
A następnie ewakuuje się na piwo, bo napalm będą zrzucać zaraz.
a
A z tą wolnością to ciekawa sprawa. Można by o tym... No jeśli jest materia, to siłą rzeczy są granice. Tu nawet nie chodzi o to, żeby ich ich nie przełamywać, bo przełamywanie też jest fajne, ale żeby zachwycić się aż tak, by o nich wcale nie myśleć. To zen? Sren tam...
https://youtu.be/QRxH-II0OsA
a
A z tą wolnością to ciekawa sprawa. Można by o tym... No jeśli jest materia, to siłą rzeczy są granice. Tu nawet nie chodzi o to, żeby ich ich nie przełamywać, bo przełamywanie też jest fajne, ale żeby zachwycić się aż tak, by o nich wcale nie myśleć. To zen? Sren tam...
https://youtu.be/QRxH-II0OsA
Bóg ślimaków działa. Tylko ze śniegiem, proszę zaczekać ze dwa miesiące (?).
https://naforum.zapodaj.net/3b9dad1fed06.jpg.html https://naforum.zapodaj.net/d6fe523c9d04.jpg.html https://naforum.zapodaj.net/dd0f98f36bdf.jpg.html
https://naforum.zapodaj.net/3b9dad1fed06.jpg.html https://naforum.zapodaj.net/d6fe523c9d04.jpg.html https://naforum.zapodaj.net/dd0f98f36bdf.jpg.html
Raport z dzisiaj:
Po kilka sztuk podgrzybków, zajączków, kozaków. Trochę maślaków. Kilka młodziutkich szmaciaków.
I kilka kartonów płachetek - żeby nie było żalu, że tak mizernie :D
Towarzystwo znalazło jeszcze pojedyncze prawdziwki i kurki.
Okolice: Nowa Kiszewa - Olpuch
W drodze powrotnej, w okolicach Przywidza, przydrozni handlarze mieli gigantyczne ilości prawdziwków.
Po kilka sztuk podgrzybków, zajączków, kozaków. Trochę maślaków. Kilka młodziutkich szmaciaków.
I kilka kartonów płachetek - żeby nie było żalu, że tak mizernie :D
Towarzystwo znalazło jeszcze pojedyncze prawdziwki i kurki.
Okolice: Nowa Kiszewa - Olpuch
W drodze powrotnej, w okolicach Przywidza, przydrozni handlarze mieli gigantyczne ilości prawdziwków.
Każdego dnia, spacer lub wyjście na papierosa. W dołku, pod domem i na mojej skarpie. Na śniadanie, do obiadu, na kolację... smak "łamany" ziemniakami (uwielbiam) lub tuńczykiem z jajami i majonezem... czy co tam akurat...
Ususzyłam trochę do zupy i sosów. Teraz młode rydze, podgrzybki, prawdziwki, koziołki w słoiki (ha ha). Kilkanaście sloiczków różnej pojemności.
https://naforum.zapodaj.net/4194532dfdb9.jpg.html https://naforum.zapodaj.net/f6d8f39dff74.jpg.html https://naforum.zapodaj.net/9ed3eab90c3a.jpg.html https://naforum.zapodaj.net/7bca2fea94dc.jpg.html
Ps
Raz w tygodniu wyjazd do Kopalina i większe zbiory, bardziej różnorodne.
Więcej fotek nie wklejam. Już dostałam ostrą reprymendę w tej kwestii.
Ususzyłam trochę do zupy i sosów. Teraz młode rydze, podgrzybki, prawdziwki, koziołki w słoiki (ha ha). Kilkanaście sloiczków różnej pojemności.
https://naforum.zapodaj.net/4194532dfdb9.jpg.html https://naforum.zapodaj.net/f6d8f39dff74.jpg.html https://naforum.zapodaj.net/9ed3eab90c3a.jpg.html https://naforum.zapodaj.net/7bca2fea94dc.jpg.html
Ps
Raz w tygodniu wyjazd do Kopalina i większe zbiory, bardziej różnorodne.
Więcej fotek nie wklejam. Już dostałam ostrą reprymendę w tej kwestii.
Wieczorny spacer, dymek z cienkiego "cześka" i pogadanka z Dzieckiem. Magnum... tuż przed zmrokiem.
Do dwóch słoików. Po schabowym z grzybami, musi jakiś makaron czy rybka :D
https://naforum.zapodaj.net/66cb4520361d.jpg.html
Do dwóch słoików. Po schabowym z grzybami, musi jakiś makaron czy rybka :D
https://naforum.zapodaj.net/66cb4520361d.jpg.html
Ciekawe jak w tym roku będzie, bo w zeszłym z grzybami to tak było ( przynajmniej w moich okolicach ) ciemno wszędzie, głucho wszędzie. Dwa lata temu był wysyp. Pamiętajcie też by zbierać te właściwe grzyby https://chorzow24.pl/grzyby-jadalne-smakowity-i-zdrowy-dodatek-do-diety/ Niektóre jemy wiele a niektóre możemy zjeść tylko ...... raz :P
Mam podejrzenie, że ktoś z tych kręgów wymyślił moje problemy gastryczne.
To chyba nie czyni nas przyjaciółmi w żaden sposób.
Przychodzą mi do głowy takie problemy jak nielojalność, wewnętrzne kłótnie, chaos w poczynaniach, panika, brak dobrego researchu, dwulicowość, przekonanie o własnej wyjątkowości i wyższości.
To chyba nie czyni nas przyjaciółmi w żaden sposób.
Przychodzą mi do głowy takie problemy jak nielojalność, wewnętrzne kłótnie, chaos w poczynaniach, panika, brak dobrego researchu, dwulicowość, przekonanie o własnej wyjątkowości i wyższości.