Re: Inseminacja- w walce o cud
Zaskocze was, ale dobrze wiem co mówię. Mam 3 dzieci. Jedno swoje (staraliśmy się 3 lata, więc wiem jak to jest starać się o dziecko). Dwoje (rodzeństwo) adoptowane. I kocham je równie mocno. Każde...
rozwiń
Zaskocze was, ale dobrze wiem co mówię. Mam 3 dzieci. Jedno swoje (staraliśmy się 3 lata, więc wiem jak to jest starać się o dziecko). Dwoje (rodzeństwo) adoptowane. I kocham je równie mocno. Każde inaczej, ale równie mocno. I za całą trójkę oddałabym życie.
Każdy ma swoje doświadczenia i każdy ma swoje przeżycia. Dla mnie ciąża i poród to nie było nic wspaniałego. Miło wspominam niektóre momenty, ale tak w ogóle to nie było szału ani fajerwerków.
Nie mówię żeby w ogóle nie rodzić dzieci, przechodzicie w skrajności. Ale jeżeli nie ma szans na własne dziecko to chociaż warto o tym pomyśleć.
Poza tym czepiacie się słówek. Niektóre kobiety czy pary, rzeczywiscie wyprawiają cyrki, nie zaprzeczajcie, bo wiem o czym mówię. Kredyty na leczenie, wyjazdy za granicę do jakiegoś super specjalisty, który nic poradzić nie może, życie obracające się wokół owulacji, popadanie w paranoję, codzienne wynajdywanie oznak ciąży i kilka testów na betę w miesiącu to wg mnie cyrk.
Nie porównuję dziecka do psa, ani opieki nad dzieckiem do opieki nad psem, porównuję uczucia. A skoro można kochać obcego psa, TYLKO psa, to tym bardziej można pokochać dziecko, AŻ dziecko
(przytoczyłam to porównanie żeby na przykładzie pokazać, że obce można też kochać).
Tak jak mówię, każdy robi tak jak chce. To jest tylko i wyłącznie moje zdanie, moje przekonanie wynikające z moich doświadczeń. Możecie mieć zdanie inne, ale nie musicie na mnie naskakiwać.
zobacz wątek