Re: MAMUSIE LIPCOWO-SIERPNIOWO-WRZEŚNIOWE 2010 CZ. 37
Cześć,
Nie odzywałam się, bo byłam w szpitalu znowu.
A oto opis mojego porodu. Na IP pojechałam ok. północy 23.09. Tam przyjęli mnie na salę porodową i kazali czekać....
rozwiń
Cześć,
Nie odzywałam się, bo byłam w szpitalu znowu.
A oto opis mojego porodu. Na IP pojechałam ok. północy 23.09. Tam przyjęli mnie na salę porodową i kazali czekać. Czekałam całą noc, bez jedzenia i picia. Rano dowiedziałam się, że jest kilka pilnych cc, więc mam dalej czekać. Ok. 12.00 zgodzili się, aby towarzyszył mi mój Partner. W końcu zdecydowali, że cc zacznie się o 15.30. Podali mi oksytocynę, ale po małej dawce mała zaczęła tracić tętno, więc w pośpiechu mnie przygotowali do cc i zawieźli na salę operacyjną. Tam dostałam zzo. O 15.34 wyciągnęli małą, mogłam ją pocałować w przelocie i zabrali ją. Szyli mnie prawie godzinę a potem zawieźli na pooperacyjną. Tam czekał na mnie mój Partner, widzał w międzyczasie małą, był przy mierzeniu i ważeniu, mógł ją wziąć na ręce. Posiedział przy mnie i ok. 19.00 przywiózł mi małą. Niestety nie mogłam do 22.00 się ruszać, więc tylko poleżała przy mnie a ja ją pogłaskałam. Nie pozwolili mi tez jej karmić. Zabrali ją ok. 20.00 i wtedy też skończyły się odwiedziny i zostałam sama. Noc nieprzespana. Rano przyszły fizjoterapeutki i ćwiczyły z nami podstawowe rzeczy, pomogły też wstawać. Nie mogłam stanąć na nogi bo miałam zawroty głowy. O 10.00 przewieźli mnie na salę poporodową, gdzie były już 3 inne dziewczyny. Niestety nikt się nie zainteresował, żeby mi przywieźć dziecko, dopiero jak mój Partner przyjechał to przywiózł małą i została ze mną do 13.00. Wtedy pojechał na obiad i odwiózł ją na neonantologię, bo ja dalej sobie nie radziłam z chodzeniem z powodu zawrotów głowy. Wrócił ok. 16.00 i przywiózł mi ją z powrotem. Już poprosiłam, żeby została ze mną. Zajmowałam się nią już sama od tego czasu.
Wypisali nas ze szpitala na 3 dobę, tj. 26.09. Mała przy urodzeniu dostała 10 pkt, a jak wychodziłyśmy to była jedną z nielicznych, która przybrała na wadze – przy urodzeniu miała 3090g, przy wypisie 3400g. Miała drobną żółtaczkę jedynie.
27.09 była u nas położna środowiskowa. Ja cały czas czułam się źle, bardzo bolały mnie plecy i prawy bok. Nie mogłam za dobrze chodzić i w nocy płakałam z bólu. Leki nie pomagały. Lekarze twierdzili, że to po zzo, zaś położne, że obkurcza się macica :-0. Po powrocie do domu 28.09 poszłam do internisty, który skierował mnie do ginekologa i zrobili mi badania, m.in. CRP. Wyniki wyszły kiepskie i wieczorem zadzwonili, że mam natychmiast jechać do szpitala… więc pojechałam. Musiałam zostawić malutką z moim Partnerem, bo nie przyjmują matek z dziećmi, gdyż oddział jest w remoncie….strasznie mnie to podłamało, beczałam cały czas. Przyjęli mnie na oddział. Zrobili masę badań – i nic nie wychodziło, poza tym stanem zapalnym. Podali mi antybiotyk dożylnie. Spędziłam z tam czas do dzisiaj, kiedy mnie w końcu wypisali. Oczywiście przez ten cały czas zero kontaktów z dzieckiem… normalnie trauma. Teraz mam dokończyć antybiotyk, już doustnie. Bóle mi przeszły. Jedyny dobry aspekt – pokazały mi kobitki co robić z piersiami jak jest za dużo mleka
Bo tak w ogóle, chciałam się pochwalić, że karmię piersią. Przez 3 doby po cc miałam sladowe ilości pokarmu więc pobudzałam produkcję laktatorem jednocześnie karmiąc małą z butli. Nie było warunków na Sali poporodowej (otwarte wizyty), żeby w spokoju uczyć się karmienia. Jak tylko wróciliśmy do domu zaczęłam ją przystawiać do piersi i załapała o co chodzi. Potem w szpitalu ściągałam pokarm i kuzyn zawoził do mnie do domu. Laktator ładnie wyciągnął mi sutki i uruchomił produkcję już pełną parą. Dziś karmiłam małą – nic nie zapomniała i jeszcze lepiej je z piersi niż wcześniej. Także uważam, że odniosłam na tym polu sukces i strasznie się cieszę :-D
To tyle co u mnie… postaram się nadrobić co u Was :-D
zobacz wątek