Widok

Koniec świata

Poznajmy się Temat dostępny też na forum:
Właśnie dowiedziałem się że koniec świata ma nastąpić w najbliższą sobotem. Do nas wszelkie nowości trafiajom z pewnym opóźnieniem, więc myślę, że mamy czas tak do połowy przyszłego tygodnia.

Czyż nie byłoby wspaniale przeżyć koniec świata we wspólnym uniesieniu?

Poszukujem fajnej kobietki (nie musi być normalna) w wieku 19-59 lat (oczywiście wiek nie ma znaczenia, więc dobrze rozwinienta siedemnastolatka też morze próbować szczęścia). Mówię (ale tylko przy świadkach), że piękno nie kończy się na rozmiarze 38 i że najwaszniejsza jest miłość. Walory umysłu i charakteru som dla mnie pierwszoplanowe, ale czasu niewiele, więc nie będziemy prowadzić rozważań z dziedziny ogólnej teorii względności.

Ja jestem normalnym menszczyznom. Jak każdy potrzebuję ciepła, zrozumienia, przyjaźni. Uwielbiam spędzać czas na romantycznych spacerach po plaży przy świetle księżyca. Jestem delikatny i na poziomie - upijam się tylko francuskim winem.

Odezwij się, a może przy końcu świata pozwolę Ci dotknąć mojego Absolutu.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Jeny jakie byki stawiasz:P Ile Ty masz lat hmmmm? O końcu świata już trąbili w zeszłą niedzielę w faktach na TVN. Dokładnie o godz. 18:00 ma być niby koniec świata.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Piszesz o sobie zbędne dyrdymały zielony.

Jeśli chcesz mieć dużo ciekawych ofert, to napisz lepiej:

1. Ile masz na koncie? (lat oczywiście)
2. Ile ma centymentrów Twój....? (portfel oczywiście)
3. Jak się pruszasz? I czy lubisz szybką jazdę? (chodzi o samochód oczywiście)
Reszta się nie liczy.
popieram tę opinię 1 nie zgadzam się z tą opinią 0
Dziękuję za odpowiedzi.

@ona23 - cieszę się, że nie zatrzymałaś się na moich drobnych niedoskonałościach i że wzbudziłem Twoje zainteresowanie - o czym świadczy Twoje pytanie. Otóż naukę w szkole już zakończyłem, swoje lata mam ale nieźle się trzymam. Bo się nie puszczam.

@Aha
Tobie dziękuję dodatkowo za cenne rady.
1. Lat mam na koncie mniej niż wiosen, z czego łatwo wysnuć wniosek, że urodziłem się jesienią.
2. Złożony, czy że tak powiem rozwinięty, w pełnej krasie, gotowy do użycia? Bo przyznam że nie mierzyłem, ale sprawia wrażenie poręcznego, dowcipnego też.
3. Uwielbiam kocie ruchy. Czasem lubię szybko, nawet trochę agresywnie. Ale bywa, że i powoli, z namaszczeniem. Mam czasem ochotę założyć kapelusz, dokleić sobie brodę, żeby mój emerycki styl współgrał z moim wizerunkiem.

Pozwolę sobie się jednak nie zgodzić. Liczy się jeszcze kształtny i zgrabny tył (oczywiście domu).
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
miszcz :D
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
A podziwiasz oczy, włosy, kolor sukienki? :D
Wyjście z Tobą gwarantuje doskonałą zabawę? :D
Uważasz się za przystojnego?:D

Może skusisz się na inne wino, niż francuskie?;)

Acha! Na którym poziomie jesteś?:D
Życie jest jak zdrapka - wymaga pazura
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
@Luica
Dziękuję za zwrócenie uwagi na moje preferencje.

Oczy jestem w stanie łaskawie zauważyć, że są. Chyba że są nad wyraz wyraziste albo niespotykane. Nie umiem odróżnić oprawy zrobionej eyelinerem od tej wykonanej kredką. Ale rozróżniam kolory tuszu. Oczywiście po męsku - kolorów jest 16, jak w podstawowej konfiguracji windowsa. Kawa z mlekiem to napój, a łosoś to ryba.

Nie rób ze mnie proszę samobieżnego wesołego miasteczka. Zabawa jest konkurencją zespołową i to od obu stron zależy czy będzie wyborna.

Tak. Jestem normalny. Nie jestem jakimś tam wielce Banderasem czy Clooneyem i wykorzystuję ten fakt bez litości.

Jeśli będzie dobre i jeśli potrafisz kusić, to jest spora szansa.

Jestem facetem na poziomie. Po prostu na poziomie. Pytasz na jakim, jak to na jakim! Na normalnym. Proste chyba, co nie? no!
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Wydaje mi się, że aby zabawa dla dorosłych była wyborna, to warto by było się zakochać. Zdążycie do soboty?
Teraz sobie pomyślałam, że na ten jeden i ostatni raz to możesz być nawet nieudacznikiem, małolatem, buirakiem, kłamcą, żonatym, alkoholikiem, narkomanem, czy innym hazardzistą, bo przyszłość już nie ma znaczenia. I nie musisz niczego obiecywać, albo wręcz obiecać możesz wszystko :)
lubię cyfry i litery
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
A gołębi to gołąb:)
Wystarczy, że znasz podstawowe kolory - jest dobrze. No,jestem pod wrażeniem odróżnienia koloru tuszu. Czasami ja - kobieta - mam z tym problem. Szacun:-D

Ależ chciałam się tylko dowiedzieć, czy czeka mnie drętwe spotkanie czy wręcz odwrotnie. Zgadzam się, że to zależy od obu stron. No dobra, a jeśli jedno z nich przynudza? No!

Wykorzystujesz swój urok?:) I piję tylko dobre wina i kusić też potrafię.

Zapytałam na którym:P
Określenie na poziomie normalnym jest zbyt ogólnikowe. No!
Życie jest jak zdrapka - wymaga pazura
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
A ja na początku sie przestraszyłam jak tego dziadka słyszalam w tv, teraz natomiast uważam, że to jakiś dziad nawiedzony z sekty !!!!!!
NIKT nie wie kiedy będzie koniec świata !!!!!
Tylko Pan Bóg wie !!!!! Ja odmawiam codziennie różaniec do Matki Bożej i się niczego nie boję ! ;-)
Poza tym mam plany na sobotę - będę na festynie, który prowadzi koleżanka i wolontariusze, na pomoc dla biednych, ubogich dzieci.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
@zielony
moja rada - jak staniesz się biseksualny to podwoisz swoje szanse :P
ale z Ciebie prowokator :)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Ona23 jeżeli w nicku masz wpisany wiek to jesteś na tyle dorosła że powinnaś wiedzieć co to jest sarkazm.

Effica78 chyba do tego wątku podchodzisz zbyt poważnie. Jeżeli nastąpi zapowiadany koniec świata to nie tylko pomoc na festynie ale nawet dziesięć zdrowasiek cię nie uratuje.
Nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów, dopóki nie poznałem internetu.

Stanisław Lem
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
@Rut
Właśnie tak sobie pomyślałem. Że buractwo na jeden i ostatni raz nie przeszkadza.

@Luisa
Czasem ja mężczyzna, muszę się natrudzić żeby odkręcić śrubę, wbić gwóźdź, czy wywiercić otwór. To, że jestem mężczyzną nie oznacza że znam się na wszystkim - ale jak każdy normalny mężczyzna potrafię sprawiać takie wrażenie.

Uciekł mi motyw sukienki. Tak, sukienką też się umiem zachwycić. Zwłaszcza jak podkreśla krągłości i w zmysłowy sposób opina się ujawniając pasek od pończoch biegnący wzdłuż uda.

Jaka jest odwrotność drętwego spotkania?

Zaryzykuję stwierdzenie, że nuda jest w uchu słuchającego a nie ustach mówiącego. Jeśli jesteś nastawiona na poznanie drugiej osoby, to nawet opowieści o prostych czynnościach dnia codziennego mogą być fascynujące - bo pokazane z innej strony. Aczkolwiek ze mną nie można się nudzić. Mam szerokie zainteresowania (od postimpresjonistów z lewobrzeżnego Londynu do sztuki wikliniarstwa Wysp Tonga), słucham obu gatunków muzyki (country i western), w wolnych chwilach poszukuję informacji dotyczących życia osobistego wiceministrów Belgii. Posiadam też pewną liczbę perwersji jak na przykład seks w bagażniku Fiata Cinquecento (ale ze zdjętymi zagłówkami).

Nie zrozumieliśmy się. Wykorzystuję to, że tego uroku nie mam :). Jeśli kobieta widzi szalenie przystojnego mężczyznę to spina się i przyjmuję postawę obronną: Co to lowelas, wydaje mu się, że może mieć każdą i pewnie każdą miał! Ale nie mnie! Mi takie zachowanie nie grozi.
http://www.youtube.com/watch?v=Y_Ur2l3IpYM

Pytałaś o poziom. I co ja mam Ci odpowiedzieć? Sprawiasz wrażenie bystrej osoby, ale tym pytaniem wszystko psujesz. Wytłumaczę Ci to teraz, ale następnym razem bardziej się postarasz?

A wienc, napisałem że jestem na poziomie, bo tak się mówi, tak ludzie o sobie piszom. Taki jest utarty zwrot, który pozornie nic nie znaczy. A jednak! Pokazuje, że uważam sie za lepszego niż moje otoczenie. Cała reszta to plebs. A ja? JA mam duże auto, sprowadzone z Niemiec, bezwypadkowe, z małym przebiegiem. Wspominałem, że jest duże? Najtańszy telefon z ekranem dotykowym, ktury prezentuje z upodobaniem w centrach handlowych. Na spotkaniach towarzyskich z lubościo opowiadam jak trudne i odpowiedzialne jest moje stanowisko pracy. Oglądam ambitne filmy o facecie w łódce, chociaż nic z tego nie rozumiem. Ale jestem na poziomie, żeby oglądać pościgi, strzelaninę i cycki muszę mieć wytłumaczenie.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
No nic trzeba się spieszyć przed końcem świata ' z opóźnieniem'.

Chyba się nie zrozumieliśmy. Jestem pełna podziwu (kolory tuszu, żeby było jasne;). Nie można być we wszystkim the best! Widzisz, wbiję gwóźdź, ale otworu już nie wywiercę.. bo wiertarki nie mam:)

Co do spotkań..mam nieco odmienne zdanie. Jeśli to pierwsze spotkanie i dwie osoby nie znają się zbyt dobrze i przy pozytywnym nastawieniu, może być drętwo. Uwierz! Wiem, to z doświadczenia. A ze mną też nie można się nudzić:)
Odwrotność drętwego spotkania to spotkanie interesujące, wesołe, pogodne, podczas którego nie patrzy się na zegarek, by jak najszybciej je zakończyć. Spotkanie podczas którego prowadzi się dialog. A wracając do domu..chce się więcej. To tak po krótce:)

Jakom, że bystra, Maleńczuk prawie wszystko tłumaczy:-D

Oj tam oj tam, od razu psujesz. Dziękuję za wyczerpującą odpowiedź:)

A! Jakiej marki ten samochód?:P Hmm, telefon z ekranem dotykowym, koszmar, no ale rozumiem jest trendi i trzeba się lansować w centrach:) Ja tam muszę czuć przyciski.
Życie jest jak zdrapka - wymaga pazura
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Ja Ciebie zrozumiałem.

(szeptem) Napisałaś "Czasami ja - kobieta - mam z tym problem". Co sugeruje, że kobiety są wspaniałe i doskonałe, tyle że materia jest tak skomplikowana, że nawet kobieta może mieć problem. Więc ja, gruboskórny, tępy samiec odwracam sytuację i roli debeściaka stawiam siebie. Oczywiście na swój zielony sposób. (koniec szeptu)

Wierzę Ci na słowo. Cóż mogę powiedzieć? Nie jestem Disneylandem, nie mam strzelnicy za pazuchą i Kaczora Donalda w spodniach. Mam jednak parę asów w rękawie, jak 101 psychotestów na każdą okazję, 3 pytania Umberto Eco, które sprawią że mężczyzna wyda się kobiecie interesującym rozmówcą (zdaje się "Drugie zapiski na pudełku od zapałek") i inne.

Pytasz jakiej marki samochód! No i widzisz. Okazuje się, że też jesteś na poziomie. Zaciekawiło Cię to. Jest to dowód, że warto było przepłacić. Może nie jest to ten rodzaj zainteresowania, o który mi chodzi. Bo o auto, pensję, możliwości awansu powinna raczej pytać przyszła teściowa, a nie przygodna kobieta, z którą ewentualnie spędzę koniec świata. Przecież to nie ma znaczenia. Nie patrz na mnie jako na myśliwego, który ma zapewnić przyszłość Tobie i Twojemu potomstwu, nie patrz nawet na mnie jak na dawcę dobrych genów. Bo świat się skończy i to nie będzie miało znaczenia. Chodzi o taniec hula a nie o prokreację. Hymmm a może powianiem rozejrzeć się za kieszonkową strzelnicą raczej.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Echh..nie twierdzę, że kobiety są doskonałe, bo nie są. Jak i nie twierdzę, co mi sugerujesz, że mężczyźni są gruboskórni. O zgrozo i tacy są. Nie uogólniam. Jak Ty jesteś..nie wiem, ale domniemam, że prostakiem nie jesteś.

Jeśli mamy spędzić koniec świata to wolę go spędzic z interesującym rozmówcą, a nie z lovelasem.

Tu wzdycham po raz drugi.. Ostatnią część wypowiedzi napisałam z przymrużeniem oka, ale Ty chyba dość dosłownie ją odebrałeś. czytaj: marka samochodu, m.in.
Z której mojej wypowiedzi wywnioskowałeś, że patrzę na Ciebie, jako na przyszłego ojca dzieci, partnera, etc..
Zbliża się koniec świata, więc należy się cieszyć każdą chwilą, a nie..
Życie jest jak zdrapka - wymaga pazura
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Hej Zielony :)

Tak sobie poczytałam, pośmiałam się, a na koniec stwierdziłam, że poznałabym Twój styl pisania i argumentowania nawet gdybyś podpisał się jako Żółty. Masz niesamowity dar polemizowania, zarówno za, jak i przeciw, i to w odniesieniu do tej samej tezy. Pomyślałam sobie, że mógłbyś być jednocześnie adwokatem i prokuratorem w tej samej sprawie. Ale ciekawe, czy mógłbyś być też sędzią... :)

Pozdrawiam i czekam na wielkie bum!
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Szefowa niedoszłego fan klubu zielonego rónież się melduje z pozdrowieniami dla miszcza :)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
@Nie-walentynka
Cieszę się, że żyjesz. Co u Ciebie? Są jakieś widoki na odświętną czekoladę z okienkiem a nie wyrób czekoladopodobny?

Dziękuję za komplementy. Tylko żeby pozostać sobą, musiałbym się nie zgodzić. :P

Ja już nie jeden koniec świata przeżyłem. Więc i z tym jakoś sobie poradzę. Powinni częściej robić takie imprezy, bo działają na mnie (jak się okazało) inspirująco.

@Aha
"Jako niedoszła szefowa niedoszłego fanklubu" jeśli już. Z tego co pamiętam nominacja na tę posadę była obwarowana warunkami, które jak dotychczas nie zostały spełnione. :P
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Nie mniej jednak dziękuję za pozdrowienia. I odwzajemniam. Zdrowie to poważna sprawa.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Ale z Ciebie służbista zielony! :)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
@Zielony
Żyję, dziękuję, jak widać nie taki koniec świata straszny. Z czekolad udało mi sie niedawno przywieźć tylko tę z miazgi kakowej i masła kakaowego, ale za to jest najprawdziwsza, oryginalna, z orzechami, no i do tego w rozmiarze King Size. Czy to też się liczy?

Cieszę się, że jednak nie wraziłeś sprzeciwu, mimo że napisałeś, że powinieneś. To miłe i takie... prawdziwe :)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Nie, nie liczy się :). Bo w wątku "gUpie walentynki" dobra czekolada była symbolem.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Tak myślałam :) No to nie mam nic innego w zanadrzu…

Ale wracając do końca świata, tak mi się zamarzyło...wzięłabym taki spory kredyt pod zastaw wszystkiego i poszalałabym... najpierw na norweskich fiordach, a potem wszędzie indziej. A swoją drogą dlaczego człowiek (a przynajmniej ten przeciętny) nie żyje codziennie tak jakby jutro miał być koniec świata... Banalne stwierdzenie, ale jednak jak się tak pomyśli… to dlaczego? Ostatnio przypomniało mi to, co powiedział pewnien znany pan, a mianowicie, że odważyć się, to stracić na chwilę grunt pod nogami, a nie odważyć się, to stracić siebie. Ładne, co? Znaczy prawdziwe. Tak mi się skojarzyło z końcem świata.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
"A swoją drogą dlaczego człowiek (a przynajmniej ten przeciętny) nie żyje codziennie tak jakby jutro miał być koniec świata... Banalne stwierdzenie, ale jednak jak się tak pomyśli… to dlaczego?"

To akurat jest proste. Gdyby było wiadomo że koniec świata miałby nadejść to będą bankierem nie udzieliłbym Ci kredytu. Pewnie sam bym sobie go udzielił. Tylko... tylko po co? Pieniądz jest obietnicą. Pieniądz sam w sobie jest nic nie warty. Podobno nawet kiepsko się pali, więc odpalanie cygara banknotem to tylko wyuzdana fanaberia. Żeby poszaleć (niezależnie czy jest to dla Ciebie ekstatyczny taniec po kostki w lodowatej wodzie, czy zjedzenie wysokokalorycznego ciastka z kremem i siedzenie na kamieniu) nad fiordami musiałabyś zdobyć rower (bo przecież nie kupić) i zapas konserw. Swoją drogą dość nietypowe miejsce do szaleństw.
Ale termin końca świata jest nieznany, więc zbieramy te obietnice.

No i sama sobie możesz odpowiedzieć na pytanie, co Cię powstrzymuje przed ruszeniem w stronę fiordów.

Ps. Pamiętasz? Pisaliśmy w podobnym nurcie: noś codziennie najlepsze ubrania.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
A czy nie jest przypadkiem tak, że jeśli codziennie żyjemy tak, jakby ten dzień był ostatni, to w końcu te dni robią się rutyniaste z okazji swojej wyjątkowości?

Chociaż przyznam, ze wciągnęła mnie zabawa w koniec świata. Nawet tego dnia o 18 wypiłam lampkę szampana na...dobry początek :)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
"...jeśli codziennie żyjemy tak, jakby ten dzień był ostatni, to w końcu..."

Kto "my"? Żyjesz tak? Bo ja nie. Robię przetwory owocowe z myślą, że kiedyś je skonsumuję i poświęcam swój czas na zarabianie pieniędzy. ;P
Chociaż szampan jest krokiem w tym kierunku.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
O jaaaaaa! Ale się czepiasz zielony.
A mówił Ci ktoś kiedyś, że nie jesteś pępkiem świata? ;P

Czy ja żyję dniem ostatnim? Czasami tak. Chociażby po to, żeby przypomnieć sobie o wartości pozornie zwykłego dnia. I chyba też dlatego nie robię przetworów. :)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Uwielbiam się czepiać. Piszesz "my" a tak się składa że dyskutujeMY na ten temat, to się pytam kto "my". Bo ja nie :). Wiem że nie jestem pępkiem świata. Dlatego pytam, czy "my" to Ty i nie-walentynka czy z kim Ty tam sobie tak żyjesz. :PP

Każdy dzień może być moim ostatnim, ale zostaną po mnie chociaż przetwory.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Każdy ma jakiś fetysz. Ty na ten przykład uwielbiasz się czepiać i robić przetwory owocowe :P Tylko wiesz, jeśli są dobre, to liczyłabym raczej na to, że zostaną po Tobie słoiki.

Jeśli piszę "żyjemy" to mam na myśli ludzi, taki skrót. Naprawdę muszę Ci to tłumaczyć? Tak się mówi...na mieście :)

"Dlatego pytam, czy "my" to Ty i nie-walentynka czy z kim Ty tam sobie tak żyjesz."
DyskutujeCIE z nie-walentynką, ale na forum (dla przypomnienia) :P
A z kim sobie tak żyję? Właśnie dlatego, że dyskutuję na forum nie będę o tym pisać :)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Witam
Czy trzeba jednemu kask a drugiemu tłuczek do mięsa ,żeby wyrównać szanse. Co się tak licytujecie hy..? Jakoś tak nerwowo się zrobiło .
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
@Zielony
No proszę Cię, odpalanie cygara banknotem, taniec w lodowatej wodzie, jedzenie ciastka z kremem... Takie rzeczy to robi się przecież na codzień, bez zapowiedzi końca świata (zwłaszcza te cygara ;-)) To chyba nie jest tak bardzo wyuzdane :) Ja mówię o czymś zupełnie innym - o tym, żeby zrobić rzeczy, o których skrycie/nie skrycie marzysz (nawet te ewentualnie wstydliwe), ale które są niemal niemożliwe do zrealizowania, no bo zobowiązania, praca, uczucia, wszyscy bliżsi i dalsi, którzy na Ciebie liczą, konieczność zarabiania pieniędzy itd. No ale tak naprawdę największą przeszkodą jest niepewność i obawa - co będzie dalej, jak to zrobisz... Chodzi mi o to, że tak trudno jest wystawić nogę w nieznane i nie wiedzieć, co będzie dalej. Jak skok na bungee, tylko... życiowo, i bez liny. Koniec świata mógłby pomóc w podjęciu decyzji.

Nie udzieliłbyś mi kredytu??? Nie wierzę! Przed końcem świata trzeba być miłym dla bliźnich, podzielić się ostatnią koszulą, poczęstować przetworem, no i w ogóle dać z siebie to co najlepsze :)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
@Czarna, to tylko takie bezpieczne droczenie się, wynikające (z mojej strony) z czystej sympatii do zielonego i Jego wywodów :).
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Szkoda :)... już myślałam ,że skoczę do kiosku po okulary 3D i paczkę popkornu a tu nic z tego.:D
W takim razie pozdrawiam Was oboje .
Na forum cisza , może dodacie jakiś ciekawy kontrowersyjny wątek chętnie się poudzielam :),jak na razie to ogłoszenie matrymonialne goni ogłoszenie matrymonialne
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
@Aha
Oj, bo dowiesz się co lubię, jaki mam fetysze i co wtedy? Co zrobisz z tą informacją?
Moje przetwory są nie najgorsze, ale nie mieszkają w słoikach :PP.

@Nie-walentynka
Może i takie rzeczy robi się na co dzień. Tyle, że taniec w lodowatej wodzie może skończyć się katarem. A to nic przyjemnego. Tak odnośnie mojego wątku. A co do Ciebie, to uchyl w takim razie rąbka i powiedz co to jest dla Ciebie "szaleństwo na fiordach"? Pytam z ciekawości.
Nie udzieliłbym Ci kredytu, bo sam zgarnąłbym całą kasę i uciekł :). Gdybym wierzył w to, że ta kasa może się przydać. W każdym razie, nie byłoby w banku ani mnie, ani pieniędzy więc kredytu bym nie udzielił :). Nic osobistego.
Przed końcem świata nic właśnie nie trzeba :). Przetworami bym się podzielił, przedostatnią koszulę oddał - bo nie byłyby mi już potrzebne.

@czarna
Z mojej strony droczenie się i czepianie jest wynikiem pozytywnego nastawienia. Swoją drogą ciekawe czy zaoferowałaś mi kask, czy tłuczek :). A jeśli interesuje Cię jakiś temat, to sama nie bój się zacząć wątku. To nie boli :).
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
@Zielony
Sam byś zgarnął całą kasę... Ależ wyszedł z Ciebie egoista, a nawet chyba trochę pies ogrodnika :) Załóżmy, że do końca świata został tydzień. Ile pieniędzy może być w banku? Powiedzmy, że to bardzo mały banczek i jest tam tylko jakieś 20 milionów. Na co wydałbyś sam 20 milionów w ciągu tygodnia? Nie ma sensu kupować nieruchomości i innych rzeczy materialnych, bo nie wiadomo, czy przetrwają. Ta kasa jest więc tylko na zabawę - na rzeczy szalone i przyjemne, ale ulotne. A podobno jedną z najprzyjemniejszych rzeczy, jakie można sobie wyobrazić, dającą przeogromną satysfakcję, jest sprawianie przyjemności innym - np. poprzez podzielenie się 20 milionami. Czy te argumenty chociaż trochę do Ciebie przemawiają?

Szaleństwo na fiordach to w sumie żadne szaleństwo, ale chciałabym zobaczyć wszystkie największe fiordy w Norwegii, pomieszkać tam trochę, żeby widzieć je co rano, popłynąć nimi i w ogóle... mieć je blisko tak długo, aż się nimi nacieszę. A to by było bardzo długo, no i - jako że to Norwegia - drogo, więc to w pewnym sensie szaleństwo. Ale w sumie jak teraz to piszę, to właściwie wydaje się całkiem realne... Gdybym tylko dostała ten kredyt ;-)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
@Nie-walentynka
Niekoniecznie całą kasę. Mówię: teoretycznie, gdybym wiedział wcześniej niż reszta ludzkości to wziąłbym tę kasę (gdyby mi na tym zależało i gdybym był pracownikiem banku) i wyszedł. Nie liczyłbym. Spakowałbym do siatki i wyszedł. Tak czy inaczej nie udzieliłbym Tobie kredytu. Bo by mnie nie było w banku :P.
Ale to zupełnie teoretycznie-teoretycznie. Bo znając swoją przekorę mógłbym się zdecydować na kulturalne spotkanie w gronie najbliższych przyjaciół. Połączonego z konsumpcją przetworów.

Chcesz rady zielonego? Nie chcesz ale i tak dostaniesz :P. Norwegia nie musi być droga. Jest wiele sposobów na tanie podróżowanie.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
zadaj sobie pytanie czy faktycznie w czasie armagedonu chciałbyś leżeć koło jakieś "panny" i siatki z kaską................? , sex, modlitwa, śpiew, taniec, dobre żarcie i Twoje 'zaciery" to moja rada a wam laski radzę teraz spotkać się z kolegą bo później się nie dopchacie...
pozdrawiam G.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
@Zielony
No tak, z taka przekorą to rzeczywiście nie ma co na Ciebie liczyć w sprawie kredytu... Ale chcę każdej rady, która mnie przybliży do fiordów. Tylko... tak żeby nie było kulą w płot... wolałabym bardziej kierunek "jak zdobyć nocleg w malowniczym hoteliku nad samym fiordem za 20% ceny" niż "darmowy nocleg w stodole u norweskiego chłopa w zamian za uprzątnięcie obronika". Czy coś Ci przychodzi do głowy?
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
@Nie-walentynka
(Staję się poważny, choć trochę) Malownicze hotele właśnie po to są, żeby kosztowały. Po to ktoś ten hotel buduje, utrzymuje, żeby w ciągu paru lat inwestycja się zwróciła. Norwegia nie jest wyjątkiem. Powiedziałbym, że jest nawet jaskrawym tego przykładem. Jednym słowem nie widzę możliwości jak zdobyć nocleg w hoteliku niezależnie od tego czy to Geiranger czy Kielce.
Powiem więcej. Społeczeństwa Europy Zachodniej nie są skłonne do udzielania noclegów w stodołach. Nawet nasi polscy rolnicy niestety stają się coraz bliżsi temu wzorcowi. Mam nadzieję, że we wsi, w której mieszka Andrzej Stasiuk, żyje jeszcze "mój" gospodarz, a jego stodoła jest w dobrym stanie. Kończąc dygresję i reasumując jak zdobyć nocleg w stodole w Norwegii też nie wiem.

Ale jest coś za coś! Popularne są serwisy, gdzie na zasadzie wzajemności można liczyć na nocleg w domu. Określasz np. że jesteś w stanie przenocować w Gdańsku dwie osoby przez miesiąc i musisz się z tym liczyć, że ktoś Cię poprosi o nocleg. Ale jednocześnie masz dostęp do adresów innych chętnych osób. Z doświadczeń znajomych na 100 zapytań otrzymuje się kilka, kilkanaście odpowiedzi, z których można wybrać najbardziej odpowiedni nocleg. Sam nie korzystałem.

Jeśli chodzi stricte o Norwegię to tanim sposobem na zwiedzenie tego kraju jest podróż samochodem kempingowym.

Każdy z wymienionych przeze mnie sposobów wiąże się z pewnymi niedogodnościami. I tu pojawia się pytanie. Cz Ty naprawdę chcesz zobaczyć fjordy, lodowce i wangi czy tylko romantycznie o tym myślisz? Chcesz podróżować czy gościć się w hotelach? Czy siedząc w swoim wygodnym fotelu oglądasz jakiś kanał podróżniczy i z ulubionym napojem w dłoni myślisz sobie: "och jak cudownie byłoby się tam znaleźć". Ale zaraz potem myślisz "tylko to jest taaakie drogie" żeby przypadkiem pierwsza myśl nie nabrała realnego kształtu.
Czy jesteś gotowa porzucić (choćby na chwilę) swoje ciepłe, wygodne mieszkanko żeby ruszyć w nieznane?
Pieniądze na podróż to najmniejszy i dopiero pierwszy problem. Potem pojawią się następne. Jak choćby to, że w Norwegii dużo pada i jest zimno. Wzięłabyś parasol i wyszła na przystań zobaczyć zapłakanego deszczem fjorda, czy siedziałabyś w hotelowym pokoju, w wygodnym fotelu, ze szklanką ulubionego napoju i oglądała jakiś kanał podróżniczy?
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Ach, Zielony, Twoje podejrzenia o tym, że chciałabym podróżować tylko palcem po mapie, są zupełnie nietrafione :) Dla fiorda jestem gotowa zdjąć obcasy, zmyć maskarę, aby deszcz mi jej nie rozpuścił, ani mróz nie zmroził, założyć trampki lub kalosze i... po prostu się napawać. Poza tym byłam kilka razy w Norwegii i po prostu wiem, że muszę tam wrócić i zobaczyć więcej - to jak magnes i bardzo trudno się oprzeć.

Czytałam o coachsurfingu i jest to jakiś pomysł... tak w ostateczności. Bo jednak wygodny hotel i totalne nieskrępowanie to duży plus.

Aż sprawdziłam, w jakiej wiosce mieszkał Andrzej Stasiuk. W zamian za co nocowałeś w tej stodole? Obronik czy jakieś inne przyjemności?
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Podajesz tylko jeden powód stojący na przeszkodzie temu, żeby dziarsko ruszyć na północ. A pieniądze to żaden powód :). Skoro byłaś w Norwegii kilka (od 3 do 9) razy to wiesz, że są różne możliwości. I droższe i tańsze.
Reasumując. Nie ma żadnych podejrzeć. Po prostu czytam uważnie co piszesz. Wyciągam wnioski i wychodzi to co wychodzi. :)

Cieszę się, że udało mi się zasiać w Tobie odrobinę ciekawości :)). W tej stodole akurat nocowałem za symboliczną złotówkę albo za dobre słowo.
Jakby interesowały Cię namiary to od cerkwi trzeba iść w górę wioski, minąć most, skrzyżowanie (wybacz te górnolotne określenia) i przy krzyżu skręcić w prawo.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Nie przeceniam wartości pieniędzy w życiu (chyba!), jednak w przypadku podróżowania po Norwegii trzeba się chyba zawziąć i być realistą-materialistą, tym bardziej, jeśli zamiłowanie do biwakowania ma się już za sobą :)
A swoją drogą, Zielony, tak rozprawiamy o mojej Norwegii, a ciekawa jestem, co Ty chciałbyś zobaczyć albo przeżyć wielkiego przed końcem świata. No wiesz, coś takiego, żebyś mógł powiedzieć: "Ok, widziałem, przeżyłem, to teraz może mnie piorun trzasnąć". Przetwory owocowe się nie liczą :)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
"... tym bardziej, jeśli zamiłowanie do biwakowania ma się już za sobą"
Pamiętam z innego wątku, że jesteś już lekko trącona rydwanem czasu, ale bez przesady! Jest nawet takie stowarzyszenie "Grey Nomads" skupiających podróżników, których skronie zostały przyprószone szlachetną patyną. Jeżdżą swoimi domkami na kołach i zwiedzają świat. Dzielą się spostrzeżeniami i dobrymi radami. Sam zamierzam do nich na emeryturze dołączyć. A niech to! To już nie tak długo. Czas się rozglądać za jakimś autem.

"co Ty chciałbyś zobaczyć albo przeżyć wielkiego przed końcem świata."
Obawiam się, że nie ma takiej rzeczy. Lista miejsc które chciałbym odwiedzić jest długa :), na pierwszym miejscu (alfabetycznie) jest Aconcagua, na ostatnim może Zair. Jeszcze wiele mi zostało do spróbowania.

Dlaczego przetwory się nie liczą? Chciałbym kiedyś zrobić wino z dzikiej róży. Pomysł dobry jak każdy inny :).

Ale nawet jeśli moja lista miejsc byłaby odhaczona. Wino nawet z tarniny już dawno odchorowane, to na pewno znalazłbym sobie jakiś inny cel. W końcu za horyzontem też coś musi być. Nieprawdaż?
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Trącona rydwanem czasu???? Użycie słowa "rydwan" wcale nie poprawiło brzmienia...
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Dalszej części nie doczytałaś ;)?
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Doczytałam, ale przed oczami cały czas plątał mi się ten rydwan czasu i... muszę doczytać, ale dopiero jak ochłonę.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Mi bliżej do Szarego Koczownika niż Głodnego Nastolatka. I dobrze mi z tym. Przepraszam. Jest tyle radosnych tematów, nie musimy na forum rozmawiać o tych mniej radosnych.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Nie wytrzymam, Zielony, proszę Cię, nie pogrążaj się :)) Jak już przebolałam trącenie rydwanem (Boże, toż to czasy starożytne...) czasu, to dowiedziałam się, że na dodatek bliżej mi do siwego beduina i że w ogóle temat mojego wieku to smutna (no bo "mniej radosnych" to chyba eufemizm?) sprawa i lepiej go skończyć. Ratuuunku! Widzę w tej sytuacji tylko jedno wyjście: jakiś wyszukany komplement. Ale nie wiem, jak u Ciebie z komplementami...

Aconcagua (znowu musiałam sprawdzić)...? To niewątpliwie wymaga biwakowania. Zastanów się, Szary Koczowniku, czy dasz radę się tam wspiąć z plecakiem, namiotem, menażkami, butlą gazową z palnikiem do podgrzewania fasolki po bretońsku, fasolką po bretońsku, miską do mycia, pompką do materaca i innymi takimi rzeczami... to brzmi jak spore wyzwanie!

Wino z dzikiej róży... Czy to ta sama róża, z której robi się nadzienie do pączków? Jeśli tak, to chyba może być warte końca świata.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Cieszę się, że odzyskałaś dystans i poczucie humoru :).

Zacznę od drobiazgów.
"no bo "mniej radosnych" to chyba eufemizm?"
Otóż nie! To pokazuje tylko Twoją delikatność w tym temacie. Jeśli chodzi o mnie to jest to dla mnie pozytywne myślenie a nie ironia (patrz 2:50*). Są tematy radosne i mniej radosne :).

"Aconcagua (znowu musiałam sprawdzić)..."
Brawo! Czuję się po pierwsze doceniony. A w zasadzie moja znajomość geografii. Podoba mi się też to, że nie udajesz. Musiałaś sprawdzić i się do tego zwyczajnie przyznajesz. Jest to jeden z powodów dla których ta dyskusja jest taka sympatyczna (przynajmniej dla mnie). Stroszymy piórka, ale nie stroimy się w cudze.

Jeszcze wrócę do tematu eufemizmów i Norwegii.
To nie są rady wyczytane z gazety u fryzjera. Wierzę w pozytywne myślenie i dzielę się (również z Tobą) tą wiarą. A moi rodzice wybierają się na objazdówkę, autem osobowym. Będą przemieszczać się i spać w zwykłym osobowym aucie. Bo nie stać ich na hotel. Będą jeść obiady z weków bo nie stać ich na restaurację. Wystarczy chcieć (patrz pozytywne myślenie o 2:50*). Gdyby Norwegia była dla Ciebie czymś, co koniecznie musisz zobaczyć przed końcem (Twoim lub świata) to byś napisała: do widzenia zielony, wsiadam na kajak/rower (niepotrzebne skreślić) i kieruję się w stronę fiordów, trzymaj kciuki, napiszę jak wrócę". Tak przynajmniej to widzę.

"Aconcagua (znowu musiałam sprawdzić)...? To niewątpliwie wymaga biwakowania. Zastanów się, Szary Koczowniku, czy dasz radę się tam wspiąć z..."
Właśnie to jest w tym wszystkim fascynujące. Tego czy dam radę czy nie, nie da się rozwikłać przy pomocy eksperymentu myślowego. Trzeba wierzyć że się uda i się ruszyć. Pozostaje niepewność. Świadomość, że będzie ciężko. Całe szczęście z wymienionych przez Ciebie rzeczy przydadzą się tylko dwie i pół :). Więc aż tyle noszenia nie ma ;).

"Wino z dzikiej róży... Czy to ta sama róża, z której robi się nadzienie do pączków?"
Tak. Ta sama. Kiedyś narobiłem ale przez mój błąd pracujące wino rozsadziło ... balon. Zapach był niesamowity. Ale niczego się z tego nie udało uzyskać, z powodu wszechobecnego szkła. To też w sumie pokazuje na czym może zależeć. Na czymś co było na wyciągnięcie ręki ale się skiepściło.

"Widzę w tej sytuacji tylko jedno wyjście: jakiś wyszukany komplement."
To jest strzał w kolano w Twoim wykonaniu. Stawianie mnie w takiej pozycji jest bardzo bliskie temu: "no, bądź mężczyzną, zrób coś". Zwyczajny mężczyzna zestresuje się takim postawieniem sprawy. Jest w potrzasku. Zrobi to "coś" to i tak będzie nie to. Bo gdyby wiedział co zrobić, to by to zrobił. Więc jego działanie będzie nieskuteczne. Poza tym mężczyzna zostaje pozbawiony inicjatywy. No i porażka.
Z drugiej strony postawi się? Uniesie honorem? Też porażka. Także wiesz, na przyszłość uważaj, bo takie zachowanie odstrasza i normalny facet sobie z tym poradzi.
(raz, dwa, trzy - próba radzenia sobie)
Twoja uroda maleńka powaliła mnie na cyce. Daj mi mapę swoich oczu bo się w nich zgubiłem.
(uwaga! teraz radzę sobie)
Uwielbiam ten dialog:
* http://www.youtube.com/watch?v=nNrT9ys6-EU
Jest tam komplement dla Ciebie (0:12*). Dla ułatwienia podpowiem Ci, że kobieta na jeden komplement odpowiada dwoma (1:52*) i (2:45*).

Ps. Od jakiegoś czasu z przyjemnością czytam Twoje wpisy.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
"... bo takie zachowanie odstrasza i normalny facet sobie z tym *nie* poradzi...."
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Przyznaję, że trochę (ale tylko trochę) mnie zawstydziłeś, podając przykład Twoich rodziców (naprawdę gratuluję pomysłu - pewnie będą mieli super fajne wakacje). Ale moje fiordy to nie słomiany zapał – mam już zaczątki planu i nie ma w nim wcale ani roweru, ani kajaka :)

Dwie i pół? Ciekawe, jakie... Tak przejrzałam wszystkie rzeczy, które wymieniłam, i jeśli chodzi o pół, to pasuje mi tylko pół fasolki po bretońsku. A te dwie...?

Hahaha, tak na początku narzekałeś, jaki to potrzask i stres dla faceta sprawić wymuszony komplemet, a następnie sam sobie zaprzeczyłeś. I to aż... trzy razy. Komplement 1 z padaniem na cyce – tyle nieprawdziwy, co rozbrajający, bardzo się uśmiałam. Komplement 2 z linkiem: jeśli chodzi o sam komplemet o 0:12, był nieco obcesowy, ale za to przy okazji dostało mi się coś innego: cudna piosenka i fragment jednego z moich ulubionych filmów. Tak mnie to wciągnęło, że po przeczytaniu Twojego maila obejrzałam go sobie w całości. Mmmm... sama przyjemność. No i komplemet 3 – nie wiem, czy zmierzony - w PS.
A więc posumowując, dziękuję i wcale nie żałuję mojego strzału w kolano :)

Jeśli chodzi o wino różane, to w sumie zawsze jest na wyciągnięcie ręki, prawda? A mając już wprawę możesz nie dopuścić, aby znowu się skiepściło.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Dwie i pół...

"wspiąć z plecakiem, namiotem, menażkami, butlą gazową z palnikiem do podgrzewania fasolki po bretońsku, fasolką po bretońsku, miską do mycia, pompką do materaca i innymi takimi rzeczami.."

Na takie wysokości bierze się menażkę, namiot i palnik - bez butli. Plecak to jakby trzecia ręka. Tego się nie zauważa ;). Przecież nie będę nosił namiotu w siatce.

"Hahaha, tak na początku narzekałeś, jaki to potrzask i stres dla faceta sprawić wymuszony komplemet, a następnie sam sobie zaprzeczyłeś. "
Oczywiście! Przecież to zauważyłaś, że jestem przeciw. Tak po prostu. Nawet przeciw sobie. Cieszę się, że p oraz kolejny Cię zainspirowałem.

Wino z róży nie jest wcale na wyciągnięcie ręki. Owoce należy zebrać dojrzałe, najlepiej po pierwszych przymrozkach. Ewentualnie wrzucić do zamrażalki na noc. Owocki są małe, krzaczki kolczaste. Może i na wyciągnięcie ręki, ale ręka wtedy jest podrapana. Poza tym czas pozyskiwania owoców też jest spory. Wyrób wina jest pracochłonny. Gdy tymczasem w markecie jest spory wybór win po 10 zł. Więc pokusa aby się nie męczyć jest duża.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Tak, palnik jest potrzebny, chociażby po to, żeby zrobić taką skorupkę karmelu na creme brulee (tak sobie wyobrażam, że zjadło by się coś dobrego w nagrodę po tej całej wspinaczce).

Hmmm... nie piłam jeszcze dobrego wina za 10 zł. Toż to straszne kwasiory! A jeśli chodzi o to wino różane, to pewnie można gdzieś kupić te owocki... Przecież te pączkarnie muszą gdzieś kupować owoce na nadzienie. A w ogóle to Cię nie poznaję - tyle razy pisałeś, że jak się chce, to wszystko można :)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Fajnie się Was czyta :-) Pozdrawiam
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Tak, palnik jest potrzeby :) tyle że nie nosi się gazu. Bo na takich wysokościach nie chce się palić. Trzeba spalać ropopochodne albo co gorsza spirytus! Ale cel uświęca środki.

A ja piłem nie najgorsze wino za 9,90. Kupione w osiedlowym sklepie. Może to kwestia towarzystwa też była? Trudno mi ocenić.

Wiesz, nie brałem pod uwagę tego, żeby kupować owoce dzikiej róży. Masz rację, ktoś musi tym handlować. Masz rację podwójnie - chcieć to móc :). Cieszę się, że mnie trafiłaś w ten sposób :)). Zaczynasz łapać o co chodzi. I masz rację potrójnie. Wino z dzikiej róży jest wprawdzie na mojej liście rzeczy do zrobienia przed końcem świata, ale inne sprawy również znajdują się na tej liście. To była riposta na postawienie sprawy:

"No wiesz, coś takiego, żebyś mógł powiedzieć: "Ok, widziałem, przeżyłem, to teraz może mnie piorun trzasnąć". Przetwory owocowe się nie liczą :)"

Konkluzja ma być taka, że wszystko się liczy. Nie ma we mnie zgody na deprecjonowanie przetworów! Zwłaszcza, że rozpoczyna się sezon na wiśnie.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Zaczynam łapać, o co chodzi? Hahaha, ja chyba zawsze łapałam :) Tylko wiesz, jak to jest – najlepiej widać czyjeś potknięcia, a dla swoich zawsze ma się jakieś wytłumaczenie. Taki mały relatywizm… obronny. A przetwory owocowe się liczą, tym bardziej z dzikiej róży. Pisałam, że się nie liczą, żeby wyciągnąć z Ciebie coś jeszcze, coś, co wywraca życie do góry nogami.

To musiała być kwestia towarzystwa :) Picie i jedzenie chyba zawsze lepiej smakuje w fajnym towarzystwie. Pamiętam te breje, mielonki i pasztety, które się kiedyś zajadało z apetytem na biwakach. Albo ajerkoniak z colą. Spróbuj :) (Ale tylko w naprawdę dobrym towarzystwie).
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
bardzo interesujący post straszne błędy ortograficzne. chyba nie myślisz menszczyzno na pooooooooooooziomie że ktokolwiek się na to złapie.........
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
"najlepiej widać czyjeś potknięcia"
Tak, to prawda :) i najlepiej jak to jest ktoś obcy i jeszcze pisze rozpaczliwego posta na towarzyskim. To wtedy można jechać aż miło, prawda ;) ?
Tylko, że... to nie było potknięcie.

"A przetwory owocowe się liczą, tym bardziej z dzikiej róży. Pisałam, że się nie liczą, żeby wyciągnąć z Ciebie coś jeszcze, coś, co wywraca życie do góry nogami. "
Ciężka sprawa. Bo żeby wywrócić swoje życie do góry nogami to musiałbym mieć perspektywę przeżycia jakiegoś czasu w szczęściu :). Nie wnikając zbytnio w to czym jest szczęście . Rozumiesz? Rzucić pracę bankowca i zostać płetwonurkiem. Zostać lesbijką-transwestytą. Jeśli natomiast chodzi o koniec świata, to doświadczenie musiałoby być orgiastyczne. Wygrzmocić nieletniego filipińskiego she-male'sa, upić się płynem hamulcowym, wciągnąć azbest nosem, spróbować skoczyć z wiaduktu na pakę ciężarówki - jak na filmach, popić walerianę red-bullem. To musiałoby być coś, co byłoby bardzo niebezpieczne. Jeśli by się nie udało - trudno i tak za chwilę koniec świata.
Wywracanie życia do góry nogami zakłada, że to życie jeszcze potrwa i że opłaca się podejmować trud wywracania go.

"Pamiętam te breje, mielonki i pasztety..."
Breje powiadasz :). To dość fachowe słownictwo. Możemy należeć do Jednej Wielkiej Turystycznej Rodziny. Ja też pamiętam breje. Muszę podpytać znajomych, kto pijał ajerkoniak z kolą ;). Z tego typu egzotycznych zestawień mogę powiedzieć, że mimo iż rum z kubusiem może smakować to jednak nie polecam. Chyba że tuż przed końcem świata.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Twoje pomysły na orgiastyczne doświadczenia przed końcem świata są dość... hmm… masohistyczne :) Ale kierunek jest mniej więcej właśnie ten. W każdym razie musiałoby to być coś, czego byś normalnie nie zrobił, wiedząc, że masz jeszcze kilkadziesiąt lat życia przed sobą. Nie zgadzam się z tym, że musi się opłacać podejmować trud - to raczej wtedy, gdy absolutnie nie spodziewasz się końca świata. Bo przed końcem świata to, czy coś się opłaca, czy nie, nie ma zupełnie znaczenia, można zaszaleć. Chodzi o ostatnią chwilę nieziemskiego szczęścia, a nie o ”długie i szczęśliwe życie”.

Co nie było potknięciem? I jakiego rozpaczliwego posta masz na myśli? Mam pewne podejrzenia… Czyżbyś mówił o moim pierwszym wpisie na tym forum? (który zresztą wcale nie był rozpaczliwy :))
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
"Twoje pomysły na orgiastyczne doświadczenia przed końcem świata są dość... hmm… masohistyczne :) "

Powiedzmy wprost - autodestrukcyjne. To coś czego bym normalnie nie zrobił. Masz rację - coś co się zupełnie nie opłaca.

Potknięciem nie były moje stwierdzenia o niemożności wykonania wina z róży. Bo mam świadomość, że po prostu mi się nie chce :). Nie dziś i nie tej jesieni. Mam chwilowo inne sprawy na głowie. Świadomie rezygnuję. Więc nie jest to potknięcie "och, jak bardzo bym chciał coś zrobić ale musiałbym wziąć kredyt na hotel".

Masz słuszne podejrzenia ale różnimy się w ocenach ;).
(Jakbyś nie zauważyła to całą tę sprawę traktuję z autoironią).
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Twoja złośliwość nie zna granic. "Chciałbym, ale musiałbym wziąć kredyt na hotel"? Trzeba było napisać wprost "chciałAbym, ale musiałAbym", bo to przecież znowu był przytyk do mojej Norwegii. I nie, nie jestem przewrażliwiona :)

No pewnie, że różnimy w ocenach - mój wpis nie był wcale rozpaczliwy, po prostu... był. Nie pamiętam za bardzo jak brzmiał, ale pamiętam swój stan ducha, gdy go pisałam, i nie była to rozpacz :) Mozesz mi uwierzyć na słowo?
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Racja -moja złośliwość nie zna granic. Do tego wierzę Ci na słowo. To o czym porozmawiamy? :P


A serio i całym zdaniem. Nie zamierzałem być złośliwy. Wierzysz mi na słowo? Hasło "kredyt na hotel w Norwegii" jest dla mnie (dla Ciebie może wręcz przeciwnie) przykładem na "ach, jakby to było fajnie, gdyby mi się chciało chcieć". Bo próbowałem Ci pokazać, że taki problem to nie problem. I moje niechciejstwo robienia wina z róży wynika z tego, że to małe marzenie mimo że jest na liście to jest bardzo nisko. Musiałoby się wiele rzeczy ułożyć "samo" żebym jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki nastawił to wino. Ale mi się nie chce :) albo inaczej - mam inne pilniejsze sprawy więc ta czeka. Rozumiesz? Jestem świadomy, że nie pragnę tego aż tak bardzo.

Co do Twojego posta. Pamiętam w nim złość, negację, może nawet frustrację. Mogę się mylić. Bo to Twój post :). "Załatwiłem" to jednym słowem "desperacja". Bo napisanie takich słów przeze mnie oznaczałoby desperację. U Ciebie może to oznaczać np ból zęba, niestrawność, albo wejście w fazę odprężenia. Nie pozostaje mi nic jak wierzyć Ci na słowo. Pisane.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Złość, negacja, frustracja... Nie, żadna z tych emocji. Było mi po prostu smutno w Walentynki. Złość, a raczej irytacja, była ciut później - po Twojej niemądrej sugestii (BJ Day) wygłoszonej przemądrzałym tonem. I tak to właśnie było :)

Ok, wierzę Ci na słowo, że nie zamierzałeś być złośliwy - widocznie po prostu jesteś przekornym złośliwcem z natury, nawet jeśli nie zamierzasz :)) No właśnie, tak się zastanawiam... czy jesteśmy tacy, jacy sami uważamy, że jesteśmy, czy tacy, jakimi widzą nas inni?

Biedne różane wino na samym końcu listy... Mam nadzieję, że kiedyś doczeka się swojej kolejki, bo jakoś je polubiłam.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Dobrze, niech będzie smutek.
Tak lubię się mądrować :).

Tak, jestem przekornym zadziorem. Taką mam naturę. Ale tylko wobec osób, które lubię.

Zastanawia mnie Twoja empatia dla różanego wina w fazie koncepcyjnej. Oczekiwałbym raczej czegoś w stylu: "biedny Zielony, ręce ma urobione po łokcie a lista długaaaa! jak on to potrafi ogarnąć !"

"czy jesteśmy tacy, jacy sami uważamy, że jesteśmy, czy tacy, jakimi widzą nas inni?"
To zależy. Jeśli jedna osoba stwierdzi, że Ingrid jest chomikiem a sama zainteresowana uważa coś innego, to znaczy że Ingrid ma rację. Ale jeśli 100 osób powtarza to samo, to warto żeby się nad tym zastanowiła. Jeśli nawet nie biega wieczorami w kieracie, to może powinna przestać upychać jedzenie i na litość! jednak zgolić te wąsy.

Goleman uważa, że inteligencję emocjonalną najlepiej są w stanie ocenić przyjaciele oraz bliscy współpracownicy. Czyli osoby, które są na tyle blisko aby motywy postępowania i historia danej osoby były dla nich znane, a jednocześnie nie stosują mechanizmów obronnych, tłumaczących, jakie stosuje człowiek wobec siebie samego.
Z kolei Fromm stoi na stanowisku, że człowiek jest istotą nieskończenie skomplikowaną. Nie da się człowieka poznać do końca. Można próbować, można zgłębiać. Ale życia nie starczy żeby to zrobić. Argumenty bardzo zbliżone do tych, które podniósł Eco twierdząc, że nie da się sporządzić mapy cesarstwa w skali jeden do jednego.

Inteligencja emocjonalna w praktyce (2006) Media Rodzina. ISBN 83-85594-81-7
O sztuce słuchania (2006) PWN, ISBN 83-01-14781-4
O sztuce miłości (2006) Rebis, ISBN 83-01-14781-4
Diariusz najmniejszy (2007) Znak, ISBN 978-83-240-0860-5

Ps. Dopiero teraz wszedłem w przemądrzały ton.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
wycięło prostokątne nawiasy! żenułaa!

Goleman(1) uważa, że inteligencję emocjonalną najlepiej są w stanie ocenić przyjaciele oraz bliscy współpracownicy. Czyli osoby, które są na tyle blisko aby motywy postępowania i historia danej osoby były dla nich znane, a jednocześnie nie stosują mechanizmów obronnych, tłumaczących, jakie stosuje człowiek wobec siebie samego.
Z kolei Fromm(2)(3) stoi na stanowisku, że człowiek jest istotą nieskończenie skomplikowaną. Nie da się człowieka poznać do końca. Można próbować, można zgłębiać. Ale życia nie starczy żeby to zrobić. Argumenty bardzo zbliżone do tych, które podniósł Eco(4) twierdząc, że nie da się sporządzić mapy cesarstwa w skali jeden do jednego.

(1)Inteligencja emocjonalna w praktyce (2006) Media Rodzina. ISBN 83-85594-81-7
(2)O sztuce słuchania (2006) PWN, ISBN 83-01-14781-4
(3)O sztuce miłości (2006) Rebis, ISBN 83-01-14781-4
(4)Diariusz najmniejszy (2007) Znak, ISBN 978-83-240-0860-5
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Teraz wszedłeś w uczony ton, tamten był przemądrzały :) Aż się zachłystnęłam poranną herbatką, gdy przeczytałam Twój wpis. Odezwę się, jak zapoznam się z literaturą, czyli za jakieś... trzy dni... nie, może dwa, bo Fromma czytałam... Żartuję :) Znaczy, nie w sprawie Fromma. No i właśnie, każdy, nawet uczony, coś uważa, a nikt, nawet uczony, nie wie na pewno. I to jest zarazem fajne i smutne.

Historyjka z chomikiem była cudna :) Ale to znaczy, że uważasz, że 100 osób z reguły wie lepiej niż jedna (niebędąca chomikiem, może być płci żeńskiej, nawet jeśli ma problemy z nadmiernym owłosieniem). Tak? Nie zgadzam się.
W każdym razie chodziło mi o mniej skomplikowany problem niż analiza całej osobowości. Miałam na myśli bardziej różnice w odbiorze zachowań, ale tu też nikt nie jest przecież obiektywny, ani obserwujący, ani zachowujący się. Co za pasztet nierozwiązywalny. Tak sobie myślę, że najwięcej racji mają relatywiści, ale w sumie też nie wiadomo - oni też przecież z założenia nie mogą mieć racji absolutnej.

Hahaha "biedny Zielony". O nie, wcale nie mam zamiaru podziwiać Twojej listy, na której coś tak wspaniałego jak różane wino (mam nadzieję, że jest wspaniałe) jest na szarym końcu. Jestem za winem, uwielbiam wino, a poza tym nie wiem, co jest przed nim na Twojej liście - sprawy bardziej przyziemne (np. przetwory) czy może wspinaczka na Czomolungmę albo szczyt na A. Co jest np. o jedno miejsce przed winem?
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Parę dni minęło. Spieszę spytać jak sobie radzisz z lekturą ;).
Ton był właśnie przemądrzały - bo podałem parę argumentów, podparłem się literaturą i postawiłem Cię w kącie z napisem: wróć mała jak opanujesz podstawy.

Historyjka z chomikiem miała oznaczać, że jeśli Ingrid wie, że chomikiem nie jest a ktoś jej próbuje wmówić, to raczej się myli. Jeśli jednak dołączy do niego parę osób, to Ingrid powinna się zastanowić dlaczego jest tak postrzegana. Może uważa swoich rozmówców za anakondy, dla których wiewiórka czy chomik to jeden pies. Albo faktycznie ma w sobie coś z chomika.

Odbiór zachowań, czy ocena osobowości - to chyba ten sam typ problemu, tylko inna skala.

A jeśli powiem, że racja jest wtedy kiedy i obserwujący i zachowujący się mają to samo zdanie :). Zachowujący się jest dostatecznie samoświadomy, a obserwujący jest dostatecznie wnikliwy. W sytuacjach niejasnych można posługiwać się tylko prawdopodobieństwem. I co Ty na to?

Jakbyś się nie zorientowała to wino jest właśnie przetworem. Nie robię konfitur :). Używam owoców jako składników substancji rozweselających.

Nie wiem co jest o jedno miejsce nad winem. Ostatnio świat mi się nie skończył, ale lekko zadrżał. I niespodziewanie pewna rzecz wysunęła się na bezapelacyjne pierwsze miejsce.
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Do czego to doszło – ja jestem pod wrażeniem Twojego wpisu, a Ty się za niego samokrytykujesz! Chyba niechcący odkryłam sposób na Zielonego ;))

A tak, dziękuję, lektura poszła gładko. W każdym razie jedna, nie wiem, co będzie z resztą :) Znalazłam Sztukę Miłości i przeczytałam. Już zapomniałam, jaka to świetna książka, w ogóle prawie wszystko z niej zapomniałam. Dzięki za przypomnienie :) Coś czuję, że Fromm wiedział, czym jest miłość. W każdym razie w teorii... Ciekawa jestem, jak jemu samemu wychodziło kochanie.

Czy ten fragment Queen pod Twoim wpisem to wyraz lekkiego tąpnięcia świata, o którym napisałeś? Nie lubię tej piosenki, to znaczy jest świetna, ale jest w niej... jakaś rezygnacja i beznadzieja - mimo zapewnień, że show must go on. W każdym razie mam nadzieję, że świat przestał Ci drżeć :)

Nie robisz konfitur? Kofitura też może być rozweselająca. Wyobrażam sobie taki wielki gar, a w nim bulgoczącą, ciemnoczerwoną, gorącą konfiturę wiśniową... Robi bul bul bul i słodko pachnie. Bardzo rozweselające, szczególnie jak się ją widzi w realu, a nie tylko w wyobraźni :)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Tak. Do czego to doszło jesteś pod wrażeniem mojego wpisu. Do tego jesteś zaniepokojona moim światem. Może jeszcze kotletem mnie poczęstujesz? ;)

Myślę, że skoro musiał się uciec do teorii to z praktyką, przynajmniej na początku nie było za dobrze.

Mi od samego patrzenia nie zrobiłoby się wesoło. Musiałbym zanurzyć w konfiturze swój paluch a następnie go oblizać. Czy jak wchodzisz do delikatesów to szczerzysz się od ucha do ucha do serów i słoików?
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Ja tak , a Ty nie ?! !!!€&;:
Chodzi o delikatesy.
Ja jestem pod wrażeniem każdego wpisu naszej zielonki.
Cóż warte by było nasze forumowisko......
Kocham cię
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Teraz dopiero jestem zaniepokojona - konto usunięte. To chyba naprawdę koniec świata?? :) W każdym razie świat oszalał - szalejący frank, szalejący Anglicy, za oknem szalejący wiatr... Czy Tobie też się udzieliło? :(

W deliktesach się nie szczerzę, ale nawet wysoki frank nie byłby w stanie zepsuć mi humoru na przykład przyyyyyy... polędwicy w sosie gorgonzola. Przy gorącej konfiturze pewnie też. Wybacz, ale akurat trafiłeś w dziesiątkę - zawsze się szczerzę przy dobrym jedzeniu.

Nie wiem, nie wiem, czy bym Cię poczęstowała kotletem... w każdym razie nie wiem, czy swoim... Fromm wprawdzie pisze, że dawanie daje większe szczęście niż branie, ale jeśli chodzi o jedzenie... trudna sprawa.

PS. Ależ wyznanie miłosne pod Twoim ostatnim wpisem, to też chyba Fromm...
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Czemu koniec tak pięknie zaczętego dialogu? On jeden a Ich wiele. Czyta się wspaniale, aż żal..... Wróć Zielonko ;)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Żona zrobiła mu koniec świata:P
Trzeba mu jednak przyznać, że ujął to ładniej niż standardowe "szukam pierwszej lepszej na jednorazowe bzykanko".
"Zrozumiał, że nie tylko był jej bliski, ale nie wiedział gdzie on się kończy, a ona zaczyna"
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
Hahaha, też pomyślałam o tym, że żona wykład zrobiła lub znalazł już tą z którą chce spędzić koniec świata. W tym cała rzecz, żeby to ładnie ująć, a kobiety idą na to jak mucha na lep ;) no ale to trzeba umieć ;)
popieram tę opinię 0 nie zgadzam się z tą opinią 0
do góry