Widok
Indoktrynacja małoletnich w wierze jako przykład znęcania się nad dziećmi
Jest piękny, wtorkowy poranek. Mama z córeczką wybierają się na lekcję religii. Na lekcji ksiądz ostrym tonem opowiada, jakie to piekielne męki będzie przez wieczność cierpiało każde z dzieci, za to że tydzień temu nie poszło do kościółka, albo że w afekcie odpyskowało tatusiowi, który nie pozwolił obejrzeć kolejnej bajki na TV.... Oczywiście przykładów jest więcej.
Czy indoktrynacja kilkuletnich dzieci w wierze np. katolickiej, nie jawi się Wam jako zwykłe, perfidne, bezczelne, psychiczne znęcanie się nad nimi? Co ten mały człowiek ma w głowie, kiedy dowiaduje się, że będzie płonął żywym ogniem za coś, za co może wystarczy zwykłe "przepraszam"?
Jeśli masz odwagę, to zapraszam do merytorycznej dyskusji.
Czy indoktrynacja kilkuletnich dzieci w wierze np. katolickiej, nie jawi się Wam jako zwykłe, perfidne, bezczelne, psychiczne znęcanie się nad nimi? Co ten mały człowiek ma w głowie, kiedy dowiaduje się, że będzie płonął żywym ogniem za coś, za co może wystarczy zwykłe "przepraszam"?
Jeśli masz odwagę, to zapraszam do merytorycznej dyskusji.
W zakresie nauki religii w szkołach nie ma w programie nauczania czytania Apokalipsy Św. Jana. To jeden z najtrudniejszych biblijnych tekstów, wymagający do interpretacji szeregu narzędzi (wiedza teologiczna, językowa-prawidłowe rozumienie starogreckiego i tłumaczenie na łacinę, filozofia, logika, etyka..etc.).
Czytanie Pisma Świętego może mieć dwa wymiary: naukowy i duchowy. Jeśli mówimy o wymiarze stricte duchowym, to czytanie Ewangelii wymaga szerszego kontekstu, tzw. Lectio Divina i wczytania się w komentarze Ojców Kościoła. Aby zobrazować Tobie w czym leży problem, to przywołam tutaj manipulacje Kałapouchy, który(a) wyciągnąwszy fragment Ewangelii o kontrowersyjnym brzmieniu rozumianym wprost, dokonywał na tej podstawie negacji pozytywnego wymiaru tego Słowa.
Wymiar naukowy wymaga wiedzy, o której pisałem powyżej. Jak na pewno wiesz, Pismo Święte zostało "skompilowane" oryginalnie w starogreckim, a następnie tłumaczone (bodajże IX/X w.) na łacinę. Prawidłowa interpretacja starogreckiego w zestawieniu z łaciną wymaga sporej wiedzy językowej języków starożytnych. Istnieją również apokryfy pisane w innych językach, chyba również w aramejskim ale piszę chyba, bo nie mam już pewności, a nie chce mi się w googlach grzebać i piszę z pamięci (zwoje znad Morza Martwego miedzy innymi). Ale te gnostyczne teksty nie są zaliczane do biblijnego kanonu.
Zatem prosty człowiek może jak najbardziej studiować Pismo Święte, w szczególności Ewangelie, właśnie poprzez Lectio Divina. Lectio Divina rozwija duchowo, pomaga w kontemplacji słowa, uczy prawidłowej modlitwy, implikuje głębsze zastanowienie się nad każdym słowem Chrystusa i w oparciu o komentarze i rozważania Ojców Kościoła daje możliwość prawidłowego zrozumienia Ewangelii; w szczególności tych trudniejszych (słynna Ewangelia gdzie Chrystus w gniewie przeklina drzewo figowe, które natychmiast usycha).
Podsumowując, kluczem do faktycznego poznania i zrozumienia słów Chrystusa nie jest klepanie pacierzy, czy "zwykłe" czytanie Ewangelii, a jej studiowanie. Co ciekawe, ja zawsze znajduję w tych Słowach coś nowego, ilekroć bym ich nie czytał na nowo.
Wymiar naukowy wymaga wiedzy, o której pisałem powyżej. Jak na pewno wiesz, Pismo Święte zostało "skompilowane" oryginalnie w starogreckim, a następnie tłumaczone (bodajże IX/X w.) na łacinę. Prawidłowa interpretacja starogreckiego w zestawieniu z łaciną wymaga sporej wiedzy językowej języków starożytnych. Istnieją również apokryfy pisane w innych językach, chyba również w aramejskim ale piszę chyba, bo nie mam już pewności, a nie chce mi się w googlach grzebać i piszę z pamięci (zwoje znad Morza Martwego miedzy innymi). Ale te gnostyczne teksty nie są zaliczane do biblijnego kanonu.
Zatem prosty człowiek może jak najbardziej studiować Pismo Święte, w szczególności Ewangelie, właśnie poprzez Lectio Divina. Lectio Divina rozwija duchowo, pomaga w kontemplacji słowa, uczy prawidłowej modlitwy, implikuje głębsze zastanowienie się nad każdym słowem Chrystusa i w oparciu o komentarze i rozważania Ojców Kościoła daje możliwość prawidłowego zrozumienia Ewangelii; w szczególności tych trudniejszych (słynna Ewangelia gdzie Chrystus w gniewie przeklina drzewo figowe, które natychmiast usycha).
Podsumowując, kluczem do faktycznego poznania i zrozumienia słów Chrystusa nie jest klepanie pacierzy, czy "zwykłe" czytanie Ewangelii, a jej studiowanie. Co ciekawe, ja zawsze znajduję w tych Słowach coś nowego, ilekroć bym ich nie czytał na nowo.
"Czytanie Pisma Świętego może mieć dwa wymiary: naukowy i duchowy. Jeśli mówimy o wymiarze stricte duchowym, to czytanie Ewangelii wymaga szerszego kontekstu, tzw. Lectio Divina i wczytania się w komentarze Ojców Kościoła. Aby zobrazować Tobie w czym leży problem, to przywołam tutaj manipulacje Kałapouchy, który(a) wyciągnąwszy fragment Ewangelii o kontrowersyjnym brzmieniu rozumianym wprost, dokonywał na tej podstawie negacji pozytywnego wymiaru tego Słowa."
Znów ten mistycyzm i wiedza dostępne tylko wybranym, którzy dostąpili oświecenia z mocy Pana... Żałosne to trochę. Nauka jest dostępna dla wszystkich i odpowiednio wytłumaczona może być zrozumiana przez dziecko. A Biblię trzeba niby "umieć" czytać? :-)
Czyli fragment który ma ma kontrowersyjne brzmienie, jest trudny do odczytania, pojawia się w Biblii, księdze dla prostego ludu, 2 tysiące lat temu i ten lud ma sobie z tym poradzić, kiedy dziś głowią się nad tym "największe umysły" - Ojcowie Kościoła? Do doprawdy niesamowite, jak Wy sobie komplikujecie życie :-)
Wiem co to są Apokryfy. To ciekawy wątek, lecz pewnie na inną dyskusję.
To nic innego jak samonapędzająca się przepowiednia. Muszę nauczyć się czytać Biblię, żeby ją czytać. Ale żeby się nauczyć czytać Biblię, muszę ją przeczytać... Logiki tu nie ma za grosz, za to sporo magii i mistycyzmu.
Znów ten mistycyzm i wiedza dostępne tylko wybranym, którzy dostąpili oświecenia z mocy Pana... Żałosne to trochę. Nauka jest dostępna dla wszystkich i odpowiednio wytłumaczona może być zrozumiana przez dziecko. A Biblię trzeba niby "umieć" czytać? :-)
Czyli fragment który ma ma kontrowersyjne brzmienie, jest trudny do odczytania, pojawia się w Biblii, księdze dla prostego ludu, 2 tysiące lat temu i ten lud ma sobie z tym poradzić, kiedy dziś głowią się nad tym "największe umysły" - Ojcowie Kościoła? Do doprawdy niesamowite, jak Wy sobie komplikujecie życie :-)
Wiem co to są Apokryfy. To ciekawy wątek, lecz pewnie na inną dyskusję.
To nic innego jak samonapędzająca się przepowiednia. Muszę nauczyć się czytać Biblię, żeby ją czytać. Ale żeby się nauczyć czytać Biblię, muszę ją przeczytać... Logiki tu nie ma za grosz, za to sporo magii i mistycyzmu.
@K7 wyłączenie mistycyzmu przy czytaniu Słowa Bożego wyklucza jego zrozumienie. Osoba niewierząca, ateista, nawet gdyby mu wyjaśnić znaczenie poszczególnych zagadnień biblijnych, ich nie zrozumie, bo trudno uwierzyć w przekaz Boży, skoro się w Boga nie wierzy. Czasem mówi się, że ksiądz miał doskonałe kazanie, bo miał "Ducha" - to łaska Ducha Świętego, jeden z Jego darów, dar mądrości.
Każdy, kto wierzy, jest wybranym. Chrystus powiedział w jednej z Ewangelii: "Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili". Chrystus wybiera maluczkich i czyni ich wybranymi, a to zdanie nie wymagające interpretacji, a nawet wyrwane z kontekstu jest zwyczajnie wzruszające.
Ateista nie powinien czytać Biblii, bo niby po co? Skoro nie wierzy, tak jak Ty, szydzi z mistycyzmu, naigrywa się ze Słowa Bożego, to czyż jest sens aby pochylał się nad tym tekstem? Niech pozostanie w swojej niewierze, a innym da wierzyć w to, co chcą.
Ojcowie Kościoła to między innymi św. Tomasz z Akwinu, św. Augustyn z Hippony.
Każdy, kto wierzy, jest wybranym. Chrystus powiedział w jednej z Ewangelii: "Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, co uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili". Chrystus wybiera maluczkich i czyni ich wybranymi, a to zdanie nie wymagające interpretacji, a nawet wyrwane z kontekstu jest zwyczajnie wzruszające.
Ateista nie powinien czytać Biblii, bo niby po co? Skoro nie wierzy, tak jak Ty, szydzi z mistycyzmu, naigrywa się ze Słowa Bożego, to czyż jest sens aby pochylał się nad tym tekstem? Niech pozostanie w swojej niewierze, a innym da wierzyć w to, co chcą.
Ojcowie Kościoła to między innymi św. Tomasz z Akwinu, św. Augustyn z Hippony.
http://jednoczmysie.pl/wp-content/uploads/2013/02/ŚW.-AUGUSTYN-ŚW.-TOMASZ-Z-AKWINU-303-PYTAŃ-I-ODPOWIEDZI.pdf
Miłej lektury:) Po przeczytaniu będziesz z pewnością mógł się ustosunkować do mojej wypowiedzi, a i Twoje wątpliwości zostaną rozwiązane rzetelnym tekstem. Gdy już przeczytasz, będziemy mogli podyskutować na temat wiary i Pana Boga:)
Miłej lektury:) Po przeczytaniu będziesz z pewnością mógł się ustosunkować do mojej wypowiedzi, a i Twoje wątpliwości zostaną rozwiązane rzetelnym tekstem. Gdy już przeczytasz, będziemy mogli podyskutować na temat wiary i Pana Boga:)
"Osoba niewierząca, ateista, nawet gdyby mu wyjaśnić znaczenie poszczególnych zagadnień biblijnych, ich nie zrozumie, bo trudno uwierzyć w przekaz Boży, skoro się w Boga nie wierzy. Czasem mówi się, że ksiądz miał doskonałe kazanie, bo miał "Ducha" - to łaska Ducha Świętego, jeden z Jego darów, dar mądrości. "
Halewiczu, to nie do końca tak. Możesz wierzyć lub nie, ale przez wiele lat "odczuwałem" ten mistycyzm podczas czytania Pisma Świętego, podczas słuchania kazań, śpiewania pieśni w katedrze z innymi (ciągle pamiętam ten dreszczyk, który momentami mnie nachodził, połączony z echem odbijającym się od filarów i spontanicznie wychodzącym słońcem zza chmur, rozświetlającym witraże ;-)... to było takie mistyczne przeżycie), podczas samotnej modlitwy w kaplicy. Sęk w tym, że studiując nauki ścisłe, w tym nie tylko inżynierię, ale i nero-psychologię dowiedziałem się, że dokładnie takie same odczucia mogą mieć przyczynę w innych miejscach, sytuacjach. Przykład: medytacja. Korzystam z niej od lat, potrafię "przenosić się" w różne miejsca; czasem nawet, jak zrobisz to dobrze, masz wrażenie obecności obok jakiejś istoty (czyżby bóg? ;-)). To bardzo ciekawe doznania, niestety zostały bardzo dobrze zbadane i opisane i nie są niczym nadnaturalnym. To zwykłe halucynacje umysłu pod wpływem odpowiednich substancji lub fal elektromagnetycznych, wywołanych rożnymi zdarzeniami i można je wywołać na żądanie. I możesz się spierać, że te głosy i wizje są prawdziwe. To nic złego. Problem się pojawia wtedy, gdy pod ich wpływem podejmujesz ważne decyzje dla siebie i otoczenia. Dlatego brak wnikliwej, racjonalnej analizy sytuacji przy jednoczesnym zaufaniu bogu jest zwyczajnie niebezpieczny.
Jednak umysł ludzki jest fascynujący, bo ta zbiorowa halucynacja trwa już ponad 2 tys. lat :-)
Halewiczu, to nie do końca tak. Możesz wierzyć lub nie, ale przez wiele lat "odczuwałem" ten mistycyzm podczas czytania Pisma Świętego, podczas słuchania kazań, śpiewania pieśni w katedrze z innymi (ciągle pamiętam ten dreszczyk, który momentami mnie nachodził, połączony z echem odbijającym się od filarów i spontanicznie wychodzącym słońcem zza chmur, rozświetlającym witraże ;-)... to było takie mistyczne przeżycie), podczas samotnej modlitwy w kaplicy. Sęk w tym, że studiując nauki ścisłe, w tym nie tylko inżynierię, ale i nero-psychologię dowiedziałem się, że dokładnie takie same odczucia mogą mieć przyczynę w innych miejscach, sytuacjach. Przykład: medytacja. Korzystam z niej od lat, potrafię "przenosić się" w różne miejsca; czasem nawet, jak zrobisz to dobrze, masz wrażenie obecności obok jakiejś istoty (czyżby bóg? ;-)). To bardzo ciekawe doznania, niestety zostały bardzo dobrze zbadane i opisane i nie są niczym nadnaturalnym. To zwykłe halucynacje umysłu pod wpływem odpowiednich substancji lub fal elektromagnetycznych, wywołanych rożnymi zdarzeniami i można je wywołać na żądanie. I możesz się spierać, że te głosy i wizje są prawdziwe. To nic złego. Problem się pojawia wtedy, gdy pod ich wpływem podejmujesz ważne decyzje dla siebie i otoczenia. Dlatego brak wnikliwej, racjonalnej analizy sytuacji przy jednoczesnym zaufaniu bogu jest zwyczajnie niebezpieczny.
Jednak umysł ludzki jest fascynujący, bo ta zbiorowa halucynacja trwa już ponad 2 tys. lat :-)
Ja czasem biegam z pasierbem do kościoła. Ale tylko wtedy, gdy mnie o to poprosi, bo np matce i babci obiecał, że pójdzie. Ja i jego ojciec jesteśmy niewierzący, nikt z nas go do kościoła na siłę nie gania. Idziemy raczej z obowiązku, na zasadzie "chodź, bo znowu będzie awantura". Młody przybija piątkę i idziemy ;-)
Żadnych gróźb w postaci piekieł czy innych nie stosujemy. Matka nie wiem, ale raczej też nie.
Bardzo współczuję tym dzieciom, którym rodzice na siłę próbują wpoić wiarę w Boga różnymi groźbami. Nie lepiej nagradzać za dobre uczynki zamiast mówić "unikniesz kary"?
Żadnych gróźb w postaci piekieł czy innych nie stosujemy. Matka nie wiem, ale raczej też nie.
Bardzo współczuję tym dzieciom, którym rodzice na siłę próbują wpoić wiarę w Boga różnymi groźbami. Nie lepiej nagradzać za dobre uczynki zamiast mówić "unikniesz kary"?
Niulka - tajniaczka ateistka ? ;]
Rozmawiamy o indoktrynacji przez księdza czy przez rodzica ?
Ksiądz też człowiek, jak się nie nauczy przekazywać tego co chce przekazać to nie będzie umiał , a dar ma jeden na tysiąc.
Rodzic też człowiek, jak się nie nauczy przekazywać tego co chce przekazać to nie będzie umiał , a dar ma jeden na .... załóżmy kilku.
Rozmawiamy o indoktrynacji przez księdza czy przez rodzica ?
Ksiądz też człowiek, jak się nie nauczy przekazywać tego co chce przekazać to nie będzie umiał , a dar ma jeden na tysiąc.
Rodzic też człowiek, jak się nie nauczy przekazywać tego co chce przekazać to nie będzie umiał , a dar ma jeden na .... załóżmy kilku.
Rozmawiamy o indoktrynacji :-) Nie ważne przez kogo - rodzica, księdza, katechetę, nauczyciela czy wychowawcę klasy.
Poruszyłeś kolejny ważny temat wdr - "dar" do przekazywania tej pozytywnej treści. Więc co z tymi 999 na 1000, którzy go nie mają? Jak to świadczy o nauczaniu religii i tego co w niej powinno być istotne?
Poruszyłeś kolejny ważny temat wdr - "dar" do przekazywania tej pozytywnej treści. Więc co z tymi 999 na 1000, którzy go nie mają? Jak to świadczy o nauczaniu religii i tego co w niej powinno być istotne?
Niulka
No właśnie... nie każdy krzywdzi dzieciaka opowiadając mu o bogu czy religii. Są różne podejścia, jednak często na pewnym etapie dziecko w rodzinie wierzącej samo dociera do tych makabrycznych opisów. Jak mu wytłumaczyć, że "to tylko bajka"? A skoro to tylko bajka to czemu w resztę mam wierzyć?
No właśnie... nie każdy krzywdzi dzieciaka opowiadając mu o bogu czy religii. Są różne podejścia, jednak często na pewnym etapie dziecko w rodzinie wierzącej samo dociera do tych makabrycznych opisów. Jak mu wytłumaczyć, że "to tylko bajka"? A skoro to tylko bajka to czemu w resztę mam wierzyć?
K7 jesteś jak dziecko.
Ksiądz dajmy katolicki nie może nauczać wg swojego widzi mi się tylko według Biblii, która ma pi razy drzwi 2000 lat , od tego czasu nie była aktualizowana , a wiedza człowieka w tym czasie ewoluowała i postrzeganie na sposób nauczania też się zmieniło, na szczęście dziecko jest odporne. Mnie i chyba nie tylko nauczali zachowań przy pomocy np: czerwonego kapturka, któremu myśliwy rozpruł brzuch i wyskoczyła z niego babcia i wspomniany wcześniej kapturek i co ? Czy komuś ślad w psychice po tym wydarzeniu pozostał ??
Ksiądz dajmy katolicki nie może nauczać wg swojego widzi mi się tylko według Biblii, która ma pi razy drzwi 2000 lat , od tego czasu nie była aktualizowana , a wiedza człowieka w tym czasie ewoluowała i postrzeganie na sposób nauczania też się zmieniło, na szczęście dziecko jest odporne. Mnie i chyba nie tylko nauczali zachowań przy pomocy np: czerwonego kapturka, któremu myśliwy rozpruł brzuch i wyskoczyła z niego babcia i wspomniany wcześniej kapturek i co ? Czy komuś ślad w psychice po tym wydarzeniu pozostał ??
@wdr - Biblia (Stary Testament) powstawała od XII w.p.n.e (najstarszy tekst biblijny), zatem 1200 lat przed Chrystusem. Podstawą nauk religii rzymsko-katolickiej jest Nowy Testament, a ścisłą podstawą nauki religii są Ewangelie i przekaz jaki ze sobą niosą. Zatem to co napisałeś trochę może wynika z niewiedzy, trochę z zacietrzewienia i niechęci do religii czy kościoła, a trochę zapewne z Twojego charakteru - z pewnością jednak nie mogą to być Twoje głębokie przemyślenia duchowe :)
Aha znaczy się że do pewnego momentu ją aktualizowali ;]
Biblia to nic innego jak zbiór norm i zasad moralnych przekazanych w formie opowiadania kierowana do ludzi dorosłych , podobnie jak bajki dla dzieci. Nowy testament to uaktualnienie, w które prawdopodobnie w luźny sposób wpleciono faktyczne wydarzenia i osoby. Zbiór norm i zasad moralnych jest kręgosłupem do powstania i rozwoju społeczeństwa co było prawdopodobnie celem w jakim została napisana.
Nie podważam mądrości i geniuszu ludzi którzy to napisali , ale oni też byli ograniczeni wiedzą i nauką jaką na tamtą chwilę posiadali i po prostu na dzisiejsze czasy biblia jawi się jako bajeczka.
Biblia to nic innego jak zbiór norm i zasad moralnych przekazanych w formie opowiadania kierowana do ludzi dorosłych , podobnie jak bajki dla dzieci. Nowy testament to uaktualnienie, w które prawdopodobnie w luźny sposób wpleciono faktyczne wydarzenia i osoby. Zbiór norm i zasad moralnych jest kręgosłupem do powstania i rozwoju społeczeństwa co było prawdopodobnie celem w jakim została napisana.
Nie podważam mądrości i geniuszu ludzi którzy to napisali , ale oni też byli ograniczeni wiedzą i nauką jaką na tamtą chwilę posiadali i po prostu na dzisiejsze czasy biblia jawi się jako bajeczka.
@wdr quote: "(...)na dzisiejsze czasy biblia jawi się jako bajeczka" Dla osób niewierzących z pewnością. Ateista, bez doświadczenia mocy Bożej, czy innego zdarzenia, które by nim silnie wstrząsnęło, czy woli nawrócenia, nie nawróci się, nie uwierzy i będzie przekonany, że Pismo Święte w obecnej formie to "bajeczka".
Czytając i studiując opis Męki Pańskiej, w żadnym momencie nie brzmiało to dla mnie jak bajeczka, a konfrontacja opisu z medycznym i historycznym opisem, przeraża okrucieństwem niewierzących. Zatem wolę ateistów obecnych czasów, niż ówczesnych - przynajmniej nie skończę na krzyżu, parę godzin się dusząc.
Czytając i studiując opis Męki Pańskiej, w żadnym momencie nie brzmiało to dla mnie jak bajeczka, a konfrontacja opisu z medycznym i historycznym opisem, przeraża okrucieństwem niewierzących. Zatem wolę ateistów obecnych czasów, niż ówczesnych - przynajmniej nie skończę na krzyżu, parę godzin się dusząc.
@wdr - gdy zbliża się Wielkanoc, niektóre parafię organizując inscenizację ukrzyżowania Chrystusa szukają śmiałków, którzy by zawiśli na krzyżu (z podwiązaniem). Rozłożenie ramion, podwiązanie na krzyżu jest identyczne z tym, który stosowali Rzymianie; różnica tylko polega na tym, że śmiałka nikt wcześniej nie skatował i nie jest do krzyża przybity gwoździami. Ale rozciągnięcie ramion i zwieszenie jest takie samo. Po kilkunastu minutach zaczynasz się dusić ale bardzo, bardzo powoli. Gdy tak człowiek wisi na krzyżu, może sobie parę spraw przemyśleć. No, ale to dla śmiałków.
Halewiczu,
"@wdr quote: "(...)na dzisiejsze czasy biblia jawi się jako bajeczka" Dla osób niewierzących z pewnością. Ateista, bez doświadczenia mocy Bożej, czy innego zdarzenia, które by nim silnie wstrząsnęło, czy woli nawrócenia, nie nawróci się, nie uwierzy i będzie przekonany, że Pismo Święte w obecnej formie to "bajeczka"."
Czy to oznacza, że dla ateisty nigdy nie indoktrynowanego, jak np. Wdr (jak sam twierdzi), nie ma już nadziei? ;-)
"@wdr quote: "(...)na dzisiejsze czasy biblia jawi się jako bajeczka" Dla osób niewierzących z pewnością. Ateista, bez doświadczenia mocy Bożej, czy innego zdarzenia, które by nim silnie wstrząsnęło, czy woli nawrócenia, nie nawróci się, nie uwierzy i będzie przekonany, że Pismo Święte w obecnej formie to "bajeczka"."
Czy to oznacza, że dla ateisty nigdy nie indoktrynowanego, jak np. Wdr (jak sam twierdzi), nie ma już nadziei? ;-)
@K7 - gdy pozbędzie się zbędnej ironii i udawanego sarkazmu oraz nabierze więcej pokory wobec własnej niewiedzy oraz porzuci krytykanctwo na rzeczy konstruktywnej krytyki, to nie można wykluczyć, że za sto lat będzie św. WDR ^^
Na przestrzeni wieków było wielu ludzi, zatwardziałych ateistów/pogan, którzy w pewnym momencie swojego życia doznawali nawrócenia i siali tak intensywnie Słowo, że po ich śmierci uznano ich za świętych kościoła.
Na przestrzeni wieków było wielu ludzi, zatwardziałych ateistów/pogan, którzy w pewnym momencie swojego życia doznawali nawrócenia i siali tak intensywnie Słowo, że po ich śmierci uznano ich za świętych kościoła.
@Halewicz
Dziękuje, powtarzasz się już, tylko powiedz dlaczego miałbym zmienić moją wiarę że ewentualny istniejący byt którego można by określić mianem Boga jest obiektywny, sprawiedliwy i elokwentny na twojego narcystycznego, stronniczego, przekupnego i nieobliczalnego, tylko po to aby bezkarnie móc łamać własne zasady , czyli np kłamać i kraść - kuszące , ale chyba podziękuję ;]
Dziękuje, powtarzasz się już, tylko powiedz dlaczego miałbym zmienić moją wiarę że ewentualny istniejący byt którego można by określić mianem Boga jest obiektywny, sprawiedliwy i elokwentny na twojego narcystycznego, stronniczego, przekupnego i nieobliczalnego, tylko po to aby bezkarnie móc łamać własne zasady , czyli np kłamać i kraść - kuszące , ale chyba podziękuję ;]
@wdr - Przeczytałeś publikację, do której linka Tobie dałem? Nie. Czemu? Bo się Tobie zapewne nie chciało. Skoro się Tobie nie chciało, nie przeczytałeś, to jak możesz poddawać krytyce coś, czego nie znasz?
Może umówmy się w ten sposób (obydwaj Panowie) - przeczytajcie 303 pytania i odpowiedzi do Sw. Tomasz i Św. Augustyna; ale przeczytajcie rzetelnie. A to, z czym się nie będziecie zgadzać, możemy poddać pod dyskusję. Co Wy na to?
Może umówmy się w ten sposób (obydwaj Panowie) - przeczytajcie 303 pytania i odpowiedzi do Sw. Tomasz i Św. Augustyna; ale przeczytajcie rzetelnie. A to, z czym się nie będziecie zgadzać, możemy poddać pod dyskusję. Co Wy na to?
"Może umówmy się w ten sposób (obydwaj Panowie) - przeczytajcie 303 pytania i odpowiedzi do Sw. Tomasz i Św. Augustyna; ale przeczytajcie rzetelnie. A to, z czym się nie będziecie zgadzać, możemy poddać pod dyskusję. Co Wy na to?"
Zgoda (mówię za siebie), pod warunkiem, że Ty przeczytasz "Teorie pól kwantowych" Weinberga, niech będzie tylko 303 linijki pierwszego rozdziału... rzetelnie i ze zrozumieniem ;-)
Halewiczu, to nie jest chyba dobry pomysł, za to jeśli przytoczysz te najciekawsze w sposób zrozumiały dla nas, to chętnie podyskutuję.
Zgoda (mówię za siebie), pod warunkiem, że Ty przeczytasz "Teorie pól kwantowych" Weinberga, niech będzie tylko 303 linijki pierwszego rozdziału... rzetelnie i ze zrozumieniem ;-)
Halewiczu, to nie jest chyba dobry pomysł, za to jeśli przytoczysz te najciekawsze w sposób zrozumiały dla nas, to chętnie podyskutuję.
@Halewicz
Na pytanie " W co ja wierzę" które szybko usunąłeś ;] odpowiem tobie że ja nie wierzę , jak już to ja "mam nadzieję". Mam nadzieję że jeżeli coś co mogę umieścić w kategoriach słowa Bóg istnieje, to jest na tyle rozwinięte emocjonalnie że nie musi ode mnie wymagać poklasku dla swojej "osoby".
Co do czytania, żyję w kraju gdzie podobno 90% to chrześcijanie - katolicy więc kontakt z wyznawcami mam na co dzień i informacje że tak powiem są z pierwszej ręki więc czytanie tekstu w którym pytania były układane pod gotowe odpowiedzi nie wniesie nic konstruktywnego - wierz mi ;]
Na pytanie " W co ja wierzę" które szybko usunąłeś ;] odpowiem tobie że ja nie wierzę , jak już to ja "mam nadzieję". Mam nadzieję że jeżeli coś co mogę umieścić w kategoriach słowa Bóg istnieje, to jest na tyle rozwinięte emocjonalnie że nie musi ode mnie wymagać poklasku dla swojej "osoby".
Co do czytania, żyję w kraju gdzie podobno 90% to chrześcijanie - katolicy więc kontakt z wyznawcami mam na co dzień i informacje że tak powiem są z pierwszej ręki więc czytanie tekstu w którym pytania były układane pod gotowe odpowiedzi nie wniesie nic konstruktywnego - wierz mi ;]
Gdyż to było pytanie retoryczne i po głębszym zastanowieniu pozbawione sensu i bytu.
W zasadzie cały ten wątek, co do meritum, jest pozbawiony sensu. Część osób wyniosła kilka ciekawych informacji, czy poruszono parę zagadnień ale dyskusja z ateizmem jest drogą donikąd. To trochę tak, jak prowadzenie dysputy z kobiecym argumentem "nie, bo nie".
Zatem ja, życząc obydwu Panom ateistom więcej wiary, wyłączam się już z akademickiej polemiki. Moje stanowisko Panowie znają, ateisty ze mnie nie zrobicie, a moje włączenie się do dyskusji miało li tylko na celu podniesienie paru zagadnień dla osób szukając źródeł poszerzenia swojej wiary, czy zdobycia nowych argumentów w kontekście rozumienia Słowa.
Dziękuję za przemiłą dyskusję:) Z Panem Bogiem niedowiarki^^
W zasadzie cały ten wątek, co do meritum, jest pozbawiony sensu. Część osób wyniosła kilka ciekawych informacji, czy poruszono parę zagadnień ale dyskusja z ateizmem jest drogą donikąd. To trochę tak, jak prowadzenie dysputy z kobiecym argumentem "nie, bo nie".
Zatem ja, życząc obydwu Panom ateistom więcej wiary, wyłączam się już z akademickiej polemiki. Moje stanowisko Panowie znają, ateisty ze mnie nie zrobicie, a moje włączenie się do dyskusji miało li tylko na celu podniesienie paru zagadnień dla osób szukając źródeł poszerzenia swojej wiary, czy zdobycia nowych argumentów w kontekście rozumienia Słowa.
Dziękuję za przemiłą dyskusję:) Z Panem Bogiem niedowiarki^^
"Dziękuję za przemiłą dyskusję:) Z Panem Bogiem niedowiarki^^"
No i "huk" bombki strzelił. A zapowiadało się już nawet ciekawie ;-)
Powiedziałbym, że argument "nie, bo nie" to właśnie domena wierzących: "Dlaczego niebo jest niebieskie? - Zamknij pysk! Jest niebieskie, bo Bóg tak chciał!" ;-)
My się nawzajem nie zmienimy, ale miejmy nadzieję, że kolejnych niezdecydowanych na tę czy tamtą stronę udało się zagonić ;-)
Życzę Ci wszystkiego dobrego Halewiczu! Niech Ci Matka Natura, którą zowiesz Bogiem, sprzyja jak najczęściej! ...aha, i nie trać czasu na modlitwę za mnie - stary głupiec już się nie zmieni ;-) Są tu inni, naprawdę mocno potrzebujący Twojej modlitwy... ;-)
No i "huk" bombki strzelił. A zapowiadało się już nawet ciekawie ;-)
Powiedziałbym, że argument "nie, bo nie" to właśnie domena wierzących: "Dlaczego niebo jest niebieskie? - Zamknij pysk! Jest niebieskie, bo Bóg tak chciał!" ;-)
My się nawzajem nie zmienimy, ale miejmy nadzieję, że kolejnych niezdecydowanych na tę czy tamtą stronę udało się zagonić ;-)
Życzę Ci wszystkiego dobrego Halewiczu! Niech Ci Matka Natura, którą zowiesz Bogiem, sprzyja jak najczęściej! ...aha, i nie trać czasu na modlitwę za mnie - stary głupiec już się nie zmieni ;-) Są tu inni, naprawdę mocno potrzebujący Twojej modlitwy... ;-)
Jest mroźny, środowy poranek. Lekcja religii zaczęła się punktualnie. Ksiądz katecheta opowiada dzieciom o tym, że popełnianie grzechów jest przywarą każdego człowieka, że każdy człowiek jest słaby ale ci ludzie, którzy chcą kroczyć drogą, jaką kroczył Chrystus i wsłuchają się w Jego słowa nie będą tak narażeni na pokusę grzechu, jak ci, którzy odrzucając Boga, wybierają drogę grzechu, pokusy, nieprawości, łatwego życia i siania zła.
Oczywiście takich przykładów jest więcej.
Indoktrynacja dzieci poprzez prawidłowe kształtowanie ich młodych umysłów, wskazywanie właściwych przykładów i postaw moralno-etycznych na podstawie nauk Chrystusa jest właściwą metodą wychowawczą.
Zapraszasz do dyskusji nad z góry założoną tezą, która nawet nie wymaga komentarza, bo komentarz jest oczywisty, każda osoba wierząca potępi taką formę patologizowania nauki religii.
Taka forma i treść w nauce religii jest naganna i trudno o dyskusję nad tym. Jedyne, co można by poddać pod dyskusję, to jak rodzice powinni reagować na niewłaściwą formę nauczania katechetycznego.
Twoja teza jawi się jako jakiś standard w nauce religii. Demagogicznie przedstawiasz naukę religii, jako coś z zasady złego. To manipulacja.
Znam wielu księży, część z nich naucza w szkołach, są lubiani i przez dzieci i przez rodziców. Organizują dla dzieciaków przeróżne wycieczki, obozy, wypady rowerowe, pomagają dzieciom z najuboższych rodzin, w swoich parafiach organizują dla nich zbiórki potrzebnych rzeczy, paczki świąteczne, etc.. Czynnie uczestniczą w pomocy rodzicom w przypadku problemów wychowawczych z dziećmi, wspomagają szkolnych psychologów w pracy, itd.. Mógłbym mnożyć bez końca pozytywne aspekty obecności księży w szkołach.
Aby ta dyskusja miała sens, czy też doprowadziła do jakiegoś konstruktywnego konsensusu, musiałbyś sporządzić statystykę, ilu jest takich księży, jak opisałeś; a ilu jest takich, o których ja napisałem.
Oczywiście takich przykładów jest więcej.
Indoktrynacja dzieci poprzez prawidłowe kształtowanie ich młodych umysłów, wskazywanie właściwych przykładów i postaw moralno-etycznych na podstawie nauk Chrystusa jest właściwą metodą wychowawczą.
Zapraszasz do dyskusji nad z góry założoną tezą, która nawet nie wymaga komentarza, bo komentarz jest oczywisty, każda osoba wierząca potępi taką formę patologizowania nauki religii.
Taka forma i treść w nauce religii jest naganna i trudno o dyskusję nad tym. Jedyne, co można by poddać pod dyskusję, to jak rodzice powinni reagować na niewłaściwą formę nauczania katechetycznego.
Twoja teza jawi się jako jakiś standard w nauce religii. Demagogicznie przedstawiasz naukę religii, jako coś z zasady złego. To manipulacja.
Znam wielu księży, część z nich naucza w szkołach, są lubiani i przez dzieci i przez rodziców. Organizują dla dzieciaków przeróżne wycieczki, obozy, wypady rowerowe, pomagają dzieciom z najuboższych rodzin, w swoich parafiach organizują dla nich zbiórki potrzebnych rzeczy, paczki świąteczne, etc.. Czynnie uczestniczą w pomocy rodzicom w przypadku problemów wychowawczych z dziećmi, wspomagają szkolnych psychologów w pracy, itd.. Mógłbym mnożyć bez końca pozytywne aspekty obecności księży w szkołach.
Aby ta dyskusja miała sens, czy też doprowadziła do jakiegoś konstruktywnego konsensusu, musiałbyś sporządzić statystykę, ilu jest takich księży, jak opisałeś; a ilu jest takich, o których ja napisałem.
Wdr, nie denerwuj się tak, "złość piękności szkodzi". Jak potem wejdziesz do swojego nadprzyrodzonego świata z takimi "szramami" w osobowości?
Jeden na tysiąc księży to kropla w morzu. Nauczanie religii schodzi na psy. Zamiast przekazywać na tych lekcjach wartości, tłucze się dzieciom do łba obowiązek posłuszeństwa wobec religii i instytucji Kościoła, a to nie ma nic wspólnego np. z etyką i moralnością.
Co do "reszty" - owszem, masz tu sporo racji, ale pojawia się też co raz więcej sygnałów, że rodzice wypisują swoje dzieci z lekcji religii. To nie jest tak, że się nie interesują, oni nie chcą aby ich dziecko było uczone tych bzdur. Oni preferują, aby dziecko od małego wpajane miało idee, które będą moralnie dobre, ale też pozwolą dalej się rozwijać i uczyć się jak radzić sobie na tym świecie. Religia tego nie daje, za to daje skrępowanie i zawęża umysł.
Jeden na tysiąc księży to kropla w morzu. Nauczanie religii schodzi na psy. Zamiast przekazywać na tych lekcjach wartości, tłucze się dzieciom do łba obowiązek posłuszeństwa wobec religii i instytucji Kościoła, a to nie ma nic wspólnego np. z etyką i moralnością.
Co do "reszty" - owszem, masz tu sporo racji, ale pojawia się też co raz więcej sygnałów, że rodzice wypisują swoje dzieci z lekcji religii. To nie jest tak, że się nie interesują, oni nie chcą aby ich dziecko było uczone tych bzdur. Oni preferują, aby dziecko od małego wpajane miało idee, które będą moralnie dobre, ale też pozwolą dalej się rozwijać i uczyć się jak radzić sobie na tym świecie. Religia tego nie daje, za to daje skrępowanie i zawęża umysł.
Będąc dziecięciem chodziłam na religię do salki przy kościele. Pózniej moje dzieci uczyły się religii w szkole. Miały lekcje i z panią katechetką i z jednym, drugim księdzem takim zwykłym parafialnym i z zakonnikami (jezuici, franciszkanie) . Nie mówię, że nie ma księży straszących wiecznym cierpieniem za opuszczenie mszy. Może są tacy. Ale w dotychczasowym, dość długim życiu nie spotkałam ich. Z ciekawości zapytałam jedno z moich dzieci, które akurat było w zasięgu, czy ma może (o czym nie wiem) doświadczenia z religii takie jak opisał k7 w swoim poście. Odpowiedział, że słyszał od kolegi, który miał kolegę, którego jakaś katechetka na religii straszyła.
Natomiast, tak jak napisał pan H znam wielu księży poświęcajacych swój czas zarówno młodszym jak i dorosłym, organizujących wyjazdy dla dzieciaków z uboższych rodzin (różne: rowerowe, kajakowe, na narty). Sama jechałam kiedyś z taką grupa jako opiekunka (nikt na tym nie zarabiał. Każdy opiekun i świecki i duchowny pracował w formie wolontariatu). Znam księży organizujących w swoim wolnym czasie spotkania dla dorosłych (poruszane tam są bardzo rózne tematy od typowo teologicznych, poprzez wykłady religioznawcze do "religia a nauka i swiat współczesny"), kółka zainteresowań dla młodzieży (niekoniecznie dotyczące religii).
I w ogóle nie wiem skąd się biora te procentowe porównania.
95% księży jest złych 5 % dobrych. Lub odwrotnie. Czy to na podstawie jakichś badań
Natomiast, tak jak napisał pan H znam wielu księży poświęcajacych swój czas zarówno młodszym jak i dorosłym, organizujących wyjazdy dla dzieciaków z uboższych rodzin (różne: rowerowe, kajakowe, na narty). Sama jechałam kiedyś z taką grupa jako opiekunka (nikt na tym nie zarabiał. Każdy opiekun i świecki i duchowny pracował w formie wolontariatu). Znam księży organizujących w swoim wolnym czasie spotkania dla dorosłych (poruszane tam są bardzo rózne tematy od typowo teologicznych, poprzez wykłady religioznawcze do "religia a nauka i swiat współczesny"), kółka zainteresowań dla młodzieży (niekoniecznie dotyczące religii).
I w ogóle nie wiem skąd się biora te procentowe porównania.
95% księży jest złych 5 % dobrych. Lub odwrotnie. Czy to na podstawie jakichś badań
Katechetka, która mnie uczyła religii okazała się byłą siostrą zakonną, którą wyrzucili za lesbijstwo. To poszła nauczać dzieci religii... Drugą taką miałam kiedyś za ścianą- sąsiadka. Jej dziewczyna chodziła po ulicy i płakała za nią, bo odeszła do innego sąsiada... Szkoda gadać. Jeden wielki burdel.
@Niulka - skoro ją wyrzucili, to widocznie zakon nie tolerował seksualnego rozpasania:) Ergo, nie było z nimi tak źle. Orientacji seksualnej się nie zmieni ale na jej podstawie nie można kogoś skreślić. Być może jej obecność w zakonie naruszała na tyle reguły zakonne, że musiała odejść, ale nie można jej odbierać, że posiadała odpowiednią wiedzę, aby przekazywać ją dzieciom.
@Niulka - nie ma czegoś takiego, jak "niewygodne" zapisy w Biblii. Jest ich interpretacja oraz dyskusja teologiczno-doktrynalna, którą śledzę i czynnie w niej uczestniczę wśród osób wierzących. Jedni są skrajni, radykalni i nie dopuszczają jakichkolwiek zmian, inni (tu m.in. ja) widzą otwartość Chrystusa na każdego człowieka i Jego większe zainteresowanie grzesznikiem, niż prawym i bogobojnym.
Wybór papieża jest wynikiem wyborów ludzkich ale poprzedzonych modlitwą o udzielenie daru Ducha Świętego, aby wybór ten był mądry.
Wybór papieża jest wynikiem wyborów ludzkich ale poprzedzonych modlitwą o udzielenie daru Ducha Świętego, aby wybór ten był mądry.
"@wdr/Niulka - naprawdę nie wiem skąd bierzecie te liczby...95%...1/1000. Rozumiem Waszą niechęć do niektórych klechów ale na miłość Boską, nie dokonujmy aż tak daleko idącej generalizacji kapłanów!"
Myślę, że im chodzi o to, że są to po prostu duże liczby, duży odsetek. Patrząc na to co się w tym środowisku dzieje, byłbym skłonny przyznać im wiele racji...
Myślę, że im chodzi o to, że są to po prostu duże liczby, duży odsetek. Patrząc na to co się w tym środowisku dzieje, byłbym skłonny przyznać im wiele racji...
@K7 - w mojej ocenie problemem jest kształtowany przekaz medialny, który z łatwością uwypukla pewne zdarzenia, a o innych nie informuje.
Zatem gdyby media miałyby z równym zaangażowaniem pisać o pozytywnych zdarzeniach występujących w kościele, co ze zdarzeniami wymagającymi bezdyskusyjnego potępienia (abp. Wesołowski pedofil), to być może nagle ten odsetek w odczuciu przeciętnego człowieka by uległ diametralnej zmianie.
Jest takie angielskie powiedzenie/przysłowie: "If You do good, no one will remember, if You do wrong no one forgets".
Zatem gdyby media miałyby z równym zaangażowaniem pisać o pozytywnych zdarzeniach występujących w kościele, co ze zdarzeniami wymagającymi bezdyskusyjnego potępienia (abp. Wesołowski pedofil), to być może nagle ten odsetek w odczuciu przeciętnego człowieka by uległ diametralnej zmianie.
Jest takie angielskie powiedzenie/przysłowie: "If You do good, no one will remember, if You do wrong no one forgets".
"Zatem gdyby media miałyby z równym zaangażowaniem pisać o pozytywnych zdarzeniach występujących w kościele, co ze zdarzeniami wymagającymi bezdyskusyjnego potępienia (abp. Wesołowski pedofil), to być może nagle ten odsetek w odczuciu przeciętnego człowieka by uległ diametralnej zmianie.
Jest takie angielskie powiedzenie/przysłowie: "If You do good, no one will remember, if You do wrong no one forgets"."
Będąc tu bezczelnym do szpiku kości powiem krótko:
W waszym społecznym interesie (jako społeczności Kościoła, członków Kościoła, a w szczególności nauczycieli doktryny i kapłanów) jest czynienie dobra bezinteresownie i o tym uczy Wasza Biblia czy wspomniany już Jezus. Nie powinniście więc za to oczekiwać nagród i nagłośnienia. Co do złych uczynków, powinniście być karani za nie podwójnie, ponieważ tysiące ludzi mimo wszystko Wam ślepo ufa, a Wy potraficie ich zawieść (przykładowo wspomniana pedofilia). I nie ważne że nie wszyscy tacy są, w sensie źli. Ważne że instytucja Kościoła niewiele z tym robi, a często tuszuje sprawy na niższych szczeblach zanim dotrą do Watykanu.
Papież, jako głowa Kościoła i następca takiej znamienitości jak św. Piotr, powinien mieć więcej oleju w głowie...
Jest takie angielskie powiedzenie/przysłowie: "If You do good, no one will remember, if You do wrong no one forgets"."
Będąc tu bezczelnym do szpiku kości powiem krótko:
W waszym społecznym interesie (jako społeczności Kościoła, członków Kościoła, a w szczególności nauczycieli doktryny i kapłanów) jest czynienie dobra bezinteresownie i o tym uczy Wasza Biblia czy wspomniany już Jezus. Nie powinniście więc za to oczekiwać nagród i nagłośnienia. Co do złych uczynków, powinniście być karani za nie podwójnie, ponieważ tysiące ludzi mimo wszystko Wam ślepo ufa, a Wy potraficie ich zawieść (przykładowo wspomniana pedofilia). I nie ważne że nie wszyscy tacy są, w sensie źli. Ważne że instytucja Kościoła niewiele z tym robi, a często tuszuje sprawy na niższych szczeblach zanim dotrą do Watykanu.
Papież, jako głowa Kościoła i następca takiej znamienitości jak św. Piotr, powinien mieć więcej oleju w głowie...
Akurat papież Franciszek, ku przerażeniu watykańskiego betonu nepotów i kombinatorów finansowych, wprowadził dość radykalne zmiany.
Nie wchodząc już w szczegóły konkretnych decyzji, napiszę tylko tyle, że w ciągu swojego krótkiego pontyfikatu spacyfikował praktycznie wszystkie instytucje watykańskie, które w nieobliczalny sposób wydatkowały miliony euro na swoją "reprezentację". Pomimo obaw osób bliskich Franciszkowi, że ktoś może chcieć Ojca Świętego wyeliminować fizycznie, papież nie okazuje lęku, a osoby dotknięte odebraniem przywilejów i finansowych apanaży godnych prezesów banków, jakby w pokorze przyjmują nowe, które Franciszek wprowadził.
Co do pedofilii wśród kapłanów, to znam stosunek papieża do tej dewiacji i z tego co mi wiadomo, służby watykańskie oddelegowany do wielu regionów świata tępią takich księży z niebywałą bezwzględnością. Nie znam dokładnych liczb ale wiem, że wydalono już ze stanu kapłańskiego wielu księży, jednocześnie zawiadomiono organa ścigania o możliwości popełnienia przestępstwa. Zwyczajnie prasa się tym nie epatuje, stąd brak szerszych informacji medialnych o tym.
Co do tuszowania spraw na szczeblach diecezjalnych, to blady strach padł na biskupów, gdyż watykańscy audytorzy bardzo wnikliwie badają każde, choćby najmniejsze zgłoszenie nieprawidłowości (np. finansowych), czy oskarżeń o nadużycia seksualne (nie tylko wobec nieletnich) również w zakresie tolerancji kontaktów homoseksualnych wśród księży czy kleryków.
Życie w celibacie i zagłuszanie naturalnych potrzeb człowieka doprowadza czasem do niebywałych patologii ale to już jest temat na zupełnie odrębną dyskusję, w której nie czułbym się predestynowany do wyrażania opinii.
Bezinteresowność w czynienia dobra wynika wprost z Ewangelii (Niech nie wie prawica, co robi lewica). Również i przyjęte imię Franciszek (przez obecnego papieża) jest jasnym komunikatem dla wszystkich, że droga św. Franciszka z Asyżu jest właściwą drogą dla wszystkich osób konsekrowanych - kto tego nie zrozumie, nie dostosuje się...będzie musiał zdjąć sutannę. Święty Franciszek z Asyżu był w tym zakresie bardzo pryncypialny i wymagał od współbraci, poza cielesną ascezą, również wielkiego poświęcenia dla innych ludzi. Franciszkanie słynęli i słyną ze swojego głębokiego zaangażowania emocjonalnego w pomoc innym i naśladowania wprost życia Chrystusa.
Zatem Twój negatywny stosunek do kościoła, kapłanów, wiary...a może i samego Boga, z czegoś wynika, a nie jest to z pewnością podyktowane li tylko analizą informacji medialnych.
Zły (Szatan) nie działa nigdy wprost, działa za pośrednictwem i przez człowieka sieją zło, niepewność, wątpliwość, ciemność, skłócając ludzi i siejąc wśród nich zamęt. Czasem człowiek światły, wykształcony i potocznie mówiąc mądry, nie zdaje sobie sprawy z tego, że jest podmiotem działania Szatana. Można to oczywiście identyfikować, rozpoznawać wstępnie i odpowiednio reagować. Ludzie mają słabe pojęcie o demonologii i w zasadzie utożsamiają istotę bytu Złego poprzez pryzmat filmów i obrazów, a nie zagrożeń duchowych.
Są różne rodzaje oddziaływania Szatana na człowieka. Zniewolenia, dręczenia, rzadko opętania z manifestacją złego ducha (patrz filmy typu Egzorcysta). Szatan to nie stwór z rogami i alegoria potwora z ogonem. To byt niematerialny, zły i pokrętny w swej naturze, pozbawiony pierwiastka dobra, którego jedynym celem jest skłócanie człowieka z Bogiem i zasiewanie zła wśród ludzi.
Zdarza się, że człowiek zniewolony przez Złego nawet nie zdaje sobie z tego sprawy. Kiedyś, otworzywszy się na zło, wyparł się Boga, znienawidził go, wyśmiał i wyszydził, a tym samym oddał się w ręce Zła.
Ktoś tu napisał, że nie wierzy w Boga, to i nie wierzy w Szatan. Odpisałem mu, że jego wiara jest mało istotna, bo Szatan wierzy w niego.
p.s. przepraszam za literówki ale nie chce mi się poprawiać:) Tekst pisałem z biegu:)
Nie wchodząc już w szczegóły konkretnych decyzji, napiszę tylko tyle, że w ciągu swojego krótkiego pontyfikatu spacyfikował praktycznie wszystkie instytucje watykańskie, które w nieobliczalny sposób wydatkowały miliony euro na swoją "reprezentację". Pomimo obaw osób bliskich Franciszkowi, że ktoś może chcieć Ojca Świętego wyeliminować fizycznie, papież nie okazuje lęku, a osoby dotknięte odebraniem przywilejów i finansowych apanaży godnych prezesów banków, jakby w pokorze przyjmują nowe, które Franciszek wprowadził.
Co do pedofilii wśród kapłanów, to znam stosunek papieża do tej dewiacji i z tego co mi wiadomo, służby watykańskie oddelegowany do wielu regionów świata tępią takich księży z niebywałą bezwzględnością. Nie znam dokładnych liczb ale wiem, że wydalono już ze stanu kapłańskiego wielu księży, jednocześnie zawiadomiono organa ścigania o możliwości popełnienia przestępstwa. Zwyczajnie prasa się tym nie epatuje, stąd brak szerszych informacji medialnych o tym.
Co do tuszowania spraw na szczeblach diecezjalnych, to blady strach padł na biskupów, gdyż watykańscy audytorzy bardzo wnikliwie badają każde, choćby najmniejsze zgłoszenie nieprawidłowości (np. finansowych), czy oskarżeń o nadużycia seksualne (nie tylko wobec nieletnich) również w zakresie tolerancji kontaktów homoseksualnych wśród księży czy kleryków.
Życie w celibacie i zagłuszanie naturalnych potrzeb człowieka doprowadza czasem do niebywałych patologii ale to już jest temat na zupełnie odrębną dyskusję, w której nie czułbym się predestynowany do wyrażania opinii.
Bezinteresowność w czynienia dobra wynika wprost z Ewangelii (Niech nie wie prawica, co robi lewica). Również i przyjęte imię Franciszek (przez obecnego papieża) jest jasnym komunikatem dla wszystkich, że droga św. Franciszka z Asyżu jest właściwą drogą dla wszystkich osób konsekrowanych - kto tego nie zrozumie, nie dostosuje się...będzie musiał zdjąć sutannę. Święty Franciszek z Asyżu był w tym zakresie bardzo pryncypialny i wymagał od współbraci, poza cielesną ascezą, również wielkiego poświęcenia dla innych ludzi. Franciszkanie słynęli i słyną ze swojego głębokiego zaangażowania emocjonalnego w pomoc innym i naśladowania wprost życia Chrystusa.
Zatem Twój negatywny stosunek do kościoła, kapłanów, wiary...a może i samego Boga, z czegoś wynika, a nie jest to z pewnością podyktowane li tylko analizą informacji medialnych.
Zły (Szatan) nie działa nigdy wprost, działa za pośrednictwem i przez człowieka sieją zło, niepewność, wątpliwość, ciemność, skłócając ludzi i siejąc wśród nich zamęt. Czasem człowiek światły, wykształcony i potocznie mówiąc mądry, nie zdaje sobie sprawy z tego, że jest podmiotem działania Szatana. Można to oczywiście identyfikować, rozpoznawać wstępnie i odpowiednio reagować. Ludzie mają słabe pojęcie o demonologii i w zasadzie utożsamiają istotę bytu Złego poprzez pryzmat filmów i obrazów, a nie zagrożeń duchowych.
Są różne rodzaje oddziaływania Szatana na człowieka. Zniewolenia, dręczenia, rzadko opętania z manifestacją złego ducha (patrz filmy typu Egzorcysta). Szatan to nie stwór z rogami i alegoria potwora z ogonem. To byt niematerialny, zły i pokrętny w swej naturze, pozbawiony pierwiastka dobra, którego jedynym celem jest skłócanie człowieka z Bogiem i zasiewanie zła wśród ludzi.
Zdarza się, że człowiek zniewolony przez Złego nawet nie zdaje sobie z tego sprawy. Kiedyś, otworzywszy się na zło, wyparł się Boga, znienawidził go, wyśmiał i wyszydził, a tym samym oddał się w ręce Zła.
Ktoś tu napisał, że nie wierzy w Boga, to i nie wierzy w Szatan. Odpisałem mu, że jego wiara jest mało istotna, bo Szatan wierzy w niego.
p.s. przepraszam za literówki ale nie chce mi się poprawiać:) Tekst pisałem z biegu:)
"(...)ciągu swojego krótkiego pontyfikatu spacyfikował praktycznie wszystkie instytucje watykańskie(...)"
Zatem doczekaliśmy się w końcu papieża "z jajami". Aczkolwiek wciąż wydaje mi się, że miliony, które w Watykanie są spędzane na dostatnie życie jego duchownych mieszkańców, mógłby uratować życie niejednemu głodującemu czy choremu dziecku. No ale od czegoś trzeba zacząć.
"(...)Co do pedofilii wśród kapłanów(...)Co do tuszowania spraw na szczeblach diecezjalnych(...)"
Wydaje mi się, że to jednak za mało. Kościół walczy z wiatrakami. A tymi wiatrakami są ludzka natura i instynkty. Wspomniałeś tu bardzo ważną kwestię celibatu (faktycznie pomijaną przez większość w dyskusjach). Gdyby tak umożliwić kapłanom zwyczajne zaspokojenie swoich seksualnych potrzeb, jednocześnie nie obarczając ich grzechem, może nie byłoby aż tylu przepadków odchyleń. A sprawy na szczeblach lokalnych są tuszowane dalej i pewnie będą, i to nie tylko te związane z przestępstwami na tle seksualnym. Ciągle otrzymuję informacje z "pierwszej ręki" - po prostu widzę co się tam dzieje, może nie wszędzie, ale fakt przyzwolenia na to choćby w jednej diecezji zdecydowanie obniża wartość Kościoła jako instytucji społecznej, przyjaznej dla ludu i godnej zaufania.
Co do zła/szatana - trochę popłynąłeś z tą poetycką personifikacją samego zła ;-) Myślę że jedyne zło czai się w zakamarkach ludzkiego umysłu, a w szczególności w premedytacji połączonej z ludzką głupotą. Świat nie jest dobry ani zły, to ludzie wraz z ich ciemnotą osobistą i wolną wolą są straszni i przerażający.
"Zdarza się, że człowiek zniewolony przez Złego nawet nie zdaje sobie z tego sprawy"
Myślę, że żaden szatan ani bóg nie istnieją. Czy to oznacza że jestem "zniewolony", jednocześnie tego nieświadomy i oddałem się złu? Jeśli tak, to czy jako "współpracownik" szatana mógłbym mimo wszystko robić rzeczy dobre?
A co jeśli całe życie wiodę w sposób moralnie dobry, nie opuszczam potrzebujących, pomagam tym, którym jestem w stanie, a jednocześnie jawnie wyśmiewam wiarę w boga oraz ignoruję kompletnie pojęcie szatana? Czy wtedy będę po śmierci zbawiony, czy może "pójdę" na grubą imprezę do piekła?
Zatem doczekaliśmy się w końcu papieża "z jajami". Aczkolwiek wciąż wydaje mi się, że miliony, które w Watykanie są spędzane na dostatnie życie jego duchownych mieszkańców, mógłby uratować życie niejednemu głodującemu czy choremu dziecku. No ale od czegoś trzeba zacząć.
"(...)Co do pedofilii wśród kapłanów(...)Co do tuszowania spraw na szczeblach diecezjalnych(...)"
Wydaje mi się, że to jednak za mało. Kościół walczy z wiatrakami. A tymi wiatrakami są ludzka natura i instynkty. Wspomniałeś tu bardzo ważną kwestię celibatu (faktycznie pomijaną przez większość w dyskusjach). Gdyby tak umożliwić kapłanom zwyczajne zaspokojenie swoich seksualnych potrzeb, jednocześnie nie obarczając ich grzechem, może nie byłoby aż tylu przepadków odchyleń. A sprawy na szczeblach lokalnych są tuszowane dalej i pewnie będą, i to nie tylko te związane z przestępstwami na tle seksualnym. Ciągle otrzymuję informacje z "pierwszej ręki" - po prostu widzę co się tam dzieje, może nie wszędzie, ale fakt przyzwolenia na to choćby w jednej diecezji zdecydowanie obniża wartość Kościoła jako instytucji społecznej, przyjaznej dla ludu i godnej zaufania.
Co do zła/szatana - trochę popłynąłeś z tą poetycką personifikacją samego zła ;-) Myślę że jedyne zło czai się w zakamarkach ludzkiego umysłu, a w szczególności w premedytacji połączonej z ludzką głupotą. Świat nie jest dobry ani zły, to ludzie wraz z ich ciemnotą osobistą i wolną wolą są straszni i przerażający.
"Zdarza się, że człowiek zniewolony przez Złego nawet nie zdaje sobie z tego sprawy"
Myślę, że żaden szatan ani bóg nie istnieją. Czy to oznacza że jestem "zniewolony", jednocześnie tego nieświadomy i oddałem się złu? Jeśli tak, to czy jako "współpracownik" szatana mógłbym mimo wszystko robić rzeczy dobre?
A co jeśli całe życie wiodę w sposób moralnie dobry, nie opuszczam potrzebujących, pomagam tym, którym jestem w stanie, a jednocześnie jawnie wyśmiewam wiarę w boga oraz ignoruję kompletnie pojęcie szatana? Czy wtedy będę po śmierci zbawiony, czy może "pójdę" na grubą imprezę do piekła?
k7
"A co jeśli całe życie wiodę w sposób moralnie dobry, nie opuszczam potrzebujących, pomagam tym, którym jestem w stanie, a jednocześnie jawnie wyśmiewam wiarę w boga oraz ignoruję kompletnie pojęcie szatana? Czy wtedy będę po śmierci zbawiony, czy może "pójdę" na grubą imprezę do piekła?"
wg twojej teorii którą przedstawiłeś w innym wątku znikniesz
wg teorii Halewicza będziesz smażył się w piekle po wsze czasy
wg mojej teorii: zobaczymy nie wyprzedzaj faktów , może dostaniesz kolejne szanse, by pokonać kolejne szczeble w drodze do oświecenia swojej powiedzmy to w języku wierzących "duszy" ;]
teraz wybierz sobie ;P
"A co jeśli całe życie wiodę w sposób moralnie dobry, nie opuszczam potrzebujących, pomagam tym, którym jestem w stanie, a jednocześnie jawnie wyśmiewam wiarę w boga oraz ignoruję kompletnie pojęcie szatana? Czy wtedy będę po śmierci zbawiony, czy może "pójdę" na grubą imprezę do piekła?"
wg twojej teorii którą przedstawiłeś w innym wątku znikniesz
wg teorii Halewicza będziesz smażył się w piekle po wsze czasy
wg mojej teorii: zobaczymy nie wyprzedzaj faktów , może dostaniesz kolejne szanse, by pokonać kolejne szczeble w drodze do oświecenia swojej powiedzmy to w języku wierzących "duszy" ;]
teraz wybierz sobie ;P
@Halewicz
"Zły (Szatan) nie działa nigdy wprost, działa za pośrednictwem i przez człowieka sieją zło, niepewność, wątpliwość, ciemność, skłócając ludzi i siejąc wśród nich zamęt. Czasem człowiek światły, wykształcony i potocznie mówiąc mądry, nie zdaje sobie sprawy z tego, że jest podmiotem działania Szatana."
Hal skoro już wszystko rozpracowałeś, chciałbym zadedykować tobie piosenkę :
Specjalnie ode mnie dla ciebie Halewicz ;]
http://www.youtube.com/watch?v=_sUrkn9ztAg
Puszczaj ją sobie codziennie. ;]
"Zły (Szatan) nie działa nigdy wprost, działa za pośrednictwem i przez człowieka sieją zło, niepewność, wątpliwość, ciemność, skłócając ludzi i siejąc wśród nich zamęt. Czasem człowiek światły, wykształcony i potocznie mówiąc mądry, nie zdaje sobie sprawy z tego, że jest podmiotem działania Szatana."
Hal skoro już wszystko rozpracowałeś, chciałbym zadedykować tobie piosenkę :
Specjalnie ode mnie dla ciebie Halewicz ;]
http://www.youtube.com/watch?v=_sUrkn9ztAg
Puszczaj ją sobie codziennie. ;]
Halewicz
Oczywiście, masz rację, że nie wszędzie na lekcjach religii jest trauma i strach. Nie miałem zamiaru generalizować, a zachęcić do dyskusji. I jak najbardziej się zgadzam, że odpowiedź na moją tezę jest raczej oczywista, czy to dla katolika czy ateisty. Jednak pozwól się wypowiedzieć innym.
"Indoktrynacja dzieci poprzez prawidłowe kształtowanie ich młodych umysłów, wskazywanie właściwych przykładów i postaw moralno-etycznych na podstawie nauk Chrystusa jest właściwą metodą wychowawczą."
Tu bym polemizował. To nie jest absolutnie właściwa metoda. Ona jest zdecydowanie lepsza od tej, którą opisałem w pierwszym poście, ale nie właściwa. Sam jesteś stronniczy w swojej wypowiedzi i tym razem nie zachęcasz do dyskusji, a jawnie narzucasz kierunek myślenia.
Nie ma żadnych powodów, aby twierdzić że to nauki Jezusa są właściwe. Przecież moralność powstała na długo przed jego narodzinami (zakładając że ów istniał, w co byłbym skłonny uwierzyć na podstawie danych historycznych, jednak jako człowiek - fakt, podobno narobił zamieszania w swoim otoczeniu... aha, i było ich wielu :-)). To co jest w naukach Jezusa zostało wzięte z obserwacji, a nie dane z "góry". Więc po co oszukiwać młode umysły i zasiewać w nich ziarno wiary, która mami ludzi od ponad dwóch tysięcy lat?
Oczywiście, masz rację, że nie wszędzie na lekcjach religii jest trauma i strach. Nie miałem zamiaru generalizować, a zachęcić do dyskusji. I jak najbardziej się zgadzam, że odpowiedź na moją tezę jest raczej oczywista, czy to dla katolika czy ateisty. Jednak pozwól się wypowiedzieć innym.
"Indoktrynacja dzieci poprzez prawidłowe kształtowanie ich młodych umysłów, wskazywanie właściwych przykładów i postaw moralno-etycznych na podstawie nauk Chrystusa jest właściwą metodą wychowawczą."
Tu bym polemizował. To nie jest absolutnie właściwa metoda. Ona jest zdecydowanie lepsza od tej, którą opisałem w pierwszym poście, ale nie właściwa. Sam jesteś stronniczy w swojej wypowiedzi i tym razem nie zachęcasz do dyskusji, a jawnie narzucasz kierunek myślenia.
Nie ma żadnych powodów, aby twierdzić że to nauki Jezusa są właściwe. Przecież moralność powstała na długo przed jego narodzinami (zakładając że ów istniał, w co byłbym skłonny uwierzyć na podstawie danych historycznych, jednak jako człowiek - fakt, podobno narobił zamieszania w swoim otoczeniu... aha, i było ich wielu :-)). To co jest w naukach Jezusa zostało wzięte z obserwacji, a nie dane z "góry". Więc po co oszukiwać młode umysły i zasiewać w nich ziarno wiary, która mami ludzi od ponad dwóch tysięcy lat?
k7 a weź podejdź do tego z drugiej strony.
Masz korporację, która przekonała ludzi że w zamian za tygodniowe raty , przekaże im działkę na planecie w Galaktyce Alfa Centauri gdzie przeteleportuje ich duszę po śmierci , będą mieli tam wszystko , a za dodatkowe poświęcenie się i np wysadzenie we wskazanym miejscu dodatkowo dostaną 40 dziewic , zapewnia to tobie i twoim dzieciom dostatnie życie . Co byś zrobił , rozpieprzył takie dzieło swojego ojca i dziadka ?
Masz korporację, która przekonała ludzi że w zamian za tygodniowe raty , przekaże im działkę na planecie w Galaktyce Alfa Centauri gdzie przeteleportuje ich duszę po śmierci , będą mieli tam wszystko , a za dodatkowe poświęcenie się i np wysadzenie we wskazanym miejscu dodatkowo dostaną 40 dziewic , zapewnia to tobie i twoim dzieciom dostatnie życie . Co byś zrobił , rozpieprzył takie dzieło swojego ojca i dziadka ?
@K7
quote: "Nie ma żadnych powodów, aby twierdzić że to nauki Jezusa są właściwe."
Z etyczno-fiozoficznego punktu widzenia i przy przyjęciu za kanwę ogólnie przyjętych zasad moralnych cywilizowanego świata, nauki Chrystusa są w mojej ocenie najpełniejszym obrazem jaką drogą powinien podążać człowiek.
quote: "Przecież moralność powstała na długo przed jego narodzinami(...)
Tak, masz rację. Ale tak radykalne postawy, jak przebaczanie wrogom i modlitwa za nich wprowadził Chrystus. Gdy nawet w obliczu swojej męki, wisząc na krzyżu, powiedział: "Ojcze wybacz im, bo nie wiedzą co czynią". To świadectwo najwyższego poświęcenia i wybaczenia. Trudno z potęgą tych słów polemizować - wyłączając aspekt religijny, a rozpatrując je w konwencji stricte zasad moralnych i etycznych świata ateistycznego, to przykład najwyższych norm. Oczywiście ktoś mógłby powiedzieć, że trzeba być wyjątkowo naiwnym idiotą, aby dać się pobić, ukrzyżować i jeszcze kogoś tam prosić, aby wybaczył oprawcom.
quote: "zakładając że ów istniał(...)"
Istniał, odsyłam Ciebie to dzieł Juliusza Flawiusza.
quote: " To co jest w naukach Jezusa zostało wzięte z obserwacji, a nie dane z "góry"(...)
Nie wiem na jakiej podstawie stawiasz taką tezę. Jeżeli na podstawie własnego światopoglądu, to masz rację. Jako osoba niewierząca, trudno abyś uznawał uświęcenie słów Chrystusa i przyjmował, że Objawienie na Górze Tabor miało faktycznie miejsce. ("On jest Syn mój umiłowany, w Nim mam upodobanie, Jego słuchajcie").
quote: "Więc po co oszukiwać młode umysły i zasiewać w nich ziarno wiary, która mami ludzi od ponad dwóch tysięcy lat?"
Gdyby wyłączyć ze słów Chrystusa (w obecnych czasach) aspekt duchowo-religijno metafizyczny, a pozostawić czy wyekstraktować tylko to, co niesie prostą naukę "jak dobrze żyć", to trudno w mojej ocenie polemizować z właściwym moralnie i etycznie pozytywnym przymiotem tych słów.
quote: "Nie ma żadnych powodów, aby twierdzić że to nauki Jezusa są właściwe."
Z etyczno-fiozoficznego punktu widzenia i przy przyjęciu za kanwę ogólnie przyjętych zasad moralnych cywilizowanego świata, nauki Chrystusa są w mojej ocenie najpełniejszym obrazem jaką drogą powinien podążać człowiek.
quote: "Przecież moralność powstała na długo przed jego narodzinami(...)
Tak, masz rację. Ale tak radykalne postawy, jak przebaczanie wrogom i modlitwa za nich wprowadził Chrystus. Gdy nawet w obliczu swojej męki, wisząc na krzyżu, powiedział: "Ojcze wybacz im, bo nie wiedzą co czynią". To świadectwo najwyższego poświęcenia i wybaczenia. Trudno z potęgą tych słów polemizować - wyłączając aspekt religijny, a rozpatrując je w konwencji stricte zasad moralnych i etycznych świata ateistycznego, to przykład najwyższych norm. Oczywiście ktoś mógłby powiedzieć, że trzeba być wyjątkowo naiwnym idiotą, aby dać się pobić, ukrzyżować i jeszcze kogoś tam prosić, aby wybaczył oprawcom.
quote: "zakładając że ów istniał(...)"
Istniał, odsyłam Ciebie to dzieł Juliusza Flawiusza.
quote: " To co jest w naukach Jezusa zostało wzięte z obserwacji, a nie dane z "góry"(...)
Nie wiem na jakiej podstawie stawiasz taką tezę. Jeżeli na podstawie własnego światopoglądu, to masz rację. Jako osoba niewierząca, trudno abyś uznawał uświęcenie słów Chrystusa i przyjmował, że Objawienie na Górze Tabor miało faktycznie miejsce. ("On jest Syn mój umiłowany, w Nim mam upodobanie, Jego słuchajcie").
quote: "Więc po co oszukiwać młode umysły i zasiewać w nich ziarno wiary, która mami ludzi od ponad dwóch tysięcy lat?"
Gdyby wyłączyć ze słów Chrystusa (w obecnych czasach) aspekt duchowo-religijno metafizyczny, a pozostawić czy wyekstraktować tylko to, co niesie prostą naukę "jak dobrze żyć", to trudno w mojej ocenie polemizować z właściwym moralnie i etycznie pozytywnym przymiotem tych słów.
Halewiczu,
"Z etyczno-fiozoficznego punktu widzenia i przy przyjęciu za kanwę ogólnie przyjętych zasad moralnych cywilizowanego świata, nauki Chrystusa są w mojej ocenie najpełniejszym obrazem jaką drogą powinien podążać człowiek."
Ok, zgodzę się tu z Tobą w dużej mierze, pod pewnymi względami jego nauki są etyczne i dobre; ale uważam że każdy moralnie poprawny człowiek może być tak samo dobry, w ogóle nie idąc jego drogą. Więc po co ta cała szopka wokół moralności i etyki Jezusa? Wydaje mi się, że nie jest potrzebna, a już z pewnością nie za zasadzie, że ktokolwiek "powinien" podążać tą drogą.
Biorąc pod uwagę nauki Jezusa, Dekalog (który przecież nie został anulowany przez Nowy Testament) itd. moralnie dobry człowiek w dzisiejszych czasach stworzył by dużo lepszy etyczny kanon. Dlaczego w przykazaniach i naukach Jezusa nie ma "nie będziesz gwałcił" albo "nie będziesz molestował dzieci"? Dlaczego za to mamy 10 przykazań, z których AŻ trzy pierwsze mówią o tym, jakim to Wasz Bóg jest samolubnym, egocentrycznym, zachłannym, zapatrzonym w siebie narcyzem? Sam fakt, że Jezus nie anulował poprzednich przykazań (dał nowe, owszem, ale nie usunął/zmienił starych) nie stawia go na pozycji dobrego autorytetu do naśladowania.
"Istniał, odsyłam Ciebie to dzieł Juliusza Flawiusza. "
Nie będę się tu sprzeczał, wiem że źródła potwierdzają te tezę. Jednak pewne zapiski świadczą o tym, że takich "Jezusów" było w tamtych czasach i na tamtym terenie więcej... (taka moda na "bycie Jezusem" zapewne ;-)) Domyślam sie, że miało to związek z ówczesną sytuacją polityczną i lud zwyczajnie autorytetów potrzebował.
"Gdyby wyłączyć ze słów Chrystusa (w obecnych czasach) aspekt duchowo-religijno metafizyczny, a pozostawić czy wyekstraktować tylko to, co niesie prostą naukę "jak dobrze żyć", to trudno w mojej ocenie polemizować z właściwym moralnie i etycznie pozytywnym przymiotem tych słów."
Czym jest dla Ciebie ten "aspekt duchowo-, religijno-metafizyczny"? Potrafisz opisać co się dzieje w Twojej głowie, ciele, kiedy "doświadczasz" Twojego Boga lub Ducha Świętego lub czegokolwiek, co nazwalibyśmy ponadmaterialnym? Czy to są tylko myśli czy może coś czujesz? Naprawdę jestem ciekaw, bo wiele razy pisałeś o "metafizyce", ale czym ona dla Ciebie jest?
"Z etyczno-fiozoficznego punktu widzenia i przy przyjęciu za kanwę ogólnie przyjętych zasad moralnych cywilizowanego świata, nauki Chrystusa są w mojej ocenie najpełniejszym obrazem jaką drogą powinien podążać człowiek."
Ok, zgodzę się tu z Tobą w dużej mierze, pod pewnymi względami jego nauki są etyczne i dobre; ale uważam że każdy moralnie poprawny człowiek może być tak samo dobry, w ogóle nie idąc jego drogą. Więc po co ta cała szopka wokół moralności i etyki Jezusa? Wydaje mi się, że nie jest potrzebna, a już z pewnością nie za zasadzie, że ktokolwiek "powinien" podążać tą drogą.
Biorąc pod uwagę nauki Jezusa, Dekalog (który przecież nie został anulowany przez Nowy Testament) itd. moralnie dobry człowiek w dzisiejszych czasach stworzył by dużo lepszy etyczny kanon. Dlaczego w przykazaniach i naukach Jezusa nie ma "nie będziesz gwałcił" albo "nie będziesz molestował dzieci"? Dlaczego za to mamy 10 przykazań, z których AŻ trzy pierwsze mówią o tym, jakim to Wasz Bóg jest samolubnym, egocentrycznym, zachłannym, zapatrzonym w siebie narcyzem? Sam fakt, że Jezus nie anulował poprzednich przykazań (dał nowe, owszem, ale nie usunął/zmienił starych) nie stawia go na pozycji dobrego autorytetu do naśladowania.
"Istniał, odsyłam Ciebie to dzieł Juliusza Flawiusza. "
Nie będę się tu sprzeczał, wiem że źródła potwierdzają te tezę. Jednak pewne zapiski świadczą o tym, że takich "Jezusów" było w tamtych czasach i na tamtym terenie więcej... (taka moda na "bycie Jezusem" zapewne ;-)) Domyślam sie, że miało to związek z ówczesną sytuacją polityczną i lud zwyczajnie autorytetów potrzebował.
"Gdyby wyłączyć ze słów Chrystusa (w obecnych czasach) aspekt duchowo-religijno metafizyczny, a pozostawić czy wyekstraktować tylko to, co niesie prostą naukę "jak dobrze żyć", to trudno w mojej ocenie polemizować z właściwym moralnie i etycznie pozytywnym przymiotem tych słów."
Czym jest dla Ciebie ten "aspekt duchowo-, religijno-metafizyczny"? Potrafisz opisać co się dzieje w Twojej głowie, ciele, kiedy "doświadczasz" Twojego Boga lub Ducha Świętego lub czegokolwiek, co nazwalibyśmy ponadmaterialnym? Czy to są tylko myśli czy może coś czujesz? Naprawdę jestem ciekaw, bo wiele razy pisałeś o "metafizyce", ale czym ona dla Ciebie jest?
@K7 - "wiele razy pisałeś o "metafizyce", ale czym ona dla Ciebie jest?" Jest dla mnie Darem Łez, charyzmatem którego nie rozumiem. Gdy czytam słowa Chrystusa, które już rozumiem, łzy wzruszenia same ciekną. Nie zawsze, nie wszędzie, nie przy każdej okazji, tylko wtedy gdy skupiam się na Słowie.
Poza tym, wiele razy doświadczyłem w życiu zdarzeń i sytuacji, które wykluczają zbieg okoliczności, czy przysłowiowy "fart", a mają pierwiastek Bożej ingerencji. Ale dawanie tu tych świadectw nie ma najmniejszego sensu w tej chwili.
Poza tym, wiele razy doświadczyłem w życiu zdarzeń i sytuacji, które wykluczają zbieg okoliczności, czy przysłowiowy "fart", a mają pierwiastek Bożej ingerencji. Ale dawanie tu tych świadectw nie ma najmniejszego sensu w tej chwili.
Halewiczu,
nie drążę, zapewne to Twoje osobiste, intymne doświadczenia. Mam tylko jedno pytanie. Jeśli to nie problem i byłbyś tak uprzejmy odpowiedzieć, to zaspokoi moją ciekawość w tej kwestii: czy te doświadczenia, które wg Ciebie miały znamiona ingerencji Twojego boga, widziałeś/doświadczałeś sam? Czy są na tym świecie osoby podzielające Twoje zdanie co do Bożej ingerencji w tych sytuacjach? (chodzi mi o dokładnie te doświadczenia, o których wspomniałeś, nie osobiste inne doświadczenia tych ludzi). Mówiąc wprost - czy masz świadków?
nie drążę, zapewne to Twoje osobiste, intymne doświadczenia. Mam tylko jedno pytanie. Jeśli to nie problem i byłbyś tak uprzejmy odpowiedzieć, to zaspokoi moją ciekawość w tej kwestii: czy te doświadczenia, które wg Ciebie miały znamiona ingerencji Twojego boga, widziałeś/doświadczałeś sam? Czy są na tym świecie osoby podzielające Twoje zdanie co do Bożej ingerencji w tych sytuacjach? (chodzi mi o dokładnie te doświadczenia, o których wspomniałeś, nie osobiste inne doświadczenia tych ludzi). Mówiąc wprost - czy masz świadków?
@K7 - jechałem w nocy ul.Hutniczą od strony Rumii, pusto na drodze. Pisałem sms'a w trakcie prowadzenia samochodu, wiem że nie wolno, ale jednak to zrobiłem. Za wiaduktem jest "wysepka" z oświetloną strzałką, nie widziałem jej, w pewnym momencie "coś" skręciło kierownicę w prawo, że podniosłem wzrok do góry i zobaczyłem jak omijam w ostatniej sekundzie ominąłem ten znak i wysepkę - niechybnie miałbym "dzwona" i to czołowego. Nie ja skręciłem kierownicą w prawo, bo patrzyłem się w ekran telefonu i pisałem sms..."coś" skręciło kierownicą.
Nie jestem w stanie znaleźć racjonalnego wyjaśnienia dla tego zdarzenia. A to jedno z wielu, jakie mi się przytrafiło w życiu.
Nie jestem w stanie znaleźć racjonalnego wyjaśnienia dla tego zdarzenia. A to jedno z wielu, jakie mi się przytrafiło w życiu.
@Niulka - nie, płaska jak przysłowiowy blat stołu. Następnego dnia pojechałem tam, żeby to sprawdzić; może bez poziomicy ale dokładnie się przyjrzałem. Kierownicą coś/ktoś skręciło, taki jest fakt. Każdy ma swojego Anioła Stróża, widocznie mój uznał, że to nie czas na dodatkowe problemy, a w tym czasie miałem ich pod dostatkiem.
Ja wierzę w Boga w Maryję dziewicę i wszystkich Świętych.
W życiu nie zawsze szło mi jak z płatka, nie każdemu przecież wychodzi jak sobie zaplanował, ale to, czego do tej pory udało mi się dokonać, zawsze poprzedzałam modlitwą.
Nie jestem gorliwą katoliczką, nie biegam na wszystkie msze i nabożeństwa do kościoła, ale codziennie znajduję czas, choćby 2-3 minuty żeby porozmawiac w myślach z Bogiem, powiedzieć co mnie boli, za co chcę podziękowac i proszę o zdrowie...
Grzeszyłam i grzeszę jak każdy człowiek, raczej nigdy nie miałam do czynienia ze złymi pasterzami, ale uważam że mimo iż nie wszyscy postępują tak jak powinni, nie zraziło mnie do Wiary.
Na mszę chodzę nie dla księdza i organisty, tylko dla siebie, by wśród ludzi zebranych w Świątyni wspólnie modlić się i wysłuchać ciekawego kazania.Jest u mnie w parafii taki wikary, który bardzo ciekawie to prowadzi i opowiada.
Nie potrafię wyjaśnić dlaczego wierzę, poza tym wiem, że i tak nie zmieniłabym zdania u niedowiarków.
W życiu nie zawsze szło mi jak z płatka, nie każdemu przecież wychodzi jak sobie zaplanował, ale to, czego do tej pory udało mi się dokonać, zawsze poprzedzałam modlitwą.
Nie jestem gorliwą katoliczką, nie biegam na wszystkie msze i nabożeństwa do kościoła, ale codziennie znajduję czas, choćby 2-3 minuty żeby porozmawiac w myślach z Bogiem, powiedzieć co mnie boli, za co chcę podziękowac i proszę o zdrowie...
Grzeszyłam i grzeszę jak każdy człowiek, raczej nigdy nie miałam do czynienia ze złymi pasterzami, ale uważam że mimo iż nie wszyscy postępują tak jak powinni, nie zraziło mnie do Wiary.
Na mszę chodzę nie dla księdza i organisty, tylko dla siebie, by wśród ludzi zebranych w Świątyni wspólnie modlić się i wysłuchać ciekawego kazania.Jest u mnie w parafii taki wikary, który bardzo ciekawie to prowadzi i opowiada.
Nie potrafię wyjaśnić dlaczego wierzę, poza tym wiem, że i tak nie zmieniłabym zdania u niedowiarków.
Czyli w sumie taki standard Graszka, jak większość "wierzących". Problem widzę jak u reszty tylko w jednej rzeczy:
"W życiu nie zawsze szło mi jak z płatka, nie każdemu przecież wychodzi jak sobie zaplanował, ale to, czego do tej pory udało mi się dokonać, zawsze poprzedzałam modlitwą.
Nie jestem gorliwą katoliczką, nie biegam na wszystkie msze i nabożeństwa do kościoła, ale codziennie znajduję czas, choćby 2-3 minuty żeby porozmawiac w myślach z Bogiem, powiedzieć co mnie boli, za co chcę podziękowac i proszę o zdrowie..."
Zamiast przeprowadzić solidną analizę (lub poprosić o nią odpowiednio wykształcona osobę, np. lekarza), Ty się modlisz, a następnie podejmujesz różne decyzje w swoim życiu, tak? To jak z pójściem na egzamin bez przygotowania, ale po całym wieczorze modlitwy. To jak jazda samochodem pisząc SMSa z św. Krzysztofem naklejonym na desce z nadzieją, że się nie rozp... o wiadukt....
Gdyby nie tak irracjonalne podejście, prawdopodobnie ludzie byliby zdrowsi, bogatsi i nie zafrasowani aż tak swoimi porażkami. A i bezpieczniej by było, nie tylko na drogach ;-)
"W życiu nie zawsze szło mi jak z płatka, nie każdemu przecież wychodzi jak sobie zaplanował, ale to, czego do tej pory udało mi się dokonać, zawsze poprzedzałam modlitwą.
Nie jestem gorliwą katoliczką, nie biegam na wszystkie msze i nabożeństwa do kościoła, ale codziennie znajduję czas, choćby 2-3 minuty żeby porozmawiac w myślach z Bogiem, powiedzieć co mnie boli, za co chcę podziękowac i proszę o zdrowie..."
Zamiast przeprowadzić solidną analizę (lub poprosić o nią odpowiednio wykształcona osobę, np. lekarza), Ty się modlisz, a następnie podejmujesz różne decyzje w swoim życiu, tak? To jak z pójściem na egzamin bez przygotowania, ale po całym wieczorze modlitwy. To jak jazda samochodem pisząc SMSa z św. Krzysztofem naklejonym na desce z nadzieją, że się nie rozp... o wiadukt....
Gdyby nie tak irracjonalne podejście, prawdopodobnie ludzie byliby zdrowsi, bogatsi i nie zafrasowani aż tak swoimi porażkami. A i bezpieczniej by było, nie tylko na drogach ;-)
"nie szydź z Graszki, proszę."
Nie rozumiem do końca Waszych relacji... Jesteś jej agentem czy kimś bliskim? Zresztą jakie to ma znaczenie... Przecież to jest forum, dlaczego miałbym się nie wypowiadać w właściwy dla sytuacji sposób? ;-)
Poza tym zaintrygowałeś mnie teraz... "Nie szydź z Graszki"... a gdzie "Nie szydź z Papieża", "Nie szydź z Boga", "Nie szydź z świętości Biblii" itp? ;-)
Nie rozumiem do końca Waszych relacji... Jesteś jej agentem czy kimś bliskim? Zresztą jakie to ma znaczenie... Przecież to jest forum, dlaczego miałbym się nie wypowiadać w właściwy dla sytuacji sposób? ;-)
Poza tym zaintrygowałeś mnie teraz... "Nie szydź z Graszki"... a gdzie "Nie szydź z Papieża", "Nie szydź z Boga", "Nie szydź z świętości Biblii" itp? ;-)
"jechałem w nocy ul.Hutniczą od strony Rumii, pusto na drodze. Pisałem sms'a w trakcie prowadzenia samochodu, wiem że nie wolno, ale jednak to zrobiłem. Za wiaduktem jest "wysepka" z oświetloną strzałką, nie widziałem jej, w pewnym momencie "coś" skręciło kierownicę w prawo, że podniosłem wzrok do góry i zobaczyłem jak omijam w ostatniej sekundzie ominąłem ten znak i wysepkę - niechybnie miałbym "dzwona" i to czołowego. Nie ja skręciłem kierownicą w prawo, bo patrzyłem się w ekran telefonu i pisałem sms..."coś" skręciło kierownicą.
Nie jestem w stanie znaleźć racjonalnego wyjaśnienia dla tego zdarzenia. A to jedno z wielu, jakie mi się przytrafiło w życiu."
Niestety, nie dopatruję się tu znamion zadziałania siły nadprzyrodzonej. Raczej starałbym się to wyjaśnić w racjonalny sposób. No ale Twojego przekonania o tym nie zmienię. Masz prawo nadawać zdarzeniom w swoim życiu znaczenie. Sam uważam, że to bezcelowe, ale masz do tego prawo :-)
Nie jestem w stanie znaleźć racjonalnego wyjaśnienia dla tego zdarzenia. A to jedno z wielu, jakie mi się przytrafiło w życiu."
Niestety, nie dopatruję się tu znamion zadziałania siły nadprzyrodzonej. Raczej starałbym się to wyjaśnić w racjonalny sposób. No ale Twojego przekonania o tym nie zmienię. Masz prawo nadawać zdarzeniom w swoim życiu znaczenie. Sam uważam, że to bezcelowe, ale masz do tego prawo :-)
Nie ma racjonalnego wyjaśnienia, żadnej dziury, uskoku, wzniesienia, czegokolwiek na asfalcie, to spowodowałoby skręt kierownicą. Jedziesz, nagle czujesz skręcenie kierownicy w prawo, dość energiczne, podnosisz wzrok i widzisz jak omijasz przeszkodę. Każdy na moim miejscu poczułby to samo, najpierw strach, potem ulgę, potem zastanowienie.

Widzisz gdzieś dziury, uskoki, wzniesienia?

Widzisz gdzieś dziury, uskoki, wzniesienia?
"Nie ma racjonalnego wyjaśnienia"
Z pewnością jest, tylko Ty nawet o nim nie pomyślałeś. Może to jakiś uskok na drążku, może chwilowe przesterowanie wspomagania, może kamień, który "odrzuciłeś" najeżdżając na niego, tak że nie miałeś szans go zobaczyć...
Dlaczego takie cudowne rzeczy zdarzają się zawsze tym najgorliwiej wierzącym? :-)
Z pewnością jest, tylko Ty nawet o nim nie pomyślałeś. Może to jakiś uskok na drążku, może chwilowe przesterowanie wspomagania, może kamień, który "odrzuciłeś" najeżdżając na niego, tak że nie miałeś szans go zobaczyć...
Dlaczego takie cudowne rzeczy zdarzają się zawsze tym najgorliwiej wierzącym? :-)
k7, "PRZEPROS" teraz wszystkie dzieci, ktorym ujmujesz inteligencji...
Nie masz dzieci (???) lub masz i kulejesz w roli rodzica (???)
Bog stawia nas w roznych sytuacjach i mowi do nas przez nie.
Biblia nie jest zakazana ksiega, ukrywana i strzezona.
Jest wszedzie! Dostepna dla kazdego.
W niej, w prostych zdaniach zamkniete sa tysiace niepotrzebnych slow.
Bog przemawia do nas w czysty, czytelny sposob.
Lubie wracac do tego filmu. Pokazuje prawde o nas - ludziach, naszych ograniczeniach.
https://www.youtube.com/watch?v=zSMHmtaoXtI
Bog dopuszcza kazdy test dlatego tak wazne sa slowa:
"...I NIE WODZ NAS NA POKUSZENIE, ALE NAS ZBAW ODE ZLEGO", ktory za Twym przyzwoleniem i z naszego wyboru jest posrod nas.
Nie masz dzieci (???) lub masz i kulejesz w roli rodzica (???)
Bog stawia nas w roznych sytuacjach i mowi do nas przez nie.
Biblia nie jest zakazana ksiega, ukrywana i strzezona.
Jest wszedzie! Dostepna dla kazdego.
W niej, w prostych zdaniach zamkniete sa tysiace niepotrzebnych slow.
Bog przemawia do nas w czysty, czytelny sposob.
Lubie wracac do tego filmu. Pokazuje prawde o nas - ludziach, naszych ograniczeniach.
https://www.youtube.com/watch?v=zSMHmtaoXtI
Bog dopuszcza kazdy test dlatego tak wazne sa slowa:
"...I NIE WODZ NAS NA POKUSZENIE, ALE NAS ZBAW ODE ZLEGO", ktory za Twym przyzwoleniem i z naszego wyboru jest posrod nas.
rondel, Twoja irytacja i atak na mnie nie ma większego sensu. Nikogo nie mam zamiaru przepraszać, bo nikogo nie obraziłem. A jeśli ktoś poczuł się urażony, to już jego biznes, ja nie miałem tego w zamiarach. To kolejny dowód na to jak jesteście słabi i delikatni. Stwierdzenie prostego faktu, że "boga nie ma" lub "indoktrynacja to znęcanie się nad dziećmi" wyprowadza co niektórych z równowagi.
To inteligentny człowiek powinien czuć się obrażony przez Was, za to że propagujecie tępotę i zabobony.
Na szczęście są tu jeszcze jednostki, które potrafią elokwentnie argumentować. Jak się usuną, ten wątek umrze jak poprzedni, nie ma w tym niczego dziwnego.
To inteligentny człowiek powinien czuć się obrażony przez Was, za to że propagujecie tępotę i zabobony.
Na szczęście są tu jeszcze jednostki, które potrafią elokwentnie argumentować. Jak się usuną, ten wątek umrze jak poprzedni, nie ma w tym niczego dziwnego.
I usuną się, bo szkoda marnować energię na przekrzykiwanie całęgo stada... dobra, lepiej nie kończę, bo znów powiedzą, że ich obrażam :-P No ale tak to się kojarzy- co ja poradzę :-P
Na tym forum szczerość i indywidualność nie są mile widziane. Musisz iść z tłumem, wpasować się :-P Tu wszyscy są przykładnymi obywatelami, wzorowymi rodzicami i godnymi do naśladowania chrześcijanami. Cud, miód... mówię Ci- nic tylko brać z nich przykład :-P ze wszystkich
Na tym forum szczerość i indywidualność nie są mile widziane. Musisz iść z tłumem, wpasować się :-P Tu wszyscy są przykładnymi obywatelami, wzorowymi rodzicami i godnymi do naśladowania chrześcijanami. Cud, miód... mówię Ci- nic tylko brać z nich przykład :-P ze wszystkich
"Na tym forum szczerość i indywidualność nie są mile widziane. Musisz iść z tłumem, wpasować się :-P"
Jeśli tak by było, to jakakolwiek dyskusja nie miałaby sensu. Dyskusja jest tam, gdzie jest różnica poglądów, gdzie są kontrargumenty.
...ale co do "wzorowych rodziców" i "przykładnych chrześcijan" faktycznie masz sporo racji ;-)
Jeśli tak by było, to jakakolwiek dyskusja nie miałaby sensu. Dyskusja jest tam, gdzie jest różnica poglądów, gdzie są kontrargumenty.
...ale co do "wzorowych rodziców" i "przykładnych chrześcijan" faktycznie masz sporo racji ;-)
Na tym forum szczerość i indywidualność nie są mile widziane. Musisz iść z tłumem, wpasować się :-P Tu wszyscy są przykładnymi obywatelami, wzorowymi rodzicami i godnymi do naśladowania chrześcijanami. Cud, miód... mówię Ci- nic tylko brać z nich przykład :-P ze wszystkich
Niulka, forum jest po to, byś mogła komentować i wyrazić swoje zdanie, a pozostali mają prawo się z Tobą zgodzić lub nie.
To, jakim językiem się posługujesz w komentarzach, jest Twoją indywidualna sprawą, dlatego nie czuj się urażona wpisami i " kciukiem w dół"
Niulka, forum jest po to, byś mogła komentować i wyrazić swoje zdanie, a pozostali mają prawo się z Tobą zgodzić lub nie.
To, jakim językiem się posługujesz w komentarzach, jest Twoją indywidualna sprawą, dlatego nie czuj się urażona wpisami i " kciukiem w dół"
Dokładnie. Mało tego, nasza piękna polszczyzna zawiera takie wyrafinowane słowa, jak "głupiec", "nieuk" czy "tchórz". Używaj ich jak najwięcej, zanim znikną z tego pięknego języka (Oczywiście obrażaj poglądy, wytykaj błędy, dewaluuj argumenty, ale nigdy nie obrażaj osób) ;-)
...No chyba, że rozmawiasz z moją maskotką, Kłapouchym :-) Jego poglądy są jakby jego własną personifikacją. Strasznie zagmatwany przypadek... ;-)
...No chyba, że rozmawiasz z moją maskotką, Kłapouchym :-) Jego poglądy są jakby jego własną personifikacją. Strasznie zagmatwany przypadek... ;-)
"irytacja" ? :) a ble he he
Inteligencjo Ty.... szpagatowa... napisalam tylko za Toba:
"zwykle przepraszam wystarczy"
wiec z usmiechem na twarzy pisze Tobie... przepros ;)
Wiecej pokory zaslepiony szalencu!
O tak! "Slabi" i "delikatni", wrazliwi, cierpliwi, jak cienie... itd., itp.
Wszystko co napisales i co napiszesz to malo ... ha ha ha ha
Twoj wrozk nie siega tam, gdzie inni juz sie nie ogladaja za siebie...
Dziekuje Bogu za przypomnienie w Twoich pogladach o tym jak straszne jest zycie bez Boga i jak wielkim cierpieniem tesknota za Nim.
Nie obrazaj sie wiec ale... nie rozbawiaj wiecej
Inteligencjo Ty.... szpagatowa... napisalam tylko za Toba:
"zwykle przepraszam wystarczy"
wiec z usmiechem na twarzy pisze Tobie... przepros ;)
Wiecej pokory zaslepiony szalencu!
O tak! "Slabi" i "delikatni", wrazliwi, cierpliwi, jak cienie... itd., itp.
Wszystko co napisales i co napiszesz to malo ... ha ha ha ha
Twoj wrozk nie siega tam, gdzie inni juz sie nie ogladaja za siebie...
Dziekuje Bogu za przypomnienie w Twoich pogladach o tym jak straszne jest zycie bez Boga i jak wielkim cierpieniem tesknota za Nim.
Nie obrazaj sie wiec ale... nie rozbawiaj wiecej
Moje zdanie masz tutaj:
http://forum.trojmiasto.pl/Religia-jako-narzedzie-tumanienia-ludu-Fetysze-t579176,1,30.html
Jedno wcielenie mi wystarcza, aby je wyrazić.
http://forum.trojmiasto.pl/Religia-jako-narzedzie-tumanienia-ludu-Fetysze-t579176,1,30.html
Jedno wcielenie mi wystarcza, aby je wyrazić.
Ja podzielam zdanie K7.
Ja sama trafiałam kilkukrotnie na takich księży a i moja córka miała z takowymi do czynienia.
W podstawówce jeszcze było ok. Był ksiądz Jan który wołał mnie po nazwisku, i ksiądz Marian i gitara jego żona. Nawet należałam do scholi dziecięcej.
Później w liceum dostaliśmy księdza, który nas wyzywał od k**** i złodziei oraz straszył ogniem piekielnym;)
Następnie ksiądz, z którym miałam do czynienia przy parafii - okazało się, że okłamywał "wiernych". Sprzedając np świece na koniec mszy, mówiąc że to na szczytny cel - a wcale takie nie było. Wiem, bo wiedziałam - byłam tam od środka.
Kolejny ksiądz, to juz pod koniec liceum. Miał mojej babci udzielić ostatniego rozgrzeszenia. Powiedział jej, że nie może jej rozgrzeszyć. Chorej umierającej kobiecie, która całe swoje życie SZCZERZE wierzyła w Boga. Nie była tylko liczbą w statystyce.
Przed tym wydarzeniem moja wiara już była bardzo słaba - bo będąc widzem od środka - człowiek dowiaduje się, że to nie jest Kościół. To jest instytucja.
Po tym wydarzeniu już kompletnie upadła moja jakakolwiek sympatia do kościoła.
Kolejne wydarzenie to inny ksiądz i jego "legalna" kochanka, choć nie on jeden bo to chyba w Luzinie też taka była, w dodatku tam pojawiło się dziecko.
Mojej koleżanki z pracy najbliższa ciocia również jest w związku z księdzem. W dodatku ów ksiądz nie mógł się zdecydować, czy woli ciocię czy kuzynkę;))) I to wszystko ....w Toruniu!:)
Jak moja młoda była w przedszkolu, katechetka opowiadała im o Maryi Dziewicy. Jako, że ona jest dociekliwa to w domu zadała mi pytanie kto to jest dziewica. No cóż. Nie miałam ochoty tego tłumaczyć 4 latce - więc powiedziałam, że nie wiem, ale skoro katechetka tak mówi, to ona wiedzieć musi i się jej ma o to spytać. Nie muszę mówić, że została m wezwana na dywanik. Po moim wytłumaczeniu katechetka i tak nie uważała na to by używać takiego języka, które 4 latki zrozumieją.
I wiele innych sytuacji, czyli to nie są odosobnione przypadki. Jest ich bardzo dużo. Za dużo. A tłumaczenie, że ksiądz jest "tylko" człowiekiem do mnie nie przemawia.
To tak jakby lekarz powiedział, że każdy może popełnić błąd. Tymczasem lekarz nie może popełnić błędu, ksiądz również nie powinien. Lekarz odpowiada za błędy przed sądem. A ksiądz? Nigdzie.
Totalnie nie wierzę w instytucję kościoła. Jest to jedno wielkie zakłamanie i popęd za kasą. Ksiądz stał się zawodem a nie powołaniem.
Bez nich również można wierzyć w boga. Można bez biblii (dla mnie to jest zwykła książka - z wyselekcjonowanymi opowiadaniami przez kościół). Mogę się do niego modlić kiedy chcę i jeśli chcę.
Nie wierzę w Maryję Dziewicę, nie wierzę w Jezusa ( taka historia w dalekiej przeszłości też już się wydarzyła).
Wierzę w siłę, w naturę, w przyrodę, wierzę w energię.
Ja sama trafiałam kilkukrotnie na takich księży a i moja córka miała z takowymi do czynienia.
W podstawówce jeszcze było ok. Był ksiądz Jan który wołał mnie po nazwisku, i ksiądz Marian i gitara jego żona. Nawet należałam do scholi dziecięcej.
Później w liceum dostaliśmy księdza, który nas wyzywał od k**** i złodziei oraz straszył ogniem piekielnym;)
Następnie ksiądz, z którym miałam do czynienia przy parafii - okazało się, że okłamywał "wiernych". Sprzedając np świece na koniec mszy, mówiąc że to na szczytny cel - a wcale takie nie było. Wiem, bo wiedziałam - byłam tam od środka.
Kolejny ksiądz, to juz pod koniec liceum. Miał mojej babci udzielić ostatniego rozgrzeszenia. Powiedział jej, że nie może jej rozgrzeszyć. Chorej umierającej kobiecie, która całe swoje życie SZCZERZE wierzyła w Boga. Nie była tylko liczbą w statystyce.
Przed tym wydarzeniem moja wiara już była bardzo słaba - bo będąc widzem od środka - człowiek dowiaduje się, że to nie jest Kościół. To jest instytucja.
Po tym wydarzeniu już kompletnie upadła moja jakakolwiek sympatia do kościoła.
Kolejne wydarzenie to inny ksiądz i jego "legalna" kochanka, choć nie on jeden bo to chyba w Luzinie też taka była, w dodatku tam pojawiło się dziecko.
Mojej koleżanki z pracy najbliższa ciocia również jest w związku z księdzem. W dodatku ów ksiądz nie mógł się zdecydować, czy woli ciocię czy kuzynkę;))) I to wszystko ....w Toruniu!:)
Jak moja młoda była w przedszkolu, katechetka opowiadała im o Maryi Dziewicy. Jako, że ona jest dociekliwa to w domu zadała mi pytanie kto to jest dziewica. No cóż. Nie miałam ochoty tego tłumaczyć 4 latce - więc powiedziałam, że nie wiem, ale skoro katechetka tak mówi, to ona wiedzieć musi i się jej ma o to spytać. Nie muszę mówić, że została m wezwana na dywanik. Po moim wytłumaczeniu katechetka i tak nie uważała na to by używać takiego języka, które 4 latki zrozumieją.
I wiele innych sytuacji, czyli to nie są odosobnione przypadki. Jest ich bardzo dużo. Za dużo. A tłumaczenie, że ksiądz jest "tylko" człowiekiem do mnie nie przemawia.
To tak jakby lekarz powiedział, że każdy może popełnić błąd. Tymczasem lekarz nie może popełnić błędu, ksiądz również nie powinien. Lekarz odpowiada za błędy przed sądem. A ksiądz? Nigdzie.
Totalnie nie wierzę w instytucję kościoła. Jest to jedno wielkie zakłamanie i popęd za kasą. Ksiądz stał się zawodem a nie powołaniem.
Bez nich również można wierzyć w boga. Można bez biblii (dla mnie to jest zwykła książka - z wyselekcjonowanymi opowiadaniami przez kościół). Mogę się do niego modlić kiedy chcę i jeśli chcę.
Nie wierzę w Maryję Dziewicę, nie wierzę w Jezusa ( taka historia w dalekiej przeszłości też już się wydarzyła).
Wierzę w siłę, w naturę, w przyrodę, wierzę w energię.
Your online absence has me worried you might have actually gotten a life;)
(...)
"Nie wierzę w Maryję Dziewicę, nie wierzę w Jezusa ( taka historia w dalekiej przeszłości też już się wydarzyła).
Wierzę w siłę, w naturę, w przyrodę, wierzę w energię."
Amen.
Gratuluję swojego własnego oświecenia Tinker Bell!
A reszta niech wyryje sobie jej słowa w swojej pamięci długotrwałej ;-) .. na zawsze! ;-)
"Nie wierzę w Maryję Dziewicę, nie wierzę w Jezusa ( taka historia w dalekiej przeszłości też już się wydarzyła).
Wierzę w siłę, w naturę, w przyrodę, wierzę w energię."
Amen.
Gratuluję swojego własnego oświecenia Tinker Bell!
A reszta niech wyryje sobie jej słowa w swojej pamięci długotrwałej ;-) .. na zawsze! ;-)
Popieracie, tylko że:
>Wierzę w siłę, w naturę, w przyrodę, wierzę w energię.
To po prostu inna nazwa wiary w Boga.
Podobnie piszą naukowe autorytety mające się za ateistycznych guru.
Niby nie wierzą, a mówią o energii zdradzającej inteligenty zamysł, która decyduje jak mikrocząstki tworzą materię.
Inne słowa, ten sam przekaz.
Po kilku tysiącleciach efekt końcowy macie w Watykanie:)
Choć Wasz Watykan swoją siedzibę będzie miał zapewne gdzieś na przedmieściach Genewy;)
>Wierzę w siłę, w naturę, w przyrodę, wierzę w energię.
To po prostu inna nazwa wiary w Boga.
Podobnie piszą naukowe autorytety mające się za ateistycznych guru.
Niby nie wierzą, a mówią o energii zdradzającej inteligenty zamysł, która decyduje jak mikrocząstki tworzą materię.
Inne słowa, ten sam przekaz.
Po kilku tysiącleciach efekt końcowy macie w Watykanie:)
Choć Wasz Watykan swoją siedzibę będzie miał zapewne gdzieś na przedmieściach Genewy;)
Kłapouchy - możemy to nazywać bogiem, jak chcesz. Ale nikt nie odbierze tego naturze, że jest cudem, że jest energią, że jest.
Natomiast by do tego, by w to wierzyć nie jest potrzebny kościół ani żadna inna organizacja.
Dobro i zło znano jeszcze przed "narodzeniem"chrystusa. Podobnie jak etyka i zasady moralne. Do żyć "dobrze" nie potrzeba przeczytać bibli.
Natomiast by do tego, by w to wierzyć nie jest potrzebny kościół ani żadna inna organizacja.
Dobro i zło znano jeszcze przed "narodzeniem"chrystusa. Podobnie jak etyka i zasady moralne. Do żyć "dobrze" nie potrzeba przeczytać bibli.
Your online absence has me worried you might have actually gotten a life;)
Chciałem tylko ukazać hipokryzję k7, który neguje istnienie wszelkich zjawisk niepojętych, niezrozumiałych i niewyjaśnionych, szydząc z tych co w nie wierzą, jednocześnie wychwalając pod niebiosa Twoje słowa odnoszące się do wiary energię i siłę w naturze.
Nie wiem czy nikt nie odbierze naturze, że jest cudem - k7, z pewnością spróbuje.
Nie wiem czy nikt nie odbierze naturze, że jest cudem - k7, z pewnością spróbuje.
"Chciałem tylko ukazać hipokryzję k7, który neguje istnienie wszelkich zjawisk niepojętych, niezrozumiałych i niewyjaśnionych, szydząc z tych co w nie wierzą, jednocześnie wychwalając pod niebiosa Twoje słowa odnoszące się do wiary energię i siłę w naturze.
Nie wiem czy nikt nie odbierze naturze, że jest cudem - k7, z pewnością spróbuje."
Słowo energia odebrałem tu jako przenośnię, nie jako coś nadprzyrodzonego. Jeśli autor tamtych słów myślał o nadprzyrodzonej energii, to w tym kontekście faktycznie się z nim nie zgodzę.
Znów brniesz przez swoje słowne bagno, łapiesz mnie za słówka, ojj pluszaku... coś mi się wydaje, że i dziś ciasteczka nie będzie ;-)
Nie wiem czy nikt nie odbierze naturze, że jest cudem - k7, z pewnością spróbuje."
Słowo energia odebrałem tu jako przenośnię, nie jako coś nadprzyrodzonego. Jeśli autor tamtych słów myślał o nadprzyrodzonej energii, to w tym kontekście faktycznie się z nim nie zgodzę.
Znów brniesz przez swoje słowne bagno, łapiesz mnie za słówka, ojj pluszaku... coś mi się wydaje, że i dziś ciasteczka nie będzie ;-)
~k7
>Gdzie się podziewałeś?
Tam gdzie ty nigdy nie dotrzesz:)
Nie każdy ma czas by pisać multum elaboratów na forum i wałkować ten sam temat wciąż od nowa.
Zresztą, trzeba być strasznie znudzonym i całkowicie bez zainteresowań, aby będąc wrogo nastawionym do religii i posiadania dzieci, tworzyć temat o religii i trosce o dzieci.
>Gdzie się podziewałeś?
Tam gdzie ty nigdy nie dotrzesz:)
Nie każdy ma czas by pisać multum elaboratów na forum i wałkować ten sam temat wciąż od nowa.
Zresztą, trzeba być strasznie znudzonym i całkowicie bez zainteresowań, aby będąc wrogo nastawionym do religii i posiadania dzieci, tworzyć temat o religii i trosce o dzieci.
Nie bądź ignorantem, ta dyskusja jest dla szukających, a nie tych co już znaleźli. Przecież choćbym chciał, to Cię do niczego nie zmuszę ani nie przekonam. A nawet jak bym mógł, to bym tego nie zrobił - z szacunku dla Twojej wolnej woli.
Co nie zmienia faktu, że nie posiadasz merytorycznych, racjonalnych argumentów w swoich wywodach.
Co nie zmienia faktu, że nie posiadasz merytorycznych, racjonalnych argumentów w swoich wywodach.
K7 ---nie wiem czy było spokojnie??
i nie rozumiem ludzi ,ktorych argumenty ostateczne to rzucanie skorek od bananów pod nogi
po czym odwracanie sie do tyłu i pogwizgdywaniem--"ja nic nie wiem!"-
ja jestem swiety!"
-------------
mamy dwoch takich co ukradli ksiezyc--jeden prawdziwie i jedynie wierzacy
drugi prawdziwy i jedyny ateista
obojgu wam wydaje sie ,ze doznaliscie oswiecenia!
ja mam wrazenie ze wam sie jedynie jarzeniowka przygrzała!
jeden szczytowaniem w kontemplacji swietych a drugi w medytacji transcendentalnej
reszta --tzn wszyscy pozostali--SŁUCHAJCIE boscie jak dzieci we mgle.....!i moze za pare wcielen doznacie samadhi jak oni
na razie jestescie nobody!
cos mi sie wydaje ze oboje mozecie sobie podac reke
trzymajac jeden mocno nadmuchany balonik!
k7 sam dobitnie dajesz do zrozumienia inaczej czujacym SWOJA WIARE I POGLAD NT ZYCIA I JEGO SENSU---jak bardzo sa ciemni.a
jednoczesnie płączesz nad brakiem tolerancji
drugiemu wszechmocne wydaje sie ,ze ktos dał mu prawo do trzymania miecza Archanioła samemu bedac przyobleczonym w brudne łachmany obłudy izakłamania i pogardy dla niepokornych"w jego zdaniu"
i ten o którym to pisze dobrze wie o co chodzi..reszta nie musi!
obrzydliwosc i dwulicowosc tej zindokrynowanej osoby jest wrecz porazajaca
i nie amen!
-------------
Sadyl -spoznione --WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO!
i nie rozumiem ludzi ,ktorych argumenty ostateczne to rzucanie skorek od bananów pod nogi
po czym odwracanie sie do tyłu i pogwizgdywaniem--"ja nic nie wiem!"-
ja jestem swiety!"
-------------
mamy dwoch takich co ukradli ksiezyc--jeden prawdziwie i jedynie wierzacy
drugi prawdziwy i jedyny ateista
obojgu wam wydaje sie ,ze doznaliscie oswiecenia!
ja mam wrazenie ze wam sie jedynie jarzeniowka przygrzała!
jeden szczytowaniem w kontemplacji swietych a drugi w medytacji transcendentalnej
reszta --tzn wszyscy pozostali--SŁUCHAJCIE boscie jak dzieci we mgle.....!i moze za pare wcielen doznacie samadhi jak oni
na razie jestescie nobody!
cos mi sie wydaje ze oboje mozecie sobie podac reke
trzymajac jeden mocno nadmuchany balonik!
k7 sam dobitnie dajesz do zrozumienia inaczej czujacym SWOJA WIARE I POGLAD NT ZYCIA I JEGO SENSU---jak bardzo sa ciemni.a
jednoczesnie płączesz nad brakiem tolerancji
drugiemu wszechmocne wydaje sie ,ze ktos dał mu prawo do trzymania miecza Archanioła samemu bedac przyobleczonym w brudne łachmany obłudy izakłamania i pogardy dla niepokornych"w jego zdaniu"
i ten o którym to pisze dobrze wie o co chodzi..reszta nie musi!
obrzydliwosc i dwulicowosc tej zindokrynowanej osoby jest wrecz porazajaca
i nie amen!
-------------
Sadyl -spoznione --WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO!
isztar
"i nie rozumiem ludzi ,ktorych argumenty ostateczne to rzucanie skorek od bananów pod nogi
po czym odwracanie sie do tyłu i pogwizgdywaniem--"ja nic nie wiem!"-
ja jestem swiety!""
...ja też ich nie rozumiem, ale i Ciebie w tej chwili, co dokładnie miałaś na myśli? W którym momencie się odwróciłem i od czego?
"mamy dwoch takich co ukradli ksiezyc--jeden prawdziwie i jedynie wierzacy
drugi prawdziwy i jedyny ateista
obojgu wam wydaje sie ,ze doznaliscie oswiecenia!
ja mam wrazenie ze wam sie jedynie jarzeniowka przygrzała!"
Posłuchaj, kobieto puchu marny, jestem prawdziwym, ale nie jedynym ateistą. W tym kręgu nie ma autorytetów, nie ma "jedynych". Co do oświecenia, użyłem tego słowa w celu ekspresji faktu, że zrozumiałem na czym polegają mechanizmy natury. Oczywiście nie wiem wszystkiego, ale to nie zmienia faktu, że rozumiem to, co Ty uważasz za herezję i hipokryzję, mimo iż są to rzeczy prawdziwe, realne i namacalne.
"k7 sam dobitnie dajesz do zrozumienia inaczej czujacym SWOJA WIARE I POGLAD NT ZYCIA I JEGO SENSU---jak bardzo sa ciemni.a
jednoczesnie płączesz nad brakiem tolerancji"
Owszem, uświadamiam ciemnym że są ciemni, to nic innego jak nazywanie rzeczy po imieniu. Jednak czemu pijesz do tolerancji? Czyżbyś nie rozumiała znaczenia tego słowa? Brak tolerancji nie ma nic wspólnego z wyszydzaniem ciemnoty i nieuctwa. Chyba... że nazwiesz to nietolerancją głupoty, to owszem, ale nie ma to nic wspólnego z tolerancją (lub nie) osób.
"obrzydliwosc i dwulicowosc tej zindokrynowanej osoby jest wrecz porazajaca
i nie amen!"
Szydzisz teraz z człowieka, który jest w mojej ocenie wybitną jednostką w swoim kręgu, który posiada życiową mądrość, jest oczytany i nie boi się konfrontacji, mimo iż nasze poglądy na wiele rzeczy są tak diametralnie różne. Nie chcę tu występować w obronie kogokolwiek, chcę Ci tylko powiedzieć, isztar, jak ślepa i próżna jesteś w swoich wywodach rzucając mięsem gdzie popadnie. Nawet Kłapouchy ma więcej oleju w głowie od Ciebie ;-)
"i nie rozumiem ludzi ,ktorych argumenty ostateczne to rzucanie skorek od bananów pod nogi
po czym odwracanie sie do tyłu i pogwizgdywaniem--"ja nic nie wiem!"-
ja jestem swiety!""
...ja też ich nie rozumiem, ale i Ciebie w tej chwili, co dokładnie miałaś na myśli? W którym momencie się odwróciłem i od czego?
"mamy dwoch takich co ukradli ksiezyc--jeden prawdziwie i jedynie wierzacy
drugi prawdziwy i jedyny ateista
obojgu wam wydaje sie ,ze doznaliscie oswiecenia!
ja mam wrazenie ze wam sie jedynie jarzeniowka przygrzała!"
Posłuchaj, kobieto puchu marny, jestem prawdziwym, ale nie jedynym ateistą. W tym kręgu nie ma autorytetów, nie ma "jedynych". Co do oświecenia, użyłem tego słowa w celu ekspresji faktu, że zrozumiałem na czym polegają mechanizmy natury. Oczywiście nie wiem wszystkiego, ale to nie zmienia faktu, że rozumiem to, co Ty uważasz za herezję i hipokryzję, mimo iż są to rzeczy prawdziwe, realne i namacalne.
"k7 sam dobitnie dajesz do zrozumienia inaczej czujacym SWOJA WIARE I POGLAD NT ZYCIA I JEGO SENSU---jak bardzo sa ciemni.a
jednoczesnie płączesz nad brakiem tolerancji"
Owszem, uświadamiam ciemnym że są ciemni, to nic innego jak nazywanie rzeczy po imieniu. Jednak czemu pijesz do tolerancji? Czyżbyś nie rozumiała znaczenia tego słowa? Brak tolerancji nie ma nic wspólnego z wyszydzaniem ciemnoty i nieuctwa. Chyba... że nazwiesz to nietolerancją głupoty, to owszem, ale nie ma to nic wspólnego z tolerancją (lub nie) osób.
"obrzydliwosc i dwulicowosc tej zindokrynowanej osoby jest wrecz porazajaca
i nie amen!"
Szydzisz teraz z człowieka, który jest w mojej ocenie wybitną jednostką w swoim kręgu, który posiada życiową mądrość, jest oczytany i nie boi się konfrontacji, mimo iż nasze poglądy na wiele rzeczy są tak diametralnie różne. Nie chcę tu występować w obronie kogokolwiek, chcę Ci tylko powiedzieć, isztar, jak ślepa i próżna jesteś w swoich wywodach rzucając mięsem gdzie popadnie. Nawet Kłapouchy ma więcej oleju w głowie od Ciebie ;-)
k7 ty się też rozwiniesz przy okazji tej dyskusji ;]
Może pojmiesz i zrozumiesz naszą rozmowę z innego wątku :P
Dla każdego to co rozumie w definicji Bóg może oznaczać coś innego, nie można przyjmować tylko tego co oferuje wiedza na dzień dzisiejszy , a wszystko inne negować , zauważ że mając takie podejście 700 lat temu twierdziłbyś że ziemia jest pępkiem wszechświata. A coś takiego jak np prąd, przekazywanie obrazu czy głosu na odległość przy pomocy fal nie istnieje lub jest niemożliwe.
Może pojmiesz i zrozumiesz naszą rozmowę z innego wątku :P
Dla każdego to co rozumie w definicji Bóg może oznaczać coś innego, nie można przyjmować tylko tego co oferuje wiedza na dzień dzisiejszy , a wszystko inne negować , zauważ że mając takie podejście 700 lat temu twierdziłbyś że ziemia jest pępkiem wszechświata. A coś takiego jak np prąd, przekazywanie obrazu czy głosu na odległość przy pomocy fal nie istnieje lub jest niemożliwe.
wdr
"k7 ty się też rozwiniesz przy okazji tej dyskusji ;]
Może pojmiesz i zrozumiesz naszą rozmowę z innego wątku :P
Dla każdego to co rozumie w definicji Bóg może oznaczać coś innego, nie można przyjmować tylko tego co oferuje wiedza na dzień dzisiejszy , a wszystko inne negować , zauważ że mając takie podejście 700 lat temu twierdziłbyś że ziemia jest pępkiem wszechświata. A coś takiego jak np prąd, przekazywanie obrazu czy głosu na odległość przy pomocy fal nie istnieje lub jest niemożliwe."
Oczywiście, że się również rozwijam. Uwielbiam dyskusje i argumentacje, to świetny trening dla mózgu, lepszy niż szachy ;-)
Zgadzam się z Tobą, że dla każdego "bóg" może oznaczać coś innego, ale po raz kolejny pragnę Cię oświecić: jeśli mamy inne definicje słowa "bóg", to rozmowa nie ma sensu. To tak jak gadać o kolorze czerwonym, z tym że dla mnie słowo czerwony oznacza zupełnie co innego niż dla Ciebie. Język musi być ścisły i wskazywać na jasno określone rzeczy/zjawiska. Więc jeśli dla Ciebie bóg to coś namacalnego, jak np. siły przyrody czy Natura sama w sobie z całą fauną i florą, to ok - bóg istnieje ;-), natomiast jeśli uważasz, że bóg to istota rozumna, nie posiadająca ciała, wszechmogąca, potrafiąca ingerować w nasz świat, to nie, nie wierzę w takiego boga, on prawdopodobnie nie istnieje.
"nie można przyjmować tylko tego co oferuje wiedza na dzień dzisiejszy"
Jeśli masz tu na myśli posiłkowanie się wiedzą historyczną, to jak najbardziej się zgadzam. Ale poza tym i wiedzą dzisiejszą, jak to nazwałeś, czym chciałbyś się posiłkować? Tymi halucynacjami wierzących i ich kompletnie nie przystającymi do rzeczywistości dogmatami wiary?...
"k7 ty się też rozwiniesz przy okazji tej dyskusji ;]
Może pojmiesz i zrozumiesz naszą rozmowę z innego wątku :P
Dla każdego to co rozumie w definicji Bóg może oznaczać coś innego, nie można przyjmować tylko tego co oferuje wiedza na dzień dzisiejszy , a wszystko inne negować , zauważ że mając takie podejście 700 lat temu twierdziłbyś że ziemia jest pępkiem wszechświata. A coś takiego jak np prąd, przekazywanie obrazu czy głosu na odległość przy pomocy fal nie istnieje lub jest niemożliwe."
Oczywiście, że się również rozwijam. Uwielbiam dyskusje i argumentacje, to świetny trening dla mózgu, lepszy niż szachy ;-)
Zgadzam się z Tobą, że dla każdego "bóg" może oznaczać coś innego, ale po raz kolejny pragnę Cię oświecić: jeśli mamy inne definicje słowa "bóg", to rozmowa nie ma sensu. To tak jak gadać o kolorze czerwonym, z tym że dla mnie słowo czerwony oznacza zupełnie co innego niż dla Ciebie. Język musi być ścisły i wskazywać na jasno określone rzeczy/zjawiska. Więc jeśli dla Ciebie bóg to coś namacalnego, jak np. siły przyrody czy Natura sama w sobie z całą fauną i florą, to ok - bóg istnieje ;-), natomiast jeśli uważasz, że bóg to istota rozumna, nie posiadająca ciała, wszechmogąca, potrafiąca ingerować w nasz świat, to nie, nie wierzę w takiego boga, on prawdopodobnie nie istnieje.
"nie można przyjmować tylko tego co oferuje wiedza na dzień dzisiejszy"
Jeśli masz tu na myśli posiłkowanie się wiedzą historyczną, to jak najbardziej się zgadzam. Ale poza tym i wiedzą dzisiejszą, jak to nazwałeś, czym chciałbyś się posiłkować? Tymi halucynacjami wierzących i ich kompletnie nie przystającymi do rzeczywistości dogmatami wiary?...
wdr 2014-12-03 11:38 --> k7
"Dla każdego, słowo Bóg (bądź duch) może oznaczać coś innego.....jaki więc jest sens rozważania czy Bóg istnieje i czy w niego wierzysz czy nie skoro każdy mówi o czymś innym."
k7 2014-12-08 09:57 --> wdr
"ale po raz kolejny pragnę Cię oświecić: jeśli mamy inne definicje słowa "bóg", to rozmowa nie ma sensu."
naprawdę zaczynasz mi imponować ;] - opanowałeś czytanie ze zrozumieniem ;))
"Dla każdego, słowo Bóg (bądź duch) może oznaczać coś innego.....jaki więc jest sens rozważania czy Bóg istnieje i czy w niego wierzysz czy nie skoro każdy mówi o czymś innym."
k7 2014-12-08 09:57 --> wdr
"ale po raz kolejny pragnę Cię oświecić: jeśli mamy inne definicje słowa "bóg", to rozmowa nie ma sensu."
naprawdę zaczynasz mi imponować ;] - opanowałeś czytanie ze zrozumieniem ;))
wdr,
ja nie zapraszałem Cię do rozmowy na temat Twojej definicji boga. Ja zaprosiłem do debaty na temat MOJEJ definicji boga, którą tu wielokrotnie wyjaśniłem. Jeśli przyjmiesz choć na chwilkę, że bóg to coś, co zdefiniowałem, to rozmowa ma sens. Jeśli natomiast uprzesz się, że bóg to coś co sam opisałeś, to nazwijmy to coś, co ja opisałem "siłą nadprzyrodzoną" i mówmy o "sile nadprzyrodzonej" a nie o bogu - rozmowa ciągle ma sens ;-)
Zauważ, że ja się nie upieram tak jak Ty na przylepianiu rzeczom nalepek. Nazwij co chcesz jak chcesz, ale wypowiedz tę definicję głośno, trzymaj się jej i używaj jej już do końca rozmowy.
Znów czepiasz się słówek, wdr, a to nie rozwija... :-)
ja nie zapraszałem Cię do rozmowy na temat Twojej definicji boga. Ja zaprosiłem do debaty na temat MOJEJ definicji boga, którą tu wielokrotnie wyjaśniłem. Jeśli przyjmiesz choć na chwilkę, że bóg to coś, co zdefiniowałem, to rozmowa ma sens. Jeśli natomiast uprzesz się, że bóg to coś co sam opisałeś, to nazwijmy to coś, co ja opisałem "siłą nadprzyrodzoną" i mówmy o "sile nadprzyrodzonej" a nie o bogu - rozmowa ciągle ma sens ;-)
Zauważ, że ja się nie upieram tak jak Ty na przylepianiu rzeczom nalepek. Nazwij co chcesz jak chcesz, ale wypowiedz tę definicję głośno, trzymaj się jej i używaj jej już do końca rozmowy.
Znów czepiasz się słówek, wdr, a to nie rozwija... :-)
Nie k7 :) . Wparowałeś tu ponad tydzień temu że swoim pseudo "eksperymentem" i twierdzeniem że Boga nie ma. Ja próbowałem rozgryźć co rozumiesz pod pojęciem Bóg, jak się dowiedziałem to próbowałem uzmysłowić tobie że to nie koniecznie musi być to co tobie "indoktrynowali" (modne ostatnio słowo :) ) przy pomocy biblii.
Cieszę się że już to rozumiesz ;]
A... wszystko jest na forum więc się nie wypieraj :P
Cieszę się że już to rozumiesz ;]
A... wszystko jest na forum więc się nie wypieraj :P
Niulka
To taka "nowomoda", trend ubierania myśli w wiarę w cokolwiek. Powstał dziesiątki tysięcy lat temu, kiedy "ostatnie" małpy zaczęły się gradacyjnie przekształcać silami ewolucji w dzisiejszych homo sapiens sapiens. Niestety większość wierzących ciągle tym trendem podąża. Niektórzy tylko, odważni i inteligentni, wierzą w coś określonego (np. Biblię) i tą drogą podążają. Reszta to faktycznie jakaś szopka; jak tłum bezrozumny, lecący za propagandą instytucji fałszywej i złodziejskiej, zaślepiony obietnicami i groźbami...
Do tej pory nie rozumiem, jak można tak bezczelnie wybierać sobie z Świętej Księgi co się żywnie spodoba i twierdzić jednocześnie, że się jest członkiem danej religii. Jak, idąc dalej, można tak arogancko i bezczelnie twierdzić, że łaska "czytania" tej księgi może być dana tylko nielicznym, że może być w jakiś magiczny sposób objawiona, że treść nie jest ukryta w słowach, tylko w jakimś zupełnie nie zdefiniowanym mistycyzmie...
Zbyt dużo kontrowersji, ja tam wolę Harrego Pottera z całą magią tam opisaną - jest moralność, jest walka z iluzorycznym złem, jest ciężka praca, jest porażka i nagroda... jak w życiu ;-)
To taka "nowomoda", trend ubierania myśli w wiarę w cokolwiek. Powstał dziesiątki tysięcy lat temu, kiedy "ostatnie" małpy zaczęły się gradacyjnie przekształcać silami ewolucji w dzisiejszych homo sapiens sapiens. Niestety większość wierzących ciągle tym trendem podąża. Niektórzy tylko, odważni i inteligentni, wierzą w coś określonego (np. Biblię) i tą drogą podążają. Reszta to faktycznie jakaś szopka; jak tłum bezrozumny, lecący za propagandą instytucji fałszywej i złodziejskiej, zaślepiony obietnicami i groźbami...
Do tej pory nie rozumiem, jak można tak bezczelnie wybierać sobie z Świętej Księgi co się żywnie spodoba i twierdzić jednocześnie, że się jest członkiem danej religii. Jak, idąc dalej, można tak arogancko i bezczelnie twierdzić, że łaska "czytania" tej księgi może być dana tylko nielicznym, że może być w jakiś magiczny sposób objawiona, że treść nie jest ukryta w słowach, tylko w jakimś zupełnie nie zdefiniowanym mistycyzmie...
Zbyt dużo kontrowersji, ja tam wolę Harrego Pottera z całą magią tam opisaną - jest moralność, jest walka z iluzorycznym złem, jest ciężka praca, jest porażka i nagroda... jak w życiu ;-)
@k7 "to mam prawo zapytać, co masz na myśli."
i vice versa , zatem zapytałem się co masz na myśli.
@k7 "oczywiście że można"
Nie można , bo to nie ma sensu. Reaktor atomowy jako przykład mógłby coś sugerować posłużmy się teleportacją.
Załóżmy że pytasz się mrówek czy wierzą w teleportację :
Mrówki : - w t f ??
Ty : - Gadaj, bo cię zgniotę?
M1: - wierzę,
M2: - ja też
M3: - a ja nie
w końcu któraś mrówka się zapyta - a co to jest ta teleportacja ?
I ... ta mrówka jest wierząca czy niewierząca , nie posiadając wiedzy nie znając praw jakimi rządzi się to co nas otacza nie można definiować czy coś jest czy czegoś nie ma, czy ktoś jest wierzący czy nie jest.
i vice versa , zatem zapytałem się co masz na myśli.
@k7 "oczywiście że można"
Nie można , bo to nie ma sensu. Reaktor atomowy jako przykład mógłby coś sugerować posłużmy się teleportacją.
Załóżmy że pytasz się mrówek czy wierzą w teleportację :
Mrówki : - w t f ??
Ty : - Gadaj, bo cię zgniotę?
M1: - wierzę,
M2: - ja też
M3: - a ja nie
w końcu któraś mrówka się zapyta - a co to jest ta teleportacja ?
I ... ta mrówka jest wierząca czy niewierząca , nie posiadając wiedzy nie znając praw jakimi rządzi się to co nas otacza nie można definiować czy coś jest czy czegoś nie ma, czy ktoś jest wierzący czy nie jest.
Po raz drugi popełniasz ten sam błąd myślowy, co w innym wątku, gdzie pisałeś o mrówkach.
Rozpatrujesz mrówki i reaktor z punktu widzenia człowieka, a nie mrówki: "Załóżmy że pytasz się mrówek" To podstawowy błąd, bo Ty jesteś uprzywilejowany w takiej sytuacji. Ale załóżmy że jesteś mrówką: "w końcu któraś mrówka się zapyta - a co to jest ta teleportacja ?" Przytoczyłeś tu w innej postaci moje słowa z wspomnianego już wątku. Mianowicie, mrówki długo nie zadadzą takiego pytania, jak o reaktor, chyba że pojawi się na tyle rozwinięta intelektualnie mrówka filozof, że wymyśli sobie ten reaktor i nada mu jakieś cechy (np boskie). Jeśli inne pójdą w ślad za nią, to mamy nic innego jak narodziny nowej religii :-)
Rozpatrujesz mrówki i reaktor z punktu widzenia człowieka, a nie mrówki: "Załóżmy że pytasz się mrówek" To podstawowy błąd, bo Ty jesteś uprzywilejowany w takiej sytuacji. Ale załóżmy że jesteś mrówką: "w końcu któraś mrówka się zapyta - a co to jest ta teleportacja ?" Przytoczyłeś tu w innej postaci moje słowa z wspomnianego już wątku. Mianowicie, mrówki długo nie zadadzą takiego pytania, jak o reaktor, chyba że pojawi się na tyle rozwinięta intelektualnie mrówka filozof, że wymyśli sobie ten reaktor i nada mu jakieś cechy (np boskie). Jeśli inne pójdą w ślad za nią, to mamy nic innego jak narodziny nowej religii :-)
teleportacja nie reaktor :P napisałem że reaktor może coś sugerować.
Masz błędy myślowe :] ,
"pojawi się na tyle rozwinięta intelektualnie mrówka filozof, że wymyśli sobie ten reaktor "T E L E P O R T A C J Ę" i nada mu jakieś cechy (np boskie)"
ale skąd wiesz że to co sobie wymyśli ta mrówka geniusz będzie rzeczywiście tym co ty rozumiesz pod pojęciem teleportacja? !!!
"Jeśli inne pójdą w ślad za nią, to mamy nic innego jak narodziny nowej religii :-)"
Chyba nowej wiary , bo w takim razie ateizm to też religia ?
wtedy ja "wierzę" , a tu uprawiasz religię ateistyczną :]
Masz błędy myślowe :] ,
"pojawi się na tyle rozwinięta intelektualnie mrówka filozof, że wymyśli sobie ten reaktor "T E L E P O R T A C J Ę" i nada mu jakieś cechy (np boskie)"
ale skąd wiesz że to co sobie wymyśli ta mrówka geniusz będzie rzeczywiście tym co ty rozumiesz pod pojęciem teleportacja? !!!
"Jeśli inne pójdą w ślad za nią, to mamy nic innego jak narodziny nowej religii :-)"
Chyba nowej wiary , bo w takim razie ateizm to też religia ?
wtedy ja "wierzę" , a tu uprawiasz religię ateistyczną :]
>Udanego weekendu życzę wszem wobec!
K7 poszedł organizować manifestację za zlikwidowaniem św. Mikołaja;)
Wiecie, bo to indoktrynacja małoletnich i przykład znęcania się nad dziećmi.
W końcu wmawia się im, że grzeczne dzieci dostają prezenty, a niegrzeczny rózgę!
I jeszcze ten renifer ze świecącym nosem - to przecież przeczy prawom nauki!
K7 poszedł organizować manifestację za zlikwidowaniem św. Mikołaja;)
Wiecie, bo to indoktrynacja małoletnich i przykład znęcania się nad dziećmi.
W końcu wmawia się im, że grzeczne dzieci dostają prezenty, a niegrzeczny rózgę!
I jeszcze ten renifer ze świecącym nosem - to przecież przeczy prawom nauki!
Kłapouchy
"K7 poszedł organizować manifestację za zlikwidowaniem św. Mikołaja;)
Wiecie, bo to indoktrynacja małoletnich i przykład znęcania się nad dziećmi.
W końcu wmawia się im, że grzeczne dzieci dostają prezenty, a niegrzeczny rózgę!
I jeszcze ten renifer ze świecącym nosem - to przecież przeczy prawom nauki!"
No widzisz, jak się skupisz, to i zabawny nawet jesteś :-)
A co do Mikołaja, to również jedna z tradycji :-) Nie widzę niczego złego w tej tradycji.
"K7 poszedł organizować manifestację za zlikwidowaniem św. Mikołaja;)
Wiecie, bo to indoktrynacja małoletnich i przykład znęcania się nad dziećmi.
W końcu wmawia się im, że grzeczne dzieci dostają prezenty, a niegrzeczny rózgę!
I jeszcze ten renifer ze świecącym nosem - to przecież przeczy prawom nauki!"
No widzisz, jak się skupisz, to i zabawny nawet jesteś :-)
A co do Mikołaja, to również jedna z tradycji :-) Nie widzę niczego złego w tej tradycji.
Niulka
"Mój pasierb to jest kozak :-P Na dzisiejszej mszy:
- Ile do końca?- spytał
- Masz przecież zegarek.- odpowiedziałam
- Jeszcze 20 minut. Jakiś horror...
Nie mogłam powstrzymać śmiechu ;-)"
Chłopak zwyczajnie ma przyjemniejsze rzeczy do roboty ;-) To kolejny dowód na to, że indoktrynacja nie idzie w parze z realnymi potrzebami młodych ludzi. Wymusza na nich stratę czasu i energii, kiedy mogliby to przeznaczyć na prawdziwe rozwijanie się, choćby poprzez zabawę.
"Mój pasierb to jest kozak :-P Na dzisiejszej mszy:
- Ile do końca?- spytał
- Masz przecież zegarek.- odpowiedziałam
- Jeszcze 20 minut. Jakiś horror...
Nie mogłam powstrzymać śmiechu ;-)"
Chłopak zwyczajnie ma przyjemniejsze rzeczy do roboty ;-) To kolejny dowód na to, że indoktrynacja nie idzie w parze z realnymi potrzebami młodych ludzi. Wymusza na nich stratę czasu i energii, kiedy mogliby to przeznaczyć na prawdziwe rozwijanie się, choćby poprzez zabawę.
Społeczeństwo istnieje dzięki mechanizmom zapewniającym jego stabilność. Jednym z nich są religie - skuteczny i silny środek manipulacji wymuszający określone zachowania poprzez odniesienie do transcendentalnego kija i transcendentalnej marchewki. Przy okazji wiara spełnia szereg naszych potrzeb emocjonalnych, co jeszcze bardziej umacnia jej pozycję.
Niemal każda społeczność w historii ludzkości miała swoich bogów. To jest jeden z najbardziej przekonujących mnie argumentów o antropomorficznym pochodzeniu bogów.
Czy znęcanie się? Zależy od nauczyciela. Jeśli ktoś czuje powołanie do dręczenia młodych umysłów, to będzie to robił bez względu na przedmiot, którego naucza.
Niemal każda społeczność w historii ludzkości miała swoich bogów. To jest jeden z najbardziej przekonujących mnie argumentów o antropomorficznym pochodzeniu bogów.
Czy znęcanie się? Zależy od nauczyciela. Jeśli ktoś czuje powołanie do dręczenia młodych umysłów, to będzie to robił bez względu na przedmiot, którego naucza.
Wszak oto odczuwam poniekąd obawę,
Że zaraz zwariuję albo też niebawem.
Że zaraz zwariuję albo też niebawem.
Stvoriczko,
temat dotyczy stwierdzenia, że indoktrynacja w wierze poprzez wciskanie dzieciakowi bajek o "stwórcy", który będzie ingerował w jego życie już do końca i którego reakcja (czyli w efekcie dziecka dobre lub złe samopoczucie) zależy od ilości wypowiedzianych wieczorem zdrowasiek (koniecznie na kolanach); poprzez wciskanie bajek o nudnym niebie i straszliwym ogniu piekielnym, wyrządza młodemu umysłowi krzywdę na psychice. W to że zawsze znajdą się dręczący nauczyciele raczej nikt nie wątpi. Ale przy nauczaniu o bogu każdy nauczyciel staje się dręczycielem z definicji.
temat dotyczy stwierdzenia, że indoktrynacja w wierze poprzez wciskanie dzieciakowi bajek o "stwórcy", który będzie ingerował w jego życie już do końca i którego reakcja (czyli w efekcie dziecka dobre lub złe samopoczucie) zależy od ilości wypowiedzianych wieczorem zdrowasiek (koniecznie na kolanach); poprzez wciskanie bajek o nudnym niebie i straszliwym ogniu piekielnym, wyrządza młodemu umysłowi krzywdę na psychice. W to że zawsze znajdą się dręczący nauczyciele raczej nikt nie wątpi. Ale przy nauczaniu o bogu każdy nauczyciel staje się dręczycielem z definicji.
@K7 - uważam, że w swojej krytyce właśnie otarłeś się mocno o krytykanctwo i szydzenie z wiary, co już jest rażącym przekroczeniem swobody wypowiadania poglądów.
O ile mogę uszanować Twój ateizm, inne spojrzenie na świat, to bądź tak miły i szydź ze spraw, które są dla mnie święte - w jednej dyskusji potrafisz trzymać poziom (ze mną), tu jawnie kpisz/szydzisz/naigrawasz się z wiary, a to już odbieram jako obrazę moich uczuć religijnych.
O ile mogę uszanować Twój ateizm, inne spojrzenie na świat, to bądź tak miły i szydź ze spraw, które są dla mnie święte - w jednej dyskusji potrafisz trzymać poziom (ze mną), tu jawnie kpisz/szydzisz/naigrawasz się z wiary, a to już odbieram jako obrazę moich uczuć religijnych.
Hal, jest taki filmik w necie - który został wyemitowany przez TV Trwam (co by nie było, że jakiś fotomontaż czy ktoś specjalnie w złej wierze;),
Na filmie, pokazane jest jak emeryci wręczają Rydzykowi koperty i całują go w rękę. Szkoda, że nie w d*pkę....Jawnie z tych emerytów szydzę. Że są to bardzo zbłądzone owieczki. Najpierw oddadzą połowę emerytury dla kogoś, komu powodzi się bardzo dobrze, a później będą płakać, że to wina Tuska.
No i co, że z nich szydzę? Podadzą mnie do sądu?;)
Na filmie, pokazane jest jak emeryci wręczają Rydzykowi koperty i całują go w rękę. Szkoda, że nie w d*pkę....Jawnie z tych emerytów szydzę. Że są to bardzo zbłądzone owieczki. Najpierw oddadzą połowę emerytury dla kogoś, komu powodzi się bardzo dobrze, a później będą płakać, że to wina Tuska.
No i co, że z nich szydzę? Podadzą mnie do sądu?;)
Your online absence has me worried you might have actually gotten a life;)
@TB - postać Rydzyka i większość wokół niego to niestety patologia. Jest to problem tak wielopłaszczyznowy, że wymagałoby to dyskusji w odrębnym wątku. Mam na ten temat wyrobione zdanie i osoby, które finansują działalność Rydzyka są poddawane czystej manipulacji, a wobec innych stosuje się tanie, socjotechniczne triki.
"@K7 - uważam, że w swojej krytyce właśnie otarłeś się mocno o krytykanctwo i szydzenie z wiary, co już jest rażącym przekroczeniem swobody wypowiadania poglądów. "
...to ciekawe, czyżbyś uważał, że twierdzenie, iż Bóg istnieje, mimo tego ile nauka i racja dała populacji ludzkiej, nie jest szydzeniem z ludzi inteligentnych? Wiara w Boga jest elementem, który powinno się poddawać dyskusji, testować na argumenty i wyśmiewać jak każdy inny element dotyczący sfery ludzkiej. Ja mógłbym poczuć się urażony już dawno, czytając to, co w wielu miejscach przytaczałeś na temat Boga i wiary, czy z powodu Twojej kompletnej ignorancji w stosunku do nowoczesnej nauki i wiedzy o mechanizmach rządzących światem. Uważałem Cię za zdrowego, zdystansowanego człowieka, mimo Twoich poglądów, Halelwiczu. Ale w tym momencie zabraniasz mi wolności słowa i swobody wypowiedzi o czymś, co dla mnie jest jawną kpiną z ludzkiego rozumu. "Bój się Boga", Halewiczu... nie o taki świat walczyłem ;-)
Apeluję z tego miejsca do wszystkich czytających ten post: kwestionujcie wszystkie bzdury, które wmawiają Wam wierzący, kwestionujcie i podważajcie wszystko, co nie zgadza się z logiką i zdrowym rozsądkiem. Bombardujcie ich argumentami i wyśmiewajcie nierzetelne argumenty i nieprawdziwe tezy (podkreślam, argumenty - nie osoby z imienia). Niech nie myślą, że mają wyłączne prawo do posługiwania się takimi słowami jak "bóg" czy "wiara" czy "religia". To przecież część naszego języka i naszej tożsamości narodowej.
...to ciekawe, czyżbyś uważał, że twierdzenie, iż Bóg istnieje, mimo tego ile nauka i racja dała populacji ludzkiej, nie jest szydzeniem z ludzi inteligentnych? Wiara w Boga jest elementem, który powinno się poddawać dyskusji, testować na argumenty i wyśmiewać jak każdy inny element dotyczący sfery ludzkiej. Ja mógłbym poczuć się urażony już dawno, czytając to, co w wielu miejscach przytaczałeś na temat Boga i wiary, czy z powodu Twojej kompletnej ignorancji w stosunku do nowoczesnej nauki i wiedzy o mechanizmach rządzących światem. Uważałem Cię za zdrowego, zdystansowanego człowieka, mimo Twoich poglądów, Halelwiczu. Ale w tym momencie zabraniasz mi wolności słowa i swobody wypowiedzi o czymś, co dla mnie jest jawną kpiną z ludzkiego rozumu. "Bój się Boga", Halewiczu... nie o taki świat walczyłem ;-)
Apeluję z tego miejsca do wszystkich czytających ten post: kwestionujcie wszystkie bzdury, które wmawiają Wam wierzący, kwestionujcie i podważajcie wszystko, co nie zgadza się z logiką i zdrowym rozsądkiem. Bombardujcie ich argumentami i wyśmiewajcie nierzetelne argumenty i nieprawdziwe tezy (podkreślam, argumenty - nie osoby z imienia). Niech nie myślą, że mają wyłączne prawo do posługiwania się takimi słowami jak "bóg" czy "wiara" czy "religia". To przecież część naszego języka i naszej tożsamości narodowej.
Bukowski dobrze to podsumował:
"Wszędzie panuje chaos. Ludzie po prostu rzucają się na wszystko w zasięgu ręki: komunizm, zdrową żywność, zen, surfing, balet, hipnozę, terapię grupową, orgie, rowery, zioła, katolicyzm, podnoszenie ciężarów, podróże, ucieczkę od rzeczywistości, wegetarianizm, Indie, malarstwo, rzeźbę, pisanie, komponowanie, dyrygenturę, wyprawy z plecakiem, jogę, kopulację, hazard, alkoholizm, wędrówki bez celu, mrożony jogurt, Beethovena, Bacha, Buddę, Chrystusa, samobójstwo, szyte na miarę garnitury, podróże odrzutowcem do Nowego Jorku, dokądkolwiek... Te fascynacje zmieniają się nieustannie, mijają, ulatują bez śladu. Ludzie po prostu muszą znaleźć sobie jakieś zajęcia w oczekiwaniu na śmierć. To chyba dobrze, że istnieje jakiś wybór."
"Wszędzie panuje chaos. Ludzie po prostu rzucają się na wszystko w zasięgu ręki: komunizm, zdrową żywność, zen, surfing, balet, hipnozę, terapię grupową, orgie, rowery, zioła, katolicyzm, podnoszenie ciężarów, podróże, ucieczkę od rzeczywistości, wegetarianizm, Indie, malarstwo, rzeźbę, pisanie, komponowanie, dyrygenturę, wyprawy z plecakiem, jogę, kopulację, hazard, alkoholizm, wędrówki bez celu, mrożony jogurt, Beethovena, Bacha, Buddę, Chrystusa, samobójstwo, szyte na miarę garnitury, podróże odrzutowcem do Nowego Jorku, dokądkolwiek... Te fascynacje zmieniają się nieustannie, mijają, ulatują bez śladu. Ludzie po prostu muszą znaleźć sobie jakieś zajęcia w oczekiwaniu na śmierć. To chyba dobrze, że istnieje jakiś wybór."
Wszak oto odczuwam poniekąd obawę,
Że zaraz zwariuję albo też niebawem.
Że zaraz zwariuję albo też niebawem.
Przesadzasz.
Wiele baśni jest okrutnych i dzieci nie mają z tym aż takiego problemu, bo nie są w stanie pojąć czym jest tak naprawdę to opisywane cierpienie.
Pamiętam z dzieciństwa np. bajkę o Kopciuszku, w wersji gdzie zła siostra odcinała sobie piętę żeby wcisnąć nogę w za mały bucik - intelektualnie docierało do mnie co tam było napisane, ale emocjonalnie nie.
Dopiero kiedy przypomniałam sobie o tej baśni jako osoba dorosła, uderzyło mnie jej okrucieństwo.
Wiele baśni jest okrutnych i dzieci nie mają z tym aż takiego problemu, bo nie są w stanie pojąć czym jest tak naprawdę to opisywane cierpienie.
Pamiętam z dzieciństwa np. bajkę o Kopciuszku, w wersji gdzie zła siostra odcinała sobie piętę żeby wcisnąć nogę w za mały bucik - intelektualnie docierało do mnie co tam było napisane, ale emocjonalnie nie.
Dopiero kiedy przypomniałam sobie o tej baśni jako osoba dorosła, uderzyło mnie jej okrucieństwo.
Wszak oto odczuwam poniekąd obawę,
Że zaraz zwariuję albo też niebawem.
Że zaraz zwariuję albo też niebawem.
Nie zrozumiałeś mojej myśli Stvoriczko, w żadnej z tych bajek nie ma dogmatów i twierdzenia, że jakiś np. wilk z Czerwonego Kapturka, czy inna postać będzie Cię "prześladować" do końca Twoich dni. Owszem, w niektórych jest sporo dramatyzmu, ale na czymś dobre wartości trzeba pokazać. Jak pokażesz niemoralność, jeśli wszystkie postacie byłyby dobre i moralne? To nie w tym rzecz.
Chodzi raczej o problem wciskania młodemu człowiekowi ściemy, że może liczyć na jakąś wyimaginowaną postać przez całe życie i że ta postać ZAWSZE przy nim będzie, będzie mu pomagać itd. przez co ta osoba w dorosłym życiu jest zagrożona podejmowaniem irracjonalnych decyzji, bazujących na tym właśnie przekonaniu.
Nikt nie zastanawia się, że "tacy" właśnie ludzie rządzą naszym krajem, instytucjami itp. i często podejmują bardzo ważne dla innych decyzje. Nikt z Was nawet nie dotarł do tej konkluzji po tylu wylanych tu postach i pretensjach :-)
Od inżyniera oczekujecie, że jego wyliczenia będą poprawne, podparte jego wiedzą i doświadczeniem, tak aby (w przypadku budownictwa) budynek się nie rozleciał. Od lekarza oczekujecie wnikliwej analizy i diagnozy. Ale polityk, który zarządza krajem, decyduje o obywatelach i infrastrukturze, wystarczy że zaufa w swoich decyzjach bogu???
Cy naprawdę nikt nie widzi co się dzieje? Czy po prostu nie macie odwagi tego głośno powiedzieć? :-)
Chodzi raczej o problem wciskania młodemu człowiekowi ściemy, że może liczyć na jakąś wyimaginowaną postać przez całe życie i że ta postać ZAWSZE przy nim będzie, będzie mu pomagać itd. przez co ta osoba w dorosłym życiu jest zagrożona podejmowaniem irracjonalnych decyzji, bazujących na tym właśnie przekonaniu.
Nikt nie zastanawia się, że "tacy" właśnie ludzie rządzą naszym krajem, instytucjami itp. i często podejmują bardzo ważne dla innych decyzje. Nikt z Was nawet nie dotarł do tej konkluzji po tylu wylanych tu postach i pretensjach :-)
Od inżyniera oczekujecie, że jego wyliczenia będą poprawne, podparte jego wiedzą i doświadczeniem, tak aby (w przypadku budownictwa) budynek się nie rozleciał. Od lekarza oczekujecie wnikliwej analizy i diagnozy. Ale polityk, który zarządza krajem, decyduje o obywatelach i infrastrukturze, wystarczy że zaufa w swoich decyzjach bogu???
Cy naprawdę nikt nie widzi co się dzieje? Czy po prostu nie macie odwagi tego głośno powiedzieć? :-)
Coś w tym jest, ale mamy różne kanały informacyjne i fora i serwisy zagraniczne. Weź pod uwagę Europę zachodnią, Skandynawię, Kanadę czy Australię. Tam wolność słowa i wyśmiewanie idiotyzmu i irracjonalności jest na porządku dziennym. U nas budzą się póki co jednostki, a i te często dają się zaszczuć przez bandę religijnych fanatyków, jakich przykładowo na tym forum jest ogromna większość.
Poza tym polityka to tylko jedna sfera, podałem to jako przykład.
Poza tym polityka to tylko jedna sfera, podałem to jako przykład.
Ja też go lubię, to naprawdę oczytany i inteligentny facet. Posługuje się piękną polszczyzną i poprawną retoryką, co jest dziś rzadkością. Tylko jest mocno wrażliwy wg mnie. A debaty wiara kontra ateizm są jednymi z tych, gdzie gruby kaliber jest jak broń podręczna... jak chcesz zaskoczyć, musisz wezwać artylerię. Polecam debaty na temat Boga na yt :-) Szczególnie z telewizji australijskiej i brytyjskiej. Tam dopiero się dzieje ;-) To co się odbyło tu, na forum, to takie mizianie się po policzkach... A i tak odniosłem wrażenie, że oburzonych jest tu całe grono...
Właśnie zmieniasz tezę. W pierwszym poście przedstawiłeś jako punkt najźlejszy :) makabrę tych księżowskich opowieści.
Teraz przesuwasz akcent z makabry na ich fikcyjność.
I tu się zgodzę.
Tyle, że nie jestem pewna, czy społecznie, jako całość, dojrzeliśmy na tyle, żeby poradzić sobie bez kija, marchewki i wszechobecnych oczu wymyślonego przyjaciela.
Zapewne zaobserwowałeś w ostatnich latach trend powrotu do tradycji i konserwatyzmu. Nie tylko w Polsce, ale i na świecie. Jak sądzisz, skąd on się wziął?
Przy okazji:
https://richarddawkins.net/
:)
Teraz przesuwasz akcent z makabry na ich fikcyjność.
I tu się zgodzę.
Tyle, że nie jestem pewna, czy społecznie, jako całość, dojrzeliśmy na tyle, żeby poradzić sobie bez kija, marchewki i wszechobecnych oczu wymyślonego przyjaciela.
Zapewne zaobserwowałeś w ostatnich latach trend powrotu do tradycji i konserwatyzmu. Nie tylko w Polsce, ale i na świecie. Jak sądzisz, skąd on się wziął?
Przy okazji:
https://richarddawkins.net/
:)
Wszak oto odczuwam poniekąd obawę,
Że zaraz zwariuję albo też niebawem.
Że zaraz zwariuję albo też niebawem.
Owszem, wytknąłem makabrę w pierwszym poście, nie będę się spierał, ale temat jest dużo głębszy, a ja chciałem zachęcić do dyskusji. Pamiętaj, że cały czas przewija się tu temat wieczności - wieczne niebo, piekło, ciągła opieka, nadzór lub kara...
"Tyle, że nie jestem pewna, czy społecznie, jako całość, dojrzeliśmy na tyle, żeby poradzić sobie bez kija, marchewki i wszechobecnych oczu wymyślonego przyjaciela. "
Poruszyłaś bardzo ważną kwestię. Sam patrząc na poziom intelektu niektórych w moim otoczeniu zastanawiam się, co bym im do łba mogło strzelić, gdyby nie "bali się boga". Wolność myśli to nie tylko decydowanie o sobie i życie pełną życia (jak myśli wielu), to również ogromna odpowiedzialność za siebie i za innych.
"Zapewne zaobserwowałeś w ostatnich latach trend powrotu do tradycji i konserwatyzmu. Nie tylko w Polsce, ale i na świecie. Jak sądzisz, skąd on się wziął?"
Nie wiem co dokładnie masz na myśli, rozwiń proszę. Z pewnością zaobserwowałem wzrost liczby ateistów sporo ruchów "wolnomyslicielskich", aczkolwiek w większości nie w naszym kraju.
"Przy okazji:
https://richarddawkins.net/"
...to jak pokazać zawodowemu kierowcy gdzie jest pedał gazu w aucie, które ma od kilkunastu lat ;-) Ale może inni tego nie wiedzą ;-) Dla dodatkowo zainteresowanych i chcących zacząć myśleć samodzielnie polecam też http://www.outcampaign.org/
Setki filmów i debat można znaleźć na yt ;-)
"Tyle, że nie jestem pewna, czy społecznie, jako całość, dojrzeliśmy na tyle, żeby poradzić sobie bez kija, marchewki i wszechobecnych oczu wymyślonego przyjaciela. "
Poruszyłaś bardzo ważną kwestię. Sam patrząc na poziom intelektu niektórych w moim otoczeniu zastanawiam się, co bym im do łba mogło strzelić, gdyby nie "bali się boga". Wolność myśli to nie tylko decydowanie o sobie i życie pełną życia (jak myśli wielu), to również ogromna odpowiedzialność za siebie i za innych.
"Zapewne zaobserwowałeś w ostatnich latach trend powrotu do tradycji i konserwatyzmu. Nie tylko w Polsce, ale i na świecie. Jak sądzisz, skąd on się wziął?"
Nie wiem co dokładnie masz na myśli, rozwiń proszę. Z pewnością zaobserwowałem wzrost liczby ateistów sporo ruchów "wolnomyslicielskich", aczkolwiek w większości nie w naszym kraju.
"Przy okazji:
https://richarddawkins.net/"
...to jak pokazać zawodowemu kierowcy gdzie jest pedał gazu w aucie, które ma od kilkunastu lat ;-) Ale może inni tego nie wiedzą ;-) Dla dodatkowo zainteresowanych i chcących zacząć myśleć samodzielnie polecam też http://www.outcampaign.org/
Setki filmów i debat można znaleźć na yt ;-)
@k7 2014-12-11 11:46:11
Sam patrząc na poziom intelektu niektórych w moim otoczeniu zastanawiam się, co bym im do łba mogło strzelić, gdyby nie "bali się boga".
dlatego ci kiedyś tłumaczyłem (2014-12-02) "po prostu niektórzy tego potrzebują - ich świadomość tego potrzebuje i nie należy z tym walczyć.Wyrywanie takiego kwiatka jak np: Halewicz i przesadzanie go w inne miejsce nie ma sensu tam mu dobrze tam jego miejsce i to należy uszanować choćby to był środek ulicy."
P.S.
To forum dobrze tobie robi - uczysz się, rozwijasz, zaczynasz się zastanawiać, brawo ;]
Sam patrząc na poziom intelektu niektórych w moim otoczeniu zastanawiam się, co bym im do łba mogło strzelić, gdyby nie "bali się boga".
dlatego ci kiedyś tłumaczyłem (2014-12-02) "po prostu niektórzy tego potrzebują - ich świadomość tego potrzebuje i nie należy z tym walczyć.Wyrywanie takiego kwiatka jak np: Halewicz i przesadzanie go w inne miejsce nie ma sensu tam mu dobrze tam jego miejsce i to należy uszanować choćby to był środek ulicy."
P.S.
To forum dobrze tobie robi - uczysz się, rozwijasz, zaczynasz się zastanawiać, brawo ;]
wdr, jesteś po raz kolejny jak Kłapouchy - potrzebujesz się dowartościować takimi pustymi frazesami, "już Ci to mówiłem", "to już było".... Napisz w końcu coś konstruktywnego, wartościowego.
"To forum dobrze tobie robi - uczysz się, rozwijasz, zaczynasz się zastanawiać, brawo"
Po czym wnioskujesz? Przeczytałeś w ogóle wcześniejsze kilkadziesiąt postów świadczących wyraźnie o tym, że jestem przeciwny religii? Czy prosta refleksja lub zadanie pytania, w celu poznania czyjejś opinii oznacza dla Ciebie zmianę poglądów?
"To forum dobrze tobie robi - uczysz się, rozwijasz, zaczynasz się zastanawiać, brawo"
Po czym wnioskujesz? Przeczytałeś w ogóle wcześniejsze kilkadziesiąt postów świadczących wyraźnie o tym, że jestem przeciwny religii? Czy prosta refleksja lub zadanie pytania, w celu poznania czyjejś opinii oznacza dla Ciebie zmianę poglądów?
http://m.demotywatory.pl/4353453
Poczytajcie:)
Poczytajcie:)