Oczywiście można się zgodzić, że to zarządzanie strachem powoduje podejmowanie takich kroków jak narodowa kwarantanna. Zadajmy sobie jednak pytanie, co mogłoby się wydarzyć jeśli wprowadzimy w...
rozwiń
Oczywiście można się zgodzić, że to zarządzanie strachem powoduje podejmowanie takich kroków jak narodowa kwarantanna. Zadajmy sobie jednak pytanie, co mogłoby się wydarzyć jeśli wprowadzimy w życie scenariusz zupełnego braku reakcji państwa (to co wymyślili w UK, ale pod presją społeczną szybko się z tego wycofali). Pozostawiając wirusowi i społeczeństwu wolną rękę w działaniach można założyć, że przy tak agresywnej chorobie wybuch zarażeń i tym samym poważnych zachorowań będzie tak ogromny, że znacznie przekroczy możliwości pomocowe służby zdrowia (SZ). W takim przypadku paraliż SZ, przekraczamy cienką linię, przed którą ratujemy bez problemu ludzi, którzy mają taki potencjał, ale za nią zaczynają nam umierać wszyscy. Masz totalną panikę, zaczynają się niepokoje społeczne, ludzie podejmują decyzje wbrew zaleceniom władz., potrzebna jest interwencja militarna służb wewnętrznych. Chaos, przerwanie nawet najmniejszych łańcuchów dostaw (jedzenie, media itp.). Trupy "na ulicach" itd. Zobacz jak dramatyczna jest sytuacja we Włoszech i weź pod uwagę, że tam państwo jednak stara się cały czas opanować sytuację. Co by było, gdyby w ogóle nie reagowali? Władze to kalkulują (u nas PIS) i liczą na to, że to co robią pomoże im utrzymać się przy stołkach. To nie są samobójcy.
zobacz wątek