Widok
@Chmureczko:
Kilka lat temu mieliśmy w kilka osób okazję o tym z A137 porozmawiać. Administracja Forum jest bardzo tolerancyjna. Dygresyjność czy prywata, jaka funkcjonuje na tym Forum, gdziekolwiek indziej jest nie do pomyślenia.
W zamian.. jego uczestnicy sami się trzymają za mordę aby utrzymać jego poziom. I do Admina są zgłaszane jedynie (rzadkie) przejawy wyjątkowego np. chamstwa.
Dlatego też wzmianka o potencjalnym banie dla mnie, Inki czy Isi, za "świntuszenie", jest oczywiście żartem :)
Choć.. kto wie, jak jest naprawdę? ;>
Może właściciel czerwonego nicka się wypowie :D
Kilka lat temu mieliśmy w kilka osób okazję o tym z A137 porozmawiać. Administracja Forum jest bardzo tolerancyjna. Dygresyjność czy prywata, jaka funkcjonuje na tym Forum, gdziekolwiek indziej jest nie do pomyślenia.
W zamian.. jego uczestnicy sami się trzymają za mordę aby utrzymać jego poziom. I do Admina są zgłaszane jedynie (rzadkie) przejawy wyjątkowego np. chamstwa.
Dlatego też wzmianka o potencjalnym banie dla mnie, Inki czy Isi, za "świntuszenie", jest oczywiście żartem :)
Choć.. kto wie, jak jest naprawdę? ;>
Może właściciel czerwonego nicka się wypowie :D
Ok.
THX za wytyczne na piśmie.
@Inka² @Isia i @Wszystkie Inne Dziewczęta Świata...
Mamy oficjalne przyzwolenie na świntuszenie!
W najśmielszych marzeniach nie przypuszczałem, że to kiedyś nastąpi :D
I możemy to robić na blacie kuchennym. Nawet nie przykręconym ;]
Są gorsze rzeczy od śmierci. Czy zdarzyło Ci się spędzić wieczór z agentem ubezpieczeniowym?
(Woody Allen)
THX za wytyczne na piśmie.
@Inka² @Isia i @Wszystkie Inne Dziewczęta Świata...
Mamy oficjalne przyzwolenie na świntuszenie!
W najśmielszych marzeniach nie przypuszczałem, że to kiedyś nastąpi :D
I możemy to robić na blacie kuchennym. Nawet nie przykręconym ;]

Są gorsze rzeczy od śmierci. Czy zdarzyło Ci się spędzić wieczór z agentem ubezpieczeniowym?
(Woody Allen)
> nie uważacie że kuchnia i seks mają ze sobą dużo wspólnego?
Oczywiście.
Stąd moje rozczarowanie, że chuda okularnica nie zna Greenawaya ;]
BTW: uwielbiam pichcić ;>
Oczywiście.
Stąd moje rozczarowanie, że chuda okularnica nie zna Greenawaya ;]
BTW: uwielbiam pichcić ;>
Jak tylko się pozbierałem po szoku, stwierdziłem, że przeznaczenie trzeba łapać za mordę od razu i pogoniłem do kiosku kupić kupon Lotto.
Jest 11 Mzł, to religia mi już pozwala na takie szaleństwa ;)
Niestety... chyba limit fuksa na dzisiaj został wyczerpany, bo kiosk był zamknięty :/ Ale losowanie dopiero jutro. Zdążę :D
> Przywołałeś mnie więc jestem.
Zaczynam się bać sam siebie :D
Jest 11 Mzł, to religia mi już pozwala na takie szaleństwa ;)
Niestety... chyba limit fuksa na dzisiaj został wyczerpany, bo kiosk był zamknięty :/ Ale losowanie dopiero jutro. Zdążę :D
> Przywołałeś mnie więc jestem.
Zaczynam się bać sam siebie :D
Świąteczny bożonarodzeniowy kurczak korzenny.
Całego kurczaka układamy w brytfance i grubo oprószamy kolorowym pieprzem, goździkami, anyżem, kardamonem, startą skórką z cytryny i limony. Dodajemy pokaźną szklaneczkę whiskey, dwie szklanki białego wina, odrobinę białej wódki, pół szklanki ginu, butelkę piwa i szklankę coli. Do smaku cukrzymy i całość delikatnie mieszamy. Doprawiamy szklaneczką spirytusu oraz sokiem z owoców cytrusowych (cytryna, limona, pomarańcza). Dodajemy parę listków świeżej mięty albo półtorej łyżeczki suszonej. Wstawiamy na 2 godziny do lodówki. Po tym czasie kurczaka wywalamy, bo jest do niczego, ale sos... ten sos.... omnomnom.
Całego kurczaka układamy w brytfance i grubo oprószamy kolorowym pieprzem, goździkami, anyżem, kardamonem, startą skórką z cytryny i limony. Dodajemy pokaźną szklaneczkę whiskey, dwie szklanki białego wina, odrobinę białej wódki, pół szklanki ginu, butelkę piwa i szklankę coli. Do smaku cukrzymy i całość delikatnie mieszamy. Doprawiamy szklaneczką spirytusu oraz sokiem z owoców cytrusowych (cytryna, limona, pomarańcza). Dodajemy parę listków świeżej mięty albo półtorej łyżeczki suszonej. Wstawiamy na 2 godziny do lodówki. Po tym czasie kurczaka wywalamy, bo jest do niczego, ale sos... ten sos.... omnomnom.
Dojrzałem. Jutro jest ten dzień, kiedy będę miał ochotę na kawałek słodkiego. A będzie to leśny placek z czym się da.
Cztery jajka, szklanka cukru, sok i skórka z cytryny, pół kostki masła, kieliszek przepalanki - miksujemy - półtorej szklanki mąki pszennej i pół szklanki skrobi, cukier wanilinowy i płaska łyżka proszku do pieczenia - miksujemy - wykładamy na utłuszczoną i obsypaną semoliną blachę. Na wyłożonym cieście układamy pokrojonego w plasterki banana, ostanie cztery jabłka w plasterkach, pokrojoną gruszkę co zaczęła być miękka, garść pigwy z nalewu, trochę płatków migdałowych, odrobinę cynamonu i dwie łyżeczki cukru. Całość na 45 minut w 180 stopni.
Jutro o 10 odkrawam pierwszy kawałek placka z bele czem.
Cztery jajka, szklanka cukru, sok i skórka z cytryny, pół kostki masła, kieliszek przepalanki - miksujemy - półtorej szklanki mąki pszennej i pół szklanki skrobi, cukier wanilinowy i płaska łyżka proszku do pieczenia - miksujemy - wykładamy na utłuszczoną i obsypaną semoliną blachę. Na wyłożonym cieście układamy pokrojonego w plasterki banana, ostanie cztery jabłka w plasterkach, pokrojoną gruszkę co zaczęła być miękka, garść pigwy z nalewu, trochę płatków migdałowych, odrobinę cynamonu i dwie łyżeczki cukru. Całość na 45 minut w 180 stopni.
Jutro o 10 odkrawam pierwszy kawałek placka z bele czem.
Sadyl
Marny substytut namiastki kuchni stworzysz w momencie zaopatrzenia się w środki zastępcze w tak zwaną "Zapchaj Dziurę"
Zinterpretuj to, jak pragniesz, jak sobie życzysz i jak pożądasz.. kuchni i placka (bo o tym mowa, chyba jeszcze..a może być,że już nie)
Tylko..przestań rozpaczać i..rozpływać się we łzach
Marny substytut namiastki kuchni stworzysz w momencie zaopatrzenia się w środki zastępcze w tak zwaną "Zapchaj Dziurę"
Zinterpretuj to, jak pragniesz, jak sobie życzysz i jak pożądasz.. kuchni i placka (bo o tym mowa, chyba jeszcze..a może być,że już nie)
Tylko..przestań rozpaczać i..rozpływać się we łzach
~`czi-czi~`
myślę że będzie okazja abyś spróbowała mojego, raz na prę lat robię taki blok aby przywrócić smaki z dzieciństwa ( może więc już nadszedł ten czas) .
W końcu zaprosiłaś mnie na tance, wybieram na piasku na plaży ale teraz trochę za mokry, trudno poczekam
Wiesz, że "przywołałam" Ciebie na tym właśnie forum 24.11.2015r o 15.10 - mimo że jestem tutaj nowa bardzo się z tego cieszę ( po kontakcie z wróżka wiem że wiele mogę , hehehe) .
myślę że będzie okazja abyś spróbowała mojego, raz na prę lat robię taki blok aby przywrócić smaki z dzieciństwa ( może więc już nadszedł ten czas) .
W końcu zaprosiłaś mnie na tance, wybieram na piasku na plaży ale teraz trochę za mokry, trudno poczekam
Wiesz, że "przywołałam" Ciebie na tym właśnie forum 24.11.2015r o 15.10 - mimo że jestem tutaj nowa bardzo się z tego cieszę ( po kontakcie z wróżka wiem że wiele mogę , hehehe) .
Proszę bardzo:
na spód upieczona masa dyniowa, pokrojone suszone pomidory (suche albo z zalewy), płat makaronu i tak dalej, na makaron można łyżkę albo dwie śmietany, zależy jak sucha dynia, a na sam wierzch plastry sera, ja lubię pleśniowy w stylu blu, zapiekamy do miękkości makaronu czyli jak plastry makaronu suche to jakieś 45 min w 180 stopniach, jak ugotowane to 25-30 minut i voila.
Smacznego.
na spód upieczona masa dyniowa, pokrojone suszone pomidory (suche albo z zalewy), płat makaronu i tak dalej, na makaron można łyżkę albo dwie śmietany, zależy jak sucha dynia, a na sam wierzch plastry sera, ja lubię pleśniowy w stylu blu, zapiekamy do miękkości makaronu czyli jak plastry makaronu suche to jakieś 45 min w 180 stopniach, jak ugotowane to 25-30 minut i voila.
Smacznego.
> za pleśniowymi serami nie przepadam
Ja lubię, chociaż kiedyś córka mojej byłej mało mnie z jej chaty nie wyp*ła za robienie lazanii właśnie z takim serem. Ale dosyć szybko "rozbudziła się" kulinarnie i nawet ogony świńskie pożerała, bylem nie mówił na głos, że to są one (chociaż wiedziała) :D
W wersji "delikatniejszej" dałbym na wierzch parmezan a dyni też nie przyprawiał. Ew.. wrzuciłbym jeden, max dwa goździki. Ale to jeszcze na etapie robienia dyniowej bazy, bo w wg mnie w lazanii to już za późno.
TO moje preferencje smakowe. Może Manson ma lepsze pomysły?
> Ty już nie śpisz czy jeszcze nie śpisz?
Sam przez ostatnie dni miewałem tego typu wątpliwości :/
Ale spoko: JUŻ nie śpię :D
Ja lubię, chociaż kiedyś córka mojej byłej mało mnie z jej chaty nie wyp*ła za robienie lazanii właśnie z takim serem. Ale dosyć szybko "rozbudziła się" kulinarnie i nawet ogony świńskie pożerała, bylem nie mówił na głos, że to są one (chociaż wiedziała) :D
W wersji "delikatniejszej" dałbym na wierzch parmezan a dyni też nie przyprawiał. Ew.. wrzuciłbym jeden, max dwa goździki. Ale to jeszcze na etapie robienia dyniowej bazy, bo w wg mnie w lazanii to już za późno.
TO moje preferencje smakowe. Może Manson ma lepsze pomysły?
> Ty już nie śpisz czy jeszcze nie śpisz?
Sam przez ostatnie dni miewałem tego typu wątpliwości :/
Ale spoko: JUŻ nie śpię :D
Nie "dojrzałam " jeszcze do smaku serów pleśniowych aczkolwiek pewne próby są ;)...póki co czuję jakbym grzybka ze ściany jadła...w sumie to nie tyle smak co zapach mnie odrzuca. Nie zapomnę jak kiedyś , w pracy , męczył mnie fetor wydobywający się ze wspólnej kuchennej szafki.Pewnego pięknego dnia koleżanka wyciągnęła zawiniątko z czeluści ,otworzyła ,a ja myślałam że zemdleję...a ona dodała..mniam,mój pyszny serek...chyba jeszcze dobry?!?Trauma pozostała mi do dzisiaj ;-p
Wszystko jest wyłącznie w naszej głowie.
Niektóre narody nigdy nie miały problemów z dostępem do czegoś jadalnego przez cały rok, zatem nie miały potrzeby konserwacji zielska na dłużej. Nasza kiszona kapusta czy ogórki budzą zatem ich wstręt, bo są dla nich po prostu "zepsute".
Z drugiej strony.. nasz wstręt mogą budzić np. ich metody konserwacji mięsa na dłuższe wyprawy. Jak ktoś nie jest szczególnie obrzydliwy, niech se wygugla genezę nazwy befsztyku tatarskiego chociażby ;)
Do smaków trza się przekonywać stopniowo.
Sam kiedyś na Forum przywoływałem przykład jednej z koleżanek, która zarzekała się, że nigdy, za żadne skarby, nie tknie cynaderek.
Troszkę to co prawda trwało.. ale zjadła. Wiedząc!
Nie lubię komuś robić niespodzianek, żeby zjadł coś w niewiedzy i z apetytem.. a potem to wyrzygał, po poznaniu prawdy :D
Niektóre narody nigdy nie miały problemów z dostępem do czegoś jadalnego przez cały rok, zatem nie miały potrzeby konserwacji zielska na dłużej. Nasza kiszona kapusta czy ogórki budzą zatem ich wstręt, bo są dla nich po prostu "zepsute".
Z drugiej strony.. nasz wstręt mogą budzić np. ich metody konserwacji mięsa na dłuższe wyprawy. Jak ktoś nie jest szczególnie obrzydliwy, niech se wygugla genezę nazwy befsztyku tatarskiego chociażby ;)
Do smaków trza się przekonywać stopniowo.
Sam kiedyś na Forum przywoływałem przykład jednej z koleżanek, która zarzekała się, że nigdy, za żadne skarby, nie tknie cynaderek.
Troszkę to co prawda trwało.. ale zjadła. Wiedząc!
Nie lubię komuś robić niespodzianek, żeby zjadł coś w niewiedzy i z apetytem.. a potem to wyrzygał, po poznaniu prawdy :D
u mnie w tym roku tradycyjnie w wigilię (barszcz z uszkami, pierogi, karp) ale w pierwszy dzień świąt poszaleję :) myślę nad królikiem pieczonym na jabłkach w czerwonym winie, z jałowcem i rozmarynem oraz o roladzie z karkówki w sosie grzybowym, do niej kluski śląskie :)
a jeśli chodzi o słodkości to na pewno coś z makiem- może tarta makowo-figowa albo torcik bezowy z masą makową i orzechami...na pewno będzie rolada z kremem czekoladowym, kruche ciasteczka z cukrem i zapewne moje ukochane tiramisu :) niezbyt świąteczne ale kto powiedział, że wszystko musi być super wigilijne ;)
a jeśli chodzi o słodkości to na pewno coś z makiem- może tarta makowo-figowa albo torcik bezowy z masą makową i orzechami...na pewno będzie rolada z kremem czekoladowym, kruche ciasteczka z cukrem i zapewne moje ukochane tiramisu :) niezbyt świąteczne ale kto powiedział, że wszystko musi być super wigilijne ;)
INSTAGRAM: unbake_my_heart_
Soundcloud: https://soundcloud.com/inga-koz-owska
Soundcloud: https://soundcloud.com/inga-koz-owska
Awokado faszerowane tygrysimi krewetkami smażonymi w czosnku z sokiem z limony i popite szklaneczką (buteleczką) białego wina - ja tam mam świąteczną kolację każdego dnia :-))
Białe wino nazywa się real forte i jest portugalskie i kupione w Biedzie za 10 cebulionów. Kiedyś miałem okazję próbować je do małży w sosie pomidorowo czosnkowym ze spaghetti i wielce mi podeszło. Do krewet także sympatyczne. To jest po prostu wino do owoców morza. Jak nie macie w domu tokaju to śmiało kupujcie.
Białe wino nazywa się real forte i jest portugalskie i kupione w Biedzie za 10 cebulionów. Kiedyś miałem okazję próbować je do małży w sosie pomidorowo czosnkowym ze spaghetti i wielce mi podeszło. Do krewet także sympatyczne. To jest po prostu wino do owoców morza. Jak nie macie w domu tokaju to śmiało kupujcie.