Re: Kredyciarze - finansowi samobójcy w pretensjach
Wy chyba nie rozumiecie o czym Halewicz napisał w pierwszym poście. Nie chodzi o to ilu naszych rodaków wyjechało, kiedy i dokąd to zrobili. Nie istotne też jest, czy skończyło się studia (i jakie)...
rozwiń
Wy chyba nie rozumiecie o czym Halewicz napisał w pierwszym poście. Nie chodzi o to ilu naszych rodaków wyjechało, kiedy i dokąd to zrobili. Nie istotne też jest, czy skończyło się studia (i jakie) i czy jest szansa na znalezienie pracy w zawodzie. Mało ważny jest również fakt opisywany przez Agnes, iż 25-latkowie są bez pracy.
Halewicz opisuje ludzi żyjących zgodnie z zasadą "zastaw się a postaw się". Ludzi, którzy zapożyczają się na (dla nich) kolosalne kwoty, których to nie są w stanie spłacić. W końcu takich, którzy tylko marudzą jak to im źle, jak to mało pieniędzy zostaje po zapłaceniu raty, jakie to duże oprocentowanie kredytu itd. A ja się pytam po co w takim razie brali te kredyty?! Jeżeli ide do sklepu i na coś mnie stać - kupuję, jeśli nie mam pieniędzy nie kupuję. Podobnie jest z kredytem. Różnica polega na tym, że pożyczając powiedzmy 100zł musimy oddać 150zł i koniecznie podpisać umowę. I tu uwaga! Jak umowa zostanie przez Kowalskiego podpisana oznacza to, że ZGADZA SIĘ ON na warunki w umowie zawarte, czyli oprocentowanie kredytu, oddanie 150zł zamiast pożyczonych 100zł, terminową spłatę. Jeżeli obowiązków nie dopełni trafia do KRSu lub bank zabiera mu np. kupiony samochód. Mało mnie obchodzi, że Kowalski wziął kredyt na mieszkanie we frankach i rata podskoczyła mu do góry. Wiedział (chyba, rozum ma) co robi, więc po co narzeka?
Halewicz nie tylko Ciebie wkurzają tacy ludzie, którzy robią dużo, ale nie głową a krzykiem i wiecznym narzekaniem.
Jeszcze mała dygresja do wypowiedzi Agnes.
25-latkowie to już duże osoby, na tyle duże by znaleźć sobie pracę. Nie ważne jaką, ważne by dzięki niej można było się utrzymać - później zawsze można ją zmienić.
Rzecz następna. Studia. Piszesz droga Agnes, że studia nietechniczne nic nie znaczą - to po co się na takie decydować? Po co je kończyć? Nic nie stoi na przeszkodzie, by wybrać uczelnię techniczną. I nie piszcie, że każdy jest inny, ma inne zainteresowania, możliwości etc. - ja podaję tylko przykład, wskazuję inną drogę, którą pójść może każdy.
Następnie. Nie zgodzę się, że ludzie mają tylko 2 opcje do wyboru: wyjazd lub kredyt. To absurd. Można np. wynająć mieszkanie (nie mając własnego) i żyć jak człowiek, bez konieczności zaciągania kredytu. Wiem, że każdy marzy o własnych czterech ścianach, lecz to jest jakieś wyjście. Także to już jest trzecia opcja do wyboru. I wcale nie trzeba kombinować. Wystarczy tylko intensywniej pomyśleć.
Ayia10 pisze, że po wzięciu kredytu, nagle można stracić pracę. Owszem, można. Można również kupić nowe szpilki. W drodze do domu ze sklepu można złamać nogę, w dodatku tak niefortunnie, że nowych szpilek już się nie założy. Gdyby kredytobiorca wiedział, że po zaciągnięciu kredytu straci pracę - nie brałby kredytu.
zobacz wątek